• Nie Znaleziono Wyników

Stanisław Balbus

Uniwersytet Jagielloński

Pamięci Zosi1

Tadeusz Nowak napisał dwanaście tomów prozy i tyleż tomów wierszy.

Niektórzy za jego największe osiągnięcie uważają „magiczną” prozę, inni uznają ją jedynie za „realistyczne” dopełnienie i rozwinięcie poezji. Faktem jest, że od poezji zaczął i poezją dzieło swoje zakończył, a jakkolwiek by ustalać tu hierarchie – cała Nowakowa proza jest na wskroś poetycka i wspólnie z poezją buduje konsekwentnie jeden i ten sam świat, odsła-niając w realnej rzeczywistości wsi polskiej kulturowe korzenie wielkiego plemiennego, i uniwersalnego zarazem, mitu. Jakby na różne sposoby pisał przez całe życie jedno i to samo dzieło, nigdy nie dające się sfinalizować i zawsze otwarte.

Ugruntowuje je w kulturze ludowej, lecz przecież nie jest żadnym kon-tynuatorem dziewiętnastowiecznej ludowości literackiej, jakkolwiek by tę ludowość pojmować – romantycznie, pozytywistycznie, czy na późniejszą

1 Zofia Iwańska-Nowak – towarzyszka życia Tadeusza Nowaka od 1966 roku, od 1971 żona; od 2003 roku żona autora nin. szkicu. Zmarła 22 października 2013 roku.

Spoczywa (wraz z Tadeuszem Nowakiem) na Starych Powązkach w Warszawie. Autor tego szkicu poświęcił jej pośmiertnie książkę Zosia (Kraków 2015).

modłę polskich futurystów. Gdy chodzi o traktowanie słowa i jego zdolno-ści obrazotwórczych – jest poetą bardzo nowoczesnym i wcale niełatwym.

Wiele od czytelnika wymaga. Apeluje jednak nie do jego intelektu czy etno-logicznej erudycji. Przede wszystkim do wyobraźni i zmysłowej wrażliwości na szczegóły widzialnego świata, aby – pochyliwszy się nad nimi – dotrzeć do granicy słowa i granicy obrazu, do sfery Niewidzialnego i Niepojętego, do drzwi na wpół uchylonych – w przeczuciu, w prześwicie, w epifanii.

Nieraz na granicy milczenia i już nie słowa nawet, lecz samej jego melodii, rytmu, magicznej inkantacji.

Nowak jest poetą łatwo rozpoznawalnym, atoli jego naturę artystycz-ną określić niełatwo, a jeszcze trudniej sklasyfikować. Jeśli kogoś w po-ezji polskiej przypomina, to może trochę Leśmiana, którego wszakże bynajmniej nie kontynuuje. Podejmuje natomiast otwarte przez niego wizjonerskie możliwości oraz owo nieuchwytne przeczucie w najbardziej zmysłowych obrazach ich strony odwrotnej – niebytu, „świata”, nie-nazywalnej przestrzeni „za snem, za jawą, za pacierzem”2, „za snem i za pieśnią”3. I jeśli coraz częściej w elitarnych (bo przecież niewielkich) krę-gach czytelników mówi się o nim „poeta niezwykły”, to jest to wyraz tyleż podziwu, co bezradności: gdzie go umieścić i z czym porównać, w jakim trybie interpretować. W czasach PRL-u, gdy po 1956 roku należał do wschodzącej czołówki polskich poetów, przylgnęła do niego dziwaczna i iście socrealistyczna etykietka „poeta wiejski”, co jest mniej więcej tak samo trafne, jakby twórczość Marca Chagalla określić mianem „ludowe malarstwo chasydzkie”. Skądinąd zresztą z tym właśnie malarzem Nowaka łączy rzeczywiście głębokie pokrewieństwo, głębsze niż z Leśmianem.

I to jest, w moim przekonaniu, temat na całe osobne studium, które wiele tajemnic artystycznych mogłoby odsłonić, choć oczywiście nie rozwikłać – tak jak nie dokonały tego inne klucze interpretacyjne: surrealistyczne, folklorystyczne czy religioznawcze.

2 T. Nowak: Pieśń o innym świecie [z cyklu Pieśni bezsenne]. W: Idem: Modły jutrzenne – modły wieczorne. S. Balbus: Poezja w czasie marnym. O metafizyce i historiozofii poezji Tadeusza Nowaka. Kraków 1992, s. 88.

3 T. Nowak: Psalm sielankowy. W: Idem: Wiersze wybrane. Warszawa 1978, s. 331.

W dalszym ciągu odwołania do tego – jak dotąd jedynego – kanonicznego wyboru autorskiego podane w nawiasach z numerem strony.

Nie ulega jednak wątpliwości, że poezja Nowaka w drugiej połowie lat 50. (po rzeczywistym debiucie w 1956 roku) coraz wyraźniej ociera się o wyobraźnię religijną i religijne odczuwanie świata. Z czasem okazu-je się po prostu w religijności zanurzona – głębiej nawet niż w folklorze.

Czerpie coraz obficiej z utrwalonych od dzieciństwa w „pamięci serdecznej”

potocznych wyobrażeń biblijnych, z liturgii mszalnej i nieszpornej, z obrzę-dów paschalnych i bożonarodzeniowych, z Biblii czytywanej z głębokiej potrzeby serca.

Jego wyobraźnia, przeniknięta rdzenną kulturą ludową – aż do jej archa-icznych, mitologicznych korzeni włącznie – do początku lat 60. nachyla się w kierunku ludowej (niekiedy obrazoburczej) groteski – jarmarczności, ja-sełkowości, raz po raz iskrząc się mądrym ludowym humorem. Potem zwol-na zwol-narasta powaga i groteskę zastępuje pogłębiający się tragizm. Wyraźnie dominuje on już w tomie Ziarenko trawy (1964). W tym też roku pojawia się zamysł Psalmów, które w dwa lata później ujawnią się jako jeden z dwóch cykli tomu W jutrzni. Przez przeszło dziesięciolecie będzie Nowak nazywał psalmami wszystkie swoje wiersze. Poprzez trzy książki z lat 70. uzbiera się ich 127 – w 1980 roku zebrane zostaną w tom Psalmy wszystkie. W koń-cowym ich cyklu (Nowe psalmy, 1978) głos psalmiczny wyraźnie zejdzie z górnego tonu, po czym pojawi się tom Pacierze i paciorki (1988).

Z perspektywy czasu psalmy stanowią najbardziej rozpoznawalny prze-jaw poezji Nowaka. Są jej kwintesencją i – być może – osiągnięciem szczy-towym. Należą też na pewno do najwybitniejszych osiągnięć poezji polskiej drugiej połowy ubiegłego wieku. Bynajmniej nie z prostej kurtuazji wybitny współczesny kompozytor, Edward Pałłasz, w odręcznej dedykacji partytu-ry swoich Trzech pieśni żałobnych (1989), gdzie druga jest Nowakowym Psalmem snu naszego, nazwie go „autorem psalmów nad psalmami”4.

Obydwa zbiory ostatnie – Psalmy oraz Pacierze i paciorki – aura religij-na przenika religij-na wskroś. Dyskretnie, nigdy deklaratywnie i wyzreligij-nawczo, ale niewątpliwie. Nie jest to wszakże dosłownie „poezja religijna”. Najchętniej nazwałbym ją poezją numinotyczną (wyjaśnię za chwilę). A jeśli są to poetyckie modlitwy, to w takim sensie, w jakim modlitwą jest każda po-ezja sięgająca spraw ostatecznych i uniwersalnych. Są to wiersze zawsze

4 E. Pałłasz: Trzy pieśni żałobne. Na chór mieszany a capella. Kraków 1982. Dedykacja odręczna, archiwum poety.

wychylone ku „innemu światu”, zawsze uwrażliwione na świętość docze-snego bytu, choćby wprost świętością się niezajmujące, ale umiejące od-czuć ją w zjawiskach i rzeczach całkiem potocznych, zwyczajnych, także takich, które w powszechnym odczuciu wydają się błahe, a nawet wulgarne.

W tomie Nowe psalmy (1978) potrafi już Nowak zatytułować swe modły:

Psalm o kaszy, Psalm o śledziu, Psalm zawszony, Psalm pchli, Psalm o łajnie, a w tomie następnym umieścić Pacierze diabelskie i Paciorki diabelskie. Nie ma w tym nic bluźnierczego. Przeciwnie – jest do granic rozpaczy posunięte przerażenie światem „bożym”, ogarniętym przez totalne (i totalitarne) zło, tłamszące mityczną „świętość”, lecz jej przecież nie zwyciężające.

Jakiegokolwiek drobiazgu widzialnego świata dotkną zmysły poety (a jest to właściwie bez wyjątków świat przyrody, która nieustannie ogarnia nieustannie sprzeniewierzającego się jej człowieka), zawsze takie dotknięcie wywołuje w przeżyciu zmysłowego szczegółu – nie mam na to lepszego określenia – dreszcz n u m i n o s u m: przeżycie czegoś niewyrażalnego, nie-pojętego i sprzecznego w sobie – trwogi i zachwytu, przerażenia i ekstazy wobec niezgłębionej tajemnicy bytu. To numinosum leży u źródeł wszelkiej religii5, a dla Nowaka – także u źródeł poezji.

Jego świat poetycki jest zmysłowo wyrazisty, wielobarwny, naturali-stycznie witalny, płodny i bujny w swym wzroście i nieprzebranym bogac-twie, napawający zachwytem. Ale i niepojęty, nieogarniony, zatrważający.

Bolesny. Bolesny przede wszystkim. Przeniknięty cierpieniem. Wszystko, co na nim bytuje – ludzie, zwierzęta, rośliny, minerały (nawet, traktowane na równi, istoty nadprzyrodzone) – kocha i cierpi. „Wszechświat boży” jest jedną wielką raną:

Rany po ptakach po zwierzętach rany w powietrzu w lesie przeszywanym z łuku

[Psalm poraniony, s. 254]

Lecz przeszywany jest on również miłością. Właśnie miłość, zachwyt i cier-pienie to główne doznania Nowakowej rzeczywistości. Miłość jest z niej nieusuwalna, ona żywi i ciągle na nowo stwarza widzialny świat. Cierpienie

5 Pojęcie to i jego rozumienie przejmuję za: R. Otto: Świętość. Tłum. B. Kupis.

Warszawa 1968.

jest nieuchronne, bo tylko ono pozwala przeniknąć widzialną barierę istnie-nia, i z zasady niezawinione – bo jakby sam fakt istnienia jest już człowieczą winą. Każda żywa istota, nie tylko przecież człowiek, żeby żyć, musi ranić – pożerać. Natura pożerająca i natura miłująca – to dwie nierozdzielne strony tego samego świata.

Cierpienie jest w nim powszechne, ontologicznie niezbywalne, a zatem każde domaga się współuczestnictwa – współczucia, współ-cierpienia…

Taka oto jest podstawa poetyckiej teodycei Nowaka i w ogóle całej jego poetyckiej teologii (jeśli wolno tutaj użyć obu tych wyrażeń) – czyli także organicznej religijności tej poezji. Bo to przecież dlatego, z powodu orga-nicznego cierpienia wszelkiego żywego stworzenia, wyobraźnia Nowaka tak bardzo zakorzeniona jest w chrystianizmie i – przede wszystkim – przesyco-na obrazami Golgoty. Wręcz obsesyjnie. Nie ma takiego przesyco-najdrobniejszego zjawiska przyrody, żeby nie kojarzyło się mu z męką i zmartwychwstaniem Chrystusa.

Czerni się w wodzie żabi skrzek tak patrzą oczy zmartwychwstania […]

Pogruchotany kijem pies koń bity luśnią w bok otwarty jeszcze raz mówią jam ci jest w budzie w chomącie żywy z martwych

[Psalm nad śnieg bielszy, s. 250]

Jednakże już choćby z tego jednego przykładu (a ich liczba jest ogromna) widać, że jest to chrześcijaństwo dalece nieortodoksyjnie. Udział w bosko-ści posiada tu całe cierpiące stworzenie. Wszelkie stworzenie. A człowiek wcale nie na pierwszym miejscu; czasami bardziej odtrącony niż istoty, nad które się wynosi:

Wół chrześcijanin pracowity nie może mieszkać razem ze mną [Wół, z cyklu Kolędy stręczyciela, 1962, s. 151];

albo:

Modli się klęcząc koń w kościele Kropla po kropli pot zeń ścieka […]

I nie minęły trzy pacierze aż zeszło z gwoździ trzech to ciało Nie wiedząc w co się koń ubierze nagie nad nagim koniem stało.

[Psalm kaleki, s. 264]

Przypomnę tylko, że dalej „to ciało”, czyli Chrystus, który zstąpił z krzy-ża, „ubiera konia w ornat złoty”. Zbawienie boskie jest u Nowaka przede wszystkim bezgranicznym boskim współczuciem – dla wszelkich istot na równi. Poprzez boże współcierpienie z człowiekiem – czyli poprzez bogo--człowieka, Chrystusa, którego męka uświęca u Nowaka absolutnie każde, ludzkie, zwierzęce czy roślinne, cierpienie.

Religią panującą, nadrzędną, jest jednak w świecie tej poezji panteizm.

Tak, ten wywodzący się u nas od Kochanowskiego i wielkich romantyków.

Każda rzecz tego świata, od źdźbła trawy do człowieka, ma udział w Bogu i Bóg przejawia się w każdej z nich. Lecz ten panteizm przyjmuje tutaj bardzo szczególne – niespotykane nigdzie indziej, nawet u Leśmiana – za-barwienie. Zespala się najzupełniej wyraźnie z pierwotnym, pogańskim animizmem, człowiek poraniony

tuli się do sennego siana, skąd bóg trawiasty ścięty kosą woła i dalej:

schnie na słońcu trawa

a z każdej trawki Bóg skoszony śpiewa [Psalm poweselny, s. 279],

a równocześnie z samym rdzeniem chrześcijaństwa – z Jezusem i Golgotą.

I nie ma w tym ani odrobiny spekulacji teologicznej czy filozoficznej.

To bowiem u Nowaka nie tyle światopogląd, co światoodczucie – serdeczny udział w świecie, w całości świata, poprzez miłość i współcierpienie.

Psalmy wyrastają z takiego właśnie światoodczucia. Z takiej wizji świa-ta, gdzie człowiek jako włodarz „bożego świata” jest najwyraźniej zdrajcą, Kainem natury, a w każdym razie uzurpatorem i winowajcą wobec „wszel-kiego stworzenia”. To jest właśnie jego prawdziwym „grzechem pierwo-rodnym”. Jakby wbrew Księdze Rodzaju. I pośrednio wbrew Psałterzowi Dawida.

Co więcej – i co w tej mojej opowieści najistotniejsze – światoodczu-cie takie przepełnia też całkowiświatoodczu-cie Nowakową erotykę poetycką. Już od wczesnej twórczości – Jasełkowych niebios (1957), gdzie mamy Dziewczęta czekające na zwiastowanie; od Psalmów na użytek domowy (1959), gdzie mamy poemat Moje na śniegu pisanie sekretne i jego dwie części o świętej jaw-nogrzesznicy Magdalenie (i tej ewangelijnej, i każdej „tutejszej”); poprzez Kolędy stręczyciela (1962), gdzie Kolęda miłośnika lubego, oraz Ziarenko trawy (1964), gdzie List do królowej w Misterium wielkopostnym i wiersz Kochankowie. W Psalmach ten wątek – miłości przeszywanej cierpieniem i prawie zawsze widzianej poprzez ewangelijne archetypy – osiąga apo-geum. Potem właściwie zanika, choć jego groteskowe echa dźwięczą jeszcze w Paciorkach diabelskich.

Zanim wszakże ten wątek miłosny rozwinę, chcę się wpierw jeszcze chwilę zatrzymać na samej „psalmiczności” tej jedynej w swoim rodzaju nowoczesnej psalmodii.

Nowak w najmniejszej nawet mierze nie naśladuje psałterza biblijne-go, nie parafrazuje go nigdy, ani nawet wprost do niego nie nawiązuje jako do biblijnego gatunku literackiego. Do poetyckiej wersji Kochanowskiego wprost także nie. Liczne w jego psalmach obrazy wywodzące się z Ewangelii (a nawet i ze Starego Testamentu) mają na celu nawiązanie o wiele głębszych więzi ze sferą biblijnego sacrum. Poeta – świetnie skądinąd obznajomiony i z Psałterzem, i w ogóle z Biblią – tworzy w promieniującej z niej aurze „świę-tości całego bożego stworzenia” własny gatunek literacki – niepowtarzalny i z niczym innym w poezji polskiej nieporównywalny. Nazywając przez wiele lat każdy swój wiersz „psalmem” – niezależnie od tego, jaki jest jego konkretny temat (a bardzo często jest to temat całkowicie ze sfery profanum) – chce, a nawet żąda, żeby wiersze te „c z y t a ć niby psalmy”. Należy traktować je

na podobieństwo modlitewnego – powszechnego – śpiewu, jak swoistą p o e t y c k ą l i t u r g i ę, otwierającą zawsze, o czymkolwiek dany wiersz mówi, perspektywę uniwersalną – odległe tchnienie psalmu biblijnego.

Jeśli zatem stwierdziłem wyżej, że Nowak stworzył w psalmach własny, formalnie niezależny od psalmodii biblijnej gatunek literacki, to zdanie w ta-kiej postaci jest co najmniej nieścisłe – utwory tak konsekwentnie tytułowa-ne i pomieszczotytułowa-ne ostatecznie w tomie Psalmy wszystkie (1980) nie tworzą bowiem żadnego jednolitego gatunku lirycznego w ścisłym sensie genolo-gicznym. Psalmy Nowaka są po prostu wielogatunkowe. Znajdziemy w nich ballady, impresje pejzażowo-refleksyjne, dumania, pieśni obrzędowe i oko-licznościowe, wyznania, żale, elegie itd. A – wskazana powyżej – scalająca je i wyodrębniająca jako „gatunek” dominanta wywodzi się przecież spoza genologii i nie ma nic wspólnego z jakąkolwiek formalną taksonomią6.

Ale – rzecz niezmiernie interesująca – podobna wielogatunkowość panuje również w samym Psałterzu Dawidowym. Jest on i tematycznie, i formal-nie księgą nader zróżnicowaną. Nie potrafię powiedzieć, czy Nowak, wielki znawca Biblii, podpatrzył w swoim czasie tę właściwość, czy też powtórzył ją nieświadomie. Tak czy inaczej, jest to zbieżność znacząca. Jak nauczali od wieków wielcy rabini, nie ma jednego wzoru psalmicznego, ponieważ Księga Psalmów mieści w sobie wszystko, cały świat. Jest prawie niemożliwe – po-wiada tradycja rabinistyczna – by człowiek, cokolwiek go spotyka, nie znalazł w Psalmach dla siebie rady i wsparcia7. I tylko to jedno – powiada wielki warszawski rabin biblista, Izaak Cylkow8 – żarliwa wiara, że cokolwiek się dzieje, dzieje się pod okiem Opatrzności Bożej – stanowi sedno psalmodii, jedyny czynnik ją scalający i wyróżniający, nieuchwytną wewnętrzną tonację psalmicznego śpiewu. Czy jest to hymn uwielbienia (tehilah), pieśń solowa (szir), śpiew z instrumentem (mizmor), pieśń mądrościowa (maszkil), dzięk-czynienie (lettodah), lamentacja (tifilah), czy – wreszcie – częsta pieśń stopni

6 Przenikliwie dostrzegła to i znakomicie zanalizowała jedna z najmłodszych uczest-niczek katowickiej konferencji poświęconej Nowakowi, Joanna Sapa, w referacie Genologiczna dekonstrukcja a konstrukcyjny synkretyzm. Rozważania wokół „Psalmu balladowego” Tadeusza Nowaka [szkic pod zmienionym tytułem opublikowany jest w niniejszym tomie – przyp. red.].

7 Cyt. za: E. Gordon: Tajemnice Psalmów. W: Psalmy – Sefer Tehilim. Tłum.

I. Cylkow. Kraków–Budapeszt 2008, s. V.

8 Ibidem, s. 5.

(szir hamma'alot), inaczej: pieśń pielgrzymia. O czymkolwiek więc w psał-terzu mowa, wszystko jest tam zawsze t e o f a n i ą. I dlatego to całość księgi określono mianem (świętych) hymnów – Sefer tehilim.

Napisałem, że Nowak-psalmista nie jest poetą religijnym w ścisłym zna-czeniu tego słowa. W psalmach Nowak jednak jest na pewno – pozwolę sobie powtórzyć to określenie – poetą z gruntu n u m i n o t y c z n y m, ale i z gruntu psalmicznym. Jest poetą utajonej teofanii, wychwytującym iskry sacrum w życiowej miazdze profanum (por. np. Psalm litościwy) – i jest tego w pełni świadomy. „Zawsze w psalmie to znaczy pod niebem” – napisał w pierwszej swej odręcznej dedykacji dla przyszłej żony, Zosi, w tomiku W jutrzni (1966)9. Brzmi tu co prawda i ton bardzo osobisty, intymno--życzeniowy, lecz mimochodem wyjawia się i to, czym dla Nowaka były w swej istocie psalmy – i biblijne, i jego własne: to wiersze „pod niebem”, pod Okiem Opatrzności.

Jeżeli zatem sednem i jedynym spoiwem psalmodii biblijnej jest żarliwa wiara we wszechobecność Opatrzności, to w „psalmodii Nowaka” jest nim wiara w uniwersalny – czyli w ostatecznym horyzoncie metafizyczny – sens każdego bytu, każdej okruszyny życia, w sens nawet na pozór „bezsensow-nych”, „nieważnych” drobin istnienia – mysiego pomiotu, żabiego skrzeku, źdźbła trawy, brzózki chorej na suchoty.

Jak wobec tego znalazł poeta w swych psalmach miejsce na miłość, najważniejszą bodaj energię swego świata, ale przecież pojętą erotycznie, zmysłowo, „grzesznie”? Wbrew pozorom nie jest to pytanie retoryczne.

Zakładając, że Psałterz Dawidowy stanowi dla Nowaka odległy wprawdzie, ale gruntowny prototyp poetycki, trudno nie dostrzec, że tkwi w tym para-doks, którego nie sposób pominąć. W biblijnym Psałterzu, w którym, jak powiedziałem, mieści się wszystko, co się człowiekowi przytrafia, nie ma wszakże miejsca na miłość, to znaczy ludzką miłość erotyczną – samo słowo co prawda gęsto się pojawia, ale hebrajski nie zna greckiego rozróżnienia miłości erotycznej (eros) i duchowej (agape). Zna tylko jedno słowo aha-wah (miłość), z odpowiadającym mu czasownikiem ahaw (kochać), które w Psałterzu oznacza zawsze miłość wzniosłą – czy wiąże ona człowieka z Bogiem, czy tylko z drugim człowiekiem.

9 Obecnie w moich zbiorach prywatnych – S.B.

Chociaż bowiem tradycja przypisuje znaczną część Psałterza Dawidowi, to przecież w tejże tradycji są to pieśni powszechne, plemienne, uniwersal-ne. Tylko jeden utwór (Psalm 45) nosi tu oznaczenie: maszkil, szir jedidot (czyli: dumanie, pieśń miłości), nie jest to jednak żadne intymne wyznanie miłosne, lecz uroczyste, królewskie, epitalamion. Tadeusz Nowak tak też – jako pieśń plemienną – pojmuje i psalm biblijny (o czym wielokrotnie czytamy wprost w jego powieściach i opowiadaniach), a co więcej, w ten sposób zdaje się pojmować i swoją psalmodię – indywidualny wyraz, vox humana10 – do którego może jak gdyby przyłączyć się każdy.

W całym Starym Testamencie miłość erotyczna, czysto zmysłowa wystę-puje oczywiście co krok. Główną wszakże jej siedzibą jest, jak powszechnie wiadomo, Pieśń nad pieśniami (Szir haszirim), choć i tu egzegezy teolo-giczne od prawieków rozumiały ją figuratywnie. Bohaterka Pieśni powia-da jednak zupełnie wprost: „silna jak śmierć jest miłość, mocna jak grób namiętność, zarzewia jej jako zarzewia ogniste, jako płomienie Boskie”11 i mówi ona oczywiście, cokolwiek sądzą teologiczne alegorezy, o miłości jaskrawo erotycznej.

U Nowaka (a w jego psalmach zwłaszcza) miłość erotyczna – owo nieprze-możne przyciąganie się ciał, tworzące nieustannie nowe ciała – również „moc-na jest jak śmierć”, a „moc-nawet od śmierci mocniejsza, bo przecież służy przede wszystkim nieustannemu jej przezwyciężaniu, tworzy wielki łańcuch życia.

Byłbyż to zatem aż tak zasadniczy rozdźwięk między psalmodią Nowaka a psalmodią biblijną, najważniejszym dla niego prototypem wielkiej poezji?

Odpowiedź na to pytanie musi być dwoista, dwustopniowa. Otóż po pierwsze, może się to wydać dziwne, nawet w kontekście tego tylko, co już wyżej pisałem, ale poezja Nowaka – w przeciwieństwie do całej niemal polskiej i europejskiej poezji lirycznej – właściwie nie zna liryki erotycznej w ścisłym rozumieniu. Nie znajdziemy w niej wyznań miłosnych, miłosnych żalów ani miłosnych hymnów w formie apostroficznej. Jej rudymentarne ślady posiada zaledwie kilka, bodaj sześć, wierszy; zatarte jednak i bardzo przekształcone. Sam zaś temat erotyczny pojawia się najwyżej w dwunastu

10 Taki, nota bene, tytuł daje swojej monografii Stanisław Dąbrowski. Por.

S. Dąbrowski: Vox Humana. Biblia w liryce Tadeusza Nowaka. Lublin 1993.

11 Cyt. za: Szir haszirim – Pieśń Salomona, VIII, 6. W: Księga pięciu megilot. Tłum.

I. Cylkow. Kraków 2007, s. 48–49.

psalmach (przez lupę może w czternastu), przede wszystkim w trybie opi-sowym, zazwyczaj jakby mimochodem, rozszerzając się natychmiast na bardziej uniwersalne sprawy ludzkiej egzystencji, kondycji metafizycznej.

Zwykle temat ten służy wyrazistej i dramatycznej ilustracji tych uniwersa-liów, doprowadzając problemy egzystencjalne do najwyższego napięcia.

Tak więc mamy już i po drugie.

W wierszach Nowaka, które można uznać za – nietypowe, ale jednak – erotyki, miłość zawsze podlega tym samym zasadom, co reszta wszelkiego życia. Jest rozdarta wewnętrznie, sprzeczna w sobie i przenika ją na wskroś cierpienie – z zasady o znacznie silniejszym natężeniu niż w innych sferach istnienia. A temat, zrazu wyraźnie erotyczny, zostaje natychmiast uwikłany w konteksty ewangelijne, pasyjne, czasem starotestamentowe.

Tak się nie kocha Tak się wódkę pije Tak się koguta zarzyna pod Zdrowaś W ranę po jutrzni wchodzą trzy Maryje ciało od żółci cynowe całować

[Psalm uchylony, s. 281]

Jeśli już natrafiamy na erotyczną lirykę apostroficzną, to adresatka miłos-nego wyznania poczyna się jakby rozpływać, rozprzestrzeniać, mitologizo-wać, uniwersalizować. Na przykład (przytoczę tu tylko fragment):

Kochał cię będę miłował cię będę jako nikt jeszcze nie był miłowany Niosą ci niosą dziecko przez kolędę Topnieje we mnie niby wosk poganin

Kochał cię będę miłował cię będę jako nikt jeszcze nie był miłowany Niosą ci niosą dziecko przez kolędę Topnieje we mnie niby wosk poganin

Powiązane dokumenty