• Nie Znaleziono Wyników

Niewykorzystane walory spółdzielczości

W dokumencie Demokracja i niepospolite jednostki (Stron 127-139)

Zofia CHYRA - ROLICZ

Wydawać by się mogło, że spółdzielczość - ruch gospo-darczo-społeczny o samorządnym, demokratycznym cha-rakterze i dawnej metryce, sięgającej I połowy XIX w. - sta-nowić może istotny czynnik demokratyzacji państwa i two-rzenia społeczeństwa obywatelskiego. Jednak w okresie transformacji ustrojowo - gospodarczej nie zostały wyko-rzystane te walory, a wręcz zaprzepaszczone. Wprawdzie w latach 1989/90 - 2010 następowały zasadnicze zmiany ustrojowe, zorientowane na budowę gospodarki wolno-rynkowej, wprowadzano w życie liberalizm gospodarczy, deklarowano równoprawność podmiotów gospodarczych, lecz państwo i nowe siły polityczne, zorientowane wolno-rynkowo (szczególnie KLD - UW - PO, NSZZ „Solidar-ność”; ZChN, PC, UPR), wspierały prywatyzację tzw. sek-tora gospodarki państwowej i uspołecznionej1. Spółdziel-czość pojmowano jako relikt odrzuconego ustroju.

Po spektakularnym zwycięstwie w wyborach dn. 4 czerw-ca 1989 r. okazało się jednak, że po stronie solidarnościo-wej nie istniały spójne koncepcje ani jak ma wyglądać wolna

1 Z. Chyra - Rolicz, Przeobrażenia polskiej spółdzielczości w latach

Polska, ani odpowiednio liczne kadry przygotowane ekono-micznie do jej budowania2. Zrezygnowano szybko z tworze-nia takich kadr w szerszym wymiarze, a pierwszy solidarno-ściowy rząd premiera Tadeusza Mazowieckiego postawił na fachowców z dawnego układu władzy i nauki w rodzaju Bal-cerowicza. Fascynacja liberalizmem gospodarczym i prywa-tyzacją przesłoniła fakt, że po kilkunastu miesiącach nadziei okazało się, że w III RP wprawdzie wszystko się zmieni-ło w porównaniu do PRL, ale też wiele pozostazmieni-ło po stare-mu3 , jeśli wziąć pod uwagę nomenklaturowe korzenie decy-dentów i siłę ekonomiczne politycznego zaplecza b. PZPR płynnie przechodzącego w sferę gospodarki wolnorynko-wej, mnożenie się licznych spółek nomenklaturowych, fun-dacji, czerpiących korzyści z preferencyjnego przejmowania prywatyzowanego majątku.

Spółdzielczość powojenna (w swej dotychczasowej strukturze ukształtowanej już w PRL) poddana została ostrej krytyce nowych sił politycznych. Spadło na nią odium filaru niechcianego, narzuconego ustroju. Spółdzielczość pojmo-wana była jedynie jako balast PRL i ostro atakopojmo-wana w środ-kach masowego przekazu i w sejmie4. Na nic zdały się liczne wypowiedzi przywołujące dawne chwalebne dokonania pol-skiej spółdzielczości okresu zaborów, II Rzeczypospolitej czy udział w funkcjonowaniu Polskiego Państwa Podziem-nego. Decydenci polityczni nie chcieli pamiętać, że spół-dzielczość pojawiła się i rozwijała prawie 150 lat w gospo-darce kapitalistycznej, stanowiąc formę samoobrony ekono-micznej uboższych warstw ludności w środowisku miejskim i wiejskim, łagodząc bolączki tego systemu.

2 A. Waśko, Dobro wspólne czy zło konieczne, „Gazeta Polska” 2008, nr 11 (764), s.11.

3 Tamże.

4 Z. Chyra - Rolicz, Przeobrażenia polskiej spółdzielczości..., dz. cyt., s. 23 - 24.

Na przekór doświadczeniom krajów wysoko rozwinię-tych gospodarczo, gdzie spółdzielczość miała utrwaloną pozycję w gospodarce, a od lat 70. XX w. nasilały się pro-cesy koncentracji i pojawiła się fala tzw. spółdzielni alter-natywnych dostosowanych do nowych potrzeb społecz-nych5, negowano w ogóle dalszy sens jej istnienia w na-szym kraju. Inna sprawa, że w pierwszych latach transfor-macji zabrakło jasnej wizji dalszych przekształceń struktu-ry polskiej spółdzielczości.

Na początku transformacji ustrojowej spółdzielczość została postawiona wobec arbitralnych decyzji rządu Tade-usza Mazowieckiego - poprzez słynną „specustawę” z dn. 20 stycznia 1990 r. O zmianach w organizacji spółdziel-czości6 - co znaczy demontaż ponadpodstawowej organi-zacji -struktury związków spółdzielni: centralnych, woje-wódzkich, branżowych, krajowych i podział ich majątku. Nastąpiła szybka destrukcja sektora „gospodarki społecz-nej” - systemu (struktur) spółdzielczości socjalistycznej - na mocy restrykcyjnej „specustawy” nie mającej żadne-go uzasadnienia ekonomiczneżadne-go i społeczneżadne-go, co skutko-wało likwidacją wszelkich związków spółdzielni. Ponadto wprowadzono równocześnie zakaz zrzeszania się w związ-ki na 1,5 roku (wbrew prawu konstytucyjnemu do zrzesza-nia się!). Ingerencja państwa w funkcjonowanie spółdziel-czości okazała się bardzo restrykcyjna i bezprecedensowa, nasuwająca skojarzenia w okresem 1948 -1956. Spółdziel-czość postrzegana jako narzędzie „uspołecznienia”

gospo-5 Problemy spółdzielczości we współczesnym świecie. Wybór

re-feratów z Międzynarodowego Seminarium MZS, NRS, i SIB

„Spółdzielczość wobec wyzwań współczesnego świata”, Obo-ry k/Warszawy 26 - 27 maja 1992 r., Wybór tekstów, przekład i redakcja zbioru A. Piechowski i J. Stolińska - Janic, SIB, Warszawa 1992, s. 17 - 18, 20-21.

darki w minionym ustroju, stała się terenem łatwej pry-watyzacji, przy braku brak należytej kontroli nad likwi-dacją wspólnego majątku rozwiązanych związków spół-dzielni. Był to majątek atrakcyjny, nieruchomości położo-ne w atrakcyjnych miejscach, nowoczespołożo-ne zakłady produk-cyjne, magazyny, sklepy itp.

Szybka destrukcja spółdzielczości pociągnęła prote-sty spółdzielców, Pracownicy spółdzielni i likwidowa-nych związków, zagrożeni utratą miejsc pracy, od począt-ku 1990 r. tworzyli różne komitety obrony spółdzielczości (których głos nie był jednak brany pod uwagę przez admi-nistrację państwową).

Polsce została narzucona (przez Lorenza Pohlmeier, re-prezentanta Banku Światowego z Waszyngtonu, goszczące-go w Polsce wiosną 1990 r.) wizja odbudowy „autentycznej” spółdzielczości budowanej „od podstaw”, czyli od spółdziel-ni podstawowych, które - gdy zechcą - będą mogły orgaspółdziel-ni- organi-zować się w różne związki branżowe, rewizyjne7. Ukazanie tej „jedynej słusznej drogi”, ale wcale nie jedynej, jeśli po-równać ewolucję ruchu w krajach Europy Zachodniej, gdzie funkcjonują silne związki spółdzielni z własnym hurtem, przetwórstwem, transportem i zapleczem badawczym8 , sta-wiało polską spółdzielczość już na przegranej pozycji na po-czątku transformacji, rozbitą organizacyjnie, słabą, uwikła-ną w wewnętrzne i zewnętrzne konflikty, zupełnie nieprzy-gotowaną do sprostania walce konkurencyjnej z napływem towarów importowanych i zagranicznych sieci handlowych, korzystających - wbrew deklarowanej równości podmiotów gospodarczych - z długoletnich zwolnień podatkowych.

7 Z. Chyra - Rolicz, Przeobrażenia polskiej spółdzielczościs, 57.

8 Spółdzielczość rolnicza w gospodarce rynkowej ( Doświadczenie i

przy-szłość), pod redakcją naukową E. Pudełkiewicza i Z.T. Wierzbickiego,

Wyd. SIB, Warszawa 1993; W Unii Europejskiej jest miejsce dla

Oceniając okres transformacji stwierdzić można, że spół-dzielcy pokładali duże nadzieje w politykach, reprezentan-tach partii ludowych i lewicowych, tradycyjnie wspierają-cych rozwój spółdzielczości. Spółdzielczość zdezorganizo-wana „specustawą”, poddazdezorganizo-wana grabieży majątku na fali prywatyzacji, znajdowała obrońców w parlamencie wśród posłów partii lewicowych oraz ludowych: PSL i Samo-obrony. Z pomocą tych sił politycznych udało się uchwa-lić Prawo spółdzielcze w 1994 r., które było jednakże tylko kolejną nowelizacją starego prawa z 1982 r. Spółdzielcy do dziś czekają na zapowiadane od dawna nowoczesne prawo.

I Kongres Polskiej Spółdzielczości, obradujący w maju 1995 r. umożliwił sformułowanie programu odbudowy spółdzielczości, jednakże z pomocą państwa, polityki pro-spółdzielczej państwa, deklarującego w nowej Konstytucji z 1997 r. realizację społecznej gospodarki rynkowej, któ-rej spółdzielczość jest istotną częścią. Spółdzielcy do dziś nie doczekali się takiej polityki, pomimo licznych obietnic składanych w okresie przedwyborczym przez przedstawi-cieli różnych sił politycznych9.

Nie odnosiły także pozytywnego skutku podejmowane od początku lat 90. starania o utworzenie w parlamencie lobby wspierającego inicjatywy i postulaty spółdzielców. Albo decydujące siły polityczne nie były istotnie zaintere-sowane wspieraniem i rozwojem spółdzielczości, albo krąg lobbystów był zbyt mały i słaby. W lipcu 2007 r. prezes za-rządu KRS Alfred Domagalski relacjonował: „Zaintereso-waliśmy już tą sprawą kilkunastu posłów. Chcieliśmy, żeby powstał ponadpartyjny spółdzielczy zespół poselski. Pew-no nie będzie on tak duży, jak zespół strażacki, ale wystar-czy, że kilka osób z każdego klubu parlamentarnego

zgło-9 Z. Chyra - Rolicz, Kongresy Spółdzielcze - dawne i współczesne, „Spół-dzielczy Kwartalnik Naukowy” 2008, nr 1(93), s. 123-126, 136-137.

si swój akces. Chodzi o lobbing w najlepszym tego sło-wa znaczeniu. Przede wszystkim o przekazysło-wanie wiedzy na temat spółdzielczości, aby jej specyfika i uwarunkowa-nia rozwoju były znane. Sądzę, że w tym roku krótko po wakacjach taki zespół powstanie. Przygotowany już został projekt jego regulaminu”10. Niestety, upadek rządu i przed-terminowe wybory zniweczyły i te zamierzenia. W kolej-nym sejmie, gdzie większość zdobyła Platforma Obywatel-ska, tworząca koalicję z PSL, staranie o stworzenie lobby spółdzielczego kontynuował poseł PSL Stanisław Kalem-ba, spółdzielca z Wielkopolski. Wobec przeciągających się prac nad nowym prawem spółdzielczym, stał on orędow-nikiem uchwalenia odrębnej ustawy o spółdzielniach rol-ników.

Zamysł takiej ustawy pojawił się w kręgu Komisji Spół-dzielczości i Rynku Rolnego i SpółSpół-dzielczości NK PSL (bę-dącej kontynuacją wcześniejszej Komisji Odbudowy Spół-dzielczości) oraz Klubu Parlamentarnego Stronnictwa jesz-cze w 2002 r. W przededniu akcesji do UE, w marcu 2004 r. projekt ustawy o spółdzielniach rolniczych trafił do mar-szałka Sejmu RP IV kadencji Marka Borowskiego, zaopa-trzony w opinię sejmowego Zespołu Prawa Europejskie-go iż nie jest ów projekt objęty prawem unijnym. Projekt nie zyskał aprobaty KRS, zainteresowanej opracowaniem kompleksowego Prawa spółdzielczego i ówczesny prezes KRS Jerzy Jankowski zwrócił się 14 czerwca 2004 r. do przewodniczącego Klubu Parlamentarnego PSL Zbigniewa Kuźmiuka z prośbą o odrzucenie tego projektu w pierw-szym czytaniu. Kolejny projekt wspomnianej ustawy, pod-pisany przez 17 posłów PSL skierowany został do marszał-ka Sejmu Marmarszał-ka Jurmarszał-ka 30 marca 2007 r. Sprawa przygoto-wania wspomnianej ustawy odżyła wiosną 2010 r. z

cą posłów- S. Kalemby i Krzysztofa Jurgiela, przewodni-czącego Parlamentarnego Zespołu Rolnego PiS, jednak nie została ona dotąd procedowana i uchwalona.

W nowej sytuacji politycznej koalicji PO/PSL prezes za-rządu KRS A. Domagalski wystąpił do wicepremiera Wal-demara Pawlaka i zarazem ministra gospodarki z inicjaty-wą, by w Ministerstwie Gospodarki powstał Departament Spółdzielczości. Wicepremier wyraził zainteresowanie tym pomysłem. Ostatecznie do realizacji tego zamysłu nie do-szło. Powstał natomiast międzyresortowy zespół eksper-tów ds. spółdzielczości, który przygotował na przełomie 2009/2010 r. Raport o spółdzielczości polskiej, zaprezen-towany 19 stycznia 2010 r. podczas konferencji naukowej KRS „Spółdzielczość polska w 20 lat po wejściu w życie ustawy z 20 stycznia 1990 r.” 11 .

Wydawać się mogło, że większe pole działania otwie-ra się przed spółdzielczością w IV Rzeczypospolitej pro-klamowanej w 2005 r., przez prezydenta RP Lecha czyńskiego i realizowanej przez premiera Jarosława Ka-czyńskiego, wywodzących się z prawicowej partii Prawo i Sprawiedliwość. Takie nadzieje pozwalał żywić program „Solidarne Państwo”, odwołujący się do doświadczeń go-spodarki społecznej. Spółdzielczość mogłaby być pomoc-na w jego urzeczywistnieniu w sferze rozwoju taniego bu-downictwa mieszkaniowego, organizowania zatrudnienia, ożywienia małej i średniej przedsiębiorczości, zarówno w środowiskach wielkomiejskich jak i wiejskich. Nieste-ty, doświadczenia 2 lat rządu J. Kaczyńskiego nie stworzy-ły warunków prawno - finansowych dla urzeczywistnienia tej idei. „Tzw. IV RP już pokazała, że wbrew temu, co

gło-11 90 lat Prawa Spółdzielczego. Materiały pokonferencyjne/Wydanie specjal-ne, Konferencja Krajowej rady Spółdzielczej Instytutu Stefczyka, Warsza-wa 27-28 października 2010, „Biuletyn Instytutu Stefczyka” 2010, nr 5.

szą jej wyznawcy, nie jest wroga neoliberalnej globaliza-cji” - stwierdził Krzysztof Pilawski. (...) Rządząca prawi-ca walczy o zmiany symboliczne (takie w sensie dosłow-nym - „dekomunizację” nazw ulic), a nie - jak zapowiadała przed wyborami, głębokie zmiany społeczne”12.

Pomimo, iż to socjaldemokracja ustąpiła miejsca w 2005 r. konserwatywnej prawicy miejsca w sferze haseł i działań kojarzonych dotąd z lewicą to jednak konserwaty-ści i populikonserwaty-ści („Samoobrona”) poddali krytyce niesprawie-dliwe stosunki społeczno - gospodarcze po 1989 r., sformu-łowali hasła prześwietlenia i rozliczenia przekształceń wła-snościowych. To konserwatywne rządy prawicy uzupełniły twierdzenie socjaldemokratów, że należy dbać o wzrost go-spodarczy, o postulat, że ze wzrostu musi korzystać każdy obywatel. Ten postulat legł u podstaw koncepcji tzw. Pol-ski solidarnej, której konserwatyści przeciwstawili Polskę liberalną. W tej drugiej znalazła się zarówno liberalna pra-wica, jak i socjaldemokracja. Wśród podejmowanych „te-matów” zabrakło jednak sprawy odbudowy spółdzielczości i rekompensaty za utracony majątek.

Spółdzielczość w okresie transformacji została potrak-towana instrumentalnie, politycy i kandydaci na parlamen-tarzystów zabiegali o elektorat spółdzielczy przed kolej-nymi wyborami, szybko zapominając o składanych obiet-nicach. Sprawa rozwoju społecznej gospodarki rynkowej której istotną część stanowi spółdzielczość) przegrywała z tendencjami liberalnymi. Spółdzielcy w terenie liczyć mo-gli na własne siły w walce o przetrwanie, miejsce na rynku i modernizację, otwierającą perspektywę dalszego rozwoju w przyszłości. Nadzieje pokładane w elitach politycznych zawiodły, swojej racji bytu spółdzielcy musieli dowodzić codziennym gospodarowaniem w konfrontacji z trudnymi

warunkami wolnej konkurencji, nie korzystając z żadnych ulg i innych form wsparcia ze strony państwa. Wciąż nie zostało opracowane i uchwalone nowoczesne prawo spół-dzielcze, wciąż czekają na realizację postulaty sformuło-wane podczas I Kongresu Polskiej Spółdzielczości, wciąż nie udało się pomyślnie dla rolników załatwić zniesienia podwójnego opodatkowania rolników w transakcjach ze spółdzielniami, których są członkami i które są ich wła-snością. Niewielki jest udział spółdzielni w wykorzysta-niu środków unijnych. Pomimo podjęcia akcji zakładania spółdzielni socjalnych i grup producentów rolnych, dzia-łających w formule spółdzielczej, wciąż jeszcze nie moż-na mówić o ich sukcesie i trwałej fali inicjatyw spółdziel-czych skutkującym odradzaniem się spółdzielczości na wsi i w miastach.

W prasie spółdzielczej od lat znaleźć można było licz-ne wywołalicz-ne wypowiedzi i wywiady polityków różnych orientacji politycznych, zapewniających o dobrej woli od-budowy spółdzielczości. W poza spółdzielczej prasie brak większego zainteresowania sprawami spółdzielczymi, o ile nie stanowią one istotnego elementu walki politycznej jak uwłaszczenie członków spółdzielni mieszkaniowych, oraz aferami z udziałem spółdzielców rozgrywających się w spółdzielniach13. Spółdzielczość zepchnięta do skali za-interesowań lokalnych, zniknęła z dyskursu publicznego. Wciąż nie stanowi partnera w dialogu społecznym strony rządowej, pracodawców i pracowników.

Szansę odrodzenia spółdzielczości upatrywać można w tzw. ekonomii społecznej, której spółdzielczość jest istot-nym, wypróbowanym komponentem. Wprawdzie w Kon-stytucji III Rzeczypospolitej z 1997 r. społeczna

gospodar-13 Z. Chyra - Rolicz, Wizerunek spółdzielczości w środkach masowego prze-kazu, „Spółdzielczy Kwartalnik Naukowy” 2011, nr 1 (w druku).

ka rynkowa została zapisana jako forma ustroju państwa, w praktyce jednak jest to wciąż zapis „na wyrost”, pozosta-jący w sferze postulatów, by nie rzec demagogii. Zapisowi konstytucyjnemu długo nie towarzyszyły bowiem konkret-ne działania decydentów politycznych, mających na celu wspieranie tej sfery społecznej przedsiębiorczości. Dopiero dziesięć lat później pojawiły się pierwsze regulacje praw-ne dotyczące tzw. spółdzielni socjalnych, umożliwiające wspieranie takich inicjatyw przez różnie nazwane ośrodki integracji czy też pomocy społecznej i urzędy pracy. Usta-wa okazała się jednak zbyt wąska, objęła specyficzne kate-gorie ludności spychane z rynku pracy, długotrwale bezro-botnych bądź wykluczonych społecznie z innych przyczyn. Wprawdzie w minionych latach organizowano już wiele konferencji i spotkań apostołów ekonomii społecznej, po-pularyzowano tę ideę wydając podręczniki i inne materiały informacyjne, a także pokazując dobre przykłady przedsię-biorstw społecznych, ale nie stała się ona jeszcze dominu-jącą sferą w gospodarce narodowej i zapewne długo jesz-cze nie będzie. Kryzys gospodarczy i zmniejszanie się siły nabywczej społeczeństwa, przy bardzo już nasyconym ryn-ku różnymi usługami, utrudniają rozwój tej ze wszech miar pożądanej formy działalności gospodarczej.

Jesienią 2010 r. w Centrum Konferencyjnym Między-narodowych Targów Poznańskich zainstalowały się Wiel-kopolskie Targi Przedsiębiorczości oraz IV Ogólnopolskie Spotkania Ekonomii Społecznej, forum integracji ruchu lu-dzi i instytucji skupionych wokół idei gospodarki solidarnej oraz budowania partnerstwa publiczno - prawnych z udzia-łem przedstawicieli samorządów lokalnych oraz przedsię-biorców społecznych z biznesmenami komercyjnymi. Spo-tkania służyły refleksji nad perspektywami rozwoju gospo-darki społecznej w Polsce w warunkach kryzysu o

wymia-rze globalnym oraz nad kształtowaniem odpowiednich re-gulacji prawnych i finansowych. [Kreślono nowe wizje, dyskutowano nad barierami zbyt powolnego rozwoju sfe-ry ekonomii społecznej w stosunku do potrzeb. Między-środowiskowa Grupa Badawcza Margines Społeczny Po-znania 2010 - 2012 przy Obywatelskim Instytucie Monito-ringu i Rekomendacji w Poznaniu (OIMiR) oraz modera-tor - prof. Zbigniew Galor (Wyższa Szkoła Nauk Społecz-nych i Dziennikarstwa, Poznań) i dr Sławomir Kalinow-ski (Uniwersytet Przyrodniczy, Poznań) zorganizowa-li forum dyskusyjne poświęcone stanowi badań i naucza-nia o gospodarce społecznej, a zwłaszcza określeniu roli badań edukacji w rozwijaniu przedsiębiorczości nej] Dyskutanci byli zgodni, że termin „ekonomia społecz-na” w badaniach naukowych nie jest jednolicie definiowa-ny, co utrudnia badania nad nią. Wskazywali na potrzebę edukacji do gospodarki społecznej od najmłodszych lat aż po kształcenie na poziomie szkolnictwa wyższego. Zwra-cano uwagę na brak ośrodków naukowych zajmujących się konsekwentnie (nie okazjonalnie) problematyką ekonomii społecznej. Brakuje też systematycznej współpracy teore-tyków (pracowników naukowych) z praktykami (osoba-mi i instytucja(osoba-mi) tzw. sektora nowej ekono(osoba-mii. Wypraco-wanie modelu polityki społecznej uwzględniającej szersze pole działania dla ekonomii społecznej wciąż napotyka w Polsce na liczne instytucjonalizowane przeszkody i jak dłu-go to nie nastąpi - zdaniem dyskutantów - należy poszu-kiwać własnego modelu edukacji i nauczania gospodarki/ ekonomii społecznej, uwzględniając przede wszystkim wa-runki lokalne, regionalne i krajowe oraz solidnych partne-rów14.

14 Z. Chyra-Rolicz, Dole i niedole ekonomii społecznej, „Rolnik Spółdziel-ca” 2011, nr 2(2806),, s. 14; taż sama, Wiele barw przedsiębiorczości

Ekonomia społeczna, pomimo licznego już piśmiennic-twa przedmiotu, akcji propagandowych i ośrodków akade-mickich angażujących się w jej badanie i propagowanie, po dwóch dekadach tworzenia społeczeństwa obywatelskiego z trudem zdobywa sobie miejsce w świadomości społecz-nej, a jej wdrażanie napotyka wciąż na mur niezrozumie-nia. Jej rozwój w przyszłości uzależniony będzie od roz-woju różnych form edukacji społeczeństwa oraz polityki społecznej państwa. To zadanie na długie lata, perspektywa wieloletniej „pracy u podstaw” niczym realizacja idei pol-skiego pozytywizmu.

W dokumencie Demokracja i niepospolite jednostki (Stron 127-139)