• Nie Znaleziono Wyników

Marta - o miłości Marcie - o poezji i miłości

(wypowiedź na promocji)

Kiedy dowiedziałem się, że spotkał mnie zaszczyt podzielenia się tutaj refleksjami nad poezją Marty, zadałem sobie pytanie: czy mam do tego prawo?, a jeśli tak, to z ja-kiej racji? Przecież to poezja, co więcej: poezja miłosna!, cóż więc tu po mnie? Wpraw-dzie można powieWpraw-dzieć, że byłem nauczycielem Marty. Ale... po pierwsze: trwało to krótko, po drugie: to, co wyprawiam na zajęciach trudno nazwać nauczaniem, a po trze-cie: uczyłem logiki, a logika - jak się powszechnie sądzi - nie ma z poezją i miłością zbyt wiele wspólnego...

Jednakże trzeba przyznać, iż także logikom i filozofom przydarza się być uczestni-kami miłości. A fakt, że niektórzy z nich do dziś dnia nie noszą obrączki, świadczy o tym, że potrafią być bardzo... romantyczni. Ten romantyzm zabrał mi sen na kilka nocy, kiedy spotkałem się z wierszami Marty...

I tak zdecydowałem się wystąpić tutaj. Wbrew mojemu zwyczajowi będę czytał, gdyż sprawa jest bardzo poważna. (Usiądę, gdyż mogą mi drżeć ręce; chodzi wszak o miłość). Moja wypowiedź będzie - jak na filozofa przystało - dość ogólna. Jeśli poja-wią się w niej ciekawsze sformułowania, to będą to cytaty z poezji Marty (mam nadzie-ję, że pozwoli mi ona na grę cytatów). Jeszcze jedno tytułem wstępu: nie będę mówił o podmiocie lirycznym, tylko o Marcie. Nie jestem teoretykiem literatury, więc mogę so-bie na taką przyjemność pozwolić.

Poezja to sprawa wrażliwości i języka. W poezji wyraża się lub budzi wrażliwość, także wrażliwość na niepowtarzalną ludzką intymność i na „długo za długo skrywane święte krajobrazy / gaje od przeuroku dzikie łąki wyobrażeń". Przedmiot wrażliwości jest, jak nasza intymność, nieuchwytny i nieprzekazywalny, jest „na nietrwałość chwi-li". Gdy oblecze się go w słowa, autentyczne, wolne od otaczającego nas żargonu, po-wstaje wiersz. Wszyscy musimy to robić i tylko niektórym z nas się to udaje. Tak jak wszyscy i tylko niektórzy jesteśmy poetami, czyli filozofami i logikami zarazem. Filo-zofami, to znaczy - zgodnie z istotą etymologii - miłośnikami tego, co najważniejsze.

Logikami, to znaczy sztukmistrzami słowa.

Poezja Marty dotyczy właśnie tego, co najważniejsze. Dotyczy miłości, także miłości zmysłowej. Trudno pisać o miłości, nie popadając w banał, śmieszność, tkli-wość lub wulgarność. To ostatnie kobietom nie grozi, a pierwszych trzech Marta znako-micie unika, unika, „żeby (...) choć jeden jeszcze raz udało [się] / zagrać kobiecość".

142 Jacek Wojtysiak

(Zuważyłem, że tu na sali z wymienionych niebezpieczeństw zagraża nam śmiech, ale jest to tylko reakcja obronna). Marta jest więc miłośniczką tego, co najważniejsze (czy-li prawdziwym filozofem) i jest... sztukmistrzynią słowa (czy(czy-li prawdziwym logikiem), zwłaszcza gdy mówi na końcu: „kobieta nie kocha nigdy".

Jaki jest świat Marty? Czy jest to tzw. świat realny, czy świat urojony lub pięknie wymarzony? Nie warto pytać, więcej: „nie czas na zadawanie pytań", gdyż w miłości oba światy się przenikają, a miłość - choćby najbardziej realna - jest przede wszystkim sprawą ciągle jeszcze nie spełnionych pragnień, „obietnicami nadziewanych spojrzeń gwiazd dalekich", sprawą „bluźnierczej ciekawości", „marzeń przedsennych", „ukrywanych myśli", „uczuć urojo„ukrywanych", „wystruganego ze zmęczenia snu"... Miłość Marty

-„lepka od złudzeń" - jest po prostu sprawą... przyszłości. Marta wypowiada się najczę-ściej w czasie przyszłym lub w trybie rozkazującym: „sama noc z przejęciem celebro-wać będzie / nasze święto", „nie dam ci zasnąć kochany tej nocy", „całuj aż do roz-wiązłości snu", „popłynie wtedy wino / dużo wina", „daj. mi uwielbienie i podziw", ..nie wyprowadzaj mnie z obłędu", „a będę kochać tak jak nie kochałam jeszcze"... I

jeszcze jeden cytat: „bez słowa cię wpuszczę / w maliny". Że „w maliny", to się okaże dopiero „w biały dzień", kiedy „wszystko znika", kiedy „czas przeszłość zasznuro-wać", „zapomnieć jakie było pierwsze" uniesienie i powiedzieć: „ty idź ty idź"...

Dlaczego powinniśmy czytać wiersze Marty? Przede wszystkim powinny one stać się lekturą obowiązkową dla wszystkich mężczyzn, którzy pragną wkroczyć „w tajemni-cę pierwszego doświadczenia", którzy śmią dotykać „miejsc tajemnych w których zako-pano skarby". Obawiam się, że niejeden chłopak - karmiony wulgarnością i dosłowno-ścią mass-mediów - nawet nie zdaje sobie sprawy, „w jakie cię powiodę królestwa / na jakie pierwsze wielkie rzucę zachwycenie". Marta mówiąc: „bierz chłopcze w posiada-nie moje małe królestwo", jednocześposiada-nie ostrzega: „patrz i milcz", bo moje posiada-niezwykłe królestwo kobiecości, mój „onieśmielony klasztor ciała" i serca jest delikatny, i łatwo go zranić... A zemsta, wobec pyszałka, co potargał intymność, przyjdzie szybko i bez-względnie: ,już pierwszej ostatniej nocy", „kara nadejdzie tej nocy" - „powolne umie-ranie w miłosnym uniesieniu", „taki ból / od którego nie uciekniesz kochany nie uciek-niesz", a potem...: „nie zdołasz jej zatrzymać / i siebie nie zdołasz ocalić", gdyż ona

„jest jak przekleństwo piękne i nieskończone / jak ostateczna klęska śmiałka". Wszak

„kobieta nie kocha nigdy / kobieta jedynie pozwala się kochać".

Jest jeszcze jeden powód, dla którego powinniśmy czytać wiersze Marty. Wiersze o miłości. One same ujawniają również ten powód. Miłość - jak Marta stwierdza wprost - jest „kluczem drewnianym do mistycznych tajemnic". Co więcej: „nawet miłość prostytutki / ma w sobie tęsknotę czystości". Wiedział o tym już Platon, gdy w „Uczcie"-„Biesiadzie" wołał głosem Diotyme (w tłumaczeniu śp. prof. Edwarda Zwolskiego): „Kiedy więc ktoś wychodząc od tych pięknych kształtów - poprzez po-prawną miłość do chłopców, i w górę idąc zaczyna dostrzegać owo piękno, dotyka nie-mal kresu drogi. Oto poprawna droga miłosna (...) od pięknych ciał do pięknych przed-sięwzięć, i od przedsięwzięć do pięknych nauk (...) i znasz na koniec samo to, co jest piękne (...) samo piękno, nieskazitelne, czyste, bez domieszek; nie to przesycone mię-śniami ludzkimi, barwami i innym mnogim głupstwem śmiertnym, lecz samo boskie piękno jednowidne" (Platon, 211 b-e). W kontekście omawianej tu poezji kobiecej

cy-Marta - o miłości. Marcie - o poezji i miłości 143 tat ten - o jak dobrze! - traci swój kłopotliwy dziś podtekst homoseksualny. Wyraźniej jeszcze wskazuje, że miłość ludzka, w tym miłość zmysłowa, jest tylko etapem prawdzi-wej miłości - miłości do tego, co ostateczne.

Postawmy przysłowiową kropkę nad i. Marta kończy jeden ze swoich wierszy nastę-pująco: „nie powinnam tego robić myślałam / poprawiając stanik / tamten rytm pow-tórzeń wystarczy za miłość // tamten rytm powpow-tórzeń wystarczy za wszystko". Oblubie-nica z „Pieśni nad Pieśniami" jest od Marty odważniejsza, nie ma wyrzutów sumienia i nie wstydzi się; w ostatniej pieśni mówi: „Murem jestem ja, / a piersi me są basztami, / odkąd stałam się w oczach jego / jako ta, która znalazła pokój" (PnP 8, 10). Rzeczy-wiście, „tamten rytm powtórzeń wystarczy za wszystko": wszelka poezja miłosna wstu-kuje się w rytm powtórzeń słów „Pieśni nad Pieśniami", a wszelką miłość, w tym miłość zmysłową, przenika rytm powtórzeń miłości Boga, który jest i Słowem, i Miłością. Może dlatego warto na koniec zwrócić się, do oczekującej na swojego Oblu-bieńca i swój pokój poetki, znanymi nam skądinąd słowami: „Marto, Marto, troszczysz się i niepokoisz o wiele, a potrzeba tylko jednego" (Łk 10, 42).

Marta Jedliczko, Kobieta nie kocha nigdy, Ośrodek „Brama Grodzka - Teatr NN" i Norbertinum, Lublin 1998, ss. 44