• Nie Znaleziono Wyników

81 naturą a rozumem żaden nie zachodzi związek. A przecież,

W dokumencie Pamiętnik Naukowy. T. 2, z. 4 (1837) (Stron 85-99)

jak każda istota jest wyższem zjednoczeniem zmysłowego i umysłowego pierwiastku, bo bez tego nie ma bytu i my­

ślenia, takteż w badaniu wszelkiej prawdy doświadczenie z rozumem godzić należy, bo, jako pięknie i głęboko po­

wiedział Bakon: neque datur in univcrsitate rerum tam intima sympathia, quam veri et boni. Za zasadę tak zwanego prawa natury położono niepłodną hypotezę stanu towarzyskiego naturalnego, i pierwiastkowe w rozumie tkwiące wyobrażenie prawa, — a niespostrzeżono się, że pomimo tego uważano ideę prawj^tylko tak, jak się obja­

wiała w czasie, czego dowodzi odgraniczenie, wyklucze­

nie moralności z obrębu prawa (*). Zapomnieli całkiem pisarze prawa natury, źe, jak powiada Hegel, kamień mą­

drości w naturze samej, nie gdzieś za jej obrębem leży.

Odrzucają wszelki wzgląd na instytucye i prawa nadane, a przecież one, jako dzieło ludzkie, musiały być stano­

wione równolegle z rozwijaniem się pierwiastkowej idey prawa w rozumie ludzkim. Śledzie ideę prawa, jak się z pierwiastków swoich rozwijała w pojęciach rodu ludz­

kiego, jak we wszelkiego rodzaju instytueyach objawiała

O) Stawianie czcili boga P r o w e , jako boga moralności i prawa.

P ó źn iej, gdy w rozumie ludzkim idea prawa rozpadła się na wyobrażenia moralności i p ra w a , w języ k u także wykształciły się dwa w yrazy temu rozdwojeniu jednej idey odpowiednie:

p raw ość i praw ność. Może k ie d y ś, w bardzo dalekiej przy­

szłości , zatrze się różnica tych dwóch w yrazów ; ja k z jednego , źródła w ypłynęły, ta k może w jedno zleją się znaczenie.

Pam. Nauk. T . II. zeszyt 1. 0

się na zewnątrz, i w życie, w rzeczywistość przechodziła, jest zagadką filozofii prawa. Do niej także należy wytknąć kierunek, w jakim idea prawa do doskonałości zmierzać będzie, oraz genetycznie wywieść pierwszy początek tejże idey. JJie dosyć jest pokazać, jak się coś działo, jak się dzieje i'dziać będzie, trzeba jeszcze zajrzeć w najgłębsze tajniki natury, trzeba wytłumaczyć, jak się coś stało. Ja­

ko człowiek nie od razu przychodzi do świadomości siebie samegó, a pierwiastkowe wyobrażęnia jego stopniowo się rozwijają, i do doskonałości dążą, takteż i ród ludzki w kształceniu swoich wyobrażeń toż samo stopniowanie za­

chować musiał. To rozwijanie się idey tak pojedynczego indywiduum, jak i całego rodu ludzkiego, stanowiące głó­

wne momenta tejże idey, od przypadkowych okoliczności nie zależy. Jest tak koniecznem, jak liście, kwiat i owoc rodzajnego drzewa, i w równoległej linii objawiać się musi w naturze, świecie, historyi, w pojęciu. Każda idea na naturze umysłu ludzkiego zagruntowana, w troistych obja­

wiać się zwykła momentach.

• Przeciwnie jedną z głównych zasad .systemu racyonal- nego jest niezmienność prawa natury. Podług niego idea nie rozwija się, ale już zupełnie rozwinięta i doskonała tkwi w umyśle człowieka. Tu już pierwszy krok zrobio­

no w odstrychnieniu się od natury. Wszystko w naturze żyje, równie w moralnym jak i fizycznym świecie'. Zycie jest ciągłą odmianą, przejściem, rozwijaniem się z pier­

wiastków. Co się nie zmienia, nie rozwija, do doskonałości

nie zmierza, to jest martwem, niema życia i bytu. Idea więc prawa, jak wszystko w naturze, rozwija się i ku celowi swemu zmierza; historya jest tego oczywistym do­

wodem. Rozwija się zaś z pierwiastków swoich naprzód za pomocą jakiegoś wrodzonego instynktu, póki do świa­

domości siebie samej nie przyjdzie. Wiek nasz stanął po­

dobno na tem stanowisku, że już dzisiaj zaczynamy po­

znawać, co jest alfą i omegą prawa , że już dzisiaj prze­

widzieć i oznaczyć możemy, w jakim kierunku organizm społeczności kształcić i rozwijać się będzie.

Ale zkądże poszło, że ludzie nieprzeStając na tem, co jest, gdzieś mimo natury chcą szukać tego , coby być powinno. Prawdą jest niezaprzeczoną, że rzeczywistość nigdy nie wystarczała sercu człowieka; zawsze i wszędzie odzywała się w nim jakaś nadzieja lepszości, jakaś potrze­

ba doskonalszego świata. Ztąd wypłynęła wrodzona skłon­

ność do marzeń, do abstrakcyj , lekceważenie rzeczywisto­

ści, fantastyczna tęsknota po utraconym raju, przedłużenie życia za deską grobową; Ztąd przeczucia i poezya:, która tak głębbkie korzenie zapuściła w sercu człowieka. Skoro więc ta potrzeba lepszości, ta dążność do jej osiągnienia zagruntowana jeśt na naturze umysłu ludzkiego, mogłoby się wydawać, źe rzeczywista natura mniej jest godną du­

szy człowieka, źe ta do lepszego stworzona jest świata;

Lecz ta sprzeczność jest tylko pozorną. Tkwi w myśli człowieka wrodzone wyobrażenie natury, bo jest stworzo­

ny na jej obraz i podobieństwo, bo bez takiego wzorku na-6*

83

wet jej pojąć nie byłby zdolny. Lecz co w naturze roz­

siane jest po niezmiernych przestworzach miejsca i czasn, to wszystko, zestrzeliło się w myśli człowieka. Natura obja­

wia się nam w czasie: toje'st w jednym tylko ze swoich momentów 5 w rozumie, zaś naszym spoczywa obraz całej natury, jaką była, jest i będzie. Dla tegoto rzeczywi­

stość nie może zaspokoić naszych potrzeb, dla tego w głę­

bi duszy tkwi idea lepszego świata, która dopiero w przy­

szłości ma się przeobrazić" w pojęcie, z widma i niby cie­

nia stać się życiem, przyodziać się ciałem, z obrębu obłę­

dnych marzeń wstąpić w bujną rzeczywistości krainę.

Ktokolwiek głębiej rozpatrzy się w nauce prawa na­

tury, i onej zasady na szali rozumu przeważy, łatwo się przekona, że jakkolwiek dla uniknienia błędów, zgodno­

ści idey z pojęciem zaprzeczając, wszystko z czystego ro­

zumu wysnuwać' się zdaje, przecież liczne w sobie niedo­

rzeczności zawiera. Nawet trudno sobie wytłumaczyć, ja ­ kim sposobem twórcy tej nauki wzjąwszy naturę Człowieka za źródło jego praw i obowiązków, zaraz od natury odstry- chnęli się, i na zawsze w krainie abstrakcyi pozostali.

A przecież to tylko jest prawdą, co ma swoje źródło w na­

turze; reszta jest tylko mniemaniem, opinią, marzeniem indywidualnem, a systemata na nich oparte, nie zachodząc podstawą swoją w serce natury, same z siebie koniecznie upaść muszą. Główną zasadą prawa natury je s t, że ro­

zum przeciwieństw łączyć nie może,— a przecież wszyscy autorowie tej nauki, wywiódłszy pasmo niby-prawd z czy­

84

stego rozumu, zgadzają się wreszcie, że stan towarzyski naturalny, i oparte na nim prawo natury jest niemożnością, a nawet w skutkach swoich byłoby dla ludzkości szkodli- wem; czyli co na jedno wychodzi, twierdzą, źe to, co być powinno, nie tylko być nie może, ale nawet gdyby być mogło, dla szkodliwości swojej byćby nie powinno.

Ztądto wywodzą oni potrzebę przejścia ze stanu natural­

nego do stanu społecznego, nie pomnąc na t o , że skoro człowiek rodzi się w stosunkach rodzinnych, a zatem już w społeczeństwie, stan przeto społeczny jest jego stanem naturalnym. Bo wreszcie idea prawa w najobszerniejszem znaczeniu tylko w społeczności urzeczywistnienie pozyskać może, tylko w społeczności może stać się pojęciem.

Może ktoś zarzuci, że tu nie rzeczywista, ale tylko pozorna zachodzi sprzeczność. Może ktoś powie, że ro­

zum czysty posadzony na tronie ustawodawczym byłby naj­

lepszym prawodawcą, gdyby na przeszkodzie nie stała zmysłowość, której skłonności i przesądy są w ciągłej wal­

ce z rozumem. Walka rozumu ze zmysłowością, ów Ary- man i Oromazd naszych czasów, tak dalece opanowała umysły, źe zapomniano zupełnie, że te dwie siły przeciw­

ległe , nakształt dwóch biegunów magnesu, łączą się spól- nym węzłem, i zupełną jedność stanowią. Nie chciano zrozumieć, że rozum i zmysłowość są tylko dwoistym kształtem, pod którym się objawia wielka idea natury. Bo przecież dzisiaj nikt nie zaprzeczy, że rozum i zmysłowa natura są tylko objawieuiem się jednej myśli boga, a zatem

w sprzeczności z sobą zostawać nie mogą. Nawet prakty­

czniej rzecz tę uważając, wątpliwości nie podlega, źe ro­

zum stworzony jest dla człowieka,— musi więc być tak uorganizowany, aby w najdoskonalszej harmonii z jego zmy­

słową naturą zostawał. Tu, już nie na sprzeczność tych dwóch sił narzekać, ale w ich dziwnej zgodzie mądrość stwórcy podziwiać nam trzeba.

Nawet owe systemata prawa natury odbiegając od, po­

łożonych zasad w swych wnioskach, koło ograniczenia ze­

wnętrznej wolności krążąc, ich twórcy wszelki wzgląd na wewnętrzne pobudki odrzucają, podobni do sekty, o której uczy nas pi?mo’j że ludzi podług zewnętrzności sądzić ka­

zała ,(2). Z zakresu pi-awa wykluczają moralność, i prawo za coś tylko zewnętrznego uważają, jakby godziło się utrzymywać, że ten sam rozum może jednocześnie zaka­

zywać i pozwalać; Całe prawodawstwo kame z obwodu filozofii prawa wyrzucając, poczytują karę za nieprawną w swoim stanie natury, i tylko ze względu na użyteczność dopuszczają jej w stanie cywilnym, jakby to, co samo w so­

bie jest bezprawiem, na zasadzie prostej użyteczności

(*) Z asada: de internis non ju d ic a t p ra e to r: je s t oczywiście fał­

szywą. W szakże w ocenieniu kary^odności czynu nie na sam . czyn zew nętrzny, ale na wewnętrzne pobudki i zam iar spraw­

cy uważamy. Na tem właśnie gruntuje się cala nauka impu- tacyi. W yraźny tego dowód przedstaw ia nain prawo nadane w rozróżnieniu m orderstw a od zabójstwa. Co innego je s t po­

w iedzieć, że nie zawązę jesteśm y w stanie odgadnąć wewnę­

trzną mysi sprawcy, a co innego je s t tw ierdzić, żeśmy na nią żadnego nig powinni mieć .Względu.

8 6

usprawiedliwionem być mogło. Jest zapewnie kara potrze­

bną w społeczności, ale też jest prawną sama przez się, nie zaś przez poboczne względy.

Ci-, że ićh tak nazwę, racyonaliści prawni, wyrzuci­

wszy z obwodu prawa moralność, na religię żadnego też nie dają względu, i uważają ją za coś zupełnie odrębnego od prawa. Wprawdzie prawodawstwo naszych czasów nie ma już, jak niegdyś, religijnej podstawy, formą jego nie jest objawienie, ale wola ogółu. Ze jednak religia równie jak prawodawstwo ma za przedmiot wolę człowieka, prze­

to między niemi zachodzi pewien związęk. Nie podobna zaprzeczyć, że chrystyanizm na prawodawstwo wielki wpływ wywarł, ono duchem własnym ożywił, i na swojem wypielęgnował łonie. Łatwoby przyszło dowieść tej praw­

dy historycznie, ale ten przedmiot osobnego rozbioru wy­

magający przechodzi granice, jakieśmy sobie założyli. Tak było, i takteź być. musiało, bo gdy prawo nadane nió zaspakajało wrodzonych pojęć ludzkości, gdy wielu rzeczy, które prawo pozwalało, przecież czynić się nie godziło, niedoskonałości prawodawstwa musiała przyjść na pomoc religia, która wygnaną z ksiąg prawodawczych moralność do swego przytuliła łona, i jej zasady w ewanielii prze­

chowała. Starożytność wykształciła pojęcie obywatela (civis);

pojęcie człowieka ma swoje źródło w nauce chrześciańskiej, i odtąd właśnie, rozwijać się zaczyna. Chrystyanizm sta­

nowi w dziejach świata najważniejszą epokę, która pod względem prawnym jeszcze należycie ocenioną nie była.

87

8 8

Jest on pierwiastkiem trzeciego momentu społeczności. Wie­

ki średnie przedstawiają nam ciągłe jego zapasy z zasadą feudalną. Walka chrystyanizmu nie skończyła się jeszcze.

Ale wróćmy się do rzeczy.

Niech mi kto powie, na co przydać się może taki sy- stemat prawa natury, którego autorowie pomiatając rzeczy­

wistością, własnym tylko ufają urojeniom, i napojeni dzi­

wną zarozumiałością swego umysłu, ośmielają się twier­

dzić, źe na ich wnioski każdy rozumu używający zgodzić się powinien. Ci osobliwszego rodzaju prawodawcy, po­

strzegłszy się przecie, że swoich marzeń ze światem po­

godzić nie są zdolni, użalają się na niedoskonałość człowie­

ka j i naturze ludzkiej przypisują winę, źe ich czysto ro­

zumowe prawo natury rzeczywistego bytu mieć nie może.

Jednostronny sposób widzenia rzeczy autorów prawa natu­

ry ma jeszcze inne wady, które tu wytykać zbyteczną by­

łoby rzeczą. Dosyć jest obalić podstawę, a cały gmach na niej usadowiony runie nieochybnie. Jednej wszakże okoliczności pominąć nie możemy. Przypuszczając z auto­

rami prawa natury, że wyższy, rozumny porządek prawny w społeczności panować nie może, należałoby zwątpić o wszelkiej możności udoskonalenia organizmu społecznego, czego ani na chwilę przypuścić się nie godzi.

Abstrakcyjne uważanie idey prawa uczyniło naukę pra­

wa natury oschłą i jałową, wyprowadziło ją na pole dy- alektyki, zrodziło mnóstwo mniemań, i opinij, i było przy­

czyną , że ta nauka z koła zawiłych subtelności nigdy już

wydostać się nie mogła. Że tu tylko testamenta na przy­

kład przytoczę, w prawie natury za nieprawne uważane, chociaż już w stanie natury przyznane jest wyłączne i zu­

pełne prawo własności. Dzisiaj na umiejętność prawa na­

tury, która niczem innem nie je s t, tylko filozofią prawa, nowsza filozofia prawdziwe rzuciła światło, i na istotnie umiejętnem postawiła ją stanowisku.

0 niedokładnościach i wadach dawnych systematów nie dla tego wspominamy, aby ubliżyć zasługom, jakie ich au- torowie dla umiejętności prawa położyli. Byłto błąd, przez który rozum ludzki raz koniecznie przejść musiał, którego uniknąć nie było podobna, bo leżał w naturze rzeczy, bo był jednym z momentów y, przez które każda umiejętność przechodzić musiała (3). Chcieliśmy tylko zwrócić uwagę na nowsze wyobrażenia względem filozofii i prawa, o któ­

rych u nas, jak o jakiem dziwie, głuche tylko krążą wie­

ści. Nie można było w tych kilku słowach podać dokładne­

go rysta całości, bo taki wykład obszemegoby dzieła wy­

magał. Dla tego wiemy, że przywiedzione tu wyobrażenia mogą się na pierwszy rzut oka bardzo dziwnemi wydawać, i dosyć mieć trochę dowcipu, aby w nich upatrzyć empi- ryzm , fatalizm, i bóg wie jakie błędy i niedorzeczności.

Wreszcie każde nowe stanowisko,- chociażby też błędne

(s) E s te ty k a , uważana jako um iejętność, m iała także trz y momen- t a , odpowiadające momentom filozoficznej nauki prawa. Naprzód za zasadę sztuk pięknych uważano n a tu rę , później id e a ł, dzi­

siaj nareszcie zgodność, tożsamość ideała z naturą.

89

90

było, pobudza do nowego zgłębiania i roztrząsania, a na terti pewnie żadna umiejętność nie straci. Tylko jedno­

stronność widoków prowadzi do błędu. Niczego na wiarę czyjąś za prawdę przyjmować nie można, ale także żadne­

go zdania z góry za niedorzeczność okrzyczeć się > nie

godzi (4). ' %

(*) W uniwersytecie berlińskim sławny G a n s w ykłada prawo natu­

ry według zasad H e g l a . H egel, zdaniem naszem przynajmniej, rzucił dopiero pierwsze fundamenta do filozofii p ra w a , których rozwinięcie jeszcze do przyszłości należy. W szystkich zdań jego za niemylną wyrocznię przyjmować nie powinniśmy, bo w zastosowaniu swoich z a sa d , cZy z przekonania, czyli tez 'dla ubocznych względów, doszedł do takich rezultatów , na j a ­

kie dziś w żaden sposób zgodzić się nie można.

91

R O Z M A I T O Ś C I .

W iadom oit o Priessnitzu i je g o leczeniu wadą zimną.

Łatwowierność od najdawniejszych czasów aż do obe­

cnego była, a może jeszcze długo będzie jednym z Celniej­

szych przymiotów gminu, licząc do tegoż wszystkich bez różnicy, których światło i nauki nie zbliżyły przynajmniej do poznania prawdy, nie wybawiły od jarzma przesądów.

Ztądto owa niedorzeczna wiara w duchy,. czary,' uroki i gusła przeróżne, w niewidzialne lekarstwa homeopatów, i urojone cudowne uzdrawiania pastuchów, myśliwych, opraw­

ców i rozmaitych oszustów. Wszelako jeśliśmy się gor­

szyli głośnem imieniem Augustynka lub owego nie dawTno tyle sławionego pastucha w Mazowieckiem, nie tyle nas to jednak upokarza, pomnąc na to, iż nawet i światli Niem­

cy mieli niezbyt dawno Grabego, a dziś tłumnie się zgro- madzają i nieledwie topić dają z wyroku chłopa szląskiego.

Ten nowy prorok Wincenty Phiessnitz w Griifenber- g u w Szląsku austryackim, w tej chwili około 36 lat liczą­

cy, umiejący zaledwo czytać i pisać, pierwszą myśl Ier

czenia wodą zimną powzjął, jak sam powiada, w r. 1816, gdy sobie pijlec mocno stłuczony, maczając go często w

zi-innej wodzie, wygoił. Od siebie posunął się do bydła, lecząc takową z początku tylko rany, potem wrzody, da­

lej zwichnienia, ból głowy, wreszcie mniejsze zapalenia i cierpienia gośćcowe. Tak wzrosła z czasem sława jego do tego stopnia, iź w r. 1829 miał w Griifenbergu .45 cho­

rych, 1830 r. 54, 1831 r. 62, 1832 r. 118, 1833 r. 206, 1834 r. 256, 1835 r. 305, 1836 r. 440.

Leczenie jego zasadza się na okwitem użyciu wewnę- trznem i zewnętrznem wody, świeżego powietrza i ruchu, tudzież na wzbudzeniu potów i zasilaniu chorego pokar­

mami pożywnemi, unikając starannie napojów ciepłych, osobliwie rozpalających i wszelkich leków. Zresztą woda grafenbergska jest wodą czystą pospolitą.

Chory, jeśli nie jest zbyt drażliwy lub osłabiony, przy­

gotowuje się do używania kąpieli zimnych w łaźni, kąpiąc się trzykrotnie w wodzie mającej 14—16 stopni ciepła (według Reaumura) z przerwami 12 godzin. Wtedy, zo- stając w wannie przez 5— 6 minut, rosciera sobie dłonią całe ciało. Wyszedłszy z łaźni, obmywa się jeszcze wo­

dą zimną (—J-7. sto R.), poczem dopiero osusza sobie ciało iręcznikiem płóciennym, a następnie się odziewa. Nazajutrz rano rozpoczyna się kąpanie w zimnej wodzie, poprze­

dzone potami umyślnie wznieCanemi. W tym celu budzą chorego z rana, o godzinie czwartej, poczem obnażonego i wyciągniętego na łóżku, trzymając ręce na udach, obwi- jają wielką kołdrą wełnianą od stóp aż po brodę, a nadto okrywają pierzynami. Głowa chorego obwiązana chustką,

92

nieco tylko podwyższona, otula się z obu stron poduszką, tak, iź tylko oczy, nos i usta pozostają odsłonięte, poczem otwierają okna dla wpuszczenia świeżego powietrza. Gdy się chory pocić poczyna, napawają go często wodą zimną, aby poty powiększyć (?) a zarazem zapobiedz zbyteczne­

mu rozgrzaniu ' ciała, szczególniej wnętrzności, tudzież otwierają drzwi, aby przewiew powietrza dotykał twarzy zostającego w potach chorego (!!). Na rozmaitą ilość, bar­

wę , wpnię i mniejszą lub większą gęstość i lepkość potów Priessottz szczególną zwraca uwagę, albowiem z tych oko­

liczności mieni poznawać istotę chorób (?).

Po wypoceniu się przez ćwierć lub pół godziny, zdej­

mują z chorego pościel i ocierają ciało onegóź, poczem ten, zarzuciwszy tylko płaszcz na siebie, udaje się do łaźni, i zanurza odrazu w wodzie', której ciepło nie przechodzi 5—7 stopni R., po samę brodę. Z początku zostają cho­

rzy przez 1 — 2 minut (czas dostateczny, żeby rozgrzane­

go chorego niebespiecznej nabawić choroby), rozcierając sobie nieustannie członki, osobliwie chorobą dotknięte. Póź­

niej, szczególniej silniejsi, czas ten przedłużają od 1 0 do 30 minut, a nawet w cierpieniach dnawych Priessnitzzale­

ca chorym, aby nie wychodzili z wanny, aż dopóki po dre­

szczu powtórnym, w skutek oddziaływania siły żywotnej, znów się nie rozgrzeją, co zwykle nie następuje wcześniej, jak we dwie godziny.

W kilka godzin po śniadaniu, udają się chorzy do łaź­

ni natryskowej (douche), czyji właściwiej do kąpieli na-93

walnej. Ciepłota wody, ku temu użytej, wynosi 4— 6 st.

R. Zakład ten znajduje się w lesie jodłowym pod gołem niebem. Woda cewami sprowadzona spada z wysokości 10—11 stóp, w postaci słupa kilkucalowego. Wszelako chory nim się podda tej kąpieli, wypoczywa z drogi, prze­

chodzącej pół mili od mieszkania, wreszcie zlewa sobie, pocierając, głowę i'piersią wodą zimną. W kilka minut ką­

piel nawalna zaczerwienia całe ciało chorego, który przy- tem doznaje mniejszego lub większego palenia. Zwykle dosyć jest używać kąpieli nawalnej przez 5— 6 minut;

tylko w uporczywych chorobach części cierpiące wystawiają się na dłuższe działanie. Po tej kąpieli, ciało pałające starannie osuszone, jeszcze się rozciera, wreszcie chory po wypiciu kilku szklanek wody zdrojowej, wraca do sie­

bie. Wszakże pospolicie i pried kąpielą ochładzają się chorzy kilku kubkami Wody zimnej. Wielu chorych uży­

wa tej kąpieli dwa razy na dzień.

Do kąpieli po pas, znajdują się umyślnie ku temu spo­

rządzone kadzie, w których chorzy dłużej pozostają niż kąpielach całkowitych, a to albo siedząc albo stojąc. Ką­

piele siedzeniowe używają się zwykle przed spaniem, oso­

bliwie 1 jeśli chorzy doznają bezsenności (?). Nadto cho- ray moczą niekiedy nogi w zimnej wodzie (od -Ą-A—5st.R.), lecz co szczególna; iż tej tyle tylko nalewają do naczyń, żeby się nie wznosiła wyżej nad 2 całe od dna takowych, a jeszcze dziwniej, iż Priessnitztych i poprzedzających ką­

pieli używa ku odwróceniu krwi uderzającej do piersi

95

W dokumencie Pamiętnik Naukowy. T. 2, z. 4 (1837) (Stron 85-99)