• Nie Znaleziono Wyników

Major Alfons Kotowski „Okoń" - czy był dowódcą nieudolnym?1

Major Alfons Kotowski jest przykładem dowódcy, o którym można powie­

dzieć, że przeszedł do historii jako postać kontrowersyjna. Przez wielu uznawany za dowódcę nieudolnego, ale przez innych za człowieka niezwykle odważnego. Ja­

kim więc był dowódcą major „Okoń”?

Urodzony 14 lub 15 sierpnia 1899 r.2, w 1922 r. został podporucznikiem, a dzie­

sięć lat później porucznikiem3. Przydzielono mu odcinek w Korpusie Ochrony Pogranicza na Polesiu4. Z kolei w 44 pułku piechoty w Równem od 1934 r. dowo­

dził kompanią karabinów maszynowych5. Kolejnym etapem jego kariery była pra­

ca w wywiadzie. Jak słusznie wskazuje Robert Bielecki, został przeniesiony do tej służby ze względu na znajomość języka i mentalności Rosjan6. Za zażyłość z Ro­

sjanką miano przydzielić go do katowickiego 73 pułku7. Następnie już jako major dowodził 2 batalionem w Oświęcimiu. Co do kilku kolejnych lat życia Kotowskie­

go - we wspomnieniach żołnierzy pojawiają się informacje o pobycie „Okonia”

w tym czasie w Stanach Zjednoczonych8. Pułkownik Władysław Adamczyk, do­

wódca 201 pułku piechoty rezerwowej, w swych wspomnieniach napisał, że w 1939 roku Kotowski przydzielony do tegoż pułku, dotarł z opóźnieniem9. Miał co do­

piero ukończyć szkołę dla oficerów sztabowych w Rembertowie10. Kotowski zresz­

tą został odznaczony jako adiutant tego pułku za udział w kampanii wrześniowej11.

1 Artykuł w formie referatu został wygłoszony podczas międzynarodowej studencko-doktoranckiej konfe­

rencji naukowej „I Lubelska Jesień Historyczna” zorganizowanej w Instytucie Historii UMCS w dniach 26-28 X 2012 roku. Ukazał się drukiem w tomie pokonferencyjnym pt. I Lubelska Jesień Historyczna. Materiały konferen­

cyjne, pod red. M. Dolecka, K. Jakimowicz, J. Pajda, Lublin 2012.

2 Kotowski Alfons „Okoń”, [w:] Wielka Ilustrowana Encyklopedia Powstania Warszawskiego, t. 4, red. A.

Gieysztor Warszawa 1997, s. 63; W. Adamczyk, Przeciw nawale. Wrzesień 1939. Pamiętnik dowódcy 201 pułku piechoty, Warszawa 1970, s. 315.

3 R. Bielecki, J. Kulesza, Przeciw konfidentom i czołgom. Oddział 993/W Kontrwywiadu Komendy Głównej AK i batalionu AK „Pięść” w konspiracji i Powstaniu Warszawskim 1944 roku, Warszawa 1996, s. 296.

4 Ibidem.

5 Ibidem.

6 Ibidem, s. 297.

7 Ibidem, s. 296.

8 Ibidem.

9 W. Adamczyk, op. cit., s. 13.

10 Ibidem.

11 Ibidem, s. 315.

Według informacji zamieszczonych w książce Stanisława Podlewskiego „Rapsodia Żoliborska”, u którego występuje jako Roman Trzaska-Kotowski, był również wię­

ziony przez gestapo, lecz pomimo tortur nie wydał nikogo12. Do Warszawy trafił dzięki ucieczce z transportu do Oświęcimia13. Z końcem lipca 1944 r. „Okoń” zo­

stał dowódcą batalionu „Pięść”, włączonego do Zgrupowania „Radosław”. Jednym z jego podstawowych zadań miało być pełnienie funkcji straży tylnej dla oddzia­

łów „Radosława”14.

Pierwsze spotkanie żołnierzy batalionu „Pięść” odbyło się na cmentarzu ewan­

gelickim przy ulicy Młynarskiej15. 1 sierpnia uwieczniono majora na słynnym zdjęciu z trzymaną przezeń flagą hitlerowską. Niewielka liczba żołnierzy, która zjawiła się na cmentarzu, mogła być przyczyną narzekania majora na to, że nie ma podlegającej tylko jemu jednostki i w rezultacie skierowania go do Kampino­

su16. „Okoniowi” zależało na dowodzeniu pewnym oddziałem, a batalion „Pięść”

w jego przekonaniu takim nie był17. Stefanowi Matuszczykowi „Porawie” miał rzec tak o swej bytności w „Pięści”: „Ja jestem tutaj całkowicie niepotrzebny. Nie mam batalionu, którym miałem dowodzić (...)”18.

W dniu 9 sierpnia 1944 r. wydano rozkaz o przeniesieniu „Okonia” do Kampi­

nosu, o czym poinformował „Porawę”19 w nocy z 10 na 11 sierpnia20, przekazując mu dowództwo w „Pięści”. Warto zauważyć, że o ile w Puszczy „Okoń” nie ufał dowódcom i zezwalał im na samodzielne działania dopiero gdy było to konieczno­

ścią, w „Pięści” bywało wręcz na odwrót. „Porawie” nie podobało się pozostawie­

nie mu swobody w podjęciu decyzji co do dalszej walki. Uważał, że lepiej, gdyby otrzymał rozkaz od Kotowskiego co ma robić, aniżeli był pozostawiony losowi21.

Co do nominacji na dowódcę Kampinosu, należy przypisywać ją Janowi Mazur­

kiewiczowi „Radosławowi”22. Oczywiście można by potępić „Radosława” za to, że wyznaczył na dowódcę właśnie „Okonia”, a nie kogoś znającego warunki panujące w Puszczy Kampinoskiej, lecz nie można zapominać o tym, iż do tej pory Kotow­

ski uważany był za całkiem sprawnego dowódcę. Jednak i do tej oceny „Okonia”

należy podejść z dystansem23. 0 wiele bardziej możliwe jest to, że już wówczas opi­

nie na jego temat były podzielone. Choć ogółem przeważają te negatywne - to nie brakuje wspomnień żołnierzy Kotowskiego, przedstawiających go jako dobrego dowódcę. Na przykład broni Kotowskiego łącznik z Kampinosu Lucjan Wiśniew­

ski „Sęp”24. Jeśli już karcił żołnierzy w batalionie „Pięść”, to nie w tak agresyw­

12 S. Podlewski, Rapsodia Żoliborska, Warszawa 1979, s. 382.

13 Ibidem.

14 R. Bielecki, J. Kulesza, op. cit., s. 341.

15 Oddziały Powstania Warszawskiego, red. R. Celejewski i in., Warszawa 1988, s. 59.

16 Ibidem, s. 60.

17 R. Bielecki, J. Kulesza, op. cit., s. 360.

18 AAN, Akta Romualda Śreniawy-Szypiowskiego, Batalion Pięść, k. 347.

19 Ibidem, k. 402.

20 R. Bielecki, J. Kulesza, op. cit., s. 360.

21 AAN, Akta Romualda Śreniawy-Szypiowskiego, Batalion Pięść, k. 401.

22 S. Mazurkiewicz, Jan Mazurkiewicz - „Radosław”, „Sęp", „Zagłoba”, Warszawa 1994, s. 261.

23 Zob. R. Swiderski, Jeszcze jeden z AK, Warszawa 2001, s. 131.

24 Zob. AHM MPW, Lucjan Wiśniewski „Sęp” (w rozmowie z Barbarą Pieniężną), 15.09.2010 i 14.06.2011, http://ahm.1944.pl/Lucjan_Wisniewski/, dostęp: 10.10.2012.

ny i wulgarny sposób, jak czynił to w „Grupie Kampinos”. W zbiorach Archiwum Akt Nowych w Warszawie, które w najbliższym czasie zamierza opublikować edy­

cję źródłową dotyczącą batalionu „Pięść”, znaleźć można opinie potwierdzające dobre traktowanie żołnierzy przez „Okonia”. Marian Cegiełka „Adam” wspomi­

na, że podczas sprawdzania gotowości do boju poszczególnych grup żołnierzy na cmentarzu ewangelickim major pochwalił jego odcinek. Dowodząc - choć krótko - „Pięścią” ponoć dbał o wypoczynek i zapewnienie prowiantu żołnierzom25.

Co więc spowodowało nagłą zmianę w postawie „Okonia”? Zapewne na za­

ostrzenie kursu co do traktowania żołnierzy w Puszczy wpływ miały dowódcze niepowodzenia majora. Marian Podgóreczny wspomina, że Kotowski zaczął za­

chowywać się „jakby bies w niego wstąpił”26. Karcił i bił żołnierzy, zaś jego ar­

gumentem do rozmów z dowódcami była broń. Rannych partyzantów zamiast wspierać na duchu terroryzował słowami, że „każe wystrzelać ich jak psy (...)”27.

Kotowski skompletował grupę towarzyszy i dotarł z nimi do Kampinosu po dwóch dniach ciężkiej drogi, około południa28. Zatem nie zjawił się na umówioną godzinę, o której miał się spotkać z rannym Józefem Krzyczkowskim „Szymone- m”29. Fakt, że „Okoń” przybył z opóźnieniem do Puszczy jeszcze bardziej zdezor­

ganizował podzielone walką o władzę leśne szeregi. Zaznaczyć należy, że jeśli tylko coś nie szło po myśli majora, to jego wybuchowy charakter i nieobliczalne zacho­

wanie dawały się we znaki wszystkim służącym w oddziałach leśnych. Lubił pod­

porządkowywać sobie żołnierzy w sposób, jaki nie przystoi honorowi polskiego oficera. Takie postępowanie w jego mniemaniu miało wzbudzać respekt żołnierzy.

Po przybyciu do Kampinosu powiedział kapitanowi Wojciechowi Dwornickiemu

„Wojtkowi”, że jeśli porucznik Adolf Pilch „Dolina” mu się nie podporządkuje, to go zastrzeli „jak psa”30. Potem jednak miał go docenić za wspaniałe dowodzenie pod Truskawiem31 i zawnioskować o nadanie orderu Virtuti Militari32. Nie powin­

no dziwić dążenie Kotowskiego do jak najsprawniejszego i najszybszego przejęcia dowodzenia w Kampinosie, gdyż brak pewnej i skupionej w jednym ręku władzy dowódczej stanowiłby zagrożenie dla sprawnego działania oddziałów leśnych. Nie­

mniej wyrażanie swych opinii językiem jakim czynić miał w zwyczaju „Okoń” było karygodne i negatywnie wpływało na postrzeganie go jako dowódcy. Kotowski już podczas formowania oddziałów w celu uderzenia na Dworzec Gdański ludziom, którzy nie byli jeszcze w pełni zdrowi po wcześniejszych walkach naubliżał w naj­

gorszych słowach za to, że ich broń nie jest wyczyszczona należycie33. Zresztą je­

den z żołnierzy nie pozostał mu dłużny i również obrzucił dowódcę wyzwiskami34.

25 AAN, Akta Romualda Śreniawy-Szypiowskiego, Batalion Pięść, k. 304a.

26 M. Podgóreczny, Na koniu i pod koniem, Gdańsk 1972, s. 55.

27 Ibidem.

28 J. Krzyczkowski, Konspiracja i powstanie w Kampinosie 1944, Warszawa 1961, s. 279.

29 A. Pilch, Partyzanci trzech puszcz, Warszawa 1992, s. 182.

30 Ibidem, s. 188.

31 Choć nie wierzył w pomyślność powodzenia tej akcji. M. Podgóreczny, Doliniacy, t. 2, s. 156.

32 Zob. AHM MPW, Longin Kołosowski „Podbipięta” (w rozmowie z Bartoszem Giedrysem), 3.02.2006, http://ahm.1944.pl/Longin_Kolosowski, dostęp: 10.10.2012.

33 A. Pilch, op. cit., s. 189.

34 Ibidem, s. 189-190.

Można sobie wyobrazić jak musieli czuć się obrażani publicznie żołnierze w obec­

ności innych towarzyszy niedoli... Mobilizacja powiodła się dzięki nawoływaniu do niej przez szanowanych dowódców leśnych35. Przy czym zaznaczyć trzeba, że major wykazał się mądrością nakazując, by nie obciążano oddziałów walczących taborami z chorymi ludźmi, czego pod Jaktorowem prędko nie uczynił36.

Major w rejon Dworca przedostał się z drugą grupą udających się tam żołnie­

rzy z Kampinosu. „Okoń” musiał wydać niezbyt wyraźny rozkaz ruszenia do ataku na nieprzyjaciela, gdyż nie wszyscy uczynili to o tej samej porze. Pierwotny plan uderzenia na Parysów i Koło, by dołączyć do „Radosława” w okolicach Powązek, musiał ulec zmianie37. Kotowskiemu nie można odmówić odwagi i woli walki, nie­

mniej sposób dowodzenia ukazał go jako człowieka niezdolnego do kierowania oddziałami powstańczymi, zwłaszcza tak specyficzną jednostką jaką była „Gru­

pa Kampinos”. Styl dowódczy majora nie pomagał w wytworzeniu więzi miłości oraz wzajemnego poszanowania dowódcy i żołnierzy. I tu wypadałoby zastano­

wić się dlaczego właśnie tego człowieka wyznaczono na dowódcę strategicznej dla przedpola Warszawy grupy, a zwłaszcza dlaczego nie spróbowano dokonać potem zmiany na człowieka zaufanego i łubianego przez partyzantów. Jeszcze bardziej niezrozumiałym faktem jest to, że już po klęsce na Dworzec Gdański, gdy całkiem załamała się wiara w zdolności dowódcze „Okonia” potwierdzono wyznaczenie Kotowskiego na dowódcę „Grupy Kampinos” w rozkazie z 23 sierpnia 1944 r., z za­

strzeżeniem podlegania mu wszystkich oddziałów na terenie Puszczy38. Chodzi­

ło przecież o dobro ponad 2000 ludzi. Można było wyznaczyć dowódcą „Doli­

nę”. Wówczas może nie doszłoby do masakry pod Jaktorowem. Ponadto Kotowski z Warszawy miał powrócić dzień później, a podczas jego nieobecności dowodził znów Józef Krzyczkowski39. Niewykluczone, że przez ten krótki okres wytchnienia dla żołnierzy, przypomniano sobie jak dobrze było pod wodzą „Szymona”.

Do zadań Kotowskiego w Puszczy należało między innymi zapewnienie apro­

wizacji dla stolicy, poszerzenie bazy odbioru zrzutów i dostarczenie ich do mia­

sta40 oraz wspieranie w walce oddziałów w północno-wschodniej Warszawie41.

W praktyce z pomocy oddziałów leśnych skorzystał tylko Żoliborz42. „Okoń”

zresztą z pewnością wiedział, że tylko mądre postępowanie może w krytycznych sytuacjach załagodzić i wyprowadzić z chaosu oddział. Ciężko rozsądzić czy kie­

rowała nim tylko upartość. Bardziej prawdopodobne jest popadanie w depresję, a co za tym idzie - może nawet w obłęd, który osiągnął apogeum w okresie bitwy

35 J. Krzyczkowski, op. cit., s. 284.

36 Archiwum Miasta Stołecznego Warszawy, sygn. 1724/11, Rozkazy i meldunki Grupy „Kampinos” od 13 do 20.08.1944, k. 25; A. Pilch, op. cit., s. 218.

37 J. Krzyczkowski, op. cit., s. 285.

38 J. Koszada, Grupa Kampinos. Partyzanckie zgrupowanie Armii Krajowej walczące w Powstaniu Warszaw­

skim, Warszawa 1998, s. 58.

39 Na przedpolu Warszawy. Zeszyty historyczne Okręgu Warszawa-Powiat Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej, z. 2-3, red. t. Gołębiewski, Warszawa 1994, s. 27.

40 J. Sawicki, „Obroża” w konspiracji i Powstaniu Warszawskim. Dzieje Armii Krajowej na przedpolu Warsza­

wy, Warszawa 2002, zał. 23, s. 299.

41 J. Koszada, op. cit., s. 58.

42 T. Bór Komorowski, Armia Podziemna, Warszawa 2009, s. 348.

pod Jaktorowem43. Nie potrafił on stworzyć wokół siebie zaufanej grupy osób. Nie umiał przyjmować krytyki, ani przyznać się do błędu. Jeżeli tak było w Puszczy, zastanawiające jest dlaczego nie ujawniła się jego natura, gdy dowodził „Pięścią”.

Możliwe zatem, że „Okoń” spodziewał się, że „Pięść” to etap przejściowy w jego ka­

rierze i starał się okiełznać porywczość, albo rzeczywiście był wtedy jeszcze zupeł­

nie innym, nieznającym smaku przegranej człowiekiem. Jedno co się nie zmienia­

ło to odwaga, przekonanie o możliwości pokonania wszelkich przeciwności losu oraz duma „Okonia”, chęć dowodzenia oddziałem wyjątkowym.

Rozpatrując zmiany w postawie majora „Okonia” należy wziąć pod uwagę to, iż w podzielonym już i tak walką o władzę środowisku oddziałów kampinoskich, człowiek ten być może postanowił zaostrzyć kurs, by móc zapanować nad przywią­

zanymi już do kapitana „Szymona”44 i porucznika „Doliny” żołnierzami. Ponadto

„Dolina” traktował ich niemal jak rodzinę, więc ta nagła zmiana majora musiała być szczególnie niemiłym zaskoczeniem dla ”Doliniaków”. Wcześniej panowała tam zasada wzajemnego zaufania i poszanowania, a o dowodzeniu pododdziałem decydowały umiejętności45. Zmiana dowódcy groziła chaosem, a nieznany major z Warszawy budził w szeregach leśnych podejrzliwość. W środowisku kampino­

skim nie wszystkim podobało się, że „Szymona” ma zastąpić człowiek, który do tej pory nie przebywał na terenie Puszczy Kampinoskiej. Powstanie przeciw nowemu dowódcy wydawało się nawet realne, gdyż nie miał on tu ludzi, którzy go znali i poparliby.

Rozpatrując kwestię czy i na ile nieudolnym dowódcą był „Okoń” w Puszczy Kampinoskiej, należy wziąć pod uwagę fakt, iż w specyficznych warunkach leśnej partyzantki o powodzeniu akcji decyduje przede wszystkim znajomość terenu i doświadczenie w tego typu walce. O ile nie można powiedzieć o "Okoniu”, że nie znał zupełnie sposobów jakimi walczy się na takich terenach (vide kampania wrześniowa), to jednak specyfika puszczy rządzi się swoimi prawami. Stąd niewy- znaczenie na dowódcę jakże ważnych i licznych oddziałów kampinoskich któregoś z łubianych dowódców pododdziałów „Grupy Kampinos” wydaje się być zastana­

wiającym zaniechaniem ze strony dowództwa Armii Krajowej. Należy zauważyć, iż często „Grupie Kampinos”, która miała jakże ważne zadanie osłony Warszawy oraz zważywszy na to, że tereny Puszczy Kampinoskiej były miejscem reorgani­

zacji oddziałów oraz przeładowania broni, zlecano zadania niemożliwe do wy­

konania poprawnie. Dowództwu Armii Krajowej zależało na uratowaniu Starego Miasta, w czym pomóc mieli żołnierze z Puszczy46. Mimo zmobilizowania około 800 żołnierzy, walka ta była skazana na niepowodzenie. Tym bardziej niezrozu­

miały jest rozkaz Karola Ziemskiego „Wachnowskiego”47 powtórzenia nieudanego

43 M. Podgóreczny, Na koniu..., s. 135.

44 Dowodził tymi oddziałami od 30.07.1944 roku, a gdy został ranny, do czasu decyzji Dowództwa AK prze­

kazał pieczę nad Kampinosem właśnie „Dolinie”. Zob. Archiwum MPW, ŚZŻAK Grupa Kampinos, sygn. P/3760, k. 18.

45 M. Podgóreczny, Doliniacy..., t. 2, s. 113.

46 Armia Krajowa w dokumentach, t. 4, red. t. Pełczyński, Wrocław 1991, rozkaz nr 871, s. 145.

47 A. Borkiewicz, Powstanie Warszawskie 1944. Zarys działań natury wojskowej, Warszawa 1964, s. 189.

uderzenia na Dworzec Gdański kolejnej nocy48. Wysłanie bowiem oddziałów le­

śnych do miasta - na teren walki nieznany dotąd znakomitej większości żołnie­

rzy „Grupy Kampinos” - było szaleństwem ze strony dowództwa Armii Krajowej i narażało te oddziały na wykrwawienie się. Od niemieckich strzałów poległo tam około 450 żołnierzy49. Wydawać się zatem może, że za niepowodzenie natarcia na Dworzec Gdański, którym kierował „Okoń”, nie można wyłącznie obwiniać ma­

jora. Niemniej, jeśli miała miejsce uznawana przez niektórych historyków za fakt sytuacja, że Wachnowski 20 sierpnia dał mu swobodę co do sposobu uderzenia pod warunkiem udzielenia pomocy Staremu Miastu50, to ranga jego winy wzrasta.

Według relacji jednego z żołnierzy - Michała Rechnio - major zastosował podczas walk o Dworzec „rozpoznanie bojem”, co jest metodą walki wojska regularnego51.

Jeżeli nieprzyjaciel ma przewagę ogniową, to wówczas żołnierzy uratować może jedynie doskonałe rozpoznanie terenu i ich doświadczenie, a tych niezbędnych umiejętności zabrakło podczas natarcia na Dworzec Gdański. Reasumując, fiasko to zapoczątkowało tragedię Starego Miasta, a swą frustrację „Okoń” wyładowywał na żołnierzach przy każdej możliwej okazji. Miał mówić im: „Będę was pędził do Warszawy jak barany, będziecie nosili na plecach broń i amunicję jak tragarze, bo nie nadajecie się do niczego innego (...)”52.

Niepowodzenie uderzenia na Dworzec Gdański stało się więc także począt­

kiem końca kariery majora. Od czasu tego wydarzenia nie tylko mu nie ufano, ale uważano, iż przynosi jednostce pecha.

Komenda Główna, jak słusznie zauważa Jacek Sawicki, od czasu niepowodze­

nia pod Dworcem Gdańskim traktowała „Grupę Kampinos” po macoszemu53. Od tamtej pory Kampinos miał stanowić bazę zaopatrzeniową dla stolicy i współdzia­

łać z innymi oddziałami54. Taki stosunek Armii Krajowej do oddziałów „Okonia”

dziwi tym bardziej, że było to jedyne zgrupowanie, które czynnie odpowiedziało na wezwanie „Bora” i udzieliło pomocy walczącej stolicy55. Coraz większa obojęt­

ność Komendy Głównej względem leśnych oddziałów w dużej mierze przyczyniła się do ich rozgromienia. Dramatem majora Kotowskiego było to, że musiał wyko­

nywać zupełnie nieprzemyślane rozkazy Komendy Głównej, która chyba nie do końca rozumiała, jakimi umiejętnościami dysponują oddziały przyzwyczajone do walki w lesie. Przy czym sam „Okoń” często wydawał rozkazy, które doprowadzały do tragedii mniejszych lub większych, na czele z masakrą pod Jaktorowem.

Oceniając skuteczność „Grupy Kampinos” należy podkreślić sukcesy jakie od­

niosły oddziały kampinoskie na terenie leśnym, umacniając się w okolicznych miejscowościach. Wielokrotnie zwycięsko wychodziły z potyczek z Niemcami.

48 Natarcie miało miejsce podczas dwóch nocy z 20 na 21.08. i z 21 na 22.08.

49 J. Koszada, op. cit., s. 146.

50 Na przedpolu Warszawy..., z. 2-3, s. 20.

51 AHM MPW, Michał Rechnio (w rozmowie z Robertem Paciorkiem), 17 V 2007, http://ahm.1944.pl/

MichaLRechnio, dostęp: 10.10.2012.

52 S. Podlewski, op. cit., s. 231.

53 J. Sawicki, op. cit., s. 209.

54 J. Krzyczkowski, op. cit., s. 503.

55 R. Świderski, op. cit., s. 120.

Największe zwycięstwo powstańcy odnieśli w walce o Truskaw56. Dzięki sukce­

som partyzantów Niemcy sądzili, że „Grupa Kampinos” liczy co najmniej drugie tyle żołnierzy niż w rzeczywistości57. Nawet jeśli więc żołnierzom nie podobało się traktowanie przez majora, to odnoszone sukcesy i powaga sytuacji nie pozwalały powstańcom na to, by szukać okazji do rozproszenia. Nie do końca można zgodzić się z tezą, że sukcesy w lesie miały być wyłącznie dziełem znających się na party­

zantce dowódców niższej rangi58, choć nie należy umniejszać zasług doświadczo­

nych dowódców pododdziałów. Przecież walki partyzanckie również nie były obce Kotowskiemu, ale nie można zapominać o tym, jak trudnym zadaniem było dowo­

dzenie tak liczną grupą żołnierzy w warunkach leśnych, narażonej na codzienne ataki niemieckie. Major musiał doceniać odwagę żołnierzy, gdyż w meldunkach sytuacyjnych wnioskował dla nich o awanse i odznaczenia59. Niemcy z początkiem września zaostrzyli kurs wobec powstańców60. Decyzja opuszczenia Puszczy na­

stąpiła po niemieckim ataku 27. 09. 1944 roku.

„Grupa Kampinos” przestała istnieć 29 września 1944 r„ przegrawszy bitwę pod Jaktorowem. Co ciekawe, „Okoń” w ten sposób nie wypełnił wydanego przez Antoniego Chruściela „Montera” rozkazu z dnia 16 sierpnia, by nie dopuścić do rozbicia „Grupy Kampinos”61. Gdyby „Okoń” potrafił zjednać sobie żołnierzy być może ta bitwa nie przeszłaby do historii jako jeden z najtragiczniejszych bojów Powstania Warszawskiego. Analizując wypadki, które doprowadziły do zagłady

„Grupy Kampinos”, należy mieć na uwadze, że niemiecka operacja o kryptoni­

mie „Spadająca gwiazda” miała na celu unicestwienie oddziałów puszczańskich.

Rozpoczęcie działań z nią związanych miało miejsce już 27 września. Jak się po­

tem okazało, major bardzo ułatwił Niemcom jej realizację. Gdyby nie tak późno wydany rozkaz o przemieszczaniu się wojsk możliwe, że ocalałoby o wiele więcej żołnierzy i w znacznie większej sile mogliby wesprzeć walki w Górach Świętokrzy­

skich. Rozpatrując również chaotyczne decyzje „Okonia” trzeba jednak pamiętać, iż znalazł się on w sytuacji beznadziejnej dla każdego dowódcy. Jedynym wyjściem było możliwie sprawne wyjście oddziałów z Puszczy. W Góry Świętokrzyskie mieli wyruszyć tylko uzbrojeni62. Oddziały miały się spotkać w Puszczy Mariańskiej.

„Okoń” wymarsz zarządził nocą z 27 na 28 września63. Niemcy śledzili powstań­

czą wyprawę. Niestety major popełniał błąd za błędem. Utrata łączności z częścią oddziałów skutkowała tym, iż uległa rozbiciu jedność bojowa „Grupy Kampinos”.

Szaleństwem wydaje się być odesłanie przez „Okonia” przewodnika znającego te­

reny, przez które wiodła trasa przeprawy64. Najwięcej wątpliwości budzi pytanie, dlaczego major postanowił czekać z przeprawą przez tory. Tym rozkazem dopro­

wadził do zupełnego odsłonięcia pozycji „Grupy Kampinos”, co było przyczyną wy­

56 Oddziały Powstania Warszawskiego..., s. 212.

57 Ibidem.

58 Na przedpolu Warszawy..., z. 2-3, s. 27.

59 J. Roszada, op. cit., s. 59.

60 Armia Krajowa w dokumentach..., t. 4, nr 990, s. 266.

61 Ibidem, nr 1085, s. 337-338.

62 J. Sawicki, op. cit., s. 218.

63 Na przedpolu Warszawy.., z. 4, Warszawa 1994, s. 37.

64 S. Nowak, Puszcza Kampinoska - Jaktorów 1944, Warszawa 2011, s. 131.

krwawienia się jednostki pod nieustannym i miażdżącym ostrzałem niemieckim.

Zhańbił się znieważeniem kapelana „Grupy Kampinos” Jerzego Baszkiewicza65, który przekazał mu opinię oficerów nalegających na przejście przez torowisko w trybie niezwłocznym. W odpowiedzi major wykrzykiwał, że zabije księdza66.

Na te słowa oficerowie dobyli broni, by chronić kapelana. Jakże musieli nienawi­

Na te słowa oficerowie dobyli broni, by chronić kapelana. Jakże musieli nienawi­