• Nie Znaleziono Wyników

prawno - ekonomiczne

W dokumencie Apothecarius, 2007, R. 16, nr 16 (Stron 23-28)

Corhydronu

Byłem, wespół z wicedyrektorem Zjed-noczenia „Polfa” Edwardem Wardzińskim, współautorem produkcji hormonów steroi-dowych w Polsce. Nie tabletkowania i am-pułkowania, a syntezy. W latach 1960., kie-dy nowoczesny przemysł steroidów prawie nigdzie nie istniał. Zaistniał dopiero na bazie substancji S Reichsteina, nota bene Polaka, Tadeusza Reichsteina, wyrosłego z Uniwer-sytetu Jagiellońskiego na światowego lumi-narza nauki.

Leży mi na sercu przeogromny wkład steroidowy polskich fabryk w nasze zdrowie, zwłaszcza w Jeleniej Górze i Pabianicach. Krajowa produkcja po-zwoliła na tanią podaż hormonów nadnerczy i ich łatwą dostępność.

Interesujący nas tutaj hydrocor-tison (Corhydron) jest zalicza-ny do leków podstawowych (essential drugs) od samego początku klasyfi kowania leków przez Światową Organizację Zdrowia, do dnia dzisiejszego.

Hydrocortison był i nadal jest superważnym lekiem w stanach wstrząsowych, astmatycznych, alergicz-nych i inalergicz-nych. Na domiar dobrego niemal pozbawiony działań niepożądanych.

W 2005 r. zdarzył się przypadek wręcz niewiarygodny. W jednej z najlepszych, naj-nowocześniejszych ampułkarni w Europie.

W Jeleniej Górze. Pomiędzy ampułki z hy-drocortisonem (Corhydronem) dostały się ampułki z suxamethonium (Chlorsucciliną).

Rzecz niesłychana. W dodatku, kiedy

nie-właściwe działanie niektórych ampułek Corhy-dronu dostrzeżono, postępowanie wyjaśniające i wstrzymanie stosowania konkretnej serii leku ślimaczyło się.

Dlaczego zło mogło się zdarzyć, dlaczego likwidacja zła była niezadowalająca?

Jak wiemy za Corhydron oskarżono ministra i wiceministra zdrowia. Oskarżono także Bogu ducha winnych – dyrektora Instytutu Leków i prezesa Urzędu Rejestracji Leków.

Zwolnio-no ze staZwolnio-nowiska Głównego Inspektora Farmaceutycznego. Wszyscy oni, plus pacjenci i lekarze padli ofi arą złych rządów farmacją.

Złych rządów w skali świato-wej. Rządy przesunęły się niepo-strzeżenie od Światowej Organiza-cji Zdrowia (WHO), od narodowych Ministrów Zdrowia do międzynarodo-wego stowarzyszenia koncernów far-maceutycznych. Obecnie wielki biznes lekowy rządzi światem leków. Niestety, za przyzwoleniem polityków nie zdających so-bie z tego sprawy.

Sprawa jest dość prosta. Nie trzeba być mędrcem, wystarczy zdrowy rozsądek, by zro-bić odkrycie, że im większa fabryka leków, im więcej robi leków, tym więcej rodzi niebezpie-czeństw. Tym większa możliwość pomyłek.

Mała wytwórnia robiąca jeden produkt, lub dwa, trzy, jest relatywnie bardzo bezpieczna.

Rządy zdrowia zatracają ten zdrowy rozsą-dek pod przemożnym wpływem wielkich mo-nopoli farmaceutycznych. Oto opis zjawiska.

Historia zaczyna się od rezolucji WHA 20.34 w 1967 r. na Światowym Zgromadzeniu Zdrowia, kiedy prawe siły skupione w WHO

S TA N O W IS K A , O P IN IE , I N F O R M A C JE ST ANOWISKA, OPINIE, INFORMACJE

zaproponowały ministrom zdrowia całego świata nieco ładu farmaceutycznego. Temat dyskutowano na 21 Zgromadzeniu w 1968 r., a na 22 Zgromadzeniu w 1969 r. już uchwa-lono „historyczne” rezolucje – Certifi cation Scheme on the Quality of Pharmaceutical Pro-ducts Moving in International Commerce oraz – Good Manufacturing Practices. Światowej Organizacji Zdrowia nie chodziło o uczenie wielkiego przemysłu, jak ma leki robić, lecz o uczenie krajów nie najwyżej rozwiniętych, jak się nie dawać nabijać w butelkę. Zawsze tak było, że silniejsi nie hamowali się w wy-korzystywaniu słabszych.

Słabi w farmacji (kraje słabsze) nie mieli rozwiniętego przemysłu farmaceutycznego, nie mieli laboratoriów kontrolnych i instytu-tów badawczych i byli w dodatku niemądrzy, święcie wierzący, że leki robione w Szwajca-rii, Niemczech itp. są na pewno dobre. Nieste-ty, były i nie były. Biznesmeni farmaceutyczni pragnący łatwego chleba lokowali się najczęś-ciej w krajach cieszących się dobrą renomą i nie poddani niczyjej kontroli wykorzystywali kraje importujące leki.

Rezolucja Certifi cation Scheme (System Certyfi kacji) mówiła po prostu, że kto impor-tuje lekarstwa może zwrócić się do właści-wego urzędu kraju eksportera o certyfi kat, że dany środek leczniczy został zarejestrowany i dopuszczony do obrotu w kraju pochodzenia, a wytwórca spełnia wymogi GMP (Good Ma-nufacturing Practices – Dobrej Praktyki Wy-twarzania).

Rezolucja GMP była relatywnie krótka i prosta. Nie stwarzała biurokratycznych trud-ności małym wytwórcom w krajach nieza-możnych, wymagała, by wytwórnia w każdym kraju była pod kontrolą, ostrzegała surowo wielkich wytwórców w krajach wysoko roz-winiętych przed niebezpieczeństwem cross-contamination (zanieczyszczenia krzyżowego, zamiany, wymiany, pomyłek, czy to na etapie produkcji, czy konfekcjonowania, etykieto-wania, pakowania). Ostrzegała przed niebez-pieczeństwem afer w rodzaju Corhydronu.

Certifi cation Scheme oraz GMP były bar-dzo prawidłowe, logiczne i sprawiedliwe, ale godziły w interesy monopolistów (wielkich fi rm robiących leki, których z racji patentu lub choć tylko z racji marki nikt inny nie może

wytwarzać). Oddawały rządy w ręce władz zdrowia. Nie szykanowały wytwórców kon-kurencyjnych. Umożliwiały nadzór i kontrolę nad wszystkimi, włącznie z monopolistami.

To się im nie mogło podobać. Nie mogąc głosić, że Certifi cation Scheme i GMP są złe, bo były ewidentnie dobre, monopoliści przy-jęli taktykę „kochania” rezolucji WHO i w ramach miłości niemal macierzyńskiej ich głaskania, „doskonalenia”, „poprawiania”.

Zaczęto na obszarach krajów najwyżej rozwi-niętych gospodarczo, EWG i USA (Unia Eu-ropejska wówczas nazywała się EWG – Euro-peische Wirtschaft-Gemeinschaft) ustanawiać

„lepsze” GMP.

Pamiętajmy, że WHO nie jest organiza-cją niezależną, że utrzymuje się ze składek krajów członkowskich proporcjonalnych do wielkości ich dochodu narodowego. A więc zdrowie zdrowiem, a polityka i interesy potęg światowych nade wszystko. Pod ich wpły-wem także w WHO doskonalono GMP. Patrz w 1975 r. rezolucja WHA 28.65. Proces roz-budowy GMP postępował w WHO nadal. Do-kument WHO Technical Report Series 823 z 1992 r. publikuje GMP na 66 stronach (drob-nym drukiem).

Tu już mamy morze przepisów i wytycz-nych. Wiele z nich w stylu wojskowego regu-laminu służby wewnętrznej:

Co żołnierz ma pod szafą?

Żołnierz pod szafą ma sprzątać.

Dosłownie wymogi GMP stanowią takie oczywistości, jak:

- na obszarach produkcji nie powinny być do-zwolone praktyki niehigieniczne, lub

- wytwórca powinien mieć oddział kontroli jakości.

W powodzi takich wymogów zatraca się skuteczność nadzoru państwowego nad wielką fi rmą. Doradcy monopolistyczni tak doradzi-li rządom, tak ustanowić prawo, że rządowy aparat kontroli ma obowiązek inspekcjonowa-nia pod kątem GMP nowych fabryk, nowych linii produkcyjnych, a starych raz na 3-5 lat.

I to przy dobrej o nich opinii inspekcja może być zwięzła (concise), nie bawić się w dro-biazgowość.

Zbiurokratyzowane przepisy WHO na 66 stronach to mały pryszcz dla Unii Europej-skiej, której jesteśmy podległym członkiem.

TA N O W IS K A , O P IN IE , I N F O R M A C JE ANOWISKA, OPINIE, INFORMACJE

Aktualne wymogi unijne są tak rozbudowane, że ich tłumaczenie na język polski zajęło kilka miesięcy. Aktualny tekst jest do przeczytania w Dzienniku Ustaw Nr 194/2006 jako rozpo-rządzenie Ministra Zdrowia na 190 stronach drobnego druku. Gdyby ten tekst wydrukować w normalnym formacie, normalną czcionką, ukazałaby się książka-tom na 400 stronach.

Dzieło jest tak unaukowione, że uzna-no za konieczne podać na wstępie 119 de-finicji używanych słów i określeń. Trochę bez sensu. Definiuje się tak oczywiste dla każdego rzeczy, jak pakowanie, produkcja, procedura, podpis, jałowość, a nie definiu-je się terminów nie oczywistych dla każde-go, jak podmiot odpowiedzialny, sponsor.

Wszak podmiotem odpowiedzialnym może być wytwórca i może nie być. A czy i jaką odpowiedzialność ponosi sponsor?

Przerost biurokracji wyraża się najpeł-niej „walidowaniem”. Nie wystarcza jasna prosta, bezwzględnie obowiązująca instruk-cja co i jak robić. Wszystko musi być zwali-dowane. Proces sterylizacji. Proces oczysz-czania wody. Nawet metody analityczne powinny być zwalidowane, choć wiadomo, że nie mogą być inne niż ustalone przez uczonych dla poszczególnych związków chemicznych.

Jest siedem (!) definicji walidacji. Już pierwsza jest definicją na siłę:

92) walidacja (validation) – udoku-mentowany program dający wysoki stopień pewności, że określony proces, metoda lub system będzie w sposób powtarzalny prowa-dzić do otrzymania wyników, spełniających określone kryteria akceptacji.

Z jednej strony oklaski, nic dodać, nic ująć. Z drugiej strony – popis biurokracji robionej wyłącznie pod kątem dobrego wra-żenia wśród ciemnoty, która z produkcją leków nie ma nic wspólnego. Przecież pro-gram mamy zwykle dobry, a wyniki – nie koniecznie. Tu termin walidacja ma dodać splendoru programowi, opisowi instrukcji, nic więcej.

Ci sami doradcy unijni z przemysłu „in-nowacyjnego” kazali ministrom zdrowia dopisać na temat walidacji, co im jest wy-godne:

19.60: Walidacja procesu produkcji

sub-stancji czynnej, przeznaczonej do stosowa-nia w badastosowa-niach klinicznych, zwykle nie jest wymagana …

Toż to są kpiny z czytelnika. Lek nowy, innowacyjny, który będzie sprzedawany za krocie, może być syntetyzowany byle jak, każda seria inaczej. Leki stare robione z ogromnym doświadczeniem muszą mieć wszelkie procesy walidowane.

GMP unijne to po części żmudna biu-rokracja walidacyjna i po części slogany.

Podajmy choć kilka ich przykładów w skró-cie:

3.30: Konsultanci … powinni mieć właściwe wykształcenie …

4.1: Budynki i pomieszczenia … powinny być … zbudowane tak, aby umożliwić … prowadzenie operacji produkcyjnych … 11.14: Procedury badań laboratoryjnych powinny być przestrzegane …

Pierwotne wytyczne WHO stwarzające możliwość pracy rzetelnym małym com, nie przeszkadzające dużym wytwór-com, eliminujące wytwórców-spekulantów, zostały zastąpione wytycznymi UE para-liżującymi biurokracją małe wytwórnie i zwalniającymi od odpowiedzialności wiel-kie firmy. Do nich niemal nie ma wstępu rządowa inspekcja.

Kiedy wybuchła afera Corhydronowa in-spektorzy udali się na polecenie premiera i ministra do Jeleniej Góry. Jakie były wyniki inspekcji, nie wiemy. Nie wolno ich podać do wiadomości, bo mogłyby zaszkodzić in-teresom firmy!

Gdzie my jesteśmy? Czy rządzi rząd zgodnie z wolą narodu, czy rządzą rządem firmy farmaceutyczne zgodnie ze swoim in-teresem?

Rząd polski (jak każdy inny europejski) jest sterroryzowany. Nawet nie może powie-dzieć, że fabryka Corhydronu jest winna błę-du zagrażającego życiu ludzkiemu i obłożyć grzywną 100 mln złotych. Dla przykładu, by zniechęcić inne fabryki do robienia błędów.

Gdy rządzą koncerny farmaceutyczne wszystko stoi na głowie. Porządek farma-ceutyczny nie ma polegać na tym, że mini-ster dowiaduje się o wszystkim i odpowiada za wszystko. Potknięć przemysłu,

niepowo-S TA N O W IS K A , O P IN IE , I N F O R M A C JE ST ANOWISKA, OPINIE, INFORMACJE

dzeń, odchyleń od norm ustalonych w pro-cesie rejestracyjnym są setki rocznie. Po to jest inspektorat farmaceutyczny, by on, a nie minister zdrowia, się o nich dowiadywał i podejmował kroki.

Dramat polega na tym, że inspektorat został pozbawiony władzy. Unia Europej-ska, za podszeptem koncernów, powierzyła producentom kompetencje walki ze złem w produkcji:

- Wytwórca produktów leczniczych rejestru-je i rozpatrurejestru-je reklamacrejestru-je oraz zapewnia stosowanie skutecznego systemu niezwłocz-nego wycofywania serii produktu z obrotu.

- Wytwórca badanych produktów leczniczych we współpracy ze sponsorem ustanawia i stosuje system rejestracji i rozpatrywania reklamacji …

- Sponsor wdraża procedurę niezwłoczne-go odkodowania zakodowanych produktów, konieczną do niezwłocznego wycofania pro-duktu … Sponsor zapewnia, że procedura ujawni tożsamość zakodowanego produktu tylko w takim zakresie, w jakim jest to ko-nieczne.

Wytwórca miał sygnały o zagadkowym działaniu Corhydronu serii X od stycznia 2006 r. Nie ma informacji, czy i jak szukał wyjaśnienia zagadki, że podjął decyzję nie-zwłocznego wycofania leku z rynku. Prze-cież jest oczywiste, że wytwórca (dopóki konsumenci leków nie umierają) nie jest za-interesowany niczego wycofywać i ponosić strat.

W USA producenci wycofują sami swe leki, bo wiedzą, że gdy zrobią ludziom kuku, ludzie pójdą do sądu i uzyskają milionowe odszkodowania. W Polsce rzadko słyszy się o wycofywaniu leków przez wytwórców.

Mało lękają się oni wyroków sądowych, bo sędzia musi opierać się na prawie, a polskie prawo farmaceutyczne nie jest dla firmy groźne.

Nasze prawo farmaceutyczne w tej mate-rii, ustanowione przez ministra Mariusza Ła-pińskiego, tego samego, który zlikwidował fachowy departament farmacji w minister-stwie, zlikwidował fachowy Instytut Leków poza ministerstwem, jest wręcz zabójcze dla gospodarki lekami i dla bezpieczeństwa ludności (Dz.U. Nr 204/2002 poz. 1729).

Rozporządzenie ministra wrzuca wszystkie usterki fabryczne do jednego worka i proces wstrzymania lub wycofania leku powierza wytwórcy.

Prawo Łapińskiego stanowi, że w każ-dym przypadku decyzję o wstrzymaniu lub wycofaniu leku otrzymuje z Inspektoratu (lub podejmuje sam) wytwórca, tylko wy-twórca. On i tylko on powiadamia o decy-zji swych odbiorców (dystrybutorów), ci swych odbiorców (hurtowników), ci swych odbiorców (apteki), ci swych odbiorców, z wyłączeniem odbiorców indywidualnych (pacjentów)!!!

Czy to mogło być rozporządzone przez kogoś o zdrowych zmysłach? Cała Polska tonie w powodzi bezużytecznych biurokra-tycznych prac przy mnóstwie błahych błę-dów fabrycznych, a przy rzadkim błędzie zagrażającym zdrowiu lub życiu oddalenie niebezpieczeństwa musi trwać bez końca (afera corhydronowa ciągnęła się przez nie-mal rok).

Paradoks: w przypadku Corhydronu mi-nister wbrew prawu (!) kazał szukać i po-wiadamiać pacjentów o pomyłce wytwórcy.

Lektura aktualnego prawa farmaceutycz-nego w materii GMP, narzucofarmaceutycz-nego przez Komisję Unii Europejskiej, każe się lękać, że Unia Europejska jest po stronie firm far-maceutycznych, a nie nadzoru farmaceu-tycznego (rządu i pacjenta).

Przy okazji afery corhydronowej obudź-my się. Zbuntujobudź-my się przeciw rządom kon-cernów farmaceutycznych z maską rządów Komisji Europejskiej.

Ministrowie zdrowia krajów Unii mogą zmusić Komisję Europejską do akceptowa-nia zdroworozsądkowego prawa farmaceu-tycznego:

1. Nadzór farmaceutyczny ma kontro-lować systematycznie duże zakłady prze-mysłowe, w których było, jest i będzie największe niebezpieczeństwo pomyłek (cross-contamination).

2. Nadzór farmaceutyczny ma wymuszać

TA N O W IS K A , O P IN IE , I N F O R M A C JE ANOWISKA, OPINIE, INFORMACJE

(czego unijne GMP niestety nie wymuszają) stosowanie profilaktycznych kroków odda-lających możliwości pomyłek:

- jeśli fabryka robi różne leki w tabletkach lub drażetkach o podobnej masie, muszą one różnić się kolorem lub kształtem lub nadru-kiem lub tp.,

- jeśli fabryka robi różne leki w fiolkach lub ampułkach, nie mogą być stosowane ta-kie same fiolki lub ampułki, zwłaszcza dla preparatów o podobnej barwie proszku lub cieczy i podobnej masie (corhydron 250 mg – suxamethonium 200 mg).

Różnicowanie fiolek i ampułek, jest trudniejsze niż tabletek i drażetek, bo trzeba zachować bezbarwną przezroczystość szkła.

Fiolki można różnicować kolorem kapsla, ampułki – kształtem, jakoś trzeba to robić, choćby miało nieco kosztować.

3. Nadzór farmaceutyczny ma prawo ka-rać grzywną za wypuszczenie na rynek leku z usterką.

Ponadto koszt operacji związanych z wstrzymaniem lub wycofaniem leku z obro-tu ma obciążać winowajcę.

4. W przypadku błędu zagrażającego zdrowiu lub życiu Inspektorat Farmaceu-tyczny swą decyzję wycofania przekazuje nie tylko wytwórcy, lecz wszystkim tere-nowym inspektorom wojewódzkim, a ci ją przekazują wprost do aptek. Tak, jak to było przed prawem Łapińskiego (tyle, że syste-mem sztafetowym, a obecnie jest to możli-we systemem elektronicznym). Cała Polska powinna być oczyszczona ze złego leku w ciągu kilku dni.

Czy są szanse naprawienia ładu farma-ceutycznego w Polsce i Europie? Raczej nikłe. Nazajutrz po opublikowaniu moich krytycznych uwag pojawią się diagnozy

„specjalistów” przyjaznych koncernom farmaceutycznym ze zdaniem przeciw-nym. Wieszano Głównego Inspektora Farmaceutycznego, Wiceministra, Mini-stra, bodaj nawet Premiera, dlaczego nie wieszać mnie?

dr Tadeusz J. Szuba

S TA N O W IS K A , O P IN IE , I N F O R M A C JE ST ANOWISKA, OPINIE, INFORMACJE

prof. Dionizy Moska

W dokumencie Apothecarius, 2007, R. 16, nr 16 (Stron 23-28)