• Nie Znaleziono Wyników

Mistrzowie plakatu

W dokumencie Śląsk, 2014, R. 19, nr 1 (Stron 50-53)

P

alestyna” - plakat Michała Tatarkiewicza zdobył Grand lVix 23. Biennale Plakatu Pol­

skiego. Wręcz ascetyczna pra­

ca - wyobrażenie domu, jaki zwy­

kle malują dzieci, szare ściany bez okien i dwuspadzisty dach - ale to on tu jest najważniejszy:

tworzy go złamana na pól flaga Pa­

lestyny - zielono-biało-czarna z czerwonym trójkątem, który wypełnia przestrzeń bocznego zwieńczenia. Wokół jednolita pust­

ka, nikogo i czego. Figura geome­

tryczna wyobrażająca to, co w ży­

ciu najważniejsze - dom i flaga

„bezdomnego” państwa, pod któ­

rą skupiają się ludzie „bezdomni”, bez własnego państwa. Maleńki, czarny, ledwo widoczny napis u dołu plakatu „Palestyna” - to tyl­

ko sygnał, jak niesłyszany krzyk 0 dom. Praca Tatarkiewicza - nie tylko prosta w warstwie przedsta­

wieniowej, ale w sposobie przeka­

zu głęboko humanitarnej treści zdecydowanie odróżniała sie na tle wszystkich pozostałych.

Michał Tatarkiewicz to artysta młodego pokolenia, związany z poznańską uczelnią artystyczną,

ale mający już na swoim koncie -wiele wyróżnień. Jakże wymow­

ne było przyznanie Złotego Medalu Waldema­

rowi Świerzemu - mistrzowi nad mistrze w dziedzinie plakatu. Rozmalowany, znako­

mity autoportret, jak zwykle u tego artysty po­

łączony z charakterystycznym liternictwem - to ręka, którą rozpoznaje się po pierwszym rzu­

cie oka. Plakat informował o wystawie Świe- rzego zatytułowanej „Waldemar Świerży dzieło i postać. Legenda polskiego plakatu”, jaka miała miejsce w Sopocie na przełomie lat 2012/2013. Mistrzowi Waldemarowi nie da­

ne było doczekać katowickiego Bienna­

le - zmarł 27 listopada ubiegłego roku.

Michał Tatarkiewicz ma szansę kroczyć ścieżką Mistrza - rozpoznawalny styl, mimo młodego wieku, ogląd otaczającej rzeczywi­

stości inny niż u ludzi w podobnym wieku.

Ogromna dojrzałość, a zarazem świeżość, z pewnością były tym, co jurorzy dostrzegli w pracach nadesłanych na konkurs. „Palesty­

na” okazała się pracą najznakomitszą. I trud­

no nie podzielić zdania jurorów oceniających ponad 200 prac, które wyselekcjonowano spośród ponad 400.

Jaki jest plakat dziś, kiedy na ulicach krzyczą bilbordy, do których już przywykliśmy, które drażnią zasłaniając często elewacje budynków.

Czy jeszcze zwracamy na nie uwagę - rozmia­

ry bilbordów wciąż rosną, zaczynają przypomi­

nać kurtyny reklamowe, jakby ich zadaniem było przesłonięcie świata praw­

dziwego i rzeczywistego. Świat marketingu jest nachalny, agre­

sywny, ale jego skuteczność widać nie taka, jakiej by sobie życzyli spe- cjaliści od reklamy i producenci dóbr przedstawianych na owych kurtynach. Czy jest zatem miejsce w naszej przestrzeni publicznej 1 poddanej niezłemu praniu świado­

mości na przysłowiową „Palesty­

nę”? Z pewnością tak. Gdyby tyl­

ko marketingowcy poszli po rozum do głowy i powrócili do plakatów z prawdziwego zdarzenia. Kultura obrazu wymaga coraz to nowych inspiracji, zwracania uwagi na to, co nietuzinkowe, inne. A taki prze­

cież był zawsze polski plakat. Był G ro n o m istrzó w i u c zn ió w - la u rea tó w 23 BPP.

czas, kiedy - podobnie jak reklama - autorzy tej sztuki ulicy - zaczęli naśladować - przynajmniej w doborze formatów - speców od marketingu.

Okazało się to niepotrzebne. Ściany katowickie­

go BWA, gdzie odbywała się pokonkursowa wy­

stawa wypełniły dziesiątki plakatów bardzo do­

brych i dobrych, niekoniecznie epatujących rozmiarami. W tym względzie nastąpił powrót do normalności. Dobry plakat można zauważyć i bez tego. Powroty stają się czymś niebywale pozytywnym i poza galerią - na razie od czasu do czasu, ale znów w gablotach teatralnych i słu­

pach ogłoszeniowych znów widoczne stają się interesujące prace graficzne. I to one przyciąga­

ją uwagę młodych ludzi, dla których bilbord był czymś, co widzą na ulicy od urodzenia. Dla tych nieco starszych owe poszukiwania ciekawych plakatów to głęboki oddech zwieńczony słowem1, nareszcie! Wprawdzie jaskółka wiosny nie czyni, ale każdy plakat powinien zostać zauwa­

żony i doceniony. Być może jeśli pisząc recen­

zje teatralne, czy ze spektakli operowych bądź rozmaitych wystaw plastycznych i wydarzeń kul­

turalnych będziemy my publicyści zauważać pla­

kat wart uwagi, który towarzyszy temu zdarze­

niu - piszmy o nim. Bo nic się nie zmieniło w tym, że dobry plakat był częścią składową ar­

tystycznego przedsięwzięcia. Udowodniła to eks­

pozycja plakatów autorstwa Waldemara Świe- rzego w Muzeum Śląskim - plakat do

wszystkiego i na każdą oka­

zję - oglądając ją przypominamy sobie, jaki film, jaką sztukę teatral­

ną zobaczyliśmy. A dzieła to zna­

komite - od najpierwszych po ostat­

nie. Bo taki był plakat polski

- i w wykonaniu laureata Złotego Medalu 23. Biennale Plakatu Pol­

skiego - Waldemara Świerzego i wielu innych znakomitych twór­

ców, spośród których wielu już ode­

szło, ale jak widać młode pokole­

nie grafików mimo innego spojrzenia, ma tę samą wrażli­

wość. Chciałoby się powiedzieć:

plakat odżywa, łapie nowy od­

dech. Wciąż jeszcze go niewiele na ulicach - bo przybył mu nowy, jakże modny konkurent - murale.

Inna to wprawdzie dziedzina szto­

ki, spełniająca inne zadanie w prze­

strzeni miejskiej, ale rozpychający się łokaciami agresywny, atakują­

cy kolorami i rozmachem zajmo­

wanej powierzchni. A plakat - je­

śli nie jest w swej treści społeczny, interwencyjny czy polityczny, to do­

tyczy wyłącznie zdarzenia trwają­

cego w określonym czasie, a potem może tylko trafić do kolekcjonerów i do muzeów, którym - jak poka- ________ załą wystawa plakatów Waldema­

ra Świerzego z własnej kolekcji mu­

zeum - chwała za to.

Wielkim plusem katowickiego Biennale Plakatu jest to, że jurorzy oceniający prace dbają o to, by w gronie laureatów znajdowa­

li się zarówno artyści z dorobkiem artystycz­

nym, uznani twórcy i artyści młodzi. Mistrzo­

wie i uczniowie stają w szranki i poddają się ocenie według tych samych kryteriów. Za­

tem dla jednych i drugich to sytuacja mobi­

lizująca. Zatem obok tuzów polskiej sztuki plakatu Waldemara Świerzego, Stasysa Eidrigeviciusa, Tadeusza Grabowskiego, Michała Klisia, Romana Kalarusa, Pawła Warchoła, zaistniała plejada wspaniałych ar­

tystów młodego pokolenia - obok Michała Tatarkiewicza Piotr Kossakowski, Katarzy­

na Wesołowska-Rajska, Joanna Górska, Je­

rzy Skakun i wielu innych.

Ukoronowaniem tego przedsięwzięcia wymy­

ślonego przed 23 laty przez Tadeusza Grabow­

skiego i po dzień dzisiejszy doglądającego z wielką energią swojego „dziecka”, było odda­

nie po raz kolejny w ręce innego mistrza grafi­

ki - Ferdynanda Szypuły aranżacji ekspozycji.

Toteż dlatego kolejne prace są na swoim miej­

scu, opowiadają jeszcze inną historię aniżeli tę przedstawioną w konkretnej pracy. Ferdynand Szypuła w tej konkurencji jest niezastąpiony. Bez niego nie byłoby takiej harmonii między plaka­

tami mistrzów i ich uczniów.

Tegoroczna edycja Biennale .§ Plakatu Polskiego była dobrym sy- 1 gnałem co do przyszłości plakatu

"2 w Polsce. Mimo że największych

■Si i najstarszych mistrzów z czasem .§> ubywa, pojawiają się nowi - każ- dy niosący ze sobą bagaż złożony o z własnej indywidualności i niepo-

§, wtarzalności, która z czasem sta- j^nie się ich znakiem firmowym

i „ręką mistrza”.

WIESŁAWA KONOPELSKA 23. Biennale Plakatu Polskie­

go Katowice 2013, G aleria Sztu­

ki W sp ó łczesn ej BWA w K a to ­ w ic a c h . W e r n is a ż o d b y ł się

14 grudnia 2013 roku.

Grzegorz Fitelberg International Competition (or Conductors

16th - 26th November 2012 < c

3 / n

M ichat Kliś - Nagroda Akadem ii Sztuk Pięknych w Warszawie

Krzysztof Motyka - Nagroda Akademii Sztuk Pięknych we Wrocławiu

W aldem ar Świerży - Złoty Medal

WALDEMAR,

D Z I E Ł O I P O S I A Ć ■

Ślad w pamięci

C

zęsto podczas pleneru wraca do mnie napis z tablicy Rafała Wojaczka Mu­

si być Ktoś... Tak... Choroba, szatan, Bóg, na­

łogi i pożądanie, musi być coś, co wyprowa­

dza nas na manowce i rozkazuje rozstrzelać...

Podczas pleneru, oderwani od swoich rodzin, domów, od swej samotności, próbujemy le­

czyć rany albo zapominać o wszystkim, co nas ogranicza i zniewala”. Tych kilka zdań za­

mieszczonych w katalogu z Impresji Mikołow- skich 2002 r. autorstwa Stanisława Tabisza bar­

dzo dobrze oddaje ich atmosferę. Dla jednych stają się czasem leczenia ran, dla innych za­

pomnienia o ograniczeniach i zniewoleniach i tak już od 23 lat.

Zaczęło się w 1991 r. od pleneru malarsko- -graficznego. Zainicjowali go Gerard Piszczek, kierujący wówczas Referatem Kultury Urzę­

du Miejskiego w Mikołowie oraz artysta malarz Stanisław Mazuś, który zaprosił arty­

stów i był komisarzem pierwszych kilku edycji pleneru malarskiego Impresje Mikołow- skie. Od tego czasu gościło tu prawie 150 ar­

tystów.

Oddychamy plenerem przyjeździe do domu oddychamy Mikołowem jeszcze przez wiele tygodni i miesięcy” - zapisał w innym miej­

scu profesor Tabisz, który był komisarzem te­

gorocznego pleneru. Wcześniej byli nimi S.

Mazuś, R. Bonczar, F. Maśluszczak. Co ro­

ku Mikołów na dwa letnie tygodnie staje się miejsce, do którego ściągają malarze, grafi­

cy, rzeźbiarze z różnych stron Polski i zagra­

nicy, z Holandii, Serbii, Czech, Słowacji. Przy­

jeżdżają tu profesorowie uczelni artystycznych, osoby o ugruntowanej pozycji artystycznej i twórcy na dorobku, którzy dopiero kształ­

tują swoją drogę. Nie zapomina się również o twórcach z Mikołowa. Wśród nich stałe miejsce mają artyści młodego pokolenia - Agnieszka Sitko i Krzysztof Rzeźniczek.

Aby zrozumieć co ich przyciąga do Miko­

łowa, warto ponownie sięgnąć do zapisków S. Tabisza, który tak opisał atmosferę tych dni

„siedzimy na ławeczkach w patio pod gołym niebem. Jedni palą papierosy, fajki, inni piją piwo i rozmawiają, śmieją się, opowiadają róż­

ne anegdoty. Stasiu Mazuś mówi opuszcza­

jąc nasze towarzystwo: Idę do siebie. Samo się nie namaluje. Zazdroszczę mu tej dyscy­

pliny, przekonania i wiary w sens malarstwa”.

To właśnie ta wiara w sens malarstwa le­

gła u podstaw idei plenerów, które obok Mi­

kołowskich Dni Muzyki są obecnie sztanda­

rowym wydarzeniem kulturalnym w tym mieście i jednym z ważniejszych w regionie.

O ile jednak Mikołowskie Dni Muzyki mają charakter otwarty, a na koncerty ściągają rzesze melomanów, o tyle Impresje mają cha­

rakter kameralny i dopiero w trakcie wystaw poplenerowych publiczność może oglądać po­

wstałe tam dzieła. Ekspozycje te organizowa­

ne są zwykle w listopadzie. Tegoroczna wy­

stawa otwarta została 30 listopada, zaś od stycznia ekspozycja będzie prezentowana w Galerii Sztuki Współczesnej BWA Olkusz.

Można ją będzie zobaczyć również w Mu­

zeum Śląskim w Katowicach, a także w za­

przyjaźnionych z Mikołowem miastach part­

nerskich.

- To już plenerowa tradycja, aby prace, któ­

re powstały w danym roku były eksponowa­

ne w różnych galeriach. Takimi stałymi miej­

scami są właśnie Olkusz i Katowice, ale też zagraniczni partnerzy Mikołowa. Dziś są to miasta zza naszej południowej granicy Lito- vel i Klimkovice - wyjaśnia Gerard Piszczek.

W latach poprzednich były to jeszcze Sainte- -Genevieve-des-Bois we Francji i holender­

skie Beuningen. To właśnie stamtąd pocho­

dził stały bywalec impresji Piet Snellaars, którego polscy artyści „ochrzcili” Piotrem Sne- larskim.

Sztuka w przestrzeni miejskiej początku Impresje charakteryzowała twórcza wolność. Artyści sami wybie­

rają temat, tworzywo, nawet czas, kiedy dzie­

ło powstanie. Jedni bowiem wyjeżdżają z Mikołowa z gotowymi dziełami, inni z po­

mysłami, które dopiero się krystalizują, a efekt finalny można oglądać dopiero w trakcie po­

plenerowego wernisażu.

Mikołowski samorząd, który od początku jest głównym mecenasem, za gościnę od ar­

tystów otrzymuje jedną z ich prac. „Mikołów stwarza ramy do tego spotkania i daje nam szansę. Więc pewnie nas ceni i lubi. Toteż

Impresje

W dokumencie Śląsk, 2014, R. 19, nr 1 (Stron 50-53)

Powiązane dokumenty