• Nie Znaleziono Wyników

A nalizow aniu p ro b le m aty k i fo rm aln ej „K o ro n acji” H aną tow arzyszy tr u d p ozw alający w yobrazić sobie ogrom w y siłku m ala rz a p rz y zakom ponow aniu tego obrazu. „ In w e n to r” po­

sta w ił przed a rty s tą tru d n e w a r u n k i , i skom plikow ane zada­

nie w y rażeń w ielu w ą tk ó w ideow ych i p rzed staw ien ia w ielu postaci, p rz y czym m alow idło m usiało być czytelne, posiadać cechy sa k ra ln e i w a lo ry m alarsk ie. T rzeb a było w ielkiej po­

m ysłow ości i dyscy p lin y kom po zycy jn ej, by obraz nie zała­

m ał się pod obfitością te m a ty k i i b ogactw em treści. Podziw iać należy, ja k H an m istrz raczej m ały ch form , któreg o ta le n t najp ełn iej w ypow iedział się w in ty m n y c h p red ellach , opano­

w ał ogrom ną (28 m 2) pow ierzchnię m alow idła, gdzie m ógł się udusić ja k człow iek um ieszczony w rozrzedzonym pow ietrzu . P rzezw yciężen iu tego ogrom u pow ierzchni pośw ięcił się z ta ­ k im zapałem , że w efekcie stw o rzy ł m alow idło raczej p rz e ­ pełnione.

W niebow zięcie i U koronow anie M adonny od daw na zresztą p rzed staw ian e były jako sceny tłu m n e, pełn e asy stu jąc y c h ty m ch w alebn y m w ydarzeniom rzesz aniołów i św iętych.

T ra d y cy jn ie też tow arzyszyło te m u tem ato w i ujęcie stre fic z- ne, w p ro st n arzu cające się arty ście, p rag n ącem u u porać się z w ielką ilością postaci. W sztuce now o żytn ej tem a te m tłu m u zajm ow ało się z n ajw ięk szą p re d y le k cją i radziło sobie z nim chyba n ajle p ie j m alarstw o w eneckie; genius loci, m iasta lagun w ypow iedział się n a jp e łn ie j w łaśnie przez obrazy „lu b ujące się w w ielkich scenach zbiorow ych, (które) od daw n a już znały te m a t tłu m u , zjednoczonego w sp ó ln y m uczuciem cie­

kaw ości, k o n tem p lacją lu b n ab o żeń stw em ” 186.

W sztuce p o try d en ck iej M adonna po jaw ia się z reg u ły oto­

czona tłu m em św iętych, aniołów i ziem skich czcicieli. Ja k ż e niew iele sp o ty k am y w ty m okresie sam o tnych M adonn

m R. Hamann, Histonia Sztuki, Przskład polski M. W allisa, War­

szawa 1934, t. I. s. 479.

z D zieciątkiem ! Nic dziw nego — w te n sposób w ypow iedział się duch czasu, k tó ry i M adonnę i św iętych w ciągał w o rb itę s p ra w publicznych, ta k kościelny ch ja k i św ieckich 18?.

P ro b le m opero w an ia tłu m am i ad o ru jący m i M adonnę został przez H ana rozw iązany n a sposób raczej tra d y c y jn y , po śre d ­ niow iecznem u staty czn y , nie w iele m a ją c y z założeniam i w spółczesnym i. Dość zestaw ić „K o ro n ację” p elp liń sk ą z „P a- rad iso ” T in to re tta z P a łac u Dożów w e W enecji, czy z p ro ­ jek tem , jak i w ty m sam ym celu sporządził F red erico Zuc- c a r i 188.

T ra d y cjo n a ln y c h cech znajdzie się w „K o ro n acji” w ięcej.

To nieprzezw yciężone dziedzictw o cechow ego m a la rs tw a ślą­

skiego w yniesione z p raco w n i ojca o b fitu je p rzed e w szy stk im w liczne re lik ty średniow iecza, g otyku. Z elem entó w ty c h n a p ierw szy p la n w y b ija się posługiw anie sk alą ważności, k tó rą H an s ta ra ł się w m ia rę m ożności uzasadn iać w duchu now ożytnym p raw a m i p e rsp e k ty w y , zw łaszcza w dolnej p a rtii p o rtre to w ej. Scena K oro n acji pow inna — logicznie rzecz bio­

rą c — być cofnięta w głąb obrazu, a nie w y su n ię ta ta k silnie naprzód. Tym czasem scena ta z a jm u je w iększą część ro zm iaró w m alow idła! Postaci Boga Ojca, C h ry stu sa i M atki Boskiej są n ajw ięk sze spośród w szy stk ich p rzed staw io n y ch osób.

Z kolei idą postaci do sto jn ikó w d u chow nych i św ieckich, w śró d k tó ry c h n ajsiln iej w y ak cen to w an y je s t d om niem any królew icz W ładysław , pom im o, że nie je st um ieszczony na p ierw szy m , a jed n y m z dalszych planów . N astęp n ie — anio­

łow ie to w arzy szący C h ry stu so w i, co p od yk tow an e zostało koniecznością pew nego stopniow ania, gdyż sąsiad u ją oni z ogrom nym i postaciam i sceny głów nej. R ozm iaram i p odkreślił rów nież m ala rz znaczenie św. B en ed y k ta i św. B ern ard a, znacz­

nie w iększych od w szy stk ich in n y ch św iętych.

O gotyckości „K o ro n acji” św iadczy tak że cały szereg in­

n y c h cech, ja k h iera ty c z n y b ezru ch g ru p y głów nej, b ra k k o n ­

187 K orevaar-H esseling, dz. cyt., s. 85.

188 por. E. Voss, A project of Federico Zuccari for the ’Paradiso’ in the D oges’ Palace: „Burlington M agazine” XCVI (1954)f s. 172; por. też ryc. 17 i 18.

tra s tu m iędzy elem en tam i w izy jn y m i a doczesnym i, ziem ski­

m i — oba te zjaw isk a tra k tu je m ala rz ja k należące to tego sam ego p orządku, m im o, że p o try d e n c k a te o ria dom aga się po dk reślen ia środ k am i fo rm aln y m i c h a ra k te ru w izyjnego z ja ­ w isk nadprzy ro d zo n y ch . R zuca się w oczy pozbaw ione ud u ch o ­ w ien ia p rzed staw ien ie g łów nej gru p y, w sp ierającej się ciężko, w edle p ra w g raw itacji, a nie e k stazy na kolorystycznie kon- sy ste n tn y ch obłoków, w m echaniczny sposób dzielących ziem ię i zaśw iaty. Sprow adzenie do w spólnego m ian o w n ika elem entów re a ln y c h i ab stra k cy jn y c h , doczesnych i w iecznych, te ra ź n ie j­

szych i h isto ry czn ych (na obrazie sąsiad u ją ze sobą trz y n a sto ­ w ieczni fu n d ato rzy i siedem nastow ieczni w ładcy) — w szystko to są cechy, k tó re w m ala rstw ie e u ro p ejsk im skończyły się na dobrą sp raw ę dw a w ieki tem u i, jeśli n iek tó re z nich w racają te ra z n a fali n aw iązu jący ch do średniow iecza zaleceń p o try - denckich, to w Polsce nie n a p o ty k a ją na żad ną zgoła re n e sa n ­ sową lukę: u nas nie trz e b a było pow racać do tego, od czego się n ie odeszło.

Ileż g o tyku je s t w typologii aniołów H ana o w ysokich i w y p u k ły c h czołach, o dużych oczach p rzy sło n ięty ch cięż­

kim i pow iekam i, n a d k tó ry m i w ysokim i cienkim łu k iem w y ­ w ija ją się ciem ne brw i. Ileż je s t go w k olorystyce, gdzie za­

w sze jako czerw ienie w y stę p u ją ciepłe cynobry, a nie chłod­

ne k a rm in y , gdzie u lu b io n a w spółcześnie b a rw a po m arańczo­

w a, ta k szeroko stosow ana przez b a rd z iej postępow ego S tro b - la, nie o dgryw a żadnej roli. Sam a w reszcie postać Incoronaty, jak w spom nieliśm y, tra n sc e n d e n tn a w sto su n k u do zam kniętego u k ład u now ożytnego obrazu, k tó ry rząd zi się już w łasnym i, autonom icznym i p raw am i — św iadczy o tra d y c jo n a ln y c h za­

m iłow aniach m istrz a z N ysy.

Ja k iż je s t e fe k t zastosow ania ty c h elem entów przeb rzm ia­

ły ch stylów ? J e s t on tak i, o jak i szło opatow i i m alarzow i — w szystkie one, w raz z w y stę p u ją c ą rów nież sy m e trią plam b arw ny ch , r y s u n k u i idei, sk ład ają się n a ko nw encję s ty li­

styczną w y ra ż ają cą uro czy ste trw a n ie , „n unc sta n s ” postaci b y tu ją c y ch w e wieczności, um ow ność ta k c h a ra k te ry sty c z n ą dla polskich obrazów kościelnych doby gotyckiej i dla

pol-13 — s tu d ia T h e o lo gic a

skich m alow id eł cechow ych tak że w późniejszych okresach.

N iew ykluczony je s t tu w p ły w m a la rstw a bizanty jsk iego w jego ru sk ie j edycji.

Nie ty lk o z gotyku, ale i z ren e sa n su , „którego bu rza p rze­

szła bokiem nad m ala rstw e m polsk im ” pozostały pew n e w y­

raźn e echa w obrazie H ana. Z aznaczyły się one w pierw szym rzędzie w kom pozycji m alow idła, noszącej znam iona w łos­

kiego odrodzenia, k tó re w XV w iek u stw orzyło sw ój w yro zu- m o w an y k an o n kom pozycyjny. Z godnie z nim budow a „K oro­

n a c ji” je s t zam kn ięta i zw arta, a zasadniczym i jej cecham i są:

osiowość i sy m e tria oraz w iążący się z n im i fro n ta lizm p o sta­

ci głów nych. Isto tn ą też rolę o dgryw a tu u k ład streficzny.

H a n zastosow ał n aw et u lu b io n y przez ren e sa n s schem at tró jk ą ta lub p iram id y, d ający w w y n ik u w rażen ie rów now agi, spokoju i powagi. K om pozycja, ja k m ożna zauw ażyć, opiera się n a dw óch ró w n o ram ien y ch tró jk ą ta c h , sty k a ją cy c h się ze sobą w ierzchołkam i. P o siad ają one w sp óln y w ierzchołek, w k tó ry m m ala rz um ieścił postać M adonny, tw o rzącą jak b y zw ornik krzyżow ego sklep ien ia (zob. rys. 1).

T ró jk ą t g ó rn y w yznaczony obłokam i i anielskim i głów ka­

m i zaw iera postaci Boga O jca, C h ry stu sa i D ucha Sw . T ró j­

k ą t te n o bogatej i m ocnej ch ro m aty ce posiada, ry sunk o w o rzecz biorąc, dzięki o p arciu o w ierzchołek, c h a ra k te r b ardziej e tery czn y , lotny, p rzeciw n y praw o m ziem skiego ciążenia.

Inaczej je s t z tró jk ą te m z n a jd u jąc y m się poniżej, któreg o boki w y k re śla ją p o rtre ty w ielk o figu ro w y ch d ostojników d u ­ chow nych i św ieckich. P o d staw a jego stan o w i dolną k raw ęd ź o b razu i dzięki tem u — rów nież pod w zględem graficzn ym — robi on w rażen ie cięższego.

Te w łaściw ości k om pozycyjno-ikonograficzne p osiad ają nie u leg a jąc y w ątpliw ości sens treściow y: „lżejszy ”, u rąg a jąc y praw id ło m g raw ita cji tró jk ą t g ó rn y zaw iera osoby T ró jcy św.

i w y p ełn io n y je s t złotym , n ie m a te ria ln y m św iatłem łączącym je z sobą, n ato m ia st dolny o b e jm u je ziem ską część k om ­ pozycji: zgrom adzeni są t u ludzie ży jący w spółcześnie n a zie­

mi, za w y ją tk ie m zm arły ch fu n d ato ró w i dobrodziejów . W arto t u m oże przytoczyć ciekaw ą o b serw ację Bołoza A n to n ie­

wicza, odnoszącą się do podobnego zjaw isk a zauw ażonego przezeń u T ycjana, na obrazie „A m ore sacro e am ore pro fa- no” : „T y cjan ... postać m iłości ziem skiej a m acierzyń skiej w k re ślił w zarys tró jk ą ta szerokim bokiem opartego o zie­

m ię, zaś postać m iłości po h elleń sk u boskiej w m ieścił w za­

ry s tró jk ą ta lekko ty lk o szpicem dotykającego podnóże” 189.

N a „ K o ro n acji” H ana dw a tró jk ą ty łączy w sp óln y w ierzcho­

łek, w k tó ry m m ala rz um ieścił c e n tra ln ą postać m alow idła, koro now an ą M adonnę. Sens tego kom pozycyjnego ch w y tu jest chyba p rze jrz y sty : w y raża on m yśl, że M adonna je st w ty m w y p a d k u ogniw em łączącym niebo z ziem ią.

U kład g ra w ita c y jn y dw u tró jk ą tó w , o k tó ry m b y ła m ow a pow yżej, posiada sens w yłącznie graficzn y , m ożna go zaob­

serw ow ać ty lk o na b ezb arw n y m i bezw alo ro w ym w y k resie schem atycznym . Na obrazie bow iem sp raw a p rzed staw ia się o dw rotnie: tró jk ą t górny, choć sm u k lejszy, bo b ard ziej w ysoki, w y d a je się cięższy dzięki in te n sy w n e m u kolo ryto w i i w ielkoś­

ci postaci jak ie zaw iera. Zw isa on silnie nasyconą plam ą b a rw ­ ną n ad tró jk ą te m o b e jm u ją c y m adoran tó w , oddzielony od nich w a rstw ą szaro-ołow ianych obłoków, będących um ow ną granicą m iędzy dw om a św iatam i.

Ta przew aga, te n ciężki zwis górnego tró jk ą ta n a d dolną częścią obrazu, niw eczy w dużej m ierze klaro w n ość re n e s a n ­ sow ej s tr u k tu ry kom pozycji, jej doskonałą rów now agę i „eu- ry tm ię ”. S tanow i to p ierw szy w skaźnik, że w obrazie znalazły się ele m en ty s ty lu późniejszego, którego c h a ra k te ry s ty k ę s ta ­ nowi m . in. „ triu m f ciężaru n a d p o d p o rą”, manieryzmu. Ce­

chę tę zaobserw ow ano co p raw d a w a rc h ite k tu rz e , ale i tę w łasność sty listy czn ą m ożna, podobnie ja k to czyniono z in ­ nym i, przenieść na m alarstw o .

189 M. Morelowski1, Abstrakcjonizm i naturalizm w sztuce. Lublin 1947, s. 59 n. N.b. istn ieje interpretacja tego obrazu Tycjana, odm aw ia­

jąca mu sensu alegorycznego, a traktująca go jako ilu strację pewnego wydarzenia z „Hypnerotomachia P olip h ili” Fra Francesco Colonny (nowe wyd.: L. Fierz-D avid, The Dream of Poliphili, N ew York 1950);

zob. W. Friedlander, La Tintura delle Rose (Sacred and Profane Love):

„Art B u lletin ” X X (1938), s. 320 n.

is *

N ie ty lk o specyficzna tek to n ik a k o m pozycyjna św iadczy 0 w p ły w ach m an ie ry sty cz n y c h w „K o ro n acji” H ana. Owo

„niesam ow ite stężenie fo rm a ln e ”, k tó re zauw ażył ju ż w ty m obrazie G.' C hm arzyński 19°, je s t p rze jaw e m tego n u r tu m a- n iery zm u , k tó ry w n ajczy stszej form ie w y stą p ił w p ortrecie tego o kresu. N u rt te n w y raził się przez statyczność, n ie ru ­ chomość, solenność i o ste n ta cję zastygłego w k u n szto w n ej po­

zie gestu. S tró j tr a k tu je się coraz b ard ziej n iefu n k cjo n aln ie, sz aty szty w n e ja k pan cerz zjaw ia ją się n a m iejsce ciała, m ask a zam iast t w a r z y 191. J e st to cecha dość zask ak u jąca w zestaw ien iu z ten d e n c ją p rze jaw ia ją cą się w tem a ty c e ale­

gorycznej, m itologicznej, a n a w e t re lig ijn ej m a la rstw a m a- nierystycznego, gdzie aż ro i się od p rzed staw ień „nagości w skom plikow anym ru c h u ”. A le n a w e t i ta , z ta k ą p re d y - Jek cją m alow ana nagość nie je s t naga i bezbronna, jed n o stk o ­

w a i n iep o w tarzaln a. O k ry w a ją ja k p an cerz obiekty w na 1 schem atyczna, efek to w nie n ap ię ta m u sk u la tu ra , idealnie sy n te ty c z n a i odbarw iona zu p ełn ie z in d yw id ualneg o w yrazu.

W p o rtre cie m a n ie ry sty cz n y m nie m ożna dom yśleć się ciała pod b ogatym stro jem . U H ana, z w y ją tk ie m serii p o rtre tó w dobrodziejów i fu n d ato ró w k la sz to ru oliw skiego, m alow a­

n y c h w espół z pracow nią, szaty m odeli nie są tra k to w a n e jak pancerz, są o n e raczej m ięk k ą d rap erią, n iez b y t fu n k cjo n aln ie u d rap o w an ą, pod k tó rą zupełnie nie w yczuw a się ciała.

„Z agadkow y i n iep rz en ik n io n y ” w y raz tw a rz y , cechujący postaci m alo w ane przez m a n ie ry s tó w 192 znalazł swój reflek s

190 G. Chmarzyński, cyt. art. w „Słowniku Geograficznym ”, szp.

387 n.

191 to zdanie W. Pindera („Zur Physiognom ik des M anierism us”) przytacza H. Seldmayr, Die ,M acchia’ Brueghels: „Jahrbuch der K unst- historichen Sam m lungen”, s. 150.

192 zob. art. R. van L uttervelt, Le siècle du m aniérism e w katalogu w ystaw y „Le triom phe du m aniérism e européen de M ichel-A nge au Gréco”, Am sterdam 1955, s. 14: „Le portrait m êm e respecta moins l’im a­

ge hum aine, On rechercha, dans les gestes comme dans l ’habillem ent, une stylisation qui conférait au corps humain une apparence extrêm e­

m ent affectée, mais particulièrem ent représentative et aristocratique, et donnait au v isage le caractère énigm atique et im pénétrable d ’un masque, derrière lequel toute passion sem blait su blim ée”.

i w tw órczości H ana; o b serw u jem y to i na obrazie p elp liń - skim . W g ru n cie rzeczy w szystkie p rzed staw io n e tu osoby sp ra w ia ją w rażen ie należących do te j sam ej w ielkiej rodziny.

Ich ry sy u jed n o lica nie ty lk o pow ściągliw a, dw orna, chło dna egzaltacja, ale i rzeczyw iste podobieństw o. Cóż dopiero m ó­

wić o id en ty czn y ch n iem al gestach dłoni, k tó re są „ m a n ie rą ” m ala rz a w e w szystkich jego dziełach. D y sk re tn ie efektow ane, d elik a tn e i w y tw o rn e d ają w efekcie w rażen ie a ry sto k ra ty c z ­ nej stylizacji, d alekiej od pow szechności i g m in n o śc i193. O ich m aniery zm ie św iadczy tak że lekko m ario n etk o w a sztyw ność 191.

P rzeład o w an ie obrazu szczegółam i, w y p ełn ien ie n iem al k aż­

dego m iejsca (nieco w o ln ej p rz e strz e n i znalazło się w okół G ołębicy i m iędzy d y g n itarzam i d uch o w n y m i a św ieckim i) je s t w praw dzie an ty m an iery sty czn e, gdyż w s ty lu ty m p a n u je

„am or v acu i” ; jed n a k p o tra k to w a n ie p rze p e łn ia ją c y c h m alo­

w idło tłu m ó w zostało dokonane w du chu tego ok resu . Uło­

żone w gęste, sw obodnie pofalow ane p asm a sp e łn ia ją rolę o rn am e n tu , „ k tó ry p o w staje przez g ru p o w a n ie ” , co B au m g ar- te n p ro p o n u je określić m ian em „B ild o rn a m e n t” 195 i o kreśla jako je d n ą z w łaściw ości m a la rs tw a m an ierystyczn ego.

Czy „K o ro n a cja ” p elp liń sk a jest dziełem m an iery sty czn y m , w zględnie: czy cechy m an ie ry sty cz n e w niej przew ażają?

W iele przecież m ożna w n iej sk o n stato w ać elem entó w go­

ty ckich i dość isto tn ą, bo będącą p o d staw ą kom pozycji, s tr u k ­

183 zob. Hauser, dz. cyt., s. 104 nn.

194 P. Pieper w w nikliw ym studium o portrecie m anierystycznym , zatytułowanym : Herm ann tom Ring und die Bildform des norddeutschen Manierismus: „Wallraf — Richartz — Jahrbuch” XVIII (1956), s. 159/173, cytuje na s. 170 zdanie N. von Holsta, D ie deutsche Bildnissm alerei zur Zeit des Manierismus, w serii: „Studien zur deutschen K unstgeschichte”, Strassburg 1930, s. 27: ,,Der W esenkern der m arionettenhaften Gestalten ist Gleichniss des m anieristischen G esetzes”.

195 „Die H altung der einzelnen Gruppenm itglieder erscheinen als Posen, sie sind gekünstelt, unnatürlich scheinbar w illkürlich, w eil abstrakten Form gesezten unterw orfen”.

„Das Bildornam ent... das durch die Gruppierung ensteht, die S tellu n ­ gen der Figuren, die Verwendung der Licht — Schatten Gegensätze usw. —• alles das sind die uns reichlich vertrauten M ittel einer m anie­

ristischen K unst” — tamże, s. 243,

tu rę renesansow ą. To w łaśn ie w sp ó łistn ien ie w jed n y m dzie­

le ta k różnych i czasowo odległych w łaściw ości sty listy czn y ch dostarcza dodatkow ego a rg u m e n tu za w iązaniem tego o b razu z m aniery zm em . R o zp atry w an a z tego p u n k tu w id zenia „K o­

ro n a c ja ” H ana w in n a być u w ażan a za dzieło m an iery sty czn e, poniew aż... nie jest jednolicie m an iery sty czn a, bo w y stę p u ją w niej echa go tyku i ren esan su . „W p rzeciw ieństw ie do p ro ­ stoty, „ e u ry tm ii”, harm on ii ren esan su , k u ltu ra tej epoki ko n flik tó w relig ijn y ch p ełn a jest sprzeczności, dysonasów , pe łn a je s t elem entów , k tó re stw a rz a ją w ra ż en ie w zajem nej obcości i w ew n ętrznego ro zd a rc ia ” 19e. Obcość ta, „ E n tfre m ­ d u n g ”, w ypow iedziała się nie ty lk o w e lem en tach form aln ych , ale i treściow ych: m a la rz w dow olny sposób dob iera stopień realności dla ro zm aity ch części obrazu, w k tó ry m sąsiad u ją ze sobą postaci b ib lijn e, w spółcześnie ży jący dostojnicy i śre d ­ niow ieczni fu n d a to rz y k laszto ru . F a k t sw oistego a n ach ro n iz­

m u i nierów ności p la n u ideograficznego i historycznego od­

k ry ł w sztuce m an ie ry sty cz n e j już M. D v o r a k 197. P rzew ag a elem en tó w gotyckich w obrazie H an a p o tw ierd za rów nież jego przynależność do stylu , ch ara k te ry z u ją c eg o się „p rz e ­ św iecaniem gotyckiego ciała poprzez now ożytną, anty kizo w aną sz atę ” 198. W m ala rstw ie p olskim to „gotyckie ciało” nie u c ie r­

190 J. Białostocki, Manieryzm i początki realizm u w pejzażu nider­

landzkim: „Biuletyn Historii S ztuk i” XII (1950), nr 1—4, s. 107, gdzie w ods. om awia znaczenie, w jakim H. Seldm ayr użył w cyt. artykule, s. 149, wyrażeń „Zw iespätligkeit” i „Entfremdung”.

197 Dvorak w rozdz. Pieter Bruegel der A ltere książki Kungstge- schichte als G eistegeschichte. M ünchen 1924, s. 222.

198 E. Panofsky, Das erste B latt aus dem ,Libro’ Giorgio Vasaris (Anhang: Zw ei Fassandentw ürfe Domenico Beccafum is und das Problem des Manierismus in der Architektur): „Städel Jahrbuch” VI (1930), s. 70:

„Das Durchschim mern eines gothischen Körpers durch ein m odern-an- ti'kscher G ewand”, w M eaning dn the Visual Arts, s. 234: „Gothie bodies in modern clothing”. Już F. A nthal, Zum Problem des niederländischen M anierismus: „Kritische Bericht” (1928/29), s. 213 n. twierdził, że m a­

nieryzm nawiązał nie tylko do duchowej, ale i plastycznej tradycji średniow iecza. Białostocki, dz. cyt., s. 107 cyt. powyżej zdanie Panof- sk y ’ego odnoszące się do architektury rozciągnął na m alarstw o m anie­

rystyczne.

piaw szy praw ie nic w czasach O drodzenia znalazło się od ra z u n a w łaściw ym m iejscu w dobie k o n trre fo rm a c ji i tow arzyszą­

cego jej stylu .

C iekaw e św iatło rzuca n a „K o ro n ację” p elp liń sk ą zestaw ie­

nie jej z cały m k o n tek stem , w jak im została um ieszczona p ierw otn ie. O braz z n a jd u je się w o łta rz u głów nym , k tó ry przez długie la ta o b udow any był ze w szystkich stro n w ysoki­

m i stallam i, tw orzący m i n iejako kościół w kościele, przezn a­

czony dla zakonników i wysoko postaw io ny ch osób. F u n k c ję głów nego o łta rza d la lu d u p ełn ił o łtarz m ariack i, dziś z n a j­

d u jąc y się w naw ie południow ej. P ie rw o tn ie stał on n a osi św iątyni, za stallam i tw orzącym i za m k n ięty chór. W o łta rzu ty m z n a jd u je się i zn ajd o w ały od 1618 ro k u o b razy H ana:

g łó w n y p rze d staw ia jąc y W niebow zięcie M atki B oskiej i p re ­

g łó w n y p rze d staw ia jąc y W niebow zięcie M atki B oskiej i p re ­

Powiązane dokumenty