• Nie Znaleziono Wyników

Biblioteka Warszawska, 1848, T. 3

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Biblioteka Warszawska, 1848, T. 3"

Copied!
696
0
0

Pełen tekst

(1)

BIBLIOTEKA

WARSZAWSKA

1 8 4 S *

L IP IE C . Z E S Z Y T X C I.

B i b l i o t e k a W a r s z a w s k a , najregularniej w pierwszych dniach każdego miesiąca, na poczcie dla prenum eratorów je st oddawana.

N ieregularne dochodzenie zeszytów B i b l i o t e k i W a r s z a w s k i e j ,

nigdy winą redakcyi być nie może. Ktoby jej z prenum eratorów na poczcie, nie odbierał w zwykłym czasie, tojest najpóźniej w tydzień po wyjściu. lub odbierał ńieopieczętow aną, z kartam i rozciętem i, pobrudzonem i, proszony jest od redakcyi, aby w prost do niej się udaw ał na jej koszt pod adresem : „Do Redakcyi B i ­ b l i o t e k i W a r s z a w s k i e j przy ulicy Senatorskiej pod N rem 4 6 % .“

W razie zaś nieodebrania zeszytów, ażeby do tego dołączył kwit otrzym any pocztamtu, gdzie złożył przedpłatę. Z takim tylko kw i­

tem redakcya może otrzym ać zadosyć uczynienie, ażeby regular­

nie nadal i niezw łocznie każdy zeszyt dochodził we właściwe m iejsce.

Również redakcya uprasza, aby każdy z prenum eratorów , który nie przez pośrednictw o poczty B i b l i o t e k ę W a r s z a w s k ą p ren u ­ m eruje, w razie nieodebrania zeszytu należnego, raczył nieod- włocznie o tem redakcyą zawiadomić.

Przedpłata na rok 1 8 4 8 , czyli na rok ó sa^ ''sin ie n ia pisma:

!. Przedpłata całkow ita, wynosi na rok złp. 1>0.

_ 2. Przedpłata kw artalna, przyjm uje się za złożeniem złp. 15na pićrwszy kw artał, i za opłatą p r z y drugim zeszycie złp. 15 na kw ar­

tał następ n y .— Przy prenum eracie kwartalnej, p renum erator pod­

pisać winien zobowiązanie, iżna cały rok zaprenum erow ałB i b l i o ­ t e k ę i w arunkom prenum eraty zadosyć uczyni. Z opłat czynionych i odbieranych zeszytów, p ren u m erato r pokwitowanym będzie na b ilecie, którego jeżeli nie okaże, obowiązany je st poprzestać na kontroli w tym celu utrzymywanej.

Na urzędach i stacyach pocztowych w Królestwie, zapisywać się można na B i b l i o t e k ę na rok 1848, za opłatą roczną w ilości złp. 60, lub kw artalną, tojest za złożeniem na raz za dwa kw a rta ły złp. 30.

(2)

B i b l i o t e k a W a r s z a w s k a , pismo peryodyczne wydawane przez redakcyą zebraną w składzie zakresowi jego odpowiednim , w ycho­

dzi b e z przerwy od Igo stycznia 1841 r. zeszytami miesięcznemi, z których każdy składa się najm niej z 14 arkuszy, i rozsyłany je st w pierwszych dniach każdego miesiąca.

Kom plet B i b l i o t e k ! W a r s z a w s k i e j roczny, stanowi 12 zeszy*

tów czyli cztery tomy. Komplet kw artalny stanow i trzy zeszyty, czyli tóm jeden.

K om plet z każdego roku złożony z 12 zeszytów czyli 4 tom ów, kosztuje w kraju zip. 60, za granicą złp. 80. Gały zaś io m p let z lat upłynionych siedm iu, tojest: 1841. 1842. 1843, 1844, 1845, 1846 i 1847, złożony z 84 zeszytów czyli 28 tomów, nabyć można za złp.

420- Dwa spisy 20 tomów, podług przedmiotów i nazwisk autorów są w zeszycie styczniowym 1846 r.

Na przedpłatę całkowitą, lub kw artalną na r. 1 8 4 8, zapisywać się można;

W W arszaw ie w redakcyi B i b l i o t e k i W a r s z a w s k i e j przy uli­

cy Senatorskiej pod Nrem 46% , U osób pryw atnych które się nią zajm ują. Na wszystkich pocztamtach Królestwa* we wszystkich księgarniach krajowych i zagranicznych, a mianowicie: w W arsza­

wie u Leona Glücksberga, Huguesa, Klukowskiego , Merzbacha , N atan sona , Orgelbranda , Sennew alda, Spiessa i Spółki, Steble- ra . Zawadzkiego i W ęckiego, i w składzie Antoniego Zaleskie­

go. — U H urtiga w Kaliszu, u Rosenthala w B adom iu, u Strejbla i A rzta w L ublinie, u Józefa Michalko, w K rasnym staw ie, u Do­

brzańskiego w Płocku, u Orgelbranda w Suwałkach; w K rako­

wie u Czecha i F riedlejna, we Lwowie u Jabłońskiego i S y n a , u Millikowskiego, u Pillera i Spółki, u W iniarza dawniej W il­

da i S y n a ; w Berdyczowie u Szczepańskiego, w W innicy u L e­

cha. w Berdyczowie i Kijowie na kontraktach u Szafnagla, w K i-

i

'owie i W ilnie u Z aw adzkiego; w tem ostatniem u Rubina Rafa- o w ic z a ; w Moskwie u F r. S e w e rin , w P etersburgu u Egaers et Comp: i u Ejnerlinga, w Dorpacie u Severin, w Królewcu u b r a ­ ci B om träger, w Gdańsku u Gerharda, w G rudziążu u Roethego.

w T oruniu u Lam becka, w Bydgoszczy u Mitlera, w Gnieźnie u Güntra; w Poznaniu u Kamińskicgo, w Nowej Księgarni, u Ste­

fańskiego, u Schirmera i Urcdulla, u Braci Szerck i u Zupaiiskiego.

W Berlinie u Schroedera i Behra; w Lipsku u Brockhausa i Ave- nariusa, i w Księgarni Zagranicznej; w Lesznie i Głogowie u Giin- thra; we W rocław iu, Opolu i Pszczynie u H irta; w P radze Cze­

skiej u Kronberger et Rziwnatz.

Pragnąc zapewn" i pismu swemu ciągły pomoc, redakeya wzy­

wa i najuprzejm zaprasza do wspólnej pracy osoby pośw ię­

cone literaturze i zawodowi naukow em u. A rtykuły nadsyłane, redakeva z wdzięcznością przyjmie, a naw et je st w gotowości opłacać na żądanie, wszelkie zamieszczone w piśmie swojem pra­

ce. czyto w edług urnowy z autorem , czy stosownie do zasad które przyjęła. Żądanie jednak zapłaty, powinno być wyraźnie na arty ­ kule przez autora zamieszczone.

A utorow ie, Księgarze i inni Nakładcy, których życzeniem jest, aby ich dzieła nakładowe były rychlej wymienione w Kronice Bi­

bliograficznej, i ocenione w K ronice Literackiej B i b l i o t e k i W a r ­ s z a w s k i e j . zechcą zaraz po skończonym druku, składać tychże dzieł e\em plarz, do kantoru redakcyi", przy ulicy Senatorskiej

(3)
(4)
(5)

BIBLIOTEKI

WARSZAWSKA

P I S M O P O Ś W I Ę C O N E

NAUKOM, SZTUKOM I PRZEMYSŁOWI.

1848.

Tom trzeci.

OGÓLNEGO ZBIORU TOM XXXI.

1

W ARSZAW A.

O

W D r u k a r n i S t a n is ł a w a S tr ą b s k ie g o ,

p rz y ulicy D aniłow iczow ekićj N r. 6 1 7 , w daw nćj B ibliotece Z ałuskich.

1 8 4 8 .

(6)

% s o -/m trr

t .

Z a pozwoleniem Cenzury Rządoicćj.

• ■ ' H - »I

O

roias óosfriioBo

(7)

O PIORUNACH.

PODŁUG S. ARAGO,

PRZEZ

K a ż d y przedmiot, czyto z dziedziny wiedzy czysto moral­

nej, czyto z dziedziny nauk przyrodzonych, im więcśj jest bogatszy w przykłady systematycznie ułożone, im więcej iakta dokładnie, sumiennie i jasno obrobione, tem pewnićj i stanowczo posuwa (może zbyt powolnym krokiem) społeczność do oświaty, a tem sam*5m i cywi- lizacyi. Żaden podobno z dzisiejszych uczonych, nie po­

ją ł tak dobrze, tak doskonale powyższego założenia, jak p. Arago. W tćm właśnie przekonaniu niedawno udzie­

liliśmy czytelnikom naszym rozprawę jego o Ź ródłach i R zekach, obfitą w różnorodne fakta, oraz ciekawe i zajmujące szczegóły; podajemy teraz drugą rozprawę tegoż autora o Piorunach, rriemniój interesującą pod względem licznych i głębokich badań, niemnićj odzna­

czającą się starannem i pracowitym poszukiwaniem li­

cznych spostrzeżeń opartych na doświadczeniach, nako-

Tora III. L ip iec 1848. 1

(8)

2 O PIORUNACH.

niec przenikliwym i głębokiem objawieniem sądu, uzasa­

dnionego faktami.

Na dowód tego, prz> toczymy własne p. Arago sło­

wa, usprawiedliwiające jego przedsięwzięcie: , Często by­

łem zapytywany w przedmiocie konduktorów przez b u ­ downiczych, czuwających nad bezpieczeństwem pomni­

ków narodow ych, przez wojskowych, do których należy urządzanie magazynów prochowych, przez komendan­

tów okrętów wojennych i kupieckich, nakoniec przez znaczną liczbę obywateli wszelkich klass społeczeństwa.

W o ln o mi zatem zapewnić, że w ogólności tylko z po­

wołania fizycy, mają dokładne wyobrażenie o własności tych narzędzi zapobiegających zniszczeniu. Jeżeli zapytu­

ją się jak urządzać konduktory, lub stawiają je, czynią to jedynie mając na względ/ie potwierdzenie akademii.

Każdy pragnie tjlko zasłonić się od odpowiedzialności tarczą nauki, lecz przekonania wewnętrznego o skute­

czności tego środka, trudno w nich znaleźć. Jedni po­

wątpiewając, są w chęci zgodzenia się na konduktory, ale oczekują, ażeby im w miejsce prostego podobień­

stwa do prawdy, złożono rzetelne d o w o d y ; drudzy przy­

puszczając niezmierne szkody, które mogą być zrządzo­

ne z powodu wątlej ochrony, tłumaczą się, że im rozum nie dozwala wierzyć, ażeby jeden nędzny pręcik m eta­

lowy, mógł zabezpieczyć wielką budowlę, lub zasłonić okręt od jednego z najgwałtowniejszych meteorów. Po­

dług nich podobne pręciki, które mają tak szczytną własność, wyniesione nad budowle, są zupełnie bez ce­

lu; nie czynią one nic złego, ale także i nic dobrego. Są i tacy, którzy przyznają sztabkom metalowym silny wpływ, lecz uważają ten wpływ za szkodliwy. Uzbroić szczyt bu­

dowy prętami metalicznemi, jestto w edług nich przyciągać

(9)

O P I O R IN A C H . 3

piorun z oddalonego punktu; jestto stwarzać niebezpie­

czeństwo, które bez tego nie istniałoby; jestto pomagać do przyciągnięci:* obłoków brzemiennych p io ru n a m i, które wyzionęłyby gdzie zdała od budowli; jestto po­

większyć niebezpieczeństwo, na które naraża się sąsie­

dnie zabudowanie. Fryderyk II król pruski, należał ta k ­ że do przeciwników wynalazku Franklinu. Onto tego samego dnia, w którym ustępując opinii publicznej, jak niemniej akademii berlińskićj, zezwalał stawiać kondu- ktory na budowlach naro d o w y ch , wyraźnie zabronił wznosić je na zamku Sans-Souci".

„Rozmyślając nad środkami zniweczenia podobnych wątpliwości i trudności, a powiększenia oświeconej li­

czby utrzymujących stronę konduktorów, postanowi­

łem najprzód zupełnie odłączyć doświadczenia od teoryi.

Sposób najpewniejszy, najbardziej przekonywający wska­

zał mi, ażebym rozebrał wypadki piorunu dokładnie oznaczone, starał się z nich wyprowadzić następstwa ogólne, wcale nie zastosowując do nich podobieństw wynikłych z doświadczeń elektrycznych czynionych przez fizyków; mniemałem jednćm słowem, że potrzeba stać się dokładnym i rzetelnym historykiem m eteoru, a póz- niéj dopiero poszukiwać punktu zetknięcia się lub zbli­

żenia tego fenomenu z mniejszemi zjawiskami, które nas otaczają, albo które utworzyliśmy w naszych gabi­

netach, w naszych laboratoryach. Takim był mój plan, który nakrćśliłem w celu dopięcia mego zamiaru. P o ­ stanowiłem zebrać wszelkie zasady znajdujące się w roz­

biorach tegoczesnéj fizyki, nadto przedsięwziąć pracę niezbyt rozciągłą, a zobowiązać się jedynie do zjedno­

czenia wypadków stałych, wydatnych, dobrze znamionu-

(10)

4 O PIORUNACH.

jęcych rzecz, uporządkować je systematycznie, sposo­

bem właściwym celowi podobnych wiadomości (1).”

„Dlatego zmuszony byłem uciekać się do źródeł ory­

ginalnych, przerzucać więcćj tysiąca tomów zbiorów aka­

demickich umiejętności, tranzakcyj filozoficznych lon­

dyńskich, zbiorów berlińskich, dzienników fizycznych i t. d.; przewartować massę dzieł, opisów’ podróży sta­

rożytnych i tegoczesnych, pamiętników po większćj części pisanych bez ła d u , czystości i c e lu ; czytać nakoniec to wszystko co miałem pod ręką, a to wśród tysiąca szcze­

gółów bezużytecznych, w nadziei znalezienia jakiego wy­

padku, spostrzeżenia, lub prostćj cyfry korzystnćj nauce.”

„ W i e l u utrzymywało, że przedmiot który przedsię­

wziąłem skreślić, został zupełnie wyczerpany przez Fran- klina i jego współzawodników, a nadewszystko przez kommissye akademickie, które w różnych epokach tak w Londynie jak i Paryżu były utworzone, dla oświecenia władz krajowych jak mają urządzać konduktory. Nie podzielałem zupełnie ich opinii; pracowite poszukiwa­

nia moje, którym poświęciłem się, coraz więcćj mię przekonywały, że przedmiot tak mało był dotknięty, iż ledwie mogłem utworzyć szkic, pewien rodzaj głównego zarysu do historyi o piorunach; pomimo tylu spostrzeżeń zapomnianych, a które umieściłem w porządku systema­

tycznym. Oby te uwagi zachęciły podróżujących i me­

teorologów do zgłębienia tego tak groźnego m e te o r u , a razem tak bogatego w wypadki nauczające! Jeśli ży-

(I ) Proste to oznajm ienie dato powód niektórym dziennikom do Uk dziwacznych rozbiorów, do n arzekań tak niespodzianych, do posądzeń tyle obrażających, że n ie le d w ie , jak sam Arago wyznaje, chciat zaniechać swój zamiar.

(11)

czenia moje będą wysłuchane, natenczas wynagrodzonym zupełnie zostanę za trud, jaki mi się dostał w udziale. ’ Rozprawa S. Arago o Piorunach, tćm więcćj jest zaj­

mująca, że teorya tego fenomenu dla nas je st jeszcze zupeł­

nie nową. Czyż dawno, n aw et uczeni, wprowadzali często­

kroć w błąd przez niedorzeczne tłumaczenie tego zjawi­

sk a? Czyż mało znajdziemy i dziś takich, którzy mają wcale opaczne o nićm w y o b r a ż e n i e ? .... Niezawodnie wielu się zdziwi, że człowiek uposażony będąc od przy­

rody chęcią nabycia wiedzy, pogardził niebezpieczeri- stw y, ażeby tylko zbadać wierzchołki gór niebotycz­

nych, ażeby przypatrzyć się zblizka wybuchom wulkani­

cznym, ażeby zmierzyć głębokość rozległych w ód oceanu;

poświęcił cały swój żywot na wyśledzenie natury roślin, lub domowego bytu najdrobniejszych o w a d ó w ; skazał siebie na powolną śmierć w laboratoryum chemicznem, jedynie dlatego, ażeby odkryć nieznany jaki pierwiastek.

A jednak ten sam człowiek długo nie zwracał uwagi na tak wyraźny i groźny fenomen przyrody, jakim jest pio­

run, który potężną siłą swoją, jak niemniej mnogością różnorodnych stanowczych w y p a d k ó w , powinien był wcześnićj jak inne zjaw iska, zwrócić jego badawczy umysł.

Praw da, że przyroda otwiera nieograniczone pole dla badających umysłów, ale z drugićj strony jak na nie­

szczęście, człowiek tak krótko żyje, iż częstokroć dla wyśledzenia jednego tylko faktu, nie wystarcza mu całe życie jego. Celem każdej pracy jest nagroda; nagroda uczonych badań jest powodzenie. Czyliż mamy się więc dziwić, że człowiek niekiedy napotykając przedmiot tr u ­ dny do wytłumaczenia, zadanie uporczywie niedające się rozwiązać, rzuca je po pierwszćm niepowodzeniu, tćtn

O PI ORUNACH. 5

(12)

6 O PIORUNACH.

bardzićj jeżeli upatruje, że okres jego doczesnćj wę­

drówki nie wystarczy mu na zgłębienie i ustalenie p e ­ wnej niezachwianej zasady? W podobnych okoliczno­

ściach rozwiązuje tylko jedno szczęśliwe zdarzenie nie­

zależne od woli naszej, albo wszechwładny gieniusz, któ­

ry z przenikliwością rzuca swój orli wzrok na główny splot gordyjskiego węzła.

Zjawiska odbywające się na powierzchni kuli ziem­

skiej, że tak powiem pod naszą ręką, łatwiejsze są do wyśledzenia. Analiza i synteza, jak dwie dźwignie umy­

słowej mechaniki w ręku badacza, łatw o mogą dopro­

wadzić do skutku, jeżeli przyczyna działania wskaże na­

stępstwa, albo następstwa wynikłe z działania, odsłonią ukryte przyczyny. Grom je st fenomen różnorodny, w swych skutkach niezmiernie zawiklany i zmienny, tak dalece, że n aw et dotąd wiele wypadków tego zjawiska nie są wytłumaczone. W yrabia się on w niedoścignio­

nej dla nas przestrzeni, tam, gdzie tylko wznieść się mo­

żemy myślą, gdzie tylko wyobraźnia nasza z nieśmiało­

ścią snuje niepewną i wątłą tkaninę wniosków lub twierdzeń. Nakoniec, rozmaita własność elektryczności, różnorodna własność gazów, niezbyt dawno stały się dla nas dokładniej znajome; w nichto są zawarte g łó ­ wniejsze zarody niebieskiego ognia. Brak wiadomości tych, opóźnił postęp odkryć w tym tak ważnym atmosfe- rologicznym przedmiocie; tylko stopniowe badania i do­

świadczenia, mogą nas doprowadzić do celu, lecz żeby posunąć się na drodze postępu, żeby uzasadnić nawet gienialne hypotezy, potrzeba jeszcze długiego czasu. Na tćj właśnie drodze rozpoczął p. Arago poszukiwania.

Złóżmy dań wdzięczności wielkiemu mężowi, który lak hojnie rozdziela między społeczność owoce swej nie­

(13)

zmordowanej pracy. Ja k kapłan przy ołtarzu przyrody, zwiastuje on światu jćj tajemnice, jćj harmonijny porzą­

dek, jej niewiadome przyczyny widocznych skutków.

Przed każdym z nas leży otwarta księga przyrody, na kartach której palec Wszechmocnej Opatrzności skreślił głoskami gór, oceanów, lasów, ukryte tajemnice natury, wzniosłe pomysły, m ądre przeznaczenie. Ale nie każdy pojmie owg odwieczną skałę, to pierworodne dziecię przedpotopowego ognia; owę górę, ten niezatarty po­

mnik powszechnego potopu; nie każdy zrozumió słoje baoba rówiennika naszego planety; nie każdy jest w sta­

nie dociec tajemną łzę roślin; nie dla każdego jest zrozu­

miany niebieski grom, ta uroczysta mowa przyrody, ten akord odwiecznej harmonii. Złóżmy dań dla natchnionego mędrca, który potężną myślą przejrzał przez mgłę uply- nionych wieków, który odsłonił tajemnicę stworzenia, i jak nowy apostoł idzie wykładać ludom wielkie p raw ­ dy, mając za swego przewodnika przyrodę. Chwała je ­ go poświęceniu się, wdzięczność jego pracy, cześć jego imieniowi!

Z e w n ę t r z n e o z n a k i cliniur p i o r u n o w y c h .

W wyrażeniu pospolitćm, chmury są godłem niestało­

ści i zmian w zewnętrznym kształcie. Zm ienny j a k obłok, jest powszechne przysłowie ludów. Badajmy wszakże z meteorologami, czy chmury w których łonie się w y ra ­ bia piorun, a następnie objawia przez rażący blask świa­

tła i wystrzał mocniejszy od strzału armatniego, różnią się od obłoków zwyczajnych? W liczbie cech uderzają­

cych , wymienimy na wstępie rodzaj poruszania się, któremu chmury piorunowe zdają się podlegać. F o r­

O PIORUNACH. 7

(14)

8 O PIORUNACH. i

ster fizyk angielski, ruch ten porównywa do poruszeń, które spostrzegamy niekiedy na serze z robakami! J eże­

li w czasie ciszy wznoszą się raptem obłoki skupione jak bawełna nagromadzona: albo innemi słowy, zakoń­

czone mnóstwem obwodów krzywych, jak naprzykład szczyty gór wyniosłych i pokrytych śniegiem; jeżeli obło­

ków tych zmniejsza się liczba a powiększa wielkość; je­

żeli pomimo wszystkich podobnych zmian, zostają niepo- ruszone w jednym punkcie; jeżeli obwody ich z począt­

ku tak liczne i wyraźne, łączą się z sobą i nakoniec sta­

nowią obręb jednój chmury; natenczas podług Beccaria, można z pewnością powiedzieć, że zanosi się na deszcz, burzę, lub nawałnicę brzemienną grzmotami i pioru­

nami.

Po takich zjawiskach ukazuje się powszechnie na w i- dokręgu wielki obłok ciemny, którego warstwy niższe zdają się dotykać ziemi. To ciemne tło łączy się z obło­

kami najwyższemi. Godnem tu jest uwagi, że staje się to wówczas, kiedy powierzchnia ich ogólna, a przynaj­

mniej ta, którą się widzi z płaszczyzny, coraz staje się równiejszą. Najwyższe warstwy massy tych obłoków pojedynczych i silnie spójnych rozdzielają się na długie gałęzie, które nie odrywając się, stopniowo posuwają się i pokrywają cały widnokrąg. W chwili, kiedy gałęzie te tworzą się, atmosfera jest powszechnie przesiana obłoczkami białemi dość wydatnemi, które sławrny fizyk z Turynu nazywa ascitizi, czyli obłoczkami podrzędnemi.

Poruszenia tych ascitizi są nagłe, niepewne i nieregular­

ne, oraz zdaje się, jakby były przyciągane przez wielką massę obłoku; dlatego właśnie można je widzieć jak jedne po drugich łączą się w jednę całość. A scitizi już obserwowane były przez Wirgiliusza, który porównywał

(15)

je do kosmków wełny. Plamy białe, które w rożnych punktach przerywają tło ciemne wielkiej chmury, po­

czątkowo były ascitizi.

Kiedy rozpościerający się wielki obłok ciemny przejdzie zenit, kiedy pokryje rozległą przestrzeń nieba; dostrze- gacz nagle zobaczy mnóstwo drobnych ascitizi, nie prze­

widując wcale, zkąd sig wzięły i jak utworzyły się.

A scitizi te jakby porozrywane i poszarpane, że tak po- wićm szczątki o b ło k ó w , rozpościerają w różnych ustę­

pach długie ramiona; ich poruszenie jest żywe, niere­

gularne i niepewne, jednak zawsze horyzontalne. Jeżeli w biegu wstecznym zbliżą się do siebie, zdają się p ra w ­ dziwie wyciągać jedne ku drugim swe ramiona; a gdy się prawie zetkną, w net odpychają się widocznie, a r a ­ miona, o których mówiliśmy, zwężają się w biegu prze­

ciwnym temu, jaki poprzednio był widziany.

W ypadki te są treścią obserwacyj czynionych przez lieccaria mieszkającego w okolicach Turynu, otoczo­

nych prawie zupełnie wysokiemi górami. Jeśli jego obserw acje porównamy z opisami tworzenia się i zu­

pełnego rozwinięcia chm ur piorunowych na równinach, natenczas można będzie ocenić, co w nich je st grunto­

wnego lub mylnego. Beccaria nie był w stanie więcćj obserwować jak tylko niższą powierzchnią chm ur, któ­

re widział z obserwatoryum turyńskiego.

Peytier i H ossard zajmując się pomiarem trygonome­

trycznym gór Pirenejskich spostrzegli (na co żaden z m e­

teorologów przedtem nie zwrócił uwagi), że w czasie wielkich upałów, na wielu punktach w arstw obłoków dol­

nych, podnoszą się długie słupy prostopadłe, które prze­

strzenie atmosferyczne bezpośrednio łączą i zapowiadają burzę.

Tom III. Lipiec 1818. ^

O PIORUNACII. 9

(16)

W e d ł u g obserwacyj Peytiera, chmury powstające w nie­

których miejscach na g órach, tworzą się z kilku obłocz­

ków oderwanych od rozległych w arstw , rozciągających się na dolnych równinach. Można widziéc z wierzchoł­

ka gór Pirenejskich każdego prawie poranku w kilka godzin po wschodzie słońca, jak tworzą się na rów ni­

nach obłoki, które częstokroć podnosząc się z szyb­

kością, skupiają się na różnych cyplach, gdzie powsze­

chnie powstaje burza. Jeżeli zaś równina dolna jest już przed wschodem słońca pokryta obłokami, wówczas nie tworzą się now e chmury, lecz cząstki odrywają się od obłoków jedne po drugich, łączą się w jednę massę około cypla, i stają się siedliskiem burzy, deszczu, gradu.

F ranklin mówi, że wielki obłok pojedynczy nie jest chmurą piorunową: „W tenczas, kiedy z chmury ukazu­

ją się błyskawice i uderzają pioruny, postrzegacz zobaczy pod nią szereg obłoków mniejszych, jeden nad drugim.

Niekiedy obłoczki te są bardzo w małej odległości od ziemi”. A więc podług Franklina, potrzebne są dwa wa­

runki, ażeby obłok stał się siedliskiem błyskawicy: naj­

przód trzeba, iżby był niezmiernie rozległy; powtóre, iż­

by małe obłoczki pośredniczyły między jego powierzch­

nią dolną a ziemią. Jednak w tym względzie wielu m e­

teorologów z filozofem amerykańskim zupełnie nie zga­

dzają się.

Saussure w opisach swéj slawnéj podróży na col du Géant powiada, że nie widział w’ górach inaczéj tw o ­ rzących się chmur, któreby oznaczały burzę, tjlk o w chwi­

li zetknięcia się dwóch lub kilku obłoków. „Kiedy na col du Géant lub na cyplu M ont-Blanc, daléj mówi, nie ma w powietrzu więcej nad jed en o b ł o k , chociażby ten na­

wet był gęsty i ciemny, to nie wyda wcale piorunu; lecz

10 O PI OR U N A C n.

(17)

O PIORUNACH. U

jeżeli utworzą się dwie warstwy chm ur rozciągające się jedna nad d rugą, lub wzniosą się z równin albo dolin i dosięgną cyplów, połączenie ich wówczas staje się przyczyną w iatru, grzmotów, gradu, deszczu.’

Lecz to jeszcze nie je st uzasadnionym dowodem, jak zaraz zobaczymy. W pamiętnikach M arcorella akademika z Tuluzy, je st wzmianka, że 12 września 1 7 4 7 r. wokoło niebo było wypogodzone, wyjąwszy jeden tylko obłoczek od 15 do 16 stóp średnicy mający, który błąkał się po widnokręgu. W t e m , w jednej chwili zahuczało i uderzył

l niego piorun; zabił kobietę Bordenare, opaliwszy jej ciało bez uszkodzenia odzieży.

W pamiętnikach botaniczno-meteorologicznych zebra­

nych w Denainvillers w blizkości Pitliiviers przez p. D u ­ hamel du Monceau, znajduje się n istępująca nota:

„R oku 1 7 6 4 , w dniu 3 0 sierpnia o godzinie wpół do szóstćj z rana, podczas pięknej pogody przebiegała mała chmurka odosobniona. Z chmurki tej w mgnieniu oka ukazało się światło, poczem uderzył piorun w wiąz w blizkości za m k u , zdarł z niego korę od wierzchołka do korzenia, wynoszącą długości stóp 2 0 , a szerokości od 2, 3 do 4 cali; zrobił na drzewie rowek szeroki i g ł ę ­ boki na pół cala, w którym przechodziła linia cienka jak nić i czarna. W tćj samej chwili w sąsiedniej chacie dał się czuć zapach siarki.”

Bergm an także widział, jak piorun z małego obłoczku uderzył w dzwonnicę, kiedy niebo zupełnie było pogodne i jaśniejące.

Możemy więc teraz zupełnie być przekonanemi, że nietylko chmury w ogromnej massie są piorunowe, lecz i obłoczki małe błąkające się wśród pogodnego nieba.

Przytoczymy tu jeszcze jedno postrzeżenie, które win-

(18)

niśiny panu Hossard. „ W roku 1 8 3 4 , mówi on, kiedy byłem na szczycie Faucille w J u ra , widziałem tworzącą się małą chmurkę około sąsiedniego wierzchołka zwa­

nego Colombier de G ex, którego wysokość nad poziom morza wynosi 1 6 0 0 metrów. Obłoczek istniał zaledwie kilka chwil, kiedy z niego uderzył piorun.”

Jakkolw iek poszukiwania te, któreśmy przytoczyli, nie są jeszcze tak dokładne, ażeby mogły nas upewnić o nie- mylnośei wypadków ; jednak powiemy z B e c c a ria , że piorun nigdy nie uderza z mglistych obłoków, których warstwy odznaczają się jednostajnością swego składu i regularnością powierzchni.

Na tćm zakończymy ten rozdział. Kiedyś może b ę ­ dziemy czytać w tym przedmiocie wiadomości więcej dokładne i g ru n to w n e; je st on bowiem w istocie najgo­

dniejszy uwagi meteorologów. Ci, którzy nie będą z w a ­ żać na dziwaczność, jaką mogą napotkać w postrzeże- niach w rzeczy tak zmiennej, różnorodnej i ruchliwćj jak są obłoki, spodziewam się nagromadzą wiele wy­

padków pożytecznych dla nauki, a tem samćm i oświaty.

P i o r u n w y r a b i a się i o b j a w i a n i e k i e d y w o b ło ­ k a c h , k t ó r y c h n a t u r a , z d a je się być z u p e ł n ie r ó ż n o o d o b ł o k ó w a t m o s f e r y c z n y c h z w y c z a j ­

n y c h .

Pliniusz m ło d szy pisał dwa listy do Tacyta w przed­

miocie wybuchu Wezuwiuszu, który w r. 7 9 naszej ery stał się przyczyną śmierci stryja jego P liniusza nalurali- sty. W jednym ¡z tych listów pisze on o obłokach czar­

nych i przerażających, obłokach popiołu poprzecinanego ogniami wężykowatem i. Rozczepiały się one, dalćj pisze,

1 2 O PI ORUNACH.

(19)

O PIORUNACH. 1 3

wydając smugi płomieni podobnych do błyskawic. Nie używają dziś innych wyrażeń do określenia światła w i­

dywanego w burzach powszechnych.

Dzieła księdza Della Torre także wiele mają podo­

bnych opisów. W określeniu wybuchu W ezuwiuszu w r.

1 1 8 2 znajdujemy, że dym nadzwyczaj gęsty (densissimo) trw a ł od dnia 12 do 2 2 sierpnia i uderzały często wpo­

śród niego pioruny (saëtte).

B ra cin i naoczny świadek wybuchu Wezuwiuszu w r.

1 0 3 1 mówi, że słupy dymu wznosząc się z krateru rozpo­

ścierały się w powietrzu na odległość 4 0 mil, a w prze­

ciągu trwania tych szczególnych obłoków, pioruny z nich zabijały mnóstwo ludzi i zwierząt.

Podczas wybuchu Wezuwiuszu w roku 1 7 0 7 , Giovani Valelta pisał do R ich a rd a W alter w Neapolu w te sło­

wa: „Trzeciego i czwartego dnia wulkan wyrzucał z kra­

teru błyskawice podobne do tych, które w pewnych wypadkach oświetlają niebo. Były one kręte i wężyko­

wate, po których ukazaniu się słyszano odgłos grzmotów.

Tak częste błyskawice i grzmoty kazały się spodziewać deszczu, ale nareszcie przekonano się, że tworzyły się one w obłoku ciemnym z samego popiołu.”

Mieszkańcy osiedli u stóp W e z u w iu sz u , mówili W il­

liamowi H am ilton, że ¡nietyle ich przerażała law’a wrzą­

ca wybuchu nastąpionego w r. 1 7 6 7 , ile bezustan­

ne błyskawice i p ioruny, które uderzały wpośród ich mieszkań.

W czasie okropnego wybuchu w r. 1 7 7 9 wylatywały z krateru W ezuwiuszu naprzemian z lawą rozpaloną do białości, kłęby dymu tak .czarnego, jak sobie można tyl­

ko wyobrazić (a s black as can possibly be imagines).

(20)

Dym ten w chwili, kiedy wydobywał się z krateru, był poprzecinany świałem wężykowatćm.

W ybuch W ezuwiuszu w r. 1 7 9 4 tak opisany przez tegoż naturaliste: „ W dniu 16 czerwca nic gorejącego nie wypływało z krateru; dym tylko czarny i popiół, k tó ­ ry ponad górami tworzył obłoki olbrzymie poorane bły­

skawicami w zyg -za g , dobrze znany meteorologom, a mie­

szkańcom podnóża W ezuw iuszu pod nadzwiskiem ferilli.

Błyskawicom wulkanicznym widzianym przez H am il­

tona w r. 1 7 7 9 , nie towarzyszyły żadne wystrzały któreby mogły być słyszane; przeciwnie, w r. 1 7 9 4 gromy po­

dobne do najgwałtowniejszych uderzeń piorunu n a stę ­ powały bez przerwy. Pioruny wszczęte jedynym w pły­

wem wybuchu wulkanicznego, pod każdym względem podobne były do piorunów powszechnych,* pioruny udè- rzające wywićrały wypadki zwykłe, jak nawet przeko­

nano się przy rozpatrywaniu zniszczonego mieszkania markiza B erio w San-Jorio przez uderzenie piorunu.

Popiół z którego składał się obłok wulkaniczny niezmier­

nie był miałki, i niesiony wiatrem do miasta Tarentu w odległości od Wezuwiuszu na sto mil. W Tarencie piorun, który wypadł z tych obłoków, zrządził także wiel­

ką szkodę w jednym z domów mieszkalnych.

Mówiliśmy dotąd o wybuchach W ezuwiuszu. Bez wąt­

pienia mało się znajdzie takich, którzyby przyznawali wyłączny przymiot kraterom W ezuwiuszu, wydawać obło­

ki z dymu i popiołu i mieszczące w sobie pioruny; da­

my jednak jeszcze kilka opisów innych wulkanów.

W Seneki dziele pod tytułem: Questiones N aturales księga 11, § 3 0 , znajdujemy, że w czasie wielkiego wy­

buchu Etny, przerażające huczały grzmoty i widziano

1 4 O PIORUNACH.

(21)

światła piorunu wpośród obłokow piaszczystych i roz­

palonych, które wyziewał wulkan.

Czytamy także w Descrizione dell Ł tn a del abate Franceso F errara, że na początku r. 1 7 5 5 wzniósł się z krateru Etny niezmierny i bardzo czarny słup dymu.

częstokroć przecinany wijącemi się błyskawicami (torlu- ose balenazioni).

Kiedy w r. 1 8 1 1 zjawiła się wysepka tak krótko trwająca Sabrina obok St. Michel des Aęores; słupy n a d ­ zwyczajnie czarne z pyłu i popiołu wznoszące się z ło ­ na oceanu: ,,b jły , mówi kapitan T illard, przerywane ciągle w miejscach najciemniejszych błyskawicami n a d ­ zwyczajnej jaskrawości”.

Mały naw et wulkan, który się ukazał w lipcu 1 8 3 1 r. między Sycylią a Pantelaryą, podobne wypadki zrzą­

dzał. John D a r y mówi: ,,że dnia 5 sierpnia, wznosiły się niekiedy z krateru do wysokości od 3 do 4 , 0 0 0 stóp angielskich słupy pyłu zupełnie czarnego, wpośród k tó ­ rych w rozmaitych kierunkach ukazywały się błyska­

wice połączone z grzmotami”.

Może kto powiedzieć, że niezmierne słupy pary wo- dnćj wznosząc się częstokroć z kraterów, składających część istotną obłoków wulkanicznych; że pył i popiół czarny nie dający się ująć w palce, łączą się tylko z pa­

rą, przez co pozbawiają ją białości i przezroczystości.

Odpowiemy na to w sposób bardzo prosty: Przy­

puśćmy, że obłoki nadzwyczajnie czarne, wznoszące się z paszczy wulkanicznej do niezmiernćj wysokości, po- tćm, po rozpostarciu się we wszystkich kierunkach oko­

ło słupa ciągnącego się w górę, nadające gazom i py­

łom kształt sosny tak dokładnie opisanej przez m łodsze­

go P liniusza i naturalistów tegoczesnych; przypuśćmy

O PIORUNACH. 1 5

(22)

powtarzam, że obłoki te, istotnie składają się po wię- kszćj części z pary wodnćj: pozostanie jeszcze do wyśle­

dzenia, jakim sposobem para wybuchająca z kraterów prawie czysta, nie jest o ile nam wiadomo nigdy, albo prawie nigdy piorunow ą, i jakim sposobem popiół i pył wulkaniczny, udzielają jéj zawsze tę własność? Nareszcie nic nie uzasadnia powyższą hipotezę; przytém nic nie dowodzi, ażeby gęsty obłok, który w r. 1 7 9 4 zajmował przestrzeń od Wezuwiuszu do Tarentu, nie składał się wyłącznie z pyłu nie dającego się ująć w palce? Podług sprawozdania Tillard, najprzód wzniosły się z oceanu czarne słupy dymu, a potém ukazała się wysepka S a ­ brina. W takim wypadku tworząca się para wewnątrz wulkanu pod dnem morskićm, przechodząc przez wodę zimną, powinna się była zgęścić wprzód, nim się podnio­

sła na zewnątrz, jak się zgęszcza para w zetknięciu się z chłodną wodą w przedziwnćj machinie W a tta . Naosta- tek przytoczymy tu jeszcze na ustalenie naszego wnio­

sku dow ód, i e obłoki z popiołów wulkanicznych, kiedy spadną na ziemię w stanie su ch y m , są niekiedy przejęte materyą piorunową, tak mocno, że z téj częstokroć po­

wstają zjawiska fosforyczne.

W y s o k o ś ć o b ł o k ó w p i o r u n o w y c h .

Piorun, jak to niżćj wyjaśnimy, uderzając sprawia na niektórych skałach zjawiska stopienia się w materyą szklaną dokładnie znaną badaczom. Zmiany te po­

wierzchowne dostrzegł H um boldt na szczycie góry To- luka (na wschód Mexykuj, wzniosłćj na 4 , 6 2 0 metrów nad poziom morza ; Saussure na "górze Mont - Blanc u wićrzchołka zwanego Dôme de Goûté, wyniesionego

16 O PIORUNACH.

(23)

O PIORUNACH. 1T

na 4 , 8 1 0 metrów; Ramond na górze Mont-Perdu wznio- słćj na 3 , 4 1 0 m etrów i na Pic du M idi na 2 , 9 3 5 me­

trów. A zatem każdy z nas śmiało może twierdzić, że chmury wznoszą się niekiedy; w Mexyku wyżej nad 4 , 6 2 0 m e tró w ; w Szwajcaryi wyzéj nad 4 , 8 1 0 m e ­ tr ó w ; w Pireneach wyżćj nad 3 , 4 1 0 m etrów nad po­

ziom morza.

Najpewniejsze określenie wysokości t é j , gdzie zatrzy­

mują się chmury, znajdujemy w opisach podróży przed­

sięwziętych na wierzchołki znaczniejszych gór dwóch sta­

łych lądów.

Pan B ouguer w dziele sw ém o kształcie ziem i wspo­

mina o burzy, która zachwyciła go razem z p. L a Conda- mine na Pichincha, jednym z wierzchołków gó r Kordyl- lierów peruwiańskich. W ysokość Pichincha wynosi 4 , 8 6 8 m e tró w nad poziom morza.

Panowie Saussure (ojciec i syn) w dniu 5 lipca 1 7 8 8 r . , kiedy przybyli na Col du Géant, spotkała ich g w a łto ­ wna burza, w czasie ktôréj trw ały bez przerwy błyska­

wice i grzmoty. W ysokość chm ur ponad górami nie jest oznaczona; jednakże można wnosić, że takowe znacznie wyżćj przechodziły tę skałę, na której pp. Saussure roz­

pięli swe namioty, tojest na wyniosłości 3 , 4 7 1 m etrów wyżćj nad poziom morza.

P odług słów pp. P eytier i H ossard, na Pireneach w punkcie zwanym Pic de T ro u m o u se , wyniosłym na 3 , 0 8 6 m e tr ó w , w sierpniu 1 8 2 6 r. burze powstawały z warstw' obłoków, które najwięcćj zbliżone były ku ziemi, tojest około 3 , 0 0 0 m etrów prostopadłej wysoko­

ści nad poziom morza. W tym samym roku i miesiącu, na Pic de Baletous wysokość najniższej chmury wynosiła

Toin III. Lipiec 1848. 3

(24)

3 , 2 0 0 metrów. W sierpniu 1 8 2 7 r. w punkcie Tuc de M aupas, ci/, sami pp. Peytier i Hossard słyszeli grzmot w obłokach wyniesionych na 3 , 3 0 0 metrów.

A więc w Ameryce, na Alpach, na Pireneach ch m u ­ ry powstają w niezmiernych wysokościach nad poziom oceanu. Ale czy wysokość chm ur piorunowych w kra­

jach piaszczystych je st taka sama? Jeżeli przypuścimy, że ta wysokość nie zmienia się, w takim razie tworzenie się chm ur zależćć będzie jedynie od stopnia gęstości powie­

trza; jeżeli zaś będziem wnosić przeciwnie, to wpływ ziemi, stanie się niewątpliwym, a nadto przekonamy się, że powierzchnia ziemi coraz wyżćj wznosząc się nad po­

ziom morza, powiększa razem i wysokość chmur pioru­

nowych. Ztąd więc pokazuje się, iż płaszczyzna i góra obok siebie położone, udzielają warstw om atmosfery­

cznym własność, którćjby pozbawione były w razie odo­

sobnienia. W nioski te nie doprowadzają jeszcze do pe­

wnego twierdzenia. Pozostaje tu jeszcze wyszukać, jaka jest wysokość chm ur w okolicach piaszczystych i ma­

ło wzniesionych nad poziom morza.

W blizkości pasma gór, mierzą wysokość obłoków stosownie do wierzchołków jakie obłoki te pokrywają, przez wymiary barometryczne lub trygonometryczne.

Na równinach zaś uciekają się do metody niemniej zaspakajającej; opićra się ona na porównaniu czasu u k a ­ zania się błyskawicy z usłyszeniem huku grzmotu. Za­

sadę metody podobnćj objaśnimy niżćj, poprzestanie­

my tu zaś na wyjaśnieniu wypadków, jakie owa metoda dała nam poznać. Jeśli wypadki te nie są liczne, potrze­

ba to przypisać opłakanemu zwyczajowi, jakiemu pod­

lega większa część autorów traktatów o fizyce, przed­

stawiających wszystkie zasady jako rozwiązane, wszyst­

1 8 O PIORUNACH.

(25)

( i ( ł l ' / ' 1 . 1 9

kie zagadnienia jako zupełnie wyczerpane. Stanowcza opinia tam, gdzie wątpliwość powinna towarzyszyć ka­

żdemu wyrażeniu, szkodzi rzeczywiście postępowi nau­

ki. Zwracać uwagę na przerwy nierównie jest więcćj użytecznym, jak zanotować jakie odkrycie. Przez usiło­

wanie oswobodzenia się od niektórych teoryj Newtoń- skich, wielu fizyków nadało optyce dokładniejszą i nową zupełnie postać. Nie wierzę wszakże tym, którzy wołają głośno: „niemasz już nic do wynalezienia nad elektry­

czność i magnetyzm, coby nie było ujęte bezpośrednio rachunkiem.” Praw da jednak, że zbogacono te dwie n a u ­ ki niezliczonemi szeregami zadziwiających zjawisk, o ja­

kich nie było n aw et małego wyobrażenia przed kilku­

nastu laty. Ale wróćmy do rzeczy.

Znajdujemy w zbiorze pamiętników de l'lsle członka akademii paryzkiej, cztery obserw acje czynione w prze­

ciągu 6 minut w Paryżu dnia 6 czerwca 1 7 1 2 roku, które dowodzą, że chmura wzniesiona była prostopadle na 8 , 0 8 0 metrów! Obserwacye zaś robione przez księ­

dza Cliappe w Tobolsku, w r. 1 7 0 1 pokazują, że wyso­

kość chmur wynosiła w dniu 2 lipca 3 , 3 4 0 metrów;

w dniu 13 lipca 3 , 4 7 0 metrów. Term om etr stóstopnio- wy pokazywał 2 1 ° wyżćj zera.

Dwa spostrzeżenia robione przez Lam berta w B er­

linie w r. 1 7 7 3 , pokazały w d. 2 5 maja 1 ,9 0 0 metrów, 1 7 czerwca J,6 0 0 .

Oznaczenia te nie są wprawdzie tak liczne, ożeby się można na nich śmiało opierać; wszakże godnem jest uwagi, że najwyższa wyniosłość chmur, zdarza się w kra­

jach ró w n y c h , i jeśli się nie mylił de l'lsle, jest prawie dwa razy wyższa od wyniosłości chmur Alpejskich. i\ade- wszystko obserwacye podobnego rodzaju są bardzo ła ­

(26)

2 0 O PIORUNACH.

tw e, sposobność do robienia ich i powtarzania dość częsta, a zatćm możemy spodziewać się, że astronomo­

wie i m eteorologow ie, pospieszą zapełnić owę przerwę.

O b se rw a c je robione przez de 1'lsle pokazały rezultat wysokości c h m u r następujący: w maju na 2 , 4 0 0 m e­

trów; w czerwcu na 1 , 0 0 0 ; 2 lipca na 1 ,4 0 0 ; 2 1 lipca na 1 , 4 0 0 metrów.

Le Gentil, który baw ił niejaki czas w l'lle de F ra n ­ ce w Potidichery i Manilli, opierając się na własnćm do­

świadczeniu zapewnia, że nad temi stronami równono- cnemi, warstwy chm ur nie są wyżćj nad 9 0 0 metrów.

W szakże w d. 2 8 października 1 7 6 9 r. w Pondichiry chmura wyniesioną była na 3 , 3 0 0 metrów.

Spostrzeżenia w Tobolsku pokazują kilka przykła­

dów, że chmury nie mogły być tam wyżćj jak na 2 1 4 , do 2 9 2 , na 4 0 0 do 6 0 0 , na 6 0 0 do 8 0 0 , nakoniec na 8 0 0 metrów.

Liczby te powiadam nie pokazane tu dla próźnćj ciekawości; posłużą one do roztrząsania pewnych waż­

nych kwestyj, w których fizycy nie zgadzają się; posłużą one do rozbioru: czy piorun spływa tylko z obłoków na ziemię, lub t¿ż niekiedy uderza z ziemi w obłoki?

R o z m a i t e ro d zą je b ł y s k a w ic .

Zjawiska światła ukazujące się w obłokach, mają kształt i własności rozmaite i dlatego widzę potrzebę podzielić je na klassy. Pierwsza klassa mieści w sobie błyskawice, które zdają się stanowić jednę lioią światła, dość cienką i ostro zakończoną. Światło ich nie jest za­

wsze białe, ani tćż jednostajnego koloru. M eteorologo­

wie twierdzą, że widzieli błyskawice purpurowe, fiole­

(27)

O PIORUNACH. 21

to w e i niebieskawe. Pomimo niepojętej ich szybkosci, nie przebiegają one w linii prostej, lecz przeciwnie, są wężykowate, w zyg-zag, które wracają się nopow rót w te same miejsca, z których się ukazały. Bieg zygzakowaty przypisuje Helvig zgęszczonemu powietrzu. Utrzymuje on, że bardzo zgęszczone powietrze parte przez promień błyskawicy, zmusza ją zmienić swój kierunek.

Pliniusz w H istoryi naturalnej księdze drugiej mówi:

„Nic ważniejszego nad uważanie z jakich okolic przybie­

gają pioruny i do jakich krain wracają. P o w ró t ich w strony wschodnie oznacza wróżbę szczęśliwą. Jeżeli przybywają ze wschodniej części nieba i tam wracają, je st przepowiednią największego szczęścia.”

Wypadki te, które są bardzo rzadkie w chmurach zwy­

czajnych, okazują się często w pośród obłoków wulkani­

cznych. Sorrentm o pisząc o wybuchu W ezuw iuszu w r.

1 7 0 7 mówi: ,,Mieszkańcy znajdowali się w śród naj­

głębszej ciemności, oświecanej ciągłemi błyskawicami (saetle), które ukazując się z otchłani wulkanicznej, nie wybiegały za przylądek Pausilippe, gdzie zatrzymały się obłoki popiołów; wracały one tą samą drogą uderzyć w krater.”

W illiam H a m ilto n , opisując wybuch Wezuwiuszu w roku 1 7 7 9 dodaje: „W ulk an iczn e błyskawice, b a r ­ dzo rzadko opuszczały obłok popiołów, który postę­

pował ku miastu Neapolowi, grożąc mu zupełnem zni­

szczeniem; wracały one do krateru i łączyły się ze słu ­ pem ognistym, który ciągle wybuchał. Baz, a najwięcej dwa razy tylko, podobne błyskawice albo ferilli, jak Ne- apolitańczycy zowią, padły na Som m a, gdzie wznieciły ogień na krzakach i zeschłej traw ie.”

(28)

2 2 O PIORU NA CH.

Częstokroć się zdarza, że błyskawice przeskakują i jednej massy obłoków w drugą; wszakże bieg ich zwy­

czajny zależy na przebieganiu z obłoków ku ziemi i jak wielu wnosi, w kształcie grotu: lecz więcej jest podo- bnćm do prawdy, że niekiedy błyskawice rozdzielają się na trzy gałęzie. W s tę g a światła ukazując się z obłoku, po chwili rozczepia się na dwie lub trzy wstęgi wyra­

źne i sięga punktów ziemi bardzo odległych od siebie.

R ichard, autor H istoryi naturalnej pow ietrza i meteorów, widział jednę smugę światła po nadejściu obłoku, któ­

ra rozdzieliwszy się na dwoje w pewnej odległości nad ziemią, uderzyła w oddzielne przedmiota. Nicholson znakomity fizyk, pisze w jednym z dzienników: „że w d.

19 czerwca 1781 r., kiedy gwałtowna burza przecho­

dziła nad częścią zachodnią Londynu, znajdował się on w Battersea, gdzie spostrzegł, że błyskawice bardzo ja s ­ kraw e nigdy nie stykały się z sobą swemi końcami gór- nemi lecz dolnemi.” W dziele księdza F errara wyczytu- jemy, że w d. 18 czerwca 1 7 6 3 r. utworzyło się w stro­

nie południowej Etny w małej odległości ftd wierzchołka kilka otw orów, z których wychodziły niezmierne kłęby dymu czarnego, zmieszane z pyłem i popiołem rozpalo­

nym, które przecinały błyskawice dzielące się na trzy gałęzie (da tricuspidali balenazioni).

„Jed en z moich przyjaciół, mówi p. A rago,, którego prosiłem, ażeby wyszukał w meteorologii niemieckiej p. K ä m tza jakiej cytacyi, któraby mógła być dodaną do dwóch poprzednich wypadków, uwiadomił mię, że ten znakomity uczony widział raz, lecz raz tylko w swem życiu, błyskawicę rozdzielającą się na trzy części.”

Pomijamy wszystkie dzieła, w których starożytni po­

eci mówią o piorunach trzechczęściowych; nie wspo­

(29)

mnimy więcćj o błyskawicach podwójnych lub potrój­

nych, o których przekonali się naocznie fizycy. Spodzie­

wam się, iż byłoby n aw et łatwo udowodnić, że dzielą się one na cztery, pięć, dziesięć części, spadając na ziemię.

Wymienimy tu naprzykład słowa w dziele p. Griffith:

„ W d. 3 czerwca 1 7 6 5 r . . pisze on, burza zrządziła zna­

czne szkody w koliegium Pembroke w O xfordzie. Piorun w jednćj chwili dostał się do wnętrza czterema drogami, dość oddalonemi od siebie.”

W czasie burzy, która w kwietniu 1 7 1 8 r. zniszczy­

ła okolice Landernau i Saint-P ol de Leon, piorun zdruz­

gotał dwadzieścia cztery kościoły, chociaż nie było wię­

cej słychać nad trzy uderzenia piorunowe. Lecz pozo­

stawimy wypadki mniej więcćj na przypuszczeniu opar­

te, mnićj więcćj ulegające zawikłaniu; a trzymać się bę­

dziemy zjawisk, które widocznie dowodzą o rozdziela­

niu się błyskawic, rozdzielanie się, które ż e ta k powióm, pochwycić można.

Błyskawice pierwszej klassy zowią we W łoszech saelle.

W e d łu g opinii upowszechnionej między fizykami fran- cuzkiemi, a n aw et ludem, saette są wyłącznie błyskawice wązkie, błyskawice w zyg-zag, które zawićrają w swćm łonie pożar i zniszczenie; słowem błyskawice, które sta­

nowią, właściwie mówiąc, piorun. Nie zawadzi tu n a d ­ mienić, że już Seneka odróżniał błyskawice od piorunu.

»Błyskawica, mówił on, jest piorunem, który wcale nie spada na ziemię; przeciwnie piorun je st błyskawicą, któ­

ra dotyka ziemi.” (Quest, nat., księga U , § 21).

Przystąpmy teraz do błyskawic drugiej Idassy: świa­

tło podobnych błyskawic zamiast wązkicb wężykowatych linij w kształcie wstęgi, przeciwnie zajmuje niezmierną przestrzeń obłoku. Nie jest ono wreszcie ani białe, ani

O PIORUNACIl. 2 3

(30)

2 4 O PIORUNACH.

jaskraw e jak światło błyskawic pićrwszćj klassy. Czę­

stokroć tło jego jest mocno różowe, niebieskie i fioleto­

we, ukazuje się tylko na chwilę. Jeśli się zdarzy, że błyskawica drugićj klassy jest poprzecinana błyskawicą w zyg-zag, natenczas różnica kolorów staje się widoczną.

Błyskawice drugićj klassy, czasem zaledwie oświecają obwód obłoków z których powstają; niekiedy znowu żywe ich światło zajmuje całą ich przestrzeń; co więk­

sza, zdaje się z nich wychodzić. W rzeczy samej, w tym względzie dobrze się wyraża lud, mówiąc, i e obłoki otwie­

ra ją się.

O gółow e okrćślenie zawsze je s t niedokładne do wy­

jaśnienia jakiegokolwiek zjawiska meteorologicznego;

dlatego dodamy jeszcze, że błyskawice drugiej klassy, między wielu innemi są najpowszechniejsze. Może być, i e mnićj zwracano na nie uwagę, jak na te, któreśmy opi­

sali w pićrwszej klassie; jednak potrzeba wiedzićć, ie w czasie zwyczajnych burz, ukazuje się ich tysiące w sto­

sunku błyskawic wązkich i węiykowatych.

Jeżeli się zgodzimy na to, i e każde światło atmosfe­

ryczne, które ma związek z piorunem, powinno nazy­

wać się błyskawicą, to koniecznie należy policzyć n i e ­ które z tych zjawisk do klassy zupełnie innćj.

B łyskaw ice klassy trzeciej różnią się w istocie od dwóch pierwszych: czasem trwania, szybkością, jak nie- mnićj i kształtem. W ie lu zauważało, i e błyskawice wązkie w zyg-zag jaskrawe, z niepewnemi obwodami trwają tylko chwilkę. Spostrzeżenia, które będziemy ni- ićj rozbićrać, wykażą nam do jakiego stopnia czas uka­

zania się ich jest krótki, gdyż wypadnie tak mały uło­

mek sekundy, i i zadziwić się potrzeba. Przeciwnie b ły ­ skawice klassy trzeciej, bywają widziane przez przeciąg

(31)

O PIORUNACH. 35

jednój, dwóch, dziesięciu sekund. Przenoszą się z obło­

ków na ziemię bardzo powolnie, tak, że można łatwo szybkość ich ocenić. Przestrzeń jaką obejmują je s t wy­

raźnie określona, a kształt zdaleka podobny do kuli, gdyż na pićrwszy rzut oka zdaje się, że są krążkami światła.

Kształt kulisty jaki przyznajemy pewnym błyskawicom, albo może się lepiej wysłowię, pewnym massom świe­

cącym, które w czasie burzy przebiegają w rozmaitych kierunkach z większą lub mniejszą szybkością przestrzeń między chmurami a ziemią, jest bardzo rzadko widzia­

ny. Dlatego przytoczymy tu wiele postrzeżeń nad podo- bnemi kulami ognistemi; ponieważ są one kamieniem probierczym dla meteorologów i teoretyków, przytćm posłużyć mogą do wytłumaczenia, jak w niektórych oko­

licznościach, wprawdzie nader rzadkich, dobre kondu- ktory byłyby konieczne.

Nim przystąpimy do właściwego przedmiotu, wspo­

mnę zarzut, z którego mogą korzystać ci wszyscy, a tych jest bardzo wielu, którzy uważają przypuszczenie jako mogące stanowić podstawę do nowćj teoryi. Zarzut ten jest następujący: Czy kule ogniste ukazywały się kiedy?

czy kształt jaki im nadają nie jest złudzeniem optycznćm?

czy błyskawica piórwszćj klassy, jeżeli jest podobna do cylindra, jak utrzymują, i skierowana do oka nic będzie wydawać się okrągłą, a przynajmniej kulistą?

Zarzuty podobne miałyby zapewne jakąści powagę, gdyby kształt kulisty zawsze się ukazywał tym tyl­

ko, którzy znajdują się wyżćj błyskawicy. Lecz do- strzegacz stojący za obrębem błyskawicy i patrzący na nią z boku kiedy spada na dom sąsiada lub przedmiot oddalony, jest w stanie przekonać się, czy w rzeczy sa-

Tom III. Lipiec 1848. 4

Cytaty

Powiązane dokumenty

robionego dziś języka. Dajcie nam porządną rozwijający umysł naukę składni; ta myśl naszą rozjaśni, da rozum, który na straży czystości języka stanie i

W pierw szym peryodzie, który się z XII wiekiem już zam yka, juryzdykcya tylko kasztelańska (castellanatura) przechodzi w zakres sądow nictw a patrym onialnego z

Pani starościna oczy miała pil- zwrócone na zwierciadło, a własne jćj ręce pracowały nad mala- na JfJ5 którćj nie była kontenta, bo się rzucała i

Syrop zaleca się także zażywać po dodaniu do dobrze ciepłego naparu z kwiatów bzu czarnego lub kwiatostanów lipy (najlepiej na noc przed położeniem się do ciepłego

To już, już w maju na początku maja to przed wschodem słońca, jak niebo było pogodne, niebieskie niebo, to wtedy reczka była do siania bo później urodziła się. Dobra ziarna

skiej, (stało się to 29 października). Posłowie zaś carscy, czy to uwiadomieni nareszcie o nowej polityce swego dworu, czy teżpom iarko- wawszy sami, że posunęli

ty duch, a ciemnościami był wróg jego Aryman; póki światła nie było, nie było cieniu i przeto nie było ciemności; zło nie powstało wpierw nim było

w ał się Aleksander G ąsiewski, który w ciągu lat przejął się bardzo metodą, jaką obserwował po-za kordonem, posługiwał się nią i staw ał się nieraz