• Nie Znaleziono Wyników

Pokłosie literackie

Uznając za bezcelowe suche wylicza­

nie wszystkich utworów literackich, jakie w ciągu roku ukazały się na polu piśmien­

nictwa polskiego, charakteryzujemy po­

krótce jedynie wybitniejsze z pomiędzy nich.

Użyźniona krwią ofiar rewolucji, bujnem nad podziw kwieciem li-' terackiem wystrzeliła gleba życia naszego. Tak obfitego w wybitne

L

— 90

dzielą plonu nie można sobie przypomnieć w przeszłości, — oczywiście plonu powieściowego, gdyż poetyckie mieliśmy większe, a naukowe»

niestety, jak były skromne, tak i zostały. Przeważna ilość powieści poświecona została wspomnieniom rewolucyjnych dni lub ich skutkom.

Z wieku i urzędu zacząć należy od P r u s a i S i e n k i e w i c z a , którzy w ostatnich swoich powieściach „D z i e c i“ i „ W i r y “ , pierwszy ze smut­

kiem, drugi z oburzeniem rozpatrują zboczenia ruchu i ujemne tych zboczeń skutki. Serdeczność Prusa, a mistrzowstwo Sienkiewicza, w kre­

śleniu kobiecych zwłaszcza postaci, znajdują tutaj swój wyraz, ale do sławy autorów nic nie dodają. Natomiast mało dotychczas znany autoi

„Ludzi Podżiemnych“ — A n d r z e j S t r u g , w ostatniej swej książce: „ D z i e ­

j e j e d n e g o p o c i s k u“—ujawnił silę i bogactwo w malowaniu stanów psy­

chologicznych licznej galerji wyprowadzonych przez siebie typów, wiel­

ką znajomość terenu i ludzi i artystyczne tej znajomości wyzyskanie.

Jestto męski talent, szybko wyrabiający się i mający przed sobą pełną obietnic przyszłość.— Inny miody, choć już wyrobiony pisarz, W ł o d z i ­ m i e r z P e r z y ń s k i , w „M i c h a l i k u z P . P . S. “ zajął się zbadaniem: co się dzieje z ludźmi, których Strug przedstawia w czynie po zakończo­

nym ruchu. Terenem tu jest Paryż, gdzie taki rozbitek z P. P. S. tuła się, omal nie staje się prowokatorem, w końcu popełnia zwykły rabu­

nek. Wszystko wypowiedziane, jak zwykle u Perzyńskiego, zwięźle i z wyborną obserwacją.

Najsyntetyczniej, z niesłychaną dotąd (za wyjątkiem wielkiej Im­

prowizacji) siłą wyrazu, z krwawem odczuciem ostatnich przeżyć duszy polskiej, z przeraźliwem uwypukleniem jej tragedji—ujmuje ten przed­

miot Józef Katerla. Odwagą tego, co w męczarniach „za miljon“ do­

szedł kresu, stawia rozpaczliwe pytanie, na które odpowiedź może być dla narodu jadem samowzgardy lub napojem otuchy. Co przyjdzie z tych ofiar, które, jak „jęk w wichrze“, wołają: „Kiedyż uniesiem głów ponad zbroczone wezgłowie? kiedyż na ludu łonie spoczniemy w sławy koronie?—któż nam odpowie“? Na to odpowiedzią szelest: „Nikt wam me zmąci snów, grobom wkopanym w mogiły, mocy, strąconej w dół zgni­

ły?....“ Przez „spraw“ siedem ciągnie się straszliwa walka Czarowica (Du­

sza polska) z przemocą obcą i duchem bezwładu własnego społeczeń­

stwa, aż nakoniec przy pomocy Dana (Wiedza) zadaje straszliwy cios, od którego i sam ginie. Niezupełnie wyraźna postać Bożyszcza, niby Poezji, niby Genjusza Narodu, zsypuje na czoło konającego płatki z krzaka Dzikiej Róży, symbolu krwi przelanej. W ten sposób zakoń­

czenie (prolog, odbywający się w przyszłości) wlewa nieco otuchy w serce przepełnione grozą scen poprzednich.

Również dni ostatnich jest powieść J ó z e f a W e y s s e n h o f f a „ U n j a “ .

— 91 —

Autor świetnego „Podfilipskiego“ i mniej już świetnych „Dni Polity­

cznych“— daje tu obraz ścierania się pierwiastków polskich z litewskimi na Litwie. Postaci dobrze zarysowanych sporo, opisy krajobrazów b.

ładne, ale założenie i rozwiązanie zatargu narodowościowego wprost sielankowe: drugie wydanie w miniaturowej postaci i przy odmiennych akcesorjach—małżeństwa Jagiełły z Jadwigą. Natomiast bez polityczno- społecznych założeń, jedynie kierowany żywiołowem parciem ku twór­

czości, stworzył Wład. St. Reymont dzieło, które wielu nazywa epopeją ludu polskiego. Są to „Chłopi“, których część czwarta i ostatnia uka­

zała się w tym roku. Na tle życia przyrody i zajęć rolnika, tern życiem powodowanych, rozwinął autor tyle talentu, tyle siły w obrazowaniu przyrody i pierwotnych, jak gdyby część tej przyrody stanowiących, jak gdyby wprost z niej wyrosłych uczuć chłopa, takie zrozumienie jego natury, a przytem taki czar opisu, taką moc prostego słowa, że się rzecz całą czyta, jak objawienie czegoś dotychczas nieznanego, ale co przecież powinien znać każdy.

I Kazimierz Pr zerw a-Tetmajer dał również w tym roku coś, co brzmi tak poważnie a silnie, iż tenże sam wyraz: „epos“ znów na usta się ciśnie. A mianowicie w szeregu prześlicznych opowiadań pod na­

główkiem „Na skalnem Podhalu“, których już pięć serji delektuje pol­

skiego czytelnika, ukazała się większa powieść: „Maryna z Krubego“.

Jestto opowiadanie z XVII stulecia, na tle buntu Napierskiego. Prze­

śliczny język podhalański, żywość akcji, już nie malowanie, ale popro- stu rzeźbienie takich postaci, jako Krzyś, Marduła, Maryna, odtworze­

nie ciekawego bytu górali i potężnego ich otoczenia— stawiają to dzieło w pierwszym szeregu arcydzieł piśmiennictwa naszego. Taki np. opis lasu, do którego wynoszono zniedołężniałych starców na śmierć głodo­

wą, albo tańca Krzysia i Marduły—czyta się jednym tchem, z niesłabną­

cą grozą lub zachwytem. Cała sroga piękność tego ludu, a okrucień­

stwo epoki odmalowane ze znawstwem i niepospolitą siłą.

Stefan Żeromski dał nam „Sułkowskiego“, tragedję duszy polskiej, co to gdzieś za Alpy, na piaski piramid szła, by się nauczyć, jak „sztu­

ką wojenną wybić w skale drogę i wrota do swojej wolnej ziemi“.

Sułkowski, zdolny adjutar.t Bonapartego, odrzucając rozmaite pokusy (władzy i miłości), niezłomnie idzie ową drogą ku owym wrotom, ale w drodze pada martwy na piaskach Egiptu z rozpacznem słowem na ustach: „dzisiaj ojczyzny niema... niema, czemby osłonić serce“... Bo­

hater zginął w chwili upadku ducha, widząc, jak daleko od kraju za­

prowadziła go służba podjęta dla tegoż kraju. Jestto utwór, również jak

„Dzieje Grzechu“, wskazujący pewien upadek na duchu tego wielkiego talentu i gorącego serca, któremu na imię „Żeromski“.

J e r z y Ż u ł a w s k i wydal ciekawego „ Z w y c i ę z c ę “ , stanowiącego cześć drugą tryiogji, której częścią pierwszą była powieść „Na srebrnym Glo­

bie“; S i e r o s z e w s k i W a c ł a w —egzotyczną nowelę: „ Z f a l i n a f a l ę “ * ) .

W dziedzinie poezji wyróżnia się K o n o p n i c k i e j „ P a n B a l c e r“, o którym już była mowa. Nadto uzyskaliśmy bardzo pięknie dokona­

ny przez S t . F r . M i c h a l s k i e g o przekład z sanskrytu części Mahabhara-

ty: B h a g a r a d g î t â (Pieśń o Bogu). Wogóle poezją polską zawładnęły ko­

biety, a pomiędzy niemi Wilnianka—S t a n i s ł a w a S z a d u r s k a , której po­

prawne co do formy i pełne miłego liryzmu poezje nie wyróżniają sie od legjonu podobnych. Natomiast „ C h r z e s t “ , fantazja polska l a d . N a -

l e p i ń s k i e g o , odznacza się głębokością koncepcji, bez jasnego zresztą roz­

wiązania, dźwięcznym, mocnym językiem i kunszowną formą. L e o p o l d a S t a f f aU ś m i e c h y G o d z i n“ cechuje, jak zawsze, melancholijny uśmiech nad życiem, ubrany w mistrzowską formę.

Dziedzina krytyki literackiej, prócz prac Ign. Matuszewskiego, Wikt. Hahna i Tad. Grabowskiego o Słowackim, wydała „ L e g e n d ę M ł o d e j P o l s k i S t a n i s ł a w a B r z o z o w s k i e g o, o której taki znawca, jak A. Lange, powiedział, że od czasów M. Mochnackiego jest to najgłębsza praca na tern polu. Autor na wstępie stawia sprawę wysoce zajmująco, rozszerzając zagadnienie wartości literackiej na zagadnienie wartości na­

szej kultury wogóle. Zarzuca, iż kultura spótczesnego człowieka bywa najczęściej jego „przygodą indywidualną“, nie stając się przyczynkiem społecznym i po przez szereg studjów nad nowoczesnymi ; pisarzami, przeprowadzonych niezmiernie żywo i z wielkiem znawstwem, dochodzi do wywodu, iż „szczytem twórczości jest wyzwolenie całkowite, stwo­

rzenie typu, obrazu życia, panującego nad wszystkiemi zagadnieniami . Ze skromnego dorobku naukowego wskazać należy gruntowną pracę N u s b a u m a ' . „I d e a e w o l u c j i w b i o l o g j i“, przebiegającą szereg po­

przedników Darwina, następnie zasady jego nauki i wreszcie zdobycze jego kontynuatorów i dopełniaczy. Szkoda wszakże, że tak moralne, a do tylu ciekawych doprowadzające wyników, prace P e n é Q u i n t a n a

nie zostały wcale uwzględnione, a nawet nie wspomniane, jakkolwiek już przed laty 5 ukazały się p. t. „L’eau de mer, milieu organique“. Z prze­

*) T u się należy wzmianka wydanej w Wilnie i częściowo malującej spo­

łeczeństwo polskie w Wilnie - powieści Gutowskiego p. t. „Dziejowa Spuścizna“.

Jestto praca b. pobieżnie, stylem dziennikarskim pisana, a mająca tę wadę, prócz zbyt bezceremonjalnego fotografowania znanych osób, że daje prawo zwrócić ku autorowi znaną maksymę: Medice, cura te ipsum! A to z powodu, iż, zarzucając Wilnianom nieprzychylność względem przybyszów-Polaków, sam autor aż nazbyt wyraźnie ujawnia własną nieprzychylność względem Wilnian“.

93

kładów b. ciekawą jest praca znanego szwedzkiego fizyka S v a n t e A r h e - n i u s a: „ J a l c p o w s t a j ę , ś w i a t y“, przetłómaczona przez prof. L u d w i k a B r u n e r a , oraz oryginalna tegoż praca: „E w o l u c j a M a t e r j i “ .

O d e s z l i .

Kajetan A bgarow icz

—piszący pod pseudonimem A b g a r a S o l t a n a .

Katastrofa kolejowa na długo jeszcze przed śmiercią przerwała rozwój tego niegłębokiego i nieświetnego, ale sympatycznego talentu, który stworzył dosyć w swoim czasie czytany „Klub Nietoperzy“, „Pannę Siekierzankę“, „Zawiedzoną nadzieję“ oraz kilka innych powieści i nowel.

W ładysław B ogusław ski

pochodzi! z rodziny tradycyjnie rozmiłowa­

nej w teatrze, był bowiem synem Stanisława, dramaturga i artysty, a wnukiem Wojciecha, twórcy sceny polskiej. To też i sam odziedzi­

czył to zamiłowanie, stając się najlepszym u nas znawcą i krytykiem tea­

tralnym. Gruntownie znający przedmiot, stylista bez zarzutu, bezstron­

ny w sądach— był wzorowym fachowcem w tym kierunku; oddawał się również krytyce literackiej.

Ju lja n K aliszew ski,

pisujący pod imieniem K l i n a, wydał dwie serje zbyt mało cenionych „Szkiców“, pisanych stylem ciętym, a ujawniają­

cych zmysł satyryczny i głębszy pogląd autora. Głosi on w nich scep­

tycyzm w duchu Pirona, a w opisach podróży celuje oryginalnością spo­

strzeżeń. Większy już rozgłos uzyskała zjadliwa satyra p. t. „Moi ko­

chani Rodacy“.

T adeusz Sm oleński,

synowiec znanego historyka Władysława, jeden z bardzo nielicznych u nas egiptologów (z musu).

W ojciech G aw roński,

urodzony w pow. trockim, b. senjor orkiestry katedralnej w Wilnie, twórca opery „Marji“, poematu symfonicznego

„Samuel Zborowski“ oraz kwartetu, nagrodzonego na lipskim konkursie im. Paderewskiego.

Cezar Lornbroso,

autor słynnego „Człowieka-zbrodniarza“, który się przyczynił do stworzenia osobnej szk oły prawodawstwa karnego, uzna­

jący urodzone typy zbrodnicze, przed którymi społeczeństwo musi się chronić.

Książę ItO,

pomocnik obecnego mikada w przeprowadzeniu olbrzy­

mich reform, które dźwignęły Japonję na jej obecne stanowisko. Mia­

nowany namiestnikiem Korei, wzbudził w jej mieszkańcach niechęć do swej osoby, jako przedstawiciel obcej przemocy. Zginął w Charbinie z ręki Koreańczyka.

Powiązane dokumenty