• Nie Znaleziono Wyników

O zwykłych ludziach w zwykłym świecie

W dokumencie Śląsk, 2013, R. 19, nr 11 (Stron 50-53)

Wernisaż w M uzeum M iejskim w Tychach - autorka w ystaw y Joanna P iech (z lewej) i dyrektor M uzeum M aria Lipok-Bierwiaczonek.

takiego mają w sobie grafiki Joanny Piech, że wystarczy jedna na pustej ścianie, by stanąć przed nią i patrzeć, patrzeć;

albo przy siąść na kanapie, jak postaci naprze­

ciwko nas. Jedna pokaźnych rozmiarów gra­

fika potrafi wciągnąć w świat przedstawiony przez artystkę. Kiedy tak patrzy się i patrzy, widać coraz więcej. Jakby kolejne warstwy na­

kładające się na siebie, wyłaniające jedne spo­

za drugich, czasem ja k cienie czegoś minio­

nego, domniemanego. Dzieła Joanny Piech mają głębię, swoistą wręcz trójwymiaro­

wość. Są wymagające: im więcej wykażemy cierpliwości w ich oglądaniu, tym więcej zobaczymy. Postaci za moment będą zwielo­

krotnione, jakby przenikające się, zespolone {Lekcja tańca dla zaawansowanych I, 155x72 cm, 2006), a psy - jakże często towa­

rzyszące człowiekowi, udomowione, nieod­

łączne, wierne - najpierw jest jeden, może dwa, trzy.. .(Z psami II, 152x89 cm, 2002). Za­

wsze splecione z człowiekiem, chociaż żyją­

ce własnym rytmem, mają w sobie coś nieza­

leżnego, pierwotnego. Są zaprzyjaźnione, lecz nie ujarzmione.

Dlaczego grafiki Joanny Piech są tak frapu­

jące? Kiedy ekspozycyjne wnętrze wypełnio­

ne jest dziesiątkami jej prac, trudno tak po prostu przechodzić od jednej do drugiej.

Każda z osobna tworzy intymną przestrzeń, za­

praszającą do wnętrza. O czym rozmawiają dwie kobiety siedzące na kanapie (Odmienne stany świadomości, 115x150 cm, 2012) ulo­

kowanej centralnie w obrazie? Podobnie ko­

bieta zm ożona nagłym snem (Deja vu II, 115x150 cm, 2011), zwinięta w rogu ka­

napy, zmęczenie nie pozwoliło jej wyciągnąć się wygodnie na poduchach, które sterczą za jej plecami. Tak łapiemy chwilę snu w pośpiechu, nieświadomi ciekawskich spojrzeń zewnątrz.

Tak zachowujemy się w sytuacjach

prywat-■■__ .• nych. Kanapa stała się w obrazach Piech kwintesencją prywatności i intymności. Dom to ostoja prywatności i swobody. Tu nie czu-

_ _ _ J jem y się podglądani. Dobrze jest nam na na-

szych domowych kanapach - z przyjaciółką, drzemiąc, czy po prosto nic nie robiąc (Deja vu I, 115x150 cm, 2011). Bohaterki grafik Jo­

anny Piech wrastają w swoje kanapy, zlewa­

ją się ze wzorami, które widnieją na materia­

łach, którymi są obite. Ten skrót myślowy po­

kazuje, ja k w ażny je s t św iat pryw atny.

Do obrazów Joanny Piech wdziera się świat zewnętrzny, ale zdecydowanie stanowi drugi plan, słabiej zaakcentowany, ale wyrazisty.

Czas spędzony w domowym zaciszu to tylko chwile — i tak musimy wrócić do rzeczywisto­

ści. Ale chcemy trwać jak najdłużej w tym cza­

sowym zastygnięciu.

W najnowszych grafikach artystka operu­

ją czarną plamą, głęboką, jeszcze bardziej w ten sposób uwypuklając samotność, mimo gwaru świata zewnętrznego.

Joanna Piech gra nastrojem, chwilą, emo­

cjami, jakie towarzyszą każdemu z nas. Jej czarno-białe linoryty to efekt mozolnej pra­

cy, ogromnego wysiłku, także fizycznego, tak­

że świadectwo ogromnego skupienia, jakie jej towarzyszy podczas pracy nad każdym z dzieł.

Wspomniana trójwymiarowość, czasem przy­

wołująca na myśl prace kubistów, ukazywa­

nie postaci ludzkich z kilku stron na raz, za­

topienie jednych w drugie - to niuanse, które odkryć można dopiero przy kolejnym oglądzie danej grafiki. Przy każdej można się zatrzy­

mać i zadać sobie pytanie: co jeszcze artyst­

ka ukryła przed naszym wzrokiem? Wśród drobnych, niezliczonych kreskowań, m inia­

turow ych figur geometrycznych, czyhają na widza niespodzianki - ledwo naznaczone postaci, które zmieniają sposób patrzenia i odczytania dzieła. To efekt tytanicznej pra­

cy i niebywałej precyzji ręki, która prowadzi rylec. To ogromny spokój i drobiazgowo obmyślana „fabuła” każdej pracy.

Na retrospektywnej wystawie grafiki Joan­

ny Piech w Muzeum Miejskim w Tychach moż­

na było zobaczyć matryce - ogromne połacie materii, w których jak w lustrze odbijają się ne­

gatywy dzieł znajdujących się nieopodal.

Kiedy w 2009 roku Joanna Piech otrzyma­

ła Grand Prix Międzynarodowego Triennale Grafiki w Krakowie był to znak, że po latach królowania grafiki digitalowej, po okresie kie­

dy zaczęła przypominać bardziej malarstwo niż samą siebie, grafika warsztatowa nie po­

wiedziała ostatniego słowa. Udowodniła to Jo­

anna Piech swoimi linorytami. Mistrzow­

skie - niezależnie czy w tradycyjnym forma­

cie 100x70 czy w tym mierzącym 150x115 centymetrów. Pokazała, że nie poszukiwanie coraz to nowych technik prowadzi do celu.

Czerń i biel, tradycyjna matryca, farba drukar­

ska, prasa - więc, jakby rzec można - analo­

gowy sposób „produkcji” grafiki, połączone z ogromnym wysiłkiem intelektualnym, kon­

sekwencją myślenia, wreszcie widzenie waż­

nych tematów wokół siebie, w sobie, w zwy­

czajności, może być sensem twórczości, która przynosi tak niebywałe efekty.

Postawienie wówczas na najwyższym pie­

destale grafiki warsztatowej - linorytu w ar- cymistrzowskim wydaniu Joanny Piech było także swoistą manifestacją tego co klasyczne, wpisane w wielowiekową tradycję sztuki.

Zachłyśnięcie się zwłaszcza młodych adep­

tów sztuki grafiką digitalową, możliwościa­

mi jakie przyniósł ze sobą świat doskonałych programów graficznych musiało w końcu zo­

stać skonfrontow ane z najw yższych lo ­ tów - na wskroś now oczesną... klasyką, wprawdzie używającą staromodnego warsz­

tatu, ale opowiadającą o współczesności, także o tym, co ponadczasowe - o człowie­

ku po prostu: jego radościach, zmartwie­

niach, jego wspomnieniach, samotności, ra­

dościach, przyzwyczajeniach.

I jeszcze jedno - powstające w tradycyj­

ny sposób dzieło wydaje się bardziej być związane z jego twórcą, z gestem, z jego fi­

zyczną obecnością, czasem oddechem, po­

tem, irytacją.

Warto pamiętać, że czerń i biel, światłocień plączący się w linorytowym świecie Joanny Piech, to nie jedyny wyznacznik jej twórczo­

ści. Jeśli chcemy zobaczyć ja k operuje kolo­

rem, jaki jest jej barwny świat, wystarczy zo­

baczyć polichromie w kilku świątyniach, m.in. w krypcie Katedry Chrystusa Króla w Katowicach, w klasztorze Zmartwych­

w stańców w Krakowie, tyskim kościele pw.

Błogosławionej Karoliny Kózkówny czy ko­

ściele Niepokalanej Jutrzenki Wolności w Ka­

towicach. Jednak powstały także graficzne cy­

kle o charakterze sakralnym - to Modlitwa (1993), Pieta (1997) czy Franciszek (2002).

Kontemplacja i nastrój świętości - zbudowa­

ła je artystka nie wprost, lecz za pomocą wzno­

szących się strzeliście form architektonicz­

nych, w atmosferze rodem z gotyku.

Kolorem operowała także u początku swej twórczości, w latach 70. XX w. Ostatecznie w ybór - chociaż raczej trzeba mówić o doj­

rzewaniu do tego etapu - padł na czerń i biel, oraz wszystkie odmiany szarości, jakie tylko można wydobyć z linorytu. Te - w rękach gra­

fika wirtuoza - wystarczą za wszystkie odcie­

nie barw.

WIESŁAWA KONOPELSKA

JOANNA PIECH (rocznik 1951)- ukończy­

ła studia w A kademii Sztuk Pięknych w Krako­

wie na Wydziale Grafiki w Katowicach (12978).

U praw ia grafikę w arsztatow ą (linoryt), m alar­

stwo i ilustrację. Autorka kilku monumentalnych polichromii. Pracuje w Instytucie Sztuki w Cie­

szynie U niw ersytetu Śląskiego w Katow icach, gdzie prow adzi pracow nię grafiki - druku w y­

pukłego.

L aureatka w ielu nagród i w yróżnień krajo­

w ych oraz m iędzynarodow ych, m.in.: Grand P rix M iędzynarodow ego Triennale G rafiki w K rakow ie (2009), I N agrody w K onkursie C anson w ram ach 8. Triennale Grafiki Polskiej w K atowicach (2012), Srebrnego Medalu Inter­

national P rin t Exhibition Yunnan w Chinach (2012). Prezentow ała sw oje prace na ponad 100 w ystaw ach indyw idualnych i zbiorowych.

4 8

Fot.Maga SokalskaFot.z materiałówMuzeumŚskiegoFot.z

Michał Cała, Zabrze Zaborze, 2007 Michał Cała, Będzin Łagisza, 2012

Natalia Romik, tablica uzupełniająca projekt JAD

Paweł Kulczyński, Lament Michał Cała, Łaziska Górne, 2012

Subiektywne

r

W dokumencie Śląsk, 2013, R. 19, nr 11 (Stron 50-53)

Powiązane dokumenty