• Nie Znaleziono Wyników

P a n W a l e n t y i d z i e z W o j t u s i e m p o s k ó r ę n a Z a s a n i e . Co t a m w i d z i e l i , i j a k a z t ą d

b y ł a n a d r u g i d z i e ń r o z m o w a .

Było to jakoś w tydzień po owym pięknym wieczorze. Pan W alenty miał wykończyć uprząż na zamówienie, a że mu zabrakło skóry na różne rze­

myki i podpinki, więc po południu wziął ze sobą W ojtusia, i ruszył z nim za rzekę na Zasanie. Mie­

szkał tam dobry znajom y, szewc Skuba nazwiskiem, który miał zawsze mnóstwo skór w zapasie, a że to na Zasanie droga niedaleka, w net więc stanęli obadwaj u celu i weszli do mieszkania Skuby.

— Niech będzie pochwalony Jezus C hrystus! —

—■ Na wieki wieków — odpowiedział Skuba, przerwawszy sobie w godzinkach, któ re razem z swą czeladzią nucił. — Ja k się macie W alenty! — dodał, powstając ze zydla.

— Ot, złaski bożej zdrowo — odparł W alenty —■

i poczęła się sprawa o skórę.

Dom pana m ajstra Skuby stał tuż przy samym gościńcu, widziałeś więc z okna co się na drodze dzieje. Nic się -tam ta k dziwnego nie d ziało : jechali ludzie z jarm ark u i na ja rm a rk , szły bryki skrzy­

p iące, wysoko naładow ane, szedł ten i ów człowiek, ludzi nie nastarczyli do wieszania, bo przypatrzże

s ię , co tam tych palów już s to i!

— 27

Nie sprzeciwiał się tem u Skuba, wyniósł skórę ciekawym usłyszyć coś o telegrafie.

Po przyw itaniu i krótkich zapytaniach ja k się tam żona miewa i dzieci, odezwie się Skuba:

— Ale teraz mój W alenty musicie nam roz- powiedzieć o telegrafie wedle wczorajszego przy­

rzeczenia.

— Proszę w as, siadajcie — odrzekł pan ry ­ marz wskazując na ławy, a sam wyszedł do w arsztatu i niebawem wrócił z ta m tą d , niosąc przed sobą jakiś placek niby ta le rz , żółty lisi o g o n , małą rurkę

szklanną i kaw ałek starej, jedwabnej chustki.

Dziwnie spoglądał Skuba na te wszystkie rzeczy,

— Poczekajcie chwilę, a będziecie wiedzieć — ogonem obudziłem. Ale poczekajcie jeszcze chwilkę.

Tu dobył W alenty z kieszeni kaw ałek duszy

30

przypatryw ali się znowu bardzo piln ie, co to z tego będzie; aż tu pan W alenty natarłszy aż do ciepła szklanną ru rk ę , przytknął ją do owycli kuleezek z bzowej duszy, i p a tr z a j, wszystkie kulki jak żywe zaczęły podskakiwać.

— G w ałtu, a to co ? — zawołał Skuba.

—■ Spróbujcie palcem — rzecze pan rymarz nachylając ru rk ę ku niemu. Skuba przytknął p a lec , i znowu taka m aleńka iskra jak z k rążk a żywicowego przeskoczyła do kostki.

—- Więc i to elektryka — zawołał Wojtuś.

— Tak jest mój chłopcze, i to jest elektryka — rzekł pan W alenty, i odłożywszy wszystkie graty na b ok , usiadł sobie na stołku i ta k zaczął mówić:

Nietylko w szkle i w żyw icy, lecz we wszystkich rzeczach na ziemi jest elektrycznośćijr ale tak uśpiona, że ją 'd o p ie ro tarciem lub innemi sposobami obudzić musisz, chcąc ją czuć i widzieć. Nie we wszystkich rzeczach da się elektryczność obudzić, ale podobnie ja k w szkle masz ją w b u r s z t y n i e , w laku i w innych, a we wszystkich kruszcach ja k żelazo, m iedź, sreb ro , także jest jej w iele, a tu już nie

przez ta rc ie , lecz w inny sposób się ją obudzą. Nie­ nie po wszystkich rzeczach jednako się rozchodzi.

— 31 —

I ta k , gdy zapalisz kaw ałek drzewa z jednego końca, ludzie po tych drutach sztucznie obudzoną elektrykę posyłają, a ja k ona gada, to wam zaraz wyjaśnię.

Oto w głównych m iastach przy gościńcach, kędy te słupy poustaw iali, są osobne izby i osobni ludzie cyli urzędnicy do budzenia elektryki przeznaczeni.

Ci ladzie m ają jednakie a umówiowe między sobą za pociśnięciem klam ki druta telegraficznego dotyka.

Jeżeli więc jest co pilnego, ta k że o tem o kilka­

dziesiąt lub kilkaset mil wiedzieć trzeb a, to urzędnik od telegrafu puszcza elektrykę w ten sposób, że rusza klam ką raz tro c h ę , drugi raz w ięcej, wedle

— 32 —

tego jak i chce znak mieć czy k ró tk i czy długi, a w onem miejscu, do którego dojść ma wiadomość, jest także przy drugim aparacie gwoździk urządzony, którym elektryka rusza, znaki kró tk ie i długie na skrawku papieru wytłaczając. I oto cała tajem nica ja k telegraf gada; bo tam ten, dokąd telegrafują, choćby

A parat telegraficzny.

o mil kilkaset oddalony, czyta sobie elektryką wytło­

czone znaki ja k litery drukowane, i dowiaduje się tym sposobem jednej chwili, co się gdzie w świecie dzieje.

— Aha —■ zawołał Skuba — teraz już rozum ie!

Ale że ta elektryka nie zbłądzi, jeno tam idzie,

gdzie kto zechce?! 3

W alenty uśmiechnął się i ruszył wąsami:

wywraca. A ja k ą siłę ma elektryka, to możecie wi­

dzieć na błyskawicach i piorunach.

— Jakto ? więc i pioruny to elektryka? — zapytali obecni.

— Nie inaczej — odrzekł pan Walenty. — Je­

żeli się podczas burzy chmury takie schodzą. w k tó ­ rych jest dużo elektryczności, to wtedy elektryczność ta z jednej do drugiej przeskakuje, podobnie ja k iskierka z żywicy do palca, i to jest błyskaw ica; a jeżeli w nich tyle się już elektryczności nagromadzi, że im ją trudno w pow ietrzu utrzym ać, wtedy przeskakuje iskra elektryczna z chm ur do ziem i, i to jest piorun. A ja k się o tem m ądrzy ludzie prze­

konali, że to jest elektryka i nic innego , posłuchajcie.

Będzie już tem u la t sto z g ó r ą , ja k pewien uczony imieniem F r a n k l i n zaczął się domyślać, czy też przypadkiem w chm urach elektryki nie ma. Ale cóż tam , domysł nic nie znaczy, trzeba się p rz e k o ­ nać. Ulepił więc dużego latawca czyli orła z papierń, jakim się to dzieci bawić zw ykły, i puścił go na sznurku w powietrze. Wzbił się latawiec w ysoko, ale chociaż był dosyć blisko chm ury piorunow ej, to jednak sznurek nie pokazywał żadnego śladu elek­

tryczności. Lecz oto zaczął deszczyk k ro p ić , i zmo­

czył lekko latawca i szn u rek , a gdy F ranklin przytknął wtedy do sznurka p a le c , przeskoczyła doń iskra elektryczna. Wystawcież, sobie teraz jego radość! Oto pokazało się, że domysł był prawdziwy, że w chm urach piorunowych znajduje się elektrycz­

ność, a pokazało się oraz, że s u c h e pow ietrze i suchy sznurek nie przepuszczają elektryczności, bo

— 36

ta się dopiero po upadnięciu deszczyku pokazała.

Piorun więc jest niczem innem ja k wielką iskrą elektryczną! Przekonali się o tem jeszcze lepiej późniejsi uczeni, którzy puszczając lataw ca, cieniutki d ru t do sznurka w pletli, a d ru t m etalow y, ja k o huk powstający w powietrzu w czasie przechodzenia przez nie iskry elektrycznej; straszną jest tylko owa

słychać, i ten co grzm ot słyszy, nie ma się już ostrożność, której w takich razach przestrzegać należy. Wielkie bydynki, gdzie są składy z b o ż a ,

37

lub inne m agazyny, bronione bywają najczęściej grońmikami czyli konduktorami, k tó re do tego służą, żeby iskrę piorunową z chmury przyciągały, do ziemi ją prowadząc. Są te grom niki na samym szczycie dachu, w kształcie pręta żelaznego, który je st od góry szpiczasty i nazłocony, żeby nie rdzew iał, a od tego p rę ta idzie d ru t obok m uru aż do ziemi, i tu do studni lub w inne wilgotne miejsce jest zapuszczony. Jeżeli więc piorun uderzy w szpic takiego gromu i kii, to sobie spłynie po drucie do ziem i, i żadnej szkody magazynowi wyrządzić nie może.

Przestał mówić pan Walenty, a szwagier Skuby westchnął sobie i rz e cz e :

— J a k to mądrze ludzie wszystko urządzać potrafią; jeno się trzeba uczyć każdem u, ażeby wiedział na pew ne, ja k sobie w czem postąpić.

W tem W ojtuś zadumany podniósł nagle głowę, jak gdyby sobie coś przypomniał.

— Mój panie m ajstrze — zawołał — to owej zorzy północnej, o której pan niedawno rozpowiadał, także podobno e l e k t r y c z n o ś ć jest przyczyną?

— Tak jest mój chłopcze, dobrześ sobie z a p a ­

miętał. Zorza północna ukazuje się A v te d y , jeżeli elektryczność przez górne warstwy powietrza p rze­

c h o d z i , a że to powietrze nie wszędzie jednako jest .g ęste, więc ztąd powstają różne kolory tej zorzy.

Nie sztuka to jednak zastanawiać się nad tem i badać, skoro się tem u przyglądać m ożna; ale są objawy elektryczności takie nieznaczne i tajem n e, że trzeba się dobrze zastanaw iać, żeby je spostrzedz. Ot,

człowiekowi trudno wiedzieć, kiedy przez niego i którędy prądy elektryczne przechodzą, a jeden pan Bóg wie, jakich różnych zmian w naszym ciele są one przyczyną. W niektórych zwierzętach więcej jest elektryczności niż w człowieku; wspominałem wam już o kocie, z którego sierści iskierki wyska­

k u ją, jeśli go pod włos głaszczesz. Ale w morzu śródziemnem i w niektórych rzekach Ameryki po­

łudniowej są ryby , k tó re niezmiernie wiele elektryki w sobie m ają, a używają jej za broń przeciwko swym nieprzyjaciołom. Te ryby morskie zwą się drętw y, a po rzekach am erykańskich chowa się w ęgorz, do naszego węgorza podobny, z którego bardzo silnie elektryka uderza. Trafia się n ie ra z , że gdy ludzie idą konie pławić do rzek i, to owa ryba pod brzuch się koniowi podsunie, i ja k uderzy weń swoją elektrycznością, to go ta k ogłuszy, że konisko, nie mając przytom ności i siły dalej płynąć, prze­

wraca się i tonie.

W ęgorz elektryczny.

Milczeli wszyscy i dumali o tych różnych dzi­

wach elektryki. Skuba pokręcał zlekka głow ą, a Wojtuś wlepił oczy w pana m ajstra, myśląc, że jeszcze dalej co powie, lecz W alenty pow stał z ławy, przeszedł się kilka kroków i westchnął głęboko.

— Hej miły Boże — rzekł wreszcie stając obok swych gości. — Dużo je st takich rzeczy, o k tó ry ch my nic nie wiemy, a tysiące ta k ic h , o któ ry ch się i największym mędrcom nie śniło, bo wielka je st moc i mądrość Boga. Chodźmyż Go więc pochwalić w świątyni Jego — dodał Walenty.

Praw ie też zadzwonili na nieszpory; głos dzwonu rozchodził się dźwięcznie śród czystego, letniego powietrza. Powstali więc wszyscy ja k byli i szli do kościoła.

— 40 —

Powiązane dokumenty