Kiedy pakuję dwadzieścia tomów kroniki do mojej skody roomster, au
to aż się ugina. Liczę szybko, wychodzi, że wiozę do Katowic z dwieście ki
lo więcej niż zwykle.
<02
A
tomów jest 38. Kolejny się pisze.Urzędniczki bojszowskiej gminy pomagają mi zapakować mój prywat
ny samochód. Kilka kursów, każdy z nas dźwiga po trzy, cztery tomiska.
Więcej się nie da, bo sporo ważą. Go
sia, Ania ofiarnie wspomagają mnie z kolegami w załadowaniu tego nie
zwykłego dziedzictwa. Tu, w tych to
mach, zapisano dwie dekady samorząd
ności bojszowskiej gminy. Uczynił to jeden człowiek, który przez ostatnie dwadzieścia lat utrwala historię rodzin
nej gminy Bojszowy, Roman Horst z Jedliny.
Tomiska wiozę do digitalizacji, czy
li zeskanowania. Gmina Bojszowy podpisała w październiku 2012 roku umowę z Biblioteką Śląską. Kronika ma znaleźć się w zbiorach Śląskiej Bi
blioteki Cyfrowej [www. sbc. org. pi], Bojszowy staną się częścią górnoślą
skiego dziedzictwa kulturowego w cyf
rowej przestrzeni.
„Maj - w przeciwieństwie do kwiet
nia — był miesiącem suchym. Deszcz padał niezwykle rzadko, większe opa
dy zanotowano w przeciągu czterech dni. Życzeniem rolników je s t przysło
wie: ciepły kwiecień, mokry maj - bę
dzie zboże ja ko gaj. ”
[Kronika Gminy Bojszowy, tom I, 1992 rok, s. 219]
B ojszow ski kronikarz pochodzi z najmniejszej miejscowości gminy, Jedliny. Dom pana Romana Horsta od
najduję niedaleko kościoła, tuż za sta
rą szkołą. Prowadzi do niego wąska, asfaltow a dróżka. H orst rezyduje na piętrze okazałego budynku, na do
le mieszka szwagrostwo, państwo Ce
cylia i Eugeniusz Bemer. Jest tu czy
sto, schludnie i rodzinnie, jak zresztą wszędzie w Bojszowach. Rozmawia
my w pokoju, gdzie powstaje to nie
zwykłe dzieło, a raczej dzieła, bo jak się okazuje pan Roman prowadzi kil
ka k ron ik arskich serii. Tak w ięc
do wspom nianych czterdziestu to
mów dochodzi jeszcze kilkadziesiąt in
nych [!]. Pojedyncze egzem plarze rozłożone są na stole. Jest więc kroni
ka strażacka, bo mój rozmówca jest komendantem gminnym OSP, i jej no
wy, czwarty tom. Nosi sążnisty tytuł:
„K ro n ik a Z arząd u P ow iatow ego Związku Ochotniczych Straży Poża
rnych Rzeczypospolitej Polskiej Po
wiatu Bieruńsko-Lędzińskiego”. Mój gospodarz przygotowuje też historię pow stania zarządu, zapow iada się na osobne dzieło. Jest i kronika same
go powiatu bieruńsko-lędzińskiego, do którego Bojszowy przynależą, kon
kretnie rozpoczyna się 29 tom, 28 jest skończony. Jest i ukończony właś
nie 38 tom kroniki bojszowskiej, któ
ra zaczęła być spisywana od 1992 ro
ku włącznie, od momentu odzyskania przez Bojszowy „niepodległości” spod tyskiego jarzm a [gminę włączono do wielkich Tychów w 1974 r.]. Zanim przystąpimy do tradycyjnej kawy ze słodkim, zaczynamy wertować te kro
nikarskie stosy, podziwiam tę nie
zwykłą robotę...
„Dnia 18 lutego zanotowano pierw szy w tym roku wypadek samochodo
wy w gminie. W Bojszowach, na ul.
Pancerniaków, kierujący samocho
dem osobowym marki skoda favorit, w miejscu zabudowanym rozwinął nadmierną prędkość i nie panując nad pojazdem, na łuku jezd n i uderzył w drzewo, ponosząc śmierć na miej
scu. K ierują cy m iał niew iele p o nad 20 lat. ”
[Kronika Gminy Bojszowy, tom I, 1992 rok, s. 94]
Trzy regularnie prowadzone kroni
ki. Jest jeszcze czwarta, a Horst zaczął ją prowadzić jako pierwszą, dotyczy
ła pow stającej w tedy w Je d li
nie - na fundamentach, a ściślej piw nicach niedoszłego Domu Ludowego - kaplicy. Mój rozmówca cierpliwie za
pisywał i dokumentował wszystkie ważne chwile. W przeddzień pamięt
nej powodzi tysiąclecia, w lipcu 1997 r., jedlinianie z pomocą Firmy Inżynie
ryjnej Chrobok zdążyli jeszcze wznieść dźw igiem zw ieńczenie dzwonnicy.
Następnego dnia woda podchodziła już do furtki domu Horsta, a większość mieszkańców szykowała się do ewaku
acji. Historia z wielką wodą lubi tu, nie
stety, się powtarzać. Podobnego stra
chu najedli się tutejsi m ieszkańcy w 1999 r. [wtedy wodę zatrzymał na
syp kolejowy] i w 2010 r. [wtedy wa
ły Gostyni puściły od strony Bijaso- w ic]. P arafialn ą kronikę H orst przekazał księdzu rezydentowi Józefo
wi Kupce, byłemu „bojszowskimu fa- rorzowi”, za którego kadencji powsta
ła jedlińska kaplica [„łon mo fajny charakter pisma”, słyszę], a sam wyko
nuje tylko zdjęcia do niej. Warto dodać, że jedlińska kaplica, a właściwie ko
ściół nosi wezwanie św. Jana Nepomu
cena, patrona od „wielkiej wody”, który skuteczniej chroni zdaje się miejscowych niż ochronne wały na Wi
śle, Gostyni i Pszczynce, one - ku prze
rażeniu jedlinioków zarastają, bo nikt ich „nie siecze”. Horst zwracał nieraz uwagę, że wały są całe zryte przez je noty [które nie wiadomo skąd przy
szły], lisy, krety czy nornice. A zryty, podgryziony wał, jego stopa, jest groź
ny, bo niestabilny. Wystarczy nagły przybór wody, i wały puszczają. I mo
że stać się jak w Bijasowicach, nie daj Boże, kiedy wał przerwało, a przez wy
rwę wylała się Gostynka. Jedlina i tak ucierpiała, bo woda przyszła nocą od strony Bojszów.
„Zachowanie się niektórych krewkich osób —petentów Urzędu Gminy dale
kie jest od ogólnie przyjętych n o m i za
sad. Kiedy »wladza« była daleko, czy
li w Tychach, do pyskówek raczej nie dochodziło. M oże szkoda było pienię
dzy na bilet autobusowy? Teraz, kiedy [władza] je s t »pod ręką« byle pow ód może być pretekstem do tego, by się w urzędzie »wyżyć«. Nieważne, czy słusznie, czy nie! Wielu wychodzi zp iy - mitywnego założenia, że skoro dawniej władza nam dokładała, to teraz nad
szedł czas rewanżu, by j e j »doko- pać«!
[Kronika Gminy Bojszowy, tom I, 1992 rok, s. 203]
Każdy tom ma dwieście stron [te star
sze nawet więcej], tomy są oprawne, grawerowane, ciężkie, formatu A3.
Każdy jest na początku dziewiczy, biały, a później stanowi już dzieło sztuki. Efektowna strona tytułowa, setki zdjęć, wycinków prasowych, ko
mentarzy, informacji kronikarskich.
Istna mozaika. Ale przyjem na dla oka. I miesiąc roboty.
Bojszowski kronikarz przy pracy
- Każdego tygodnia odkładam te wycinki z lokalnych gazet chronolo
gicznie i tematycznie. A pod koniec miesiąca układam i wklejam do kro
niki - tłumaczy swój system pracy pan Roman, z racji specyficznej brody, przypominający prezydenta Abrahama Lincolna. W jego pracy istotnie widać am erykański rozm ach i p io n ie r
stwo. - Nikt mnie nie uczył, jak się do tego zabierać. Sam musiałem się nauczyć, jak to robić. Owszem, oglą
dałem kronikę „Jutrzenki”, była w y
stawiona, jak chór obchodził jubileu
szu 80-lecia istnienia. Ładna.
- Pierwszą obszerną, ale pustą księ
ga, którą przeznaczyłem później na fo- tokronikę, miałem jeszcze ze starej boj
szow skiej gm iny, [która istn iała w Bojszowach w latach 70. zanim wchłonęły ją wielkie Tychy], otrzyma
łem ją na pamiątkę od naczelnika Ja
na Satemusa. Weszło do niej coś 1100 fotografii.
- Nikt mnie do tego nie namawiał, nikt mnie do tego nie zmuszał. Ale do tej roboty, muszę to przyznać, na
tchnął mnie Alojzy Łysko z Bojszów, śląski publicysta, powiedział: „pisz, może coś z tego wyjdzie” . I wyszło.
Właściwie sam się temu dziwię, że ty
le się tego nazbierało. Jakoś żal było
by mi teraz to wszystko przerwać, nie kontynuować. Żal. Przyzwyczaiłem się już do pisania tych kronik, choć też już wzrok nie ten co dawniej. N ajle
piej pracuje mi się przy dziennym świetle.
Wszystkie opracowywane kroniki są rozkładane na podłodze w „procesie wklejania” w nich zdjęć, wycinków prasowych [sterta złożonych gazet i nożyczki leżą z bolcu mniejszego sto
lika, przy którym rozmawiamy, tu jest w łaściw y w arsztat pracy], K iedy w szystko się odpow iednio ułoży, po myśli bojszowskiego kronikarza, lcronika wędruje do szafy, ale jej stro
ny przekładane są papierem gazeto
wym, by uchronić je przed skleje
niem się i zniszczeniem. Klej musi wyschnąć.
Choć pani Horstowa żartobliwie na
rzeka na „te ciągle walające się papie
ry”, rodzina wspiera kronikarza w je go dziele. Pan Roman jest rzeknijmy,
„old-fashioned”, nieco staromodny, klasyczny, niczym James Bond z ostat
niego filmu „Skyfall”, uznaje tylko kla
syczne sposoby pracy, a nowinki sto
suje tylko i wyłącznie w potrzebnym i niezbędnym zakresie trzymając się od całej tej komputeryzacji na zdrowy dystans.
- Dawniej pisałem wszystko ręcznie, teraz też się zdarza, jak jest miejsce, niewielkie, które trzeba zapełnić. Ale większe teksty własne kom ponuję na komputerze, więcej wchodzi - do
daje praktycznie.
„N iespotykanym i je d n o c ze śn ie niepokojącym zjawiskiem było lokal
ne trzęsienie ziemi, ja k ie nawiedziło tereny gm iny i nie tylko dnia 5 maja o godz. 10. Nie było to »zwykłe« tąp
nięcie górnicze. Zatrzęsło mocno, bo 4 stopnie w skali Richtera lub ja k kto woli 2x10 [potęgi] 9 J [dżula] we
dług skali kopalnianej stacji sej
sm ograficznej. Wstrząs p o w tó rzył się w 20 minut później, ale ju ż znacz
nie s ła b ie j o ra z o go dz. 0.40 p rzy czym ten ostatni też był w yraź
nie odczuwalny. Wstrząsy w yrządzi
ły znaczne szkody, zw łaszcza w B oj
szo w a ch N o w ych , g d z ie spo ro budynków wymaga remontu, a trzy z nich nie nadają się do zam ieszka
nia i muszą być rozebrane. Popęka
ły i pozaw alały się głów nie kominy, zarysow ały ściany, posypała się da
chówka i tynki. Sporo łudzi wyległo na ulice, żywo kom entując zaistnia
łe zjawisko. ”
[Kronika Gminy Bojszowy, tom I, 1992 rok, s. 226]
Kronik przyrasta, kosztów też. Tomi
sko kosztuje równe sto złotych, chociaż dla pana Romana stosują niewielką zniżkę. A gdzie koszty druku zdjęć? Pa
pier? Praca kron ik arza? P rzez te wszystkie lata, nawet kiedy był pra
cownikiem Urzędu Gminy, wszystko tworzył w czasie wolnym, w weeken
dy, nieraz kosztem rodziny. - Bo to jest moja pasja - podkreśla. A przecież na wiele z tych imprez trzeba pojechać, wykonać zdjęcia, a potem sporządzić w kronice sprawozdanie. To wszystko działo się w czasie wolnym od pracy.
Teraz, kiedy mój rozmówca od kilku lat jest już emerytem, z czasem nie ma problemu, chociaż...
- Wracam z budowy - tłumaczy.
- Pomagam córce i zięciowi, bo się bu
dują. Murarz to ze mnie nie jest, ale do innych prac, owszem.
Nie tylko do pióra pan Roman „ma dryng”. Jako wieloletni pracownik bojszowskiej Rolniczej Spółdzielni Produkcyjnej, który przeszedł wszyst
kie szczeble, od „fizycznego”, do wi
ceprezesa, potrafi niem al w szyst
ko. I jeździć traktorem, obsłuży też każdą maszynę rolniczą. Bez problemu.
Pracy na roli też się nie boi, bo wcze
śniej latam i pracow ał „z ło patą”
przy drenarce, regulacji Gostyni, budo
wie mostku na Woli. I kopalni, na do
le też był, przez dwa i pół roku. No i był jeszcze urzędnikiem na bojszowskiej
gminie przez ostatnie dwie dekady.
„ W dość ruchliwym, a jednak pecho
wym miejscu zlokalizowany je s t kiosk
»Ruchu« w Bojszowach. Co jakiś czas je s t obiektem włamań. Właśnie w ma
ju amatorzy łatwego pieniądza w od
stępie dwutygodniowym dwukrotnie go splądrowali, zabierając przede wszystkim bilety autobusowe, papiero
sy, mydła i proszki, kosmetyki, za
bawki i przybory do pisania. Może to nie majątek, ale zawsze czyn spotyka
ją cy się z powszechnym potępieniem. ” [Kronika Gminy Bojszowy, tom I, 1992 rok, s. 226]
- Która z kronik powstaje szyb
ciej? - pytam . H orst zastanaw ia się. - Najwięcej materiału mam do kro
niki powiatowej, bo wiadomo, że to wię
cej gmin, więcej informacji prasowych.
Więc i szybciej zapełniam poszczegól
ne tomy. Tom kroniki Bojszów wystar
cza mi na zapisanie infonnacji z sied- ____
miu miesięcy, tom kroniki powiatu wystarcza na pięć. Dlatego tomów kro- niki powiatu przybywa szybciej, jest ich już 29, a prowadzę ją od 1999 r. Nato
miast teraz zaczynam 39. tom kroniki 31
Kronikę gminy uzupełnia seria fotokronik złożona z samych zdjęć. Każda to niepowtarzalne dzieło.
Rozpoczyna się mapą gminy.
bojszowskiej, choć prowadzę ją dłużej, bo od 1992 r. Ostatni, skończony 38.
tom gminnej kroniki zawierał materiał z przeciągu roku - od sierpnia 2011 do sierpnia 2012. Ponieważ Horst jest skrupulatny, ma wszystko niemal prze
liczone, dowiaduję się, że miesięcznie średnio zapisuje 8-10 kartek kroniki gminnej, powiatowej -17-20. Tak więc kwestią czasu jest, nieodległej przyszło
ści, że kiedyś powiatowa seria jego kro
nik przegoni liczebnością tomów tą gminną. Na razie góruje ta pierwsza. No, chyba że przestanie pisać! Ale od tego Panie Boże uchowaj Bojszowy...
„Niebezpieczeństwo znów zawisło nad Jedliną. NIEDOSZŁY POTOP. 23- 26 czerwca 1999 r. Nasyp kolejowy to, niestety, nie szczelny i solidny wał prze
ciwpowodziowy! Ałe dobrze, że istnie
je, bo Jedliny ju ż by chyba nie było! ” [Kronika Gminy Bojszowy, tom XX, 1999 rok, s. 73]
po pożarze - oglądamy zdjęcia dwustu
letniego dworku, którego degradację, unicestwienie przyśpieszył tajem ni
czy pożar z 19 października 2001.
Jeszcze wtedy to jako tako wyglądało, uzupełnia Horst. Aktualnie po tym za
bytku nie ma żadnego śladu - a te zdję
cia są świadectwem, dokumentem, krzyczą... Dla każdego jedlinioka, tym bardziej pana Romana tak wyczulone
go na sprawy miejscowej historii, jest to zbrodnia, zbrodnia nieposzanowania własnej ziemi, jej spuścizny i grzech za
niechania, bo zrobiono mało, albo za mało [trudno powiedzieć, czy wca
le], by pałac ocalić. Choć był pomysł, by pałac odtworzyć na efektownej za
słonie, kotarze, która miała zasunąć sce
nę amfiteatru w jedlińskim parku, nie
stety, nie doczekał się realizacji. Zbyt wiele obietnic, zbyt wiele mrzonek, podsumowuje pan Roman.
Bojszowy to oaza śląskiej kultury, tradycji, cywilizacji. Bojszowioki za
wsze były dumne z postępu cywiliza
cyjnego. To pierwsza śląska gmina w całości skanalizow ana, czysta, schludna, zadbana. Pytam więc czło
wieka, który śledzi jej rozwój, opisu
je ją na kartach kroniki, których jest już jak łatwo policzyć 3.800, jakie są Bojszowy, jak je ocenia z perspektywy tych lat? Pewno chciało by się więcej, wzdycha. Jest lepiej, dużo lepiej jak na początku, kiedy gmina startowała le
dwie z milionowym budżetem, teraz jest budżet kilkunastomilionowy. Więk
sze są możliwości, naprawdę, Unia w tym pomaga, ale też mniej się teraz chce, władzy i ludziom. Nikt nie chce sobie sprawiać za dużo problemów. Ale tak chyba jest w całym kraju. I radny mógłby się bardziej starać. Pan Roman pamięta, ile to musiał się nachodzić, by zorganizować żniwne, by koronę ba
by zrobiły [wino trzeba było postawić z diety], program wymyśleć. A Rajd Utopców, kiedy ich król Paterpless wy
pływał iluminowaną łodzią na bezkre
sne wody Pszczynki? A przegląd ko
lędowy? Toć to ja go wymyśliłem, ganiałem za nim, co roku w innej strażnicy był organizowany - mówi.
A teraz o nim pisze, o dwudziestym którymś z kolei, na który zjeżdżają się zespoły z całej ziemi pszczyńskiej, a i z Małopolski te ż ...
Mógłbyś zaś zostać radnym, podpo
wiadają miejscowi Horstowi, więcej by się może zrobiło dla Jedliny. A on ma
cha na to ręką, za stary jestem, powta
rza, cieszę się, że zdrow ie jakieś mam. I po co zaś się z ludźmi użerać?
Ale do bojszowskiej kroniki wcho
dzi również seria sześciu „Fotokronik Gminy Bojszowy”, w której dominu
ją „same zdjęcia”. Ich pan Roman ni
komu nie powierza od czasu, kiedy kil
ka tomów mu zaginęło, gdy pewna firma robiąca dokumentację je pożyczy
ła... Ocalały dwa ostatnie tomiska, piąty i szósty, z lat 1999-2001 i 2001- 2003. A w nich zaklęta j est historia czę
ści bliskiej mu Jedliny, a konkretnie pa
łacu, który stał vis a vis obecnego kościoła. Stał, teraz nie pozostało po nim ani śladu. Natomiast w Horsto- wej kronice pałac dalej stoi, istnieje, choć trudno powiedzieć, by się miał do
brze. Jest ruiną - przynajmniej, powie
dzielibyśm y paradoksalnie. R uiną Tak wygląda strona tytułowa ostatniego, 38 tomu kroniki. Następny się ju ż pisze...
Roman H orst opowiadał o swej pasji w Radiu Katowice w audycji „Czy to prawda, że... "
wyemitowanej w niedzielę 25 listopada ubiegłego roku.
Poza tym jeszcze by powiedzieli, że stary, do władzy się pcha, zamiast młodych puścić. - Smoła to, panie Grzegorzu - powtarza ze śmiechem.
Jego dzieło życia, i pasja, to kroni
ki. I im pozostanie wiemy - do końca.
„Pan władza z »komórkowcem«
przebywa z reguły w terenie. I oto cho
dzi. Zło samo na posterunek nie przyj
dzie ” — o pierwszym po czterech łatach dzielnicowym.
[Kronika Gminy Bojszowy, tom XX, 1999 rok, s. 19]
„ Te konie do dyszła się nie nada
ją ” — o majowych zawodach jeździec
kich w klubie „ Grof".
[Kronika Gminy Bojszowy, tom XX, 1999 rok, s. 25]
Wertujemy kroniki. Bogactwo ludzi, zdarzeń - przeszłych, które się już nie wrócą. Bo do tej samej rzeki dwa razy wejść nie można, głosi przysłowie.
A jednak historykowi - na przekór - się to udaje. Udaje się odtworzyć czas prze
szły - brzmi to magicznie - właśnie dzięki takim źródłom historycznym, jak bojszowska kronika. I dzięki takim lu
dziom z pasją, jak pan Roman Horst.
- Jest pan pewno wzorem dla in
nych? - pytam.
Horst: - Obawiam się, że mój przy
kład mógłby zniechęcić, bo jeśli ktoś zobaczy ile to pracy kosztuje, ile cza
su i pasji trzeba w to włożyć, powie
„dajmy sobie lepiej z tym spokój”.
- Czyli nikt się nie konsultuje z boj- szowskim kronikarzem?
Horst: ® Chyba nie ma takiej potrze
by. Każdy robi to, jak czuje, po swo
jemu, bo takiej kronice jest trochę własnej cząstki. Choć unikam „mędr
kowania”, prawienia kazań.
- Nikt się nie pytał, jak się coś takie
go prowadzi?
Horst: - Przypom inam sobie, że dawniej rozmawiałem na ten temat z nieżyjącym już naczelnikiem OSP, Czyrwikiem, z Woli. Taka luźna roz
mowa, na ulicy. A teraz ostatnio dzwo
nił do mnie naczelnik OSP z M iędzy
rzecza, Antoni Kumor, który zauważył moje dzieło w Internecie. „Tyś tela na- pisoł!” - zdziwił się i zaprosił mnie do siebie. Pewnie trzeba będzie tam po
jechać...
- Jak trzeba dobrze prowadzić kro
nikę? Przecież to powinność parafii, szkół, organizacji, samorządów... Ale i tak musi się trafić jeden taki wariat, który to wszystko poprowadzi, dopil
nuje. Wariat, który to chce to robić.
Horst: - Dobrze pan to ujął, i ja się broń Boże nie obrażam. I wiem jedno, żal by było to wszystko położyć. Tłu
maczę też nieraz naokoło, że to się z ni
czego nie bierze. Tu jest moja praca i czas. W tych tomiskach. Czuję, że chcieliby, aby to robić za darmo. Ale tego się tak nie da!
- A czy ktoś je ogląda?
Horst: - Szczerze, nie wiem. Te gmin
ne tomiska leżą sobie w Izbie Tradycji w naszej gminie, i czyje komuś poka
zują? Nie wiem. Natomiast strażackie to
my przynoszę na nasze imprezy, spotka
nia opłatkowe. Wtedy jest okazja i każdy może się wpisać, przejrzeć.
- I ?
Horst: - N ie zawsze się wpisują, ja k ktoś znaczniejszy przyjedzie, to tak. Ostatnio była u nas delegacja czeskich strażaków, o tu są ich w pi
sy [pokazuje].
W strażackiej kronice znajdujemy wpis księdza kardynała Stanisława Dziwisza, metropolity krakowskiego, do którego dotarła 14 kwietnia 2012 r.
delegacja bojszow skich strażaków z kroniką i obrazem kościoła św. Kle
mensa na Klimoncie. Zresztą niesamo
witych smaków, smaczków jest tu wię
cej. Pewno gdyby wystawić na widok publiczny wszystkie te tomiska, ludzie mieliby uciechę i wspominanie, tak siąść przy kawie i powspominać. Toż to już szmat czasu, kiedy wszystko by
ło takie nowe, wolne, świeże, a ludzie serdeczni. Kiedy była solidarność, nie tylko na sztandarach, ale w sercach.
O tym też Horst pisze... I zaraz, prze
cież jest w Internecie...
... sbc.org.pl
Wystarczy wstukać. I dodać - Kro
nika Gminy Bojszowy.
Pierwotny plan zabudowy placu W olności w Katowicach był prostym ry
sunkiem złożonym z sześciu kresek. Tkwiły w nim symbole i przepowiednie zrozumiale tylko dla architektów, wróżbitów i egzorcystów.