• Nie Znaleziono Wyników

p. Tyszyńskiemu dana na Odpowiedź

W dokumencie Biblioteka Warszawska, 1848, T. 3 (Stron 152-162)

PR Z E Z

U

R o b i ą c Uwagi nad Uwagami p. Tyszyńskiego, nie mia­

łem zamiaru spierać się z nim literacko (bo znając jego usposobienie naukowe, wiedziałem naprzód, że nic za­

stanowienia godnego, nic postępowi nauk odpowiednie­

go, nie powie zagabnięly): miałem inne cele. Chciałem, wyprowadziwszy go w pole historyi, przywieść do tego, ażeby sam zeznał piśmiennie, że nie może być ani e w a n ­ gelistą, ani apostołem, a tem mnićj prorokiem przeszło­

ści, gdyż, fałszując dzieje, nie jest w stanie głosić p r a w ­ dy, opowiadać ją, odgadywać. Dał też o sobie takie świadectwo.

Szło o wykazanie tego, gdzie mieszkali Ptolomeusza Boulanes, i w jakim z późniejszymi Polanami czyli Pola­

kami zostawali związku? Geograf grecki umieścił ich

-uv4iep o.

O D P O W IE D Ź P . TYS ZYŃSKIEłlll NA O D P O W I E D Ź . 1 1 7

w zachodniéj stronie sarmackiego państwa; szło więc 0 to, by wykazać gdzie strona ta, czy na prawym, czy na lewym brzegu W isły leżała? Po dwakroć wskazał jćj położenie Ptolomeusz, raz opisując po szczególe granicę (na V III mappie) w którćj ją umieścił, po drugi zaś raz szczegółowo przechodząc tęż granicę. W piérwszvm r a ­ zie mówi, że od zachodu przedzielona je st tak zwanem i sarmaclciemi góram i, Germanią i W isłą rzeką. W drugim powiada, ie od zachodu odgranicza się rzeką W isłą, i li­

nią (południk oznaczającą) pociągnioną od początku tejże (rzeki) i gór sarm ackich ( T a tr y ), tudzież góram i tem iż, których położenie w ska za ł (I). T em u krańcowi odpowie­

dnią naznaczył granicę Germanii geograf (na mappie IV), mówiąc: że od północy ujście W isły do m o rza sta­

nowi ją, od wschodu za ś zakręt D u n a ju (2), a poza nim a ż do sarm ackich gór rozciągająca się przestrzeń ziem i, 1 oprócz tego przestrzeń ta, która poza góram i temiż pod

RZECZONE WIEHZCHOWISKO WISŁY DOCHODZI, jako tĆŻ i SA­

MA r z e k a w i s ł a a ż d o m o r z a (3) granicą Germanii jest.

Tam więc, gdzie swój początek (jak dziś mówimy) miała W isła, czyli gdzie większa była wody płaszczyzna i rzeka zaczynała być spławną, niby w okolicy dzisiejszego Za tora (pod Krakowem), poczynała się na wschodzie Germania, i tamże, czyli w Germanii, zaczynała się zachodnia g ra­

nica sarmackiego państwa, suchą tu będąc, czyli idąc

lą-(1) Dosłownie przełożono z greckiego lekstu. Porównaj Ptolo- ineusza wydanego w Theatrum geographiae veteris opera P. Bertii, Lugduni Batavor. 1618, str. 228, 80. Z przyczyny, że nasi zecero- wie nie są wprawni w składanie greckiego tek stu , położyłem przekład polski.

(2) Przy miasteczku K urpis (niby gdzie dziś Orszowa w Serbii»

leżącem. •

(3) Ptolomeusz tam że, na str. 56. 51.

148 O D POW IED Ź P . TïS ZYN SKIE Mi;

dem, i ciągnąc się od Zatora aż poza dzisiejsze w tak zwanych Prusach wschodnich położone miasto Chełmno:

odtąd bowiem W isła granicę Germanii stanowiła znowu.

Tak tćż Tacyt i najnowsi geografowie granice te wy­

rozumieli, gdy przeciwnie dawni, na których powadze, do źródła dziejów nie zajrzawszy (pomimo żem go o to po dw akroć wezwał) poprzestał p. Tyszyński, sam tylko początek i rzekę W isłę za granicę położywszy, w błąd wprowadzili krytyka. Błąd ten był niegdyś naturalny, dziś podzielać go je st grzechem. Dawniéj albowiem wierzono tem u, że W isła nosi nazwisko niemieckie (4), że ciągnąca się po tę rzekę Germania była siedliskiem niemieckich ludów, a państwo sarmackie że leżało za W isłą, ciągnąc się od źródła swojego aż do ujścia, czyli że koryto rzeki granicę państwa Sarm atów stanowiło.

Dziś atoli, gdy najznakomitsi z niemieckich uczonych podzielają to zdanie, że się rzecz miała odwrotnie, i gdy sama tylko gawiedź (widokiem polityki wiedziona) twier­

dzi, iż nad W a r tą i Notecią nie inny jak niemiecki lud mieszkał pierwotnie (tak dotąd twierdzą niektórzy nie­

mieccy gazeciarze i podrzędni pisarze): dziś mówię coś podobnego utrzymywać, jest grzeszyć przeciwko praw ­ dzie. Chcąc niejako wmówić w czytelnika, że niemiecka gawiedź słusznie nas z lewego brzegu W isły ruguje i na prawy przenosi, przywiódł p. Tyszyński z Ptolomeusza to tylko co się wierną jego miłość podsycać zdawało, a r e ­ sztę pominął. Ja wydrukowawszy wszystko, co geograf o granicach Germanii na wschodzie, a Sarmacyi na za­

chodzie powiedział, i grubszćm pismem wyosobniwszy co

(4) M niemano, że nazwisko rzeki pochodzi od vis, tceiss, zna­

cząc wodę białą. Tak między innym i sądził Klonowicz w p rze­

mowie do swego poem atu Flis.

NA O D P O W IE D Z . 1 4 9

przywiódł z niego krytyk, daję rzecz całą pod rozstrzygnie- nie znawców historyi, pytając, ażali się godzi tak pomiatać prawdą obchodząc ją i podchodząc? ażali wolno do t e ­ go stopnia naigrawać się z publiczności, by coś takiego twierdzić!

Toż samo lekceważenie źródeł, a więc samych dzie­

jó w , postrzegamy w krytyku przy jego wywodzie histo- ryczności Polanów (owych Boulanes Ptolomeuszowych).

Na uwagę p. Tyszyńskiego, że nigdzie przed Xym w ie­

kiem nie znalazł tego nazwiska Polonia, przywiedliśmy mu śpiew historyczny VIII wieku (5), i nawzajem zau­

ważaliśmy, że gdy roczniki także świętogalskie i hil- deshejmskie w IX pisanemi być rozpoczęte wieku o P o ­ lanach m ów ią, przeto nie można tw ierdzić, jakoby w żadnćm źródle wyżćj nad X wiek sięgającćm, Pol­

ska wymienioną być nie miała. Zamiast powiedzićć coś o śpiewie owym, rzuca się na owe roczniki i tw ier­

dzi, że gdy one pod r. 1 0 1 3 , 1 0 3 2 wspominają Polskę, przeto brać z nich świadectwa o IX wieku nie można.

Jak gdyby tu o co innego a nie o to chodziło: że P o la ­ ni, Poleni w rocznikach owych wymienieni nie są no-

wćm zjawiskiem, lecz dalszym ciągiem owych w II, VIII, IX wieku wsławionych Boulanów , Pulanów, B o - lonów, jedném słowem Polaków, których imię jak się rozpoczęło tak się i kończy, gdyż Polacy nazwani są u Ptolomeusza Boulanes, a Polska w rocznikach hildes- hejmskich (6) Boulena mianuje się: gdyż w IX wieku (w źródłach przez Szaffarz. przywiedzionych), B oloni

na-(5) Pominąwszy Szaffarzyka I. 755 (znanego pewno krytyko­

wi), klóry kilka św iadectw w I X wieku zapisanych,, a bytność P o ­ laków i Polski ówczesnej potwierdzających, przywiódł.

1(6) U P e rtz a , V. 112.

1 5 0 O D PO W IE D Ź P. TYSZYŃSKIEMU

zwanymi są, » w kronice XIgo wieku (7) Dolani regio nazywa się P olsk a. Któż więc poświęca prawdę sławie miłości wiernćj? czy ten który jej w źródłach śledzi, i jaką jest wystawia na jaw, lub ten, który nie czytaw- szy źródeł (nie chciał bowiem krytyk wziąć odemnie V I I — IX tomu kronik Perca, których ile wióm, nikt więcej nie posiada w W arszaw ie), raczćj temu, co ktoś szepnął mu do ucha, niż im zawierzyć wolał? Zgoła cze­

gokolwiek się tknie p. Tyszyński, wszystko fałszuje, i nicuje. Powiedziałem (8), że w starosł. języku swiet znaczy światłość i świat, w dzisiejszym zaś świat nazy­

wa się m ir, i że wyraz ten (m ir) na to samo co w sta- rosłowiańskiem obecnie wychodząc, oznacza dziś (9) po­

kój, czyli spokojny pobyt, w czćm na M iklosicza powo­

łałem się. Przeciwnie krytyk utrzymując, że j a mnie­

mam jakoby w staroslowiajiskićm m ir znaczył świat tylko, uległ z mej strony zarzutowi. Mimo to wszakże śmiałem powtarza d/.iś czołem, jakobym miał i to utrzy­

mywać „że w starosłow. świel nie oznaczał świata, ale tylko światło". I dalej mnożąc błędy, bezzasadnie utrzy­

muje znowu: „że omyłki chronologiczne wyrażone na mappie zrzucam na Zeussa; że sami tylko kronikarze polscy pierwotne dzieje Litwy przechow ali; że Herodot równie prawdopodobnym jest pićrwotnych dziejów Pol­

ski źródłem jak Tacyt; że cała północ po Mendogu by­

ła już chrześciańską czcząc Boga nie b ó s tw a ; że Stryj­

kowski, Stred o w sk i, Długosz użyci być mogą za źródło;

żeśmy wyśmiali Teofilakta; że stara to jest piosnka, którą on śpiówa o Lachach; że na mnóstwie cytat z

Per-O ) U P e rtia IX . 246.

(8) Pierw . D i. 136.

¡9) W Ruskiej Prawdzie.

NA O D P O W IE D Ź . 1 5 1

ca ważność dzieła pokładamy; że namyśliwszy się z g ó ­ ry, jakiby system dla opowiedzenia mitologii obrać, do­

wodzimy tćm samćm, iż fakta naginaliśmy do systemu;

że taki lub ów system mógł się śród mitologii ludów rozwijać; że lat dwadzieścia temu jak nad mitologią k sam pracuje; że kładąc punkta sporne, sami pićrwo- tne dzieje Polski za nieudowodnione jeszcze uważamy;

że tylko w skutek obcowania z kronikami X I , XII wie­

ku doszliśmy do jasnowidzenia tego, iż wzmianki w nich zawarte VIIIgo sięgają wieku; że prawa krytyki nie są jeszcze nigdzie spisane; że nie wie gdzie się ich ma uczyć; że takie i owe rzeczywiście wykształcił w sobie o krytyce wyobrażenie; że kompilując cudze dzieła kom­

pilatorem nie jest; że sobie ma do wyrzucenia to tylko, iż dotąd był jednorodnym”.

Ile tu słów tyle fałszów; niechaj wykaże iż wcze­

śniej jak wyraziłem na mappie, znajomsze być zaczę­

ły biegi rzek. Niech wić o t ć m , że wprzód na Litwie niż w Polsce pisano o pierwotnych dziejach Litwy, jak świadczy kronika z rękopisu p. Bychowca niedawno wydana (10), którćj rękopis starszy, bo z XVI wieku pochodzący, a kirylicą skreślony, czytałem przed dwoma laty w bibliotece Baczyńskich w Poznaniu. Gdyby H e - rodot był coś podobnego o Polanach co Tacyt o Lygiach powiedział, byłby wtedy dla nas rów nćm co rzymski historyk źródłem. Po Mendogu (umarł r. 1 2 6 1 ) były jeszcze Prusy pogańskiem i; Krzyżacy bowiem rozpo­

częte przeciwko nim wyprawy dopićro r. 1 2 8 3 ukoń­

czyli; a i wtedy jeszcze nie zostały całe nawrócone P r u ­ sy i wiele bałwochwalstwa było na Pomorzu i w

Skan-(10) Pomniki do dziejów litewskich zebrane przez Teodora Nar- hutta, w W iln. 1840.

dynawii. Kronikarze i pisarze późniejsi nie mogą być źródłem, lecz skazówką, lecz śladem, gdzie i jak szukać dziejów najdawniejszych. Sprostowanie Teofilakta nie jest wyśmianiem go. Stara to piosnka o Lacljach jako o narodzie, którą powtarzając p. Tyszyński idzie za dru- giemi ślepo, a więc powodu nie ma przechwalać sie nią, czyli, bajkato od czasu Długosza upowszechniona, j a ­ koby z Kroacyi miał do nas przybyć Lech: winszuje, że autor Rysu Historycznego oświecenia Słowian o tyle w znajomości źródeł i krytycznćm ich wyrozumieniu po­

stąpił, iż na takich tylko dowodach umić wesprzćć mnie­

manie swoje. Nie mnóstwo cytat, lecz właśnie wyszu­

kanie i przywiedzenie stanowczych, zaletę badań stanowi.

P. Tyszyński, który nigdy nie badał, lecz kompilował co zbadali drudzy, sądzić o tćj rzeczy nie może. Systema- te n f zowiemy albo porządek pewny wykładu, albo sam wykład rzeczy w edług przyw idzeń rozwinięty: prćrw- szy dowolny, drugi wzbroniony je st historykowi: widać wiec, że krytyk nie raczył baczyć na to odróżnienie. J e ­ dnakowo rozwijały sie wyobrażenia pogańskie u wszyst­

kich ludów, lecz niejednakowo przedstawili je , w pew­

ny porządek przywodząc takowe, badacze mitologii. Cie­

kawi jesteśmy, jaki też autor skleconego z prac dzisiej­

szych historyi Słowian badaczów Rysu Historycznego swoje o mitologii notaty, nad któremi od lat dwudziestu pracuje (czemu nie wprzód uwierzymy aż zobaczymy, i aż przekonamy sie o tćm, że p. Tyszyński ma własne mitologii pojecie), ułoży i w pewny przywiedzie je sy­

stem. Kładąc punkta sporne, i do rozstrząśnienia ich po szczególe wzywając p. Tyszyńskiego, tera samćm do­

wodzę, żem sw ego pewny. Zamiast przyjąć wezwanie, wolał on właściwym sobie zwyczajem, powiedziawszy

1 5 2 O D POW IED Ź P . TYSZYŃSK1EMU

NA O D PO W IE D Ź . 1 5 3

nie pozwalam, uciec na Pragę. Toż samo niegdyś zro­

bił, kłótnię o Pamiętniki rozpocząwszy. Gdyby był ze­

brał w jedno po różnych miejscach naszego dzieła (jak systemat wskazywał) poumieszczane wyjątki kronik, usta­

wił je chronologicznie, i tak niejako kronikę najdawniej­

szą Polaków i Lechitów zrobił, odniósłby był zdaniem naszćm niemałą korzyść. Bo najpizód przekonałby się 0 tćm, że jak następne czasy naprowadzają na wnio­

ski o przeszłości, tak znowu spółczesnych zdarzeniu źródeł wynalezienie, wnioski ow e w sąd dopićro zamie­

nia; i byłby się dowiedział, że wyrozumienie źródeł for­

mując krytykę, samo przez się naprowadza krytykują­

cego na to, iż motywować wyroku nie może, akta nie przeczytawszy. Zdrowy rozsądek i znajomość rzeczy to­

warzysząc rozważaczowi źródeł, kierują nim gdy feruje wyrok, w równi go z sędzią stawiając. Kto na to baczyć nie raczy, próżno pytać będzie, gdzie i jak szukać ma przepisów krytyki, gdyż żaden kodex, żadna logika nie nauczy sądzić, kto nie poznał rzeczy, o którój ma sądzić, 1 kto nie czuje tego jak ma śledzić prawdy. Daremnie więc i p. Tyszyński pyta o prawa krytyki? Niech ich szuka w sobie, nie wprzód atoli aż historyą pozna, a wtedy same się nastręczą, i sąd o rzeczach zdrowy sa­

me mu uformują.

Taką drogą poszli ci, którzy rzuconą przezemnie myśl w Historyi Prawodawstw o Polanach i Lechach przyjęli, i uznawszy ją być prawdziwą rozwinęli, lecz przedmiotu nie wyczerpnęli; dlatego tćż dopełnić ich pracy musia­

łem i dopełniłem, nowo ją obrobiwszy i wykazawszy, że rodowość nadwiślańskich a naddnieprskich Polan ła­

tw o się da udowodnić, gdy, jak historyą uczy, pobrata­

Tom III. Lipiec 1848. 2 0

1 5 4 O D P O W IE D Ź P . TYSZYŃSKIEMD

nych z pićwszymi Lachów nazwę, nie za ludową lecz stanową zauważymy, i tychże Lachów z naddnieprskiemi nie w koligacji jakowej, lecz w związku ze stosunków sąsiedztwa wynikającym postawimy, uznawszy być P o ­ lan dawniejszemi krain nadwiślańskich mieszkańcami od rzeczonych Lachów, w jed n o Polaków miauo (11) zla­

nych z nimi następnie. O czem albowiem napomknąłem w rzeczonej Ilistoryi P ra w o d a w stw , zbadali w źródłach i z prawdą być zgodnem uznali pp. Szaffarzyk, Palacki, i autor Bibliograficznych ksiąg dwoje. jSam p. Tyszyń- ski (zapewne propter captandam benew lentiam ), prawił mi niegdyś o tćm: co mu teraz przypominam dlatego, ażeby «ię nie kłepotqł o to, czy kiedy sprawdzą się mo­

je o Polanach i Lachach objawione w Pierwotnych Dzie­

jach proroctwa, gdyż się już rzeczywiście sprawdziły.

Uwagę zaś jego o temże dziele, że ono je s t poronionym płodem, odpićram tą' uwagą, że i owszem przeciwnie się stało; bo urodziło się nam zdrowćm i mając takich, jak rzekłem, poręczycieli, znajduje wiarę u tych, którzy dzieje pojmują i praktyczne z nich umieją wydobywać wnioski. Dzieło to stawszy się punktem oparcią pier­

wotnych dziejów Polan i Lechitów, świadczyć o tćm nigdy nie przestanie, że pierwsi będąc najdawniejszymi krain nadwiślańskich po lewym brzegu jtniesizkańcami (mimo gadek niemieckich gazeciarzy i p. Tyszyńskiego, którzyby ich na prawy brzeg W isły przerzucić chcieli), ukształtowanie i dalsze swoje powodzenie winni są d ru ­ gim, od nich, jak mówi Nestor, Polanami nazwawszy się, czyli za ich sprawą narodem zostawszy: gdyż inaczćj przepadliby byli, napływem obcych na kraje

nadwiślań-(11) Hist. praw. I. 75. II. 262.

skie ludów zalani będąc. Przypomnę ich znowu czytelni­

kowi z czasem, kronikę Polaków i Lechitów najdawniej­

szą skrćśliwszy, ale nie tak prędko, ażeby się komuś nie zdawało, że dosyć jest kiw nąć palcem, by mnie miéc po swéj woli, by zasadzić do wypisywania kronik, od których stroni p. Tyszyński, z obawy, ażeby zmęczywszy sią nimi nie został jasnowidzącym. Próżna obawa, nie zostanie on nim nigdy, dopóki po téj, którą dotąd po­

szedł, stąpać będzie drodze; nie na to bacząc co w źró­

dłach dziejów stoi, lecz na to co mu własne dyktuje wi- dzimi się. Tego Wszakże powinien być pewny, że oprócz tych, wystąpią niezabawem przeciwko niemu artykuły no­

we, które się za P to lo m eu szem , za dziejowóm Polan w wieku II, VIH i IX istnieniem, za stanóWością Lachów i w ywodem szlachty od tychże, powtórnie ujmą i upom ­ ną, pociągnąwszy do odpowiedzialności autora Uwag nad Pierwotnem i Dziejami Polski i Litwy za to: Ze pierw­

szego fałszywie przywiódł, wyrzuciwszy z niego to wła­

śnie, na czém się głównie prawda wspiera; że wymazał z karty dziejów II, VIII i IX wieku miano drugich; że niemieckość trzecich w duchu narodpwości polskiej roz­

winiętą pominął; zgoła, że piefwotne dzieje Polan, które są kluczem tajniki historyi polskiego narodu czasów następnych odmykającym, nie według źródeł, lecz wła­

snego widzimisię wyrozumiewał i wyrozumianemi mieć chciał, pomiatając praw dą i uwłaczając dziejom (*).

(*) Udzielony w skutek powyższej nadesłanej redakcyi odpo­

wiedzi, artykuł przez p. Tyszyńskiego pod tytułem : D ruga i osta­

tnia odpowiedź na repliki p, W. A. Maciejowskiego, odłożonym

został do następnego poszytu. P. R.

NA O D PO W IE D Ź . 1 5 5

W dokumencie Biblioteka Warszawska, 1848, T. 3 (Stron 152-162)

Powiązane dokumenty