• Nie Znaleziono Wyników

Wśród zjawisk, które niezwykle silnie odciskają swoje piętno na współczesnym życiu obyczajowym, czy też poprzez tę formę obyczaju na życiu społecznym, znajduje się niewątpliwie moda. Proweniencja zjawiska, jego ekspansja społeczna, a także bogactwo form przejawiania się fascynują zarówno badaczy zorientowa-nych teoretycznie, jak i empirycznie. Wśród myślicieli zajmujących się ustaleniami konceptualno-definicyjnym znajdują się tacy klasycy myśli socjologicznej i antro-pologicznej, jak Thorsten Veblen, Georg Simmel czy Edward Sapir159. W temacie mody wypowiada się również Roland Barthes, postulując istnienie kreowanego przez nią systemu semiotycznego160.

W wielu podejściach podkreśla się, że moda stanowi zjawisko zbyt złożone i wieloaspektowe, ażeby naszkicować jej jasną definicję, dlatego powinno się ją prezentować w szerokim kontekście życia społecznego, w połączeniu z innymi, równie kompleksowymi fenomenami (procesami), np. stylem życia. Łącząc oba w sieć relacji i determinant, otrzymuje się – nośny ideowo i wyobrażeniowo –

„konglomerat modowo-stylowo-życiowy”. W takiej postaci cieszy się on niesłab-nącym zainteresowaniem poznawczym, skutkującym licznymi opracowaniami – najczęściej w formule aplikacyjno-praktycznej – podręcznikami, poradnikami, przewodnikami. Jednakowoż dla celów formalno-analitycznych oraz terminolo-giczno-operacyjnych warto odróżniać jedno pojęcie od drugiego, nadając temu ostatniemu swoistość (tożsamość kategorialną), utrzymując równocześnie od-rębność zakresu znaczeniowego (pole identyfikacji zjawisk).

Moda identyfikowana jest ze zjawiskami, które choć wydaje się, że wyłaniają się po raz pierwszy w sposób nagły, nowatorski i spektakularny, to jednak po-wstają wyłącznie w kontekście społecznym, w którym się ich wyczekuje i je wy-wołuje. Uważa się je przy tym za coś, co ma charakter jednostkowy, przejściowy

życia. Dopiero „realnie” doświadczana i  percypowana transgresja porządku stylowo-życiowego pozwala mówić o obraniu zupełnie odmiennego, antysystemowego „sposobu życia”/„drogi życia”.

Takiej, jaką obserwuje się np. w sektach religijnych lub też w skrajnych odłamach ruchów kontr-kulturowych.

159 Warto także wymienić P. Bourdieu, R. Koniga, G. Lipovetsky’ego. Rozważania tego ostatniego (zawarte w książce The Empire of Fashion. Dressing Modern Democracy (angielska wersja), Princeton University Press 2002), zaktualizowane o rodzimy kontekst problemowy, prezentują polscy socjo-logowie Tomasz Szlendak i Krzysztof Pietrowicz w tekście Moda, wolność i kultura konsumpcji, w: Rozkoszna zaraza. O rządach mody i kulturze konsumpcyjnej, Wydawnictwo Uniwersytetu Wroc-ławskiego, Wrocław 2007. Rozważania francuskiego teoretyka są także źródłem inspiracji dla my-śli zawartych w monografii: J. Zalewska, M. Cobel-Tokarska (red.), Od obyczaju do mody: Przemiany życia codziennego, Wydawnictwo Akademii Pedagogiki Specjalnej, Warszawa 2014.

160 R. Barthes, System mody, tłum. Maciej Falski, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagielońskiego, Kraków 2005.

oraz efemeryczny i niepozostawiający trwałego śladu w tym, „czego się dotyka”.

Spektakularny sukces i wszechobecność mody kostiumologicznej poskutkowała rozciągnięciem jej pojmowania na wiele innych sfer ludzkiego działania pozaoby-czajowego. Także liczni badacze podzielają potoczne asocjacji „modowe”, afiliując je do rozległej aktywności człowieka – wierzeń, wyborów życiowych, politycz-nych, w tym o charakterze stricte intelektualnym (inteligibilnym)161. Dokonuje się tego nie w sposób metaforyczny, lecz literalny, z przekonaniem, że atrybuty mody najlepiej tłumaczą sposób funkcjonowania rozlicznych zjawisk społecz-nych, a one same stają się jej epifenomenami lub całkowicie zlewają się z nią.

Aplikowanie terminu „moda” – stwierdza J. Grad – w  odniesieniu do wszelkich upowszechnionych, nieustabilizowanych na dłuższą metę, okresowych zjawisk w danej dziedzinie praktyki społecznej, a niekiedy na-wet w stosunku do każdej zmiany czy innowacji, implikuje potoczny sąd

„o bezmiarze mody”, jej uniwersalności „obejmującej całego człowieka”, wymiar upowszechniania nie powinien stanowić kryterium określenia czegoś jako modnego162.

Niemniej istnieją również teoretycy, którzy ograniczają występowanie mody tylko do „zewnętrznie uchwytnych jej przejawów”163, „form i symboli”164, zacho-wań werbalnych i niewerbalnych, sposobów ubierania się, wyposażania wnętrz mieszkalnych i  użytkowych, operowania dobrami materialnymi, akcesoriami, gadżetami itp. Stereotypowo moda ogarnia i pochłania wszystko na swojej dro-dze. Jednych intryguje i fascynuje, drugich szokuje i odpycha, jeszcze innych pozostawia obojętnymi, lecz tylko dlatego, że tak wiele jej przejawów już widzie-li. Wszystkie te opcje są możliwie i tylko w społeczeństwie, które je dopuszcza, istnieje „prawdziwa”, „absolutna” moda. Tylko kiedy utrzymuje się ogólne, pozbawione formalnych restrykcji, przyzwolenie na jednostkowe – dobrowolne i dowolne – ustosunkowanie się do aktualnej mody, do jej przyjęcia, odrzucenia lub pominięcia, można mówić, że ma się do czyniena z „pełnią mody”. Ta bowiem ceni sobie wolny rynek i swobodę ekspresji. Źle się czuje w świecie autorytarnej i podejrzliwej władzy, z jej zakusami do zacieśniania kontroli i limitowania form

161 Dość często przeciwnicy filozoficznej myśli postmodernistycznej określają ją jako „intelektu-alną modę”, w  istocie „niegroźną”, „przemijającą”, „nieistotną”. Zastosowanie tej, w  rzeczy sa-mej, figury stylistycznej służy lekceważeniu jej wartości myślowej, dezawuowaniu jej znaczenia ideowego, a w konsekwencji społecznego. Tym samym odsłania się kluczowy aspekt społecznego doświadczania mody – zaskoczenie jej ujawnianiem się i fascynacja jej znikaniem.

162 J. Grad, Moda jako zjawisko obyczajowe…, s. 369.

163 Ibidem, s. 367.

164 E. Sapir, Kultura, język, osobowość…, s. 244.

komunikacji, treści komunikatów, kanałów ich dystrybucji, a  także jej ciągłej ingerencji w  intencje podmiotowych stosunków nadawczo-odbiorczych w  jej obrębie. Nieprzypadkowo zatem Gilles Lipovetsky uznaje modę za jedno z głów-nych źródeł funkcjonowania nowoczesnej demokracji. „Wiek mody pozostaje głównym czynnikiem w procesie, który wyciągnął zbiorowość mężczyzn i kobiet z ciemnoty i fanatyzmu, stworzył otwartą sferę publiczną oraz wykreował bar-dziej sprawiedliwe, barbar-dziej dojrzałe i barbar-dziej sceptyczne człowieczeństwo”165.

Nie znaczy to, że w  społeczeństwach niedemokratycznych, a  tym bardziej półdemokratycznych, moda nie może występować. Jednak najczęściej jest ona licencjonowana i okrajana. W intencji władzy, dążącej do pełnej kontroli nad ży-ciem społecznym, powinna być wyrazem konformizmu, legitymizacją status quo.

Moda poprzez okresowe, powierzchowne semiotycznie dystrakcje uwagi – kie-ruje społeczne zainteresowanie, zamiast w stronę ideologiczno-doktrynalną, ku sprawom „błahym”, w obszar „pustej symboliki”. Jeśli się temu nie podporządko-wuje i przypisze się jej polityczne tendencje „mącicielskie”, „prowokacyjne”, „an-tysystemowe”, a więc w nomenklaturze władzy „antyspołeczne”, zwalczana jest – i tu w zależności od stopnia autokratyzmu – w mniej lub bardziej srogi sposób, wszystkimi dostępnymi środkami administracyjnymi, prawno-politycznymi, edukacyjnymi (resocjalizacyjnymi), obyczajowymi, a także siłowymi (za pomocą

„nagiej” przemocy). W  antagonistycznym lub hierarchicznym społeczeństwie niedemokratycznym o ostrych podziałach „my–oni”, „uprzywilejowani–upośle-dzeni”, moda nasiąkająca symboliką kolaboracji lub buntu (oporu) nie staje się przez to „anty-modą”, lecz „nie-modą” zarówno w  aspekcie komunikacyjnym, jak i funkcjonalnym. Poruszając się, w obrębie „skradzionych – dla celów este-tyczno-ludycznych – znaków”166, zostaje potraktowana na poważnie, tak jakby rzeczywiście miała coś do powiedzenia w sposób literalny, precyzyjny i co gorsza prawdziwy. Odarta zostaje z tego, co według francuskiego socjologa, jest dla niej konstytutywne – „błahości”, „frywolności”, „lekkomyślności” (frivolity)167.

Powyższy komentarz uzmysławia, że zjawiska mody nie dają się rozpatrywać z pozycji uniwersalistycznych, ponadkulturowych, ponadhistorycznych. Pojęcie i treść mody należy badać zawsze w jakimś kontekście ramowym – określone-go dziejowo społeczeństwa i jeokreślone-go kultury, opcjonalnie kręgu kulturoweokreślone-go, np.

kultury euro-atlantyckiej168. Fenomen ten jest zjawiskiem historycznym

stosun-165 G. Lipovetsky, The Empire of Fashion. Dressing Modern Democracy, tłum. Catherine Porter, NJ:

Princeton UP, Princeton 1994, s. 12.

166 Wedle słownika analizy mitologicznej R. Barthesa mit jest „skradzionym znakiem” (słowem, językiem) i tworzy system semiologiczny drugiego rzędu. Modę traktować można właśnie jako taki system. Zob. R. Barthes, System mody…

167 G. Lipovetsky, The Empire of Fashion…, s. 12.

168 Terminem takim posługują się w swoich rozważaniach J. Kmita i jego kontynuatorzy.

kowo młodym. E. Sapir oraz G. Lipovetsky dostrzegają pierwsze wykształcone postacie mody dopiero w okresie renesansu. We wcześniejszej epoce średnio-wiecza, ale i w czasach antycznych, nie mogła się się ona wykształcić z istotnych powodów doktrynalnych.

W społeczeństwach stanowych – pisze A. Słaboń – członkom jednych sta-nów zabronione było przejmowanie wzorów zachowań charakterystycz-nych dla incharakterystycz-nych stanów. Te wzory zachowań dotyczyły przede wszystkim ubioru, sposobów wysławiania się, stylu życia, a  także przejmowania symboli związanych ze statusem. […] Przejmowanie wzorów zachowań typowych dla innych warstw było traktowane jako naruszenie podstaw ładu społecznego169.

Dopiero w odrodzeniu następuje wyswobodzenie się różnorakich form eks-terioryzacji – artystycznych, językowych oraz obyczajowych – od światopoglą-dowej (religijnej) kontroli etycznej i dyktatu hierarchicznego ładu społecznego i umożliwienie ich kształtowania na sprywatyzowaną modłę estetyczną. Część badaczy wiąże narodziny mody z humanizmem, z dążeniem do manifestowania własnej indywidualności w sferze symbolicznej; inni jej zalążki widzą w powsta-niu nowego społeczno-gospodarczego systemu kapitalistycznego i  związanej z nim ściśle walki o prestiż społeczny, za pomocą, zapośredniczonych symbo-licznie, form symbolizmu konsumpcyjnego.

W jednym i drugim stanowisku, niezależnie od proweniencji zjawiska, moto-rem rozwoju mody jest nieustanna rywalizacja, dążąca do obiektywizacji promo-wanych dystynkcji formalno-symbolicznych, do uczynienia z nich uprzywilejo-wanych i pożądanych znaczeń. Sygnalizuje to zawierający się w modzie konflikt odmiennych (grup) interesów w ustanawianiu tego, co nowe, atrakcyjne i godne naśladownictwa. Omawiany fenomen nie jest przestrzenią konsensusu różnych sensów ani kohabitacji jej dyssensów, lecz miejscem walki o jeden jedyny domi-nujący sens w każdym z jej pól tematycznych, wyznaczanych przez jakąś grupę jako jej moment wyłaniania się. W modzie nie otrzymuje się nagrody za zajęcie drugiego, a tym bardziej każdego kolejnego miejsca. Jest natomiast miejsce dla jej niefortunnej postaci, nierzadko w  ogóle niedostrzeżonej w  pierwszej spo-łeczności, w alternatywnej, w obrębie innego pola tematycznego, które akurat ten kolektyw dopuszcza przy jej praktykowaniu.

Według Thorstena Veblena moda służy promowaniu ostentacyjnej konsump-cji (conspicuous consumption) kosztem wyznawanego przez niego idealistycznie postępu z perspektywy rozumu instrumentalnego, panującego (wedle terminów słownika J. Habermasa) – rozwoju technologicznej produktywności

i meryto-169 A. Słaboń, Przemiany współczesnej obyczajowości…, ss. 43–44.

kratycznej progesywności. Antypostępowa zasada marnotrawstwa na pokaz klasy próżniaczej niweczy utylitarystycznie pojęty sens zmiany. W zamian ofe-ruje „boksowania w miejscu” jej powierzchownością, a w tym dziele poczesne miejsce przypada modzie. Jest nie tylko kontrproduktywna, co i do głębi szkod-liwa, ponieważ podkopuje fundamentalną i dystynktywną dla człowieka wiarę w  owocny sens jego pracy, będącej – co niezwykle ważne – jego pierwotnym i niezniekształconym instynktem. Domaga się on działania celowego i racjonal-nego (podług kryterium przywołai racjonal-nego rozumu)170. W teodycei życia społeczne-go według T. Veblena moda byłaby złem wynikającym z grzechu próżnowania.

Choć niezwykle kolorowym i urzekającym, to jednak objawem jego ciemnej (dla racjonalnej myśli), destrukcyjnej (dla zdrowej kondycji człowieka) oraz złowro-giej (dla postępu społecznego) siły. To potępienie, jak sam trzeźwo reflektuje, w niczym nie osłabi jej witalności oraz powszedniości, a przeto performatywnej samolegitymizacji. Moda, chcąc nie chcąc, jest pewną dziejową koniecznością w wyścigu o prestiż społeczny, do którego zaprzęgnięto cały asortyment dóbr konsumpcyjnych. W manichejskim poglądzie amerykańskiego socjologa moda – już z zasady „źle urodzona” – zajmuje poczesne miejsce po niemoralnej stronie konfliktu i jako taka winna być zwalczana, negowana czy ograniczana.

W opozycji do stanowiska T. Veblena prezentuje swoje poglądy Elisabeth Wilson171. Według niej to właśnie „bezcelowość” mody sygnalizuje to, co czyni ją najbardziej wartościową. Marginalizowana w swoim społecznym znaczeniu, traktowana jako zbędny ornament – ewentualnie eksperymentalne labora-torium technik estetyzacji życia codziennego – w  samej rzeczy służy jednak przecieraniu szlaków nowym formom działań kulturowych, awangardowym aranżacjom jej porządku. Według wzmiankowanej badaczki zmiany generowane przez składniki mody są jak „chwasty”, które rozsadzają „płyty chodnika” kost-niejącego systemu kulturowego. Niszcząc starą strukturę, kładą w tym samym czasie podwaliny pod nową172. Przy takim ujęciu omawiane zjawisko realizuje systemową „chytrość rozumu”, tendencję nowoczesnego i ponowoczesnego spo-łeczeństwa do nieustannej zmienności – być może, wedle standardowych mier-ników utylitarystycznych, tylko pozorowanej – będąc fenomenalnie jawnym, zaś strukturalnie ukrytym mechanizmem rozwoju społeczno-gospodarczego.

Pod przykrywką symbolizmu kulturowego wre nieustannie praca różnicy umoż-liwiającej wprowadzanie, cyrkulowanie i  utylizowanie w  obiegu społecznym zarówno dóbr konsumpcyjnych, jak i nowatorskich idei. Takie spojrzenie ustala

170 T. Veblen, Teoria klasy próżniaczej, tłum. Janina Frentzel-Zagórska, PWN, Warszawa 1971, s. 159.

171 E. Wilson, Adorned in Dreams: Fashion and Modernity, Rutgers University Press, New Bruns-wick, 2003.

172 Ibidem, s. 245.

„wartość” mody – w  porządku determinacji funkcjonalnej, czyli obiektywizu-jącym – przez pryzmat pełnionej przez nią roli progresywnej. W  nurcie bez-pośredniego zaangażowania w modę (partycypacji w niej) ma się do czynienia wyłącznie z jej „systemem semiologicznym” i to właśnie umiejętność kodowania i dekodowania znaczeń (biegłość nadawczo-odbiorcza), sposób odnalezienia się w tym uniwersum i czerpania przy tym (stopniowalnej, czyli kontrolowalnej)

„przyjemności”, „satysfakcji” z  operacji semiotyczno-komunikacyjnych w  jego obrębie wyznaczają jakość modnego życia.

Moda ma naturę mimicry, maskuje swoją „bezcelowość”, „bezużyteczność”,

„jałowość”, wchodząc w ścisłe związki ze sferą praktyczną, tworząc z nią opisy-wane przez R. Barthesa „funkcjo-znaki”173. Służą one kamuflowaniu prymarnego sensu „semiologicznego” w praktycznym wymiarze użytkowania przedmiotów, np. w ubiorze174. Inaczej mówiąc, po Weberowsku, wymiar „celowo-racjonalny”

zakrywa „wartościowo-racjonalny”, dostarczając pożywki „afektywnemu”, draż-niąc przy tym „tradycjonalny”175. R. Barthes tę janusową twarz mody określa mianem „paradoksu semiologicznego”. W  zasadzie „to, co modne”, powinno przyciągać uwagę migotaniem obu aspektów. Poruszając zarazem myśl i emo-cje, nie zmierza do stabilizacji w  jednoznaczności, oczywistości. Moda to gra rozgrywana na wielu płaszczyznach: ideowej, formalnej, semiologicznej, a tak-że tej wewnętrznej, intymnej, w  obrębie własnych, jednostkowych pragnień i przekonań. Jest w ciągłym ruchu, a więc wiecznie żywa bądź też nigdy martwa.

To, co wchodzi do niej, dostaje w niej „prawdziwe” życie, dlatego to, co z niej wypada, nie jest „pozostającym poza jej obrotem”, bezużytecznym residuum,

173 Do koncepcji „funkcjo-znaku” R. Barthesa oraz alternatywnych ujęć powracam w pracy wie-lokrotnie. W aparacie społeczno-regulacyjnej koncepcji kultury mówi się o tej „zbitce”, że w grę wchodzi jednoczesne występowanie funkcji „rzeczowej” (techniczno-użytkowej) oraz „symbo-licznej” (komunikacyjnej). Ten „dwoisty” charakter „wytwarzania i użytkowania materiałów na ubrania” dostrzega J. Kmita. „Z jednej strony, wytwarzanie to i użytkowanie może być społecznie uregulowane przez przekonania wyłącznie techniczno-użytkowe, z drugiej jednak strony, może ono równolegle być w trybie społeczno-subiektywnym uregulowane przez zorientowanie się na takie cechy materiału, które niezależnie od tego, czy posiadają charakter techniczno-użytkowy, służą komunikacji obyczajowej: nosiciel ubrania wykonanego z materiału o takich a takich ce-chach manifestuje dzięki temu np. swą przynależność do określonej grupy społecznej”. J. Kmita, Kultura i poznanie…, s. 28.

174 Bardziej uwspółcześniony przykład to posiadanie najnowszego markowego smartfona, tzw.

flagowca, np. firmy Apple. Nie tylko informuje on o statusie materialnym jego właściciela, lecz również sugeruje umiejętność posługiwania się nim. „Semiologia mody” nie wiąże się już tylko z rzeczami, lecz również formami wiedzy, które także nabierają cech „funkcjo-znakowych”.

175 Odwołuję się tu do terminologii M. Webera. Wymienia on cztery typy działania społecznego i cztery struktury ich rozumienia: „celowo-racjonalne”, „wartościowo-racjonalne”, „tradycjonalne”

i „afektywne”. M. Weber, Gospodarka i społeczeństwo, tłum. Dorota Lachowska, Wydawnictwo Na-ukowe PWN, Warszawa 2002.

przebrzmiałym artefaktem, lecz przeżytą cząstką jednostkowego świata życia.

Tym też tłumaczy się fenomen mody retro, której głównym celem jest nie tyle recykling zużytych „form i symboli”, co powrót do niezużywających się nigdy do końca emocji z nadzieją ponownego ich ożywienia. Apeluje ona nie do „wartości znakowych”, lecz „wartości emocjonalnych”.

Symulowanie czystej utylitarności stroju przy równoczesnym zacieraniu śladów jego „zbytkowności” dostrzega już T. Veblen176. Co ciekawe, choć ame-rykański socjolog zwalcza swojego ideologicznego „wroga” za „semiologiczną”

hipokryzję, to sam wypowiada wartościujące sądy estetyczne na temat mody, dając się w  ten sposób wciągnąć w  jej grę. Twierdzi przykładowo, że każda późniejsza forma mody jest gorsza od wcześniejszej, a najlepsze jej świadectwa dostrzega w świecie antycznym. Wydaje się, że jego krytyczna percepcja zmien-ności mody sięga również do jej podłoża – obyczaju i  jego przemian. Wprost posądza ją o destrukcyjny wpływ na życie obyczajowe i jego rozwój, a czyni tak z  powodu nieskrywanej idealizacji przeszłości. W  rzeczy samej, będąc akolitą

„prostoty” mody, stosuje on ukształtowane już kulturowo „ascetyczne”, „skrom-ne”, „przyzwoite” kryteria jej oceny. Nieświadomie respektuje już zatem obraz świata mody, jego podziały, tendencje i gusta, głosząc równocześnie świadomą, aczkolwiek złudną odmowę partycypacji w tej sferze życia społecznego. Negując sens refleksji „od wewnątrz”, z pozycji jej uczestnika, T. Veblen rości sobie prawo do jej obiektywnej, racjonalnej krytyki ze względu na utylitarystycznie pojęte dobro ogółu społeczeństwa, dyktowane przez prawa jego rozwoju.

Inspirujące rozważania na temat mody pojawiają się także w myśli G. Sim-mela. Niemiecki socjolog dostrzega w modzie nie aberrację prawdziwej, gatun-kowej „istoty” człowieka (instynktu pracy), lecz egzystencjalną ambiwalencję życia ludzkiego, rozciągającą się „pomiędzy socjalizacyjną adaptacją do społe-czeństwa i jednostkowym odbieganiem od jej roszczeń”177. Moda, napędzana tą sprzecznością, niszczy i tworzy jednocześnie: kulturowe „formy i symbole” oraz strukturę życia społecznego.

Moda to naśladownictwo danego przykładu, zaspokajające pragnienie adaptacji społecznej: wiedzie jednostkę drogą, którą podróżują wszyscy, dostarcza ogólnych przesłanek sprawiających, że zachowanie każdej jed-nostki staje się kolejnym przykładem. Zarazem w nie mniejszym stopniu zaspokaja pragnienie różnicowania, tendencję ku odmienności, pragnie-nie zmiany i przeciwieństwa – z jednej strony poprzez stałą zmianę treści, nadającą dzisiejszej modzie piętno indywidualne w  przeciwieństwie do mody dnia wczorajszego i jutrzejszego, a z drugiej strony poprzez

zróż-176 T. Veblen, Teoria klasy próżniaczej…, s. 159.

177 G. Simmel, Filozofia mody, w: S. Magala, Simmel, Wiedza Powszechna, Warszawa 1980, s. 180.

nicowanie mody w zależności od klas społecznych – moda klas wyższych nigdy nie jest taka sama, jak moda klas niższych: w rzeczy samej moda ta zostaje zarzucona w chwili, gdy klasy niższe zaczynają ją sobie przyswa-jać. Zatem moda stanowi po prostu jedną z wielu form życia, za pomocą których staramy się połączyć w  jednolitej sferze działalności tendencję ku społecznemu ujednolicaniu i  pragnienie jednostkowego odróżniania się i zmiany. Każda faza rozwoju przeciwstawnych par najwyraźniej mie-rzy ponad stopień zadowolenia dostarczanego przez modę w  kierunku absolutnej kontroli rozważanej sfery życia. Gdybyśmy badali historię mody (którą dotąd badano jedynie z punktu widzenia rozwoju jej treści) w związku z jej znaczeniem dla formy procesu społecznego, stwierdziliby-śmy, że odbija ona historię wysiłków zaspokojenia obu przeciwstawnych tendencji w  sposób coraz lepiej przystosowany do warunków istnienia kultury społecznej i poszczególnych jednostek178.

Ten jej charakter determinuje kształt materii. „Absolutna obojętność mody w  stosunku do materialnych standardów życia znajduje doskonałą ilustrację w fakcie, że czasami zaleca coś całkiem odpowiedniego, czasami coś niejasnego, a czasami coś materialnie i estetycznie obojętnego. Moda respektuje wyłącznie motywację formalnospołeczną”179. Choć pojmuje zjawisko dość szeroko, stara się zachować jej swoistość, tożsamość.

Moda od czasu do czasu wywiera wpływ na przedmioty zdeterminowane obiektywnie, takie jak wiara religijna, zainteresowania naukowe, a nawet socjalizm i  indywidualizm, ale nie staje się czynna jako moda, dopóki przedmioty te nie uniezależnią się od głębszych ludzkich motywów, z któ-rych się narodziły. Z tej przyczyny rządy mody w tych dziedzinach są nie do zniesienia. Widzimy więc, że istnieją poważne powody, dla których rzeczy zewnętrzne – ubiór, zachowanie społeczne, rozgrywki – tworzą specyficzne pole działania mody, gdyż tutaj brakuje zależności od faktycznie istotnych motywów ludzkiego działania. Jest to pole, które najłatwiej daje się nagiąć do naśladownictwa, co byłoby grzechem w kwestiach ważnych180.

Należy w  tym miejscu uwzględnić „kontekst odkrycia”, z  którego wyłania się charakterystyka omawianego fenomenu dokonana przez autora Filozofii mody. W historii mody kostiumologicznej był to czas tryumfów wielkich domów towarowych i  koncentrycznych układów rozchodzenia się mody, czyli okres

178 Ibidem, ss. 182–183.

179 Ibidem, s. 183.

180 Ibidem.

jednoznacznego dyktatu jej centrów oraz hierarchicznego i zstępującego syste-mu rozchodzenia się jej wzorów – od metropolii do coraz to dalszych peryferii.

Dzisiejszy układ jest zdecydowanie bardziej policentryczny i sytuacyjny, dlatego Simmelowski model ukazuje sposób działania już tylko fragmentu mody – jej wersji elitarnej dla pewnych kręgów elit. Wraz z  ascendencją mas ludzkich – ekonomiczną, polityczną, kulturalną – dominować zaczęły oddolne i przygodne formy kreowania mody, a ona sama uległa daleko idącej egalitaryzacji i zróżni-cowaniu.

Nie zmieniła się natomiast specyfika mody. Wraz z rosnącymi aspiracjami

Nie zmieniła się natomiast specyfika mody. Wraz z rosnącymi aspiracjami