• Nie Znaleziono Wyników

Literatura apologetyczna

W dokumencie Rozwody (Stron 146-163)

Rozwody w aspekcie doktrynalnym i pragmatycznym

2. Literatura apologetyczna

Karol Marks pisał: „Prom eteusz osłaniał głowę czapką z chmur, żeby ścigać potw ory. My naciągamy tę czapkę na oczy i uszy, żeby móc zaprzeczyć istnieniu potw orów ” 25. R olę czapki, pozw alającej nie widzieć zjawisk niekorzystnych, czasem wręcz potw ornych, o d ­ grywa w świecie literatura apologety czna. Ma ona tylko jedno zadanie — zamienić cienie istniejącej rzeczywistości w blaski.

Rozwody w oczach apologetów

Apologeta — podobnie jak sztukmistrz — z czarnego robi białe, a z białego czarne. Rozwody, które w odczuciu ludzi m oralnych są złem społecznym , zamieniają się u niego bez mała w dobrodziejstw o. Arsenał środków, którymi posługuje się apologeta dla dokonania takiej transformacji, jest obszerny. Instrumentem najczęściej sto­ sowanym jest eksponowanie dodatnich (autentycznych lub pozornych) stron likwidacji rozchwianego związku małżeńskiego, przy rów n o­ czesnym pomniejszaniu lub zgoła przemilczaniu ujemnych następstw 25 K . Marks, Kapitał. K rytyka ekonomii politycznej, t. I, W arszaw a 1951. s. 5.

rozwodu. Apologeta stara się udowodnić, że w ykazywany przez statystykę wzrost częstości rozwodów, nawet ten lawinowy, jest tylko złudzeniem, w istocie bowiem chodzi jedynie o zaliczanie do kategorii rozwodów przypadków, jakie w tej samej liczbie istniały dawniej, lecz nie b yły objęte statystyką. W braku argumentów pozwalających upiększyć dzisiejszą rzeczywistość apologeta roztacza przed czytel­ nikiem idylliczny obraz przyszłości, którą będzie charakteryzować po­ wszechna trwałość i harmonia związków małżeńskich. Wiara w lepszą przyszłość małżeństwa i rodziny jest cenna i ze wszech miar potrzebna, ale źle jej służą apologeci, gdyż pomniejszaniem lub ukrywaniem występującej choroby społecznej — rozw ody są nią niewątpliwie — osłabiają ducha walki z tą chorobą.

A probując, czy nawet pochwalając rozwody, literatura apolo- getyczna przybiera w gruncie rzeczy charakter aspołeczny. Czemu przypisać jej rozwój ? Źródło powodzenia tej literatury tkwi chyba w tym , że w warunkach masowej dezintegracji małżeństw dobrze widziane są publikacje, które w ten czy inny sposób rozgrzeszają sprawców rozpadu rodziny.

Z ajrzyjm y do reprezentatywnych prac z tego zakresu.

Teoria zależności liczby rozwodów od długości życia ludzkiego

W amerykańskiej literaturze socjodem ograficznej z wczesnych lat po drugiej wojnie światowej gościła teoria, według której notowany w tym czasie znaczny wzrost liczby rozwodów w USA jest kon­ sekwencją wydłużania się trwania życia ludzkiego: dawniej, gdy panowała wysoka śmiertelność, małżeństwa trwały znacznie krócej niż obecnie — w starszym wieku nie było już komu się rozwodzić, bo potencjalni kandydaci do rozwodu z grona mężczyzn spoczywali już w grobie, a dłużej od nich żyjące żony zasilały kategorię wdów. Dziś jest in a czej; ludzie żyją dłużej, a część z nicli — mimo zaawan­ sowanego wieku — rozwodzi się. Tak więc — według omawianej teorii — małżeństwa, niweczone dawniej przez śmierć jednego z m ał­ żonków, są'obecnie rozwiązywane przez rozwód. Stąd już tylko krok do uznania, że najnowszy wzrost liczby rozwodów jest wyrazem postępu społecznego.

Autorem tej teorii jest amerykański socjolog P .H . Jacobson. W yłożył ją w 1949 r. i ponowił w dziesięć lat potem 26.

Tezę Jacobsona poddał krytycznej ocenie jego kompatriota £ e rt N. Adams. „Interpretacja ta — powiedział — jest w najlepszym razie tylko częściowo słuszna” 27. Sądzę, że omawiana teoria zasługuje na dużo surowszą krytykę: można i trzeba powiedzieć, że urąga ona logice. Nie ma w istocie najmniejszego powodu, by wzrost liczby rozwodów kłaść na karb zmniejszonej liczby zgonów rozrywających małżeństwa. B y łb y to kompletny nonsens.

Teoria zastąpienia dezercji formalnym rozwodem

Z inną interpretacją, ale — tak jak i poprzednia — obliczoną na podważenie prawdy o niezwykłym wzroście częstości rozw odów w USA, wystąpili socjologowie amerykańscy Doris Jonas Freed i Henry H. Foster Jr. Twierdzą oni mianowicie, że dawniej — przed rokiem 1900 — zwykłym sposobem uwolnienia się od niefortunnego małżeństwa była ucieczka, szeroko praktykowana przez świat pra­ c y 28. Dziś natomiast, według cytowanych autorów, rozw ody i dezercje występują mniej więcej w takiej samej liczbie. Jeśli więc liczba roz­ w odów rośnie, to nie dlatego, że częstsze są przypadki dezintegracji małżeństw, lecz z tego powodu, że nie poprzestaje się, jak dawniej, na samej separacji, lecz legalizuje rozpad małżeństwa poprzez for­ malny rozwód.

Interpretacja ta, jakkolwiek statystycznie nie udowodniona, wydaje się niektórym badaczom możliwa do przyjęcia. James A. Peterson dopuszcza możliwość, że o wzroście częstości rozwodów zadecydowały częstsze obecnie fakty legalizacji zerwania m ałżeństwa:

26 P . H . J a cobson , Total M arital Dissolutions in the. United States: Relative

Importance o f M ortality and Divorce, w : Population, red. G. F . Mair, P rin ceton 1949

oraz tego autora Am erican M arriage and Divorce, Now V Jork 1959.

27 B. N . A dam s, The Am erican Fam ily, Sociological Interpretation, Chicago 1971.

28 X). J. Freed, H . H . F oster Jr., Divorce Am erican Style, „T h e A nnals” 1969, nr 383.

dawne faktyczne zerwania w postaci separacji lub ucieczki zostały zastąpione środkami legalnymi29.

Bardziej wym agający Bert N. Adams kwestionuje i tę interpre­ tację: może ona b y ć słuszna jedynie w odniesieniu do jakiejś części orzekanych obecnie w USA rozw odów 30.

N ależy oczywiście liczyć się z tym , że na wzrost liczby roz­ w odów m ogą zawsze w jakiejś mierze w pływ ać: opóźniona legalizacja dawniejszych przypadków rozpadu małżeństwa lub — pod wpływem bardziej liberalnego stosunku opinii publicznej do rozw odów —- częstsze niż dawniej występowanie do sądu o rozwiązanie małżeństwa. Rozciąganie jednak części zjawiska na jego całość nie ma w tym przypadku uza^ adnienia i stanowi logiczny błąd.

Teoria wzrastającej popularności małżeństwa

Jeden z apologetów amerykańskiej rodziny, John Sirjamaki kładzie nacisk na fakt, że Amerykanie tuż po rozwodzie wstępują w ponowne związki małżeńskie. Z sekwencji tej Sirjamaki wyciąga wniosek, że cechą Am erykanów jest „silna narodowa inklinacja do małżeństwa” i że małżeństwo jest wśród Am erykanów „ogrom nie popularne” 31. Już dawniej reagowałem na tę apologię, przytaczając — za amery­ kańskimi autorami32 — następujące, nie dające powodu do optym izm u fa k t y :

— porzucone kobiety, które nie wyszły ponownie za mąż, liczy się w USA na m iliony;

— rokrocznie 150 do 200 tysięcy dzieci pomnaża w tym kraju armię „sierot z rozw odu” ;

— ogólna liczba ty ch sierót wynosiła tu w 1940 r. ponad pół­ tora miliona, a dziś jest nieporównanie większa.

Rzecznikiem tezy o wzrastającej w U SA popularności małżeństwa jest amerykański socjolog Marton M. H unt: według niego rośnie

29 J . A . Peterson, Catastrophes in P artn ersh ip: Separation, Divorce, and W idow­

hood, w : M a n and Civilization-. Search f o r Survival, red. S. M. F arber i in., N o w y J ork

1965, s. 73.

30 B . N . A dam s, jw ., s. 334.

31 J. Sirjam aki, The Am erican Fam ily in the Twentieth Century, Cambridge 1955.

32 C. K irkp atrick, The F a m ily as Process and Institution, N ow y J ork 1955, s. 529; W . J . G oode, A fter Divorce, jw ., s. 11.

liczba rozwodów, bo zwiększa się w społeczeństwie amerykańskim

p ra gn ien ie szczęśliwego pożycia małżeńskiego33. Tak oto w ujęciu

a p o lo g e tó w zniweczenie małżeństwa jest podnoszone do godności

cn oty.

Teoria komparatywnego sukcesu

W obronie ultra wysokiej amerykańskiej częstości rozwodów staje apologeta amerykańskich stosunków rodzinnych, ceniony zresztą antropolog i socjolog George P. Murdock. Sięga on d o historii cyw i­ lizacji, b y pokazać, że w społeczeństwach o kulturze nieeuropejskiej rozwody były, czy też są, szeroko rozpowszechnione i że w porównaniu z nimi stan rzeczy w USA jest raczej korzystny. Tezę tę popiera Murdock przykładem zbadanych 40 kultur pozaeuropejskich, z k tó ­ rych 16 charakteryzowało się stopą rozwodów niższą od amerykań­ skiej, a 24 — wyższą34. Z faktu tego wyciąga wniosek, że rozlegające się w USA głosy na temat pogłębiającej się dezorganizacji rodziny nie znajdują oparcia w szerzej ujętym doświadczeniu społecznym. Teoria dobroczynnego wpływu rozwodów na sytuację dzieci z rozwiedzionych małżeństw

Spośród teorii apologetycznych, których zadaniem jest rozgrzeszenie zjawiska masowych rozwodów, najdalsza od prawdy i najbardziej odrażająca jest ta, która m ówi o szczęśliwym dzieciństwie „sierot z rozwodu” . Teorię tę lansuje amerykański socjolog William J. Goode, a punktem oparcia jest dlań badanie sondażowe, przeprowadzone wśród określonej grupy studentek Uniwersytetu w Detroit. Badaniem objęto studentki, które po zerwaniu pierwszego małżeństwa wyszły ponownie za mąż i które, mając dzieci, w dalszym ciągu studiują. Przedmiotem badania b y ły m.in. warunki wychowawcze dzieci z rozerwanego pierwszego małżeństwa. W ynik tego badania był nad wyraz korzystny: większość ankietowanych matek uznała, że dzięki rozwodowi warunki wychowawcze dziecka polepszyły się35.

33 M. M. H un t, The World o f the Form erly M arried, N ow y J ork 1966, s. 292. 34 G. P . M urdock, F am ily Stability in N on-E uropean Cultures, „T h e Annals” , listopad 1950.

Nie mam podstaw, b y kwestionować ścisłość tej relacji. Muszę jednak zwrócić uwagę na specyficzny charakter materiału obserwa­ cyjnego, z którym Goode miał do czynienia: ankietował on co prawda kobiety rozwiedzione, ale — jak już wiemy — były to kobiety młode, studentki uniwersytetu i do tego ponownie zamężne. W iadom o jednak, że nie wszystkie rozwiedzione kobiety są studentkami szkół wyższych i nie wszystkie wychodzą ponownie za mąż. Dla wielu z nich m r o k sądu jest już tylko przypieczętowaniem ich na zawsze złamanego życia. I nie dla wszystkich dzieci rozejście się rodziców jest zapowiedzią lepszych warunków wychowawczych. Niezliczona liczba dzieci z rozbitych małżeństw — to istoty zagrożone deformacją osobowości, to kandydaci do wykolejenia.

Własne refleksje

Jako m otto do rozważań nad sensem i wartością literatury apologe- tycznej nie bez racji posłużyła mi uwaga Karola Marksa na temat szkodliwej tendencji polegającej na zatajaniu zjawisk niekorzystnych i tym samym niew ygodnych; taki właśnie charakter — jak mogliśmy się przekonać — ma literatura prorozw odow a: zamiast obnażać charakter rozwodów jako społecznego zła, literatura tego pokroju tę właśnie stronę starannie ukrywa.

Jednym z argumentów, którym szermują obrońcy rozwodów, jest rzekomy brak szkód powodowanych przez rozw od y : ma tego dowodzić fakt, że tak po stronie mężczyzn, jak i kobiet połowa ogólnej liczby rozwiedzionych wstępuje w ponowne związki małżeńskie i z tych now ych związków jest zadowolona. Takie stawianie sprawy musi budzić zgorszenie i protest. Mamy tu przecież do czynienia z faktem, że autor, zajm ując się problemem o wyraźnych znamionach rany społecznej, widzi tylko tę połowę populacji, która nie ma powodu do narzekania na rozwód, przechodzi zaś do porządku nad jej drugą połową, obejm ującą tych, dla których rozwód był wielkim załamaniem życiowym . Elementarne poczucie sprawiedliwości każe uznać taką postawę za wysoce naganną.

Problematyczną wartość ma w m oich oczach propagowana przez apologetów teoria o szczególnej popularności małżeństwa w społe­ czeństwie amerykańskim. Ze statystyki U SA wiemy, że w kraju tym rozwodzi się corocznie milion par małżeńskich. Mniej więcej połowa

0<rółu rozwiedzionych (a jest to w sumie około miliona osób) wstępuje

yf p o n o w n e związki małżeńskie. Pęcznieje w ten sposób liczba nowo

zawieranych małżeństw, ale jest to wzrost w dużej mierze sztuczny, bo przez ślubny kobierzec przewijają się parokrotnie jedne i te same

oso b y - Stwierdzono, że powtórny wybór, dokonyw any przez rozwie­

d z io n y ch mężczyzn, pada najczęściej na dużo młodsze kobiety, i to

stanu wolnego. Oznacza to co prawda zwiększoną szansę zamążpójścia

dla młodych Amerykanek, ale znowu mamy tu do czynienia ze złu­

dzeniem statystyczn ym : przecież każde takie małżeństwo jest oku­

pione „wyksięgowaniem ” innej kobiety z rejestru kobiet zamężnych. Chyba nie popełnię błędu, jeśli powiem, że dla większości kobiet

rozp a d małżeństwa jest bolesnym dramatem życiow ym ; już sam

fa k t, że coraz większy odsetek rozwiedzionych kobiet nie chce słyszeć

o powtórnym małżeństwie, wyraźnie na to wskazuje. W rzeczywistości

są w ię c Stany Zjednoczone Ameryki królestwem rozwodów, a nie

małżeństw.

E x post wyjaśnię, dlaczego uważałem za potrzebne zająć sta­

nowisko w obec specyficznej literatury, w której pod maską dociekań naukowych ukryta jest apologia rozwodów. K arol Marks potępiał autorów, którzy nadużywają nauki do celów jej zupełnie obcych. Czyż nie jest takim nadużyciem pochwała rozwodów ? Trudno o coś bardziej sprzecznego z celami nauki niż apologia zjawiska, które jest wykładnikiem patologii społecznej. W m ojej pracy, stawiającej sobie zadanie powiedzenia całej prawdy o rozwodach, nie m ogło zabraknąć głosu protestu przeciw próbom apologii tego społecznego zła. 3. Czy masowe rozwody oznaczają kryzys rodziny?

Jak widzieliśmy, częstym m otywem akceptacji rozw odów jest prze­ konanie, że ani w interesie eks-małżonków, ani w interesie społeczeń­ stwa nie leży prawne utrzymywanie związku de facto już nie ist­ niejącego, związku martwego. Można się tu doszukać analogii ze śmier­ cią człowieka: nieboszczyka trzeba pochować. Z analogii tej wynika pewna konsekwencja: jak dem ograf w przypadku masowych zgonów staje w obec problemu, czy dana populacja nie jest zagrożona w y ­ darciem , tak socjolog — nie tylko on zresztą — musi się zastanowić nad kwestią, czy masowe rozw ody nie stanowią zapowiedzi zmierzchu rodziny, czy nie są świadectwem już istniejącego kryzysu.

Socjolo-gowie rodziny nie przechodzą nad tą kwestią do porządku, ale icjj stanowisko nie jest w tej mierze jednolite. Zdaniem jednych, jesteśmy świadkami głębokiego kryzysu rodziny, obejm ującego znaczne połacie kuli ziemskiej, głównie zaś obszary najbardziej zaawansowane pod względem cywilizacyjnym ; według innych natomiast nie ma podstaw, by m ówić o takim kryzysie — współczesna rodzina przechodzi zmiany, i to nader gruntowne, ale zmiany to nie kryzys. Zadaniem moim będzie zreferować jedno i drugie stanowisko, a następnie ustosun­

kow ać się do dyskutowanego problemu. •

Kryzys rodziny — co przez to rozum ieć?

Znakom ity uczony francuski X V I I w., w jednej osobie filozof, ma­ tem atyk i fizyk, Kartezjusz (René Descartes) ostrzegał przed próż­ nym i sporami, których źródłem jest różne pojmowanie tego samego desygnatu. „D efiniujcie znaczenie słów —• mówił Kartezjusz — a uwolnicie świat od połow y zachodzących pom yłek” . Słuszność zacytowanego postulatu nie budzi wątpliwości, ale jego realizacja nie należy do łatwych. Na trudności związane z definiowaniem pojęć uskarżali się już starożytni Rzymianie. Ojciec Kościoła św. Augustyn (354— 430), snując rozważania na tem at czasu, zauważył: „C o to jest czas, wiem, ale gdy mam go zdefiniować, nie wiem” . Nasz niezapom­ niany filozof, autor pracy o szczęściu, W ładysław Tatarkiewicz, zapytany, co to jest szczęście, odpowiedział: „G dybym potrafił je określić, nie napisałbym o nim dużej książki” .

Pojęcie kryzysu nie należy do kategorii tak trudnych desygna- tów. Niemniej jednak W ładysław Kopaliński daje szereg objaśnień tego pojęcia36. A więc: moment, okres przełomu — przesilenie —- decydujący zwrot — okres załamania gospodarczego. T o różne p o j­ mowanie kryzysu dotyczy również kryzysu rodziny — można go rozumieć tak lub inaczej, od zwrotu poczynając, a na załamaniu kończąc.

Winienem powiedzieć, co sam rozumiem przez kryzys rodziny. W moim rozumieniu kryzys rodziny polega na występowaniu zjawisk godzących w podstawy instytucji rodziny, a za takie trzeba uważać

36 W . K opaliński, Słownik wyrazów obcych i zwrotów obcojęzycznych, w yd . 12, W arszaw a 1983, h asło: K ryzys.

e r o k o rozpowszechnioną kohabitację, różne form y odejścia od :; dRlu rodziny monogamicznej oraz masowe rozw ody37. Tak rozu- •any kryzys rodziny nie przesądza jego wyniku: rodzina nie musi bynajmniej upaść.

Masowe rozwody ja k o wyznacznik kryzysu rodziny

M ieliśm y już okazję dowiedzieć się, że amerykańscy badacze, którzy

jako p ie rw si sformułowali nowoczesną teorię zmierzchu instytucji

ro d zin y , wskazywali, że jednym i bodaj najważniejszym ze znamion

na łcbodzącego kryzysu rodziny będą coraz to liczniejsze rozwody. Autorzy głośnej pracy zapowiadającej wygaśnięcie instytucji legalnago i w swym założeniu trwałego małżeństwa, amerykańscy socjologowie E .W . Burgess i H .J. Locke w 1945 r. pisali: „Jest rzeczą widoczną, że w krajach europejskich i w U SA występuje tendencja do małżeńskiej destabilizacji. Niewątpliwie w życiu współczesnym działają wszystkim tym krajom mniej lab więcej wspólne czynniki, które burzą stosunki wzajemne w rodzinie” . W rozumieniu autorów owa destabilizacja małżeństw wiedzie nieubłaganie do zmierzchu rodziny tra d y cy jn e j: jej miejsce zajmie partnerski związek dwojga wolnych osób38.

Teza o zagrożeniu istnienia rodziny jako instytucji zyskuje w świecie zachodnim na popularności. Rozlegają się głosy, że — praktycznie rzecz biorąc —• upadek rodziny jako instytucji jest już dziś na Zachodzie faktem dokonanym. Tezę taką reprezentuje m.in. znany psycholog O. Riihłe. W edług relacji A. Charczewa39 Riihle stwierdza, że społeczeństwo burżuazyjne stoi teraz ze skruchą w obec rozbitej instytucji rodziny i z przerażeniem patrzy na groźne zło, zwane współczesną kwestią małżeńską: jednakże odpowiedzialną za to nieszczęście należy czynić nie samą instytucję rodziny, lecz to jej

37 Zbliżoną defin icję kryzysu in stytu cji m ałżeństwa dają A . Charczew i M. Maćkowski. Ich zdaniem , za m iarodajn y w skaźnik rozpadu małżeństwTa ja ko in sty­ tucji społecznej m ożna uznać istnienie szeroko rozpow szechnionej i w św iadom ości ludzi utrwalonej orien tacji na pozam ałżeńskie fo rm y życia osobistego lub też Poszukiwanie określonych odpow iedn ików m ałżeństwa poligam icznego [s. 66].

38 E. W . Burgess, H. J. Locke, The Family from Institution to Companionship,

N °w y J ork 1945, s. 627.

1

okropne wypaczenie, tę uczynioną z niej karykaturę, w którą męż- czyznom spodobało się zamienić ideę monogamii.

Nie bez racji zauważa Charczew, że obecnie ronią łzy nad rozbity instytucją rodziny ci sami autorzy, którzy beztrosko aprobowali „sw obodę seksualną” .

„Małżeństwo staje w obec dylem atów tak drażliwych, jakiej nie musiało rozwiązywać w całej swej historii” —- to słowa zamiesz­ czone w znanym tygodniku zachodnioniemieckim „D er Spiegel” (1962 r.). Autor artykułu przytacza takie, budzące niepokój fakty, jak : milion rozwiedzionych małżeństw w R F N ; coraz częściej wystę­ pujące zaburzenia krążenia, anomalie psychiczne itd. jako następstwa konfliktów małżeńskich; lekkomyślność w zawieraniu małżeństw“10. Socjolog francuski Andrée Michel, która badała stosunki ro­ dzinne wśród mieszkańców hoteli robotniczych we Francji, stwierdza, że w środowisku robotników przemysłowych wygasła tradycyjna koncepcja rodziny jako instytucji opartej na wzajemności zobowiązań małżonków. Ludzie pobierają się lub żyją w wolnym związku tak dłu­ go, póki pożycie daje im uczucie szczęścia. G dy uczucie to wygasa, rozwodzą się lub po prostu rozchodzą41. Uwagi pani Michel dotyczą wprawdzie tylko jednego odłamu ludności, lecz nie należy tracić z oczu, że robotnicy wielkoprzemysłowi — a ci właśnie byli objęci wspomnianym badaniem — stanowią awangardę nowoczesnej klasy robotniczej.

Podobne wiadomości nadchodzą z drugiej półkuli.

W pracy z 1956 r. Kingsley Davis wyszczególnił w dziewięciu punktach zmiany, jakie av ostatnich czasach dokonały się w funkcjo­ nowaniu instytucji małżeństwa, a w konkluzji stwierdził, że w in­ stytucji tej dokonuje się rewolucja42.

Amerykański socjolog E. Bogardus liczy się z ewentualnością, że trwałość małżeństwa stanie się w USA wspomnieniem przeszłości. Pisze on : „Stany Zjednoczone nie tylko stały się w iodącym krajem świata pod względem liczby corocznych legalnych rozwiązań mał­ żeństw, lecz rozwiązania te wzrastają szybciej niż ludność. Jeżeli

40 „P ro b le m y R o d z in y ” 1962, nr 6— 8, s. 60.

41 A . Michel, Fam ille, industrialisation, logement, Vary/. 1959, s. 162 i n a st.

41 K . D avis, Statistical Perspective on M arriage and D ivorce, w : D e m o g r a p h i c A nalysis, Selected Readings, red. J. J. Spengler i O. D . D uncan, Glencoe, 111., 1956,

dencja ta utrwali się, to po upływie kilku dziesięcioleci rodzina . . 0 gtały związek męża i żony przestanie b y ć zjawiskiem zw ykłym ” . Ten sanl aut ° r zaznacza, że „niestabilność rodziny jest bodaj nie miększa niż w innych dziedzinach współczesnego życia społecznego” 43.

Odnotujm y jeszcze uwagę amerykańskiego futurologa Alvina

1’offkra (urodzonego notabene w Warszawie), że dla krajów techno­ logicznie zaawansowanych charakterystyczne są skrajnie wysokie vVSkft£niki rozwodów i separacji. W krajach tych szerzą się i znajdują aprobatę małżeństwa „na próbę” . Zdaniem Tofflera, związki takie «taną się w przyszłości normalnym pierwszym etapem na drodze ¿o właściwej kariery małżeńskiej. Mniej optym istyczny jest pogląd

wielu innych autorów : pesymiści — tak ich określa T offler — za­ powiadają wygaśnięcie instytucji rodziny44.

W ypada zauważyć, że nie brak socjologów marksistowskich* którzy w odniesieniu do świata zachodniego podzielają tezę o ist­

nieniu kryzysu rodziny.

U czony radziecki J. Siemionow stwierdza, że „w szyscy bez wyjątku socjologowie burżuazyjni uznają, iż rodzinno-małżeńskie stosunki we współczesnym świecie kapitalistycznym przechodzą znaczne zmiany. Różnią się oni jedynie w ocenie tych przemian: jedni z nich mówią o reorganizacji i progresywnym rozwoju rodziny, inni — o jej dezorganizacji, zburzeniu, regresie” 45. Cytując tę opinię J. Korolow zauważa, że fakty i obserwacje świadczą o tym , iż przeważa ta druga tendencja. W edług K ordow a , w USA działa ogólnonarodowa

W dokumencie Rozwody (Stron 146-163)