reprezentowane przez towarzystwa transportowe „Polski Globt(, „Polski
P. Vanderlip nie wyciąga z tego stanu rzeczy osta
Lidze Narodów p. Dawid Hunter Miller; rzutem oka na Pokój Wersalski zamyka książkę o ogromnej war
tości faktycznej i historycznej pułkownik Edward Man- dell House. W „dodatku11 jest szereg odpowiedzi na py
tania, postawione prelegentom po wygłoszonych odczy
tach.
Jak ju ż z tego widać, treść niezmiernie bogata 1 ważna. Nie możemy się. kusić, by ją omówić szczegó
łowiej na tem miejscu, ale chcielibyśmy zachęcić do jej przestudjowania niejednego z polityków polskich i ge
nerałów, dla których p. Bliss napisał arcydzieło myśli wojskowej.
...„Tutaj są fakty, a nie pogłoski lub gadanina, obierane niby okruszyny z obficie zastawionego stołu, a które niejedni w tłaczają w książki, ażeby nasycić głód informacji odnośnie do pomnikowych wydarzeń w dzie
jach" (House Forewórd V II). I temi faktam i chce p u ł
kownik House ocalić wszystkich twórców traktatu wer
salskiego. Nie dla wszystkich atoli jednako starczyć m iało tego płaszcza.
Delegaci amerykańscy wyszli z tego stanowiska, że pokój był koniecznością ju ż nie ze względu na samą możliwość oporu ze strony Niemiec, które przyjęły za podstawę rozważań pokojowych punkty prezydenta W ilsona, ale ze względu na wielkie prawdopodobieństwo rewolucji w każdym kraju Ententy prócz Stanów Zje
dnoczonych. Ta myśl panowała nad wszelkiemi poczy
naniami w toku rokowań paryskich i pod tym kątem, należy rozpatrywać te rokowania, względnie ustępstwa na rzecz niemców, byle tylko do pokoju doszło. Trzech tedy mężów wzięło w swe ręce wysiłek przywrócenia światu pokoju: Clemenceau, Lloyd George, Wilson.
Wszystkim innym przypadły w udziale role drugorzę
dne i dalszorzędne, a nie brakło też prawie niemych sta
tystów. Z książki delegatów amerykańskich, może le
piej niż skądinąd dowiadujemy się, jak to Rada dziesię
ciu przemieniła się na Radę Pięciu, aż doszła do Rady Czterech, która miała dać światu pokój. Uświadamiają sobie delegaci amerykańscy, że mimo wszystko nie przy
wróci się zaraz normalnych stosunków życia społecznego1 7. 1914 roku.
„Liczne lata upłyną, zanim realny pokój odzyska Swe żywotne siły. W ojna rozpętała ślepe siły na wszelkiem polu życia ludzkiego i potęgi świata były w 1919 r. prawie- bezsilne, ażeby ułożyć te siły w łożysko, w którem były w ro
ku 1914 i są obecnie w 1921. Żadna ludzka konferencja poko
jowa nie mogła nas uwolnić od tych wszystkich dzisiejszych nieszczęść. Konferencję paryską odbywali ludzie, a więc krytyka może łatwo i -szybko nakreślić kontury jej organi
zacji i jej pracy, które w jakimś innym! a lepszym świecie- możnaby było inaczej urządzić. Przynajmniej to musi kry
tyk przyznać. Jeżeli się porówna konferencję paryską z kon
gresem Wiedeńskim lub berlińskim, to okaże się, że konfe
rencja paryska miała przed' sobą o wiele rozleglejsze zagad
nienia i większe. Studjowała te zagadnieniu sumienniej' i więcej naukowo i pragnęła gorąco, ażeby sharmonizować rozstrzygnięcia ich z zasadami sprawiedliwości." (36)
A więc i sprawa granic Niemiec „nowych" rozpa
trywana była z tego punktu widzenia w zapomnieniu jak niesprawiedliwe było łupieżenie rozmaitych naro
dów i państw poprzez wieki przez Niemcy. Fi’ancji tyl
ko oddano Alzację i Lotaryngję — bez plebiscytu — da Polski nie zastosowano desaneksji jej ziem, które Pol
sce zagrabiły Prusy, natomiast bardzo łatwo przyszło p. Lloyd George’owi uporać się z kolonjami niemiec- kiemi.
A przecież to „Prusy dokonały rozbioru Polski, pochło
nęły lewy brzeg Renu 1815 r„ zabrały Szlezwig Holstein w 1864 r. Blisko połowa terytorium Prus była zdobyta Od
■czasu Fryderyka Wielkiego. To Prusy miały przewagę nad
194 W I E K X X Nr. 2
W I E K X X
cesarstwem i to pruski król, jako cesarz niemiecki, wypowie
dział wojnę. Nic dziwnego w tem, że byli tacy, którzy parli do tego, aby Prusy straciły owoce swej długiej kar jery m i
litarnego powiększania się i żeby były sprowadzone do gra
nic, jakie miały w X V III wieku a nawet wcześniej". (38).
Ale wystąpiła zasada, by ludu nie przekazywano jednemu czy drugiemu mocarstwu, „bo w naszych cza
sach to lud przedewszystkiem decyduje" (39). A więc nie naprawiano tych krzywd tam, gdzie ,,ludność pogo
dziła się z okolicznościami" (39). „Najdalej posunięta się odnośnie do Niemiec przy regulowaniu sprawy pol
skiej, a w tym razie nie czyniono tego z tego powoduy iż wyrządzono Polsce krzywdę w X V III wieku, ale dla
tego, że polacy ustawicznie krzyczeli przeciw tej niepra
wości i buntowali się przeciw niej" (39). Prawo samo- określenia chciano też zastosować do Egiptu, Irlandji, Kanady, Kuby, F ilip in — bb świat znacznie postąpił naprzód od 1814 roku, nawet warunki pokoju w Brześ
ciu Litewskim nie skłoniły konferencji pokojowej do re
presji. „A najwięcej decydującego elementu w tym po
stępie dostarczyły Stany Zjednoczone pod oboma wzglę
dami, tak przez pomoc wojskową, jak też przez stara
nie się o pokój sprawiedliwy jako najlepszy środek za
radczy przeciw wojnom rewanżu na przyszłość" (41).
A więc w najszlachetniejszym zresztą zamiarze uświę
ciła Ameryka zbrodnię Prus, dokonaną na licznych na
rodach, w pierwszym rzędzie na Polsce.
Z wyżej przytoczonego ustępu widać jasno jak na dłoni, że Polska granice swoje zawdzięcza polskiemu lu
dowi, który nie wyparł się swojej narodowości, a tam, gdzie uświadomienia narodowego brakło, gdzie nie ,,krzyczano" przeciw gwałtowi X V III wieku, straciliś
my to, co było nasze w epoce rozbiorów.
*
( * #
Polskę szczególniej obchodzić musi IV rozdział książki delegatów amerykańskich. Rozdział ten jest cały poświęcony Polsce, napisał go p. Robert Howard Lord, któremu Polska nie jedno zawdzięcza. Niech nam wolno będzie podkreślić, że książka delegatów amery
196 W I E K X X Nr. 2 kańskich, jako napisana s i n e s t u d i o et i r a, jest jednem z nielicznych dzieł, gdzie zagadnienie polskie traktuje się przedmiotowo, nie wymaga się od Polski, by była aniołem i ciągle się ofiarowywała za sojuszni
ków i dla sojuszników na rzecz wrogów, ale uważa się Polskę za państwo na równi z innemi.
Panu Robertowi Howardowi Lordowi należy się -od nas rzetelna wdzięcznść za studjum o Polsce, napi
sane jasno, realnie. W plótł p. Lord przeszłość w teraź
niejszość tak umiejętnie, że nie wiem, czy możnaby było zrobić to lepiej, przez to pouczył Amerykę o Polsce z przed wieków i o Polsce dzisiejszej. Zrobił więcej p. Lord tym jednym rozdziałem, niż cała polska propa
ganda. Jest to jeszcze jeden wielki czyn bezinteresowny szlachetnego serca amerykańskiego i rzetelnego umysłu tych ludzi niby „nawskroś zmaterjalizowanych“, a tak ludzkich i prawych w swoich kierownikach.
Pan R. H. Lord ujmuje sprawę Polski w całej jej ważkości. Zapewne on jak i wielu amerykanów nie ro
zumieją dlaczego Ententa żonglowała z Polską, nie po
zwalając jej na ustalenie swych granic. „Z pośród za
gadnień politycznych — zaczyna p. Lord swoje stu
djum — które przyszły na stół konferencji pokojowej, sprawa przywrócenia bytu państwowego Polsce była je
dną z pierwszych, którą podjęto i jedną z ostatnich, któ
rą ma się skończyć. W rzeczy samej, nie jest ona po dziś dzień zakończona. Było to jedno z najcięższych 1 najwięcej kolczastych (thorniest) zagadnień, z jakiemi konferencja miała do czynienia" (67). Z kolei wskazał p. Lord trudności, a doniosłość Polski dla Niemiec ka
zał określić ambasadorowi niemieckiemu w Londynie, p. Lichnowskiemu, cytując go: „Sprawa polska stano
wi dla Niemiec najcięższe zagadnienie wojny i pokoju—
o wiele cięższe niż los Belgji... Z nią stoi lub upada sta
nowisko Prus jako wielkiej potęgi, a co zatem idzie:-ca
łego cesarstwa".
P. Lord podobnie jak i jego koledzy opiera się