• Nie Znaleziono Wyników

O wolności rozsądnej i wol

W dokumencie Wiek XX. R. 1, nr 2 (1921) (Stron 61-67)

ności prawdziwej.

Są różne gatunki jedwabiu. Jest np. doskonały jedwab, zwany gloria-, parasol z tej glorji kosztował 4 mk.

50 f., naturalnie przed wojną. Jest jeszcze lepszy jedwab excelsior\ parasol excelsiorowy kosztował - 5 mk. 50 f_

Wreszcie jest jeszcze taki sobie zwyczajny, prosty jedwab;

jedwab bez tytułu; za parasol z niego żądano 20 mk. i Więcej.

Podobnież bywają różne gatunki wolności: jest wol­

ność rozsądna, jest wolność prawdziwa i jest wolność bez przymiotnika, po prostu wolność. Warto zastanowić się nad zaletami i wadami każdego gatunku.

Nie można dać dzieciom całkowitej wolności, nie można np. pozwolić, aby bawiły się nabitym rewolwerem lub ostrą brzytwą. Matka powinna rozsądnie ograniczać ich wolność, bo inaczej wyrządzą samym sobie szkodę.

Jest to zupełnie bezsprzeczne, żaden człowiek o zdrowych zmysłach nie będzie kwestjonował tej prawdy.

Społeczeństwo składa się z dorosłych dzieci, i nie dobrze byłoby również pozostawić mu całkowitą wolność.

W jego własnym interesie należy tę wolność zawrzeć w rozsądnych granicah, należy bronić ludzi przed ich własną lekkomyślnością, ignorancją i namiętnościami, trzeba uczynić tak, aby człowiek miał jak największą swobodę, a nawet poparcie, we wszelkich poczynaniach mądrych i zacnych, a napotykał nieprzełamane szranki, gdy tylko zacznie zbaczać z drogi cnoty i rozsądku.

Taka jest w najogólniejszej postaci teorja wolności rozsądnej. Wygląda ona bardzo ponętnie i posiada tłu­

my zwolenników zarówno wśród młodych, którzy marzą o uszczęśliwieniu współbraci, jak i wśród starych, którym życie rozwiało nie jedno złudzenie. Pomimo to wszystko jest w niej pewien punkt [słaby, i to bardzo słaby. Po­

równanie ludzi dorosłych do dzieci, to jeszcze ujdzie od biedy, ale kto w społeczeństwie tych dużych dzieci ma odgrywać tkliwą rolę matki? Otóż to jest właśnie sękr

148 W I E K X X Nr. 2 który dyskretnie pozostawia się w cieniu lub osłania splotami dobrotliwych wynurzeń, lecz gdy rozchylimy

"Wszelkie draperje, to ujrzymy, że ową matką ma być biurokracja. Innych kandydatów niema i być nie może.

.Jedni by chcieli, aby to była biurokracja czerwona, inni wolą białą, ale to już jest rzecz gustów, nad któremi niema dysputy.

Matka posiada dwa przymioty, które usprawiedliwiają jej władzę nad dziećmi. Po pierwsze ma ona daleko więcej od nich doświadczenia życiowego oraz inteligencji, a zatem lepiej od nich rozumie, co może być dla nich szkodliwe lub niebezpieczne, po wtóre kocha je, a więc nie nadużyje swej władzy na ich szkodę. Wprawdzie bywają wyjątki, ale taka jest reguła.

Biurokracja mogłaby tylko w takim razie sprawować t. pożytkiem funkcje matki dorosłych dzieci, gdyby po­

siadała podobne przymioty, ale nikt chyba nie chce twier­

dzić, że tak jest w rzeczywistości chociażby w odległem przybliżeniu. Nigdzie do biurokracji nie garną się ludzie najlepsi, wszędzie dobór na urzędy państwowe odbywa się w sposó wielce wadliwy. Decydują nie istotne zalety moralne i umysłowe, lecz różne okoliczności uboczne lub drugorzędne, jak stosunki, sztuka podobania się, przy­

należność do pewnej koterji, lub wyznawanie pewnych poglądów politycznych, kwalifikacje formalne, lata służby i t. d. Nie są to bynajmniej dobre wskaźniki uzdolnień, a tytuły, którym biurokracja przypisuje tak wielkie zna­

czenie, nie wzbogacają człowieka duchowo nawet o pol­

ską markę. Dlatego też biurokracja nie wyrasta wcale ani umysłowo, ani moralnie po nad poziom tych dzieci, któremi się ma opiekować.

Nikt również nie będzie twierdził, że biurokraci ży­

wią w sercach zbyt gorącą miłość do swych dorosłych pupilów. Niewątpliwie ogół.ich posiada nie mało przy­

wiązania do kraju i jaknajlepiej życzy swemu społeczeń­

stwu, gdy chodzi o całość, o zbiorowość, ale gdy poszcze­

gólny obywatel stanie przed groźnem obliczem władzy, to najczęściej traktowany bywa, jak natręt, lub nawet jak taki, który już coś „popełnił” łub Ticzynić to właśnie .zamierza.

W I E K XX 149

Trzeba tu jeszcze wziąć w rachubę pewną właści­

wość ludzką, której korzenie tkwią głęboko w instykcie samozachowawczym. Człowiek patrzy bezwiednie na świat otaczający przez szkło własnych interesów. Nie poczuwając się bynajmniej do samolubstwa, uważa on najczęściej to za dobre dla społeczeństwa, co jemu oso­

biście dogadza. Ten wrodzony, naiwny egoizm posiada nie tylko osobnik, ale i każda warstwa lub klasa społecz­

na, posiada go i klasa urzędnicza. Biurokracja, nawet najbardziej przeniknięta duchem obywatelskim, stara się zawsze tak pokierować sprawy, jak jest dla niej najdo­

godniej i najkorzystniej. Interesy rządzonych, czyli owych dorosłych dzieci, schodzą na plan drugi.

Z uwag powyższych wynika jasno, że nie wolno pod żadnym względem porównywać biurokracji do matki, a więc i cała teorja wolności rozsądnej wpada w wodę.

Aby jeszcze jaskrawiej uwydatnić to fiasko, przytoczę pewien przykład ogromnie charakterystyczny, który mi zawsze przychodzi na myśl, gdy rozlega się wołanie 0 interwencję państwa, czyli biurokracji, w różnych nie- domaganiach społecznych.

Przykład ten mamy w cenzurze.

Słowo drukowane jest jednym z najpotężniejszych- motorów postępów ludzkości, ale i ten medal ma stronę odwrotną. Za pośrednictwem druku szerzą się na świe- cie nietylko idee mądre, pożyteczne i szlachetne; bywa on często narzędziem w rękach ludzi lekkomyślnych, złych lub głupich, którzy sieją zepsucie, uprawiają brudne geszefty, szarpią dobrą sławę bliźniego. Byłoby ogrom­

nie pożądane urządzić jakiś filtr, któryby przepuszczał tylko napój zdrowy, a zatrzymywał wszelkie domieszkr trujące. Zgodzi się na to każdy człowiek rozsądny, prag­

nący dobra kraju, ale gorzkie doświadczenia, poczynione we wszystkich krajach cywilizowanego świata, wykazały nieodbicle. że filtrem takim nie może być cenzura. Cen­

zorzy nie stoją wcale wyżej pod względem moralnym 1 umysłowym od wydawców, redaktorów i autorów, są- tak samo lub więcej dostępni korupcji oraz innym sła­

bościom ludzkim, jest więc rzeczą niedorzeczną czynić z nich opiekunów i kontrolerów drukowanego słowa*.

150 W I E K X X Nr. 2 Strumień publicystyki po przejściu przez filtr cenzury nie jest bynajmiej czystszy, niż byt przed tem, natomiast cenzura wyrządza ogromną szkodę, krępując swobodę wypowiadania się, ciążąc, jak zmora, nad myślą ludzką.

Na każdej karcie szczegółowej historji cenzury widniały przykłady wprost nieprawdopodobnej bezmyślności i sa­

mowoli. Dlatego też lepiej, stokroć lepiej, znosić różne zboczenia słowa drukowanego, niż uciekać się do pomocy cenzury. Zresztą społeczeństwo nie jest wcale bezbronne wobec tych zboczeń. Posiada ono W opinji publicznej broń szlachetniejszą i bez porównania skuteczniejszą.

A teraz wolność prawdziwa. I ten gatunek wygląda po wierzchu bardzo ładnie. Zwolennicy jego powiadają:

cóż mi z tego że w teorji wolno mi czynić to lub owo, jeżeli w rzeczywistości z braku środków nie mogę czy­

nić ani tego, ani owego. Wolność prawdziwa istnieje do­

piero wtedy, gdy jest połączona z możnością. Tak np.

w nowożytnym społeczeństwie każdy obywatel nie uwię­

ziony ma prawo dowolnie przenosić się z miejsca na miejsce. Gdyby temu wyrobnikowi, który z trudem zara­

bia na kawałek chleba, przyszła jutro fantazja pojechać sobie do Madrytu, to niktby mu tego nie bronił, ale wolność ta niema żadnego praktycznego znaczenia, bo biedak nie posiada środków na podróż, nie może więc marzyć o wprowadzenie w czyn takiego zamiaru. Praw­

dziwa wolność zmiany miejsca pobytu istniałaby dopiero W tym razie, gdyby państwo zapewniało temu człowieko­

wi przynajmniej bezpłatny przejazd koleją.

Wewnętrzną wartość tego rodzaju wolności okazuje najlepiej przykład, przytoczony przez znakomitego eko- nonomistę współczesnego Vilfredo Pareto.

W nowożytnem społeczeństwie istnieje wolność za­

wierania związków małżeńskich. Prawo nie stawia pod tym względem nikomu żadnych przeszkód, jeżeli pominie­

my nieliczne wyjątki blizkiego pokrewieństwa. Ale nie jest to wolność prawdziwa. Proszę tylko pomyśleć: Jaś jest zakochany w Kasi i pragnąłby ją poślubić. Ot tego zawisło jego szczęście, ale cóż kiedy Kasia niechce sły­

szeć o Jasiu, i owa wolność niema dla Jasia żadnej war­

tości praktycznej. Wolność byłaby prawdziwa, gdyby na

Nr. 2 W I E K XiX 151 zadanie zakochanego żandarm wziął Kasią za łokcie i zaprowadził gwałtem do ołtarza lub pana mera.

Ten paradoksalny przykład z wielką dosadnośclą wyciąga na światło dzienne zasadniczą wadę teorji wol­

ności prawdziwej. Wskazany porządek rzeczy gwaranto­

wałby istotnie prawdziwą wolność Jasiowi, ale kosztem również prawdziwej niewoli Kasi. I to jest reguła ogól­

na. Aby jeden mógł używać wolności prawdziwej, to zawsze Wolność kogo innego, już nie wolność prawdziwa, ale wolność bez przymiotnika, musi doznać ograniczeń.

Pi by ów wyrobnik mógł bezpłatnie używać przejażdżki, to trzeba kogoś zmusić, aby na to pracował.

Jeżeli to nie jest oczywiste, gdy chodzi o jednostkę, to trzeba rozszerzyć hipotezę na całe społeczeństwo.

Przypuśćmy, że państwo pragnie zapewnić wszystkim obywatelom prawdziwą wolność przenoszenia się r miejs­

ca na miejsce i w tym celu wprowadza bezpłatną jazdę kolejami. Rzecz prosta impreza taka będzie bardzo kosz­

towna, a więc trzeba będzie silniej opodatkować obywa­

teli. Lecz cóż to jest podatek? Ody państwo żąda odem- nie pewnej kwoty rocznie, jako podatku, to zmusza mię abym z 24 godzin, któremi rozporządzam na dobę, poświęcał część na pracę dla niego. Do tego w analizie ostatecznej sprowadza się ■ każdy podatek. Tym sposobem jest on zawsze ograniczeniem wolności ludzkiej, i to nie wolnoś­

ci prawdziwej lecz zwykłej. Przy bardzo wysokim opodat­

kowaniu obywatel musi przeważnie pracować dla państwa i wówczas staje się półniewolnikiem. Tak było w ostat­

nich czasach Cesarstwa Rzymskiego.

W wywodach powyższych nie należy dopatrywać bez­

względnego potępienia podatków. Jeżeli ma istnieć państwo, zwłaszcza państwo nowożytne, to obywatele muszą płacić podatki, czyli muszą poświęcić część swej wolności na cele wspólne, chodzi jedynie o to, że każdy krok W kierunku wolności prawdziwej jest z natury rzeczy okupiony ogra­

niczeniem wolności pod jakimś innym względem. Prag­

nąc podnieść jakąś część terenu, musimy nawieźć ziemię z innego miejsca, a więc obniżyć część inną. Niema w tem wcale winy ludzkiej; tkwi to w istocie rzeczy, wymagają tego arytmetyka i geometrja. Błąd wyznawców

152 W I E K X X Nr. 2 Wolności prawdziwej polega na tem, że nie dostrzegają tej prostej prawdy; sądzą, że można podnieść różne częś­

ci terenu, nie obniżając innych.

Poglądy ludzkie ulegają tak samo tyranji mody, jak zawartość kubiczna damskich spódnic. Dziś trzeci rodzaj wolności, ten, któremu na chrzcie zapomniano dać imie­

nia, jest wielce nie modny. Pomimo to jednak powiem otwarcie, że mnie ten właśnie rodzaj najbardziej przy­

pada do gustu. Niejeden poczyta ml to za wstecznfttwo, ale ponieważ moda obiega linje zamknięte, przeto kto wie, czy wkrótce to, co jest poniżone, nie znajdzie się znowu na wierzchu. Już dziś dają się dostrzegać nieja­

kie oznaki nadchodzącej zmiany. Jedną z nich jest wzma­

gający się katzenjammer po orgjach etatyzmu.

Zygm un t StraszewicE.

Nastroje polityczne wśród ludu

W dokumencie Wiek XX. R. 1, nr 2 (1921) (Stron 61-67)