• Nie Znaleziono Wyników

ORGAN RADY O R G A N IZ A C Y JN E J POLAKÓW Z ZAGRANICY.

M IESIĘC ZN IK POŚW IĘCONY SPRAW OM SPOŁECZNYM , K U LTU RA LN Y M I GOSPODARCZYM.

P i e r w s z y Z a m o r s k i

c e n t r a l n y Z w i ą ż e k P o l a k o w

Z zagranicy coraz częściej przychodzą wiadomości stw ierdzające znacz­

ny postęp ,w dziedzinie organizacji polskiego życia społecznego za kordo­

nem i dalej -—• na em igracji. F ak t powstania w k ra ju naszej instytucji, Rady O rganizacyjnej, obudził zagranicą donośne echo haseł programowych, utrw alających zasady i metody rozbudowy kulturalnej łączności Polaków zagranicznych z krajem ojczystym, ustalone na zeszłorocznym Zjeździe w W arszawie. Wszystko to zbiegło się razem z ożywionemi w samych ośrodkach polskich zagranicznych dążeniami do znalezienia wspólnej dla ogółu polskiego płaszczyzny kontaktu kulturalnego i społecznego z M a­

cierzą.

Tak pojęta organizacja wychodźtwa czy mniejszości polskiej w każdem państw ie, gdzie żyje większa liczba naszych rodaków, nie może i nie po­

w inna przeciwstawiać się już istniejącym zrzeszeniom, ale raczej służyć każdemu pomocą w tem, co je st im wspólne. Zasadnicze zadanie centralnej organizacji polskiej n a każdym terenie — to dokładne ustalenie stanu po­

siadania pod względem narodowo - kulturalnym tylu a tylu tysięcy Pola­

ków, którzy m ają w yraźne aspiracje do zrzeszania się przedewszystkiem dla zachowania swej odrębności narodowej i dla wzmocnienia więzów, ja ­ kie w stosunku do k ra ju ojczystego obowiązują rodaków naszych wszędzie po świecie. Powyższe zadanie zasadnicze dyktuje drogę praktyczną do zrealizowaniu celu, osiągalnego w istocie tylko przez zorganizowany na­

leżycie wysiłek jednostek i grup społecznych, jaknajliczniejszych, w jed­

nym centralnym związku.

Z chwilą pow stania takiej organizacji i naw iązania przez nią kontaktu z centralną dla tych spraw krajo w ą instytucją, R adą O rganizacyjną Po­

laków z Zagranicy, łączność z krajem nabiera form y realnej. Dzięki temu powstaje stałe łożysko wymiany kulturalnych wartości, gdzie in sty nk t s a ­ mozachowawczy polskości i celowy wysiłek społeczny krzyżują się, wspo­

m agają wzajemnie, działają w określonym kierunku nie rozpraszając się, nie błądząc poomacku, nie tracąc sił na drogach okólnych, krętych ścież­

kach i manowcach. Nie znaczy to bynajm niej aby ta droga była wy- łącznem środkiem społecznego komunikowania się Polonji danego k raju

182 POLACY ZAGRANICĄ

z Polską ojczystą, nie znaczy to, aby tem samem upadały lub zaniechane były inne międzyorganizacyjne środki łączności, Bynajm niej. Ta droga jednak, o której tu piszemy, je st najszerszą i pod wielu względami, n a j­

właściwszą a rte rją dla poznania się wzajemnego i kontrolowania jak da­

lece wytyczne I-go Zjazdu Polaków z Zagranicy są w życiu istotnie reali­

zowane.

Z powyższych względów powstanie w B razylji, w m arcu bieżącego ro­

ku, Centralnego Związku Polaków w tym kraju , powinno obudzić wiele uwagi i zainteresow ania zarówno w k raju , ja k i na obczyźnie. Nie jest to pierwsza próba na tym terenie stworzenia organizacji obejmującej ogół Polaków, zamieszkałych w największem państw ie Ameryki Południowej, na którego powierzchni ośm i pół m iljona km2 mogłyby się pomieścić swo­

bodnie wszystkie k raje Europy z w yjątkiem Rosji, a gdzie liczba Polaków w trzech stanach — w, P aranie, w Sta. C atharinie i w Rio G randę do Sul

—■ wynosiła według obliczeń konsula K. Głuchowskiego z r. 1924 — 180,292 dusz, z czego wynika, że w całej B razylji obecnie je st conajmniej 200.000 dusz polskich.

Podwaliny pod polskie organizacyjne życie na brazylijskiej ziemi zo­

stały rzucone w 1890 roku, kiedy powstało pierwsze Towarzystwo polskie, im. Tadeusza Kościuszki, w Paranie, do którego przystąpiło 12-tu człon­

ków. (Dn. 15 czerwca Towarzystwo im. T. Kościuszki obchodziło uroczyście 40-letnią rocznicę swego istnienia). Za tą pierwszą próbą organizacyjną poszły dalsze i w ciągu ośmiu la t powstało 23 tow arzystw od Rio de J a ­ neiro aż po Rio G randę do Sul. Były to jednak wysiłki mało skoordynowa­

ne, rozstrzelone, i każde z tow arzystw stanowiło placówkę stworzoną na własną rękę w małym tylko albo zazwyczaj żadnym nie pozostając kon­

takcie z innemi organizacjami miejscowemi, a cóż dopiero ze Starym K ra­

jem. Pierw sza próba stw orzenia szerszego związku, skupiającego w swych ram ach wszystkie luzem do tej pory chodzące tow arzystw a, nastąpiła w 1898 roku kiedy w K urytybie zebrał się pierwszy sejm polski w B ra­

zylji, aby powołać do życia Ligę Polską w Południowej Ameryce. Jednak­

że ta in stytucja centralna z form projektu nie wyszła, aczkolwiek o po­

trzebie je j świadczą dalsze próby: w dniu 11 lutego 1900 roku pow staje w K urytybie „Gmina Polska", jako cel m ając — napraw ę szkolnictwa, ure­

gulowanie spraw kościelnych, utworzenie politycznej p a rtji polskiej. Szer­

szych rezultatów wszakże „Gmina" nie dała i wkrótce zam arła, a jednak każdy rok przynosił powstanie nowych tow arzystw ; polskie życie organi­

zacyjne w B razylji już krzepło coraz bardziej. Zawiodła również próba założenia centralnej organizacji na sejm ie w K urytybie w roku 1911.

U źródła tych niepowodzeń znajdujem y brak program u działania, pla­

nu pracy, który by wychodził z przesłanek stałego, żywego, organizacyjne­

go kontaktu z k rajem ojczystym, oraz planowej działalności w kolonjach emigrantów. Czy jednak był do pomyślenia kontakt podobny z trzem a za­

borami jednocześnie, gdzie budziłby niewątpliwie obawy u zaborców, stw ierdzając rosnącą jedność narodu polskiego, w zrastającą świadomość solidarności narodowej Polaków niezależnie od k ra ju osiedlenia i miejsca zam ieszkania? W atm osferze rozbicia ówczesnego Polski brak było w ży­

ciu społecznem, w k ra ju i na obczyźnie wszelkich warunków, które po­

zwoliłyby jasno i niedwuznacznie proklamować program , przyjęty do­

Nr. 7 POLACY ZAGRANICĄ 183 piero w r. 1929 na Zjeździe w W arszawie. A bez tej busoli nakazów n a j­

wyższych idea zjednoczenia samodzielnego na danym obszarze państwo­

wym Polaków, obywateli czterech państw conajmniej, miała niezliczonych wrogów w rozbieżności interesów lokalnych, w przeciwieństwie poglądów na każdym kroku w stosunku do najbardziej żywotnych spraw Polonji brazylijskiej. Nietyle w marazmie społecznym, w obojętności narodowej, w przejęciu się walką o byt m aterjalny szukać w ypada przyczyn tam tych niepowodzeń, ile w bujnym rozroście lokalnej i indywidualnej inicjatyw y społecznej, zacieśniającej jednak wizję Nowej Polski na dziewiczych t e ­ renach południowego kontynentu do ciasnego obszaru i wąskiego zasięgu prowincjonalnego podwórka każdej kolonji wziętej zosobna.

Nową nutę i nową zgoła o rjen tację do tych planowych wysiłków orga­

nizacyjnych wnosi fak t założenia w dniu 2 m arca 1913 roku w K urytybie Komitetu Obrony Narodowej powstałego jako odzew na apel k raju , który w przewidywaniu wojny wołał: „Skarb i W ojsko!“. Dalsze wypadki nada­

ły właściwy rozmach tej pracy, Polska Komisja Wojskowa Półudniowej Ameryki, Zjednoczenie Organizacyj Niepodległościowych w Brazylji, Związek Polskich Demokratów Am eryki Południowej i pow stające z tego Związku Towarzystwo „K ultura", jedno z najliczniejszych doniedawna w Brazylji, oto niezaprzeczone świadectwa w ejścia na nowe to ry polskie­

go życia społecznego w tym k raju , wyraźnego skupiania się n a szlakach, prowadzących do odbudowy państw a i odrodzenia narodu.

W rocznicę 10-letnią odparcia najazdu ze Wschodu na ziemie polskie godzi się zapamiętać, że i z tych najdalszych krańców polskości szły wy­

siłki organizacyjne dla stw orzenia w ojska polskiego.

Pomiędzy daleką, pionierską, ludową Polonją brazylijską a odrodzonem Państw em oficjalna nić łączności została naw iązana w styczniu 1920 roku, z chwilą przybycia do P aran y konsulatu polskiego. Odtąd nie ustaje oży­

wienie w pracy organizacyjnej. P ow stają centralne organizacje na polu oświatowo - wychowawczem. Czynione są ciekawe próby na innych polach pracy społecznej — pow staje Towarzystwo Sportowe Młodzieży „Junak", odbywa się pierwszy w K urytybie zjazd polskich kupców i przemysłowców, pow stają oddziały rodzimych organizacyj politycznych.

W tych w arunkach na podatną i żyzną glebę padł posiew pierwszego Zjazdu Polaków z Zagranicy, który między innemi uchwałą IV -tą w sp ra­

wach ogólnych, zasadniczych wezwał wszystkie skupienia polskie, rozsia­

ne po świeeie, do wytw orzenia w każdem z państw , w którem zamieszkują Polacy, wspólnej organizacji w form ie Związku celem realizowania wspól­

nych potrzeb narodowych. Przedstaw iliśm y już poprzednio („Polacy Z a­

granicą" nr. 4, str. 116 — 117) w ogólnych zarysach stru k tu rę organiza­

cyjną nowego Centralnego Związku Polaków w Brazylji. W ypada jednak podkreślić pewne momenty, które towarzyszyły powstaniu, genezie nowej organizacji, i n ad ają jej pierwszym poczynaniom w artość specjalną. P ro ­ jek t Związku spotkał się początkowo, raczej z powściągliwą oceną na m iej­

scu.

„Zorganizowanie Centralnego Związku Polaków w Brazylji wymaga wielkiego zastanowienia, rozwagi, przygotowania. Ci bowiem, którzy za-, rzucają, że organizacje, które już istnieją, nic nie robią, że nie m ają ludzi poświęcenia, że słabo działają, niech nie łudzą się, że skoro powstanie Cen­

184 POLACY ZAGRANICĄ Nr. 7 tra ln y Związek Polaków w B razylji w tej chwili zn ajdą się gotowi ludzie do pracy społecznej i C entralny Związek Polaków będzie działał sprawnie i dobrze. Jeśli organizatorzy Central. Związku Polaków nie chcą się narażać na zawód z powodu nieprzezwyciężonych trudności organizowania poczy­

nając od jednostek, niech przedewszystkiem oprą się o Związki tow arzystw i tow arzystw a, jako o element już zorganizowany" („L ud“ kurytybski z dn. 22 m arca 1930 r.).

A jednak przyjście do skutku Związku zostało powitane przez tenże

„Lud" kurytybski jako fa k t doniosły i radosny bez żadnych zastrze­

żeń: „Złotemi literam i zaznaczył się w h isto rji Polonji Brazylijskiej dzień 23 m arca b. r. Przynosi bowiem ten dzień zjednoczenie i sku­

pienie tow arzystw polskich i całego społeczeństwa polskiego na ziemi b ra ­ zylijskiej. Zjednoczenie, skupienie w jednej głównej organizacji było p ra ­ gnieniem każdego z nas już od wielu lat. Dzisiaj te pragnienia są prawie, że zrealizowane, bo fundam ent niewzruszony już położony, teraz tylko za­

kasać rękaw y i budować choćby z czasem do 100 pięter: fundam ent bowiem je st mocno położony", („Lud", dn. 29 m arca 1930 r.).

Zjazd w K urytybie, k tó ry założył ten fundam ent dn. 22 i 23 m arca, odbył się pod honorowem przewodnictwem konsula R. P. Kazim ierza Dow- narowicza. Obradom przewodniczył faktycznie prezes dr. J. Grabski. Na wice-prezesów powołano p p .: Bukowskiego, ks. J. Pałkę, F r. Lachowskiego, Al. Matuszewskiego. N a w stępie obrad wygłoszone zostały dwa referaty

— dr. Grabskiego o potrzebie utw orzenia jednej centralnej organizacji polskiej w B razylji i prof. Maciszewskiego o istniejących organizacjach Polaków zagranicą w Ameryce Północnej, F ran cji, Niemczech, Czechosło­

w acji .

Dnia następnego, wniedzielę został odczytany trzy razy pro jek t ty m ­ czasowego statu tu Centralnego Związku Polaków w B razylji, opracowany przez kom itet organizacyjny. Po jednogłośnem przyjęciu statu tu w ogól­

nej form ie, nastąpiło drugie czytanie z dyskusją nad każdym kolejnym p aragrafem , dyskusją chwilami bardzo gorącą, w toku której uzupełniono s ta tu t co do spraw religijnych, zwłaszcza w dziedzinie wychowania i opieki duszpasterskiej. Z dalszych popraw ek zanotujem y, że zmieniono term in zbierania się Sejm iku na raz do roku zam iast co 2 lata, wprowadzono Radę Nadzorczą, składającą się z siedmiu członków, w ybieranych przez Sejmik, uzupełniono działy pracy przy Związku działem opieki praw nej.

W wolnych w nioskach uchwalono w yrazić uznanie prof. S. Maci- szewskiemu, który w charakterze rzeczoznawcy bardzo wiele dopomógł w redakcji statu tu oraz komitetowi organizacyjnem u za pomyślny wynik w szystkich prac przygotowawczych do ufundow ania Związku.

Z jazd uchwalił n a zakończenie wysłanie telegram ów do P an a Prezy­

denta Rzeczypospolitej Polskiej, prof. I. Mościckiego, i do Pierwszego M arszałka Polski Józefa Piłsudskiego, z powiadomieniem o pow staniu Centralnego Związku Polaków w B razylji.

Kilkumiesięczny pierwszy okres działania władz tymczasowych Związ­

ku, aż do zwołania w końcu g ru d n ia bieżącego roku ogólno - polskiego sej­

miku, już objął poważny dorobek pracy. Uruchomiono biuro Związku tym ­ czasowo w lokalu „Zrzeszenia Nauczycielskiego" przy ulicy B arao Serro Azul n. 191. (L isty adresować należy: Caixa postał 393. C urityba. P arana.

Nr. 7 POLACY ZAGRANICĄ 185 B rasil). N a posiedzeniach Zarządu i Wydziałów, w których brali udział jako rzeczoznawcy w ybitne osobistości z dziedziny pracy społecznej, roz­

trząsano wiele ważnych tem atów, szukając środków i sposobu realnej p ra ­ cy. Z pośród tem atów tych za jed n ą z najżyw otniejszych spraw uznano opiekę nad em igrantam i: uruchomienie Domu Polskiego, biura pośredni­

ctwa pracy, opieki praw nej. Wydano odezwę „Do Tow arzystw Polskich w B razylji", w zyw ającą „wszystkich komu dobro polskości i naszych ro­

daków w B razylji leży na sercu — do przystąpienia do Centralnego Związ­

ku Polaków". Zainicjowano zwołanie Pierwszego Zjazdu Rady Oświato­

wej okręgu kurytybskiego, którego przebieg był bardzo pomyślny. Zdo­

bywa uznanie w opinji Polonji brazylijskiej myśl, że C entralny Związek Polaków winien oddziaływać na polską politykę em igracyjną i na racjo ­ nalne rozsiedlanie naszego wychodztwa w B razylji. Poruszono spraw ę zwołania zjazdów regjonalnych w P onta Grossa dn. 10 sierpnia i w Ma- rechal Mallet 1 listopada. Uruchomienie Polskiego P atro n atu w K ury- tybie je st również na porządku dziennym spraw dyskutow anych w zarzą­

dzie Związku.

Optymistyczne przew idyw ania zdają się spełniać. Dochodzi nareszcie do skutku dzieło niejednokrotnie już planowane w B razylji. a więc wyrosłe z potrzeb miejscowych. W program ie zjednoczenia w szystkich Polaków zagranicą w jedną organizacyjna całość będzie Polski Związek w Brazylji czerpał moc przetrw ania i zdolność rozwoju wbrew tendencjom odśrodko­

wym. A praca ta poza pierwszorzędnem znaczeniem dla danego terenu, bedzie miała doniosłe ideowe i praktyczne znaczenie we wszystkich ośrodkach, gdzie istnieje instynktow na lub świadoma troska, streszczająca się w p y ta n iu :

— Jak jedności i solidarności duchowej i m aterjaln ej Polaków wśród obcych dać w yraz realny i cel uchw ytny?

O dczyt wice-prezesa Rady O rganizacyjnej Polaków z Zagranicy Stefana Szwedowskiego wygłoszony przez radjo dn. 20 czerwca 1930 r. w W arszawie

Pokolenie, biorące udział w walkach o szkołę polską (1902— 1915) pod­

czas zaborów, postanowiło w ykorzystać m om ent 25-ciolecia tej walki (s tra jk szkolny 1905 r.), organizując K om itet Obchodu 25-ciolecia Walki o Szkołę Polską pod protektoratem P ana Prezydenta Rzplitej, M arszałka Piłsudskiego i K ardynała P rym asa A. Hlonda. Hasłem K om itetu je st:

„Uczcić 25-ciolecie walki o szkołę polską można tylko przez walkę o szko­

łę polską dla tych co jej nie m ają: dla siedmiu mil jonów Polaków poza granicam i Państw a, celem zebrania wielkiego daru narodowego na rzecz szkolnictwa Polonji Zagranicznej". Inicjatyw a ta związana je st z poczyna­

K . Z.

P o m o c > S z k o ln ictw u P o ls k ie m u

p o z a g r a n ic a m i P a ń s t w a

185 POLACY ZAGRANICĄ Nr. 7 niami Rady Organizacyjnej Polaków Zagranicą, i szeregiem innych orga­

nizacyj pomienionych w odczycie, ściśle współpracujących w tym zakresie z Radą Organizacyjną. Po dokonaniu prac K om itet rozwiązuje się przy­

puszczalnie w marcu 1931 roku.

Adres K om itetu Obchodu 25-ciolecia Walki o Szkołę Polską •— W ar­

szawa, Aleje Ujazdowskie 20 m. 1 — tel. 55-27 i 518-75 lub 339-94 (o stat­

nie dwa telefony Rady O rganizacyjnej). P. K. O. 21895.

25 lat minęło w tym roku, gdy młodzież wypowiedziała walkę szkole rosyjskiej. 25 lat m ija, gdy po 8-mio miesięcznym strajk u dzieci i młodzie­

ży otworzyły się podwoje wywalczonej przez nas szkoły polskiej, zamknię­

tej przez zaborcę od czasu upadku pow stania w 1863 roku.

W walce tej wszyscy braliśm y udział. Jako akademicy, jako „dojrzali"

uczniowie klas Wyższych na stanowiskach kierowniczych lub przynajm niej w świadomej roli, braliśm y także, jako wstępniacy lub uczniowie klas niż­

szych dosłownie nieraz prowadzeni za rękę do strajk u przez starszych kolegów. Dumni jesteśm y, że zanim m undur żołnierski dobrowolnie przy­

odziany w polskich form acjach podczas wojny światowej okrył nasze po­

stacie dla walki o niepodległość, a później w arm ji polskiej dla wywalcze­

nia granic Rzplitej, nasze lata dziecinne i pacholęce spędziliśmy w przed- boju z zaborczą inwazją, n a dostępnym sobie odcinku bojowym frontu Narodu — odcinku szkolnym.

Dzieje nasze od stra jk u począwszy, to także wojna. Mamy swoje rocz­

nice w ygranych bitew i potyczek, mamy swe świetlane postacie, które czci­

my niemniej od tych, którzy polegli w boju w orężnej walce w najlepszych dniach naszej młodości.

Dumni jesteśm y, że od lat dziecinnych świadomie lub nieświadomie byliśmy tym pokoleniem, które nawiązaio historyczny k ontakt z Polską walczącą. Pragniem y te wartości ułożyć w archiwum naszej h isto rji, dla użytku przyszłych pokoleń, gwoli przysporzenia jeszcze jednego skrom ­ nego dowodu, że nasza niezależność, to nie wypadkowa wojny europej­

skiej, ale nieugięta wola najlepszej części Narodu, trw ająca półtora wie­

ku, aby być państw em wolnem i niepodległem.

Nie tylko dokum enty i wspomnienia historyczne są jednak dla nas celem, św iętujem y rocznicę walki nie w wieku, który pochyla barki i czo­

ło, a zamglony wzrok ucieka od rzeczywistości do snów wyzłacanych s ta r ­ czym wspomnieniem laurów przeszłości. Świętujemy rocznicę w pełni sił męskich, z tą samą co niegdyś am bicją czynu, a żadna z młodzieńczych w iar nie poszarzała, ani do archiwum rzeczy pięknych, lecz niedościgłych nie odeszła. Tyle w życiu naszem sprawdziło się celów, które rojeniem i szkodliwem marzeniem wydawało się dla wielu, że my właśnie więcej od innych spodziewać się możemy wszystkiego, co idzie ku wielkiej prze­

mianie.

święcić rocznicę 25-ciolecia walki o szkołę polską dostępnem i godnem je s t dla nas tylko przez dalszą walkę o lepsze jutro.

Czyż teraz, teraz gdy udziałem naszym je st nie walka z niewolą, ale

Nr. 7 POLACY ZAGRANICĄ 187 wolna praca we własnem państwie, rocznica 25-ciolecia szkoły polskiej może skończyć się tylko czczym obchodem?

Nie chcemy ani na chwilę, aby „patriotyczne" malowanki, znaczki, afi­

sze, tkliwe wierszyki i nowelki, zasłonić miały patrjo tyzm czynu. Polacy!

uczcić rocznicę 25-ciolecia walki o szkołę polską można tylko dalszą walką o szkołę polską dla tych co jej nie m a ją: dać pomoc szkolnictwu polskiemu poza granicam i państwa.

Rzplita nie zawarła w swych granicach wszystkich Polaków. W arunki politycznego bytow ania przed uzyskaniem niepodległości, w arunki gospo­

darcze i socjalne Polski pod trzem a zaborami, wreszcie nakreślone przez tra k ta ty wersalski i ryski granice, wytworzyły z jednej strony em igrację ekonomiczną, z drugiej zaś strony pas polskich autochtonicznych m niej­

szości, otaczających Polskę wzdłuż granic wschodnich, północnych, za­

chodnich i południowych. Na 31 miljonów ludności R z p lite j.n a 26 miljo- nów Polaków, blisko 8 miljonów je st poza naszym organizmem państw o­

wym. Liczba ogromna, wielkością swoją przenosząca nietylko ludność sze­

regu innych państw niepodległych, ale szeregu państw razem wziętych.

Z tej liczby blisko 3 miljony to ludność polska żyjąca, jako element autochtoniczny na ziemiach etnicznie i historycznie polskich, które nie weszły w zakres naszych granic. Dwa miljony Polaków zamieszkuje w Rze­

szy niemieckiej. Zamieszkuje Prusach Wschodnich, o 80 kilometrów odległych zaledwie w powi .oranej linji od W arszawy. Zam ieszają tam w katolickiej W arm ji i Powiślu, tak mocno i tak do niedawna związanych tradycjam i z naszą państwowością, zam ieszkują również na ewangelic­

kim Mazowszu Pruskim , tak dobrze nam znanym z Sienkiewiczowskiej epopei. Mimo odrębnej religji, mimo słabych tradycji państwowych tego terenu, lekkomyślnie niegdyś przekazanego Krzyżakom przez ksią­

żąt polskich, trw a ją m azurzy przy swym rodowitym polskim języ ­ ku. Dawno minęły czasy, gdy w Królewcu drukowano pierwszą książ­

kę polską, gdy zwycięskie wojska polskie pod dowództwem F irleja s ta ­ ły przed jego bram am i. Mazowsze Pruskie jednak mimo całej potęgi germ anizacji pozostało polskiem z rasy i języka. Żyją Polacy na skraw kach Ziemi Poznańskiej i Pomorskiej. Ten biegnący wzdłuż naszych granic za­

chodnich k orytarz polski, zwany przez nas obecnie Pograniczem Złotow­

skim., to ta sam a przecież rdzenna Wielkopolska, to samo rdzenne Pomorze.

Tam znajduje się nie tylko Złotów, ale Piła miejsce urodzenia Staszica, którego dom pozostał jako pam iątka moralnych naszych praw do tego m iasta.

800 tysięcy Polaków je st na Śląsku Opolskim, k tó ry tyle dowodów wierności Rzplitej dał przy plebiscycie, którego całe okręgi gminne ogro­

mną większością głosów opowiadały się za Polską. Walczy tam , jak na wszystkich ziemiach polskich w Niemczech lud z naporem germ anizacji, naporem nierównie większym, ja k za przysłowiowych już czasów Bism ar- ka. Każdy dzień, każda godzina upływa w zaciętej walce o słowo polskie.

Każde dziecko w ydarte niemieckiej szkole to epopea trudów, a często sa­

mozaparcia rodziców, każde słowo polskie płynące z ram py teatraln ej, to

mozaparcia rodziców, każde słowo polskie płynące z ram py teatraln ej, to

Powiązane dokumenty