• Nie Znaleziono Wyników

P OSTAWA A ZACHOWANIE

W dokumencie Doktryna jakości (Stron 76-80)

Przyznam szczerze, iż był okres głębokiego kryzysu w firmie ze względu na pracę zespołową, a człowiek czuł się niczym w klatce z lwami. Błędy były poruszane na forum, przez co każdy chciał znaleźć winnego, ale nie siebie, udowadniając tym samym swoją kompetencję. Ponieważ większość błędów

"wychodzi" dopiero w dziale logistyki postanowiłem wykorzystać tę przewagę. Dziś błędy staram się omawiać wspólnie z ich autorem, prywatnie, zrozumieć źródło i pomyśleć nad ich rozwiązaniem.

Wprawdzie wciąż daleko nam do zgranego zespołu, to jednak na pewno wykonaliśmy jakiś postęp…

5.2 Postawa a zachowanie

Dlaczego tyle firm stosuje agresywne metody premii i prowizji, dlaczego rodzice „zachęcają”

swoje dzieci do pożądanych zachowań obietnicą nagród lub kar? Otóż dzieje się tak dlatego, że kary i nagrody skutecznie i szybko zmieniają zachowanie człowieka, a więc to, co jest widoczne dla zewnętrznego obserwatora. Niestety zmieniają one również postawę, ale w kierunku prze-ciwnym do oczekiwanego. To zjawisko opisuje poglądowo Rys. 0.1.

Rys. 5.2-1 Postawa a zachowanie

Zachowanie człowieka jest najczęściej wynikiem jego postawy. Człowiek uczciwy nie kradnie, prawdomówny nie kłamie, dobry i odważny nie jest agresywny, mający zaufanie do ludzi wyra-ża im swój szacunek. Natomiast człowiek nieuczciwy kradnie i oszukuje, uwawyra-żający się za lep-szego okazuje ludziom pogardę, upatrujący w każdym wroga jest agresywny i podejrzliwy.

To, co w człowieku widzimy na pierwszy rzut oka, to jego zachowanie. Jeżeli to zachowanie nam nie odpowiada ― staramy się je zmienić. Wtedy często stosujemy marchewkij. Za kradzież wsadzamy do więzienia, na agresję odpowiadamy większą agresją lub staramy się agresora prze-kupić. I to często przynosi skutek. Złodziej, który boi się kary, nie ukradnie, człowiek agresywny w stosunku do silniejszych zachowa się potulnie, przekupiony agresor da nam na jakiś czas spo-kój. Niestety, tak wymuszona zmiana zachowania nie podlega utrwaleniu. Wręcz przeciwnie. Jak piszą w swojej znakomitej książce Elliot Aronson i Grażyna Wieczorkowska [2]:

Jeżeli chcemy uzyskać trwałą zmianę w postawach, to im większa jest nagroda, tym mniejsze praw-dopodobieństwo, że nastąpi jakakolwiek zmiana postawy.

Amerykański psycholog pracy Alfie Kohn [19] wyraża to samo inaczej:

Kara i nagroda, to w rzeczywistości dwie strony tego samego medalu. Obie wywołują negatywne skut-ki, ponieważ są narzędziami manipulowania ludźmi.

I dalej:

Premie silnie motywują jedynie do zdobywania premii.

Pisze też, że

kary i nagrody nie są po prostu nieskuteczne (nonproductive), ale przeciwskuteczne (counterproduc-tive), ponieważ przynoszą efekt przeciwny do zamierzonego.

Marchewka i kij są skuteczne w działaniu doraźnym ― zmieniają zachowanie w pożądanym kierunku. Niestety, utrzymanie zmienionego zachowania wymaga nie tylko stałej obecności marchewkija, ale też jego eskalacji, a to w wyniku zjawiska znieczulania na bodziec opisanego w Rozdz. 4.3. Jednocześnie też marchewkij zmienia postawę w kierunku przeciwnym do zmiany zachowania. To, co zabronione pod karą kija, staje się atrakcyjne. To, co wymuszane marchew-ką, staje się niemiłe.

Uczeń karany za rozmowy przez telefon komórkowy w czasie lekcji, lub też nagradzany za powstrzymanie się od takich rozmów, powstrzyma się od użycia telefonu tylko wtedy, gdy uzna, że ryzyko kary lub utraty nagrody jest zbyt wysokie. Jednocześnie jego „apetyt” na takie roz-mowy będzie wzrastał. Skorzysta z telefonu przy pierwszej nadarzającej się okazji. Skorzysta nie tylko dlatego, że ma na to ochotę, ale też i dlatego, by udowodnić sobie i innym swoją niezależ-ność. Będzie rozmawiał przez telefon nie tylko dla osiągnięcia korzyści w postaci zastąpienia nudnej lekcji ciekawą rozmową, ale też dla budowania swojego ego jako człowieka wolnego

i niezależnego. Ta potrzeba budowania poczucia niezależności jest u nastolatków szczególnie silna, a to za sprawą nas — rodziców i nauczycieli — którzy jakże często manifestujemy swoją przewagę.

Madryt wziął się za szkoły

W dzienniku „Rzeczpospolita” z datą 17/18 lutego 2007 znajdujemy następującą informację:

„Madryt wziął się za szkoły: … za korzystanie z telefonu komórkowego w klasie grozi dodatkowa porcja lekcji do odrobienia po zajęciach”.

W moich szkolnych czasach stosowano podobne metody. Jeżeli klasa była niesforna, wychowawca ogłaszał, że zamiast gimnastyki będzie lekcja historii.

Pomysł władz oświatowych Hiszpanii to znakomity przykład realizacji dwóch celów w jednym:

podniesiono atrakcyjność korzystania z telefonu i zdezawuowano w oczach ucznia odrabianie lekcji. No bo skoro sama szkoła traktuje lekcje jako karę, to otwarcie przyznaje, że nie jest to zajęcie godne pożądania.

Jak więc ma radzić sobie nauczyciel z klasą, która w ciągu lekcji zajmuje się rozmowami przez telefon? Droga jest chyba tylko jedna. Trzeba lekcję uczynić atrakcyjniejszą od rozmów telefonicznych, a na to trzeba wpierw wyrobić w uczniach głód wiedzy. Wyrabianie apetytu na wiedzę to dziś najważniejsze zadanie nauczyciela. Nie jest on już dla ucznia, jak niegdyś, jedy-nym lub najważniejszym źródłem wiedzy. Dziś tych źródeł jest więcej, niż uczeń może skonsu-mować. Dużo więcej. Ucznia trzeba jedynie zachęcić do korzystania z nich i wskazać mu, jak to robić.

Lekcja matematyki zaczyna się najczęściej od wykładu pewnej porcji teorii, po której nastę-pują zadania wskazujące na jej zastosowania. A przecież można zacząć od zadań i pozwolić uczniom pogłowić się nad ich rozwiązaniem, a dopiero później wskazać odpowiednią teorię.

Można przejść z uczniami drogę, którą przeszli twórcy teorii. Oni też zaczynali od zadań, któ-rych nie potrafili rozwiązać. Poszukiwanie rozwiązań jest zawsze znacznie bardziej atrakcyjne od „dodatkowej porcji lekcji po zajęciach”.

Tradycyjna lekcja biologii zaczyna się od pokazania dżdżownicy i wykładu na temat jej bu-dowy, zwyczajów i znaczenia dla rolnictwa. Dziś można to zrobić inaczej. Można pokazać tę samą dżdżownicę i zadać pytanie, co uczniowie już na jej temat wiedzą. Uczniowie mówią, co kto wie, a nauczyciel zapisuje na dużych arkuszach papieru. Arkusze są wieszane na ścianach klasy. Po jakimś czasie okazuje się, że zbiorowa wiedza klasy na temat dżdżownicy jest całkiem spora. A przez jej zapisanie i powieszenie na ścianach staje się wiedzą każdego ucznia. Z takiego twórczego warsztatu wszyscy zapamiętają z pewnością więcej niż z tradycyjnej lekcji. Ale oczywiście nie jest to jeszcze wiedza pełna. Teraz nauczyciel pyta, co uczniowie chcieliby wie-dzieć jeszcze. Powstaje lista pytań. I to jest zadanie domowe. Na następną lekcję postarajcie się znaleźć odpowiedzi. Szukajcie, gdzie kto może. W podręczniku też, ale nie tylko. Szukajcie w Internecie. W tym Internecie, z którego przecież „nie wolno odpisywać”! Podczas następnej lekcji uzupełnimy naszą wiedzę o dżdżownicy i znów pokażemy ją na ścianach, żeby wszyscy widzieli.

We wrześniu 2008 brałem udział w konferencji Edukacyjne Oblężenie Malborka. Mówiono na niej m.in. o eksperymentalnej szkole przyszłości działającej w Anglii. W tej szkole tradycyjne przechodzenie z klasy do klasy odbywa się co trzy lata, a cała nauczana wiedza jest zdobywana przez uczniów w trakcie realizowania bardzo konkretnych projektów, takich jak np. od początku do końca zaprojektować i zbudować rower. Z zasady też, uczniowie przystępujący do projektu nie dysponują wiedzą niezbędną do jego realizacji. Tę wiedzę zdobywają w trakcie projektu,

mając świadomość jej praktycznego znaczenia. Rola nauczyciela to przede wszystkim wskazy-wanie źródeł pozyskiwania wiedzy30.

Jako anegdotę dodam jeszcze, że w tej szkole uczniowie i nauczyciel nie używają do siedze-nia krzeseł. W szkole w ogóle nie ma krzeseł. Siedzi się na dużych piłkach. Jak się okazuje, ma to dwie ważne zalety: Po pierwsze, na piłce zawsze siedzi się wyprostowanym, co robi dobrze i uczniom i nauczycielom. Po drugie, dzieci kinestetyczne, tj. takie, które nie są w stanie skupić się w bezruchu, na piłkach skupiają się doskonale. A dodatkowo na piłkach można sobie znako-micie poskakać. No i na piłkach siedzą nie tylko w Anglii, ale i w Malborku. Ja też sobie taką kupiłem.

Kij i marchewka mogą być skutecznymi narzędziami w doraźnych działaniach policji. Zagro-żenie karą może powstrzymać bandytę przed napadem, gdy policjant jest w pobliżu. Obiecana nagroda może skłonić tego samego bandytę do współpracy z policją, np. w charakterze świadka koronnego. Żadne jednak z tych działań nie uczyni z bandyty uczciwego człowieka. Co do tego nikt chyba nie ma wątpliwości.

Dlatego właśnie kije i marchewki nie są dobrym narzędziem w ręku rodziców, nauczycieli, przełożonych. Bo one mogą jedynie ― i to jedynie na czas ich stosowania ― zmienić zachowa-nie za cenę trwałej erozji postawy. Jeżeli chcemy zmienić postawę, musimy zapomzachowa-nieć o kijach i marchewkach i zacząć myśleć o motywacjach wewnętrznych. O uczuciach i emocjach — wła-snych, których doświadczamy, i drugiego człowieka, które staramy się wzbudzić.

W sytuacjach konfrontacyjnych w pierwszym rzędzie musimy ofiarować zaufanie, następnie empatię, a więc gotowość do słuchania i wczuwania się w problemy drugiej strony, wreszcie pozytywną komunikację. Nie musimy się ze wszystkim godzić, ale musimy być gotowi do słu-chania i rozumienia. Musimy umieć powiedzieć drugiemu człowiekowi o naszych oczekiwa-niach co do jego postawy i to powiedzieć tak, aby nie poczuł się ani urażony, ani manipulowany, ani lekceważony. Musimy wiedzieć coś na temat asertywnych wypowiedzi, rozwiązywania kon-fliktów, zachowywania się w sytuacjach konfrontacyjnych, radzeniu sobie z agresją własną i rozmówcy.

Gdy chcemy kogoś do czegoś zachęcić ― np. ucznia do nauki ― zamiast karać go za brak uwagi, trzeba tę jego uwagę zdobyć ciekawym przedstawieniem tematu. Najpierw pokazać pro-blem i zachęcić do jego rozwiązania. Dopiero później wskazać narzędzia. Bo uczeń musi poczuć radość z samodzielnego zdobywania potrzebnej mu wiedzy.

Oczywiście to wszystko nie jest łatwe. Nie od razu się udaje. Przynosi psychologiczne koszty.

A ponieważ nikt nas nigdy tego wszystkiego nie uczył, wolimy stosować kij i marchewkę, bo to jest łatwe.

Niegrzeczni piłkarze

W dniu 12 stycznia 2009 roku posłyszałem w wiadomościach sportowych, że jeden z czołowych bram-karzy reprezentacji został ukarany (!) dodatkową porcją treningów za niewłaściwe zachowanie na bo-isku i poza nim.

Jak widać, nasi trenerzy myślą podobnie jak oświatowcy w Hiszpanii. No i mamy tego skutki.

30 Gdy mówiłem o tej szkole podczas mojego wykładu w lutym 2011, jedna ze słuchaczek opowiedziała o szkole, do której chodzi jej syn. Tam projekty realizuje się już od pierwszej klasy szkoły podstawowej.

Pierwszym projektem, jaki realizował jej synek, było przygotowanie prezentacji na temat elektryczności statycznej, a więc działania pól elektrostatycznego i elektromagnetycznego. Pierwszoklasista z pomocą nauczyciela przeprowadził proste eksperymenty z opiłkami i magnesem, a następnie przygotował prezen-tację w PowerPoincie (tak!), którą przedstawił w klasie.

W dokumencie Doktryna jakości (Stron 76-80)