• Nie Znaleziono Wyników

Lubo książęta moskiewscy dla widoków politycznych trwali upornie w odszczepieństwie, to przecież unia z kościołem świętym utrzymywała się na Rusi do P ol­ ski należącej i w innych okolicach, począwszy od So­ boru Florenckiego. Z czasem jednak, a szczególniej przez wpływ księżniczki moskiewskiej Heleny, żony Alexandra króla Polskiego, zażartej schyzrnatyczki,

wracało się odszczepieństwo przez obsadzanie stolic bi­

skupich scliyzmatykami, do prowincyi polskich, i usta­ liło się nareszcie r. 1512., w którym Metropolita ki­ jowski, wtrącony na stolicę przez Helenę, był już

schyzmatykiem.

Lecz za oderwaniem się od Rzymu, odszczepieni Biskupi wraz z duchowieństwem popadli karą bożą w wielkie upodlenie. Przedajność Patryarchów Caro­ grodzkich i ich nikczemne świętokupstwa*) w

obsa-*) Często a nawet i w naszych czasąch zdarza się w C arogro- d z ie , że razem byw a kilku P atryarchów . K to op ła ci riu r k o m

zna-(Izan i u stolic biskupich oburzyły poczciwe uczucie Sła- wian. Z Rusi więc zebrawszy się Biskupi r. 1595., wysłali do Ojca św. Klemensa V III. z pomiędzy sie­ bie Hipacego Pocieja i Cyryla Terleckiego z prośba 0 przyjęcie do jedności kościoła, przy zachowaniu obrzę­ dów sławiańskiego nabożeństwa. Papież jako powsze­ chny Ojciec clirześciaństwa, przyjął ich z prawdziwóm rozczuleniem serca, i nietykalność obrzędÓAy im

zawa-k rował. W skutek tego poselstwa zjechawszy się Bi­

skupi ruscy r. 1596. na Sobór do Brześcia Litewskiego, uroczyście jedność katolicką przyjęli i zaprzysięgli.

Że to połączenie się nie było dziełem świeckiej po­ lityki, najlepszym jest dowodem, iż prawie w tym sa­ mym czasie, bo w roku 1610. Jan Metropolita Serbii 1 Bulgaryi zerwał stosunki z ohydnymi świętokupcami w Carogrodzie, i za tegoż Klemensa V III, zjednoczył się z katolickim kościołem. Ruch ten objawił się także i między Sławianami pod panowaniem Austryaków bę­

dącymi. ' ■ A >,7r

Ale W ielcy Książęta Moskiewscy znieść tego nie mogli, aby w ich sąsiedztwie Ruś była katolicką i za­ grażała ich samowolności nad moskiewskim ludem.*) Ze złośliwą przeto wściekłością wysyłali swoich po­ pów dla podżegania pospólstwa i powodowali łotrow- skie w tej mierze najazdy, bechtając kozaków i haj­ damaków naprzeciw katolikom.

czną summę za tę d o s to jn o ś ć , wówczas zrzucają l Jatryarclię, a w ię­ cej dający na S tolicy zasiada. Ci Patryarcliowie znowu udzielają konsekracyą biskupom tylko za grube pieniądze!

*) W tenczas d opiero tyrania stanic się zup ełną, jeżeli władza polityczna i religijna p ołączon a jest w ręku tyrana. T o tłum aczy niechęć W ielk ich Książąt m oskiewskich ku jed n ości z świętym k o ­ ś c io łe m , gdyż przez p ołączen ie się z Rzym em straciliby władzę nad znikczemniałymi biskupami swymi.

Za czazów nieszczęśliwych króla polskiego Jana Kazimierza dojrzały te czartowskie poddmuchy. B og­ dan Chmielnicki, zbuntowawszy kozaków, na czele roz­ juszonej tłuszczy mordował katolików i księży. Patryar-

cha Carogrodzki posłał mu miecz poświęcony i zachę­ cał do wojny, która przybrała całkiem religijny cha­ rakter. Nawet, protestanci angielscy przysłali Chmiel­ nickiemu powinszowanie, zachęcając go, aby katolików mordował. Mnóstwo schyzmatyckich mnichów przy­ było na Kuś polską podmawiać lud ciemny do powsze­ chnej rzezi wiernych kościołowi świętemu. Największe przecież męczeństwa dokonywano wtedy, gdy Chmiel­ nicki pobity pod Beresteczkiem roku 1651. poddał się Xięciu Moskiewskiemu, który z liczną chałastrą wtar­ gnął na Kuś i na Litwę. Wtenczasto schyzmatycy w okrucieństwach już nie znali granic. Dominikanów tak wielu zamęczyli na Kusi, że Ojcowie prowincyi tej na pamiątkę krwi rozlanej czerwone pasy nosić za­ częli. W ielu także Jezuitów, Franciszkanów i X ięży świeckich zabitych zostało. Schyzmatycy oprocz nie­ zliczonych mordów, przepiłowali żywcem Xięcia Czar­ toryskiego; żonę zaś jego i dzieci zabili okrutnie. X ię - cia Kazimierza Sanguszkę podobny los spotkał. Takto Moskale i odszczepieńcy z Grecyi dając świadectwo złego ducha, który ich ożywia, brodzili w krwi kato­ lickiej, dopóki dzielność oręża polskiego nie położyła tym morderstwom końca.

Św. Jozafat Koncewicz i św. Andrzej Bobola.

Pomiędzy męczennikami na Kusi świetne zajmują miejce św. Jozafat Koncewicz i św. Andrzej Bobola.

Niedaleko miasta Włodzimierza urodził się św. J o ­ zafat roku 1580. z rodziców obrzędu sławiańskiego,

szlachty herbu Róża. Maleńkiem będąc dzieckiem, gdy przyszedł z rodzicami do cerkwi (kościoła sławiań- skiego), przypatrywał się obrazowi Chrystusa Pana na krzyżu i ciekawie zapytał się matki, co to wyobraże­ nie znaczy. Matka pobożna wytłumaczyła mu tajemnicę odkupienia w sposób zastosowany do pojęcia dziecka. Objaśnienie to rozczuliło małego chłopczyka, a w tej chwili ognista iskra z krzyża óbrazu tego spłynęła na piersi dziecka. W idząc tę iskrę ludzie przytem będący nadzwyczajnie się zadziwili; a matka przelękniona za­ częła dziecku szukać owego ognia w zanadrzu. O pło- nąwszy z pierwszego podziwienia wnosili z tego rodzice i obecni, że będzie to wielki miłośnik Pana Boga.

W latach młodzieńczych oddano go do kupca, aby ćwiczył się w handlu; ale święty młodzieniec pogar­ dziwszy wszystkiem, wstąpił do zakonu św. Bazylego w W ilnie, a w pięć lat później, po ukończeniu nauk duchownych, r. 1609. na kapłana był wyświęcony.

Następnie żył Jozafat w wielkiej ostrości życia, umartwiał ciało swoje postami, przez lat 25 mięsa nie jadając. W szystko zaś to czynił dla uproszenia Boga, aby naród ruski w jedności kościoła świętego utwier­ dzony został. W pracy duchownej, a szczególniej w ka­ zaniach był niezmordowany.

Dla sławy cnót jego w zakonie i dla świątobliwo­ ści życia wyniesiono go, pomimo jego woli i wypra­ szania się, na Arcybiskupstwo Połockie, przy której godności surowego życia nie opuszczał, pracując z naj­ większą gorliwością około zbawienia owieczek swojej rozległej dyecezyi.

Często po godzin kilka w nocy trawił na rozmy­ ślaniu i modlitwie przed obrazem Bogarodzicy w P o- łocku, i wiele razy ciekawi patrząc przez szczeliny, widzieli św. Jozafata uniesionego w powietrzu i

oto-czonego światłem jakby słonecznem, które z obrazu spływało.*)

*) N ie są to żadne niepewne p od a n ia, gd y ż o unoszeniu się Św iętych Fańskich w pow ietrze m amy niewątpliwe świadectwa. Z wielu p rzy k ład ów niech p osłu ży św. J ó z e f z K op erty n u , Franciszkanin, m ieszkający w A ssy ż u , który r. 1656. umarł. W rozm yślaniach często J ó z e f św. uniesiony b y ł cudow ną siłą do znacznej w y s o k o ś c i, i to nieraz w kościele w ob e c ludzi zgrom adzon ych. P apież Urban V I I I . w id ział także na własne o c z y unoszącego się św. Józefa. D la unik- nienia zam ięszań m iew ał J ó z e f mszą św. tylko w zamkniętej na ganku kaplicy, poniew aż p odczas mszy św. to mu się najczęściej zdarzało. F r y d e r y k , X ią żę B runśw icki, luteranin, p rzy b ył r. 1650. umyślnie do A ssy ża dla widzenia Świętego. B ęd ąc za zezw oleniem P rz e ło ż o ­ n ego na m szy św. Józefa z dwom a Hrabiam i niem ieckim i, z których jed en b y ł luteranin s drugi k a tolik , w chwili przed ltommunią sp o j­ rzał na nich mąż święty, zapłakał rzewnie i z okrzykiem uniósł się na kilka kroków od ołtarza ku środkow i kaplicy w g ó r ę ; p o znacznej chw ili w rócił znow u przed ołtarz z takimże okrzykiem i dalej m iał m szą św. Zapytany p od posłuszeństwem o przyczynę p ła c z u , rzekł J ó z e f: „p ła k a łe m , bo ci dwaj nie wierzą w szy stk ieg o, c o k ościół św. naucza i są zatw ardziałego serca.“ Nazajutrz w obecn ości N iążęcia i ow ych dw óch H rabiów w czasie podniesienia uniósł się J ó z e f św. razem z hostyą w górę i d opiero po kwadransie spuścił się przed ołtarz. N a taki w idok rozp łak ał się Niążę F ryd eryk i w rócił na ło n o k ościoła sw ych p rzod ków , ale Hrabia protestant przeklinał tylko i stał się jeszcze więcej zatwardziałym. Gorres M y stik , tom 2. karta 547.

X . A ndrzej S zołdrski, Biskup Poznański, wracając z lłzym u , udał się d o A ssy ża, chcąc także w idzieć Józefa z K opertynu. P rzełożon y za­ prosił B iskupa na obia d, gdyż czas był p o tem u , i nic nie m ów iąc, przeznaczył J ó z e fa , aby w czasie obiadu służył do stołu. W e d łu g zw yczaju klasztornego p o obiedzie przyniósł J ó z e f w ody i p o cz ą ł m yć Biskupowi n ogi. W czasie tym odzyw a się B isk u p : „S łu ch a j bra­ ciszku , m acie tu bardzo św iętobliw ego zakonnika Józefa i chciałbym g o rad w id zie ć!“ — Zawstydziwszy się św ięty, od p ow ied zia ł, że J ó z e f jest tylko pospolitym grzesznikiem i wcale nie świętobliwym . G dy zaprzeczał tego S zo łd r sk i, tw ierdząc, że sława Józefa rozszerzyła się w szędzie, zapłonął się p okorn y J ó z e f i zachw ycony w tej chwili uniósł się w powietrze. T a k trw ało czas n ieja k i, aż dopiero na roz­ kaz P rz e ło żo n e g o mąż boży się spuścił. Zdarzenie to wymalowane

W nawracaniu do wiary św. był bardzo szczęśliwy nietylko od odszczepieństwa, ale też od luterskiej i kal­ wińskiej herezyi, co mu u zaciętych w uporze wielką, nienawiść sprawiało. Jakoż gdy przyjechał w r. 1623. do Witebska, pospólstwo podpojone od starszyzny schy- zmatyckiej, a mianowicie zachęcone przez biskupa schy- zmatyckiego Melecyusza Smotryckiego ,*) napadło dnia 12. Listopada na mieszkanie, i zamordowawszy okru­ tnie św. Jozafata, wrzuciło ciało jego z kamieniem do rzeki Dźwiny.

Szóstego po utopieniu dnia pobożni wydobyli ciało Świętego z wody, które było tak piękne, że wszyscy, a nawet sami mordercy, wydziwić się temu nie mogli. Dziewięć dni stał w cerkwi Witebskiej w niczem pię­ kności swojej nie mieniąc. Poczem Połoczanie sprowa­ dzili zwłoki święte i złożyli w grobie, który sobie św. Jozafat przygotował.

Gdy B óg wsławiał męczennika swego coraz wię- kszemi cudami, wysłała Stolica Apostolska r. 1628. komissarzy do P ołocka, którzy po otworzeniu grobu ciało nienaruszone, wonność miłą wydające i rany ze świeżą krwią znaleźli. Wiele kalek przy tern zdrowie cudownie otrzymało i kilku niewidomych przejrzało.

b y ło w P o z n a n iu u F r a n c is z k a n ó w p o le w e j r ę c e w n a w ie k o ś c io ła u g ó r y n a m u rz e. Z n a k o m ite o s o b y p r z y p o m in a ją s o b ie , że p rz ed k ilk u n a stu la ty b y ł je s z c z e ten o b ra z .

T akie uniesienia w powietrze działy się z świętym W ładysław em z G ieln ow a, który w W ielk i P iątek, m ając kazanie w W arszawie, nad am bonę w zachwyceniu uniesiony zosta ł; z św. F ilipem N eryu- sz e m , św. Piotrem z A lkantary, i z wielu innym i, którzy prawie w jed n ym czasie z św. Jozafatem K on cew iczem i z św. Józefem z K opertynu żyli. W id zim y ja k w zamięszaniach religijnych zawsze B ó g cudami utwierdza wiernych1 i wyświeca p ra w d ę !

*) Biskup ten później w yrzekł się schyzm y i stał się ja k drugi Szaw cł z prześladow cy wielkim obroń cą kościoła św.

#

Św. Andrzej Bobola urodził się w Sandomirskiem r. 1592. z familii sławnej , zamożnej i w wierze gorli­ wej. Będąc w Sandomierzu w szkołach, dla anielskiej niewinności i pobożności, podawano go innym uczniom jako wzór do naśladowania. W sam dzień św. Igna­

cego, mając lat 19 życia, wstąpił do nowicyatu Nięży Jezuitów w W ilnie, a w dzień św. W awrzyńca mę­ czennika przyjął sukienkę, którą sam miał później krwią męczeńską zbroczyć. — W Braunsbergu, w Prusach, i w Połtawie na Rusi wykładał w szkołach gramma- tykę; poczem wrócił do W ilna, aby się do nauk teo­ logicznych przykładał. Ukończywszy takowe, odebrał r. 1622. poświęcenie kapłańskie. Następnie w Wilnie jako kaznodzieja wiele sprawił pożytku; gdy zaś pa­ nowało tamże przez kilka lat powietrze, z nieustra- szonością służył opuszczonym chorym. Dalej był re­ ktorem w Bobrujsku, ostatecznie zaś od r. 1655. był missyonarzem na Polesiu, położonem po obu stronach Prypeci.

W obejściu swojem był Bobola nadzwyczajnie miły; naukami •swemi utwierdzał nietylko katolików, ale i

wielu odszczepieńców kościołowi św. pozyskał.

Zacięci schyzmatycy nazywając Świętego „duszo- chwatem,“ postanowili go koniecznie zgładzić. W padł­ szy r. 1657. do Janowa, wymordowali wszystkich ka­ tolików, a usłyszawszy od żydów, że św. Bobola pewnie jest w Peredylnie, pobiegli tam dotąd, schwytali go właśnie po mszy św. i zaczęli męczyć. Jeden ciął Świę­ tego dwa razy szablą w ramię, drudzy przywiązują na wpół odartego z sukien do drzewa, biczują z całej siły, obwijają głowę witkami i tak silnie ściągają kręceniem, że prątki aż do kości werznęły. Po tych męczarniach przywlekli Świętego do Janowa i stawili go przed swego

herszta,, który mu groził, że jeżeli się wiary katolickiej nie wyprze, to mu ją wydrze mękami. Ale mąż boży z nieustraszonością wyznawał wiarę św., wzywał od- szczepieńców do wrócenia na łono kościoła św. i oświad­ czył się być gotowym na wszelkie męki i śmierć. „Nie rozumiejcie, rzekł, że słowa moje są zmyślonej odwagi; zobaczcie, a przekonacie się, co może Bóg we mnie!“

Rozjuszeni schyzmatycy cięli Świętego kilka razy pałaszami, a gdy upadł na ziemię, wyżgali mu oko; poczem palili mu boki i piersi, wciąż go do odstępstwa nagląc, i obdarli mu skórę z głowy i z rąk, na któ­ rych odebrał kapłańskie namaszczenie. Drudzy znowu ciągle bili Świętego po twarzy, tak że mu zęby wypa­ dały i twarz mocno nabrzmiała. Dalej obdarli skórę na plecach i ostre za paznogcie drzazgi zabijali; a że Święty ciągle polecał ducha swego Bogu i za morder­ ców się modlił, przeto oderznęli inu nos i usta, i zro­ biwszy z tyłu szyi wielką ranę, tamtędy mu język wydarli. Nareszcie porzucili Świętego w błoto na ulicy, i gdy konał jeszcze kilka godzin, herszt rozciął mu bok dla dobicia. Działo się to męczeństwo dnia 16. Maja 1657. roku.

P o dokonaniu tej zbrodni schyzmatycy przerażeni światłem, które się nad ciałem męczennika pokazało, uciekli z Janowa. Zwłoki Świętego odjwowadzono do Pińska i w zwyczajny sposób pochowano.

Tak upłynęło lat blisko 50. Gdy z polecenia św. M ę­ czennika, który okazał się X . Marcinowi Godebskiemu, Rektorowi T .J., odkopano trumnę, znaleziono w niej ciało zupełnie świeże, woń miłą wydające, i krew świeżą, co dotąd z podziwieniem widzieć można. A gdy Bóg Świętego wsławiał wielkiemi cudami, Stolica św. roz- strząsnąwszy takowe, umieściła męczennika wiary w po­ czet Błogosławionych.

Powiązane dokumenty