• Nie Znaleziono Wyników

zilustrowanego Kuriera Codziennego"

Celem mojego artykułu jest analiza treści występujących podczas drugiej mię­

dzywojennej dekady w prasowych anonsach matrymonialnych. Ten typ wypowie­

dzi pojawił się na ziemiach polskich w większej ilości w latach osiemdziesiątych XIX w., jednak jego zakorzenienie opóźniały kontrowersje związane z wątpliwą w świetle ówczesnych przekonań obyczajnością poszukiwania małżonka taką wła­

śnie drogą. Upowszechnienie interesujących mnie ogłoszeń wpisywało się w prze­

miany cywilizacyjne przełomu wieków - było warunkowane przez takie procesy, jak kształtowanie się masowej i skomercjonalizowanej prasy, emancypowanie się kobiet czy ewoluowanie tradycyjnego modelu związku małżeńskiego1. W oma­

wianym okresie forma poszukiwania partnera/partnerki poprzez gazetowe anon­

se nie była już postrzegana jako amoralne nowinkarstwo - chociaż ta obserwacja nie dotyczy z pewnością wszystkich warstw i środowisk społecznych. Nie oznacza to jednak, że wciąż nie odbijały się w niej pewne przemiany obyczajowe. Lektura anonsów, składających się zasadniczo z autoprezentacji nadawcy oraz wyliczenia oczekiwań wobec kandydata na współmałżonka, pozwala stworzyć katalog cech decydujących o atrakcyjności na małżeńskim rynku, a także rekonstruować moty­

wacje prowadzące do zawarcia trwałego związku. Za materiał badawczy posłużyła mi próbka ogłoszeń zamieszczanych w „Ilustrowanym Kurierze Codziennym” [da­

lej: IKC], jednym z najpopularniejszych (w latach trzydziestych ilość codziennych czytelników szacowano na ponad milion) i mającym ogólnopolski zasięg dzien­

ników masowych2. Analizie zostało poddanych 715 ogłoszeń opublikowanych

1 A. Janiak-Jasińska, „O jakim mężu myślę". Oferta małżeńska kobiet i ich oczekiwania w świetle anonsów matrymonialnych z początku XX wieku, [w:] Kobieta i małżeństwo. Społeczno-kulturowe aspekty seksualności.

Wiek X IX i XX. Zbiór studiów, red. A. Żarnowska, A. Szwarc, Warszawa 2004, s. 161-170. Artykuł ten, zawierają­

cy wzorcową analizę statystyczną ogłoszeń matrymonialnych, okazał się inspirujący dla powstania mojego tekstu.

Wykorzystanie tego źródła (z okresu odwilży 1956) zaprezentował w popularnej formie B. Brzostek, Matrymo­

nialne, „Mówią Wieki”, 2011, nr 10, s. 48-49.

2 Por. W. Władyka, Krew na pierwszej stronie. Sensacyjne dzienniki Drugiej Rzeczypospolitej, Warszawa 1982, s. 42-60; P. Borowiec, Krótka historia wydawnictwa i koncernu Ilustrowany Kurier Codzienny (1910-1939), [w:] „Ilustrowany Kurier Codzienny". Księga pamiątkowa w stulecie powstania dziennika i wydawnictwa 1910-1939, red. G. Wrona, P. Borowiec, K. Woźniakowski, Kraków-Katowice 2010, s. 17-44; A. Bańdo, „Ilustrowany Kurier Codzienny" - pierwsze polskie pismo masowe, [w:] Ilustrowany Kurier Codzienny. Księga pamiątkowa..., s. 87-102.

w czasie czterech miesięcy3. Były one drukowane na jednej z ostatnich stron gaze­

ty, wśród ogłoszeń drobnych, w oddzielnej rubryce „Matrymonialne”, w średniej ilości mniej więcej 6,5 na numer. Ta baza nie uprawnia do stawiania zdecydowa­

nych wniosków, wystarcza jednak, by dostrzec pewne prawidłowości i postawić ostrożne tezy dotyczące ówczesnych postaw wobec małżeństwa.

Ogółem w badanych numerach gazety zamieszczono 558 unikalnych anonsów dotyczących poszukiwania współmałżonka. Oprócz tego 30 ogłoszeń było po­

wtórzeniami tych drukowanych już wcześniej - tak mała ilość ponawiania ofert sugeruje, iż były one dosyć skuteczne w werbowaniu potencjalnie odpowiednich kandydatów (wydaje się, że koszt zamieszczenia ogłoszenia oraz wstyd z posłu­

żenia się tą metodą nie zniechęciłyby przed powtórzeniem ogłoszenia większej ilości osób, które już raz zdecydowały się na ten krok). Ponadto w 157 przypad­

kach ogłoszenie stanowiło reklamę biura matrymonialnego lub prywatnego swata.

W latach 1930-1932 anonsów drukowano wyraźnie więcej niż w kolejnych latach (210-230 miesięcznie wobec 140-170 później).

Omawiając treść ogłoszeń matrymonialnych trzeba pamiętać, że ich nadawcy nie stanowili reprezentatywnej panoramy społeczeństwa. Zamieszczenie w ogól­

nopolskim dzienniku życiowej oferty, nawet nie zawierającej danych osobowych (zainteresowani mogli kontaktować się z ogłoszeniodawcami za pośrednictwem biur IKC, chociaż znikoma część decydowała się na publikację swojego adresu korespondencyjnego), z pewnością wymagało pewnej odwagi, w bardziej kon­

serwatywnych kręgach mogło uchodzić za przełamywanie tabu - nie będzie więc odkrywcza konstatacja, iż w anonsach zdecydowanie nadreprezentowani są przed­

stawiciele środowisk większych miast, bardziej liberalnych i otwartych na moder­

nizację życia intymnego. Naturalnie muszą to być ludzie zaliczający się do grona czytelników prasy. Trudno dywagować, w jakim stopniu były to osoby doświad­

czone fiaskiem w poszukiwaniu współmałżonka drogą bezpośrednich kontaktów - niewykluczone, że w pewnych kręgach umieszczenie propozycji na łamach po­

czytnej gazety mogło uchodzić za przejaw snobizmu.

Kto zatem zamieszczał ogłoszenia matrymonialne w IKC? Ujmując rzecz glo­

balnie dla całej dekady, w 50% (278) byli to poszukujący osobiście małżonki męż­

czyźni, w 47% (263) kobiety, pozostałe 3% to natomiast anonse pośredniczących w poszukiwaniach członków rodziny i przyjaciół. Zdecydowana większość tych ostatnich nadawców występowała na początku dekady, co może świadczyć o za­

nikaniu zwyczajowej pomocy (lub ingerencji) osób trzecich w doborze partnera.

To przypuszczenie po części potwierdza spadek występujących niekiedy w ogło­

szeniach wymagań pośrednictwa - w 1930 r. zawierało je jeszcze 6% z nich, potem zaś już tylko 1 do 2,5%. Zmianie podlegały także proporcje nadawania ogłoszeń przez mężczyzn i kobiety: na początku dekady przedstawicielki słabszej płci nada­

wały samodzielnie zaledwie 36% anonsów, w 1934 r. już 55%, a cztery lata póź­

niej 52%. Wydaje się więc, że wczesne lata trzydzieste to czas zamierania tradycyj­

nego wzorca dobierania partnera, w myśl którego kobiecie nie przystoi osobiście

3 Kwerendą objęto następujące num ery IKC: 1930, n r 1 - 31 I; 1932, nr 1 - 15 IV; 1934, nr 1 - 30 VI; 1936, nr 1 - 14 IX; 1938, nr 2 - 30 XI.

podejmować inicjatywy w tym kierunku. Oczywiście to spostrzeżenie (zakładają­

ce, iż w ogłoszeniach pań nie występuje ukryty nadawca - członek rodziny) wy­

maga weryfikacji na szerszym materiale źródłowym, jednak zgromadzone anonse dostarczają również innych argumentów na rzecz tezy o postępującym emancypo- waniu się kobiet i ewolucji ich roli w małżeństwie, do czego wrócę jeszcze później.

Obraz nadawcy w naturalny sposób ulegał w ogłoszeniach idealizacji - chcąc wypromować siebie jako atrakcyjną partię najczęściej pomijano wszelkie przy­

mioty i okoliczności mogące stanowić wady. Tylko 6 kobiet przyznało się w nich do biedy, kolejnych 26 określiło się jako „niezamożne” lub „niebogate”, co można uznać za eufemizm. Te twierdzenia były zazwyczaj zestawione z zastrzeżeniami w rodzaju „przystojna, choć biedna”, „niezamożna, ale inteligentna”. Brak środ­

ków materialnych nie dyskwalifikował pań w takim stopniu jak panów - tylko 4 przyznało się, że nie ma pracy, kilku kolejnych zadeklarowało de facto gotowość do zostania utrzymankiem, oferując możliwość małżeństwa w zamian za zatrud­

nienie lub nawet pomoc finansową konieczną do ukończenia studiów. Oferty tego rodzaju padały także ze strony pań. Zawarcie wzmianki o niedostatku mogło być, zwłaszcza w ogłoszeniach kobiecych, częścią strategii wzbudzania u odbiorcy lito­

ści: znalezienie kandydata stanowiłoby uratowanie z opresji pokrzywdzonej przez los niewiasty. Na pewno taki zamysł dotyczy czterech jawnych sierot, czy dwóch mężczyzn mających z powodu samotności popaść w depresję. Mimo wszystko ta­

kie przypadki były odosobnione (np. tylko jedna ogłoszeniodawczyni przyznała, że jest niezgrabna) - świat ogłoszeń zaludniają w większości ludzie majętni, przy­

stojni i inteligentni.

Niewygodne informacje zawsze można było pominąć - mamy podstawy przy­

puszczać, że spośród 35% pań, które nie określiły, nawet opisowo, swojego wie­

ku, znaczna część uważała go za przeszkodę na drodze do małżeństwa. Inne fakty uznawano za oczywiste łub wynikające z kontekstu i dlatego nie zasługujące na umieszczanie - np. stanu cywilnego nie zadeklarowało aż 60% pań i 53% panów, a nie wydaje się raczej, by znaczną część z nich stanowili zakamuflowani rozwod­

nicy czy wdowy. Chociaż można skonstruować szablon elementów składających się na opis nadawcy i kandydata (stan cywilny, wiek, przymioty duchowe i fizycz­

ne, majętność, profesja, rzadziej także wykształcenie, wyznanie, narodowość i sta­

tus społeczny), trzeba mieć na uwadze, iż niektóre z nich były pomijane nie tylko z uwagi na to, że nie stanowiły silnych atutów, ale też dlatego, że po prostu nie przywiązywano do nich dużej wagi. Nieczęsto jednak otwarcie deklarowano brak zainteresowania danym przymiotem (10 mężczyznom obojętny był posag kandy­

datki, 9 osobom, w tym aż 8 mężczyznom - wiek, 9 - wyznanie). 16 kobiet i 13 mężczyzn nie sformułowało zaś jakichkolwiek wymagań względem poszukiwanej osoby.

Tabela 1. Cechy nadawców i adresatów ogłoszeń matrymonialnych według ich incipitów

E le m e n t o p is u w in c ip ic ie K o b ie t y M ę ż c z y ź n i

S ta n c y w iln y 3 6 % 3 2 %

W ie k 1 1 % 1 0 %

P ro fe s ja 1 1 % 3 7 %

W y g lą d 1 4 % 3 %

Cechy c h a ra k te ru 1 3 % 6 %

In n e " 1 5 % 1 2 %

* Tzn. wyznanie, narodowość, relacje rodzinne, region pochodzenia, określniki majątkowe, wyrażenia „ko- bieta/mężczyzna”.

Źródło: Obliczenia własne na podstawie IKC, 1930, nr 1 - 3 1 1; 1932, nr 1 - 15 IV; 1934, nr 1 - 30 VI; 1936, n r 1 - 1 4 IX; 1938, nr 2 - 3 0 XI.

Ważnym wskaźnikiem co do hierarchii ważności tych cech są incipity4 - sło­

wa rozpoczynające ogłoszenia, poprzez wyróżnienie graficzne (większa czcionka, pogrubienie) stanowiące pewien nagłówek całej oferty Zazwyczaj dotyczą nadaw­

cy, ale niekiedy odnoszą się do poszukiwanego kandydata. Spośród 611 incipitów niepowtarzających się anonsów (a więc także tych reklamujących swatów i biu­

ra matrymonialne) 170 zawierało wyrażenia ich niedotyczące (typu: „ożenię się”,

„poszukuję”, „który”), spośród pozostałych 441 - 216 dotyczyło kobiet, a 225 męż­

czyzn. Dane cechy opisywano w różnych proporcjach w odniesieniu do poszcze­

gólnych płci (tab. 1). Z proporcji tych wynika, że męską kartą przetargową przy planowaniu małżeństwa najczęściej był wykonywany zawód. Obserwację tą po­

twierdza pozostała część treści ogłoszeń - aż 78% anonsów mężczyzn zawiera­

ło informację o pracy nadawcy5, natomiast 58% notek nadsyłanych przez kobiety zawierało oczekiwania co do odpowiedniego zatrudnienia kandydata (w połowie były to ogólne żądania posiadania posady lub odpowiedniego stanowiska, nieraz wysokiego lub kierowniczego, w połowie życzenia co do konkretnego fachu6). Ła­

two dostrzegalna jest rola mężczyzny jako żywiciela rodziny, chociaż oprócz do­

chodowości dużą rolę odgrywa też prestiż społeczny danego fachu. Oczywiście praca odgrywała znacznie mniejszą rolę w ofercie kobiet: deklarowało ją 21%

ogłoszeniodawczyń, a oczekiwało po wybrankach zaledwie 2% mężczyzn. Kwe­

stie finansowe nie były jednak wyłączną domeną mężczyzny - po kobiecie częściej oczekiwano zasobności majątkowej, najczęściej wnoszonej do związku w postaci posagu. Oczekiwania względem majątku współmałżonka (nie licząc preferencji co do profesji) deklarowało 56% mężczyzn i tylko 14% kobiet, swój stan posiadania opisywało natomiast 29% nadawców i 57% nadawczyń anonsów. Wyliczenia te nie zawierają wspomnianych wyżej odosobnionych przypadków przyznawania się do

4 Por. K. Orszulak-Dudkowska, Ogłoszenia matrymonialne. Studium z pogranicza folklorystyki i antropolo­

gii kultury, Łódź 2008, s. 39 - 40.

5 Najliczniejsze grupy stanowili przedstawiciele wolnych zawodów (42 ogłoszenia), kupcy i przedsiębiorcy handlowi (26), urzędnicy (25) i przemysłowcy (15).

6 W tej kategorii prym wiedli urzędnicy i nauczyciele (30) oraz lekarze (10) i wojskowi (9).

niezamożności. Wymagania dotyczące zasobności były zróżnicowane: najczęściej podawano własny i przypisywany kandydatowi status materialny w formie opi­

sowej („zamożny”, „niebiedny”, „majętna”, „dobrze sytuowana”, „niezależna mate­

rialnie”), podawane konkretne sumy wahały się od kilku do kilkuset tysięcy zło­

tych. Samo małżeństwo miało być niekiedy jedynie metodą rozwinięcia interesu:

aż 46 ogłoszeń (ponad 8%) akcentowało poszukiwanie „spólnika” lub „spólniczki z gotówką”, z czego część nie podawała żadnych cech osobowych kontrahenta, do­

dając nieco mimochodem formułę „małżeństwo możliwe”. Oprócz tego 16 kolej­

nych anonsów wymagało lub preferowało zbieżność zawodu kandydata z fachem nadawcy, co mogło w przyszłości zaowocować założeniem rodzinnego przedsię­

biorstwa. Pojedynczy nadawcy nie ukrywali, że zawarcie związku jest dla nich dro­

gą do wyjścia z tarapatów finansowych - trzech deklarowało, że potrzebuje posagu do spłaty długów. Zdarzały się też autorki, a nawet autorzy potrzebujący funduszy na ukończenie nauki7.

Kolejnym istotnym kryterium doboru współmałżonka był także jego wiek.

W nieco większym stopniu dotyczyło one kobiet - konkretny wiek lub jego opis podawało 65% jednocześnie w 44% szacując go u odpowiedniego kandydata na męża. W przypadku mężczyzn te współczynniki wynosiły odpowiednio 61%

i 39%. W ciągu zaledwie kilku lat dzielących objęte analizą okresy zaszła wyraźnie dostrzegalna zmiana w deklarowanym wieku kobiet: proporcja dwudziestokilku- latek spadła z 47% opisujących swój wiek w 1930 r. do 34% w 1938 r„ jednocze­

śnie procent trzydziestokilkulatek i starszych wzrósł z odpowiednio 40% do 60%.

Być może ta tendencja była spowodowana zwiększającym się zainteresowaniem mężczyzn partnerkami po trzydziestce (często występująca w męskich anonsach z 1930 r. cezura wieku 28 lat leżącej w obrębie zainteresowań kandydatki potem zanika) czy też wzrostem przyzwolenia społecznego na stosunkowo późne zamąż- pójście. Jednocześnie 65% pań wypowiadających się na temat optymalnego wieku przyszłego męża preferowało ludzi „starszych”, „emerytów” lub „po 40”. Tymcza­

sem 74% deklarujących swój wiek męskich nadawców nie osiągnęło jeszcze tej granicy - w tym punkcie prasowego segmentu matrymonialnego rynku popyt wy­

raźnie mijał się więc z podażą.

Kolejnym czynnikiem rozpatrywanym przy poszukiwaniu żony lub męża były przymioty charakteru. W ogłoszeniach z 1930 r. i 1938 r. nieco większą wagę przy­

wiązywały do nich kobiety - własne opisywało 45% nadawczyń, u poszukiwane­

go wybranka deklarowało je 43% z nich (w przypadku nadawców odpowiednio 30% oraz 41%). W opisie cech charakteru widoczne jest znaczące skonwencjona­

lizowanie - pewien zestaw dosyć ogólnych cech występuje w większości anonsów zwracających uwagę na ten aspekt. Spośród 202 opisywanych przez kobiety za­

let umysłowo-charakterologicznych (występujących niekiedy po kilka w jednym ogłoszeniu) 19% to inteligencja, 16% - miłe usposobienie, 11% - niezależność,

7 Nadawcy bywali zdesperowani - np. „studentka wyjdzie choćby za starca lub kalekę celem ukończenia studjów” (IKC, 12 IX 1936, s. 19). Zdarzały się i bardziej oryginalne potrzeby mające zostać pokryte z funduszów przyszłej małżonki: znany lingwista i wynalazca naukowy mimo wysokich deklarowanych zarobków poszukiwał kobiety „która dopomoże wydać wielkie naukowe dzieło” (IKC, 17 XI 1938, s. 23), zaś pewien przystojny ponoć prawnik poszukiwał żeńskiej pomocy finansowej, by ukończyć doktorat (IKC, 3 IV 1932, s. 19).

10% - sympatyczność. Podkreślano także przymioty przydatne w prowadzeniu gospodarstwa domowego: gospodarność, oszczędność i pracowitość (razem 11%).

Rzadko, ale częściej od postępowości/nowoczesności reklamowano posiadanie

„niedzisiejszych zasad” lub „poglądów”. Od poszukiwanego mężczyzny oczekiwa­

no natomiast przede wszystkim kulturalności (26%), inteligencji (16%) oraz sta­

teczności (powagi), prawości i szlachetności (po 6-7%). Podobnie, choć nieco ina­

czej, formułowali swój gust w tym zakresie panowie: najczęściej szukali wybranek inteligentnych (16% określeń cech umysłowych), miłych (13%) i dobrych (10%)8.

Sami pisali o swych cechach duchowych niemal dwa razy rzadziej niż kobiety - po inteligencji (19%) najczęściej deklarowali brak nałogów (14%) i kulturalność (11%).

Większe różnice między ogłoszeniami nadawców różnych płci są widoczne w odniesieniu do cech fizycznych. Kobiety zachwalały swe cielesne walory podob­

nie często jak duchowe - w latach 1930 i 1938 postąpiło tak 49% pań (natomiast panów 36%). Zdecydowanie najczęściej jednak (34% występujących określeń) ogłoszeniodawczynie poprzestawały na bardzo ogólnym i ciężko weryfikowal­

nym stwierdzeniu o byciu „przystojną”. Kolejne 13% to bliskoznaczne określenia typu „ładna”, „miłego wyglądu”, „urodna”, „niebrzydka”, zaledwie kilka nadawczyń reklamowało swą urodę w bardziej zdecydowany sposób („piękna”, „nieprzecięt­

nej urody”). 26% określeń dotyczyło koloru włosów (dominowały blondynki), ale tylko 3 kobiety opisały kolor oczu, 14% epitetów dotyczyło wzrostu i sylwet­

ki. W przypadku mężczyzn jeszcze częściej padało zapewnienie o przystojności (43%), po 17% informacji dotyczyło wzrostu i budowy ciała oraz koloru włosów.

Wyraźnie rzadziej przedstawiano oczekiwania co do fizyczności partnerki - po­

stąpiło tak jedynie 31% ogłoszeniodawców, co stawiało kobiecą urodę wśród po­

żądanych zalet partnerki w tyle nie tylko za majętnością, lecz także za wiekiem i cechami charakteru. Spośród 113 odnotowanych cech dotyczących wyglądu 51%

było ogólnikowymi stwierdzeniami wartościującymi (głównie „przystojna”, także

„ładna”, „przyjemna”, „ładna prezencja”, w kilku przypadkach dodano - „bardzo”), tylko 11% dotyczyło koloru włosów, za to 13% figury („ładnie zbudowana”, „pięk­

ne kształty”, „zgrabna”). Kobiety zazwyczaj nie wypowiadały się na temat fizycz­

ności kandydatów - uczyniło tak tylko 8% z nich, w anonsach przez nie nadanych znalazło się zaledwie 18 określeń (głównie „przystojny”, „wysoki”), co wyraźnie wskazuje, że nawet w tak nowoczesnej formie kojarzenia małżeństw słabszej płci nie uchodziło zaciekawienie męską urodą. Z drugiej strony i na tym polu przyjęte normy zdawały się szybko ewoluować - chyba nieprzypadkowo w ciągu omawia­

nej dekady systematycznie rosła ilość kobiecych anonsów, w których zastrzegano konieczność dołączania przez kandydatów do zgłoszeń swych fotografii. Takie żą­

danie wciąż częściej zgłaszali panowie - można je znaleźć w co czwartym męskim ogłoszeniu.

8 Zdarzały się też wymagania niecodzienne - pewien „inżynier o gustach odmiennych od ogólnie przyję­

tych” poszukiwał „kobiety o duszy Alraune” (IKC, 22 I 1930, s. 14), przez co zapewne rozumiał panią o skłonno­

ściach sadystycznych i wybujałej seksualności.

Dodatkowe kryteria doboru partnera znalazły miejsce w mniejszej części ogło­

szeń. Część nadawców (19 kobiet i 38 mężczyzn) prezentowała się w kategoriach etniczno-wyznaniowych. Po kilkanaścioro z nich dopuszczało możliwość związku tylko z rodakiem lub współwyznawcą, chociaż kolejne kilkanaście ogłoszeń ujaw­

niało, że te cechy (zwłaszcza przynależność religijna) są dla ich autorów obojętne9.

Pojedyncze osoby spodziewały się znaleźć osobę „religijnie niezależną”, w dwóch przypadkach stwierdzano, że warunkiem związku jest ślub cywilny. Wypada przy­

puszczać, że w przypadku braku informacji anonse nadawali przedstawiciele więk­

szości, czyli katolików obrządku rzymskiego narodowości polskiej.

Przynależność do określonej warstwy społecznej akcentowano głównie w przy­

padku nielicznych ziemian, okazjonalnie także kupców i inteligencji. Trochę czę­

ściej wskazywano, że nadawca pochodzi - a kandydat powinien - „z dobrej rodzi­

ny” lub „ze sfer towarzyskich”. Równie nieczęsto odnoszono się do wykształcenia - wspominając o ukończeniu wyższego lub średniego szczebla edukacji lub ogól­

nie deklarując czy oczekując bycia „wykształconym”.

Można zadać pytanie, czy pod matrymonialną treścią nie skrywano czasem chęci zawarcia związku nieformalnego lub zawarcia czysto randkowej znajomości.

Nie zawsze wzmiankowano otwarcie o małżeństwie - często celem autora było

„poznanie” odpowiedniej osoby lub „nawiązanie korespondencji” z nią. Te zwy­

czajowe zwroty nie sugerują określonego charakteru przyszłej relacji, podobnie trudno wysnuć wnioski z pojawiających się czasami zapewnień dyskrecji - mogła ona dotyczyć samego anonsowego sposobu nawiązania kontaktu między poten­

cjalnymi współmałżonkami, niekoniecznie zawsze dobrze widzianego przez bli­

skich. Ogłaszanie faktu posiadania domu lub mieszkania było raczej manifestacją zasobności materialnej niż zachęcaniem amatorów przygodnych schadzek. Nie­

wykluczone jednak, iż osoby zainteresowane taką formą relacji damsko-męskich posługiwały się własnym „kodem”, dziś niełatwym do rozróżnienia od anonsów nieposiadających zakamuflowanych intencji. Znikoma część ogłoszeń - zawiera­

jąca adres nadawcy lub reklamująca szczególnie silnie jego/jej atrakcyjny wygląd w połączeniu z priorytetowo oczekiwaną majętnością partnera - może budzić podejrzenia o dyskretną reklamę prostytucji, lecz wobec trudności z rozgranicze­

niem jej od prawdziwych anonsów matrymonialnych skala tego procederu nie jest możliwa do ujęcia w statystyki. 17 ogłoszeń zostało nadanych wspólnie przez dwóch nadawców lub nadawczynie, zwłaszcza w przypadku Polaków piastujących kierownicze stanowiska za granicą może zachodzić podejrzenie próby stręczyciel- stwa, brakuje jednak jakichkolwiek dowodów na prawdziwość takiej hipotezy. Od­

osobnione anonse pełniły też inną funkcję, w kilku akcentowano chęć nadania nazwiska, mając być może na celu sztuczne podtrzymanie rodu10.

Podsumowując, wśród nadawców ogłoszeń matrymonialnych lat trzydzie­

stych dominuje pragmatyczne podejście do zawierania małżeństwa. Dla większo­

ści z nich ważną rolę odgrywał fundament finansowy związku, zapewniany przez

9 Natrafiłem na jeden przypadek planowania związku mieszanego narodowościowo - Polak wyraził chęć poznania „izraelitki”. Zob. IKC, 28 XI 1938, s. 23.

10 „Ożenię się dla nadania nazwiska, za wynagrodzeniem, bez współżycia i zobowiązania po ślubie” (IKC, 2 I 1930, s. 15); „Kawaler da piękne nazwisko zamożnej kobiecie i dziecku” (IKC, 2 IV 1932, s. 17).

odpowiednią posadę męża i posag żony. Istotnymi kryteriami doboru były też wiek kandydata, jego wygląd i zalety umysłowe. Najczęściej wszystkie te cechy lub ich wybór występowały wspólnie, co utrudnia stwierdzenie, która z nich była dla ogłoszeniodawcy najważniejsza - zapewne i tak wszystkie prezentowane warunki musiały zostać spełnione, by nawiązana za pośrednictwem IKC znajomość zakoń­

czyła się oczekiwanym rezultatem. O wadze zasobności materialnej mogą, oprócz przywoływanych już incipitów, świadczyć również niektóre reklamy biur matry­

monialnych podnoszące wyłącznie tego typu atuty posiadanych ofert11. Ogłosze­

nia tłumaczące poszukiwania małżonka motywacją romantyczną były zamieszcza­

ne niezwykle sporadycznie (nieco częściej pod koniec dekady)12 - w lakonicznej i skonwencjonalizowanej notce trudno było zmieścić emocjonalne wynurzenia (a być może taka poza była uznawana za ryzykowną, gdyż mogła odstraszyć twar­

dziej stąpających po ziemi odbiorców). Nie można jednak zapomnieć, iż na te pro­

porcje mogła mieć wpływ specyfika źródła, a postawienie bardziej zdecydowanych wniosków wymagałoby szerszej kwerendy i bardziej kompleksowej analizy.

porcje mogła mieć wpływ specyfika źródła, a postawienie bardziej zdecydowanych wniosków wymagałoby szerszej kwerendy i bardziej kompleksowej analizy.