• Nie Znaleziono Wyników

c'Noworoczne święcim święto....

Chociaż przeszła nieszczęść chmara, X ecz nic w Polsce nie zaczęto, Ciągle jeno bieda stara!

Jasna zorza na Bałkanie, Co błysnęła Słowiańszczyźnie M ogła przynieść też świtanie 3 tu u nas, tu w O jczyźnie!!

£ e c z rok. minął... N ow y idzie, 31 tu dla nas jedna dola,

<

ŻNiema końca dawnej biedzie:

Jedna ciągle wciąż niewola!

‘W szędzie tylko ucisk wroga,

C z y i w Poznaniu, czy w Warszawie., prześladow ań m ęka sroga,

Ż e oddechu brak ju ż prawie....

P a ta przeszły.... N ow y idzie....

S& nim otucha w sercu w zrasta:

M o że przyjdzie koniec biedzie 3 na ziem i polskiej Piasta!

^Bracia d ro d zy! choć łza w oku, Choć nam braknie często chleba,

‘Go łzy otrzeć, a w tym roku Skupiać nam się wszystkim trzeba!

M o że chwila niedaleka,

W której przyjdzie zerwać pęta, W s za k czas bieży, czas nie czeka...

W e zw a ć może Polska święta!!...

W ięc się krzepm y, Bracia rolni,

^Budźmy śpiących życia słowy 31 powstaniem może wolni__

Czego życzę w ten Rok N ow y!!

Sdntoni St. śBassara.

K- R .

P O W S T A N I E K O Ś C I U S Z K O W S K IE .

(W 120 rocznicę).

o drugim rozbiorze pozostał z Polski m aleńki ty lk o kraik, nad k tó ry m spraWował rządy am basador rosyjski, jenerał Igelstrom , m ieszkający stale w W a r­

szawie. Posiadał on władzę więk­

szą od króla polskiego. W zięto się teraz gorliwie do zaprow adzenia w P o l­

sce nowego porządku ; przedewszyst- kiem obsadzono ją

wojskiem rosyjskiem , którego kom endy sta ły w W arszawie, K r a ­ kowie, Lublinie i we w szystkich znaczniej­

szych m iejscach. W oj­

sko polskie p o stan o ­ wiono rozpuścić i zo­

staw ić z niego ty lko 15.000. Po całym k ra ­ ju polskim uw ijali się Moskale, jak b y w w ła­

snym dom u ; dokazy­

wali sobie, uciskali P o ­ laków i znęcali się n ad nimi.

T rudno opisać, jak sm u tn e wrażenie w y­

w arł na narodzie poi skim gw ałt świeżo do­

konany. W szystkie w arstw y ludności opanow ała ro z p a c z ; ty lk o um ysły zupełnie upadłe, stojące n a żołdzie Rosyi, obojętnie p a trz ały n a n ie ­ szczęsną dolę narodu, a dbając jed y ­ nie o korzyść osobistą, pozostały n adal w iernem i narzędziam i dum nej carycy, k tó ra im za usługi te hojnie płaciła.

Do ogólnego rozgoryczenia przyczy­

niały się surowe rządy Ig e ls tro m a :

prześladow ano i więziono najcnotliw ­ szych obyw ateli i wyszydzano nie­

szczęśliwy n aród polski. U cisk ten , doznaw ane upokorzenia, boleść ze s tra t niepow etow anych, mianowicie jednak przeświadczenie, że postępow anie nie­

dołężnego króla ułatwiło K atarzyn ie ujarzm ienie narodu, drażniły uczucia gorących patryotów . Je d n i opłakiwali w zaciszu nieszczęście ojczyzny, in n i szu­

kali za jej granica­

mi pociechy; u w szyst­

kich przecież odzy­

wało się jedno p ra ­ gnienie : orężem zm a­

zać zadane narodow i krzyw dy. Poznał te ż niebaw em cały ogół p atryo tycznie usposo­

bionych osób, że nie było innego ra tu n k u , t y l k o : albo stargać

hańbiące wiązy, któ­

re nałożyła 'przemoc, albo, pokazawszy osta­

tni znak życia narodo­

wego, zginąć w sposób godny wielkiej prze­

szłości. Stąd też lubo zaległa Polskę grobowa cisza, lubo się zdawało, że pod wrażeniem o statnich w ypadków nieszczęśliwych wszelka działalność narodu obum arła, to jednak m iały się rzeczy zupełnie inaczej.

Tem n wyczekiwaniu, pełnem u obaw, niepokoju i niecierpliwiącego się za­

pału położył ostatecznie kres brygadyer A ntoni M adaliński, W ielkopolanin. Stał on z kom endą swoją, załogą w P u ł­

tu sk u i okolicy Ostrołęki i odebrał

Antoni Madaliński.

rozkaz, a b y ją rozpuścił. W tajem n i­

Moskale, ujrzaw szy stosunkowo nie­

wielką liczbę Polaków i to w połowie chłopów, licho uzbrojonych, sądzili, że zwycięstwo przypadnie im pewne.

Kościuszko, poznawszy ich zam iary, ustaw ił swe szeregi, ab y odpierać m o­ form owały się oddziały nieprzyjaciel­

skie do coraz now szych ataków . Poznał Naczelnika na moskiewskie arm aty.

W biegu pospiesznym słychać było

skale dali ognia kartaczam i. Pom iędzy kosynieram i zwinęło się kilku k u ziemi, ale Kościuszko przed nim i z w ycią­

gniętą szablą pędzi naprzód, a woła :

— Bóg i ojczyzna! Śmierć lub zwy­

cięstwo !

Więc dzielna w iara, nie zachwiawszy się an i n a chwilę, biegnie naprzód, za ukochanym Naczelnikiem. T ak m i­

Tadeusz Kościuszko.

nęli połowę drogi do b ateryi, n a której rzuciła postrach na nieprzyjaciela;

począł też ustępować na wszystkich p unktach, a po kilku godzinach krw a­

wej pracy, rozprószyli się Moskale na wszystkie strony, pozostawiwszy po sobie rannych i trupów .

Do a ta k u szło włościan 320; p od­

czas biegu padło ty lko 13 chło p ów ; wogóle stracił Kościuszko w bitwie

pod Racław icam i według własnego obli­

czenia : 100 w zabitych ; rann ych było drugie 100. — M oskali padło do 2000;

do niewoli wzięli Polacy : pułkow nika, k ap itan a, porucznika i k ilk unastu sze­

regowych. N ajcenniejszą zdobyczą było dla Kościuszki 12 dział wielkiego i m niej­

szego k alibru z zaprzęgam i i am unicyą.

O godzinie ósmej skończyła się b i­ Maciejowicami, dostał się do niewoli.

Utw orzony przez Kościuszkę b a ta ­

l e i : Taszycki, jenerał m ajor ziemi k ra ­ kowskiej, później K rzycki i Ja b ło ­ nowski, pułkownicy.

We w szystkich ty ch spotkaniach okazyw ali G renadyerzy K rakow scy ró ­ w ną dzielność i o d w ag ę; gdziekolwiek ich było potrzeba, w ystarczyło krótkie zachęcenie K o ściu szk i: ,,Chłopcy n a ­ przód !“ a szli n a wszystkie niebezpie­

czeństw a i zwyciężali. Mieli oni cho­

rągiew swą własną, k tó rą im spraw iła

pewna bogata pani. Chorągiew ta była bardzo p ię k n ą : n a jasno czerwo- nem tle w yszyty był snop zboża, przez k tó ry przechodziły n a krzyż pika i kosa. N a wierzchu umieszczona była krakow ska c z a p k a ; wokoło wieniec z liści dębowych, a n a górze jaśniał napis : ,,Żywią i bronią 1“ K osynierzy krakow scy chorągiew tę swoją okryli chwałą.

„Saskie zapusty”

H ulaj królu i senacie,

H ulaj w aszm ość panie bracie, H ulaj wiara, hulaj dusza, Od korony do kontusza.

H ulaj dusza, hulaj w iara, Bo ro zk o szy pełna czara . Tła bok szable, kordelasy, H ulajm y, niech ż y ją Sasy.

Tła bok m ieszczany i chamy,

\N iechaj sobie pochulamy.

P ók i mamy pełne kusy, Hulajmy, niech ż y ją S a sy ! Dobrze nam, bracia, p rzy winie, P r z y żoneczce i pierzynie.

D a j nam Boże takie czasy, Hulajmy, niech ż y ją Sasy, R o z s z a la ła zawierucha, Z gn ilizn a wulkanem bucha, Brać hula, popuszcza pasy, Bo za p u st zrobiły Sasy.

W idząc n a sz skarbiec niepusty, Te Saskie pluchy Jlugusty.

P r z y s z li tutaj siać zgniliznę, Z ru jn ow ali nam Ojczyznę.

D źw ię c zą szklan ki, pląsy, w rza w a , H ejże zapustna za b a w a . .

P r z y żoneczce i p rzy winie, J l rzeczpospolita ginie.

H ulają sobie Jlugusty, Rrólowie grzechu, rozpusty, Wśród tych s za łu huraganów, Słychać zd a ła szczęk kajdanów.

Skończyły się i zapusty, Z n ik ły z widowni Jlugusty.

Tecz my musim pościć sami, Obciążeni kajdanami.

fg Jln drzej Wróbel.

L E G E N D A N O W O R O C Z N A .

iebotyczne góry, obsypane dro- bnem i perełkam i szronu, lśn i­

ły się osrebrzone jasnym i p ro ­ m ieniam i księżyca.

W ąską, karkołom ną ścież­

ką, przez dzikie kozy wyde-p tan ą , śmiałą, bosą nóżką, schodziło z w yżyn m aleńkie pacholę.

N ad urw istą, bezdenną prawie prze­

paścią, spotkało na swej ścieżce starca, k tó ry powolnym krokiem , podpiera­

jąc się n a grubym kiju, postępow ał do góry. Pochylony wiekiem starzec, o- dziany by ł w ciepły kożuch, a długa, siwa broda spadała m u n a piersi.

Spotkaw szy się z m aleńkiem chłopię­

ciem, stanął, ho n a wąskiej ścieżce rozminąć się nie m ożna było i jeden z nich m usiał zsunąć się w przepaść, a ściana skały była prostopadła i śliska, ta k , iż na niej utrzym ać się nie można było.

— Precz m i z drogi — zawołał ostrym głosem starzec — zawadzasz mi, a spieszyć się muszę.

— Gdzież ci ustąpię — odpowie­

działo pacholę ■*— widzisz przecie, że to jest niemożliwe, ale któż t y jesteś, że ta k szorstko odzywasz się do mnie?

— Je ste m s ta ry rok. Idę p an u zdać rachunek z mej działalności i odpo­

cząć po p rzebytych tru d ach .

— Ach! to t y jesteś ty m niego­

dziwcem? t y ty le nieszczęść n a świat zesłałeś? O! pam iętne będzie tw e p a ­ nowanie. Spójrz ta m n a południe, wi­

dzisz, ile ta m m atek, żon i dzieci ok ry ty ch kirem żałoby, w ylew ają łzy rozpaczy za swymi synam i, m ężami i ojcami, k tó rzy ginąć musieli w obro­

nie swych współbraci. Tyś zalał biedną krainę potokam i wody, sprowadziłeś

głód i nędzę. Tyś tak że prowadził dalsze piekielne wynalazki, dla p ręd ­ szego w ytępienia ludzi... Tyle niesz­

część razem, żaden z tw ych poprzed­

nich n a św iat nie sprowadził. P a n o ­ wanie tw oje n a k artach księgi świa­

towej n iezatartem i głoskami zapisane będzie.

— K tóż t y jesteś, malcze, iż z ta k ą śmiałością czynisz mi zarzuty? — za­

wołał oburzony starzec.

— Je ste m tw ym następcą. ,,Nowy R o k “ się zowie — odpowiedziało p a ­ cholę.

— Cóż t y dobrego niesiesz światu, że ta k wyszydzasz moje panowanie ? — z a p y ta ł ro k stary.

— J a —odpowiedziało pacholę—niosę ludziom W iarę, gdy wszyscy uwierzą w własne swe siły, zdobywać będą naukę i wiedzę, b y się zrównać z in- nemi, bo tylk o w te n sposób sta n ą się siłą odporną dla ty ch, k tórzy ich dzi­

siaj gnębią. Niosę im Nadzieję, że po dniach sm utk u i niedoli nastąp ią d n i radości i wesela. Niosę im Miłość chrześciańską, k tó rą złączę wszystkie bratnie narody, b y wspólnie dla w ła­

snego dobra pracow ały.

U pokorzony starzec pochylił się przed swoim m ałym następcą i z a ­ p y ta ł :

— Więc chcesz mnie wtrącić w prze­

paść, b y nieść ludziom te piękne obietnice ?

— Nie chcę tw ej zguby — odpowie­

dział Nowy Rok. — Połóż się na ścieżce, a ja przejdę po tw ym grzbiecie.

Starzec położył się n a pochyłej ścieżce, a m łody Nowy R ok lekko nóżką przeszedł po grzbiecie jego, nio­

sąc ludziom W iarę, Nadzieję i Miłość.

ŚW IĘTA R O D ZIN A W N A Z A R E C I E