• Nie Znaleziono Wyników

W pamięci aparatu fotograficznego

W dokumencie Żubry potrzebują Indian (Stron 139-142)

robię zdjęcie. To chyba widok w kierunku Gorców. Nie mam czasu się zastanawiać.

Udało się jeszcze uchwycić te piękne kolory brzasku. Sam widok też jest całkiem ładny. Pakuję sprzęt i dalej pod górę. Niestety, już pokazało się słońce. Po chwili świeci już bardzo ostro. Wreszcie docieramy do szczytu. J a k tu pięknie! Po naszej lewej ręce śliczny widok na Pieniny. W dole zalega mgła. Z każdą chwilą robi się coraz cieplej, więc mgła nie jest już jednolitym pasmem. Unosząc się, przybiera różnego rodzaju kształty. Powoli odsłania się Dunajec i malowniczy Czerwony Klasztor po słowackiej stronie. Na wprost bajeczny widok na Tatry. Przejrzystość powietrza je st bardzo dobra. Szczyty pięknie rysują się n a tle błękitu, a w dole jeszcze utrzym uje się mgła. Szkoda, że nie m a ani jednej chmurki. Robimy kilka ujęć, choć zdajemy sobie sprawę, że to już nie to. Ostro świecące słońce spowoduje zbyt duże kontrasty na zdjęciach. Żaden film tego nie odda w sposób przyjemny dla oka. Jeszcze rzut oka w kierunku Gorców. Przepiękna panorama! Cieszą nas piękne, jesienne barwy, coraz śmielej wyłaniające się w miejscach, gdzie mgła zaczęła ustępować. Niestety, teraz pozostało już tylko nasycić oczy pięknymi widokami... i wracać na śniadanie. Nie dotarliśmy na czas by zrobić zdjęć o brza­

sku, oddać tych niepowtarzalnych barw wstającego dnia. Cóż, straciliśmy okazję, bo nie chciało się wstać o 20 m inut wcześniej.

Pada deszcz! Od samego rana. Siedzimy w domu i czekamy. Jesteśm y poiry­

towani, bo przyjechaliśmy na Suwalszczyznę pokonując prawie 600 kilometrów nie po to by siedzieć w domu. Wreszcie, wczesnym popołudniem, coś się zaczyna przecierać. Pojawiło się słońce, ale to chyba nie koniec deszczu, bo na horyzoncie już widać kolejne chmury. Mimo to zabieramy sprzęt i dojeżdżamy do miejsca, z którego można wejść do Suwalskiego P arku Krajobrazowego. Jesień w pełni barw! Mijamy po drodze tyle kolorów i urokliwych miejsc, ale mamy inny cel i nie zatrzymujemy się. Szybko! Trzeba zdążyć przed deszczem na Górę Zamkową, a mamy do pokonania 3-4 kilometry. Znowu zaczęło padać. Trudno, idziemy dalej.

Na szczęście deszcz nie je st zbyt intensywny. Wreszcie docieramy na miejsce.

137

R e f l e k s j e j u r o r ó w

Stoimy nad jeziorem u podnóża Góry Zamkowej. Przed nam i półwysep z drzewami pełnymi kolorowych liści. Wymarzony widok na zdjęcie. Rozkładam statyw i cze­

kam aż deszcz przestanie padać. W końcu można już zainstalować sprzęt. Trwa to nieskończenie długo. Co mnie pokusiło, żeby posłuchać Józka i kupić a p arat wiel­

koformatowy? To dobre w atelier, ale nie w plenerze. Teraz muszę męczyć się na mamy nadzieję na zrobienie zaplanowanego zdjęcia. No, w końcu przestało padać.

Ponownie walczę z aparatem wielkoformatowym. Zaczyna się przejaśniać. Od cza­

su do czasu wieje wietrzyk marszcząc wodę. W chwilach bez w iatru robię zdjęcia.

Chmury przerzedzają się, więc może jednak pokaże się słoneczko i uda się zrobić to, n a co tak czekamy. Wreszcie jest! Teraz zalega nisko nad horyzontem, niewi­

doczne z miejsca, w którym stoimy. Oświetla tylko korony drzew na wyspie, ale i ta k widok je st przepiękny. N ad głową błękit i cumulusy tworzące wraz z drzewa­

mi ostre odbicie w wodzie. Trzeba jeszcze trochę poczekać. Lekki w iaterek zm ar­

szczył wodę. Żeby to licho wzięło! Nie chcę takiego zdjęcia. Powierzchnia wody powoli wygładza się i w końcu je st niczym nie zmąconym zwierciadłem. Teraz!

Szybko robię zdjęcia drżąc, by nic się nie zmieniło. Zdejmuję ze statyw u Sinara i mocuję średnioformatową Mamyię. Robię szybko 3 klatki zmieniając parametry, aby mieć pewność, że uzyskam jedno bezbłędnie naświetlone zdjęcie. Uf! Udało się.

Teraz można odetchnąć. Patrzę na zegarek - minęło półtorej godziny odkąd tu stawiam sobie bardzo wysokie wymagania. Chcąc uzyskać interesujące, nietuzin­

kowe zdjęcia przyrody, trzeba dać wiele z siebie, bowiem fotografowanie przyrody nie jest zajęciem łatwym. Wymaga bytności w często odległych miejscach, sp ra­

wności w posługiwaniu się sprzętem fotograficznym, umiejętności komponowania obrazu, cierpliwości i... szczęścia, aby być we właściwym miejscu w określonym czasie. Ten ostatni element ma bardzo często decydujące znaczenie. Fotografujemy przecież w wielu przypadkach ulotny moment, coś, co trw a zaledwie chwilę i znika.

R e f l e k s j e j u r o r ó w

corocznych konkursów fotograficznych dla dzieci i młodzieży pod tytułem „Żubry potrzebują Indian” organizowanych przez Centrum Dziedzictwa Przyrody Górnego Śląska. Nie chodzi tu też wyłącznie o same zdjęcia. Ktoś, kto chce utrw alać piękno przyrody najpierw sam musi je dostrzec. Musi tą przyrodę poznać, zrozumieć i do­

cenić jej wartość. Wtedy przyjdzie potrzeba zachowania tego, co oczy widzą w pa­

mięci ap aratu fotograficznego i przekonanie, że przyrodę trzeba należycie chronić.

Takie wartości przekazywane najmłodszym pokoleniom są bezcenne.

Od kilku lat oceniam zdjęcia nadesłane n a konkurs. Bywało różnie. Raz zdjęć było mało, a ich poziom, naw et jak na osoby początkujące był niski, innym razem nadesłano więcej zdjęć, ale też nie było z czego wybierać. Początki zawsze są trudne, ale tą podstawową wiedzę o fotografowaniu musi ktoś przekazać. Z tym też bywa różnie. Obecny rok pod względem ilości nadesłanych prac i koncepcji zesta­

wów był wyjątkowy. Chociaż nie wszystko ściśle odpowiadało tematowi konkursu, to należało podziwiać pomysłowość w doborze zdjęć do zestawów i oryginalny spo­

sób ich prezentacji. Ilość nagród była ograniczona, a ja z przyjemnością przyznał­

bym ich więcej, choćby właśnie za koncepcje. Poziom nadesłanych zdjęć też był lep­

szy niż w poprzednich latach. N adal widać dużo zapału i chęci w młodych ludziach, ale też i braki w umiejętności zarejestrowania widzianego obrazu. Fotografia przy­

rodnicza różni się od fotografii reportażowej, sportowej, pamiątkowej czy ściśle artystycznej. Pewne cechy są wspólne, ale należy posiąść umiejętność takiego prezentowania przyrody, aby zdjęcie było poprawnie skomponowane, a jednoczenie w ciekawy sposób ukazywało utrwalony motyw. W arsztaty fotografii przyrodniczej są sposobem przekazania takiej właśnie wiedzy młodym ludziom. W ram ach zajęć można dowiedzieć się czym fotografować, jakie są różnice między fotografią analo­

gową i cyfrową, jakie są zalety i wady jednej i drugiej, czy lepiej fotografować lus­

trzan k ą czy aparatem kompaktowym, co stosuje się chcąc fotografować zwierzęta i ptaki a czego potrzeba do makrofotografii, w jakich w arunkach oświetleniowych fotografować las, do czego służą filtry polaryzacyjne i jak ich używać, jak kom­

ponować zdjęcie krajobrazu, ja k ustawić aparat, aby fotografowany obiekt był ciekawie oświetlony itd. Jako samouk nie mam wątpliwości, że takie w arsztaty są najwłaściwszą drogą edukacji fotograficznej i przyczynią się do szybkich postępów w sposobie fotografowania przyrody. Najmłodsze pokolenie ma teraz dostęp do no­

woczesnego sprzętu fotograficznego i jest w stanie skutecznie konkurować z rówie­

śnikami z innych krajów. Są już tego efekty. Jednym z laureatów prestiżowego konkursu „Fotografia Dzikiej Przyrody” organizowanego przez BBC Wildlife Ma- gazine i N atural History Museum w Londynie w kategorii wiekowej od 15 do 17 lat został Polak, M ateusz Kowalski. Mam nadzieję, że w arsztaty fotografii przyrod­

niczej będą przyciągać z czasem coraz większą ilość dzieci i młodzieży. Wtedy można się spodziewać, że sukces M ateusza nie będzie wydarzeniem odosobnionym.

139

W dokumencie Żubry potrzebują Indian (Stron 139-142)

Powiązane dokumenty