• Nie Znaleziono Wyników

Kronika poznańska

W dokumencie Biblioteka Warszawska, 1880, T. 1 (Stron 143-200)

*

Profesor O. C. Marsh odkrył niedawno ') ciekawe szczątki dro­

bnych zwierząt ssących okresu jmasowego w pokładach gór Skalistych (Rocky Mountains), między lctóremi odróżnił cztery gatunki. Dwa z nich uważa za zwierzęta workowate, odnoszące się do osobnego ro­

dzaju, którem u daje nazwę: Dryolestes. Jeden z okazów posiada ce­

chy, wyróżniające zwierzęta workowate, inny zębami swemi okazuje, że rodzaj ten jest zupełnie różny od dydelfa. Profesor Marsh daje na­

zwy D ryolestes priscus i Dryolestes vorax tym gatunkom, które oba są niewielkich rozmiarów. Z dwu innych zwierząt, których zęby szcze­

gółowo opisuje, jedno zbliża się do rodzaju Styladon, drugie do rodzaju Triconodon i Phascololherium. Marsh uważa je za workowate owado- źerne i daje nazwy tym rodzajom: Slylocodon gracilis i Tinodon bel­

lus, należącym odpowiednio do familij Slylodontidae i linodontidae.

Bliższe szczegóły pomijamy, notując tylko fakt samego odkrycia.

(.Dokończenie nastąpi).

Kronika poznańska.

5 grudzień.

Przedłożony obradującemu obecnie sejmowi pruskiemu budżet, zawiera w pozycyach swych wiele danych dotyczących W. Ks. Poznań­

i) Spraw ozdanie o tćm ogłoszon e b y ło w D zien n iku S illim a n a ( S illi- m a n s A m erican J o u rn a l, za m iesiąc lip ie c i w rzesień 18 7 9 r).

skiego; uważamy więc za stosowne zacząć obecną naszą kronikę od Wymienienia odnośnych cyfr, celem obznajmienia Was z niemi.

Dochody z dóbr rządowych w Poznańskićm wynoszą 1,260,000 marek; fundusz prowincyonalny szkolny wykazuje dochodu 68,000 m., z którćjto kwoty daje rząd na gimnazyum świętej Maryi Magdaleny w Poznaniu 18,000 m., tyleż na gimnazyum niemieckie tamże; gimna­

zyum w Lesznie pobiera 14,000 m., w Ostrowie 2,000 m., w Szremie 600 marek. Seminarya dwa nauczycielskie, a mianowicie w Rawiczu i w Paradyżu, otrzymują 7,500 m., seminaryum zaś żeńskie w Pozna­

niu 5,700 m. Fundusz sekularyzacyjny wynosi w procentach 117,000 marek. Z tego dochodu przypada na biskupstwa 31,000 m., na du­

chownych i kościoły patronatu rządowego 14,000 m., na uniwersytety (których przecież w Księztwie wcale nie mamy!) łoży rząd 10,000 m., na gimnazya i szkoły realne 28,000 m., na seminarya nauczycielskie 13,000 in., na szkoły elementarne 6,000 m., na kult i naukę 12,000 marek. Z sumy wyż wymienionej, 28,000 m. na gimnazya i szkoły realne, przeznaczone jest 15,000 m. na stypendya dla uczniów. N a­

wiasowo dodaję o memoryale przedłożonym sejmowi, co do zregulowa- nia koryta Wisły; takowy wykazuje potrzebę 850,000 m., które rozło­

żone być m ają na lat 14.

Mimo utrudnionćj nad m iarę nauki, wykazują urzędowe cyfry, ogłoszone dopićroco w Centra/blatt fiir das Unlerrichtswesen, że Poznań­

skie bynajmnićj nie pozostaje w tyle za inncmi prowincyami. Czyta­

my np. wykaz, sporządzony wedle prowincyi z r. 1877, i oto pokazuje się, że w gimnazyach poznańskich złożyło 1% więcćj uczniów egzamin dojrzałości niż na Szlązku; z wykazu zaś szkół pierwszorzędnych prze­

konywamy się, że ze wszystkich prowincyi państwa pruskiego, nasze Poznańskie najwyższy dostarczyło procent abituryentów, bo aż 95,28 podczas gdy np. Szlązk dostarczył tylko 57,5% . W wykazie z r. 1878 czytamy, że procent abituryentów gimnazyalnych w Poznańskićm wy­

nosił 81,7% , zajmowało więc Poznańskie siódme miejsce; co się zaś tyczy szkół realnych, piąte miejsce (83,8% ).

Niech mi wolno będzie z okazyi powyższych danych o rezultatach nauki gimnazyalnćj i realnćj w Księztwie, dotknąć kwesty i, ja k a i u nas stoi ciągle na porządku dziennym. Chcemy tu mówić o zarzucie, jaki coraz natarczywićj i z naszćj strony spotyka nauki gimnazyalne, ze względu na ich treść. Wielu mniema, że czas poświęcany nauce języ­

ków starożytnych, jest czasem straconym dla tych, którzy nie chcą od- dać się im specyalnie, i że w ogóle dzisiejsze wymagania przemawiają raczćj za nauczaniem nauk ścisłych. Powierzchownie zdawać się mo­

że, że mają słuszność przeciwnicy gimnazyalnego nauczania; ale głębićj zastanowiwszy się, innego trzeba być zdania.

. Realizm we wszystkich ujawniający się dziś dążeniach, ściśle związany jest z naczelną myślą wal/ci kulturowej. Kulturnicy staw iają coraz natarczywićj na pierwszym planie nauk nauki ścisłe, a stawiają

w nadziei, źe geometrya, a przedewszystkićm chemia i fizyka, naucza­

ne przez pozytywistów, najskutecznićj przyczynią się do zabicia w du­

szach młodych wiary. Przeciwnicy nauk gimnazyalnych między nami nie dość biorą w rachubę, w jakich żyją czasach. Konkluzyą bowiem logiczną kulturników jest, zniszczenie Kościoła. Ale i z innćj strony patrząc na wychowanie, twierdzić należy, że gimnazya używają nauki języków starożytnych jako środka, jako narzędzia do wyrobienia du­

chowego, podczas gdy wychowanie fachowe użyć chce ducha za narzę­

dzie do zastosowywań naukowych; twierdzić należy, że nauka języków starożytnych zaprawia umysł na logice, tłómaczącćj nam najdelika­

tniejsze operacye duchowe, że w gramatyce uczymy się porównań idei, w postaciowaniu mowy, ducha analogii.

Kuryer P oznański skrzętnie zbiera m ateryały szczegółowe, do­

tyczące szkół elementarnych, a m ateryały te dowodzą coraz jaśnićj, ile szkoły ludowe w skutek teudencyi germanizacyjnćj, ucierpiały. Z dwu­

dziestu kilku sprawozdań, jakie już ogłosił, bierzemy treść choćby dwu, aby wam służyła za ilustracyą plagi, jaka na nas ciąży; z m ałą podo­

bno nadzieją zwrotu ku lepszym warunkom.

"Wykaz porównawczy szkół parafialnych w dekanacie Kcyńskim zawiera np. co następuje:

Brzyskorzystew: ma dwie szkoły katolickie; dzieci wyłącznie są polskie; wykład religii wzbroniony od r. 1875, dzieci do pierwszćj spo­

wiedzi przysposabia ksiądz w kościele; inspektor lokalny protestant;

lekcye religii umniejszono po jednćj na tydzień, dla polskiego języka wyznaczono jednę tygodniowo; zresztą wykład niemiecki. Chojna: ma dwie szkoły katolickie, ale chodzą do nich i dzieci protestantów; lokal­

nym inspektorem pastor; godzin religii nie zmniejszono. Chomentowo:

dwie szkoły katolickie, inspektorem lokalnym protestant. Gołańcz:

parafia ma trzy szkoły wiejskie katolickie; miejską szkolę trzyklasową katolicką przyłączono, mimo reklamacyi i nieustannych petycyi, do sy- multannćj żydowsko-niemieckiśjv inspektorem pastor; religii udzielają nauczyciele, ale w mniejszćj liczbie godzin niż dawnićj; język polski zre­

dukowany do dwu godzin, zresztą wykład li niemiecki przez wszystkie klasy. Dzieci tymczasem więcój dawnićj po niemiecku umiały niż obe­

cnie. Dawnićj uczęszczało 60 dzieci polskich do 1 klasy, dziś tylko troje, bo wszystkie dla niemczyzny ugrzęzły w klasie Ill-ćj, z którćj już nie postąpią do wyższćj. Tak jak w tćj miejskićj, tak i w wiej­

skich trzech szkołach wykład niemiecki, a nawet pacierza inaczćj od­

mawiać dzieciom nie wolno tylko po niemiecku. W jednćj wsi chodzą dzieci katolickie do szkoły protestanckićj, w drugićj przeciwnie. Da­

wnićj słynął śpiew w kościele, dziś ustał, bo w szkole uczą dzieci po­

dobnych pieśni niemieckich, jak np. Wacht am Rhein.

Z powiatu Pleszewskicgo i z m iasta Pleszewa, oto co donosi ko- respondeneya:

We wszystkich szkołach powiatu nie uczą nawet w najniższych oddziałach języka polskiego, w wyższych zaś oddziałach wyznaczono

tylko dwie godziny tygodniowo na takowy, i to wbrew nawet rozporzą­

dzeniom naczelnego prezesa W. Ks. Poznańskiego, który przeznaczył trzy godziny tygodniowo na naukę języka polskiego. Dawnićj szkoła polska w mieście Pleszewie uchodziła za dobrą: zasilała tćż uczniami swymi gimnazya; dziś zniżono ją w randze, i zakazano uczyć po łaci­

nie, wywyższono natom iast szkołę niemiecką do rangi t. z. B u rg er- sckule. Na 730 dzieci katolickich jest sześciu nauczycieli, gdy tym ­ czasem jest ich aż dziesięciu na 430 dzieci niemieckich i żydowskich.

Minister finansów podając sejmowi w Berlinie projekt do praw a o podatkach gm innych, motywuje takowe przytoczeniem interesujących liczb. Oto one, o ile W as ze względu na Poznańskie obchodzić mogą.

Obciążenie podatkam i gminnemi wynosi w Poznańskićm na głowę 3 % m arki, podczas gdy w Hanowerskiśj prowincyi wynosi aż 8 ‘/ 2 marki.

Przeciętna na głowę wypada w miastach daleko wyżśj niż po wsiach.

Ale rzecz godna uwagi, że ta przeciętna stanowi dla Poznańskiego w miastach 5,39 m arki, podczas gdy np. w Hanowerskiein tylko 4,90.

W gminach wiejskich, z wyłączeniem dominiów, przypada przeciętna na głowę w Poznańskićm 2,30 marki, w Pomeranii zaś np. tylko 1,83 marki. W ogóle wynoszą podatki gmin 139% milionów m arek w ca- łeni państwie pruskićm. W sumie tćj nie mieszczą się przecież bynaj- nmićj inne ciężary ponoszone przez gminy, nie mieszczą się t. z. do­

datki i zobowiązania in n atura , ja k np. reparacye dróg w obrębie nie­

raz mil kilku.

Jużto w ogóle podatki uciskają nas niepomiernie. Kanclerz obie­

cał był wprawdzie zaprowadzić przeważnie opodatkowanie pośrednie, obiecał choć podatek od budynków przekazać gminom, ale jak oświad­

czył świeżo minister finansów, m ają znów i ten raz podatki bezpośre­

dnie stanowić główną podstawę dochodów rządowych; przyczćm o prze­

kazaniu podatków od budynków gminom zamilczał całkiem. Podług przepisów dotychczasowych, które i nadal zobowiązywać mają, płacić winien każdy obywatel 3 procent od czystego dochodu. Wykazać nie trudno, że norm a ta nie jest słuszną, skoro zastosowana je st tak do­

brze do tych, którzy od ust odejmować sobie muszą, ja k i do tych, którzy się dobrze m ają i oszczędzać jeszcze mogą coś z dochodów.

Jasnćj defiuicyi, co stanowi dochód czysty, dotąd prawo nie dało, z czego wypływają bezustanne interpretacye fiskalne, które nic do­

puszczają potrącenia kosztów na budynki gospodarcze i na ulepszenia takie, ja k np. nawodnianie, dreny i t. p. Za normę dochodu z ziemi służy dochód wedle taksy gruntowćj, co przecież w złych latach by- Dajmnićj nie odpowiada rzeczywistości. Dodajmy teraz do tego spo­

sób wykonywania podatku! Członkowie komisy! szacunkowćj wybie­

gani bywają wprawdzie przez stany powiatowe i prowincyonalne, ale ze w naszćm Księztwie nowa organizacya takowych nie została dotąd wprowadzoną, zakres obrony jest ścieśniony, podczas gdy tśm większe idzie parcie z góry o podwyższenie podatku. Rolnik nasz cierpi

bar-dzićj, niż innych zawodów ludzie, bo nie może, tak ja k kapitalista, ukryć ani cząstki swego dochodu. Rząd z nieubłaganą zwykle ścisłoś­

cią, dochód z pracy rolnika oblicza, czego nie czyni w m iastach przy obliczaniu dochodu kapitalistów , którzy z renty żyją.

Drugim podatkiem bezpośrednim jest podatek gruntow y, który mamy za całkiem niesłuszny, skoro dochód z pracy około ziemi już objęty jest podatkiem dochodowym. Podatek ten gruntowy istniał wprawdzie już dawno, ale nie był tak bardzo wielkim jak dzisiaj. Z a­

sada jego widzi nam się być poprostu rewolucyjną, skoro podkopuje w ogóle żywioł wiejski, będący, bądź jakbądź, podstawą każdego pań­

stwa. Wszechwładny kanclerz zdawał się to uznawać, gdy głosił po­

trzebę reformy podatkowśj; ale tymczasem dotąd zapowiedź ta nie do­

znaje sprawdzenia.

Trzecim podatkiem bezpośrednim jest podatek od budynków.

W miastach da on się słusznie zastosować, bo norm ą jego jasną jest dochód od najmu; ale po wsiach? Toć mieszkania ludzi służebnych nieodzowny stanowią warunek pracy gospodarczćj, środek, bez którego stałby się dochód z roli niemożebnym. Rola więc trojako obciążoną jest w państwie pruskićm, a dziś niestety dowiadujemy się, że sejm zezwala na nowe wyśrubowanie podatku budynkowego.

Czwarty podatek bezpośredni stanowi podatek t. z. kom unalny.

Państwo zobowiązania swe w obec prowincyi mniemało wypełnić usta­

nowieniem dotacyi osobnćj, zwanćj funduszem prowincyonalnym; tym ­ czasem fundusz ten jest o wiele zainały dla naszego Księztwa, z czego wypływa, że składki komunalne równają się już dziś kwocie podatków rządowych, a niezadługo to je i przewyższą.

Oprócz tych czterech podatków, istnieją jeszcze: podatek na szko­

ły, daniny dla kościoła, asekuracye od pomoru bydła i koni, koszta urzędu t. z. cywilnego, ciężar utrzym ania ubogich i t. d.

Włościaństwo nasze skarży się słusznie coraz bardzićj na poda­

tki szkolne. P łaca nauczycieli elementarnych zwiększoną została, a w parze z jćj zwiększeniem idzie dążenie do zakładania coraz no­

wych szkół, w każdój niemal wsi. Obiecał wprawdzie rząd dawać do­

datki, ale nie zawsze je daje, a może przecież i cofnąć już dane. Cię­

żary szkolne doszły do tego stopnia, że w regule przewyższają w dwój­

nasób kwotę innych podatków, czasem nawet w trójnasób. Ludzie służebni dworscy uchylali się ja k mogli od wysokości tych składek, ale odkąd trybunał najwyższy dominia uczynił odpowiedzialnemi za swe sługi, muszą i oni składki te płacić.

I asekuracyjny podatek od bydła i koni ma włościanin za nie­

sprawiedliwy, i to także słusznie; bo zaraza np. płucowa u bydła, nie ima się w regule ja k tylko bydła ras zagranicznych lub bydła karmio­

nego wywarem, a włościanin-chłop, który nie ma ani pierwszego, ani gorzelni nie stawia, musi przecież składki dawać. Przy tćm zachodzi inna jeszcze niesprawiedliwość, t. j. stosunek wynagrodzenia do straty

rzeczywistej. Chłop ma źrebaka, który np. w art 40 m., czyż więc słuszna, aby płacił od niego tyle, co właściciel źrebaka wartującego 6 lub 10 razy więećj? To samo da się zastosować i do wartości bydła,

la k tedy słynny ład w Prusiech niezmiernie wiele kosztuje.

Że żadne państwo nie dąży tak systematycznie ja k Prusy, do za­

panowania wszechstronnego nad życiem swych obywateli, przedewszyst- kićm zaś nateraz nad życiem ekonomicznćm, coraz staje się widocz- niejszćm. Cóż bowiem znaczy innego w gruncie usiłowanie rządu za­

kupienia wszystkich kolei żelaznych i zaprowadzenia systemu wyłącznie rządowych kolei? Za dźwignią ku temu posłużyła rządowi dziś kwe- stya tary f kolejowych, posłużyła z epoki miliardów francuzkich roz­

szalała grynderka. Budowali wówczas ohydni wyzyskiwacze liczne unie kolejowe bez wartości rzetelnej i oszukiwali tym sposobem publi­

czność, a gdy wybuchło bankructwo ekonomiczne, dyrekeye podwyż­

szyć chciały taryfę kolejową o 20% . co straszliwą wrzawę w państwie sprawiło i pomogło do zdyskredytowania kolei prywatnych. Rząd ptzez wszechwładnego kanclerza oświadcza, że reformy kolei, to jest zmonopolizowania ich przez państwo, wymaga przedewszystkiem dobro ekonomiczne ludności. Pisma rządowe wywodzą, że nic pomogą żadne cła, jeśli koleje prywatne będą mogły zniweczyć za pomocą zmiennych a r% działalność ceł. Nareszcie minister handlu w motywach projektu przedłożonego sejmowi pruskiemu, rozwodzi się nad tćm, że kwestya systemu kolei państwowych nie może już być kwestyą sporną dla oby­

wateli nieuprzedzonych. Powinno państwo bardzo obszerne pozosta­

wić sobie prawo kontroli, regulacyi ruchu i budowy, a nawet w pewnśj mierze i cen kolei żelaznych prywatnych; ale żeby koleje z natury swój musiały prędzćj czy późnić) stać się monopolem państwa, tego już trudno dowieść. Bądź jakbądź, rzeczą jest niemal pewną, że projekt rządo­

wy i izby pruskie zatwierdzą. Takito prąd centralizaeyjny panuje w państwie, prąd, idący przeważnie z potęźnśj piersi kanclerza, który całą siłę żywotną mieszkańców chce oddać w ręce rządu.

Ale jakżeż my, jakże nasza ludność wyjdzie koniec końcem na tym monopolu? Czy i ja k uwzględni system kolei wyłącznie państwo­

wych nasze stosunki? Nie przesądzamy, ale nauczeni doświadczeniem, obawiamy się, że centralna władza nie wejrzy nigdy dobrze, bo nigdy chętnie, w warunki potrzeb lokalnych; że zapanuje w zarządzie niela- da biurokratyzm pruskiego zakroju, który zwykł niczego nie uwzglę­

dniać w obec swych form. Monopoliści chwytają wielu na lep, zapo­

wiedzi anćj w systemie kolei państwowych taniości. Ale jeżeli koleje państwowe nie przyniosą, w skutek dajmy na to tanićj dla pewnych interesantów bezpośrednich taryfy, odpowiedniego dochodu, któż defi­

cyt w takim razie zapłaci? Czy państwo? Zapewne, ale z naszych, t;J- podatkujących kieszeni, które i tak są próżne. A jakieżto do- P!ero pole otworzy się władzom traktow ania bądź po macierzyńsku,

Tom I. Styczeń 1880. 19

bądź po macoszemu, tych lub owych okolic, wedle tego czy śpiewają piosnkę żądaną lub nie!

Kiedy już o kolejach żelaznych wspomnieliśmy, nie możemy po­

minąć kwestyi, ja k a dopieroco w części zachodnićj naszego Księztwa z wielką gorliwością podjętą została, a którą trudni się i projekt d ru ­ kowany banku „Kwileckiego, Potockiego i Spółki.11 Rzecz się tak ma:

kraniec zachodnićj części Księztwa przerżnięty jest koleją żelazną mię­

dzy Poznaniem a Wrocławiem; natom iast brak połączenia takowćj z koleją prowadzącą od Gniezna na Jarocin do Oleśnicy i z koleją pro­

wadzącą takoż na Jarocin, do Kluczborga. Chodzi więc o to okolicom, między temi liniami położonym, a należącym do najzamożniejszych i najżyzniejszych, o uzyskanie lepszej niż dotąd komunikacyi z owemi wzwyż wymienionemi arteryam i. Ku temu celowi zgromadzili się do narady, tak właściciele większych w tamtśj okolicy majątków, ja k i re­

prezentanci władz, i zgodzili się na potrzebę poczynienia kroków umo- żebniających urządzenie tramwajów, między Lesznem, przez które kolćj Poznańsko-Wrocławska i Poznańsko-Głogowska i t. d. przechodzi, a 10 mil odległym Jarocinem, który stanowi punkt, łączący ze sobą kolćj prowadzącą z Gniezna do Oleśnicy i kolej idącą z Poznania do Kluczborga.

Że jednak koleje, lokalnemi wywołane stosunkami, utrzymać się winny li własnemi środkami, zachodzi pytanie, ażaliby to potrafiła uskutecznić projektowana kolćj tramwajowa, która iśćby musiała po tak zwanćj latowćj stronie szosy, łączącćj już dawno Leszno z Jaroci­

nem. Byłaby to pierwsza tramwayowa komunikacya w państwie pru- skićm. Rząd, który, można to śmiało powiedzieć, całą swą wytęża siłę, aby na pierwszym planie militarnym jak najwszechstronnićj zado- syć uczynić wymaganiom, nosił się był z myślą wybudowania pomie- nionćj kolei. Czy ją zaniechał stanowczo, czy nie9 nikt nie wiś. P rzy­

taczamy to tymczasem dlatego, że wielu obywateli bierze ztąd pochop do małćj gorliwości w sprawie przeprowadzenia owśj liuij „tram w ajo- wćj;“ twierdzą oni, że rząd darmo to zrobi i na obszerną skalę, a je­

żeli nie m iał zrobić, to uniknie się ryzyka, jakie zawsze połączone by­

wa z podobnemi próbami.

Otóż projekt banku pomienionego stara się dowieść datam i, tak statystycznemi, dotyczącemi przewozu frachtowego obecnego w tych okolicach, jak i innemi obliczeniami technicznemi, że ryzyka w przed­

sięwzięciu nićma, że zresztą znalazły się w Belgii do dyspozycyi na ten cel kapitały. Ponieważ część pomieniona Księztwa jest płaszczyzną zupełną, oblicza projekt, że mila kosztowałaby tylko 170,000 marek.

\Vspominam o tym planie głównie dla tego, aby wam dać poznać, jak bardzo biorą się dziś u nas na uwagę kwestye ekonomiczne; jak chcąc czy nie chcąc, myśl nasza zaprząta się wszystkićm, coby mogło jakąś ulgę przynieść chwiejącym się coraz bardzićj interesom m ate- ryalnym.

Sprawozdanie o ruchu ekonomicznym, o ile takowy uwydatnia się w spółkach zarobkowych i w Towarzystwach przem ysłow ych, odłoży­

liśmy do dzisiejszej kroniki, gdyż dziś dopićro data pewne i obraz pe­

wien podać możemy.

Spółek zarobkowych mamy obecnie 58, z których niemal wszyst­

kie s% pożyczkowe. Liczba ogólna członków wynosiła w r. 1878 10,500, z którćjto liczby uajwięcćj przypada członków na spółkę po­

znańską—718. Potóm idzie spółka w Środzie 624, w Gnieźnie 424, w mieścinie Miksztacie 402, Kościanie, Węgrówcu, Krotoszynie, Jarocinie i w. i. O wiele znaczniejsza część spółek tych powstała dopićro po ro­

ku 1870. Dla uzupełnienia dodaję, źe Prusy Zachodnie mają 27, zaś Górny Szlązk 17 spółek ludowych.

Spółki pobierają przeważnie 8 procent. W ogóle zaś stan i dzia­

łalność spółek w całej dzielnicy p ruskiej, t. j. w W. Ks. Poznańskićm, Prusach Zachodnich i Górnym Szlązku taki w roku 1878:

W portfelu było weksli n a ... 6,639,366 marek Interes wekslowy wzmógł się o . . . . 593,158 „ Udział członków w y n o s i ł ... 1,250,758 Podniósł się (mimo wystąpienia 1,084

członków) o ... 81,274 „ Dywidendy b y ło ... 31,451 „ Depozytów b y ło ... 4,852,238 „ Podniosły się w porównaniu do r. 1877 o. 318,647 „ Fundusz rezerwowy w y n o s i... 268,154 „ Pożyczek miały spółki... 465,586 „ Przybyło ich w porównaniu do r. 1877 . 101,500 „

Zestawiwszy bilans spółek, wedle sprawozdania patrona, od ro­

ku 1873, następujący zyskujemy pogląd:

Rok 1873.

A k t y w a . Ilość spółek 43; liczba członków 7,660; weksle 3,321,400 marek; banki 124,463 marek; gotówka 123,399 m.; koszta procesowe i t. d. 1,636 m.; różne 166,394 m.

P a s y w a . Udział 623,486 marek; dywidenda 10,859 marek; depozyta 2,600;800 marek; fundusz rezerwowy 74,296 marek; banki 287,411 m.; różne 106,432 m.; administracya 35,950 m.

Suma aktywów i pasywów 3,739,302 m.

Rok 1874.

A k t y w a . Ilość spółek 48; liczba członków 8,715; weksle 4,206,000 m.:

gotówka 123,400 m.; koszta procesowe i t. d. 4,824 m.; ró­

żne 137,268 m.

^ o s y w a . Udział 711,575 m.; depozyta 3,345,649 m.; fundusz rezer­

wowy 89,400 m.; banki 192,000 m.; różne 123,000 m.;

adm inistracya 32,948 m.

Sum a aktywów i pasywów 4,493,258 m.

Rok 1875.

A k t y w a . Ilość spółek 50; liczba członków 9,600; weksle 4,522,000 marek; gotówka 130,400 marek; koszta procesowe i t. d.

5.000 m.; różne 7,366 m.

P a s y w a . Udział 816,452 m.; depozyta 3,415,000 m.; fundusz rezer­

wowy 111,115 marek; banki 290,000 marek; adm inistra- cya 33,000 m.

Sum a aktywów i pasywów 4,665,000 m.

Rok 1876.

A k t y w a . Ilość spółek 63; liczba członków 11,226; weksle 5,230,000 m arek; banki 69,180 m.; gotówka 129,000 m.; koszta i t. d.

5,990 m.; różne 330,974 m.

P a s y i v a . Udział 962,000 marek; dywidenda 55,500 marek; depozyta 4.114.000 m arek; fundusz rezerwowy 167,629 marek; ban­

ki 364,000 m.; różne 145,277 m.; administracya 25,749 in.

Sum a aktywów i pasywów 5,833,879 m.

Rok 1877.

A k t y w a . Ilość spółek 70; liczba członków 13,488; weksle 6,046,207 marek; banki 55,377 m.; gotówka 203,871 m.; koszta pro­

cesowe i t. d. 8,174 m.; różne 20,161 m.

P a s y i v a . Udział 1,169,484 m.; dywidenda 28,322 m.; depozyta 4.534.000 m arek; fundusz rezerwowy 209,605 marek; ban­

ki 355,100 m.; adm inistracya 37,609 m.

Sum a aktywów i pasywów 6,333,792 m.

Rok 1878.

A k t y w a . Ilość spółek 73; liczba członków 14,508; weksle 6,640,600 marek; banki 64,175 m.; gotówka 172,277 m.; koszta p ro ­

A k t y w a . Ilość spółek 73; liczba członków 14,508; weksle 6,640,600 marek; banki 64,175 m.; gotówka 172,277 m.; koszta p ro ­

W dokumencie Biblioteka Warszawska, 1880, T. 1 (Stron 143-200)

Powiązane dokumenty