• Nie Znaleziono Wyników

(Odczyt wygłoszony wc Lwowie dnia 20 marca r 1891.)'

Jako przedmiot odczytu dzisiejszego wybrałem sprawę, która może jest najbardziej na porządku dziennym, i od której w wyso­

kim stopniu pomyślne rozwinięcie obecnego stanu Galicyi zależy, t. j. sprawę wychowania publicznego. Chciałbym mianowicie uza­

sadnić i wytłómaczyć, że należałoby powrócić pod wieloma wzglę­

dami do naszych dawnych trądycyi wychowania publicznego, że należałoby porzucić obce systemy pedagogiczne, obce wzory, u budować dalej tam, gdzieśmy przestali, gdy Polska miała jeszcze pewną samodzielność i pewną autonomię. Mianowicie chciałbym, ażebyśmy powrócili do tych tradycyi, które były kierowniczemi przy założeniu Liceum Krzemienieckiego.

Liceum Krzemienieckie, stanowiące niejako punkt zwrotny, do którego należałoby na nowo nawiązać, powstałe mniej więcej przed 90 laty. Około założenia tej szkoły zaczął się krzątać Czacki w latach 1803—1805. Lata poprzedzające jej założenie były to lata najbardziej puste, najbardziej smutne historyi polskiej, t. j. czas od upadku powstania Kościuszki (1794) do ty,ch nowych początków życia narodowego', które się zaczęły pokazywać po r. 1803.

W żadnym z późniejszych czasów nie było tak głucho, tak ciemno na całym obszarze ziem polskich. — Warszawa była wtenczas pod rządem pruskim, Kraków i Lwów pod rządem austryackim, Wilno pod rządem rosyjskim, i jakkolwiek te rządy różniły się pod wielu względami, to pod jednym wszystkie były równe — wszystkie tłu­

miły każdy objaw życia narodowego. Później przecież zawsze, to jedna to druga część kraju mogła oddychać trochę swobodniej, mo­

gła znów wprowadzić samorząd na skalę mniejszą lub większą — ale w tym okresie, na całym obszarze ziem polskich nie było jednego kawałka, gdzieby się jakakolwiek myśl samodzielna mogła przechować. Idea narodowa uszła wówczas z Polski i znalazła przytułek w legionach, walczących na ziemi włoskiej. Tutaj, jak częstokroć w naszych dziejach, nie myśl stała się zarodkiem czynu, ale czyn wyprzedził myśl. Bohaterskie usiłowania ku odzyskaniu

Ojczyzny zaczęły się nie w literaturze, nie w-wielkim pomyśle ale w walce bohaterskiej. Późniejsza literatura jest wytworem po­

wstałym po całej generacyi usiłowań bohaterskich.

W Polsce przez ten czas było smutno i głucho — ale tylko dla patryoty dręczonego pytaniem, gdzie się podział wielki naród, który jeszcze kilka lat przedtem dawał przykład całej Europie w urządzeniu rządu konstytucyjnego i w objęciu wychowania na rzecz państwa? Sądząc podług powierzchni życia publicznego, te­

go smutku widać nie było, przeciwnie — w całej naszej historyi porozbiorowej niema może dziesięciolecia, w któremby życie to­

warzyskie toczyło się tak hucznie, tak wesoło, jak wówczas; jak gdyby chciano przygłuszyć wszelki jęk zgryzoty nad upadkiem Ojczyzny. A jednak, pod tą pozorną lekkomyślnością, pod tą wrza­

wą hałaśliwą zabaw i uciech, którym się cała publiczność odda­

wała we wszystkich trzech zaborach — były jednakowoż serca mężniejsze, odważniejsze, które uchroniły myśl narodową i w chwili nadarzającej się sposobności zaczęły na nowo pracę nad odrodzeniem Ojczyzny.

Początek dały usiłowania prywatne. Wiadomo, jaką rolę od­

grywał dom Ks. Czartoryskich w Puławach. Równocześnie Osso­

liński zaczął gromadzić znaczne zbiory i bibliotekę, znajdującą się obecnie we Lwowie. W Warszawie w r. 1800 powstało Towarzy­

stwo- Przyjaciół Nauk, za którego staraniem i zachętą Bogumił Linde wziął się do olbrzymiego dzieła ułożenia słownika języka polskiego, którym ówcześnie wyprzedził podobne prace u wielu innych narodów. W zaborze rosyjskim już od cara Pawła stosunki się zmieniły. Wielu z patryotów opuściło więzienia, pooddawano majątki skonfiskowane i odrazu na całym obszarze Polski zastęp ludzi wziął się na nowo do pracy. — Pomiędzy tymi ludźmi naj­

bardziej nas interesują ci, którzy pozostają w bezpośrednim sto­

sunku do przedmiotu dzisiejszego odczytu, t. j. Tadeusz Czacki, Jan Śniadecki i Hugo Kołłątaj, ci bowiem, a w szczególności Czacki i. Kołłątaj najbardziej się przyczynili do założenia Liceum Krze­

mienieckiego.

Kołłątaj od r. 1795—1802 był w więzieniach austryackich, na­

przód w Josefstadt, a później w Ołomuńcu. Jeśli kto, to on, który brał tak wielki udział w reformie starodawnej Konstytucyi narodu polskiego, który był jednym z twórców Trzeciego Maja, który ra­

zem z Kościuszką starał się powstaniem przywrócić na nowo nie­

podległość narodową, — jeśli kto, to on powinien był być złamany losem. Pisze też sam w swoich listach, że wypadki, przez które przeszedł, odebrały mu wszelkie czucie, dla tego co się dzieje.

Skoro Śniadecki, zawiedziony upadkiem Akademii Krakowskiej, opuszcza stanowisko przy tym uniwersytecie i skarży się, że dwudziestoletni owoc jego p ra c y jest zniszczony, to Kołłątaj

O Liceum Krzemienieckiem. 109

w równym duchu mu odpisuje: „Takie jest więc przeznaczenie moje, aby wśzystko, około czego pracowałem, znalazło się w rui­

nach i gruzach jeszcze za mego życia“ — i dodaje: „Szczęśliwy, kto mógł w ciągu życia swego zdobyć się na jakie, dobre ustano­

wienie, ale nierównie szczęśliwszy ten, komu okoliczności pozwo­

liły poprawić swoje własne błędy, które dostrzeże za pomocą dłu­

giego doświadczenia. Ta szczęśliwość nie należy do historyi mo­

jego życia“ . To przeświadczenie o niedoskonałości dzieła własnego jest bardzo charakterystycznem, bo pokazuje, jak głębokim był ten mąż stanu i jak dalekim od tej drobnej próżności, która się chlubi i chwali z dzieła raz dokonanego i widzi w niern mniemaną jakąś doskonałość. Bolą go przedewszystkiem usterki dostrzeżone we własnem dziele i dręczy przeświadczenie, że pewne urządzenia, które on sam wprowadził jako wizytator do Akademii Krakowskiej, przyczyniły się później do jej upadku.

Ale ta sposobność poprawienia własnych, błędów, powtórze­

nia dzieła swego po dwudziestoletniem doświadczeniu przyszła, nastręczyła się Kołłątajowi przez współdziałanie z Czackim, a owocem tej poprawionej czynności była organizacya Liceum Krzemienieckiego. Nie tutaj mówić o Kołłątaju, jako o mężu stanu — ale ponieważ on jest niejako duchowym twórcą i organizatorem szkoły Krzemienieckiej, należy w kilku szczegółach uzasadnić wielką doniosłość poprzedniej pracy jego, jako pedagoga.

Nie mówię już o całem dziele Komisyi Edukacyjnej, w którem on uczestniczył — .wiemy wszyscy, że ta Komisya wyprzedziła ustawy edukacyjne wszystkich innych narodów europejskich. Tak n. p. myśl, ażeby ująć całe wykształcenie dla wszystkich warstw narodu w jeden system i1 postawić akademię czyli uniwersytet iako ciało naczelne i nadzorcze dla całego systemu wychowawczego — została wykonaną już w uchwałach naszej Komisyi Edukacyjnej, podczas gdy we Francyi dopiero w 30 lat później Napoleon I, orga­

nizując na nowo edukacyę francuską, nadał uniwersytetowi pa­

ryskiemu tę samą rolę, którą w zarysach Komisyi Edukacyjnej już posiadała Szkoła Główna w Polsce. Tak samo w projektach Ko­

misyi Edukacyjnej widzimy przemianę dawnego systemu uczenia, polegającą na tern, że zamiast nauczycieli klasowych, uczących wszystkich przedmiotów i przechodzących ze swymi uczniami z klasy do klasy, zaprowadzono system nauczycieli fachowych, odrębnych dla każdego przedmiotu. Urozmaicono również treść nauki najrozmaitszymi przedmiotami, czy to historycznymi lub mo­

ralnymi, czy to przyrodniczymi. W tych kierunkach znowu wy­

przedziła Komisya Edukacyjna o lat 30 Prusy, bo w Prusiech po­

dobny system został zaprowadzony dopiero w 1810. Austryę zaś o lat około 70, bo dopiero od r. 1849 w nowym patencie, który wytworzył organizacyę obecnych gimnazyów austryackich, przy­

jęto ostatecznie ten sam system. Wynika stąd, że nasza Komisya Edukacyjną w sposobie nauczania stała poniekąd na czele ruchu edukacyjnego w Europie — tak jak Polska była pierwszym kra­

jem, w którym naród oświadczył, że wychowanie każdego dziecka jest obowiązkiem rządu, obowiązkiem społeczeństwa — pierwszym krajem, który wytworzy! narodowy system wykształcenia.

Jednakowoż, tej wyższości dzieła Komisy i Edukacyjnej nie chcę przedstawiać jako zasługę specyalną Kołłątaja; on uczestni­

czył tylko w tern dziele, i wiele pomysłów nader ważnych i za­

sadniczych wyszło nie od niego, ale od Chreptowicza, od Ignacego Potockiego i od innych członków tej Komisyi. Ale w późniejszych jego listach, i to głównie w korespóndencyi z Czackim i Śnia­

deckim, można dostrzedz cały szereg pomysłów pedagogicznych, w któtych Kołłątaj wyprzedził swój czas, i w których albo zazna­

czył drogę, ną którą inne narody później wstąpiły, albo nawet, wy­

powiedział jakiś pomysł dotychczas wogóle w wychowaniu nie- nizeczywistniony. Takich jego zasług, jako pedagoga, takich po­

mysłów, które cechują go jako umysł twórczy na tern polu wycho- wawczem, znajdujemy cały szereg w jego korespondencyi. Tak w uwagach o organizacyi uniwersytetu wileńskiego powiada, że oprócz kursów przeznaczonych dla studentów, życzyłby sobie, ażeby profesor mechaniki praktycznej co niedzieli i co święta urzą­

dzał praktyczne p r e l e k c y e d 1 a r z e m i e ś 1 n i k ó w i to na podstawie nie teoryi, tylko na podstawie, modelów i doświadczeń i wytłómaczenia tak przystępnego, żeby ludzie, nieobznajomieni głębiej z naukami, mogli je natychmast pochwycić i znaleść zasto­

sowanie zasady teoretycznej do przedmiotu własnego rękodzieła.

Widzimy więc u niego bardzo systematycznie i dobrze wyrażoną potrzebę tej nauki przemysłowej dla rzemieślników, nad której urzeczywistniemem my teraz dopiero, 90 lat później, pracujemy.

Dalej, przywiązuje Kołłątaj nadzwyczajną wagę do katedry gospodarstwa wiejskiego. To, samo przez się, nie byłoby może jeszcze myślą bardzo głęboką, bo ostatecznie w kraju rolniczym któż zaprzeczy, że gospodarstwo wiejskie posiada wielką ważność i wielką doniosłość — ale sposób, w którym on ją przeprowadza znowu okazuje głębokiego znawcę stosunków i pedagoga. Naprzód zwraca uwagę, że przedmiot „gospodarstwo wiejskie“ należy do tych, które nasza Komisya Edukacyjna pierwsza w Europie uznała za istotną część składową powszechnego wykształcenia, za przed­

miot, który powinien być wykładany przy wszystkich szkołach wyższych. Dalej, podnosi niedostateczność samych tylko wykła­

dów w nauczaniu tego przedmiotu i wykazuje konieczność ogrodu botanicznego, cieplarni, usiłowań aklimatyzacyi roślin z wszystkich części świata i nieodzowną potrzebę pól, łąk i pastwisk do do­

świadczeń eksperymentalnych. Mamy więc tutaj pojawiającą się

O Liceum Krzemienięckiem. 111

myśl tych s t a c y i d o ś w i a d c z a l n y c h , która także dopiero obecnie urzeczywistnia się częściowo. Kołłątaj jeszcze posuwa się dalej w swych żądaniach: „Ale to wszystko nie wystarcza“ , pisze,

„może być profesor, mogą być stacye doświadczalne w związku z tą katedrą, z tą stacyą doświadczalną musi jeszcze być towa­

rzystwo rolnicze, któreby starało się rozpowszechniać wyniki na­

ukowe, otrzymane w tych stacyaeh doświadczalnych, i któreby swerni własnemi doświadczeniami przychodziło w pomoc nauczy­

cielowi tego przedmiotu“ . To wszystko jest pisane prze(^90 laty!

a dotąd w małej jeszcze mierze wprowadzone w Galicyi, choć urzeczywistnione w innych krajach, ale i tam o wiele później od czasu, w którym Kołłątaj o tern pisał.

Dalej, również w zarysie nowej organizacy.i dla uniwersytetu wileńskiego, widzimy jak nadzwyczajną wagę on przykładał do gramatyki powszechnej, jak studyum języków uważał nie jako cos oderwanego — zmierzającego wyłącznie do zrozumienia poszcze­

gólnych literatur, ale jak pojął tę myśl zasadniczą, że prawdopo­

dobnie języki są sobie pokrewne i wszystkie wyrosły z tego sa­

mego pnia. Powołuje się na podobieństwo języków Słowiańskich i języków romańskich. Jego gramatyka i etymologia powszechna oparta jest na przypuszczeniu pokrewieństwa języków i na, tym dalszym pewniku, ż e u k r y t y d u c h j ę z y k a d a s i ę n a j ­ l e p i e j s t u d y o w a ć p r z e z g r a m a t y k ę p o r ó w n a - w c z ą i e t y m o l o g i ę . To także jest pisane, zdaje mi się, kil­

kanaście lat przed owem dziełem Wilhelma Humboldta o językach baskijskich, które dało początek etymologii porównawczej. I taką wagę przykładał do tego swego pomysłu gramatyki porównawczej, że nie tylko w szkołach uniwersyteckich, ale w gimnazyach już chciał dodać gramatykę porównawczą języków słowiańskich, po­

tem porównanie z językiem greckim i łacińskim, ażeby już uczni w szkole średniej zainteresować do jakiegoś głębszego poglądu ną ducha języków.

Znajduję następnie w jednym z listów jego uwagę, że nale­

żałoby odzyskać w Rzymie „dom nacyonalny polski z całemi swo- jenii dochodami“ , i należałoby w tym domu u . r z ą d z i ć k o l o ­ n i ę n a u k o w ą p o l s k ą , W c e l u z g ł ę b i e n i a w y ­ k s z t a ł c e n i a k l a s y c z n e g o i w celu kształcenia się w naukach wyzwolonych. To znowu myśl, którą później uwzglę­

dniono we Francyi. Wszak jednym z głównych czynników wy­

kształcenia Francyi jest szkoła w Rzymie i szkoła w Atenach, które przysporzyły jej wielu pisarzy i badaczy. To znowu jedna myśl, którą Kołłątaj wyprzedził swój czas.

Dalej, proponuje on przy uniwersytecie wileńskim założenie s p e c y a l n e j s z k o ł y d l a n a u k i j ę z y k ó w o r y e n - t a 1 n y c li i d l a p r z y s p o s a b i a n i a , ż e t a k p o w i e m ,

i

p i o n i e r ó w c y w i l i z a c y i w odległych posiadłościach R o- s y i a z y a t y c k i e j . 1 utaj znowu pojął on ten prąd cywilizacyi, która z zachodu pcha się na wschód starożytny i zrozumiał, że Polacy, jako naród od dawna ucywilizowany, mieliby wyższość nad Rosyanami i że wykształceni odpowiednio mogliby stać się na dalekim Wschodzie pionierami cywilizacyi. Myśl ta później została również urzeczywistniona w Europie przez cały szereg szkół oryentalnych.

J e s ^ z e jeden pomysł pedagogiczny znajdujemy w liście do Czackiego, gdzie jest mowa o szkołach ludowych i o założeniu w Krzemieńcu, obok liceum, konwiktu dla wykształcenia nauczy­

cieli ludowych. Nadzwyczajną wagę przykłada tam Kołłątaj do na­

uki muzyki i zapowiada Czackiemu, że skorzysta z najbliższej sposobności zetknięcia się z nim, ażeby wytłómaczyć, dlaczego uważa muzykę za tak nadzwyczajnie ważny czynnik w wykształ­

ceniu ludowem. W kilku tylko zdaniach, krótkich, ale bardzo głę­

bokich, w y k a z u j e do j a k i e g o s t o p n i a m u z y k a w s z k o ł a c h l u d o w y c h w p ł y w a n a u m o r a l n i e n i e d z i e c i , na nadanie ich upodobaniom innego kierunku i tutaj znowu jego myśl dotychczas nie jest w dostatecznej mierze urze­

czywistniona.

W s k a z u j e t e ż K o ł ł ą t a j n a n i e z m i e r n ą w a ż ­ n o ś ć n a u k i z e ź r ó d e ł p i e r w o t n e j i t w ó r c z e j w i e d z y i naznacza jako pierwszorzędny obowiązek dla profe­

sora, aby obznajamiał uczniów z najcenniejszą literaturą europej-, ską każdego przedmiotu.

Do tych wszystkich pomysłów organizacyjnych dodam jeszcze n a d z w y c z a j n ą w a g ę, k t ó r ą on p r z y k ł a d a ł

—w y k s z t.a ł c e n i a k o h i e t. Tak npranrmMijąn razem z Czackim plan seminaryutn dla guwernantek, które miało być za­

łożone obok Liceum Krzemienieckiego, spostrzega, że to j e s t p i e r w s z e u s i ł o w a n i e t e g o r o d z a j u , w k t ó r e m i z ą d i n a r ó d b i e r z e n a sie . b i e o r g a n i z a c y ę w y- c h o w a n i a k o b i e c e g o . I utaj więc także, zarówno Kołłątaj jak i ludzie z nim pracujący wyprzedzili swój wiek i swój czas.

Chodziło mi bardzo o to, ażeby przedstawić nietylko Kołłą­

taja polityka, co do działalności którego dawniej była jedno­

myślność, a dopiero w ostatnich czasach znalazły się głosy, które inaczej chciały ją ocenić — ale chciałem pokazać jakiego rodzaju to był człowiek, z jaką nadzwyczajną gruntownością oddawał się każdej pracy, któi ą podejmował, jak nawet na polu pedagogicznem, które jest mniejszym zakresem jego działalności, umysł jego oka­

zał swoją świetność, twórczość i oryginalność całym szeregiem pomysłów, którymi wyprzedził swój wiek i z których nie wszyst­

kie dotąd jeszcze urzeczywistnionymi zostały. Z tych Jego myśli

O Liceum Krzemienieckiem. 113

ogólnych pedagogicznych podniosę jeszcze jedną, wkraczającą już w dziedzinę pedagogii narodowej i społecznej, t. j. ciągłe jego usi­

łowanie, aby podnieść poziom myśli narodowej i dyskusyi publicz­

nej. Zauważywszy w rocznikach warszawskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk niektóre rozstrząsania i rozprawy o myślach po­

spolitych i powiadanie dawno już przebrzmiałych nauk, tak pi­

sze: „Warunkiem pomyślności takiego Towarzystwa jest, ażeby było na wysokości swego czasu, inaczej zbiory jego roczników pójdą kiedyś na tandetę, w której nie można nic nowego dostać, ale tylko rzeczy wyszarzałe lub ze starzyzny przyrobione... wyso­

kiego przeznaczenia nie trzeba spadlać lichymi i drobnymi komu­

nałami“ . Pamiętajmy, że tak się wyraził człowiek, o którym Śnia­

decki, znający go może najlepiej, po-wiedział, że nie był krytykiem, owszem nienawidził krytyki; lubiał przedkładać własne nowe my­

śli, a jeśli znalazł co do skrytykowania u innych, to wolał zamil­

czeć. Każdą nową, ważną rzecz pochwalał, podawał do wiadomo­

ści publicznej — przeprowadzał, ale nie bawił się w krytyki, po^

nieważ uważał, że celem właściwej krytyki jest tylko podnoszenie myśli dobrych a nie próżna walka z myślami; — jak powiada „wy- szarzanemi lub ze starzyzny przyrobionemi“ . Takim mężem był jeden z tych, o których dziele bodziemy mówili.

Przypatrzmy się teraz Czackiemu. W jego życiu widzimy to samo połączenie gorącego patryotyzmu z niezmierną pracowitością i gruntownością w obrobieniu każdej sprawy, której się podjął.

Połączony węzłami powinowactwa z niektórymi z głównych twór­

ców Konstytucyi Trzeciego Maja, należy on dó tej generacyi, któ- rej zawdzięczamy wszystko, co się zrobiło około odrodzenia Pol­

ski. Matka jego była siostrą Małachowskiego, marszałka Sejmu Czteroletniego; on sam, już za bardzo młodych lat, został urzędni­

kiem przy Komisyi Skarbowej i dał się poznać z nadzwyczajnie gruntownej znajomości wszystkich rzeczy, dotyczących ekonomii politycznej, handlu, przemysłu i skarbowpści i już od najwcześniej­

szych lat pojawiły się w nim te dwie cechy praktycznego męża stanu, t. j. nieubłagana oszczędność tam, gdzie chodziło o wydatki zbytkowne, dla czczej jakiejś formy zrobione (jak to mianowicie okazuie jego opozycya na Sejmie przeciw-ko budowaniu wielkiego Pałacu dla zagranicznych ambasadorów) — a z drugiej strony hoj­

ność nadzwyczajna tam, gdzie się spodziewał od wydatków wa­

żnego rezultatu publicznego. Odnajdujemy też w nim to samo po­

łączenie, które cechuje wszystkich mężów wybitnych tej genera­

cyi, t. j. połączenie wzniosłej ambicyi patryotycznej I moralnej z opanowaniem przedmiotów ogólnych, t. j. połączenie patryo- l yzinu z kierunkiem ekonomicznym.

I en sam Czacki, który jako historyk i prawnik, w swoich wiekopomnych dziełach „O litewskich i polskich prawach“ poka­

zał. że stał na wysokości historyi ówczesnej, ten sam Czacki na­

kładem własnym, a znacznym, bo kosztem przeszło 10.000 duka­

tów, każe robić mapę hydrograficzną całej Polski, na której jest oznaczonych przeszło 4.800 najrozmaitszych rzek, znajdujących się na przestrzeni Rzeczypospolitej, które tam są podane wraz ze wszystkimi szczegółami, odnoszącymi się do icfi głębokości, uży­

cia komercyalnego i t. p. Ten sam Czacki bierze udział w rozwią­

zaniu trudności finansowych-, powstałych po upadku Polski sku­

tkiem bankructwa całego szeregu banków warszawskich. Ten sam Czacki czynnie zajmuje się Towarzystwem eksportów ern, które miało na nowo zwrócić handel polski na merze Czarne — nie ko­

niec na tern, okręt pod jego imieniem puścił się też na morze Czarne!

Co zaś jest cechą nadzwyczajnie ważną, którą podnosi Sta­

nisław Potocki w swojej pochwale Tadeusza Czackiego, odczyta­

nej w r. 1817 na posiedzeniu warszawskiego Towarzystwa Przy­

jaciół Nauk, to jest fakt, że ten sam Czacki jest wyrobem, że tak powiem, czysto krajowym, ż e n i e k s z t a ł c i ł s i ę n a o b ­ c z y ź n i e , na obcych wzorach. To też pow iada Stanisław' Potocki:

„Nie byli winni obcym krajom tak dostojnych uczuć ani Czacki, ani Małachowski, obaj na ojczystej wychowrani ziemi, nie w zagranicznych zaczerpnęli je szkołach, lecz w własnej znaleźli duszy. W podeszłym dopiero wieku Małachowskiego, w dojrzałym Czackiego, własna cnota i klęski Ojczyzny przymusiły szukać za granicą schronienia. Zgoła dowiódł Małachowski z Czackim, że najwyzwoleńszy sposób myślenia, że wysoka nauka w^zróść i doj­

rzeć u nas mogą bez obcej pomocy“ !

W czasie, o którym mówiłem, tym smutnym i głuchym cza­

sie od r. 1794, od upadku Kościuszki aż do r. 1802, Czacki musiał się oddawać bardziej studyom i naukom i nie mógł wystąpić na szerszą widownię życia publicznego. Dopiero gdy wpływ Adama Czartoryskiego skłonił cesarza Aleksandra I do wytworzenia i zor­

ganizowania nowego systemu edukacyi w całem państwie rosyj- skiem, dopiero wtenczas, w kilka miesięcy po nadaniu urzędu ku­

ratora Uniwersytetu wileńskiego ks. Czartoryskiemu, nastąpiła także nominacya Czackiego na wizytatora szkół w' 3 guberniach.

L j. wileńskiej, podolskiej i kijowskiej. Stał sie Czacki na nowo urzędnikiem, ale tak samo jak Kołłątaj nie biurokratą* me niewolni- kiem formułek biurokratycznych i administracyjnych — ale jest on owszem typem urzędnika-obywatela. I tak, jak typ u r z ę d n i k a b i u r o k r a t y na zawsze pozostanie w s t r ę t n y n a s z e m u s p o ł e c z e ń s t w u , tak ten t y p u r z ę d n i k a o b y w a t e l a , jakich przykłady mamy w Kołłątaju i Czackim, pozostanie zawsze w z o r e m , n a k t ó r y m w s z y s c y n a s i u r z ę d n i c y p o w i n n i s i ę k s z t a ł c i ć , j e ś l i c h c ą p o z o s t a ć r z e ­ c z y w i ś c i e s y n a m i n a r o d u p o l s k i e g o .

O Liceum Krzemienieckiem. 115

Na samym wstępie wiadomości o Krzemieńcu odkrywam nadzwyczajnie charakterystyczny ustęp w jednym z listów Koł­

łątaja. Kołłątaj* zeszedłszy się z Czackim i dowiedziawszy się o jego najrozmaitszych zamiarach, co do reorganizacyi szkół w obrębie tery tory ów jemu powierzonych, pyta się o instrukcye.

dokazuje się, że te instrukcye są nadzwyczaj mało ważne, czysto nominalne tak, że urząd Czackiego mógłby być uważany jako honorowy bez obowiązków. Pyta się go wtedy Kołłątaj: na jakiej Podstawie cłicesz ty to wszystko zrobić, zorganizować szkołę wielką, cały system szkół ludowych i szkół parafialnych? Na to mu powiada Czacki: Widzi pan, w mojej instrukcyi, po wyliczeniu tych specyalnyćh funkcyi mi udzielonych iest e t c . , to śa inoie instrukcye. Tu okazuje śię ogromna różnica, urżednika-biurokraty a ,uf :zędnika- oby w atela. Obyśmy mieli jak najwięcej takich urzęd­

dokazuje się, że te instrukcye są nadzwyczaj mało ważne, czysto nominalne tak, że urząd Czackiego mógłby być uważany jako honorowy bez obowiązków. Pyta się go wtedy Kołłątaj: na jakiej Podstawie cłicesz ty to wszystko zrobić, zorganizować szkołę wielką, cały system szkół ludowych i szkół parafialnych? Na to mu powiada Czacki: Widzi pan, w mojej instrukcyi, po wyliczeniu tych specyalnyćh funkcyi mi udzielonych iest e t c . , to śa inoie instrukcye. Tu okazuje śię ogromna różnica, urżednika-biurokraty a ,uf :zędnika- oby w atela. Obyśmy mieli jak najwięcej takich urzęd­