• Nie Znaleziono Wyników

który chce pisać

W dokumencie Śląsk, 2013, R. 19, nr 3 (Stron 32-36)

Kiedy pakuję dwadzieścia tomów kroniki do mojej skody roomster, au­

to aż się ugina. Liczę szybko, wychodzi, że wiozę do Katowic z dwieście ki­

lo więcej niż zwykle.

<02

A

tomów jest 38. Kolejny się pisze.

Urzędniczki bojszowskiej gminy pomagają mi zapakować mój prywat­

ny samochód. Kilka kursów, każdy z nas dźwiga po trzy, cztery tomiska.

Więcej się nie da, bo sporo ważą. Go­

sia, Ania ofiarnie wspomagają mnie z kolegami w załadowaniu tego nie­

zwykłego dziedzictwa. Tu, w tych to­

mach, zapisano dwie dekady samorząd­

ności bojszowskiej gminy. Uczynił to jeden człowiek, który przez ostatnie dwadzieścia lat utrwala historię rodzin­

nej gminy Bojszowy, Roman Horst z Jedliny.

Tomiska wiozę do digitalizacji, czy­

li zeskanowania. Gmina Bojszowy podpisała w październiku 2012 roku umowę z Biblioteką Śląską. Kronika ma znaleźć się w zbiorach Śląskiej Bi­

blioteki Cyfrowej [www. sbc. org. pi], Bojszowy staną się częścią górnoślą­

skiego dziedzictwa kulturowego w cyf­

rowej przestrzeni.

„Maj - w przeciwieństwie do kwiet­

nia — był miesiącem suchym. Deszcz padał niezwykle rzadko, większe opa­

dy zanotowano w przeciągu czterech dni. Życzeniem rolników je s t przysło­

wie: ciepły kwiecień, mokry maj - bę­

dzie zboże ja ko gaj. ”

[Kronika Gminy Bojszowy, tom I, 1992 rok, s. 219]

B ojszow ski kronikarz pochodzi z najmniejszej miejscowości gminy, Jedliny. Dom pana Romana Horsta od­

najduję niedaleko kościoła, tuż za sta­

rą szkołą. Prowadzi do niego wąska, asfaltow a dróżka. H orst rezyduje na piętrze okazałego budynku, na do­

le mieszka szwagrostwo, państwo Ce­

cylia i Eugeniusz Bemer. Jest tu czy­

sto, schludnie i rodzinnie, jak zresztą wszędzie w Bojszowach. Rozmawia­

my w pokoju, gdzie powstaje to nie­

zwykłe dzieło, a raczej dzieła, bo jak się okazuje pan Roman prowadzi kil­

ka k ron ik arskich serii. Tak w ięc

do wspom nianych czterdziestu to­

mów dochodzi jeszcze kilkadziesiąt in­

nych [!]. Pojedyncze egzem plarze rozłożone są na stole. Jest więc kroni­

ka strażacka, bo mój rozmówca jest komendantem gminnym OSP, i jej no­

wy, czwarty tom. Nosi sążnisty tytuł:

„K ro n ik a Z arząd u P ow iatow ego Związku Ochotniczych Straży Poża­

rnych Rzeczypospolitej Polskiej Po­

wiatu Bieruńsko-Lędzińskiego”. Mój gospodarz przygotowuje też historię pow stania zarządu, zapow iada się na osobne dzieło. Jest i kronika same­

go powiatu bieruńsko-lędzińskiego, do którego Bojszowy przynależą, kon­

kretnie rozpoczyna się 29 tom, 28 jest skończony. Jest i ukończony właś­

nie 38 tom kroniki bojszowskiej, któ­

ra zaczęła być spisywana od 1992 ro­

ku włącznie, od momentu odzyskania przez Bojszowy „niepodległości” spod tyskiego jarzm a [gminę włączono do wielkich Tychów w 1974 r.]. Zanim przystąpimy do tradycyjnej kawy ze słodkim, zaczynamy wertować te kro­

nikarskie stosy, podziwiam tę nie­

zwykłą robotę...

„Dnia 18 lutego zanotowano pierw ­ szy w tym roku wypadek samochodo­

wy w gminie. W Bojszowach, na ul.

Pancerniaków, kierujący samocho­

dem osobowym marki skoda favorit, w miejscu zabudowanym rozwinął nadmierną prędkość i nie panując nad pojazdem, na łuku jezd n i uderzył w drzewo, ponosząc śmierć na miej­

scu. K ierują cy m iał niew iele p o ­ nad 20 lat. ”

[Kronika Gminy Bojszowy, tom I, 1992 rok, s. 94]

Trzy regularnie prowadzone kroni­

ki. Jest jeszcze czwarta, a Horst zaczął ją prowadzić jako pierwszą, dotyczy­

ła pow stającej w tedy w Je d li­

nie - na fundamentach, a ściślej piw ­ nicach niedoszłego Domu Ludowego - kaplicy. Mój rozmówca cierpliwie za­

pisywał i dokumentował wszystkie ważne chwile. W przeddzień pamięt­

nej powodzi tysiąclecia, w lipcu 1997 r., jedlinianie z pomocą Firmy Inżynie­

ryjnej Chrobok zdążyli jeszcze wznieść dźw igiem zw ieńczenie dzwonnicy.

Następnego dnia woda podchodziła już do furtki domu Horsta, a większość mieszkańców szykowała się do ewaku­

acji. Historia z wielką wodą lubi tu, nie­

stety, się powtarzać. Podobnego stra­

chu najedli się tutejsi m ieszkańcy w 1999 r. [wtedy wodę zatrzymał na­

syp kolejowy] i w 2010 r. [wtedy wa­

ły Gostyni puściły od strony Bijaso- w ic]. P arafialn ą kronikę H orst przekazał księdzu rezydentowi Józefo­

wi Kupce, byłemu „bojszowskimu fa- rorzowi”, za którego kadencji powsta­

ła jedlińska kaplica [„łon mo fajny charakter pisma”, słyszę], a sam wyko­

nuje tylko zdjęcia do niej. Warto dodać, że jedlińska kaplica, a właściwie ko­

ściół nosi wezwanie św. Jana Nepomu­

cena, patrona od „wielkiej wody”, który skuteczniej chroni zdaje się miejscowych niż ochronne wały na Wi­

śle, Gostyni i Pszczynce, one - ku prze­

rażeniu jedlinioków zarastają, bo nikt ich „nie siecze”. Horst zwracał nieraz uwagę, że wały są całe zryte przez je ­ noty [które nie wiadomo skąd przy­

szły], lisy, krety czy nornice. A zryty, podgryziony wał, jego stopa, jest groź­

ny, bo niestabilny. Wystarczy nagły przybór wody, i wały puszczają. I mo­

że stać się jak w Bijasowicach, nie daj Boże, kiedy wał przerwało, a przez wy­

rwę wylała się Gostynka. Jedlina i tak ucierpiała, bo woda przyszła nocą od strony Bojszów.

„Zachowanie się niektórych krewkich osób —petentów Urzędu Gminy dale­

kie jest od ogólnie przyjętych n o m i za­

sad. Kiedy »wladza« była daleko, czy­

li w Tychach, do pyskówek raczej nie dochodziło. M oże szkoda było pienię­

dzy na bilet autobusowy? Teraz, kiedy [władza] je s t »pod ręką« byle pow ód może być pretekstem do tego, by się w urzędzie »wyżyć«. Nieważne, czy słusznie, czy nie! Wielu wychodzi zp iy - mitywnego założenia, że skoro dawniej władza nam dokładała, to teraz nad­

szedł czas rewanżu, by j e j »doko- pać«!

[Kronika Gminy Bojszowy, tom I, 1992 rok, s. 203]

Każdy tom ma dwieście stron [te star­

sze nawet więcej], tomy są oprawne, grawerowane, ciężkie, formatu A3.

Każdy jest na początku dziewiczy, biały, a później stanowi już dzieło sztuki. Efektowna strona tytułowa, setki zdjęć, wycinków prasowych, ko­

mentarzy, informacji kronikarskich.

Istna mozaika. Ale przyjem na dla oka. I miesiąc roboty.

Bojszowski kronikarz przy pracy

- Każdego tygodnia odkładam te wycinki z lokalnych gazet chronolo­

gicznie i tematycznie. A pod koniec miesiąca układam i wklejam do kro­

niki - tłumaczy swój system pracy pan Roman, z racji specyficznej brody, przypominający prezydenta Abrahama Lincolna. W jego pracy istotnie widać am erykański rozm ach i p io n ie r­

stwo. - Nikt mnie nie uczył, jak się do tego zabierać. Sam musiałem się nauczyć, jak to robić. Owszem, oglą­

dałem kronikę „Jutrzenki”, była w y­

stawiona, jak chór obchodził jubileu­

szu 80-lecia istnienia. Ładna.

- Pierwszą obszerną, ale pustą księ­

ga, którą przeznaczyłem później na fo- tokronikę, miałem jeszcze ze starej boj­

szow skiej gm iny, [która istn iała w Bojszowach w latach 70. zanim wchłonęły ją wielkie Tychy], otrzyma­

łem ją na pamiątkę od naczelnika Ja­

na Satemusa. Weszło do niej coś 1100 fotografii.

- Nikt mnie do tego nie namawiał, nikt mnie do tego nie zmuszał. Ale do tej roboty, muszę to przyznać, na­

tchnął mnie Alojzy Łysko z Bojszów, śląski publicysta, powiedział: „pisz, może coś z tego wyjdzie” . I wyszło.

Właściwie sam się temu dziwię, że ty­

le się tego nazbierało. Jakoś żal było­

by mi teraz to wszystko przerwać, nie kontynuować. Żal. Przyzwyczaiłem się już do pisania tych kronik, choć też już wzrok nie ten co dawniej. N ajle­

piej pracuje mi się przy dziennym świetle.

Wszystkie opracowywane kroniki są rozkładane na podłodze w „procesie wklejania” w nich zdjęć, wycinków prasowych [sterta złożonych gazet i nożyczki leżą z bolcu mniejszego sto­

lika, przy którym rozmawiamy, tu jest w łaściw y w arsztat pracy], K iedy w szystko się odpow iednio ułoży, po myśli bojszowskiego kronikarza, lcronika wędruje do szafy, ale jej stro­

ny przekładane są papierem gazeto­

wym, by uchronić je przed skleje­

niem się i zniszczeniem. Klej musi wyschnąć.

Choć pani Horstowa żartobliwie na­

rzeka na „te ciągle walające się papie­

ry”, rodzina wspiera kronikarza w je ­ go dziele. Pan Roman jest rzeknijmy,

„old-fashioned”, nieco staromodny, klasyczny, niczym James Bond z ostat­

niego filmu „Skyfall”, uznaje tylko kla­

syczne sposoby pracy, a nowinki sto­

suje tylko i wyłącznie w potrzebnym i niezbędnym zakresie trzymając się od całej tej komputeryzacji na zdrowy dystans.

- Dawniej pisałem wszystko ręcznie, teraz też się zdarza, jak jest miejsce, niewielkie, które trzeba zapełnić. Ale większe teksty własne kom ponuję na komputerze, więcej wchodzi - do­

daje praktycznie.

„N iespotykanym i je d n o c ze śn ie niepokojącym zjawiskiem było lokal­

ne trzęsienie ziemi, ja k ie nawiedziło tereny gm iny i nie tylko dnia 5 maja o godz. 10. Nie było to »zwykłe« tąp­

nięcie górnicze. Zatrzęsło mocno, bo 4 stopnie w skali Richtera lub ja k kto woli 2x10 [potęgi] 9 J [dżula] we­

dług skali kopalnianej stacji sej­

sm ograficznej. Wstrząs p o w tó rzył się w 20 minut później, ale ju ż znacz­

nie s ła b ie j o ra z o go dz. 0.40 p rzy czym ten ostatni też był w yraź­

nie odczuwalny. Wstrząsy w yrządzi­

ły znaczne szkody, zw łaszcza w B oj­

szo w a ch N o w ych , g d z ie spo ro budynków wymaga remontu, a trzy z nich nie nadają się do zam ieszka­

nia i muszą być rozebrane. Popęka­

ły i pozaw alały się głów nie kominy, zarysow ały ściany, posypała się da­

chówka i tynki. Sporo łudzi wyległo na ulice, żywo kom entując zaistnia­

łe zjawisko. ”

[Kronika Gminy Bojszowy, tom I, 1992 rok, s. 226]

Kronik przyrasta, kosztów też. Tomi­

sko kosztuje równe sto złotych, chociaż dla pana Romana stosują niewielką zniżkę. A gdzie koszty druku zdjęć? Pa­

pier? Praca kron ik arza? P rzez te wszystkie lata, nawet kiedy był pra­

cownikiem Urzędu Gminy, wszystko tworzył w czasie wolnym, w weeken­

dy, nieraz kosztem rodziny. - Bo to jest moja pasja - podkreśla. A przecież na wiele z tych imprez trzeba pojechać, wykonać zdjęcia, a potem sporządzić w kronice sprawozdanie. To wszystko działo się w czasie wolnym od pracy.

Teraz, kiedy mój rozmówca od kilku lat jest już emerytem, z czasem nie ma problemu, chociaż...

- Wracam z budowy - tłumaczy.

- Pomagam córce i zięciowi, bo się bu­

dują. Murarz to ze mnie nie jest, ale do innych prac, owszem.

Nie tylko do pióra pan Roman „ma dryng”. Jako wieloletni pracownik bojszowskiej Rolniczej Spółdzielni Produkcyjnej, który przeszedł wszyst­

kie szczeble, od „fizycznego”, do wi­

ceprezesa, potrafi niem al w szyst­

ko. I jeździć traktorem, obsłuży też każdą maszynę rolniczą. Bez problemu.

Pracy na roli też się nie boi, bo wcze­

śniej latam i pracow ał „z ło patą”

przy drenarce, regulacji Gostyni, budo­

wie mostku na Woli. I kopalni, na do­

le też był, przez dwa i pół roku. No i był jeszcze urzędnikiem na bojszowskiej

gminie przez ostatnie dwie dekady.

„ W dość ruchliwym, a jednak pecho­

wym miejscu zlokalizowany je s t kiosk

»Ruchu« w Bojszowach. Co jakiś czas je s t obiektem włamań. Właśnie w ma­

ju amatorzy łatwego pieniądza w od­

stępie dwutygodniowym dwukrotnie go splądrowali, zabierając przede wszystkim bilety autobusowe, papiero­

sy, mydła i proszki, kosmetyki, za­

bawki i przybory do pisania. Może to nie majątek, ale zawsze czyn spotyka­

ją cy się z powszechnym potępieniem. ” [Kronika Gminy Bojszowy, tom I, 1992 rok, s. 226]

- Która z kronik powstaje szyb­

ciej? - pytam . H orst zastanaw ia się. - Najwięcej materiału mam do kro­

niki powiatowej, bo wiadomo, że to wię­

cej gmin, więcej informacji prasowych.

Więc i szybciej zapełniam poszczegól­

ne tomy. Tom kroniki Bojszów wystar­

cza mi na zapisanie infonnacji z sied- ____

miu miesięcy, tom kroniki powiatu wystarcza na pięć. Dlatego tomów kro- niki powiatu przybywa szybciej, jest ich już 29, a prowadzę ją od 1999 r. Nato­

miast teraz zaczynam 39. tom kroniki 31

Kronikę gminy uzupełnia seria fotokronik złożona z samych zdjęć. Każda to niepowtarzalne dzieło.

Rozpoczyna się mapą gminy.

bojszowskiej, choć prowadzę ją dłużej, bo od 1992 r. Ostatni, skończony 38.

tom gminnej kroniki zawierał materiał z przeciągu roku - od sierpnia 2011 do sierpnia 2012. Ponieważ Horst jest skrupulatny, ma wszystko niemal prze­

liczone, dowiaduję się, że miesięcznie średnio zapisuje 8-10 kartek kroniki gminnej, powiatowej -17-20. Tak więc kwestią czasu jest, nieodległej przyszło­

ści, że kiedyś powiatowa seria jego kro­

nik przegoni liczebnością tomów tą gminną. Na razie góruje ta pierwsza. No, chyba że przestanie pisać! Ale od tego Panie Boże uchowaj Bojszowy...

„Niebezpieczeństwo znów zawisło nad Jedliną. NIEDOSZŁY POTOP. 23- 26 czerwca 1999 r. Nasyp kolejowy to, niestety, nie szczelny i solidny wał prze­

ciwpowodziowy! Ałe dobrze, że istnie­

je, bo Jedliny ju ż by chyba nie było! ” [Kronika Gminy Bojszowy, tom XX, 1999 rok, s. 73]

po pożarze - oglądamy zdjęcia dwustu­

letniego dworku, którego degradację, unicestwienie przyśpieszył tajem ni­

czy pożar z 19 października 2001.

Jeszcze wtedy to jako tako wyglądało, uzupełnia Horst. Aktualnie po tym za­

bytku nie ma żadnego śladu - a te zdję­

cia są świadectwem, dokumentem, krzyczą... Dla każdego jedlinioka, tym bardziej pana Romana tak wyczulone­

go na sprawy miejscowej historii, jest to zbrodnia, zbrodnia nieposzanowania własnej ziemi, jej spuścizny i grzech za­

niechania, bo zrobiono mało, albo za mało [trudno powiedzieć, czy wca­

le], by pałac ocalić. Choć był pomysł, by pałac odtworzyć na efektownej za­

słonie, kotarze, która miała zasunąć sce­

nę amfiteatru w jedlińskim parku, nie­

stety, nie doczekał się realizacji. Zbyt wiele obietnic, zbyt wiele mrzonek, podsumowuje pan Roman.

Bojszowy to oaza śląskiej kultury, tradycji, cywilizacji. Bojszowioki za­

wsze były dumne z postępu cywiliza­

cyjnego. To pierwsza śląska gmina w całości skanalizow ana, czysta, schludna, zadbana. Pytam więc czło­

wieka, który śledzi jej rozwój, opisu­

je ją na kartach kroniki, których jest już jak łatwo policzyć 3.800, jakie są Bojszowy, jak je ocenia z perspektywy tych lat? Pewno chciało by się więcej, wzdycha. Jest lepiej, dużo lepiej jak na początku, kiedy gmina startowała le­

dwie z milionowym budżetem, teraz jest budżet kilkunastomilionowy. Więk­

sze są możliwości, naprawdę, Unia w tym pomaga, ale też mniej się teraz chce, władzy i ludziom. Nikt nie chce sobie sprawiać za dużo problemów. Ale tak chyba jest w całym kraju. I radny mógłby się bardziej starać. Pan Roman pamięta, ile to musiał się nachodzić, by zorganizować żniwne, by koronę ba­

by zrobiły [wino trzeba było postawić z diety], program wymyśleć. A Rajd Utopców, kiedy ich król Paterpless wy­

pływał iluminowaną łodzią na bezkre­

sne wody Pszczynki? A przegląd ko­

lędowy? Toć to ja go wymyśliłem, ganiałem za nim, co roku w innej strażnicy był organizowany - mówi.

A teraz o nim pisze, o dwudziestym którymś z kolei, na który zjeżdżają się zespoły z całej ziemi pszczyńskiej, a i z Małopolski te ż ...

Mógłbyś zaś zostać radnym, podpo­

wiadają miejscowi Horstowi, więcej by się może zrobiło dla Jedliny. A on ma­

cha na to ręką, za stary jestem, powta­

rza, cieszę się, że zdrow ie jakieś mam. I po co zaś się z ludźmi użerać?

Ale do bojszowskiej kroniki wcho­

dzi również seria sześciu „Fotokronik Gminy Bojszowy”, w której dominu­

ją „same zdjęcia”. Ich pan Roman ni­

komu nie powierza od czasu, kiedy kil­

ka tomów mu zaginęło, gdy pewna firma robiąca dokumentację je pożyczy­

ła... Ocalały dwa ostatnie tomiska, piąty i szósty, z lat 1999-2001 i 2001- 2003. A w nich zaklęta j est historia czę­

ści bliskiej mu Jedliny, a konkretnie pa­

łacu, który stał vis a vis obecnego kościoła. Stał, teraz nie pozostało po nim ani śladu. Natomiast w Horsto- wej kronice pałac dalej stoi, istnieje, choć trudno powiedzieć, by się miał do­

brze. Jest ruiną - przynajmniej, powie­

dzielibyśm y paradoksalnie. R uiną Tak wygląda strona tytułowa ostatniego, 38 tomu kroniki. Następny się ju ż pisze...

Roman H orst opowiadał o swej pasji w Radiu Katowice w audycji „Czy to prawda, że... "

wyemitowanej w niedzielę 25 listopada ubiegłego roku.

Poza tym jeszcze by powiedzieli, że stary, do władzy się pcha, zamiast młodych puścić. - Smoła to, panie Grzegorzu - powtarza ze śmiechem.

Jego dzieło życia, i pasja, to kroni­

ki. I im pozostanie wiemy - do końca.

„Pan władza z »komórkowcem«

przebywa z reguły w terenie. I oto cho­

dzi. Zło samo na posterunek nie przyj­

dzie ” — o pierwszym po czterech łatach dzielnicowym.

[Kronika Gminy Bojszowy, tom XX, 1999 rok, s. 19]

„ Te konie do dyszła się nie nada­

ją ” — o majowych zawodach jeździec­

kich w klubie „ Grof".

[Kronika Gminy Bojszowy, tom XX, 1999 rok, s. 25]

Wertujemy kroniki. Bogactwo ludzi, zdarzeń - przeszłych, które się już nie wrócą. Bo do tej samej rzeki dwa razy wejść nie można, głosi przysłowie.

A jednak historykowi - na przekór - się to udaje. Udaje się odtworzyć czas prze­

szły - brzmi to magicznie - właśnie dzięki takim źródłom historycznym, jak bojszowska kronika. I dzięki takim lu­

dziom z pasją, jak pan Roman Horst.

- Jest pan pewno wzorem dla in­

nych? - pytam.

Horst: - Obawiam się, że mój przy­

kład mógłby zniechęcić, bo jeśli ktoś zobaczy ile to pracy kosztuje, ile cza­

su i pasji trzeba w to włożyć, powie

„dajmy sobie lepiej z tym spokój”.

- Czyli nikt się nie konsultuje z boj- szowskim kronikarzem?

Horst: ® Chyba nie ma takiej potrze­

by. Każdy robi to, jak czuje, po swo­

jemu, bo takiej kronice jest trochę własnej cząstki. Choć unikam „mędr­

kowania”, prawienia kazań.

- Nikt się nie pytał, jak się coś takie­

go prowadzi?

Horst: - Przypom inam sobie, że dawniej rozmawiałem na ten temat z nieżyjącym już naczelnikiem OSP, Czyrwikiem, z Woli. Taka luźna roz­

mowa, na ulicy. A teraz ostatnio dzwo­

nił do mnie naczelnik OSP z M iędzy­

rzecza, Antoni Kumor, który zauważył moje dzieło w Internecie. „Tyś tela na- pisoł!” - zdziwił się i zaprosił mnie do siebie. Pewnie trzeba będzie tam po­

jechać...

- Jak trzeba dobrze prowadzić kro­

nikę? Przecież to powinność parafii, szkół, organizacji, samorządów... Ale i tak musi się trafić jeden taki wariat, który to wszystko poprowadzi, dopil­

nuje. Wariat, który to chce to robić.

Horst: - Dobrze pan to ujął, i ja się broń Boże nie obrażam. I wiem jedno, żal by było to wszystko położyć. Tłu­

maczę też nieraz naokoło, że to się z ni­

czego nie bierze. Tu jest moja praca i czas. W tych tomiskach. Czuję, że chcieliby, aby to robić za darmo. Ale tego się tak nie da!

- A czy ktoś je ogląda?

Horst: - Szczerze, nie wiem. Te gmin­

ne tomiska leżą sobie w Izbie Tradycji w naszej gminie, i czyje komuś poka­

zują? Nie wiem. Natomiast strażackie to­

my przynoszę na nasze imprezy, spotka­

nia opłatkowe. Wtedy jest okazja i każdy może się wpisać, przejrzeć.

- I ?

Horst: - N ie zawsze się wpisują, ja k ktoś znaczniejszy przyjedzie, to tak. Ostatnio była u nas delegacja czeskich strażaków, o tu są ich w pi­

sy [pokazuje].

W strażackiej kronice znajdujemy wpis księdza kardynała Stanisława Dziwisza, metropolity krakowskiego, do którego dotarła 14 kwietnia 2012 r.

delegacja bojszow skich strażaków z kroniką i obrazem kościoła św. Kle­

mensa na Klimoncie. Zresztą niesamo­

witych smaków, smaczków jest tu wię­

cej. Pewno gdyby wystawić na widok publiczny wszystkie te tomiska, ludzie mieliby uciechę i wspominanie, tak siąść przy kawie i powspominać. Toż to już szmat czasu, kiedy wszystko by­

ło takie nowe, wolne, świeże, a ludzie serdeczni. Kiedy była solidarność, nie tylko na sztandarach, ale w sercach.

O tym też Horst pisze... I zaraz, prze­

cież jest w Internecie...

... sbc.org.pl

Wystarczy wstukać. I dodać - Kro­

nika Gminy Bojszowy.

Pierwotny plan zabudowy placu W olności w Katowicach był prostym ry­

sunkiem złożonym z sześciu kresek. Tkwiły w nim symbole i przepowiednie zrozumiale tylko dla architektów, wróżbitów i egzorcystów.

Bardzo

W dokumencie Śląsk, 2013, R. 19, nr 3 (Stron 32-36)

Powiązane dokumenty