• Nie Znaleziono Wyników

Baki bardzo są poszakiwane po wszystkich miastach zwłaszcza dużych. W Paryżu, w Berli­

nie i w Petersburgu przepłacają je nawet, i tej

;o właśnie okoliczności przypisać należy, że wody europejskie coraz to mniej obfitują w raki. Szcze­

gólniej Berlin, a jeszcze więcej Paryż sprowa­

dzają teraz aż z Litwy raki. I można być pe­

wnym, że w niedługim przeciągu czasu wody li­

tewskie tak zostaną ogołocone z raków, jak np.

wody szlaskie do niedawna bardzo w nie jeszcze obfitujące, dopóki przedsiębiorcy paryzcy o nich się dowiedzieli.

Rak żyje w wodach całej środkowej Europy, brak go tylko w jej częściach północnych i po­

łudniowych. Niema go bowiem w Szkocji, a za­

pewne i na półwyspie Skandynawskim, ponieważ naturaliści jako granicę jego przebywania ku połnocy naznaczają Bałtyk i morze północne. We Włoszech i północnej Grecji kończy się znowu południowa granica, po za którą już go znaleść niemożna. — W Hiszpanji prawie się nieznajduje, gdyż go rzadko i pojedynczo tylko można na­

potkać w północnych strumieniach tego kraju.

— W innych częściach świata niewiadomo mi wcale czy znajduje się nasz rak zwyczajny, stru­

mieniowy (Astacus fluviatilis), czy nie, czy też są tam inne jeszcze dobre gatunki naszego raka ja­

dalnego. Podług opowiadań ś. p. Karola Rup- rechta długoletniego syberyjskiego więźnia, niema zupełnie raków w Syberji w tych wodach, które należą do systematu wodnego tych wszystkich wielkich rzek, które wpadają do Oceanu lodo­

watego północnego. Dopiero w rzeczułkach wpa­

dających pośrednio do Amuru, które już w Daurji się znajdują, znaleść można raki lecz małe od VI, do 2 cali długie. Być może, że dalej ku południowi raki te są większych rozmiarów. Śp.

Ruprecht opowiadał mi, że był tam Polak pe­

wien wielki amator raków, których gdy już da­

wno nie jadł, a po przytransportowaniu go do

Daurji, dowiedział się o istnieniu małych raków w tamtejszych wodach, postanowił zatem jak to mówią bal sobie wyprawić. Nałapał więc tych raków sporo i tak je ugotował jak to robią u nas w Polsce. Skoro przyszło ich jedzenie, więc że małe były i żmudne w obieraniu szyjek, dla ułatwienia sobie zadania, począł je gryść z łu­

pinami i wysysać dopiero. Zjadł ich w taki spo­

sób dużo, a raczej uraczył się tylko ich smakiem.

Złe jednak następstwa wyniknęły z tego, bo mu mocno spuchła twarz i głowa, a przytem wy­

wiązała się tak silna gorączka, że koledzy tego amatora raków byli w największej obawie nawet 0 życie jego. Na szczęście znajdował się tam zesłany lekarz polski, który zajął się chorym i zdołał mu życie ocalić. Choroba jednak trwała dni kilka i od tego czasu żaden już z Polaków ani spojrzeć nie chciał na te syberyjskie raczki.

Patrząc na te obszerne przestrzenie Europy, w których wodach rak z natury przebywa, mo­

głoby się zdawać, że na targach powinien być obfitym, zwłaszcza że nawet w nie wielkich stru­

mieniach żyć może. Tymczasem rzeczy wcale przeciwnie się mają, gdyż raki coraz to mniej dostarczane bywają i z tegoż powodu cena ich wzrasta ciągle a żądania dostawy zwiększają się, na co by gospodarze powinni bardzo zwrócić uwagę. Do Paryża i do Berlina idą raki z Galicji 1 poszło by ich ztąd więcej daleko, gdyby tylko można było ich dostawić choć ze trzy lub cztery razy tyle co teraz.

Przyczyny tego ciągłego zmniejszania się dowozu raków są rozmaite, jak np. niezmiernie powolne ich wzrastanie, tak że rak przed skoń­

czeniem lat dziesięciu, z powodu swej małości jest prawie niezdolny jeszcze do użytku kuchen­

nego. Wzrasta on zaś tak powoli z powodu wła­

ściwej sobie organizacji, gdyż rośnie tylko w chwili lenienia, to jest zrzucania swej skóry czyli pancerza. — Nadto do zmniejszania się produk­

cji raków przyczynia się nieumiarkowany ich po­

łów, przy zupełnem przytem niezachowywaniu przepisów ochrony, jak np. przez łowienie ma­

tek, kiedy są jeszcze obciążone jajkami,

Z/apłodnienie raków odbywa się w jesieni, lecz jajka ich przyczepi ne do spodniej strony ogona (szyjki) matki, potrzebują do wykłucia się całej zimy i wiosny, a nawet już wylęgła z ja­

jek młodzież, jeszcze się czepia ogona matki i żyje pewien czas pod jej opieką, aż do pierw­

szego jej wylenienia się.

Ogromna też ilość różnorodnych nieprzyja­

ciół tępi tak stare jak i młode raki, wcale się niezbyt silnie przytem rozmnażające. Samica bo­

wiem znosi tylko 200 do 400 jajek, z liczby tej jednak przy najpomyślniejszych warunkach, wy­

lęga się najwyżej do 100 raków. I ' araz od tej pierwszej chwili wylęgania poczyua się tępienie raków przez rozmaite owady wodne i ryby, na starsze zaś czychają: bociany, czaple, bąki (ptaki), wydry, szczury wodne i tp Skoro rak stary wy­

leni się, to znowu w pierwszej chwili, zanim jeszcze jego pancerz stwardnieje, staje się pastwą węgorza, który go wtedy chciwie poszukuje. — Moczenie lnu, a zwłaszcza też konopi w stru­

mieniach, jak i wpuszczanie do nich różnych fabrycznych odpływów, również bardzo jest za­

bójcze dla raków. Są też i pasożyty zwierzęcej i roślinnej natury czepiające się raka i niszczące tak młode jak i stare sztuki. Przyczynę objawia­

jącej się ostatniemi czasy w bardzo zabójczy sposób dla raków zarazy we Francji i w Niem­

czech, przypisują właśnie pasożytowi roślinnemu Mycosis astacina. Oprócz tego dziś już nieulega najmniejszej wąpliwości, że nawet same starsze raki ogromnie tępią mniejsze, a to nietylko ze strony samców ma miejsce, ale i samic także.

Z tych to zatem wszystkich powodów, nie­

tylko nie spotykamy dzisiaj na naszych targach nadmiernej obfitości raków, lecz jeszcze z każdym rokiem mniej ich będzie, a przez to i cena ich już i teraz stosunkowo dość wysoka, wzrastać będzie bezustannie. Warto więc pomyśleć o cho­

wie raków dla otrzymania z nich korzyści.

Temu zaś brasowi raków tylko działając jednocześnie na dwóch drogach zapobiedz można, a i to tylko do pewnego jeszcze stopnia, gdyż raki z powodu swego nadzwyczaj powolnego wzrostu, nigdy zupełnie nie wystarczą wielkiemu ich zapotrzebowaniu na targach.

Pierwszem zapobieżeniem wyniszczenia raków powinno być ze strony władz jak najsilniejsze przestrzeganie, aby niedostarczano na sprzedaż samic z niewylęgłemi jajkami, co przecie łatwo jest poznać, ponieważ jajka te są przyczepione zbyt widocznie na spodniej stronie ich ogoua,

czyli szyjki. Nadto pociąganie do kary tych także, którzyby łowili lub do miast dostarczali za małe jeszcze raki, to jest nietrzymające na długość pewnej miary, stale przez prawo przepisanej.

W całych Niemczech w ostatnich latach zwrócono uwagę na chów i ochronę raków, aby je napowrót zamnożyć w tamtejszych wodach, gdzie je nieprzezorny połów i panująca zaraza bardzo wyniszczyły. Zgodzono się tam na to zdanie : że zamnożenie raków w należytej ilości w odpowiednich wodach, które zostały ich po­

zbawione nie z powodu ciągłego tychże wód zanieczyszczania, lecz przez nadmiarowe wyłor wienie lub przez zarazę wcale nie przedstawia trudności, W ostatnim tylko razie, to jest jeżeli zaraza działała, potrzeba najmniej trzy lata ocze­

kiwać po wyginieniu raków, zanim nieunikną zarodu choroby, ponieważ wcześniej na nowo zapuszczone raki, zawsze ulegają zarazie, w skutku której giną. Przez wpuszczenie do wody odpo­

wiedniej ilości młodych raków, a zwłaszcza matek mających jajka i przez kilkoletnią ochronę od połowu wód zapuszczonych, w wielu już miejscach ilość raków znakomicie wzrosła. Gospodarze też wszędzie objawiają życzenia, aby tak jak w Ba- warji surowo zabronionem zostało łowić niedo- rosłe raki (pomiędzy któremi może się wiele samic znajdować), które w ogromnych ilościach wysełano do Francji, ponieważ tam jest zwyczaj czy moda garnirować rozmaite potrawy rakami, nawet i wtedy, gdy one jeszcze z powodu swej małości nie wiele jadalnego pożytku przedsta- wiają.

Drugiem zaś zapobieżeniem wyniszczeniu raków, będzie ich chów połączony ze sztucznem dopomaganiem w rozmnażaniu się, ochronie i w żywieniu.

O tem to właśnie sztucznem dopomaganiu w rozmnażaniu mówić tu będziemy, z te n jednak zastrzeżeniem, że jakkolwiek powiadamy że jest ono sztuczne, to przecież nie możemy go w po­

dobny sposób jak u ryb uskutecznić, których wyciśnięta z samic ikra, zapłodniona nasiennym płynem mleczaków czyli samców, wylęga się w odpowiednich aparatach. Z tych znowu aparatów po wylęgnieuiu już nieco podrosła młodzież pu­

szcza się do rzek i stawów. — U raków w ża­

den sposób podobnego rodzaju rozmnażania się sprowadzić nie można, a to ze względu na zu­

pełnie inną ich naturę. Są jednak wcale odmienne sposoby, a zupełnie zastosowane do wymagań tej ich natury. I z pomiędzy tych to właśnie sposobów, podamy jeden tylko, najpraktyczniejszy i w wielu razach mogący przynosić korzyści.

Inne bowiem ze znanych i polecanych sposobów, są zdaniem naszem allbo za zbyt ambarasowne,

ilbo też niełatwe do zastosowania w praktyce aa większą skalę.

Postępowanie to, na które chcemy zwrócić uwagę, jest pomysłu inżyniera Briissowa, hodu­

jącego w następny sposób młode raki: Kazał on irobić rezerwoar czyli zbiornik 14 metrów (24’/2 i’okci polskich) długości, — 6 metrów ( 10l/2 bkci polskich) szerokości, a 1 z/4 metra (2 V4 łokcia) głębokości, — wyłożony cały dwucalo- wemi balami. Do zbiornika tego świeża woda ciągle za pomocą rynwy dopływa w dostatecznej ilości, — odpływa zaś z drugiego końca, tak aby woda zawsze w jednej wysokości utrzymywała ńę w zbiorniku. Woda ta nie była zdrojową, gdyż taka jest za zimna i mało tu przydatną.

W ścianach zbiornika umieszczone wszędzie curki drenowe o dwucalowej wewnętrznej szero- iości, a rurek tych było tyle, aby na każdego włożonego do zbiornika raka, przypadała jedna taka rurka. Na spodzie zbiornika były poukładane wa­

pienne kamienie (naturalnie w stanie rodzinnym to jest nie wypalonym). W dwóch końcach znowu zbiornika usypano tłustą glinę na 1 metr ( l 3/4 łokcia polskiego) wysoko i na niej usadzono karpy trzciny, rzeżuchy itp, wodnych roślin. — Świeża woda opływała bezustannie rynną, pro­

mieniem grubości U/s cuói. Dodać tu należy że dojrzewanie jajek rakowych, a następnie ich wy­

lęganie może się tylko odbywać przy dobrym przypływie świeżej wody; nie zachowanie zaś tego koniecznego warunku naraża na zawód nie­

unikniony.

Na wiosnę Brussow do tego zbiornika, przez który poprzednio w celu pozbawienia świeżych desek obcego smaku, jaki one wodzie udzielają przepływała czas jakiś woda z roztopów, —■ wpu­

ścił ostrożnie złowionych 1400 raków, samych tylko matek z jajkami na spodniej stronie ogona, a matki te powchodziły zaraz w otwory rurek drenowych.

Pożywienie udzielane wpuszczonym rakom w tem zbiorniku, składało się z posiekanego ró­

żnego mięsa, wnętrzności z drobiu, białoryb, żab, marchwi itd.

W połowie października po spuszczeniu wody ze zbiorniku, znalazło się w nim 20.760 raków, które zaraz sprzedano do chowu po 20 marek (przeszło 10 złr.) za każdy tysiąc. — Przecię- ciowo więc każda matka wydała około 15 do 20 sztuk młodych raczków przychówku.

Następnego roku wśród lata oddzielono już stare raki (matki) zjadające same wiele młodych, ztąd w jesieni było już znacznie więcej mło- dzieyy do sprzedaży, tak że przeciętnie przypa­

dło na każdą matkę 60 do 67 sztuk. (Okoliczność ta najlepiej pokazuje jak raki są mało mnożne,

skoro przy takiej ochronie, gdzie nie było ża­

dnych istot prócz ich własnych matek, któreby je tępiły tak jak w zwykłych strumieniach, tak mało ich jednak stosunkowo można było utrzymać.)

Wcześniejsze to odłączanie matek jest i z tego względu jeszcze korzystne, że matki wpu­

szczone do wody gdzie się znajdują samce, zo­

stają znowu na jesieni zapłodnione, a na wiosnę złowione mogą iść znowu do zbiornika w celu odbycia nowego wylęgu. Młodzieży zaś nie tę­

pionej przez starsze raki, ponieważ będzie wię­

cej, użyć przeto można nie tylko do zaludnienia własnej wody, ale i na sprzedaż jeszcze.

Mając więc już przychówek młody, przed­

stawia się pytanie: gdzie raki zaprowadzić i eho- dować można ? — Otóż przedewszystkiem w tych wodach, gdzie znajdują się one jeszcze teraz, albo gdzie ludzie pamiętają że przedtem były za­

nim je wytępiono. To bowiem najlepiej dowodzi, że ta woda posiada dla nich odpowiednie wa­

runki.

W ogóle rak lubi wody spokojnie płynące, zawierające w swym składzie koniecznie pewną ilość wapna, — na 1 do l 1/* metra (od l 3/4 do 2]/4 łokcia) głębokie, a posiadające miękkie gli­

niaste lub nawet tortowe brzegi, w których so­

bie grzebie długie nory. Gdzie brzegi wód bar­

dzo piasczyste lub skaliste, tam rak się nie chce trzymać, a raczej nie potrafi z powodu nie mo­

żności zrobienia sobie nor ochronnych. Lubi też on bardzo wody obrosłe wierzbiną, gdyż pomię­

dzy korzeniami drzew tych znajduje zawsze naj­

lepsze kryjówki. — W zimie przebywa w głę­

bokich norach, nic nie jedząc, lecz nie zasypia na tę porę.

Wapno w wodzie niezbędnie mu potrzebne, gdyż w braku jego ginie nie mogąc sobie odna­

wiać pancerza. W wodach Bretanji (północno- zachodniej Francji) wcale raków z natury nie ma, ponieważ tamtejsze krzemionkowe grunta bardzo mało wapna zawierają, a spodni ich po­

kład granit stanowi. Jednakże gdzie grunta ma­

jące spadek do strumieni poczynają być obficie wapnowane lub marglowane, tam zapuszczone raki choć po trosze poczynają się mnożyć. Z tego to powodu nawet obfite przebywanie raków z na­

tury w jakiej wodzie, dowodzi dostatecznej ilości wapna w składzie okolicznych gruntów.—

U nas też nieraz można słyszeć użalających się gospodarzy, że bezskutecznie próbowali w swych wodach zaprowadzić raki. Wiele to warunków mogło się przyczynić do tego zawodu, może naj­

częściej jednak ; owód w tem leżał, że woda była żelazista, a za mało posiadała wapna w swym składzie. Dla zaradzenia temu brakowi, kto wie czy nie dałaby się skutecznie poprawić

natura wody w której chcemy zapuścić raki, roz­

sypując po jej dnie zwir i okruchy skały wa­

piennej, jakich się dużo gromadzi tam, gdzie są łomy wapienne. W braku ich możnaby muszle rzeczne i skorupy ślimaków, których jest w nie­

których miejscowościach dużo, tłuc i do wody wrzucać, a nawet sądzimy, że zbierane łupiny z jaj i po pognieceniu wrzucane do wody choć co pewien czas, jeszczeby tu wiele pomódz mo­

gły, ułatwiając rakom znajdowanie w odpowie­

dniej ilości potrzebnego im wapna. Uważać tylko trzeba, aby wrzuconych łupin od jaj woda nie unosiła po wierzchu. Żarłoczne pożeranie mło­

dych raków przez większe, głównie pochodzi mniemamy z potrzeby spożycia pokarmu wa­

piennego, jakiego swą skorupą młodzież może dostarczyć. Dodawanie jednam wypalonego wa­

pna lub gruzów z budowli, zwłaszcza w zna­

czniejszej ilości, możeby wodę na pewien czas zepsuło, gdyż wapno wypalone nabywa innych własności jak surowe czyli rodzime.

Kto chce mieć dużo raków w danem miej­

scu, powinien też pamiętać o dostarczeniu im choć od czasu do czasu, zwłaszcza w epoce le­

nienia się, pożywienia, gdyż niektóre zwłaszcza wody są bardzo w pokarm dla raków ubogie.

Nie jest to rzecz ani trudna, ani też kosztowna;

rak bowiem wcale nie jest wybredny, pożera wszystko co mu się nadarzy. Zjada robaki i śli­

maki wodne, żaby, ryby i icb ikrę, a nawet gdy jest większy i czuje się na siłach, korzystając z nadarzonej sposobności, chwyta szczury wo­

dne nożycami swemi i tak je długo trzyma aż się udu.-.zą z braku oddechu pod wodą. W braku innego pokarmu nie przepuszcza swym mniejszym braciom, dużo ich pożerając. Marchew lubi bar- dro, jik i niektóre rośliny, zwłaszcza też obfitu­

jące w swym składzie w części wapienne. Wia­

domo też że i padlinę, która się dostanie do wody, raki chciwie spożywają. — Kto chowa karpie, na wiosnę może im łatwo dostarczyć dużo chrabąszczy, które są ich ulubionem i wybor- nem pożywieniem. Chrabąszcz jednak spływając na wierzch wody nie może być spożywanym przez raki, za to pędraki, których dzieci przy oraniu dużo zgromadzić mogą, ponieważ wrzu­

cone do wody idą na dno, nie tylko ryb ale i raków stają się łupem. — Rakom wylęganym w zbiorniku Briissowa, koniecznie trzeba doda­

wać pokarmu, inaczej bowiem z głodu matki wyżarłyby młode.

Raki najlepsze są do użytku kuchennego od maja do sierpnia. Jeżeli rak był przed ugotowa­

niem żywy, to potem ijja ogon pod siebie pod­

winięty. Jeżeli zaś do garnka poszedł w stanie

już nie żywym, to po ugotowaniu ma ogon pro­

sto wyciągnięty.

Tuczą też raki wkładając je do drewnianego naczynia i polewając je tam rozbitemi jajami z kwaśnem mlekiem (w Niemczech używają nawet na ten cel piwa), a przykrywszy je pokrzywami, stawiają w chłodnej piwnicy. Przedsiębiorcy miej­

scy mają nawet na ten cel wymurowane w pi­

wnicach doły do pół łokcia głębokie, które jako chłodniejsze są lepsze od naczyń drewnianych.

Można też raki dłuższy czas bez wody utrzymać w koszyku, w którym należy je tylko regularnie raz lub dwa dziennie wodą skrapiać, posypywać pszennemi otrębami (do czego w Niemczech do­

dają trochę karolku czyli kminku), obkładać po­

krzywami i dopiero zawiązawszy koszyk w pła­

chtę, stawiać na ziemi w piwnicy. W taki też sposób żyjące raki można nawet w siatkowym worku zawieszonem w chłodnej piwnicy przez parę tyygodni przy życiu utrzymać. Przy- tem zawsze dobrze jest jaja rozbite same lub z kwaśnem mlekiem, wymięszane z okruchami pszennej bułki użyć wraz z pszennemi otrębami do ich obsypania. Jeżeli bowiem trzymanym rakom niedaje się pokarmu, to rzecz najnaturai- niesza że muszą chudnąc z głodu i niesmaczne się stawać, ponieważ wytrawiają wtedy zapasy własnego ciała.

W razie dalszego przesyłania raków, należy je po poprzednim skąpaniu w balji z wodą wy­

jąć, a gdy ociekną wkładać do kosza lub do od­

powiedniej paki, dobrze dla oddechu zaopatrzo­

nej w poprzewiercane świdrem otwory, wysłanej pokrzywami samerni lub w pomieszaniu z suchą pszenną słomą. Raki w ten sposób zapakowane, przy ostrożnem składaniu na wozy lub kolejowe wagony, mogą i dłuższą przetrzymać podróż zwłaszcza w porze chłodniejszej.

Pizybyłe na miejsce swego przeznaczenia raki nie od razu wrzucają się do wody i to je­

szcze przez gwałtowne ciskanie, jest to bowiem zabójcze dla nich, zwłaszcza że są wtedy podróżą i wygłodzeniem osłabione. W takim stanie gwał­

townie od razu wrzucone do wody ulegają roz­

biciu i uduszeniu. Zdarzyło mi się widzieć raki przywiezione dla zapuszczania, które prawie wszystkie wyginęły, ponieważ je silnie rzucano żeby dalej na wodę padały. Przywiezione raki należy skropić naprzód wodą, poczem jeżeli jest upał postawić w piwnicy chłodnej, okryć świe- żemi pokrzywami, a dopiero nad wieczorem lub bardzo rano, zwolna wysypać je nad brzegiem wody i zaczekać aż same do niej wejdą powoli.

Zygmunt Gatcarecki.