• Nie Znaleziono Wyników

wobec skazanych w Polsce

W dokumencie Demokracja i niepospolite jednostki (Stron 151-159)

Piotr Lisowski

Niebezpiecznym zjawiskiem jest nietolerancja wo-bec skazanych. Patologia ta szczególnie nasiliła się po 1989 roku, kiedy przeszliśmy od tzw. gospodarki socjali-stycznej do gospodarki wolnorynkowej. Nie funkcjonu-je wiedza na temat błędów polityki penitencjarnej państwa polskiego. W artykule 42 par. 1 pkt 3 Konstytucji RP czyta-my „każdego uważa się za niewinnego, dopóki jego wina

nie zostanie stwierdzona prawomocnym wyrokiem sądu”.

Niniejszy artykuł określa wyraźnie, że skazanym jest ten, któremu został utrzymany w mocy wyrok sądu drugiej in-stancji. Istotne znaczenie ma pytanie: jaką miarą oceniamy człowieka, a może inaczej - kim naprawdę jest człowiek?. Mówił często nieodżałowany ks. prof. Józef Tischner, że

„człowiek mając silnego ducha zawsze może wstąpić na lepszą drogę życia, może udowodnić że można pokonać samego siebie, tylko trzeba mieć ducha, ducha który wy-zwala i leczy.”

Mój rozdział zacznę od słów wielkiego filozofa jakim był Wolter. Następnie omówię poglądy wybitnego znawcy problemu jakim jest prof. Andrzej Bałandynowicz i wresz-cie przeprowadzę krytykę postawy prokuratorów i sędziów, którzy nie znają ani filozofii człowieka, ani filozofii prawa i nie interesuje ich jak pomóc wrócić skazanemu ze” świa-ta przestępstwa” do normalnego życia, pracy i respektowa-nia praworządności formalnej.

Przechodząc do zagadnienia pierwszego, spróbujmy za-stanowić się nad fragmentem dzieła Woltera „Traktat o to-lerancji”: „W żadnym razie prawo ludzkie nie może się opierać na czymś innym niż na prawie natury, zasadą wiel-ką, zasadą powszechną obu praw jest na całej ziemi: „Nie czyń drugiemu, co Tobie nie miło”. A więc prawo nietole-rancji jest niedorzeczne i barbarzyńskie, to prawo tygry-sie ale jest ono tym straszniejsze, że tygrysy rozszarpują po to, aby jeść my zaś wyniszczyliśmy się dla paragrafó-w”1. Wiek XVIII zwany wiekiem świateł i związana z nim Rewolucja Francuska ostrzega nas przed barbarzyństwem i nadal jest aktualne przyjmowanie prawa natury.

W Polsce nie ma właściwie prowadzonej resocjaliza-cji. Świadomie wyklucza się tych ludzi ze społeczeństwa. Współcześnie sposób myślenia przeciętnego Polaka spro-wadza się do niebezpiecznego wczesnego osądu: nie jest ważne czy ktoś jest skazany prawomocnym wyrokiem, czy też nie. Jest już odrazu osądzony i wyalienowany z narodu. Przykładem jest kazus Romana Zajdla,2 inżyniera, przed-siębiorcy ze Śląska, który był pięć lat tymczasowo aresz-towany i dopiero Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu wydał orzeczenie stwierdzające naruszenie art.

1 Wolter, Traktat o tolerancji napisany z powodu śmierci Jana Calasa, przeł. Z. Ryłko i A. Sowiński, Warszawa 1956, s.32-33.

5 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka. Dlaczego po-daje ten przykład? Otóż jest to przypadek wielokrotnego karania za czyny, których nie popełniono:

• areszt tymczasowy 5 lat

• utrata zaufania od strony bliskich • upadek firmy

• wykonanie wyroku skazującego

• utrata zdrowia fizycznego i psychicznego

• wpisanie do rejestru skazanych co jest kolejną karą, bo-wiem uniemożliwia na przykład znalezienie jakiejkol-wiek pracy.

Opisany pokrótce kazus zwraca uwagę na patologicz-ny stosunek państwa względem oskarżonego; brak rze-telnego procesu sądowego i ograniczenie praw człowie-ka. Przeciwstawiając się bezprawiu założyliśmy Kliniki Prawno-Medyczne, które mają na celu dobro każdego czło-wieka, biorąc pod uwagę jego sytuację prawną, stan ducha i zdrowia zarazem.

Przechodząc do kolejnego tematu mam na uwadze po-glądy prof. Andrzeja Bałandynowicza3, którego państwo polskie powinno słuchać każdego dnia i nocy. Według nie-go do podstawowych potrzeb osoby wdrażanej do wolności w ramach systemu probacyjnego zalicza się:

• Potrzebę bycia traktowanym jako indywidualna jednost-ka,

• Potrzebę bycia wysłuchanym, • Potrzebę bycia akceptowanym,

• Potrzebę odbycia rozmowy w zaufaniu,

• Potrzebę wykazania przez kuratora sądowego zrozu-mienia dla problemów osoby (potrzeba bycia zrozumia-nym),

• Potrzebę uzyskania pomocy w rozwiązywaniu problemów.4

Potrzeba bycia traktowanym jako indywidualna jed-nostka wynika z faktu niepowtarzalności osoby ludzkiej. Każdy człowiek różni się od pozostałych pod względem fi-zycznym oraz emocjonalnym, czy intelektualnym, jak rów-nież wyobraźnią.

Każdy ze skazanych doświadczył w życiu tylko jemu właściwych relacji z innymi osobami ze wszystkimi impli-kacjami, jakie niesie ze sobą typ jego osobowości, wrażli-wość oraz sposób reakcji na określone sytuacje życiowe.5

Jednostki ludzkie są niepowtarzalne w tym sensie, że nikt inny nie doświadczył dokładnie tej samej kombina-cji wydarzeń życiowych. Podczas gdy pewne problemy są wspólne dla określonych grup i środowisk społecznych, to jednak każda osoba odbiera je w inny sposób. Pod tym względem jednostka ludzka jest niepowtarzalna.

Polskie społeczeństwo wobec skazanych zachowuje się tak, jakby miało zarazić się natychmiast trądem. Nie ro-zumie, że osoba zwolniona z zakładu karnego, czy też po-zostająca na wolności ma poczucie izolacji i zagubie-nia w otaczającej rzeczywistości społecznej. Funkcja ku-ratora w polskim systemie prawnym to fikcja, która nie ma żadnego odniesienia do resocjalizacji. Jak podkreśla A. Bałandynowicz, „akceptacja dla osoby opuszczającej zakład karny nie znaczy ignorowania jej patologicznego zachowania czy też wybaczania lub darowania jego skut-ków. Akceptacja to zrozumienie uczuć skazanego i warun-kującej je rzeczywistości…”

Oczywiście bardzo ważne jest zachowanie poufności, jednak w rzeczywistości polskiej, media w sposób natych-miastowy łamią tę fundamentalną zasadę i pomimo na przy-4 Tamże, s..103.

kład późniejszego uniewinnienia skazują człowieka na nie-byt społeczny. Tak było na przykład w przypadku Andrzeja Leppera; sprawa o tzw. molestowanie została przekazana do ponownego rozpatrzenia. A pomimo tego presja stawała się coraz większa. Dzisiaj jesteśmy przekonani, że nieuzasad-nione zjawisko nietolerancji wobec skazanych ze strony me-diów zniszczyło tego człowieka doprowadzając do przed-wczesnej śmierci. Również dyskusyjnym problemem jest sprawa arcybiskupa Wielgusa związana z tzw. współpra-cą z SB. Komentując niniejszy przykład możemy za kard. Glempem powiedzieć: cóż to za sąd? Dochodzimy do de-finicji nietolerancji wobec skazanych jako zjawiska nega-tywnego, bezprawnego i krzywdzącego ponad miarę zdro-wie i godność ludzką. A. Bałandynowicz zwraca szcze-gólną uwagę w swoich pracach na podstawy aksjologiczne oraz prawa jednostki do swobodnej wypowiedzi i do reali-zacji własnych celów i zamierzeń życiowych, jak również do idei humanitarnych, które stanowiły podstawę dla indy-widualizacji oddziaływania w ramach kurateli. Reasumując możemy stwierdzić, że każdy człowiek żyjący w społeczeń-stwie ma prawo do autonomicznego sądu na dany temat, któ-ry może odbiegać od powszechnych poglądów.

Przechodząc do działu trzeciego moich rozważań musi-my zatrzymać się na chwilę nad mentalnością osób w pol-skim wymiarze sprawiedliwości. Społeczeństwo polskie ma znikomy stopień zaufania do sędziów i prokuratorów. Uważa, że są to naczynia połączone. Zależy im tylko na podwyższaniu statystyk a nie rzetelnym działaniu zgod-nym z prawdą materialną. Taki osąd formułuję na podsta-wie blisko ośmioletniej pracy i oparty jest także na obser-wacji wielu procesów sądowych i z tym nieodłącznie zwią-zanego cierpienia ludzkiego z powodu błędów jakie popeł-niają sędziowie i prokuratorzy. Zdarza się w polskim

pro-cesie karnym, że akt oskarżenia to plagiat późniejszego wy-roku, a sam proces to fikcja. Wynika to, jak już wcześniej wspominałem, z przejętej mentalności od mistrzów oraz lenistwa w podwyższaniu merytorycznym swojego warsz-tatu sędziowskiego.

Podkreślam że, mamy przyzwoity kodeks postępowania karnego. Ale nie korzysta się z dyrektywy minimalizacji kary wypływającej z orzecznictwa. Istotna kwestia zdrowia psychicznego oskarżonego nie jest wystarczająco brana pod uwagę. I tutaj już rodzi się nietolerancja i z góry podję-te orzeczenie. Warto odwołać się do prof. Jerzego Zajadły, który wielokrotnie podkreśla niewystarczające znaczenie filozofii prawa6. Można zauważyć pewną niekonsekwencję polskiego ustrojodawcy i ustawodawcy. W przypadku sę-dziów sądów administracyjnych przyjęto bowiem rozwią-zanie podkreślające specyfikę sądowej kontroli legalności aktów administracyjnych. Sędzia Sądu Administracyjnego powinien w świetle przepisu art.” 6 $ 1 pkt 6 ustawy, Prawo o ustroju sądów administracyjnych” być osobą, która „wy-różnia się wysokim poziomem wiedzy w dziedzinie admi-nistracji publicznej oraz prawa administracyjnego i innych dziedzin prawa związanych z działaniem organów admini-stracji publicznej”7.

Tymczasem w odniesieniu do sędziów Trybunału Konstytucyjnego zrezygnowano z uwypuklenia specyfi-ki Sądu Konstytucyjnego i odesłano do tych samych kry-teriów jakie ma spełniać albo sędzia Naczelnego Sądu Administracyjnego, albo sędzia Sądu Najwyższego. W tym ostatnim przypadku, zgodnie z przepisem art. 22 $ 1 pkt 4 ustawy o Sądzie Najwyższym, oznacza to

6 Demokracja w XXI wieku pod red. M. Szyszkowskiej, J. Zajadło, Sędzia konstytucyjny a demokratyczna legitymacja kontroli kon-stytucyjności prawa, Warszawa 2009, s.76-77.

osobę, która „wyróżnia się wysokim poziomem wie-dzy prawniczej” (w odniesieniu do sędziów Trybunału Konstytucyjnego odpowiednio na gruncie przepisu art. 194 ust. 1 Konstytucji RP „wyróżnia się wiedzą praw-niczą”)8. Na gruncie literalnej wykładni tych przepisów można by dojść do wniosku, że sądowa kontrola konsty-tucyjności prawa nie wymaga żadnej szczególnej wie-dzy prawniczej i żadnych szczególnych kwalifikacji sę-dziowskich poza poziomem wiedzy prawniczej i kwali-fikacjami przewidzianymi dla sędziów Naczelnego Sądu Administracyjnego i Sądu Najwyższego, ergo- sama w sobie nie wykazuje żadnej specyfiki w zakresie sto-sowania i wykładni prawa. Można to oczywiście tłuma-czyć koniecznością znajomości całego systemu prawa, ale jest to w gruncie rzeczy eufemizm, który nie wyja-śnia dlaczego ustawodawca zdecydował się na podkre-ślenie szczególności sądownictwa administracyjnego i zrezygnował z takiego rozwiązania w odniesieniu do Sądu Konstytucyjnego.

Dla określenia profilu filozoficznoprawnego sędziego konstytucyjnego proponuję w związku z tym przyjęcie tej samej metodologii, jaką zastosował John Rawls9 w swojej teorii sprawiedliwości. Chodzi przede wszystkim o spusz-czenie słynnej „zasłony niewiedzy”. W tym przypadku zna-czy to: 1) abstrahowanie od tego, jakie są rzezna-czywiste mo-dele kreacji sądu konstytucyjnego w rozwiązaniach konsty-tucyjnych poszczególnych państw oraz jaka jest rzeczywi-sta praktyka tej kreacji; 2) abstrahowanie od trybu zgłasza-nia kandydatów i ich kwalifikacji oraz trybu wyborów sę-dziów konstytucyjnych w Polsce. Jedyne założenia

wstęp-8 Tamże, s.76.

9 J. Rawls, Teoria sprawiedliwości, tłum. M. Panufnik i J. Pasek i A. Romaniuk, Warszawa 19994.

ne, jakie można w tej metodologii wysunąć przed „zasło-nę niewiedzy”, to wiedza prima facie w zakresie następu-jących problemów : co to jest konstytucja?; co to jest sądo-wa kontrola konstytucyjności prasądo-wa?; co to jest interpreta-cja konstytucji?10

A. Zajadło w swoich książkach podkreśla znaczenie fi-lozofii prawa w procesach myślowych zachodzących w za-wodzie sędziego. Jest to niezwykle ważne, bo ma na celu pomoc sędziom w procesie decyzyjnym. Ale czy ktoś to wreszcie zauważy i wprowadzi w życie?

10 S.A. Barber, J.E. Flemming, Constitutional Interpretation. The Ba-sic Questions, Nowy Jork 2007, s.5.

W dokumencie Demokracja i niepospolite jednostki (Stron 151-159)