• Nie Znaleziono Wyników

Myśli o drodze ku przyszłości

W dokumencie Wiek XX. R. 1, nr 2 (1921) (Stron 56-61)

Gmach ustroju kapitalistycznego opierał się dotąd na szerokim „granitowym* fundamencie. Tym funda­

mentem był lud. W miarę rozszerzenia się oświaty sze­

rokie masy pojęły swoje upośledzenie i postanowiły co­

raz usilniej je z siebie strząsnąć. Instytucja niewolnictwa W starożytności, którą Arystoteles uważał za konieczny warunek kultury, umożliwiała znośną egzystencję wolnego obywatela Aten czy Rzymu. Ze zniesieniem niewolnictwa a w 19 wieku pańszczyzny, ze zrównaniem wszystkich Wobec prawa, z nieznanem dotąd w przeszłości rozpow­

szechnieniem elementarnej choćby oświaty i dzienników, świadomość krzywdy społecznej, doznawanej przez klasy majątkowo upośledzone, niesłychanie wzrosła.

Kto dawniej niewolę swą czy pańszczyznę uważał za nieodmienne zrządzenie Opatrzności, a dla braku oświaty nie rozumiał zgoła, że mogłoby lub powinnoby być inaczej, łatwiej godził się ze swym losem, o ile nie był zbyt przykry.

Chrześcijaństwo, łagodząc obyczaje, przyczyniając się do uświadomienia chłopa i robotnika analfabety, ka­

żąc rodzić się Bogu jako synowi cieśli w lichej stajence, rzuciło pierwszy posiew uświadomienia.

Lud obudził się — może nie po raz pierwszy — ale najgwałtowniej — w epoce rewolucji francuskiej. Klasy posiadające 17 i 18 wieku wyzyskiwały swą przewagę, pozbawione wszelkich skrupułów i wszelkiej rozwagi i zo­

stały zmiecione. Zgniły dwór Ludwikowy dojrzał do gi­

lotyny i na niej skończył.

Ale rządy ludu nie były lepsze — były jeszcze gor­

sze. Lud srożył się jak dzika bestja. Mszcząc się za prawdziwe krzywdy, mścił się i na niewinnych, wymie­

rzał kary przesadne i rozprzęgające społeczeństwo.

W rezultacie przyjść musiała reakcja i powrót do ładu, złudzeń i kłamstw Napoleońskiego jarzma. Krwio­

żerczy jego geniusz sholdował sobie niemal całą Europę, nadużył krzywdy doznanej przez Polskę, naszego zapału

Nr. 2 W I E K X X 143 i entuzjazmu do walki ze szlachetnym narodem hiszpań­

skim, broniącym swego prawa do niezawisłości i gwoli własnemu bezprzykładnemu wyniesieniu się cofnął na lat dziesiątki postęp świata, pogrążając go na długą epokę ciemnoty pod obuch „świętego przymierza", a potem

„trójprzymierza".

Oświata powszechna wzmogła się jeszcze, chrześci­

jaństwo, niosące ukojenie cierpień, wszędzie — może prócz Anglji — przygasło. Socjalizm pionierów z Roch- daby Trade-unionów, fabianów mało w Europie wschod­

niej znalazł zrozumienia; budując a nie niszcząc, rozwi­

jając czynniki kultury, a nie występując wobec nich wro­

go jak marxyzm i bolszewizm, wyższego wymagał stopnia dojrzałości i wyższego, nieznanego na zachodzie, etycz­

nego poziomu.

Ale i teorja Marxa nigdy nie weszła w lud. To, co demagogowie socjalistyczni głosili jako „naukę" jego, by­

ło przystosowane do pojęcia tłumów, jej rozwodnieniem.

Lud rozumie komunizm, podobnie jak ludzie, stojący na czele społeczeństwa rozumieją• indywidualizm Nietzsche­

go i liberalizm ekonomiczny. Chrześcijaństwo i teorja socjalizmu są za wysokie dla szerokich mas ludu: chrześ­

cijaństwo dlatego, że operuje mistycznym pierwiastkiem duszy i pogardą życia, marxowska teorja socjalizmu, bo opiera się na abstrakcyjnem pojęciu pracy fizycznej jako głównem źródle wartości, co jest zresztą błędne, tudzież na szeregu innych abstrakcji Heglowskiej filozofji, a wresz­

cie na pogardliwem traktowaniu etyki w życiu społe­

czeństw i wyprowadzeniu swych postulatów nie -z racji, że tak być powinno, ale że „naukowo" nie może być inaczej. A tego człowiek prosty nigdy nie zrozumie, wi­

dząc, że dzieje się wprost przeciwnie.

Komunizm natomiast i udział w rozkoszach tego świata, to jest rzecz, którą rozumie każdy.

Walka dziś tedy toczy się już nie między chrześci­

jaństwem pierwotnem a socjalizmem. Mimo osobistych nienawiści i przeciwieństw Henryków i Pankracych toczy się dziś i wzmagać się jeszcze będzie między zwolenni­

kami komunizmu i cywilizacji, wyrosłej na pniu własności prywatnej. Dalszy ciąg budowy kulturalnego świata ż

je-144 W I E K X X Nr. 2

dnej strony — z drugiej staje do walki bolszewizm, któ­

ry w tylu narodach w pierwszej chwili przyjazne obudził echa w szerokich warstwach upośledzonych majątkowo.

Jest w tem rozumowaniu jedna na pozór luka: żydzi na­

wet majętni biorą udział często naczelny w ruchu bolsze­

wickim. Czy się to dzieje przez idealizm, do którego- niewątpliwie wybrane jednostki żydowskie w wysokim stopniu są zdolne, jak o tem świadczą choćby dzieje apo­

stolskie, — czy też przez nienawiść do społeczeństw chrześcijańskich, które, jak w szczególności rosyjskie, ży­

dów prześladowało — nie śmiem rozstrzygać. Zresztą zagadnienie to w niniejszem rozumowaniu może pozostać na uboczu. Być może, że między żydowskimi Wodzami bolszewizmu są ludzie obu kategorji.

W walce zwolenników dawnej kultury z niwelacyj- nemi dążnościami Lenina i Trockiego, jak w każdej zresztą racji mają po trosze obie strony, żaląc się na niesprawiedliwości i krzywdy popełniane przez stronę drugą. Komunizm wcielił się najdoskonalej w klasztorach, które, usuwając troskę materjalną, dawały wspaniałą mo­

żność rozwoju nauk w wiekach średnich. Możliwe to było jednak zawsze tylko dla jednostek wybranych. Ogól do komunizmu nie dorósł. Łatwo się o tem przekonać z gwałtów i mordów popełnionych przez rosyjską i wę­

gierską „czerezwyczajkę". Jeśli zaś zwolennicy indywi­

dualnej własności wskazują na ułomność natury ludzkiej i powołują się na to, że nie posunęło naprzód kultury i cywilizacji dzieło rosyjskich rewolucjonistów, poczęte może w szczytnej myśli ukarania wyzyskiwaczy społe­

czeństwa, usunięcia ich od rządów i zduszenia zbrodnia­

rzy, tuczących się krwią i potem ludu — czyż nie ma­

ją racji?

Fundament dytychczasowy zmurszał więc, społe­

czeństwo ludzkie na dawnych podstawach istnieć już dłu­

go nie może, a zadaniem chwili obecnej nowe, naprawdę granitowe wkopać w ziemię fundamenty, dla oparcia na nich owych „drapaczy nieba", które chciałaby wnieść nowoczesna nauka, a technika utrwalić — jedna i druga obrócić rezultat swych dociekań dla dobra ludzkości całej.

•Jakież to mogą być fundamenty?

Nr. 2 W I E K X X 145 Hasło: równość, wolność, braterstwo, znaczy dziś zupełnie co innego, niż w czasach, gdy judziło entuzjazm.

Równość znaczyła możność obrony przed krzywdą wobec sądu; dziś chcą komuniści tłumaczyć to równością mię­

dzy analfabetą a uczonym,- głupim a mądrym, słabym a silnym, i wszystkich umieścić w Prokrustowym łożu bezdusznej równości. Wolność ograniczona była naby- temi prawami drugich; bolszewizm uważa za nią nadczło- wieczeństwo niezwiązane prawami Boskiemi, ani ludzkie- mi. Miasta rosyjskie ustanawiały prawa o wolności cza­

sowych związków małżeńskich, podczas gdy Zachód przy­

najmniej wstydliwie zasłania wszelkie rozpasanie maską filozofji i nie ujmuje go jeszcze w prawo pisane.

Pozostało jedynie braterstwo. Moglibyśmy je rów­

nież nazwać miłością bliźniego i wskazać na pokrewień­

stwo tak ujętego hasła z chrześcijaństwem, gdyby nie oba­

wa, że skutkiem tego to trzecie hasło rewolucji nabrało­

by w kołach postępowych przysmaku wstecznego, co mo ■ głoby zmniejszyć ich dla niego sympatję, a od tego chcie­

libyśmy je uchronić.

Jak o hasłach sprawiedliwości społecznej wogóle, tak o komuniźmie możnaby powiedzieć, co w nim jest do­

brego, to pochodzi z chrześcijaństwa, a co jest nowe, jest fałszywe. Ale jeśli kto woli pić stare wino w no­

wych butelkach, niech mu to wyjdzie na zdrowie; wieczne prawdy i przy nowej etykiecie nie stracą na wartości.

Pragnąc wyczerpać słowo: braterstwo, zadać sobie trzeba za głębokim wzorem Sheldona pytanie: jakby po­

stąpił w danej sprawie Chrystus. Co do kwestji socjalnej, odpowiedział na nie już święty Tomasz z Akwinu, któiy uznał w „Sumie" obowiązek dawania z własności swej tego, czego właściciel ani dziś, ani w przyszłości potrze­

bować nie będzie, biednym nie jako jałmużny, ale jako długu należnego, a prawo używania dóbr uznał jako wspólne. (Summa theol. 2.2 q. 66 a 2 c).

Wynika stąd, dla naszych czasów obowiązek szero­

kiego ustawodawstwa socjalnego w granicach możności, uchwalenia podatku osobisto-dochodowego progresywne­

go, Wydatnego podatku od zysków wojennych i spadkowe­

go a obrócenia większej bodaj części z tych źródeł na po­

146 W I E K X X Nr. 2

lepszenie doli klas upośledzonych majątkowo.

W ynika stąd dalej prawo do pracy, ale i obowiązek pracy dla wszystkich w myśl stów pisma świętego: „kto nie pracuje, niech nie je “. Następnie cześć dla pracy jako źródła szczęścia i zadowolenia, jako poważnego i głównego źródła majątku narodowego i indywidualnego dla pracy intenzywnej i pełnej zapału, owianej wyższą myślą narodową i społeczną.

Wynika jak najdalej idący rozwój solidarności spo­

łecznej i rozwijanie kooperatyw jako źródeł zamożności i samowystarczalności społeczeństw narodowych.

Wynika powrót do pozytywnej wiary, nie w bez- myślnem posłuszeństwie przepisom liturgji, ale w gorącem uczuciu miłości bliźniego się objawiającej, nie w przepy­

chu i żądzy władzy książąt Kościoła, ale W dzieleniu się chlebem 1 wiedzą z tą bracią naszą najmniejszą, które Chrystus uznał za prawdziwe wykonywanie swojej nauki.

Wynika powrót do rycerskiej odwagi przodków i uprę*

wiania od młodości wszelkich ćwiczeń nadających siłę i zręczność ciału ludzkiemu, bo one wzmacniają zarazem odporność naszą, wobec niskich instynktów i pokus i tem samem przynoszą społeczeństwu niezmożony zasób mo­

ralnego zdrowia.

Wynika wreszcie obowiązek najskrupulatniejszej uczciwości, tudzież solidarnego wyłączenia z wszelkich zrzeszeń czy związków ludzi stojących pod zarzutem wy­

zysku, oszustwa, niemoralności lub lenistwa.

Oto droga jedyna, którą kroczyć może ludzkość ku jasnej przyszłości.

Prof. dr. Leopold Caro.

W dokumencie Wiek XX. R. 1, nr 2 (1921) (Stron 56-61)