• Nie Znaleziono Wyników

R zecz w yg ło szo n a dnia 20 lipca 1897 na W alnym Z jeźd zić T o w a ­ rzystwa Pedagogicznego w Stanisław ow ie.

Doniosłość wykształcenia, ii to nie wykształcenia ograniczo­

nego do pewnych warstw, ale ludowego, nasuwa się każdemu, kto się zastanowi nad obecnym losem i nad przyszłością narodu, a ra­

czej narodów, zajmujących obszary dawnej Rzeczypospolitej.

Przed kilku dniami, zanim tu przybyłem, miałem sposobność zwiedzić kraj sąsiedni, dawniej o wiele bardziej zaniedbany w. wy­

kształceniu i cywilizacyi niż Galicya i cała Polska, tj. Rumunię.

I muszę powiedzieć że pod pewnym względem, przejeżdżając przez ten kraj, a widząc jego bogactwa i hojność rządu i społeczeństwa na ćele Cywilizacyjne, doznałem obawy, czy my nie robimy za- mało na tern polu i czy nie będziemy niebawem prześcignięci przez inne kraje i inne narody, na które dotychczas patrzyliśmy z pew­

nego piedestału wyższości cywilizacyjnej. Słysząc naprzykład, że założono tam fundusz wsparcia dla budowy szkół wiejskich, do­

towany kwotą 30 milionów franków — przypomniałem sobie skromną dotacyę, jaką fundusz pożyczkowy na ten cel posiada w Sejmie galicyjskim i strach mię ogarnął, czy w ten sposób nie prześcigną nas sąsiedzi.

Zastanawiając się nad tą kwestyą, widziałem w dodatku, że tym samym sąsiadom o wiele łatwiejsze jest działanie, aniżeli nam.

Rumunia przedewszystkiem posiada ogromne obszary żyznej ziemi.

Otóż porównując Galicyę z Rumunią, widzimy, że w Galicyi na każdym kilometrze kwadratowym żyje przeciętnie 90 ludzi, w Ru­

munii tylko 40; a zatem ludność Galicyi, gdyby była w stosunku rumuńskim, toby miała 2 razy tyle ziemi, tj. na każde 90 głów wypadałby nie jeden kilometr kwadr, ale dwra i ćwierć, czyli 450 morgów, zamiast około 200. To pokazuje, o ile łatwiej jest być hoj­

nym w takim kraju jak Rumunia, bo ludność żyjąca na pewnym obszarze naprzód musi utrzymać siebie, potem zaś dopiero może

ponosić wydatki na cele państwowe i cywilizacyjne. Jeżeli więc w Rumunii na każdy kilometr kwadratowy przypada 40 ludzi, to im o wiele łatwiej utrzymać tych 40 ludzi i mieć pewna nadwyżkę na cele państwowe, aniżeli nam, którzy z tego samego kawałka musirny utrzymać ludność, liczącą przeszło 90 głów. Ale cóż z te­

go wynika? — Jeżeli mamy mało ziemi, to nam nie wystarcza takie łatwe gospodarstwo ekstenzywne, jak to, które prowadzi Rumunia. Powinniśmy z tego kawałka ziemi wydobyć bez po­

równania więcej środków. Mamy tu przymus fizyczny, który po­

winien zmusić do większego wykształcenia, aby na podstawie większej umiejętności wyrobić większą produktywność. To jest ten wielki czynnik w hiśtoryi jeden z najpotężniejszych, poprostu głód — przymus fizyczny.

Ale przymus fizyczny nie jest jedynym czynnikiem, wiodą­

cym nas do wyższego wykształcenia. My, obywatele kraju, który należy do obszarów dawnej Rzeczypospolitej, mamy jeszcze bez porównania większy przymus moralny.

W Polsce panującym był duch organizowania państwa na podstawie poczucia, obowiązku, na podstawie dobrej woli, na pod­

stawie wolności. Klęski polityczne, które nas dotknęły, zdawałyby się wykazywać, że albo podstawa jest fałszywa, albo żeśmy nie sprostali wszystkim obowiązkom, które ta podstawa na nas na­

kłada. Ja uznaję słuszność jedynie tego ostatniego tłómaozenia.

Nigdy, przenigdy nie mógłbym wierzyć, aby zasada wolności, wol­

nego działania obywatelskiego nie bvła najwyższą zasadą. Przy­

znaję, że ślepe posłuszeństwo despotyzm, posiada w sobie większą łatwość organizacyi. W kraju despotycznym ten, kto ma władzę w ręku i znajduje ślepe posłuszeństwo u ludu, jednym nakazem może popchnąć wszystkich do jednego celu. Kto zaś działa na pod­

stawie przekonań, zdobywaniem sobie ich przez powolne kształ- >

cenie sumienia, ten ma ciężką walkę i wielki trud przed sobą — ale jak wielka różnica, jeżeli skutki uwieńczyły zamiary. Co było tyiko ślepym nakazem, ukazem — tak długo trwa, jak ta jedno­

stka nakazująca. Ze zmianą osob.y, zmienia się system. Niedawno j panujące prądy znikają bez śladu, bo nie stały się własnością du­

szy narodu. Tam zaś, gdzie poczucie Obowiązku utkwiło w sercu narodu, jest ono żywą rośliną, która czerpie własne soki i rozwija się niezależnie od tego, który zainicyował i wskazał jakąś drogę lepszą. To jest cała różnica mechanizmu, a żyjących organizmów.

Jeżeli więc narody, żyjące na obszarze Rzeczypospolitej pol­

skiej, pracowały pod dewizą wolności, a jeżeli pomimo tego klęski polityczne dotknęły ten kraj, to uważam, żeśmy nie wypełnili chyba wszystkich obowiązków, że z a m i a s t w o l n o ś c i r o z - w i e l m o ż n i ł a s i ę s a m o w o l a i s w a w o l a — żeśmy mieli wyższą zasadę, ale żeśmy ją niedołężnie pojęli, niedołężnie przeprowadzili. Poprawa pod tym względem jest konieczną i

odro-ś

wychowaniem narodowerti. 133

dzenie narodu związane jest z usiłowaniem podniesienia wykształ­

cenia publicznego. Odrodzenie nąrodu polskiego datuje się od Ko­

narskiego i Komisyi Edukacyjnej i od tych klęsk, które uderzyły w naród.

Wierzę więc, że naród i kraj, w którym tak dobitne dzia­

łają sprężyny, jak największy przymus fizyczny i największv przy- nius moralny, gdzie powinno być we wszystkich sercach poczucie niisyi historycznej, poczucie potrzeby poprawienia w przyszłości tych wad, które w przeszłości naszą misyę udaremniły, wierzę, że w takim kraju sprawa wykształcenia powinna być pierwszym punktem porządku dziennego dla całego społeczeństwa. Tak jak przed 100 laty hasłem każdego, który pracował dla odrodzenia na­

rodu, było: skarb i wojsko, tak teraz hasłem dla każdego, który w tym kierunku pracuje, powinno być: s k a r b i s z k o ł a ! Nie wystarczy hasło, trzeba zrozumieć, co ono znaczy i trzeba zasta­

nowić się nad tą drogą, która prowadzi do urzeczywistnienia tego hasła. I otóż to jest przedmiotem mojego odczytu, tj. s t o s u ­ n e k t e g o w y k s z t a ł c e n i a l u d o w e g o d o s p o ł e ­ c z e ń s t w a .

Można mieć rozmaite zapatrywania na zakres tego w y­

kształcenia. Jednakowoż nawet ci, którzy rozumieją to wykształ­

cenie w sposób najbardziej fachowy, ciasny, że tak powiem biuro­

kratyczny, to jeszcze przyznać muszą, że przeprowadzenie tego wykształcenia zależy nie tylko od tych, którzy się specyalnie te­

mu poświęcają, ale ii od społeczeństwa w jednym punkcie,^ tj. pie­

niężnym. Bo choć społeczeństwo w inny sposób nie współdziała, to przecież współdziałać musi w tym kierunku przynajmniej, aby dostarczyć środków. Już z tej jednej przyczyny należy pracować nad opinią publiczną, nad obywatelstwem całego kraju. Należy wskazać doniosłość przedmiotu i zależność odrodzenia narodu od Poziomu wykształcenia. Mnie się zdaje jednak, że ten stosunek wykształcenia ludowego do społeczeństwa sjęga o wiele głębiej, aniżeli tylko do dostarczenia środków na utrzymanie szkoły i na­

uczycieli. Są może specyaliści, którzy uważają, że szkoły niejako monopolizują całe wykształcenie i nawet obawiam się, że tąkie Przecenienie zadania samej nauki szkolnej nie tyle istnieje w gro­

nie nauczycieli i tych, którzy szkołą kierują, jak w gronie pu­

bliczności, bo to nadzwyczaj wygodna droga dla rodziców, wy­

godna dla całej publiczności, że się powie sobie: wstawiłem tę pozycyę w budżet i o to się więcej nie troszczę; tam są ludzie zawodowi, oddaję im dziecko, niech oni z niego zrobią dojrzałego człowieka.

Z tego punktu widzenia cały system szkolny przedstawia się jako hierarchia szkół rozmaitej kategoryi. Na dole są szkoły tak zwane elementarne, to znaczy, że udzielają elementarnych wiado­

mości pisania, czytania itd., później szkoły średnie; w nich zdaje

się egzamin dojrzałości. Wypływa z tego, jakoby ludzie, którzy w szkole średniej nie byli, nie mieli dojrzałości. Potem dostaje się do uniwersytetu i tam dopiero inteligencya jego wydaje prawdzi­

wy kwiat: otrzymuje dyplom doktorski. Z d a w a ł o b y si ę, ż e t y m w y k s z t a ł c o n y m , d o j r z a ł y m c z ł o w i e k i e m j e s t t y l k o d o k t ó r u n i w e r s y t e t u ; u c z e ń s z k o ł y l u d o w e j j e s t p o p r o s t u n i e d o s z ł y m u c z n i e m s z k o ł y ś r e d n i e j ; u c z e ń s z k o ł y ś r e d n i e j j e $ t n i e d o s z ł y m s ł u c h a c z e m u n i w e r s y t e t u ; u c z e ń u n i w e r s y t e t u j e s t n i e d o s z ł y m d o k t o r e m .

Gdybym chciał przyrównać to do pracy rzeźbiarza, to tak jak rzeźbiarz bierze kawałek marmuru i z niego stosownem obra­

bianiem najpierw robi szkic, a potem dopiero stopniowo wykończa arcydzieło, to tak samo tutaj, każdy, kto przebył te dolne stopnie, jest takim nieokrzesanym, niezupełnym okazem ludzkości i do­

piero staje się kompletnym człowiekiem,, jak ma dyplom doktora uniwersytetu.

Na takie pojęcie wychowania jednak ja zupełnie a zupełnie zgodzić się nie mogę. — Najpierw te dyscypliny, te nauki, których się udziela w szkole ludowej, wyglądają teraz po wielkim postępie cywilizacyi tak nadzwyczaj łatwe, jasne, że zowiemy je elemen- tarnemi, tak jakby ten, kto te nauki posiada, wogóle tylko posia­

dał coś bardzo małej wartości. A jednak, zastanawiając się nad historyą, każdy przyjść może do przekonania, że sztuka pisania była o wiele dońioślejszym wynalazkiem niiż sztuka drukarska;

s z t u k a p i s a n i a , c z y t a n i a , t e r u d y n n e n t a a r y t - n m e t y k i , k t ó r y c h u c z ą w s z k o l e l u d o w e j , t o s ą z d o b y c z e c y w i l i z a c y i , o p a r t e n a w i e k o w e j p r a ­ c y l u d z k o ś c i . Historyą powszechna dostarcza ilustracyi, że rzeczywiście te elementarne wiadomości są już wielką zdobyczą ducha ludzkiego; tak naprzykład, czytając historyę Karola Wiel­

kiego, widzimy, że on, jeden z największych monarchów, organi­

zator średniowiecznej Europy, że on dopiero w późniejszym wie­

ku nauczył się pisać i czytać, że sprowadził sobie z Anglii uczo­

nego Alkuina, który urządzał na jego dworze, jakbyśmy teraz na­

zwali kursa dla dorosłych. I te kursa na dworze Karola obejmo­

wały, jako wyższą matematykę, tę samą tabliczkę mnożenia, która jest podstawą rachowania w każdej szkole ludowej.

Chciałbym dodać, że o ile mię nauczyło doświadczenie, to z tych wielkich specyalności i wysokich nauk, które ludzie pobie­

rają, jeżeli nie mają sposobności dalszego ich uprawiania w star­

szym wieku, wszystko się ulatnia i ten jest wysokim matematy­

kiem, który pamięta „regułę trzech“ . W niej już tkwi całe pojęcie ilości, miary, wagi i kto ją należycie przetrawił, ten już mą na całe życie dokładne zapatrywanie na wszystkie zjawiska, które go otaczają. Pamiętam jednego Amerykanina, który podróżował po

135 z wychowaniem narodowem.

Rosyi; mówił 'mi' on, że jędrno słowo rosyjskie przyprowadziło go do desperacyi, tj. „około“ . Ile razy się spytał: jak daleko, gdzie, ile, jak długo, nigdy nie dostał odpowiedzi kategorycznej, tylko:

około. To są ludzie, którzy jeszcze nie przetrawili reguły trzech.

Dla nich nie ma jeszcze cyfr ani miary, tylko jest „mało“ albo

„dużo“ , w jego ustach cyfra nie jest cyfrą, tylko: to jest albo ..bardzo mało“ , albo „bardzo dużo“ .

Ja więc zakresu wykształcenia ludowego wcale nie cenię tak nisko, jak ci, co je .nazywają n a u k ą e l e m e n t a r n ą ; a tern mniej, że tę naukę pojmuję nie jako pewną sumę wiedzy, tylko uważam jako dostarczenie narzędzia i broni, które tema, kto ie posiada, d a j ą m o ż 1 j w o ś ć z d o b y c i a c a ł e g o o b s z a ­ r u w i e d z y . Bo kto posiądą te „elementa“ , może sam pracować nad sobą i uzupełnić te braki wiedzy, których z konieczności szkoła ludowa dostarczyć mu nie mogła. Nie mogę się- zgodzić z tern za­

patrywaniem, aby całe wykształcenie było' .jedynie wyuczeniem się szeregu lekcyj, bo s t a w i a m p o n a d e g z a m i n a we wszystkich szkołach i uniwersytetach tę najwyższą szkołę: s z k o ­ l ę ż y c i a s a m e g o i dlatego robię stanowczą różnicę pomię­

dzy dwoma metodami oceniania skutków wychowania i r o z r ó ż ­ n i a m m ą d r o ś ć o d u c z o n o ś c i.

Śmiem twierdzić, że społeczeństwo nie potrzebuje się wcale składać z samych tylko uczonych ludzi, tj. specyalistów, którzy Pojęli te wszystkie szczegóły i skomplikowane zadania, które są Potrzebne do wykształcenia, n. p. lekarza, urzędnika lub profesora.

Al.e twierdzę, że ca te społeczeństwo powinno się składać z mą­

drych ludzi i dlatego nie wyobrażam sobie, aby ta mądrość była tylko dostępną na podstawie tych najrozmaitszych egzaminów 1 dyplomów, które pociąga za sobą hierarchia szkolna. A nawet wątpię, czy jakikolwiek dyplom dla mądrości może istnieć, czy nioże. istnieć egzamin z mądrości.

Bo cóż to jest mądrość? M ą d r o ś ć t o j e s t z r o z u ­ m i e n i e p r z e z c z ł o w i e k a t e g o m i e j s c a , k t ó r e z a j m u j e w ż y c i u , n a ś w i e c i e , w s w e j o j c z y ź n i e , r o d z i n i e , s p o ł e c z e ń s t w i e . Mądrość, to jest zrozumienie tych obowiązków, które człowiek posiada naprzód, jako syn, lub córka rodziców, później jako głowa rodziny, które posiada jako obywatel kraju, jako obywatel wobec innych obywateli. Kto zro­

zumiał obowiązki, wypływające z tych stosunków, i kto przysto­

sował swój charakter do tych obowiązków, k t o z r o z u m i a ł t ę b u s o l ę , t ę i g ł ę m a g n e t y c z n ą , k t ó r ą k a ż d y c z ł o w i e k p o s i a d a w s w o j e m s u m i e n i u , k t ó r a n i m k i e r u j e w l a b i r y n c i e ż y c i o w y m — t e n j e s t c z ł o ­ w i e k i e m m ą d r y m i dlatego słyszałem bardzo często, nawet w sali parlamentu, przy rozprawach nad jaką kwestyą bardzo trudną i zawikłaną, że konkluzye rozumu chłopskiego, lub

szła-checkiego (pod tym względem uważa się je jako ‘ równoznaczne i duch narodu tu nie widział różnicy), że te proste konkluzye sta­

wia się ponad rozmaite wyuczone, wyrafinowane konkluzye spe- cyalistów, jakby zanadto wielkie oddanie się specyalności przyno­

siło ujmę dla mądrości.

Otóż mnie się zdaje, że do tej mądrości, do tej równowagi między charakterem a obowiązkiem każdy człowiek powinien dą­

żyć, na jakimkolwiek stopniu wykształcenia poprzestał. Jeżeli szko­

ła elementarna dała mu tylko elementarne wykształcenie, to mu dała zarazem narzędzie do ręki, aby umiał także w życiu później- szem zdobyć sobie to dalsze wykształcenie, potrzebne do spełnie­

nia obowiązków swojego stanu i położenia. Szkoła zrobiła już swoje, a własne doświadczenia i własna praca powinny zrobić resztę, przy pomocy tych wszystkich innych wielkich czynników, które oprócz szkoły wpływają na wykształcenie i wychowanie, to jest: kościoła, rodziny i społeczeńswa.

Cały nasz ustrój społeczny i polityczny oparty jest na prze­

konaniu, że każdy człowiek może być dobrym obywatelem, wy­

konywać jego obowiązki rzeczywiste, bo to, co dawniej było przy­

wilejem arystokracyi, ciasnego tylko grona w państwie, które miało prawo wyboru, czyli prawo publicznego głosowania i za to obowiązek bronienia ojczyzny—to jest teraz obowiązkiem każdego człowieka, a zatem c a ł y n a s z u s t r ó j p o l i t y c z n y i s p o ­ ł e c z n y p r z y p u s z c z a i w y m a g a , a b y k a ż d y c z ł o -

wi e i k b y ł d o j r z a ł y m i m ą d r y m , i w t y c h o b o ­ w i ą z k a c h , k t ó r e n a n i e g o p r z y p a d a j ą , m ó g ł s i ę L- z o r y e n t o w a ć . Każdy też człowiek podlega szczęściu, nie­

szczęściu, choroby go nawiedzają, śmierć go czeka, staje się oj­

cem rodziny i w tych wszystkich okolicznościach musi mieć sąd dojrzały, musi działać rozważnie; a także sam ustrój polityczny i społeczny państwa nakłada na niego ustawowo te obowiązki dojrzałości.

Czy temu obowiązkowi on zawsze sprosta, czy bez pewnego przygotowania każdy, kto ma obowiązki, wymagające dojrzałości, , także ją rzeczywiście posiadać będzie, to inna rzecz. Ale, jeżeli w naszych czasach pewne zmiany polityczne i społeczne zostały przeprowadzone, to tern samem nastał tern większy o b o w i ą ­ z e k d l a c a ł e g o s p o ł e c z e ń s t w a p o s t a r a n i a s i ę, a b y w n a j k r ó t s z y m c z a s i e k a ż d y t e n, k t ó r e m u u s t a w o w o d a n o p e w i e n s p o s ó b w p ł y w a n i a n a l o s y s p o ł e c z e ń s t w a i , n a r o d u , n a b r a ł t e j d o j r z a ­ ł o ś c i i t e j m ą d r o ś c i , k t ó r e j u s t a w o d a w s t w o od n i e g o w y m a g a . Te zmiany polityczne, których dokonano w ostatnich czasach — one nie są końcem, to dopiero początek obowiązków, nałożonych na społeczeństwo, które winno dbać o to, aby całe masy narodu mogły dostąpić dojrzałości i mądrości.

z wychowaniem narodowem. 137

Już z doświadczenia wiemy, że szkoła ludowa nie jest uwa­

żana jako kres i zamknięcie nawet wykształcenia ludowego. Z je­

dnej strony widzimy, że przecież szkoła ludowa jest już poprze­

dzona wykształceniem w domu rodzicielskim, w domu matki, a Pe­

stalozzi, który może najbardziej wpłynął na rozwój i metodę nauki szkoły ludowej w obecnych warunkach, przez całe życie marzył tylko o tern, aby napisać „Das Buch der Mütter“, aby matki do­

wiedziały się, jak mają wychowywać, jakie ma być przygotowanie do nauki w szkole ludowej. Z drugiej strony po szkole ludowej jako dopełnienie, są u nas tak zwane kursa dla dorosłych, a zaczynają się wykształcać szkoły rolnicze na wsi, a przemysłowe i handlowe po miastach. Ale i to nie wyczerpuje jeszcze wykształcenia ludo­

wego. W innych krajach mamy prócz usiłowań zawodowych czyn­

ników także szereg usiłowań obywatelskich, bo Społeczeństwo sta­

ra się tam dostarczyć tym, którzy ukończyli szkołę ludową, mo­

żności kształcenia się własnego; w Anglii, w Niemczech, nawet w Austryi istnieje ruch rozpowszechniania uniwersytetów, to jest zorganizowania przez uczestników uniwersytetów całego szeregu kursów dla ludności; u nas ruch ten właśnie się zaczyna, i w ten sposób istnieje zetknięcie się klas najbardziej wykształconych z klasami, które nie mają sposobności nauczyć się w szkołach tych wszystkich mądrych rzeczy, ale które, mając pragnienie wiedzy, znajdują tu sposobność zaspokojenia go.

Wyrabia się przez to pewne poczucie, że tak jak z poję­

ciem majątku, czyli bogactwa materyalnego, łączy się pojęcie obo­

wiązku, który cięży na majątku, tak i w y k s z t a ł c e n i e p o ­ w i n n o s i ę u w a ż a ć j a k o p e w i e n s k a r b , p e w i e n m a j ą t e k , z k t ó r e g o p o s i a d a c z p o w i n i e n t a k ż e

« d z i e l i ć p e w n e j c z ę ś c i d l a s p o ł e c z e ń s t w a . Tak samo, jak człowiek majętny ma obowiązek służyć sprawie pu­

blicznej swoim majątkiem, jak kompromituje samą zasadę własno­

ści, gdy tego nie robii, tak samo każdy człowiek wykształcony ma obowiązek służyć wykształceniem nie tylko w pracy swej zawo­

dowej, którą zarabia na utrzymanie, ale powinien pracować dla dobra społeczeństwa, aby je popchnąć naprzód na drodze postępu.

A nie trzeba myśleć, że ten, kto się uchyla od tych obowiązków, łączących się nierozerwalnie z majątkiem materyalnym i ducho­

wym, nie wpływa na społeczeństwo.' On jeszcze bardziej wpływa, ale ujemnie, b o j e s t j e d n a s i ł a w s p o ł e c z e ń s t w i e , k t ó r a s t o i w y ż e j o d n a u k i i s ł ó w , a t ą j e s t s i ł a ELLz y k ł a d u. Każdy czyn rodzi przez naśladownictwo czyn podobny; kto uchyla się od wykonywania obowiązków społecz­

nych, wynikających czy to z majątku* czy z wykształcenia, ten daje przykład wstrętnego sobkostwa, niedbalstwa o potrzeby spo­

łeczne i dowodzi, że jest głuchym na głos sumienia, domagający się odrodzenia narodu i odbudowania straconej Ojczyzny.

Pomiędzy rozmaitymi stopniami wykształcenia zachodzą więc w mojem przekonaniu tylko te różnice, że tam, gdzie sama szkoła nie dostarcza tej szerszej wiedzy i dalszych materyałów do kształcenia, tam tęgo powinny dostarczyć czynniki społeczne, do­

świadczenie życiowe i praca obywatelska.'Więc z jakiegokolwiek stopnia szkoły ktoś wyszedł, to zupełnie nie może być przeszkodą w osiągnięciu każdego stopnia wykształcenia, jakiego zapragnie.

Przeciwnie, k t o p o s i a d a „ e l e m e n t a “ . to jest, jak tylko u m i e w ł a d a ć n a r z ę d z i e m p r a c y d u c h o w e j, to ma drogę otwarta przed sobą, n o s i w s w o i m t o r n i śTr z e b u ­ ł a w ę m a r s z a ł k o w s k ą . W wieku XIX ta praca własna i społeczna nad wykształceniem jest niesłychanie ułatwiona przez kierunek, który literatura przybrała w tym wieku.

Wyobraźmy sobie te czasy, jak wiek XV i epoka odrodzenia, kiedy to Europa, poznawszy skarby wiedzy i sztuki w staro­

żytnych językach, zaczęła się uczyć łaciny i greki i tam znalazła pierwiastki mądrości i wykształcenia. Dopóki ten system panował, lo mimo wielkich rezultatów, jakie Europa w ten sposób osiągnęła—

iOwarzyszyła tym wszystkim zdobyczom umysłu ludzkiego jedna okoliczność nadzwyczaj ujemna, a tą jest, że k a ż d y n a r ó d r o z p a d ł s i ę n a d w i e c z ę ś c i , k t ó r e s i ę n a w z a ­ j e m n i e r o z u m i a ł y , bo cała literatura o przedmiotach wa­

żniejszych albo była pisaną w językach uczonych, to jest po ła­

cinie i po grecku, albo wymagała takiej znajomości terminów sztucznych i uczonych, aluzyi historycznych i sposobów wyraża­

nia się takich, że ten, kto nie przebył studyów klasycznych, był odcięty od wykształcenia i od każdej wyższej myśli. Dlatego w tych wiekach, kiedy nastała ta specyalna uczoność, każdy naród się rozpadał na ogół narodu, który nie miał przystępu do wykształce­

nia i na uprzywilejowanych, (nie mówię tu o przywilejach szlachty, raczejbym to nazwał przywilejem łacińskim), którzy w pełni ko­

rzystali z wiedzy i wykształcenia. Nawet to, co powinno być przystępne dla wszystkich, t. j. poezya, była zupełnie niezrozu­

miałą dla ogółu ludności.

Dopiero wiek XIX, który wytworzył najwyższą poezyę, jaką ludzkość poznała, poezyę, opartą na pierwiastkach ludowych, t e n w i e k u s u n ą ł w i e l k ą k r z y w d ę , k t ó r a s p r o w a ­ d z a ł a r o z d z i e l e n i e n a r o d u . Dopiero w tym czasie po­

wstały literatury narodowe, w których najwyższe prawdy i re­

zultaty wiedzy były wyrażone językiem potocznym, zrozumiałym, codziennym, przystępnym dla każdego. W tym samym w. XIX obok literatury opartej na pierwiastkach ludowych i wyszłej z pierwiastków ludowych, nastała zmiana w obyczajach, prostota ubiorów i stosunków społecznych, zmniejszenie dawnych ceremo­

niałów, etykiety, a stąd większe zbliżenie społeczeństwa. W tym wieku XIX także zaczęto traktować naukę, jako taką, która

po-z wychowaniem narodowem. 139

winna być przystępną dla wszystkich bez długich mozołów i przygotowań.

Wyszło to najpierw i specyalnie z, Anglii i Francy i, z po­

czątkiem bieżącego wieku. W Anglii istnieje dziś jeszcze zakład dla popularyzowania nauki „Royal Institution“ , który ma na celu uprzystępnić wszystkim rezultaty wiedzy. Jako charakterystyczne dla tego zakładu wspomnę, że do najsławniejszych kursów, które się tam odbywają, należą kursa dla dzieci; głośnym przykładem

czątkiem bieżącego wieku. W Anglii istnieje dziś jeszcze zakład dla popularyzowania nauki „Royal Institution“ , który ma na celu uprzystępnić wszystkim rezultaty wiedzy. Jako charakterystyczne dla tego zakładu wspomnę, że do najsławniejszych kursów, które się tam odbywają, należą kursa dla dzieci; głośnym przykładem