O b c h ó d w i l j i ś w i ą t B o ż e g o N a r o d z e n i a w d o m u p a n a W a l e n t e g o , i j a k i e t a m b y ł y
r o z m o w y .
Pani Walentowa k rzątała się koło wilji. P rzyrzą
dzała k a rp ia , gotow ała kluseczki, piekła białe koła
cze a naganiała dziewkę, żeby jej czemprędzej u tarła maku w donicy. Wojtuś przysługiwał się także pani majstrowej, gdyż biegał za korzeniam i, za octem i innemi sprawunkami do sklepu.
Zaczęło się zmierzchać. Mróz był należyty; pola się zaiskrzyły, a pod nogami i pod saniami to aż skrzypiało. W mieście przycichło; żywego ducha nie ujrzałeś na świecie, bo wszystko zabierało się do spożycia wilji i złamania opłatka na znak zgody i miłości.
Nie ociągała się też i pani W alentowa, zwłaszcza, że już i karp był gotowy i kluseczki z makiem, a i buteleczka wina znalazła się dla starego pana ry marza. Więc niebawem potrząsła dziewka trochę słomy na stół i zaścieliła go bielutkim ja k śnieg obrusem , a po chwili siedzieli już Walentowie za stołem , i spo
żywali dary boże razem z wychowankiem i resztą czeladzi.
Wojtuś ustroił się w nową kapotę i w now iuteń rym arz opowiadał o narodzeniu Jezusa dzieciąteczka, ja k to ze starych ksiąg wyczytał.
— 108 już dobrze "wyrośnie, zaczyna ze siebie wypuszczać tak ą ślinę, co od razu n a powietrzu niby w nitkę wcale nieprzydatnym. Tym końcem suszą ludzie
fabryczni w piecach owe oprzędy, odkładając jedną spłaszczone, wykluwają się na wiosnę gąsieniczki, ale to takie m aleńkie, że je ledwie okiem dostrzedz mieć liścia podostatkiem. Przy wielkich budynkach fabrycznych są też całe sady, a w nich same m or czyszczenia potrzeba i wietrzenia i ciepła jednostaj
nego. Wyrósłszy już zupełnie i zrzuciwszy ze siebie cztery razy skórę, przestają zwolna jeść, żółknieją,
— 109 —
— no —
gąsienicom czternaście funtów morwowego liścia żeby z nich dostać jeden funt oprzędów. Dopieroż kończyny niteczek jedw abnych do pręcików miotełeki się przyczepiają. Mając końce niteczek, można potem rozwijać całe oprzędy czyto zapomocą prostego ko łow rotka, czy też fabrycznej przędzalni jedw abiu, na k tó rą robotnica nitki w prost z kociołka puszcza, przeprowadziwszy wprzód 3 do 8 a nawet do 20 nitek oprzędowych przez szklanne pierścionki, zkąd one
dopiero razem , już jako grubsze nici jedw abiu, na kołow rot biegną. Surowy tak i jedw ab, czy to gładki czy kręcony, biały czy farbow any, używa się d o piero do różnych tkanin i wyrobów jedwabnych.
Pomiędzy krajam i Europy najwięcej jedwabników chodują we Włoszech. Ilość otrzym anego co rocznie surowego jedw abiu, jeżeli nie ma choroby na
gąsie-— 111 —
Przędzalnia jedwabiu.
nice jedw abników , obliczają tam na s t o s z e ś d z i e - s i ą t t y s i ę c y cetnarów w wartości przeszło 120 miljonów reńskich. —
Z wielką ciekawością słuchała czeladź, pani Wa
lentowa i ciekawy Wojtuś tej opowieści o jedwabiu.
Potem gawędzili jeszcze chwilkę, zaśpiewali jeszcze dwie kolędy, a w końcu poszli spać wszyscy, jak o
że późno już b y ło , i kog u t piał na p ó łn o c, a p aster
ską, mszę dopiero nad ranem się obchodziło.
Minął od tego wieczora tydzień. Była to Nie
dziela , dzień niezbyt zimny a p o g o d n y , i niebo się aż uśm iecha, takie czyste i niebieskie. Skoro więc Walentowie wracali z nieszporów do dom u, rozglą
dnął się pan rym arz i rzecze:
— E j , ta k ślicznie na św iecie, więc możebyśmy poszli do Skuby w odwiedziny?
—-Zgodziła się w net na to pani W alentowa , a Woj
tuś jużci nie był nigdy od przechadzki, czy zima czy ła to , zwrócili się więc wszystko troje na Zasanie.
Pan W alenty wyglądał dziarsko w czarnej rogatywce na b ak ier, i z grubą trzciną w ręce o posrebrzanej gałce z jedwabnemi kutasikami. Kapota długa z p ęt
licam i, a do tego białe włosy i białe wąsy obwisłe, dodawały mu wiele pow agi; więc każd y , kto koło niego przechodził, musiał koniecznie czapkę zdjąć przed nim i pozdrowić go chrześcijańskiem słowem.
W ojtuś, któ ry szedł cokolwiek naprzód, ujrza
wszy całe stado wron kraczących, podniósł głowę do góry i ją ł się przypatryw ać i liczyć.
— A ustąpże s ię , niewidzisz ? — zawołał nagle pan rym arz na Wojtusia.
Odglądnął się chłopiec, a tu bryka ogromnie wysoko naładowana jedzie w prost na niego. Odsko
czył więc w bok, ale się znowu obrócił i przyglądał bryce, że tak a ogromna.
— A co też oni tyle czegoś na tej bryce wie
żą? — zapytał.
— ’ 112 —
— 113 sposobem wełny wyrabiać sobie różne przyodziewy.
Więc rzadko już o tak i k ą t na ziem i, gdzieby owiec nie chow ano; znajdziesz ją i tam, gdzie słońce skwarno dopieka, i tam , gdzie przez większą połowę roku
8
toróz i zima. Są też owce różnej odmiany i rasy; a owczych; dobry owczarz powinien jeszcze wiedzieć, ja k a pasza dla owcy zdrowa i pożyteczna, ja k ją
Zazwyczaj w miesiącu m aju odbywa się u nas strzyża owiec. Owóż przed strzyżeniem myje się najprzód
sprzedaje się wełna w znacznej ilości na osobno do owiec najpoślednejszych, któ re świniarkami zowią.
Lecz nietylko same owce zaopatrują ludzi w okry szemi zaś są rańtuchy, czyli szale kaszemirskie z włosu najprzedniejszych kóz wyrabiane. Szale te, na kilka
— 115 —
8*
— 116 —
łokci długie, w rękach na kłębek zwinąć się dadzą, czego potem zupełnie na nich nie znać. W Ameryce są zwierzęta podobne nieco do owiec naszych, zwące się lam y, których włos m iękki do wyrabiania różnej przyodziewy służy.
Lama nie m a ani garbu, ani rogów , głowa jej
Lama.
jest ściągła, uszy długie a stojące, oczy spoglądają w esoło, szyja c ien k a, długa i wdzięcznie w y g ięta, a zamiast sierci miękkie wełniste runo. Wielkością swoją dochodzi ona je le n ia ; żyje stadami po górach Amerykańskich na dość znacznej wysokości jako zwierzę domowe, gdyż jest już od dawnych czasów
przez Amerykanów przyswojona. Używają jej do prze
noszenia mniejszych ciężarów, zwłaszcza po górach, po których się bardzo zręcznie spina, lecz głównie środku ich znajdujesz nasienie owinięte w cieniutką bawełnę. Gdy czas zbioru nadejdzie, zryw ają te
— 117 —
orzechy popękane, następnie oczyszczają bawełnę
Farbowanie bawełnianych wyrobów jest już oddawna znane, ale dopiero w ostatnich czasach zostało za pomocą bardzo sztucznych maszyn udoskonalone. Da- wnemi czasy, a u nas jeszcze po dziś dzień w nie
których miejscach, używano do tego drewnianych klocków, najczęściej z drzewa gruszkowego, na których z jednej strony wzorek czyli deseń jest wycięty. i uderza z lekka drewnianym młotkiem. Chcąc klocki
— 118 —
drew niane, które się łatwo zużywają, utrw alić, robi się z nich metalowe odlewy, także w prost do drukowania perkalu przydatne. Gdy jest więcej farb do nałożenia, trzeba mieć osobne klocki na każdą farbę i sztyfcikami oznaczać miejsca na perkalu, gdzie mają być przykładane.
Łatwo zrozum iesz, iż takie ręczne drukowanie
— 119 —
Maszyny do drukowania perkalu.
perkalu bardzo powoli postępuje. Zastanawiali się więc ludzie jakby to przyspieszyć, i wynaleźli maszy
nę, k tó ra dziś w bardzo krótkim , czasie wzorki kolorowe na sztukach perkalu w yciska, a czyni to równiej i jednostajniej niż ludzka ręka. Maszyna ta składa się najprzód z walca żelaznego, okrytego
grubem suknem , a potem z próżnych walców mie
dzianych , k tó re są wyrytem i w nich deseniami okryte.
Osobny przyrząd powleka te miedziane walce farbą, a metalowa linja zeskrobuje z nich nadm iar tejże, ta k , że farba tylko w zagłębieniach w zoru zostaje.
Pomiędzy tem i walcami a walcem żelaznym przechodzi p erk al, a że walce na siebie naciskają, więc deseń wybija się dokładnie. Z tąd biegnie zadrukowany p erkal na gorące walce', w skutek czego farba na
nim zasycha.
Doprowadzono już do te g o , że teraz odrazu i dwanaście farb w jeden deseń połączonych wyciskać można na perkalu. Dobór i przyrządzenie farb jest bardzo trudne i wymaga nietylko doświadczenia, lecz
i bardzo wielu różnych wiadomości.
Wynalezienie owej maszyny nadało dopiero wiel
k i pokup kolorowanym wyrobom baw ełnianym , gdyż fabrykanci mogli dawać je tanio, pomimo że były z ładnem i deseniami. Najwięcej fabryk, gdzie kolo
rują wyroby baw ełniane, znajduje się w A nglji, a handel niemi do tego podniósł się sto p n ia , że Anglja, do której najwięcej bawełny z Ameryki przywożą, koloruje teraz corocznie około 25 miljonów sztuk, cźyli 1500 miljonów łokci różnych p e r k a l ó w , k a r - t u n ó w , m u ś l i n ó w itp. —
Skończył na tem pan ry m a rz , bo właśnie zbliżali się wszyscy do mieszkania m ajstra Skuby. Zm rok wieczorny spadał już na pola i mróz zaczął chwy
tać, więc bardzo mile wabiły do siebie blaski światła, bijące z okien pana majstra.
— 120 —