Wernisaż w M uzeum M iejskim w Tychach - autorka w ystaw y Joanna P iech (z lewej) i dyrektor M uzeum M aria Lipok-Bierwiaczonek.
takiego mają w sobie grafiki Joanny Piech, że wystarczy jedna na pustej ścianie, by stanąć przed nią i patrzeć, patrzeć;
albo przy siąść na kanapie, jak postaci naprze
ciwko nas. Jedna pokaźnych rozmiarów gra
fika potrafi wciągnąć w świat przedstawiony przez artystkę. Kiedy tak patrzy się i patrzy, widać coraz więcej. Jakby kolejne warstwy na
kładające się na siebie, wyłaniające jedne spo
za drugich, czasem ja k cienie czegoś minio
nego, domniemanego. Dzieła Joanny Piech mają głębię, swoistą wręcz trójwymiaro
wość. Są wymagające: im więcej wykażemy cierpliwości w ich oglądaniu, tym więcej zobaczymy. Postaci za moment będą zwielo
krotnione, jakby przenikające się, zespolone {Lekcja tańca dla zaawansowanych I, 155x72 cm, 2006), a psy - jakże często towa
rzyszące człowiekowi, udomowione, nieod
łączne, wierne - najpierw jest jeden, może dwa, trzy.. .(Z psami II, 152x89 cm, 2002). Za
wsze splecione z człowiekiem, chociaż żyją
ce własnym rytmem, mają w sobie coś nieza
leżnego, pierwotnego. Są zaprzyjaźnione, lecz nie ujarzmione.
Dlaczego grafiki Joanny Piech są tak frapu
jące? Kiedy ekspozycyjne wnętrze wypełnio
ne jest dziesiątkami jej prac, trudno tak po prostu przechodzić od jednej do drugiej.
Każda z osobna tworzy intymną przestrzeń, za
praszającą do wnętrza. O czym rozmawiają dwie kobiety siedzące na kanapie (Odmienne stany świadomości, 115x150 cm, 2012) ulo
kowanej centralnie w obrazie? Podobnie ko
bieta zm ożona nagłym snem (Deja vu II, 115x150 cm, 2011), zwinięta w rogu ka
napy, zmęczenie nie pozwoliło jej wyciągnąć się wygodnie na poduchach, które sterczą za jej plecami. Tak łapiemy chwilę snu w pośpiechu, nieświadomi ciekawskich spojrzeń zewnątrz.
Tak zachowujemy się w sytuacjach
prywat-■■__ .• nych. Kanapa stała się w obrazach Piech kwintesencją prywatności i intymności. Dom to ostoja prywatności i swobody. Tu nie czu-
_ _ _ J jem y się podglądani. Dobrze jest nam na na-
szych domowych kanapach - z przyjaciółką, drzemiąc, czy po prosto nic nie robiąc (Deja vu I, 115x150 cm, 2011). Bohaterki grafik Jo
anny Piech wrastają w swoje kanapy, zlewa
ją się ze wzorami, które widnieją na materia
łach, którymi są obite. Ten skrót myślowy po
kazuje, ja k w ażny je s t św iat pryw atny.
Do obrazów Joanny Piech wdziera się świat zewnętrzny, ale zdecydowanie stanowi drugi plan, słabiej zaakcentowany, ale wyrazisty.
Czas spędzony w domowym zaciszu to tylko chwile — i tak musimy wrócić do rzeczywisto
ści. Ale chcemy trwać jak najdłużej w tym cza
sowym zastygnięciu.
W najnowszych grafikach artystka operu
ją czarną plamą, głęboką, jeszcze bardziej w ten sposób uwypuklając samotność, mimo gwaru świata zewnętrznego.
Joanna Piech gra nastrojem, chwilą, emo
cjami, jakie towarzyszą każdemu z nas. Jej czarno-białe linoryty to efekt mozolnej pra
cy, ogromnego wysiłku, także fizycznego, tak
że świadectwo ogromnego skupienia, jakie jej towarzyszy podczas pracy nad każdym z dzieł.
Wspomniana trójwymiarowość, czasem przy
wołująca na myśl prace kubistów, ukazywa
nie postaci ludzkich z kilku stron na raz, za
topienie jednych w drugie - to niuanse, które odkryć można dopiero przy kolejnym oglądzie danej grafiki. Przy każdej można się zatrzy
mać i zadać sobie pytanie: co jeszcze artyst
ka ukryła przed naszym wzrokiem? Wśród drobnych, niezliczonych kreskowań, m inia
turow ych figur geometrycznych, czyhają na widza niespodzianki - ledwo naznaczone postaci, które zmieniają sposób patrzenia i odczytania dzieła. To efekt tytanicznej pra
cy i niebywałej precyzji ręki, która prowadzi rylec. To ogromny spokój i drobiazgowo obmyślana „fabuła” każdej pracy.
Na retrospektywnej wystawie grafiki Joan
ny Piech w Muzeum Miejskim w Tychach moż
na było zobaczyć matryce - ogromne połacie materii, w których jak w lustrze odbijają się ne
gatywy dzieł znajdujących się nieopodal.
Kiedy w 2009 roku Joanna Piech otrzyma
ła Grand Prix Międzynarodowego Triennale Grafiki w Krakowie był to znak, że po latach królowania grafiki digitalowej, po okresie kie
dy zaczęła przypominać bardziej malarstwo niż samą siebie, grafika warsztatowa nie po
wiedziała ostatniego słowa. Udowodniła to Jo
anna Piech swoimi linorytami. Mistrzow
skie - niezależnie czy w tradycyjnym forma
cie 100x70 czy w tym mierzącym 150x115 centymetrów. Pokazała, że nie poszukiwanie coraz to nowych technik prowadzi do celu.
Czerń i biel, tradycyjna matryca, farba drukar
ska, prasa - więc, jakby rzec można - analo
gowy sposób „produkcji” grafiki, połączone z ogromnym wysiłkiem intelektualnym, kon
sekwencją myślenia, wreszcie widzenie waż
nych tematów wokół siebie, w sobie, w zwy
czajności, może być sensem twórczości, która przynosi tak niebywałe efekty.
Postawienie wówczas na najwyższym pie
destale grafiki warsztatowej - linorytu w ar- cymistrzowskim wydaniu Joanny Piech było także swoistą manifestacją tego co klasyczne, wpisane w wielowiekową tradycję sztuki.
Zachłyśnięcie się zwłaszcza młodych adep
tów sztuki grafiką digitalową, możliwościa
mi jakie przyniósł ze sobą świat doskonałych programów graficznych musiało w końcu zo
stać skonfrontow ane z najw yższych lo tów - na wskroś now oczesną... klasyką, wprawdzie używającą staromodnego warsz
tatu, ale opowiadającą o współczesności, także o tym, co ponadczasowe - o człowie
ku po prostu: jego radościach, zmartwie
niach, jego wspomnieniach, samotności, ra
dościach, przyzwyczajeniach.
I jeszcze jedno - powstające w tradycyj
ny sposób dzieło wydaje się bardziej być związane z jego twórcą, z gestem, z jego fi
zyczną obecnością, czasem oddechem, po
tem, irytacją.
Warto pamiętać, że czerń i biel, światłocień plączący się w linorytowym świecie Joanny Piech, to nie jedyny wyznacznik jej twórczo
ści. Jeśli chcemy zobaczyć ja k operuje kolo
rem, jaki jest jej barwny świat, wystarczy zo
baczyć polichromie w kilku świątyniach, m.in. w krypcie Katedry Chrystusa Króla w Katowicach, w klasztorze Zmartwych
w stańców w Krakowie, tyskim kościele pw.
Błogosławionej Karoliny Kózkówny czy ko
ściele Niepokalanej Jutrzenki Wolności w Ka
towicach. Jednak powstały także graficzne cy
kle o charakterze sakralnym - to Modlitwa (1993), Pieta (1997) czy Franciszek (2002).
Kontemplacja i nastrój świętości - zbudowa
ła je artystka nie wprost, lecz za pomocą wzno
szących się strzeliście form architektonicz
nych, w atmosferze rodem z gotyku.
Kolorem operowała także u początku swej twórczości, w latach 70. XX w. Ostatecznie w ybór - chociaż raczej trzeba mówić o doj
rzewaniu do tego etapu - padł na czerń i biel, oraz wszystkie odmiany szarości, jakie tylko można wydobyć z linorytu. Te - w rękach gra
fika wirtuoza - wystarczą za wszystkie odcie
nie barw.
WIESŁAWA KONOPELSKA
JOANNA PIECH (rocznik 1951)- ukończy
ła studia w A kademii Sztuk Pięknych w Krako
wie na Wydziale Grafiki w Katowicach (12978).
U praw ia grafikę w arsztatow ą (linoryt), m alar
stwo i ilustrację. Autorka kilku monumentalnych polichromii. Pracuje w Instytucie Sztuki w Cie
szynie U niw ersytetu Śląskiego w Katow icach, gdzie prow adzi pracow nię grafiki - druku w y
pukłego.
L aureatka w ielu nagród i w yróżnień krajo
w ych oraz m iędzynarodow ych, m.in.: Grand P rix M iędzynarodow ego Triennale G rafiki w K rakow ie (2009), I N agrody w K onkursie C anson w ram ach 8. Triennale Grafiki Polskiej w K atowicach (2012), Srebrnego Medalu Inter
national P rin t Exhibition Yunnan w Chinach (2012). Prezentow ała sw oje prace na ponad 100 w ystaw ach indyw idualnych i zbiorowych.
4 8
Fot.Maga SokalskaFot.z materiałówMuzeumŚląskiegoFot.z
Michał Cała, Zabrze Zaborze, 2007 Michał Cała, Będzin Łagisza, 2012
Natalia Romik, tablica uzupełniająca projekt JAD
Paweł Kulczyński, Lament Michał Cała, Łaziska Górne, 2012