(H um oreska ze sali sądowej.)
Akt pierwszy. — Szarpanina p rzy mycie.
S j ^ t a mycie w Biedowicach b y ł — Mo- siek. Nie m ogło być inaczej, bo jakżeby się u nas bez żydka obe
szło. Niedawno tem u przyszedł, pejsy tro chę podciął, kaftan podstrzy g ł tak, że mu zamiast po kostki sięgał tylko po kolana, wysokie buty zamienił na »sztyblety«, pod- najął od jeneralnego pachciarza m yt, A b ra
hama Szlechter, m yto w Biedowicach, osiadł w chałupce pod szrankiem m ytniczym i zaczął ^urzędowanie*. T ak, tak, urzędo
wanie, bo m yto jest podatkiem a każdy, kto podatek w ybiera, je st urzędnikiem.
Mosiek »urzędował* po swojemu i
•zwyczajnie* cyganił. Cyganił, bo brał od chłopów m yto tam i napow rót, a na
leżało się tylko tam .
Była sobota — m oc chłopa jechało do miasta, jeden wiózł — za przeprosze
niem — prosięta, drugi kaczki i gęsi, trzeci owies, czwarty pszenicę, inny słomę, je szcze inny »szynd/.ioł« na sprzedaj a każdy śpieszył, bo wie, że czem prędzej na targ przyjedzie, tem lepiej spienięży.
Mosiek zacierał ręce i » urzędował* a do urzędowania p rz y b rał sobie oprócz sw o
jej połowicy, gwoli tego, że to szabes,
dwóch pom ocników zw anych w żargonie cieszyńskim »chacharam i«.
Chłopi zapłacili m y to tam i przeje
chali przez m y to do m iasta.
W mieście w gospodzie narodowej do
wiedzieli się od Ju ry i Janka, że m yto spadło, że kto jedzie do Cieszyna i wraca tego sam ego dnia, płaci m yto ty lk o do m iasta, napow rót je st w olny i oddaje tylko kartk ę, k tó rą mu m y tn y powinien dać p rzy wjeździe. A dam P r o s t y i A n drzej K r z y w y >na to konto* z radości podpili sobie »porządnie* a kiedy się upo
rali ze w szystkiem i dla dzieci naw et już mieli nakupione *żymły« i »precliki« ru szyli ku domowi.
N a m ycie wielki ścisk. Mosiek »urzę
duje* i od chłopów jadących z m iasta w ybiera m y to , k tó re mu się nie należy.
Jeden i drugi, co nie wiedział, że żydek cygani, zapłacił, aż nadjechali mądrzejsi, i płacić nie chcą. Ż ydek zaciągnął szrank i nikogo nie puszcza. Powstał krzyk i h a
łas w ielki: »Żydku otw órz! auf! auf! A ty parszyw y żydku, otworzysz czy nie?
T y cygonie, ty złodzieju! ty okradaczu!
Otwieraj!* S tało już jakie i.0 wózków chłopskich — żydek nie otwiera, ale wraz z swoją Rifke i dwoma pom ocnikam i stoi przy szranku i »urzęduje*. Nadjeżdżają
dwie > kolasy*. W pierwszej siedzi pan ferszter z W ielkich Jodłowic. Mosiek kła
nia się aż ku ziem i: >habdyrere herfer- szter,« nie p y ta o m yto, ale prędko otwiera szrank i pana fersztera przepuszcza. R y tk a za kolasą jeszcze w o ła: s>kysdyhand, her- ferszter*. W drugiej kolasie siedzi żydek pan Stinkesehr, handlarz drzew a z W y rąbanej. Mosiek nie k łania się już ta k
nisko, ale prędko otw iera szrank i m ru c z y :
»E rgebenerdyner her Stinkesehr* — żydka
przez m y to przepuszcza — i znów szrank chłopom przed nosem zam yka. Chłopi widzą, że M osiek fersztera i żyda puszcza przez m y to a ich przepuścić nie chce, zr»
bili jeszcze k rzy k większy. A dam Prosty zeskoczył z wozu, poszedł do Moska i w oła: »O tw órz żydku.* Mosiek odsztur- k n ął go i zwalił do przykopy. Prosty, skoro się w yd ostał z p rzykopy, chwycił żyda za k a b a t i dusił. P ow stała szarpa
nina. K r z y w y poszedł na pomoc Pro
s t e m u , żydów ka i chacharzy pom agali Mośkowi. »T y parszyw y żydzie, ty cy- gonie, * przezywali chłopi. »Dy rajbehaupt- m an, d y dieb, dy ganef,* przezywali żydzi. A ż nareszcie nadjechał zaś jakiś
»pan żyd* w kolasie. R y fk e szrank otw o
rz y ła a chłopi nie czekając ruszyli tuż za »panem żydem*, ta k iż R y fk e szranku już zaciągnąć nie m ogła.
A kt drugi. — Sąd.
Szarpanina przy m ycie d ostała się do sądu, albowiem Mosiek w ten sam dzień, acz szabasow y, poleciał do p an a p ro k u rato ra
i żalił się, że mu chłopi zrobili wielki gew ałt, że mu szrank «m it grojse gewalti otworzyli, że go poszturkali i uprzezywali.
Chłopi zaś poszli do adw okata i skarżyli o obrazę na czci, ponieważ ich żyd prze
zyw ał »dy dieb, dy rajbehauptman, dy ganef« i ponieważ P rostego rzucił do przykopy.
Cóżbyś m yślał p ro sty i zwykły śmier
telniku, ja k ten sąd w ypadł? Kto mia!
słuszność, czy Mosiek, czy chłopi i kto dostał » recht * ? Oczywista rzecz, myśfa sobie, że przy chłopach prawo, bo żyd cyganił, niepraw nie chciał pobierać myto
i nieprawnie szrank chłopom zam knął przed nosem a chłopi słusznie się dom agali, aby ich żyd puścił przez m yto. A ponieważ żyd cyganił i dał pow ód do burdy, toż trzeba żyda zam knąć do krym inału a chłopom chyba dać naganę za to, że żyda szturkali i przezywali. T ak b y ś ty sądził twoim chłopskim rozumem , ale inaczej sądzi paragraf. Zapom inasz, że Mosiek był podówczas »urzędnikiem* i że wraz z swoją Rifke urzędował przy m ycie. N a urzędnika
zaś żaden nie śmie się targn ąć i ręki nań położyć, czy on urzęduje sprawiedliwie, czy niesprawiedliwie.
Otóż oskarżeni byli chłopi A ndrzej K rzyw y i A dam P rosty o zbrodnię gw ałtu publicznego, popełnionego przez to, że na M ośka rękę położyli, ab y przeszkodzić mu w urzędowaniu, to jest, w pobieraniu m y ta i zawieraniu szranku. O dczytano skargę, prze
słuchano oskarżonych P rostego i K rzywego, a potem M ośka, R y fk ę i chacharów.
S ę d z i a (do M ośka): »Jak się nazywacie ?«
M o s i e k : »Jach hajsse Moses Schwin- delmayer. *
S ę d z i a : »Zkądeście ro d e m ?<
M o s i e k : »Jach bin von Tarnew .*
S ę d z i a : »lle m acie lat?*
M o s i e k : »R yfke, wie a łt biste?*
S ę d z i a : »Ja się W as pytam , a nie Waszą R yfke.*
M o s i e k : sjach bin 10 ju r alter, ałs majne R y fk e .«
S ę d z i a : »Kiedyście z Tarnow a, to chyba umiecie po polsku, dla czego od
powiadacie po niemiecku?*
M o s i e k : »Prosie W ielm ożnego Pon sędzia, ja już po polski zapomnieć, jach bin schon drej ju r in Skoczew gew est ja lepi umieć niemiecki a chłopi nie musi rozumieć, co ja powiedzieć.*
S ę d z i a : »Mnie się zdaje, że W y nie umiecie ani po polsku ani po niemiecku a właśnie powinniście mówić po polsku, ab y oskarżeni rozumieli, co mówicie. B y
liście już karani w sądzie ?«
M o s i e k : »Aj waj, hastę gesehen, ja k aran y ? Mosiek Schw indelm ayer k aran y ? Ja jeszcze niczego nie ukradł, ani m uchy
nie zabić, jach bin ajn Ehrenm ann.*
64
S ę d z i a : »Ehrenm ann hin, E hrenm ann her, ja się W as pytam , czyście by ł k a
rany w sądzie?*
M o s i e k : »G ott der G erechte, R y fk e powiedz, ob ich w ar etw as gestraft?*
S ę d z i a : »D osyć tego, więceście nie b y ł karany, powiedzcie mi, ja k to było p rzy ty m m ycie z tym i chłopam i?*
M o s i e k : »Jak to b yło? wie des w ar gew est ? Prosie, panie sęd z io ! to b y ło
ajne grojse gew ałt, wielki gw ałt, to było ta k ja k wielkie wojna, ajne grojse krieg;
oni krzyczeli, sie haben geschrien, oni przezywali, sie haben geschim pft, oni ro
bili gew ałt jak jak ie zbóje, wie die rajber.
T o było wielkie okropieństw o, grojse ge
wałt, gew ałt, gew ałt. *
S ę d z i a : >Tak straszne to nie było, bo się W am przecie nic nie stało?*
M o s i e k : »Wie hajst, nie stało, jach bin noch krank, d y R y fk e ist krank, ja
b y ł ganz zerschlagen, ja miał wielkiego strach, ajn grojse schreck.*
W ty m guście zeznawał Mosiek, jeg o lepsza połowica R y fk e i Sara, najstarsza córka. Świadkowie stwierdzili szarpaninę przy mycie, jakeśm y na początku opisali.
Skończyło się na to, że chłopi zostali uwolnieni od zbrodni, ale za słow ną znie
wagę i szturkanie »urzędnika* M oska o trzy mali po 25 złr. k ary pieniężnej. C h ł o p i z a p ł a c i l i .
P ytasz się czytelniku, co się stało ze skargą chłopów na żyda za to, że nie
słusznie p obierał m y to i cyganił i za to, że chłopów uprzezywał?
S praw a niepraw nego pobierania myta nie należy do sądu i żyda za to nie karano.
S ąd zaś chłopów przeciwko żydkowi O zniewagę odb ył się w becyrku, wraz z innym i spraw am i »pyskowemi« o kilka m iesięcy później. — C hłopi odstąpili od skargi i żydkow i karę darowali — bo im żydek groził, że będzie skarżyć na nowe o w ynagrodzenie za boleść i lekarstwa a chłopom od strachu odechciało się sądów.
Bali się »Mośka w urzędzie*.
65