• Nie Znaleziono Wyników

Mianowanie landrichterem wendeńskim

W dokumencie Biblioteka Warszawska, 1880, T. 1 (Stron 27-55)

Obowiązki obywatelskie nie dozwoliły Hilchenowi długo przeby­

wać z m łodą małżonką; w kilka tygodni po ślubie musiał się z nią ro ­ złączyć. Jako deputowany Rygi, wysłany został do Warszawy, aby wyjednać zatwierdzenie augsburgskiego wyznania, zwrot kościoła ś. Ja- kóba, zburzenie kastelu Spilwe, ponieważ załoga tam tejsza coraz

bar-dzićj ograniczała żeglugę po Dźwinie, pustoszyła okolice i dopuszczała się licznych gwałtów. Nie czekając skutku poselstwa, w sam dzień ko- ronacyi nowego króla, dnia 30 czerwca 1587 r., Giese przypuścił szturm do kastelu, który odparty został, pomilno że złożono przysięgę zginąć lub zwyciężyć. Oblegający znaczne ponieśli straty. Dawid Hilchen, powróciwszy z sejmu, oznajmił, że dawne polecenie królewskie utrzymuje się w całój swój sile, na które wszakże ta k mało już zwraca­

no uwagi, że odebrano Jezuitom kościół ś. Jakóba, a buntowniczy Gie­

se w miejsce Brinkena obrany został oldermanem wielkićj gildy.

Na początku 1589 r. Hilchen z Meppenem i Ringenburgiem zno­

w u udał się do Polski. Miał on sobie poleconćm wyrobić przez wiel­

kiego kanclerza, usunięcie dotychczasowego uciążliwego dla m iasta po­

łożenia rzeczy.

Po pięciu miesiącach, deputacya przywiozła wiadomość, że kró­

lewscy komisarze, dla zbadania rzeczywistego stanu sprawy, wkrótce zesłani zostaną. Jakoż i rzeczywiście w dniu 17 czerwca przybyli do Rygi: kanclerz wielki litewski Lew Sapieha i Seweryn Bonar. Na ich przywitanie zagrzmiały działa, a Jerzy Farensbach o 3 z rana obsadził rynek polskićm wojskiem. Obywatele miasta, pomimo że Giese u tra ­ cił dawne znaczenie, odebrano bowiem od niego klucze od gildy, a na jego miejsce obrano innego oldermana, zebrali się na ulicach, prze­

ciągali z zapalonemi pakułam i i zmusili w końcu Fareusbachczyków do odstąpienia. W pięć dni późnićj rozpoczęło się rozpatrywanie sp ra­

wy. Giese i Brinken aresztowani zostali, inni ocalili się ucieczką.

Stronny Yicken nazywa Hilchena synem piekła, utrzymując, że on poświęcił na ofiarę dwu pobożnych mężów, a Uryaszowe jego listy i rady stały się jakby ćwiekiem do trum ny dla wielu obywateli; przy­

znaje wszakże, że komisarze działali stosownie do udzielonych sobie in- strukcyi, poskromili powstanie, zarządzili przysięgę poddaństwa i ko­

ścioły ś. Jakóba i ś. Maryi Magdaleny katolikom zwrócili. Giese i Brinken, z rozkazu komisarzy, zostali uwięzieni, chociaż Mikołaj Fi- cken powstanie na ich korzyść podniósł. Wezwano wygnanych: Kac­

pra de Bergen, Mikołaja Ecke i Ottona Kanne, Neur jeszcze 1587 r.

życie zakończył. Nakazaną przysięgę, w dniu 27 lipca burgraf Ecke, rada i gmina na klęczkach wykonali. Komisarze zaraz przystąpili do prowadzenia sprawy, a po rozważeniu skargi i wysłuchaniu obrony, skazano obu obecnych głównych przywódzców na ćwiertowanie, Hil­

chen wszakże wyrobił, że k ara ta zamienioną została na ścięcie mieczem.

Brinken i Giese rano w dniu 2 sierpnia, w żałobnych płaszczach, otoczeni strażą, wprowadzeni byli na rynek. Na twarzy pierwszego malowała się męzka rezygnacya, drugi drżał cały, chociaż do ostatnićj chwili miał nadzieję, że życie darowanóm mu będzie. Po dopełnionym wyroku, ciała pochowane zostały przy katedralnym kościele. W kilka dni późnićj, gisernik Sengeisen również był ścięty. B rat Giesego na rok i dzień jeden więzienia, innych winowajców skazano od dwu

tygo-T om I. Styczeń 1880. 4

26 D A W I D

dni do trzech miesięcy więzienia lub na wygnanie- Ci, którzy, jak: re ­ ktor Molier, zdołali umknąć, zostali z kraju wywołani. Na Rygę n a ­ łożoną została kontrybucya, w ilości 50,000 złotych, od zapłacenia których miasto, za staraniem Ililcheua, znowu uwolnionćm zostało.

Kanclerz wielki litewski polecił nowomianowanemu syndykowi Dawidowi Hilchenowi, ułożyć punkta ugody z miastem i takowe w dzień ś. Seweryna zostały odczytane publicznie. R ada, oldermani i starsi, zaprzysięgli spełnienie zawartych w nich warunków. Trzy odpisy by­

ły sporządzone: jeden dla rady, a dwa dla obu gild. Rocznica ugody uroczyście m iała być święconą i ak t każdego roku odczytany.

Ugoda seweryńska określała obowiązki stron obu, pozwalała na wysłanie sześciu deputowanych i na apelacyą do sądu królewskiego.

Czterdzieści osób z wielkićj gildy, a 30 z m ałśj, reprezentować miało gminę. Zgromadzenie gild bez zezwolenia rady było zabronione. P u ­ bliczne dochody, ja k dawniej, przez dwu członków rady i tyluż obywa­

teli, winny były być zbierane.

Niespokojni mieszkańcy nazwali akt ten piekielnym, ale dopóki Ecke stał na czele zarządu miasta, t. j. do dnia 24 lipca 1605 r., ściśle był przestrzegany.

Kościół ś. Jakóba, po długich sporach, został powrócony Jezui­

tom; wprowadzenie zaś juliańskiego kalendarza, milczeniem zostało pominięte.

W imieniu komisarzy sekretarz królewski, znany dyssydent An­

drzej Wolan, w łacińskićj mowie wystawił obowiązek posłuszeństwa dla zwierzchności i wykazał na Giesem i Brinkenie smutne następstwa oporu. Ze strony znowu rygskićj rady miejskićj, przemawiał Dawid Hilchen również w łacińskim języku; wykazał on, jakie szczęście spo-- tk ało miasto, skutkiem ugody seweryńskiśj, która zakończyła pięcio­

letnie niepokoje. Nie podobała się wszakże obywatelom pochwała ko­

misarzy i nagana winnych.

Dzień ś. Seweryna, na karcie tytułowćj, oznaczony został 7 wrze­

śnia, według nowego stylu.

Bezstronniejsza od obywateli rada miejska, oddała należną spra­

wiedliwość działalności Hilchena w sprawie kalendarzowój. „Podczas największych nieporządków, mówi współczesny urzędowy dokument przez członków jćj podpisany, kiedy wszędzie powstańcze ruchy pano­

wały, spełniał on najważniejsze sprawy z tak ą zręcznością, że każdy chwalił jego czynność, działalność i pilność, wspierał przysłanych ko­

misarzy słowem i piórem, doprowadził sprawę miasta do szczęśliwego rozwiązania. Przyczynił się do seweryńskiśj ugody, w którćj krótko i jasno położenie m iasta określonćm zostało. Za jego sprawą, nałożo­

na na miasto k ara pieniężna, darowaną została, a uciążliwy dla Rygi Blokhaus zburzony.”

Komisarze królewscy znowu w dniu 4 października 1599 r., n a­

stępne dali świadectwo zasług, położonych przez naszego syndyka:

„"Wiadomo czynimy wszystkim, którzy czytać to będą, że, podczas

pra-H I L C pra-H E N . 27 wic całorocznej pracy naszój około uspokojenia Inflant podjętćj, szla­

chetnie urodzony pan Dawid Ililchen, odznaczał się działalnością swoją pomiędzy wszystkimi naszymi pomocnikami; ten według naszego i wszystkich zdania, zasługuje na nagrodę od Jego Królewskiej Mości i Najjaśniejszej Rzeczypospolitej. Pracowicie i pilnie spełniał on wszystko, co do naszego interesu należało, a zdrowia własnego przy- tem nieszczędził.”

_ „Gdyby Najwyższy Bóg i Pan, mówi znowu Nystede w swoich Pamiętnikach, sekretarza Dawida Hilchena nie był zesłał w tym smu­

tnym i rozpaczliwym stanie miasta, toby je źli ludzie do nicości byli doprowadzili.”

Roku 1590 razem ze swoim teściem i rajcą Kacprem de Ilofe udał się Hilcheu na sejm do Warszawy, aby na nim przedstawić ko­

ścielne sprawy miasta i chociaż jezuici kościół św. Jakóba zatrzymali, udało mu się przynajmniej wyjednać, że polecono im nie w mieście ale na zamku zamieszkać.

Jezuici nie spełnili rozporządzenia królewskiego i w tym samym roku Hilchen wraz z burmistrzem Ecke znowu pojechał do Warszawy, tam bronił interesów miasta i tłómaczył znaczenie dyplomu Stefana 0 wprowadzeniu jezuitów. Król wziął stronę zakonu i tak źle przyjął wystąpienie deputatów, że zagroził uwięzieniem Hilchenowi. Zamoyski ułagodził gniew króla, wyrok jednak przeciwny pierwszemu utrzym a­

nym został.

Przyjaźń Zamoyskiego sprawiła, że Zygmunt nietylko urazy da­

rował, ale jeszcze w dniu 2 stycznia 1591 roku Dawida, Jana i Toma­

sza Hilchenów podniósł do godności szlacheckiój wraz z ich potomstwem.

Dyplom opowiada o zasługach poniesionych dla króla i Rzeczypospoli­

t ą , wzmiankuje o podróżach z polskimi magnatami, mówi o obszernych wiadomościach okazanych nietylko w dysputach, ale i w działalności, podnosi odwagę, poczciwość i mądrość syndyka, jakich dał dowody w chwilach kiedy zdołał powściągnąć lud wzburzony.

Zamoyski przypuścił Hilchenów do własnego herbu. Odtąd ro­

dzina ta pieczętuje się Jelitą, na hełmie tylko zamiast dawnegd S aryu­

szów kozła mieszczą ogon pawi.

Względy, jakich Hilchen doznawał na dworze królewskim, zdawało się że zabezpieczyć go potrafią od zazdrości, cała bowiem działalność jego skierowaną została do uszczęśliwienia rodzinnego miasta. O za­

sługach jego, położonych na tćm polu, następnie obszernie powiemy.

Do roku 1595 tracimy go z oczu. W tym dopićro roku jako de­

putowany Rygi przybył do Warszawy, zkąd wysłany został do Brun- szwiku w sprawie spadku po zmarłćj tam bezpotomnie księżnie Zofii, siostrze Zygmunta Augusta; prócz tego poleconćm mu było od miasta 1 rządu polskiego skłonić do odwołania błędów dwu historyków nie­

mieckich, z których pierwszy Muller w U islo ryi północnej, a drugi Chytraus w Saskiej kronice, za porozumieniem się z Giesem, Molierem

i innymi, stronnie i w fałszy wćm świetle przedstawili rozruchy kalenda­

rzowe.

Jeszcze 1/10 września 1589 r., obaj komisarze Sapieha i Bonar pisali z Rygi do Chytriiusa, zganili mu, źe trzym a stronę inflanckiego Katyliny i ło tra jakim jest Giese i żądali odwołania zawartych w dziele jego fałszów; prócz tego Farensbach zebrał zdania szlachty inflanckiśj i obywateli Rygi o rozruchach kalendarzowych i posłał takowe do Ro- stoku. Chytraus nie odwołał raz wyrzeczonego zdania, uważał je za słuszne, chociaż pisali do niego, zbijając takowe, najbliżsi krewni Tastyu- sza i Wellinga, a rada miejska zdanie ich poparła. Hilchen dopićro zaopatrzony w świadectwa i dowody doniósł radzie, źe w Lubece z wiel­

kim mozołem potrafił skłonić historyka do odwołania błędnych ustępów w dziele jego. Chytraus od miasta w podarunku otrzym ał sto duka­

tów, za co składając podziękowanie, zobowiązuje się zarazem nic nie pisać o Rydze bez uprzedniego porozumienia się z radą i syndykiem.

Jako urzędnik rygski, Hilchen wezwał w Rostoku uczącą się tam inflancką młodzież, zachęcał ją do pilności, a jako uczony dał próbę głębokićj nauki w publicznćj z uczonymi dyspucie. O szczegółach i skutku poselstwa jego do Królewca, Rostoku, Lubeki i Brunszwiku, nićmamy żadnych wiadomości; podróż ta wszakże ważną jest z powodu stosunków, jakie pozawierał z uczonymi, jak z Bekem w Gdańsku, Cra- merein w Szczecinie, Taubmannem w Witembergu i wielu innymi.

W roku 1597 Hilchen wraz z Brakclem i Ottonem Dónhofem znowu wysłany był do Warszawy, aby od stanów inflanckich zanieść skargę na niezachowanie przywilejów. Posiadanie ważniejszych i za- szczytniejszych urzędów było tylko w ręku polaków i litwinów, a rodowi­

ci Inflantczycy za cudzoziemców uważani byli. Skargę tę w drukowa- nćj mowie Hilchen na sejmie w dniu 7 września królowi przełożył:

„Żyjemy, wyraża się w niej, gorzćj jak niewolnicy, od wszystkich ko­

rzystnych posad jesteśmy usunięci, widzimy żony i dzieci nasze w pod­

daństwie, lękamy się co chwila czy zdołamy jeszcze zachować to co nam nasi zostawili. Nie obstajemy już nawet na mocy dawnych umów, aby urzędy wyłącznie tylko Inflantczycy zajmowali, chociażbyśmy mieli do tego zupełne prawo; prosimy tylko, abyśmy niebyli zupełnie pomija­

ni, aby równo choć urzędy rozdawano.”

Zygmunt wydał polecenia, aby p a przyszłość prawa Stefana za­

chowane były, aby opróżnione urzędy rozdawać pomiędzy zacnych po­

laków, litwinów i Inflantczyków, a przy każdym z trzech wojewodów aby było po trzech kasztelanów, z każdćj narodowości po jednym.

Księgę praw z ustaw polskich, inflanckich i litewskich polecił ułożyć.

Sejmy w Wendenie mają się odbywać. Do spełnienia postanowień swoich wyznaczył Zygmunt jedenastu komisarzy pod prezydencyą Dy­

m itra Bobkowskiego, arcybiskupa lwowskiego. Syndyk miejski Dawid Hilchen mianowany został sekretarzem i landrichterem wendeńskim.

Komisarze stosownie do udzielonćj sobie instrukcyi zwołali sejm do Wendenu, na którym polecenie Zygmunta spełnili. Hilchen zaraz w ostatnich miesiącach 1599 roku ułożył inflanckie prawo krajowe.

Podzielił on ustawę na trzy księgi. Pierwsza traktuje o duchownych i świeckich urzędach, przywilejach, cle, monecie, handlu i majętnościach;

druga o prawach stanu, płci i wieku, o polowaniach, pasiekach, lasach, testam entach, dziedzictwach, przestępstwach i obrazach; trzecia o wiej­

skich, zamkowych, podkomorskich prawach, procesach, cytacyach, ape- lacyach, egzekucyach. Samo zestawienie przedmiotów pokazuje niedo­

stateczność zbioru, krótki przeciąg czasu, pozwolił ledwo powierzchow­

nie zająć się tą pracą.

W archiwum rygskićm znajduje się rewizya dóbr państwa przez komisyą wykonana „Przy rewizyi, mówi ona, zamków do Waszćj Kró­

lewski ćj Mości należących, z powodu niedostatku środków żywności, wszędzie wszyscy być niemogliśmy, postanowiliśmy przeto rozdzielić po­

między siebie zajęcie i tym sposobem dokonać rewizyi. Opatrzyliśmy wszystkie zamki i należących do nich ludzi, wszystko spisaliśmy do oso- bnćj księgi, którą Waszćj Królewskićj i stanom składamy. Widzieli­

śmy w wielu miejscach smutny stan ludzi. Skarżą się oni, że wbrew prawu, panowie stosunkowo za mało włościanom, a sobie zawiele wy­

dzielili ziemi. Zbyt surowo wieśniacy przez dozorców karani bywają, obciążeni są ciężkiemi robotami i nowe jeszcze powinności na nich na- kładają. Od starostów i zamków pobierane dochody na pieniądze przez nas zamienione zostały, które w złych czy dobrych latach od sta­

rostów lub ich zastępców niebędą mogły być rozgrabiane.”

( Dokończenie nastąpi).

K A L E W A L A .

EPO S N A R O D O W E F IN N Ó W .

P R Z E Z

F eliksa J eziersk ieg o .

Nie naszą, nie nowożytną jest ta myśl, źe imponującym rozmia­

rom i twórczemu natężeniu natury pierwotnój i w świecie ludzkim odpowiadać musiało również imponujące natężenie siły ducliowćj.

Wprawdzie, myśliciele starożytni pochopniejszymi są do wspominania o olbrzymiej budowie germanów przedhistorycznych i „niezmiernych cielskach” owćj rasy, hodującćj się w borach niedostępnych: ale są tam wskazówki i o mamutowym okresie ducha.

W najwyższych zagadnieniach, jakie umysł ludzki mógł sobie kiedykolwiek postawić; w zaciekaniach się nad tajemnicą, życia, śmierci i nieśmiertelności, istotą Boga, człowieka i jego postawy w stosunku do wszechświata: mędrcy starożytni, przedewszystkićm zwykli byli odwo­

ływać się do świadectw lub wskazówek, jakie im owa era dziewicza przekazać mogła. „Pragniesz dowodów wiecznego trw ania duszy, mó­

wi filozof tuskulański, to zasięgnij głosu starożytności, ona bowiem, im bliźśj stała kolćbki i rodu boskiego, tśm lepiój zapewne dostrzegała prawdę.” Głębokie wejrzenie w utwory poezyi bliższćj domniemanego okresu pierwotności, a szczególniej tćż epos wschodnie i greckie, bez- wątpienia myśli naszej, na wstępie tu położonój, nie zachwieje. Gdy­

byśmy chcieli zapytać się o istotne źródło uroku, jaki na nas i na wszy­

stkie wieki wywiera epopea tolaśeiwa, tedy po psychologicznym rozbio­

rze tych wrażeń, okazałoby się, źe ona urzeka nas niczćm innćm, jak właśnie ciepłem i świeżością, tśm wyższą, z im głębszych warstw prze­

szłości ku nam wypływa. W Iliadzie lub Odyssei, w poematach in­

dyjskich nićma piękności wykończenia, niema żyłek drobnowidzowyck;

są tam obrazy majestatu, bezpośrednio wcielającego się w kształty i tym m ajestatem czarują nas one. Inaczój niepodobnaby było wytłó- maczyć sobie zapału, z jakim świat uczony, a szczegółnićj estetycy chwytają odkrycie każdego zabytku pieśni ludu, a nawet tak zwany cykl ossyaniczny, który do tego stopnia poruszył był sfery krytyki i poezyi, że pomimo najsurowszych krzyków sceptycyzmu, publiczność nie prędko ochłonąć mogła z podziwu.

Wyobraźmy sobie człowieka, w jego szczęśliwćm dziecięctwie, w rajskićm otoczeniu jutrzenkowych chwil przyrody i bezwiedności, to myśli tego człowieka będą samą promiennością, bijące w nim tętna będą jakoby pulsowaniem bóstwa samego. Wyobraźmyż go sobie zno­

wu w chwili niespodziewauśj, nieprzypuszczanej nawet dotąd walki, potknięcia o jakąś nową, nieprzejrzystą sferę, o nieszczęście, śmierć lub boleści; to wówczas rozpacz jego będzie rozpaczą prawdziwą, boleścią będzie, jakićj sam Bóg już przyświadczyć może. Takimi są ludzie Homera, Kalidasy, takimi ludzie Kale wali; mowa ich szczęścia jest słońcem, krwią jest łza ich cierpienia. Oto np. jeden z tych żałobnych typów fińskiego eposu: Kullerwo, tułacz, wypędzony z gniazda rodzin­

nego, wśród tułactw a dowiadujący się, że nićma ojca, ani matki, źe jego siedzibę spalono, że ścianę, przy którćj sta ła jego kolćbka, z zie­

mią zrównano. Otóż Kullerwo, dosłownie mówiąc: wprost obraca się obliczem do „Boga Stworzyciela,” wylicza klęski swoje z kolei i przypu­

ścić nie może w rozpaczy, aby takiego ja k on nędzarza Złdg m iał stwo­

rzyć. Podajemy, jako rys przedwstępny, kilka słów tułacza:

Cisza, w ok ół bór bez krańca, T y lk o sły c h a ć ... ję k wygnańca:

,,K to m ię stw orzył?" czyżby Boża R ęka T w oja, W szeehrodzicu!

Bym wśród czterech ścian przestw orza, Snu! się w dzień i po księżycu?

T em u drzwi otworem stoją;

T am ten, ma ojczyznę sw o ją ...

M nie, ojczyzną, puszcz parowy, Drzw iam i, gąszczu szlak rozw iew ny, T rzon em , og ień piorunow y, Łaźnią moją, deszcz u lew n y !...

Nie! n ie m o g łeś, Spraw co św iata, N ig d y , ja k latam i lata,

D ziecka na tćj życia niwie Stw orzyć tak n iespraw iedliw ie, T a k bezch ron nie, tak sieroce!

N a tulactw o dniem i nocą, W trącić, jak łań do obieży, T ak bez ojca, bez m acierzy, Jak oś mnie b ićd n ego stw orzył, C iałem nędzy m ię o b ło ży ł, M n ie, m ewę na oceanie;

N ie , n ajp otężn iejszy Panie!

J a sk ó łc e , to sło ń c e św ieci;

Co m ów ię?... lada ptaszyn ie,

Chmarom w szech pow ietrznych km ieci, L śn i się, w złotych nitkach p łyn ie.

A nad em n ą— czy brnę lasem , Czy pom orzem — nad przybłędą, N ig d y — póki tu czas czasem , A w ieki w iekam i będą.

N ie znam te g o , co m ię zrod ził, T ć j, co m ię n osiła w łonie;

O t, m oże gdzie na w ygon ie P ta k w ysiedział m ię i sp łod ził;

M oże w bagn ie, na up łazie, Czy w rozpękłym schow ał głazie.

Ojcam stracił p ach olęciem , M atkę, z pierw szćm jć j objęciem ; Czworo oczu się zaw arło,

W ielk ie plem ię odum arlo.

Ze śniegum j a nabiodrniki, Z kry odziedziczył trzew iki, Jakb y dla rozbicia gło w y , P ch n ięty na g o ło le d ź ślizk ą, B y m ię w zionął d ó ł stok ow y L ub rozp łyn ion e śm iecisk o.

A le ... ojcze mój i matko!

Ol nie doczekają ludzie,

A bym m ostem b ył po brudzie, A lb o nad gn oisk icm kładką.

Z tą lew icą i prawicą, N ic zgniję pod trzęsaw icą.

„Gdrą pom sta!...”

W Niemczech, Szwecyi i Francyi, Kalewala żywe obudziła za­

jęcie. Widocznie tkwi w duszy człowieka instynktowa żądza obejrze­

nia się w pewnych chwilach ku źródłu. Po wielu i różnorodnych wra­

żeniach życia, myśli, teoryi i kierunków, zaszedłszy daleko z biegiem tćj rzeki Heraklita, w którą nikt z ludzi dwa razy nogą nie wstąpił, miło jest, ożywczo, spotkać się z przedwiecznym sobą i zwracając spoj­

rzenia

w o d leg lejsz e w ieki Ś w ietn iejsze o k o lice, kraj sław n y, daleki, N ad brzegam i Jordanu, pod palmy krzewiną U siąd ź zam yślonym , z hebrajską rodziną.

Wprawdzie epos Finnów nie przenosi nas pod cień palmowy, ale zato przenosi nas w tśm wspanialsze otoczenie, bo w widoki przyrody kon- templacyjnćj, jaką człowiek Północy wysnuł z samego siebie, ku upo­

korzeniu narzuconych sobie przeznaczeń. Zanim więc znajdzie się pió­

ro, zdolne do odrzeźbienia przecudnych prostotą form Kalewali, w ca- łćj budowie, postaraliśmy się wstępne jćj zarysy, przed kilku laty po­

prowadzone umiejętną ręką '), dokreślić w ten sposób, aby czytelnik mógł się przynajmniśj domyślćć, jakie to odświeżenie widnokręgu, spro­

wadziłby dla nas całkowity, poetycki jśj przekład.

Poemata tego rodzaju, jak Kalewala— poemata dziewictwa spo­

łeczności ludzkićj, w odpłatę za urok, jaki wywierać mają na czytelni­

ka, stawiają tćż pewne wymagania. Iliada, Nibelungi, dram at Sukun- tali, zastrzegają dla siebie ze strony czytelników pewne dostrojenie się do ich psychicznego poziomu. Kraj lodów i szronu, w jaki nas prze­

nosi Kalewala, jest krajem wiecznśj wiosny co do uczuć, ogrójcem miło­

ści ku ojcom i ojczyźnie, tak pojmowanćj, jak ją wypowiada nasz stary Derszniak w Noclegu hetmańskim. Ale język tych boskich wzruszeń ma dla siebie jakieś odrębne dźwięki, zaledwie nam zrozumiałe. Jest tam jakiś wyłącznie właściwy ład i uorganizowanie namiętności.

W walce plemiennćj a wiekuistój pomiędzy Kalewą (ziemią Finnów) a Saryolą (ziemią Północy, krajem Lappów), krzyżują się dwie sprzecz­

ne dźwignie: nienawiść i miłość; ICalewa nienawidzi Saryolę, przeklina ją, wojuje aż do żądzy zgładzenia jćj z oblicza ziemi; ale królowej ser­

ca wyszukuje sobie właśnie w gronie dziewic nienawistnego plemienia.

Przybywa tu jeszcze jedno z główniejszych znamion—czary; po wszystkich drogach, lasach, górach i wąwozach, niejako rozsnute są sie­

ci magiczne. Czary, to najpotężniejszy zabytek metafizyki pierwotnój,

') P . Sew eryny z Ż och. D uokińskićj ( B ib l. W a r sz., t. I I I , 1 8 6 9 r .) .

przyznającej niesłychaną moc i urok słowu ludzkiemu. Wajnamojnen, główny bohatśr, kilku zwrotkami pieśni unicestwia wrogów, albo ich przeistacza, nieczułą kochankę przemienia w mewę morską, przeciwni­

przyznającej niesłychaną moc i urok słowu ludzkiemu. Wajnamojnen, główny bohatśr, kilku zwrotkami pieśni unicestwia wrogów, albo ich przeistacza, nieczułą kochankę przemienia w mewę morską, przeciwni­

W dokumencie Biblioteka Warszawska, 1880, T. 1 (Stron 27-55)

Powiązane dokumenty