• Nie Znaleziono Wyników

Pierwszy dzieñ pod okupacjà sowieckà minàù spokojnie. Przestaùy biã armaty, nie sùychaã gwizdu granatów, lecz nikt nie jest z tego zadowolony. Z chwilà, gdy umilkùy dziaùa polskie wiedzieliúmy, ýe wszystko jest stracone. Wszelka broñ we Lwowie przeszùa w ræce wroga, w naszych zaú pozostaùa o wiele lepsza i sil-niejsza broñ duchowa, której nam nikt wydrzeã nie zdoùa. I tej wùaúnie broni uýyjemy przeciw krzywdzie dziejowej, jaka nas spotkaùa.

We Lwowie, przez te trzy dni, wyszùy 4 rozkazy. Rozkaz nr 1 mówi, ýe rzàdy we Lwowie obejmuje wùoúciañsko-robotnicza czerwona armia oraz wzywa,

aby wszystkie osoby posiadajàce broñ, zùoýyùy jà w Urzædach Dzielnicowych, najpóêniej do godz. 19.

dnia 23 IX. Rozkaz nr 2 dotyczyù úcisùej rejestracji milicji robotniczej. Rozkaz nr 3 wzywaù ludnoúã, by

wszelkie zrabowane mienie publiczne, pañstwowe i prywatne, zùoýyùa do 24 godzin w komendzie miasta.

Osoby niestosujàce siæ do tego rozkazu zostanà postawione przed sàd wojenny.

Wszystkie trzy rozkazy byùy pisane w jæzyku rosyjskim, ruskim i polskim. Podpisali je: naczelnik garnizonu miasta Lwowa, Iwanow, wojskowy komen-dant garnizonu, Syzonienko, oraz naczelnik miasta, Winogradnyj. Rozkaz nr 4 pisany byù tylko w jæzyku rosyjskim i wzywaù ludnoúã, aby ta jak najprædzej przywróciùa ulice do normalnego stanu. Rozkaz nr 5, zmieniaù postanowienie rozkazu nr 1, pozwalajàc chodziã po mieúcie do godziny 10. wieczorem. Miasto przybraùo zupeùnie inny wyglàd: w miejsce biaùo-czerwonych flag powiewajà czerwone choràgwie, godùo czerwonej Rosji.

Niedziela 24 IX minæùa spokojnie. Koúcioùy byùy zapeùnione mimo tego, ýe bolszewicy niedzieli

nie uznajà. Biura byùy czynne 8 godzin, od 8. do 16. (4 pop.). W niedzielæ takýe pojawiùa siæ elektryka,

przyjæta przez wszystkich z ogromnà radoúcià. Na ulicach widaã moc soùdatów bolszewickich,

pomie-szanych zupeùnie z ludnoúcià cywilnà. Równieý wielu

naszych rozbrojonych ýoùnierzy chodzi po ulicach. Sà to ¿o³nierze z innych czæúci Polski, czekajàcy na

pociàg, aby móc dostaã siæ do domu. Gazet na razie nie ma. Wychodzà tylko propagandowe gazety

bol-szewickie „Krasnaja armja” i „Wilna Ukraina”, sytuujàce siæ zresztà na bardzo niskim poziomie. Obecnie jedynym naszym informatorem jest radio. Stacje: wùoskie, angielskie i francuskie nadajà wie-czorem audycje w jæzyku polskim. Z nich dowie-dzieliúmy siæ, ýe broni siæ jeszcze zaùoga na Helu, Warszawa i Modlin. Sà to wiadomoúci pewne, potwier-dzone przez samych Niemców, którzy wojnæ z Polskà uwaýajà za wygranà. Bezstronnie jednak naleýy stwier-dziã, ýe los Warszawy i Modlina jest przesàdzony.

24 IX Mussolini wygùosiù mowæ, w której pod-kreúliù po raz kolejny pokojowe dàýenia Wùoch – do pokoju opartego na sprawiedliwoúci. Fakt ten szczególnie silnie podkreúlaùo radio wùoskie,

glo-ryfikujàc Mussoliniego jako „szermierza pokoju” w Europie. Fakt, ýe rzàd nasz znajduje siæ w Rumuni,

zostaù potwierdzony przez rozgùoúnie zagraniczne. Z pewnych êródeù dowiadujemy siæ, ýe znaczna iloúã

naszego wojska – szczególnie jednostek zmotoryzo-wanych – która udaùa siæ na Wægry i do Rumunii,

zostaùa rozbrojona, ýoùnierze zaú zesùani na 2 lata do obozów koncentracyjnych. Wielu woli wróciã do

kraju, niý byã obrabowanymi lub zamæczonymi przez ludnoúã, która naszych ýoùnierzy uwaýa za wrogów.

Nasi ýoùnierze zawiedli siæ na sàsiadach, w spra-wach handlowych sprzyjajàcych, lecz w chwilach ciæýkich odnoszàcych siæ do nas nawet nie obojætnie, ale wrogo. Tego im nie zapomnimy!

Dzisiaj rozpoczæùa siæ nauka. Nie byùo nabo-ýeñstwa jak zwykle. Podyktowano nam jedynie podziaù godzin, póêniej zaú trochæ uporzàdkowaliúmy zakùad, w którym pozostaùa duýa iloúã druków wojsko-wych, telefony itp. W mieúcie wre goràczkowa praca, majàca na celu usuniæcie skutków nalotów i rozbiórkæ barykad. Kursuje juý tramwaj nr 9. Jego trasa biegnie prawdopodobnie „Z Kopytkowego” – koùo koúcioùa úw. Elýbiety -– do Waùów Hetmañskich. Przez radio dowiedzieliúmy siæ o kapitulacji Warszawy. Dowódca obrony miasta, generaù Czuma, wysùaù parlamen-tariuszy do dowódcy armii niemieckiej – celem prze-prowadzenia rokowañ. Tak wiæc upadùa nasza stolica, po dùugiej i ciæýkiej 3-tygodniowej walce. Jak donosiùo radio angielskie, nie byùo w Warszawie domu, gdzie nie byùo ofiar w ludziach. Obrona Warszawy byùa wielkà manifestacjà wobec historii, która choã w czæúci zrehabilituje nasz naród za tak haniebny upadek. Broni siæ jeszcze Modlin, lecz nie wiadomo, jak dùugo jeszcze zdoùa siæ utrzymaã pod przewaýajàcym

naporem wroga. We Lwowie nie byùo ýadnych

sensacji. Przez radio dowiedzieliúmy siæ w koñcu o kapitulacji Modlina, ostatniego oúrodka, gdzie

dumnie ùopotaù biaùo-czerwony sztandar. Jakkolwiek byùo to do przewidzenia, to jednak fakt ten podziaùaù na wielu przygnæbiajàco. Juý w caùym kraju, z wy-jàtkiem odcinka na Helu, o którym nie mamy wia-domoúci, zapanowali Niemcy i Bolszewicy, a miejsce

orùa biaùego zajæùa swastyka i czerwona gwiazda, nad prawdà zaú i sprawiedliwoúcià zapanowaùa

brutalna przemoc.

Polska pozornie przestaùa istnieã, bo przestaù istnieã rzàd i wùadze, które nazbyt czæsto kierowaùy siæ prywatà i monopolem partyjnym. Istnieje jeszcze potæýny naród polski, który ma znaczàcych sprzymie-rzeñców z Zachodu, walczàcych z powodzeniem. Polski naród sam zresztà zdolny jest chwyciã za broñ,

wyzbywszy siæ zdrajców i sprzedawczyków. Teraz w „nocy niewoli” pojawia siæ wiele smutnych myúli i wiele rzeczy – niestety prawdziwych – dociera do

gùowy. Jednak nie o nich naleýy tu pisaã, lecz naleýy wierzyã, „ýe Polska nie zginæùa i ýyã bædzie”. Naród zaú, pod obcymi rzàdami, pozna jeszcze bardziej zalety wolnoúci i nauczy siæ jà kochaã jeszcze wiæcej. Teraz wùaúnie jest moýliwoúã, aby poznaã, kto jest naszym przyjacielem, kto z nami wspóùodczuwa. I tæ wùaúnie

„miùoúã w nieszczæúciu pamiætaã bædziemy tym, którzy nam jà okaýà”.

Nauka odbywa siæ normalnie. Jest kilku nowych profesorów, duýo nowych kolegów. Tylna czæúã budynku zostaùa uszkodzona przez niemiecki granat, który – prócz wybicia okien i odùupania muru – wiækszych szkód nie wyrzàdziù. W mieúcie droýyzna wzrasta. Tutki, które kosztowaùy miesiàc temu 35 groszy, kosztujà teraz 50 groszy. Andrut, który kosztowaù 10 groszy, kosztuje 15. Mimo to ogonki przed sklepami sà olbrzymie. Kaýdy kupuje co siæ da, byle tylko wydaã pieniàdze, których wszyscy wyzbywajà siæ jak mogà. W mieúcie brak cukru, zapasy ýywnoúci, jakie jeszcze zostaùy we Lwowie, w nieznanym kie-runku wywoýà bolszewicy. Gazety polskie w dalszym ciàgu nie wychodzà, nie wiadomo czy w ogóle wyjdà.

Dzisiaj pojawiùa siæ woda w wodociàgach. Mieszkañcy miasta, aý do odwoùania sà poproszeni, aýeby nie pili tej wody i na razie wstrzymali siæ od kàpieli prywatnych. Dzisiaj w godzinach wieczornych J.E. August Hlond wygùosiù przed mikrofonem radiostacji watykañskiej przemówienie do narodu polskiego, w którym powiedziaù m.in.: „Caùy úwiat

wspóùczuje z Polskà. Polska, jak niegdyú, staje siæ

wielkà mæczennicà narodów, na którà kaýdy patrzy z podziwem, wiæc nie naleýy zraýaã siæ tym, ýe

chwilowo upadùa. Nie naleýy ulegaã tej z³ej psychozie, która powoli wkrada siæ w nasze spoùeczeñstwo, lecz naleýy wierzyã w Opatrznoúã Boýà, która ma kraj nasz

w szczególnej opiece. Na nikogo nie naleýy zwalaæ winy za upadek naszego pañstwa – lecz zwróciã uwagæ na nasze wady narodowe, na rozpustæ i inne grzechy, które szerzyùy siæ w naszym kraju. Moýe Pan Bóg za nic nas nie karze, moýe to jest dla nas pokut¹ i kar¹ po to, aby najpierw ukarawszy nas, okazaã nas póêniej úwiatu w nowym blasku i splendorze. Nie powinniúmy prowokowaã, lecz na przebùaganie Majestatu Boýego uýyã potæýnej broni, jak¹ jest modlitwa i dobre uczynki. Teraz zaú, w miesiàcu paêdzierniku, ze szczególnym naboýeñstwem naleýy siæ modliã do NPM Róýañcowej. Moýe wùaúnie róýañcem zjednamy sobie zagniewane niebo” – koñczy wzruszony prymas.

Na koniec kardynaù pozdrawia Warszawæ, stolicæ kraju, Gniezno i Poznañ, swoje siedziby, Czæstochowæ – miejsce szczególnie ukochane przez NPM, wreszcie caùy kraj i wszystkich Polaków, gdziekolwiek sà, prze-syùajàc im bùogosùawieñstwo papieskie.

Wchodzàc dzisiaj do klasy zauwaýyùem brak krzyýa i portretów; bædzie to na pewno sygnaùem rozpoczæcia serii nowych zarzàdzeñ, zmierzajàcych

do usuniæcia religii ze szkoùy. Ksiàdz sam stwierdziù, ¿e dziú byùa ostatnia lekcja religii. Smutno byùo

pomyúleã, ýe tak strasznych doýyliúmy czasów. W mieúcie mnóstwo aut sowieckich odjeýdýa w

nie-znanym kierunku. Wiozà one gùównie beczki z ben-zynà, karabiny. Ludzie komentujà to róýnie. Sà nawet

gùosy, ýe bolszewicy wkrótce opuszczà Lwów. Nie wiadomo. Zagraniczne radio podaje wiadomoúã, ýe minister spraw zagranicznych Rzeszy, von Ribbentrop, udaù siæ dzisiaj do Moskwy celem podpisania ukùadu w sprawie podziaùu ziem polskich. Nie wiadomo, jakie zapadnà tam uchwaùy. Pojawiajà siæ opinie, ýe Niemcy majà otrzymaã byùy zabór pruski i austriacki, Sowieci zaú byùy zabór rosyjski. W takim przypadku Warszawa dostaùaby siæ pod panowanie sowieckie, Lwów nato-miast pod wùadzæ niemieckà.

Dziú mija ostatnia dzieñ miesiàca, który wieloma zgùoskami zapisze siæ w historii Europy, a szczególnie Polski. Na gruzach naszej pañstwowoúci powstaùy dwa zupeùnie wrogie úwiaty. W ciàgu minionego miesiàca upadùo pañstwo polskie, a o przyczynach upadku nie naleýy chyba tu pisaã. Warszawa jeszcze siæ nie pod-daùa, jednak kapitulacja stolicy zostaùa juý zgùoszona przed czterema dniami. Rzàd zrzekù siæ swych godnoú-ci. Dziú miaù równieý miejsce wypadek, który – moýna powiedzieã – bædzie pierwszym krokiem ku odbudo-waniu naszej pañstwowoúci. W Paryýu, na ræce ambasa-dora Ùukasiewicza, zùoýyù przysiægæ nowo mianowany prezydent byùego województwa pomorskiego, Raczkie-wicz. Ministrem spraw zagranicznych w miejsce osùa-wionego ministra Becka zostaù jego poprzednik na tym stanowisku, Zaleski. Tak wiæc miesiàc ten byù dla nas

czasem, w którym po upadku pañstwa, zostaùo choã w maùym stopniu zainicjowane jego odbudowanie.

6. PAÊDZIERNIK 1939

Rozpoczàù siæ juý paêdziernik, drugi miesiàc wojny, która tak okropne plony wydaùa w naszym kraju. Sytuacja we Lwowie w niczym nie zmieniùa siæ na lepsze, a nawet siæ pogorszyùa. Religiæ ze szkóù usuniæto juý zupeùnie. Urzàdza siæ zebrania dla mùodzieýy, na których depcze siæ nasze najúwiætsze ideaùy i gùosi nowe teorie, sprzeczne z wyznawanà etykà i religià. U nas zebranie takie odbyùo siæ 4 X (úroda), na którym – po doúã rzeczowo opracowanym wstæpie, krytykujàcym organizacjæ pañstwa i „rzàdy puùkownikowskie” – prelegent Wróbel zwróciù uwagæ na sprawy szkolnictwa, „politykæ narodowoúciowà”

naszego rzàdu, co spowodowaùo, ýe wielu Ýydów i Ukraiñców byùo pozbawionych nauki. W czasie

doúã burzliwych obrad i dyskusji, prelegent bardzo

ostro zaatakowaù nacjonalizm niemiecki jako êródùo i poczàtek polskiego i ukraiñskiego ruchu

narodo-wego! „Polski i ukraiñski nacjonalizm sà na usùugach

hitleryzmu” – powiedziaù mi prelegent. Po pewnym

czasie do dyskusji wmieszaù siæ pewien Ýyd, starszego wieku, zupeùnie nie wyglàdajàcy na ucznia, który swym tubalnym gùosem podniecaù mùodzieý izraelskà do anemicznego oklaskiwania swego wspóùwyznawcy. Na sali pojawiùo siæ nawet kilku agentów GPU, co jednak w niczym nie zmieniùo burzliwego przebiegu

dyskusji. Skoñczyùo siæ na wybraniu prowizorycznego Komitetu. Zebrania takie sà dla mùodzieýy bardzo niezdrowe, gdyý zamiast swobodnego dyskutowania, pogùæbiajà zawiúã partyjnà i psujà i tak juý sùabe nici koleýeñstwa miædzy Polakami a Ýydami. Zebrania takie naleýy zupeùnie znieúã, wprowadzajà one bo-wiem na teren szkolny pierwiastek partyjny, szkod-liwy dla mùodego pokolenia.

W czasie od 1 do 4 X pojawiùy siæ trzy nowe rozkazy. Rozkaz nr 6 wzywaù ludnoúã, aby wszelkie plecaki, chlebaki, pasy itd., pozostawione przez polskich ýoùnierzy, zùoýyùa na ulicy Ùazarza, w kosza-rach wojskowych. Rozkaz nr 7 zezwalaù, ze wzglædu na normalny ruch, na sprzedaý towarów po sklepach.

Wreszcie rozkaz nr 8 wzywaù wszystkich oficerów i podoficerów armii polskiej do rejestracji, pod groêbà

sàdu wojennego. Poza tym pojawiùo siæ moc ogùoszeñ o rejestracji. Wszystkich ogarnæùa mania rejestrowania. To jednak w niczym sytuacji nie zmienia.

Juý tydzieñ nic nie pisaùem, bo wùaúciwie nie ma o czym pisaã. W mieúcie sytuacja nie uleg³a prze-mianom. Auta dalej wywoýà, droýyzna na porzàdku dziennym, ogonki tylko trochæ zmalaùy. W szkole nauka odbywa siæ juý prawie normalnym tempem – poza brakiem podræczników, których nie ma wùaúciwie nigdzie i nikt nie chce ich kupowaã, obawiajàc siæ przyszùych zmian i innowacji. O waýniejszych rzeczach nic napisaã nie mogæ, bo nie mam o nich ýadnych

danych. Wprawdzie jest u nas radio, które ùapie audycje w jæzyku polskim – z Rzymu, Londynu i Pa-ryýa, ale ja nie mam moýliwoúci ich sùuchaã. Dzieñ przed poùudniem mam zajæty w szkole, popoùudniu zaú nauka. W kaplicy odprawiane sà nieszpory paê-dziernikowe (po 5-dniowej przerwie). W naboýeñ-stwach tych ludzie uczestniczà z przyjemnoúcià. I tak pùynà dnie za dniami, szybko mijajà te dùugie

paê-dziernikowe wieczory i czùowiek kùadzie siæ spaã z myúlà o lepszym jutrze.

Znowu upùynæùo 10 dni, o których moýna powie-dzieã, ýe przeszùy doúã szybko. Poczàtkowo pojawiùa siæ pogùoska, ýe Lwów majà zajàã Niemcy. Wywoùaùo to wielkie poruszenie wúród ludnoúci cywilnej, ale skoñczyùo siæ na niczym. Dla nas byùo to obojætne. Okres tych 10 dni minàù pod znakiem przygotowania do wyborów i agitacji wyborczej ze strony miaro-dajnych czynników. Zamiast chleba pojawiùy siæ plakaty z podobiznami „przywódców radzieckich” oraz odezwy wzywajàce „towarzyszy” do gùosowania za przyùàczeniem zachodniej Ukrainy do Zwiàzku Socjalistycznych Republik. Nie wspominam tu o afi-szach, których ilustracje depczà nasze najúwiætsze uczucia narodowe. Nie brak teý wieców, na które masowo nawoùuje siæ nawet uczniów i kaýe im biã brawo na rozkaz. Na takich wiecach serce siæ wprost czùowiekowi kraje – na widok bezprawia i bezczelnoúci z jakà przemawiajà wyrafinowani agitatorzy. Bo, czy

moýna urzàdzaã wybory decydujàce o losach naszej dzielnicy przed zakoñczeniem wojny, pod okupacjà wojskowà? Jest to pogwaùcenie najprymitywniejszych praw miædzynarodowych.

W mieúcie ogonki nawet nie zmalaùy, ale pot-wornie wzrosùy. O chleb coraz trudniej, godzinami trzeba wyczekiwaã na póù bochenka. Nie wiadomo, jak bædzie dalej? W kaýdym razie, horoskopy na przyszùoúã sà bardzo niekorzystne. O sytuacji miædzy-narodowej nic konkretnego dalej nie wiem. Obiega nas nawet pogùoska, ýe odbiorniki radiowe, które sà jedy-nym naszym informatorem, majà zostaã skonfisko-wane. Gdyby to miaùo miejsce, pozostalibyúmy bez wiadomoúci. Gazety, które wychodzà w jæzyku pol-skim „Czerwony Sztandar”, sà przepeùnione agitacyj-nymi artykuùami i nie zawierajà ýadnych wiadomoúci,

na których ostatecznie i tak nikt by nie polegaù. W szkole wprowadzono juý jako obowiàzkowy jæzyk

ruski (ukraiñski). Uczy go jakiú profesor, prawdo-podobnie z Lublina, byùy ùacinnik, niejasnej fizjonomii – i jak widaã – mætnych poglàdów. Organizowane s¹ równieý akcje doýywiania dla niezamoýnych uczniów. Daj Boýe, aby praca ta doprowadziùa do celu, ale na razie rezultatów nie widaã. A niezamoýnym uczniom (do których ja nie zaliczam siæ) kiszki wygrywajà marsza na przerwach. Matka moja, jako wdowa, nadal nie otrzymaùa pensji wdowiej za paêdziernik i nie wiadomo, czy w ogóle jà otrzyma. Gdyby nie pomoc

wujka, ksiædza Banacha, sytuacja nasza byùaby naprawdæ krytyczna.

W dniach 17–21 X nasza sùuýàca wybraùa siæ po zakupy w Kopyczyñcach Czabarówce. Przywiozùa trochæ prowiantu, ale i wiadomoúã, ýe mieszkañcy Kopyczyniec, z sanacyjnym starostà na czele, przy-witali czerwonà armiæ kwiatami i szpalerem. Dopiero strzaùy za ýoùnierzami polskimi gasiùy entuzjazm naiwnych mieszkañców, którzy w naszym zaborcy dopatrywali siæ nowego sprzymierzeñca. Na tym

wyczerpuje siæ historia wspomnianych dziesiæciu dni, które przeýyliúmy wciàý pod sowieckà okupacjà

wojskowà.

I znowu dobiega koñca kolejny miesiàc wojny. Wypadki nastæpujà powoli. Nie ma tylu historycznych

zdarzeñ, jakie miaùy miejsce w ubiegùym miesiàcu. 22 X, w niedzielæ, odbyùy siæ wybory, których zarówno

nasz rz¹d, jak i ka¿dy kulturalny cz³owiek nie uznaje,

mia³y bowiem miejsce pod okupacjà wojskowà. Za kilka dni „deputaci” uchwalili przyùàczenie naszego

terytorium do Zwiàzku Socjalistycznych Republik

oraz wyrazili zgodæ na nacjonalizacjæ banków i wielkiego przemysùu. Jeúli chodzi o wiadomoúci

z wielkiego úwiata, to bædzie z nimi coraz gorzej, gdyý 27 X sprzedaliúmy radio, jedynego naszego

informatora. Trudno. Dowiedziaùem siæ o sojuszu an-gielsko-francusko-tureckim. Sojusz ten mógùby w ciàgu obecnej wojny odegraã rolæ wprost decydujàcà. Turcja

jednak zastrzegùa sobie, ýe sojusz w niczym nie zmienia stosunków panujàcych miædzy nià a ZSRR. Obok wiadomoúci konkretnych, podawanych bàdê przez angielskie, bàdê francuskie radio, kràýy wiele wiadomoúci pantoflowych, proroctw itp., nie wiadomo wiæc, w co wierzyã. W kaýdym razie, prawie wszyscy

ýyjemy nadziejà, ýe opùatkiem podzielimy siæ juý z naszymi ýoùnierzami. Sà to jednak tylko zùudzenia,

rzeczywistoúã jest bowiem niewesoùa. Droýyzna, pa-sek, brak wszystkiego – oto najlepsza charakterystyka rzeczywistoúci. Za to afiszów agitacyjnych i portretów mnóstwo, to jednak nie zastàpi jedzenia, ubrania oraz opaùu, których brak wszyscy zaczynajà odczuwaã.

I tak minàù juý drugi miesiàc wojny, front w Polsce zostaù zlikwidowany – bijà siæ tylko na zachodzie, my zaú, zdani jesteúmy jedynie na pomoc naszych sprzy-mierzeñców, którym, mimo wszystko, ufamy.

7. LISTOPAD 1939

Dùugo juý nie pisaùem, choã wiele rzeczy godnych uwagi w tym czasie miaùo miejsce. Po pierwsze, czujæ siæ trochæ przepracowany. W szkole profesorowie cisnà jak za dobrych czasów, nic nie obchodzi ich brak

podræczników i warunki, w jakich uczeñ pracuje. W szkole 1 i 2 listopada byùy dniami specjalnej nauki.

samym zmusza siæ uczniów do deptania najúwiætszych uczuã religijnych, pielægnowanych dùugowiekowà tra-dycjà. Tablice pamiàtkowe ku czci polegùych uczniów naszego Zakùadu oraz plakietæ z Piùsudskim kazano zasùoniã. Poczàtkowo nasz komandir (komisarz), którym uraczono nasz zakùad, byù za tym, aby plakaty caùkiem usunàã. Dopiero po interwencji profesorów przestaù obstawaã przy swoim barbarzyñskim pro-jekcie. Poza tym w szkole nic nowego.

Lwów przeýywa obecnie caùà seriæ uroczystoúci na „wiækszà skalæ”. 29 X, w œwiæto Chrystusa Króla, jakby na upór – zamiast krzyýa – zapanowaù nad miastem sierp i mùot. W rocznicæ rewolucji zaú, 7 XI, nawet mùodzieý musiaùa z transparentami uczest-niczyã w pochodzie.

W kamienicy zamieszkaù u nas pewien oficer

bolszewicki z ýonà i 3 dzieci. W kaplicy wszystko idzie normalnym trybem. W dniach od 14 do 16 XI

bawiùa u nas ciocia z Kopyczyniec, rozmawia- liúmy o sprawach bieýàcych. Jeúli chodzi o sytuacjæ

w Kopyczyñcach, jest ona pod wieloma wzglædami niewesoùa.

Dziennik mój wiæc powoli zatraca swój pier- wotny charakter, juý nie tyle piszæ o przebiegu wojny,

co o wùasnych przeýyciach lub uczuciach. Tak jest, ale trudno, trzeba poprzestaã na tym. Sàdzæ jednak, ýe dziennik ten bædzie dla mnie, nadal miùym

Listopad. Zaduszki

Jak wiele uczuã zwiàzanych z tymi dwoma sùowami musimy w sobie tùumiã. Mam na myúli dziecinne lata, cmentarz, úwiatùo modlitwy na grobach; jak trudno siæ z tym rozstaã. Zwracamy siæ myúlami ku trzem oúrodkom: ku Cytadeli, symbo-lizujàcej bohaterskà walkæ dzieci lwowskich w 1918 r., ku cmentarzowi Obroñców Lwowa, gdzie leýà ich

zwùoki, gdzie w rozkùadzie leýà te twarzyczki zgasùe w kwiecie wieku, oraz ku ratuszowi, gdzie ùopocze

czerwona choràgiew, symbol bolszewizmu.

Porównajmy te trzy aspekty. Krew dzieci lwow-skich przelana po to, aby znowu uczyniã miejsce fladze biaùo-czerwonej, zostaùa przez nasze pokolenie

zniewaýona. Nie po to oni siæ bili, aby Lwów miaù byã w ræku wroga. Nie trzeba byùo im umieraã. Oni do

takiej hañby nigdy by nie dopuúcili. Teraz zaú duchy ich z jækiem spadajàcych liúci szemrzà i woùajà o zmi-ùowanie.

Dziú listopad dobiega juý koñca. Ujmujàce ogólnie: ogarnia nas coraz wiæksza szarzyzna i melan-cholia. W mieúcie mieliúmy kolejnà defiladæ z okazji rocznicy rewolucji, podczas której odczytano paræ ogùoszeñ, odnoszàcych siæ do oficerów armii polskiej.

Rozkaz nr 8 nakazywaù wszystkim oficerom, aby zdjæli wszelkie odznaki. W szkole zasùoniæto tablice

przykry wypadek, po którym czuùem siæ przez kilka dni wstrzàúniæty. Musiaùem oddaã klucze od

biblioteki Sodalicji Mariañskiej (gdzie byùem biblio-tekarzem) pewnemu Ýydowi, Brustigerowi, byùemu

uczniowi naszego Zakùadu. Znajdowaùo siæ tam trochæ ksiàýek i miesiæczników; czæúã uratowaùem, ale to, co zostaùo, musiaùem uznaã za stracone.

W terminie: 21–23 XI byù u nas krewny naszej sùuýàcej, Ziobrowski, który przywiózù nam trochæ prowiantu, zarazem poprawiù nasz nastrój. Jego

opo-wiadania przekonaùy nas, ýe wieú nie poddaùa siæ, ýe tli siæ tam silniejszy patriotyzm niý w mieúcie. Nad

Zbruczem, w Czabarówce, wszyscy znajà doskonale

sowiecki „raj” i nie chcà go mieã u siebie. W dniach

25–29 XI, wskutek przeziæbienia, poleýaùem sobie w ùóýku. Na szczæúcie nie byùo to nic groênego i juý

30 XI byùem w szkole.

30 XI przyniósù nam „radosnà nowinæ”. W tym dniu ZSRR, widzàc nieugiætà postawæ Finlandii, wtargnàù na terytorium fiñskie. Mamy nowà wojnæ,

Powiązane dokumenty