• Nie Znaleziono Wyników

Żubry potrzebują Indian

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Żubry potrzebują Indian"

Copied!
152
0
0

Pełen tekst

(1)

ty pôivae.Sujq JDnïian

(2)
(3)

Żubry

potrzebują Indian

Album dedykujem y pszczyńskim żubrom

- aby ukazane w nim piękno przyrody, wrażliwość i talenty m łodzieży oraz zaangażowanie przyrodników - były dla wszystkich inspiracją do nieustannych działań na rzecz zachowania tego gatunku

na Górnym Śląsku dla przyszłych pokoleń

(4)

i Województwa Śląskiego dziękujemy za przyznanie środków finan-

sowych na organizację X Jubileuszowej Edycji Konkursu Artystyczno-

-Przyrodniczego „Żubry potrzebują Indian” oraz wydanie niniejszego albumu,

który jest dokumentacją i podsumowaniem tego projektu edukacyjnego

Redakcja:

M arian M endrek i Jerzy B. Parusel Współpraca redakcyjna:

Agnieszka Henel Alicja M iszta Agnieszka Wower

Autorzy zdjęć dokumentacyjnych:

Anna M endrek M arian Mendrek Alicja M iszta Jerzy B. Parusel Grafiki:

notatniki i prace uczestników w arsztatów

Wydawca:

© Centrum Dziedzictwa Przyrody Górnego Śląska Katowice 2006

Projekt okładki: M arian M endrek

Projekt graficzny i typograficzny: Joanna Chwoła

(5)

Ż u b r y

p o t r z e b u j ą I n d i a n

K o n k u r s a r t y s t y c z n o - p r z y r o d n i c z y (1996-2006) D o k u m e n t a c j a i p o d s u m o w a n i e

(6)

O d R ed a k to ró w _w-

A lb u m j e s t fo rm ą d o k u m e n ta c ji i p o d s u m o w a n ia 10., e d y c ji k o n k u rsu a rtystyc zn o -p rzy ro d n ic ze g o „Ż ubry p o tr z e b u ją I ń d ia n ”. N ie j e s t to p e łn a d o k u m e n ta c ja k ilk u tysięcy n a d esła n ych p r z e z uczestnikm u p r a c p la sty c zn y c h i fo to g ra ficzn yc h o ra z k ilk u s e t p r a c lite ra c k ic h i naukow o- b a d a w c zy c h , n ie j e s t te ż d o k u m e n ta c ją p r a c w s z y s tk ic h la u r e a tó w k o n k u rsu - j e s t w yborem tych sp o śró d nich, k tó re u k a zu ją ideę, hc i p r z e s ł a n i k o n k u rsu w o so b istej r e la c ji ze św ia te m p rzyro d y, w y ra ią n e j

,

ta le n ta m i a rty sty c zn y m i i b a d a w czym i. D o kon u jąc w yboru k iero w a n ó się in te n c ją za p re ze n to w a n ia różn o ro d n o ści w yp o w ied zi la u rea tó w , k tó r a u k a zu je dorobek a rty sty c zn y i p r z y r o d n ic z y k on ku rsu . Ci sp o śró d la u re ­

(7)

Spis treści

Piękno pięknem ochronić (Jerzy B. Parusel) ... 7

Lakota a świat zwierząt (Krzysztof K a s te lik ) ... 9

Puszcz Im perator (Jerzy B. P a r u s e l) ... 11

Żubry potrzebują Indian (Marian M endrek)... 12

Autoportret z Przyrody (Marian M en d rek )... 15

Miejsca przyrodnicze warsztatów (Jerzy B. Parusel, Alicja Miszta) . . . 19

Wybrane prace laureatów: - Autoportret z p r z y r o d y ... 27

- prace fotograficzne ...73

Fotoreportaże z warsztatów artystyczno-przyrodniczych i wystaw pokonkursowych ... 83

Wybrane prace laureatów - Arkusz literacki ... 97

Wisełkowicze - Indianie Żubrowi (Barbara Bełdowicz-Kościelny) . . . 113

Wykaz laureatów konkursu i uczestników warsztatów artystyczno-przyrodniczych (Katarzyna Rostańska) ...119

Prowadzący w arsztaty (Katarzyna R o s ta ń s k a )...127

Nasi Jurorzy (Katarzyna R o stań sk a)... 128

Refleksje jurorów ...129

Wystawy pokonkursowe (Katarzyna Rostańska) ... 140

Statystyka konkursu (Katarzyna Rostańska) ...140

Podziękowania ... 142

Instead of standard summary (Anna M endrek)... 144

Objaśnienia ilu s tra c ji... 147

(8)

...Przyroda nigdzie nie przedstawiała piękniejszych i bardziej uroczych widoków niż te na rozległych preriach Zachodu; a z punktu widzenia człowieka i zwierzęcia nie ma szlachetniejszych stworzeń niż te, które je zamieszkują - Indianie i bizony - zjednoczeni

i pierwotni mieszkańcy tej ziemi... A jaka to wspaniała wizja, kiedy człowiek wyobraża sobie je, ja k mogłyby być w przyszłości widziane (dzięki wspania­

łomyślnej polityce ochronnej rządu), zachowane

w ich pierwotnym pięknie i dzikości, we wspaniałym parku...

Park narodowy chroniący człowieka i zwierzę w całej pierwotnej świeżości ich naturalnego piękna.

(G. C atlin 1841. Illustrations of th e m anners, customs, and conditions of th e N orth American Indians.

London, vol. 1).

(9)

P i ę k n o

p i ę k n e m o c h r o n i ć

Jerzy B. Parusel

M

otyw ochrony piękna przyrody należy do najważniejszych w historii współczesnej ochrony przyrody, gdyż dzięki niemu zrodziła się idea parku narodowego, uznawana obecnie za najwyższą formę ochrony przyrody. Koncepcja parku narodowego przypisywana jest Georgowi Catlinowi (1796-1872) - wybitnemu malarzowi amerykańskiemu, etnologowi i kronikarzowi Indian amerykańskich, wizjonerskiemu entuzjaście. W roku 1832, zwiedzając dolinę rzeki Missouri zamieszkiwaną przez Indian plemienia Dakota, zanotował w swym dzienniku słowa gorzkiej refleksji nad negatywnym wpływem białych osadników na cywilizację rodzimych Indian, ich środowisko, faunę i pierwotność przyrody, w które wplótł jednocześnie swoją wizję ochrony tego wszystkiego w parku narodowym (patrz motto). Idea parku narodowego, w którym Indianie i bi­

zony mogłyby nadal współistnieć w odwiecznej harmonii, nigdy się nie zm ateriali­

zowała (a park narodowy chroniący ekosystem wysokotrawiastej prerii powstał dopiero w latach 90. ubiegłego wieku). Bizony znalazły się na krawędzi zagłady, a Indian pozbawiono ich ziem i umieszczono w rezerwatach. Na nic zdała się ogrom­

n a praca Catlina - pierwszego artysty, który żyjąc przez kilka lat wśród Indian 48 plemion, namalował 610 portretów znanych i nieznanych Indian oraz szkiców kraj­

obrazów i scen z codziennego życia pierwotnych mieszkańców Ameryki, które pokazywał na wystawach w Ameryce i w Europie (North American Indian G a lle ry L « -» ^ a o potrzebie ochrony tych plemion informował rząd i - w licznych publikacjach - społeczeństwo amerykańskie.

Wizja Catlina została częściowo zrealizowana w roku 1864, w którym Kongres.

Stanów Zjednoczonych Ameryki ustanowił dolinę rzeki Yosemite w -Kalifomi parkiem stanowym, a w pełni idea parku narodowego ziściła się dopiero pół wieku później - 1 marca 1872 roku - poprzez utworzenie przez Kongres Stanów Zjedno­

czonych Ameryki Yellowstone National P ark - pierwszego na świecie parku naro­

dowego. Lecz zanim to nastąpiło, ponownie wśród zwolenników ochrony przyrody widzimy artystów i ludzi innych profesji. Piękno i wspaniałość Yellowstone dostrze­

gają członkowie ekspedycji N orthern Pacific Railroad Company (1870) pod kierun­

kiem generała Henry W ashburna. Jeden z uczestników, prawnik Corneftis Hadges,

7

(10)

wyraził myśl, aby tę krainę 10 tysięcy gejzerów uznać za własność narodu i co naj­

mniej przez 99 la t za nienaruszalny park natury. Myśl tę przyjęto z entuzjazmem i podjęto działania dla jej urzeczywistnienia. Szczególnie aktywnie działał na rzecz parku N athaniel P itt Langford - polityk z Montany, autor artykułów opisujących w spaniałą przyrodę Yellowstone (został on później pierwszym dyrektorem Yellowstone National Park). Informacja o niewiarygodnym pięknie omawianego terenu dociera do dr Ferdynanda V. H aydena - wybitnego geologa i szanowanego w Ameryce uczonego. Organizuje on kolejną ekspedycję (1871), w której uczestniczą także William Henry Jackson - pionier fotografii krajobrazowej oraz Thomas Moran (1837-1926) - pierwszy profesjonalny m alarz krajobrazów. Doskonały raport Haydena, udokumentowany wspaniałymi fotografiami Jacksona i szkicami akwa­

relowymi Morana, ukazujący członkom Kongresu niezwykły świat Yellowstone, wpłynęły ostatecznie n a decyzję o utworzeniu tam parku narodowego - dla pożytku i radości ludzi.

Uznając piękno przyrody za ważny motyw jej ochrony, Centrum Dziedzictwa Przyrody Górnego Śląska organizuje od 1996 roku - z inspiracji artysty malarza, M ariana M endrka - konkurs „Żubry potrzebują Indian”. Konkurs jest projektem wychowania poprzez sztukę, realizowanym w ram ach programu edukacji przyrod­

niczej „Przyroda wokół nas”. Je st on skierowany do młodzieży szkolnej, której wyobraźnia i wrażliwość przyrodnicza manifestuje się twórczością plastyczną, fotograficzną, literacką i naukową. Nasz apel zamieszczony w regulaminie konkur­

su czerpie ze źródeł myśli ochronnej Georga Catlina, N athaniela Langforda, Ferdynanda Haydena, Wiliama Jacksona i Thomasa Morana, która wciąż je st ak tu ­ alna i zasługująca n a przypominanie.

„ D o s t r z e g a j ą c i u k a z u j ą c p i ę k n o p r z y r o d y ,

p r z y c z y n i a s z się do j e j o c h r o n y ”

(11)

L a k o t a

a ś w i a t z w i e r z ą t

Krzysztof Kastelik

D

la ludzi żyjących na Wielkich Równinach Ameryki Północnej, zwanych przez Europejczyków Indianami, bizon był koniecznym warunkiem ist­

nienia. Amerykanie, pragnąc raz na zawsze rozwiązać „problem indiańs­

ki”, musieli wybić te ogromne stada prawie do całkowitego zniknięcia gatunku - dopiero wtedy umierające z głodu plemiona złożyły broń. Podobnie jak żubr europej­

ski, współczesne bizony amerykańskie są potomkami niewielkiej grupy ocalałej z wielomilionowych stad wędrujących przez prerie...

Wiedzę o obrzędach religijnych Indian Lakota przyniosła „Wohpe” pod postacią białej samicy bizona. Od tego czasu używają oni Świętej Fajki, przechowywanej przez jej opiekunów aż do dnia dzisiejszego. Bizon je st więc dla Lakotów nie tylko

9

(12)

podstawą życia materialnego, ale i symbolem oraz posłańcem wszystkiego co do­

bre. Każde zwierzę i każda roślina ma dla Lakoty dwa oblicza: pierwsze - m a­

terialne i drugie - duchowe. Przenikają się one na każdym kroku. Aby żyć zabijali bizony, zjadali ich mięso, ubierali się w ich skóry, budowali z nich domy - ale zanim je zabili - długo modlili się do Wakan Tanki, aby przyprowadził do nich te zwierzę­

ta, modlili się również do duchów zabitych wcześniej bizonów, a po skończonym polowaniu przepraszali każde zwierzę sypiąc tytoń, dziękowali za dar mięsa, prosili, aby im przebaczyło i nie mściło się n a nich i aby opowiedziało innym duchom, z jakim szacunkiem potraktowali je ludzie.

Każdy Lakota miał ducha opiekuńczego posłanego przez Stwórcę, który obja­

wiał mu się we śnie pod postacią zwierzęcia. Często określało się takiego człowieka mianem np. „śniącego wilka” lub „śniącego niedźwiedzia”. Jednocześnie we śnie lub wizji Indianin otrzymywał od tego posłańca wiadomość, ja k postępować i jak służyć swojej społeczności. Poszczególnym gatunkom przypisywano różne dary czy umiejętności; śniący niedźwiedzia byli zobowiązani do bycia lekarzem, a śniący wilka byli zwiadowcami i odważnymi wojownikami, kobiety śniące bizona zawsze były najbieglejsze w w yprawianiu skór. Nie wolno było człowiekowi polować na zwierzę, które śnił.

Wyczuleni na każdy znak, we wszystkim upatryw ali znaku od W akan Tanki.

Każda żywa istota mogła nieść posłanie. Najważniejszym posłańcem był oczywiś­

cie orzeł bielik, ale święci ludzie rozmawiali i z konikiem polnym, sowa ostrzegała, a kojot śmiał się z nieudaczników.

Cały świat mówił do swoich dzieci, a one słuchały. Panowała pełna harmonia.

Bujna przyroda daw ała dostatek zwierzyny, ale trzeba było się natrudzić, by ją zdobyć. Nierzadko n a wielkich jesiennych polowaniach ginęli myśliwi. Upolować niedźwiedzia mógł tylko człowiek bardzo odważny, silny i zręczny. Nigdy nic nie marnowało się z upolowanej zdobyczy, każdy kaw ałek ciała był do czegoś potrzeb­

ny. Mięso zjadano na wiele sposobów: pieczone, gotowane czy suszone. Ze skóry garbowanej wyrabiano ubrania, torby, domy, z surowej tarcze, z kości i rogów n a ­ rzędzia, części broni, z jelit cięciwy łuków, a ścięgnami szyto i wiązano. Noszono na sobie ozdoby i symbole pochodzące od zwierząt i szczycono się nimi. Indianie szanowali zwierzęta i mówili o nich: „młodsi bracia”. N ikt nie dręczył zwierząt, a konie traktow ano prawie jak dzieci. Jednocześnie człowiek, który zabijałby zwierzęta dla przyjemności i nie korzystał z wdzięcznością z ich daru byłby uznany za szaleńca. Widok tysięcy bizonów zabitych przez białych myśliwych z pociągów lini Pacific Ekspress, gnijących na prerii, był dla Lakotów wstrząsający, był

(13)

P u s z c z T ,

I m p e r a t o r

J e r z y B . P a r u s e l

Z

u b r1 je st największym zwierzęciem naszego kontynentu. Reprezentuje rząd parzystokopytnych. Osiąga 160-210 cm wysokości w kłębie i wagę od 25 kg w pierwszych tygodniach życia do 920 kg w wieku 17 lat. Nie ma wrogów naturalnych. Samica rodzi zwykle 1, wyjątkowo 2 młode. Żubry żyją około 25-30 lat. N aturalnym biotopem żubra są lasy mieszane z udziałem wilgotnych i bagnistych łąk. Na pokarm tego roślinożercy składa się około 370 gatunków rq |lin , głównie^io! i traw, które stanowią około 67% diety; zjada on także liście, pędy i korę drzew oraz krzewinek.

Jeszcze w-czasach wczesnohistorycznych żubr zasiedlał ostępy leśne w całej Europie. W Polsce już w XI i XII wieku występował on w rozproszeniu, a do XVII wieku przetrw ał tylko w Puszczy Białowieskiej i Kurpiowskiej. O statnie dziko żyjące żubry giną w Puszczy Białowieskiej w roku 1919. W roku 1929 rozpoczęto w Białowieży prace restytucyjne, zmierzające do przywrócenia żubra dzikiej przy­

rodzie. Stało się to w roku 1952, w którym żubr znowu stał się królem zwierząt Puszczy Białowieskiej. Szczególną rolę w uratow aniu żubra przed zagładą ode­

grały żubry pszczyńskie. Dzięki potomstwu Planty i Plebejera możemy nadal podziwiać żubra w wolnej przyrodzie. W końcu 2003 roku stado światowe żubrów liczyło 3053 osobniki.

W królestwie zwierząt, reprezentowanym na Ziemi przez kilka milionów ga­

tunków, żubr zajmuje wyjątkową pozycję - gatunku uratowanego przez człowieka od zagłady, której człowiek sam był sprawcą. Żubr je st jednym z nieMcznvclBii | M zwierząt, które uniknęły losu setek tysięcy gatunków wytępionych^wi^rakcie I zwycięskiego pochodu cywilizacji ludzkiej. W Polsce żubr jest symbolem ochrony ojczystej przyrody. W roku 1938 został on uznany za gatunek ściśle chrohiony.

W najnowszym wydaniu Polskiej Czerwonej Księgi Zwierząt (2001”) uznano go za gatunek zagrożony wymarciem, taki sam status nadano mu w Czerwonej Liście Zwierząt Zagrożonych IUCN (2003).

1 Rodzaj ten (B ison) pojawił się w Azji w erze kenozoicznej przed zlodowaceniem, a do E u ro ^ B ^ ^ ^ łj początku epoki lodowej. W Polsce żubr pojawił się dopiero po ustąpieniu lądolodu skandyifal® iego.

Wyniki badań pozwalają n a sformułowanie prawdopodobnej hipotezy o wspólnym przodku żubra i bizona, a tym samym traktow ania ich jako przedstawicieli tego samego gatunku.

11

(14)

Ż u b r y

p o t r z e b u j ą I n d i a n

M a r i a n M e n d r e k

T

o hasło otwartego konkursu wyobraźni, skierow anego zwłaszcza do młodzieży. Tworząc hasło „Żubry potrzebują Indian”, chcę odwołać się do dość powszechnie czytelnego wzorca kulturowego - człowieka żyjącego w symbiozie z otaczającą go przyrodą. Ten sposób m yślenia je s t również pod­

staw ą konkretyzow ania pojęcia Pszczyńskiego P ark u Krajobrazowego jako środowiska, w którym człowiek korzysta w pełni z jego walorów w sposób pozwalający zachować je również dla potomnych. Żubry są tu niejako symbolem, ale i pewną niewystarczającą sytuacją - bogactwa ukrytego. Chciałbym, aby żubry żyły w P s z c z y ń s k i m P a r k u K r a j o b r a z o w y m i by ich widok był dostępny powszechnie w sposób, który pozwoli żubrom żyć, a ludziom uczestniczyć w pięknie natury. Poszukujemy Indian, by móc dać sobie i żubrom alternatyw ę inną, niż niedostępne laboratorium . Żubrom nie tyle grozi pryszczyca, co nie­

możność zachwytu nad ich urodą i urodzajem! Czy trzydzieści parę żubrów w Lasach Pszczyńskich to bogactwo, czy tylko pojęcie przyrodnicze, widoczne na łamach specjalistycznych periodyków przeglądanych przez niewielu?

Król puszczy na Śląsku - pięknie mówią starzy przyrodnicy, w ymierający Indianie - to obraz wspaniały w wyobraźni, ale jeszcze wspanialszy w rzeczywis­

tości, o którą trzeba zadbać, którą należy tworzyć, upowszechniać, zanim stanie się skansenem, iluzją z fotografii i egzemplarzem na wystawie w Pszczyńskim Zamku.

Piękno je st życiem doświadczonym bezpośrednio.

Dla mieszkających na Śląsku przyroda stanowi szansę odtrutki, ale przede wszystkim zaś szansę niewykorzystanej ciągle refleksji, naturalnej potrzeby jej ochrony, rodzącej się przede w szystkim z bycia w przyrodzie i upowszechniania jej bogactwa i urody w możliwie najbliższych człowiekowi sytuacjach.

Konkurs stanowi rodzaj zachęty dla poszerzenia w izerunku przyrody Śląska poprzez indywidualne relacje i postawy, zaś dla wyłonionej w konkursie grupy osób

(15)

teresowanych projektem proszę o uwagi i sugestie, a także pomoc organizacyjną dla młodzieży chcącej uczestniczyć w konkursie.

Pod takim hasłem, został ogłoszony wiosną 1996 roku konkurs plastyczny dla uczniów szkół Ziem i Pszczyńskiej. Jego autorem jest Marian Mendrek - artysta malarz z Pszczyny.

Sfera sztuki została wypełniona treściami przyrodniczymi i w takim połączeniu wprowadzona do programu edukacji przyrodniczej „Przyroda wokół nas”, realizowanego przez Centrum Dziedzictwa Przyrody Górnego Śląska. W pierwszej edycji konkursu uczestniczyło 62 uczniów z 9 szkół. Najwięcej prac nadesłali uczniowie ze szkół podstawowych w Górze, Łące, Bojszowach i Bieruniu. Laureatami konkursu zostali: Przemysław Liberka, Aneta Ligęza, Ewa Guznar, Beata Sobczyńska, Zofia Wagner, Ewelina Popielarczyk, D amian Sulowski, Elżbieta Gucwa i Agnieszka Domżoł. Nagrodą główną dla laureatów był tygodniowy pobyt na

plenerze artystycznym w Wiśle Wielkiej. jg p

Tekst ten ukazał się w numerze 4 Przyrody Górnego Śląska w roku 1996 (s. 9).

Ż u b r y p o t r z e b u j ą I n d i a n = P r z y r o d a p o t r z e b u j e o b r o ń c ó w

=

P r z y r o d a o c z e k u j e h a r m o n i i

z c z ł o w i e k i e m

-

w k a ż d y m m i e j s c u na Z i e mi .

13

(16)
(17)

A u t o p o r t r e t

z P r z y r o d y

M a r i a n M e n d r e k

A

utoportret z Przyrody jest finalnym dziełem każdego z laureatów konkur­

su, którzy wzięli udział w programie warsztatów. Są one później prezen­

towane na wystawie, będącej podsumowaniem corocznej edycji konkursu.

Każda z prac jest pracą autorską, w pełni samodzielną, wyrażającą własnym języ­

kiem wizję autora. Forma tych prac ma wspólny rys swobodnej narracji plastycznej, typowej nie tylko dla notatników artystów, ale też przyrodników i podróżników.

Łączy w sobie urodę realizacji plastycznych z wiedzą, obserwacją wynikającą też z jej sugestii, swego rodzaju poznania naukowego. Takie było moje zamierzenie.

I

Autoportret zawsze jest jakąś odautorską wizją siebie samego w pewnym kontekście, którym chcemy coś wyrazić o sobie, jakoś siebie zaprezentować.

Jego realizacja może przybierać różne formy, wykorzystywać różne techni­

ki. W tym przypadku jest on dziełem plastycznym, wykonanym klasyczną techniką akwarelową n a baw ełnianym papierze dużego formatu.

Wyjątkiem jest kilka autoportretów młodzieży ze szkoły w Górze, zbyt roz- malowanej, której zaproponowałem użycie techniki akrylowej na zagrun­

towanej szarym gesso płycie większego formatu. Nieco zmieniło to propor­

cje na rzecz czystej malarskiej ekspresji, ale też od samego początku trw a­

nia warsztatów nie zakładałem zbyt sztywno reguł tej ostatecznej syntezy, bo każdorazowo jest to próba portretowania tego wszystkiego, czego się samemu doświadcza, ale też pewnych możliwości czy umiejętności wyra­

żenia tego.

Autoportret jest dziełem w pełni własnym każdego z autorów. Powstawał po etapie doświadczeń warsztatowych, wędrówkach z notatnikiem, w grupie współwędrowców i przewodników. Ale były to doświadczenia własne, ró­

wnież przedwarsztatowe. Nakładają się one w sposób niepowtarzalny, two­

rząc mozaikę emocji, skojarzeń, przemyśleń, bardzo osobisty obraz przeżyć.

Z punktu widzenia artystycznego ważny jest sposób narracji, jego forma i zdolność pogodzenia różnych wątków treściowych, z których każdy mógłby być inspiracją cyklu obrazów. Tu zaproponowałem najstarszą bodaj formę narracji plastycznej, zaczerpniętą z jaskiniow ej” opowieści malowideł naskalnych. Przestrzeń „ścian”, nieograniczoną konkretnym formatem, stworzył obrys postaci autora autoportretu przykładanego do kartki, zgod­

15

(18)

nie z jego życzeniem. W tym sensie był to też autentyczny wizerunek auto­

ra, jakieś jego odbicie, równie prawdziwyjak podpis. Z doświadczenia wiem, ja k trudnym momentem jest „wejścia w obraz”. Wahanie nad płaską przestrzenią papieru, nie wyczucie zasady pewnej hierarchii wśród tyłu pomysłów, sugestii przekonywującej widza, która ma wciągnąć jego uwagę w tok narracji, tu zawsze są strachy towarzyszące, trem a, brak koncen­

tracji. A ten właściwy wstęp w robotę tworzenia opowieści je st momentem ważnym.

Podział biegnącymi meandrycznie liniami, przecinającymi się i wydzielają­

cymi jakieś zaskakujące przestrzenie w sposób dość nieprzewidywalny, bu­

rzył od razu pojęcie dużej pustej kartki, bardzo konkretnie określonego prostokąta bieli. Powstały przestrzenie, które niczego już nie ograniczały, wręcz zaciekawiały i prowokowały, a najbardziej dziwiły samych autorów, nie zawsze zachwyconych tym zderzeniem wyobrażenia z własnym śla­

dem. Powiedziałbym, a to obserwowałem z dużą satysfakcją, że zawsze w końcu wyzwalały prawdziwie radosną twórczość. Trzeba jednak dodać, że męczące chwile, jakieś studia traw czy inne wymagające cierpliwości obserwacje z ołówkiem w ręku, tkwiły już w notatnikach. Tkwiły też w no­

gach, spływały nieraz intensywnie z deszczem. To wszystko znalazło swój piękny wyraz w autoportretach, w nieskrępowanej już akwarelowej opowieści. Obserwując ja k powstawały wyczuwało się prawdziwy twórczy ferment. Były prace, które rodziły się jak wychodzące z drukarki, szczegół za szczegółem, gotowe, przemyślane, niezwykle precyzyjnie. Były też m al­

owane niejako w trakcie myślenia, w interaktyw ny sposób na zdarzenia kolejno pojawiające się n a kartce. Bardzo inspirujące są takie chwile pojawiających się spod pędzla obrazów. To zawsze zdumiewa i rozbudza wyobraźnię... i udziela się.

Autoportret był zawsze ostatnim etapem programu warsztatów. Same warsztaty miały kilka wersji programowych i organizacyjnych. Nie zmieniała się tylko ich pros­

ta idea. Studium piękna w jego naturalnej postaci. Były to wędrówki piesze, eska­

pady przełajowe w okolicy Wisły Wielkiej nad Jeziorem Goczałkowickim, rowerowe wypady do Rotuza, rezerwatu bagiennego po drugiej stronie jeziora. Wyjazdy do ka­

mieniołomów, na hałdy, po prehistoryczne ślady życia. Zawsze z jakim ś nowym zadaniem, pomysłem, doświadczeniem, nowym poznaniem. Abstrahowanie obejmu­

jące kolorystyczne wrażenia bez szczegółowych treści, próby malowania bezpośred­

niego wspaniałą czerwoną sieną próchnicy dębu, tworzenie obrazów w naturze na

(19)

środki do realizacji być może jedynej takiej formy poznawania fenomenu przyrody, jak a przytrafiła się uczestnikom.

Ważnym doświadczeniem, choć trochę przypominało to pobyt w tradycyjnym ogrodzie zoologicznym, były spotkania z żubrami w Jankowicach. Jednak sama sceneria, fragment puszczańskiego starodrzewia i brak tłumów wyzwalał intensy­

wność doznania. Zawsze spotkaniom tym towarzyszyły duże emocje i utrwalały wiele żubrzych szczegółów, nieraz w jakim ś ludzkim wyrazie. Bardzo utkwił mi w pamięci portret żubra ze spojrzeniem dziecka, rozbrajająco ufnym. Dla mnie spoj­

rzenie Plotnika było lustrem, jakąś złotawą barierą niedostępności, odbijającą pej­

zaż, jakby pozbawiony mojej obecności wobec tego olbrzyma, i autochtona jego p ra­

wdziwej historii. To było jedyne, ta k wyjątkowo przeżyte przeze mnie spotkanie z żu­

brem. Padł od kuli, gdy przewieziono go do innego rezerwatu, w którym urządzane są polowania.

Były też spotkania z Indianami z Raciborza, pasjonatami, którzy starają się od­

twarzać i kultywować kulturę duchową i m aterialną Indian amerykańskich. Była to też inspiracja powstania Wisełkowiczów, nieformalnej grupy uczestników warsz­

tatów, którzy odtąd poszli własną indiańską ścieżką.

Były spotkania z końmi w stadninach, bo to taki polski temat. Będąc dzieckiem, lubiłem rysować konie. Jeździły po drogach furmanki. Jeszcze z okna Akademii Krakowskiej rysowałem konie stojące n a placu Matejki, gdy woźnica poszedł na chwilę do baru. Teraz konie wracają w formie rekreacji, ale jest to żywe zwierzę, jakiś łącznik z przyrodą i jej pięknem. Koń, podobnie jak jeleń, mają w sobie piękno niezależnie jak pejoratywnie, czy lekceważąco funkcjonują w postaci schematów, czy synonimów kiczu w sztuce. Nie tem at jest kiczowaty, lecz dzieło ignoranta.

Kilka ostatnich warsztatów spędziliśmy na wędrówkach do rezerwatów w Bes­

kidach, a ostatnie na Jurze. Były bardziej wędrówkami i obserwacją turystyczną.

Bardziej formą wycieczki szkolnej, dobrze jednak wybranej, przemyślanej pod kątem przyrodniczej różnorodności i prowadzone przez świadomych tego przewodników. Być może to podobieństwo do tradycyjnej wycieczki, z której jednakowoż można wynieść ten sam ładunek emocji, wiedzy, bardziej zachęci do podobnych, przedsięwziętych przez nauczycieli bądź też osobistych eskapad, całkiem już na własną rękę.

Człowiek w przyrodzie powinien być u siebie, bo to nasz dom - tyle, że bez ścian, wspólny. Warto też mieć zawsze świadomość tego, że korzyści jakie odnosimy, nie powinny być sprzeczne z jego natu rą i możliwościami biologicznego odradzania.

Ostatecznie zawsze wybieramy się w jakieś miejsca przekonani, że jest tam pięknie.

Mam nadzieję, że nawet w tak banalnie ujętej przyjemności zmiany otoczenia, zaw arta jest jakaś głębsza potrzeba kontemplacji piękna. I jakaś refleksja. I jakieś praktyczne dobro, czynione przez nas samych.

Szczegółową prezentację warsztatów artystyczno-przyrodniczych można znaleźć na łamach Przyrody Górnego Śląska (Nr 5/1996, s.: 8-9, N r 6/1996, s.: 10-11, N r 7/1997, s.: 10-11 oraz N r 10/1997, wkładka).

17

(20)
(21)

Miejsca przyrodnicze

warsztatów

Jerzy B. Paruseł, A licja M iszta

H

asło konkursu determinowało miejsce odbywania warsz­

tatów - więc znaleźliśmy je w krainie żubra na Ziemi Pszczyńskiej. Była to Wisła Wielka nad Jeziorem Goczał- kowickim. Warsztaty w tym miejscu odbywały się latem i trwały 10 dni. Każdy dzień poświęcony był odrębnemu tematowi. Były to dni:

Dzień Puszczy, Dzień Żubrów, Dzień Przyrody Nieożywionej, Dzień Literacki, Dzień Indian, Dzień Ptaków, Dzień Pól i Łąk, Dzień z Leśni­

kiem, w czasie których odbywały się wycieczki przyrodnicze, zwiedza­

nie muzeów i spotkania z miłośnikami Indian. Zajęcia plastyczne kończyły się wykonaniem Autoportretu z Przyrody. W roku 2001 z po­

wodów finansowych i organizacyjnych Centrum musiało zrezygnować z prowadzenia warsztatów w ich pełnym zakresie programowym, ograniczając je do 3-4-dniowych wycieczek przyrodniczych, odby­

wanych późnym latem, i zadając ucze­

stnikom wykonanie Autoportretu z Przy­

rody w domu lub w szkole. Ta formuła warsztatów pozbawiała, co prawda, ucze­

stników bezpośredniego spotkania z żu­

brami w Jankowicach, lecz nadal zajęcia te przekazywały treści dotyczące współ­

czesnych relacji człowieka i przyrody - eksploatacji, niszczenia, dewastacji, za­

grożenia życia, odpowiedzialności, etyki i sumienia ekologicznego, ochrony i zró­

wnoważonego rozwoju. Zagadnienia te po­

ruszano w czasie wędrówek oraz wieczor­

nych ąuizów przy ognisku - zadawane pytania, formułowane odpowiedzi i dysku­

sja nad nimi były jednocześnie podsumo­

waniem każdych warsztatów.

19

(22)

M i e j s c a p r z y r o d n i c z e w a r s z t a t ó w

• K o t l i n a O ś w i ę c i m s k a ( 1 9 9 6 - 2 0 0 0 )

Obszar tej kotliny poznawaliśmy w formie wycieczek (pieszych, rowerowych i sa­

mochodowych) z Harcerskiego Ośrodka Wodnego w Wiśle Wielkiej.

D zień P u szczy przeznaczony byl na wyprawę do rezerwatu Rotuz, który chroni duże torfowisko z rosiczkami, storczykami, wełniankami, turzycami, mrówkami żyjącymi wyłącznie na torfowiskach. Czasami słyszeliśmy głosy żurawia, który ma tu swój rewir lęgowy.

D z i e ń Ż u b r ó w to niezwykłe i wyjątkowe spotkanie z żubrami w rezerwacie Zubrowisko. To największe krajowe zwierzę lądowe na początku XX wieku zostało wytępione w wolnej przyrodzie. Dzięki żubrom pszczyńskim, które zostały sprowa­

dzone na Górny Śląsk w 1865 roku przez księcia Ja n a Henryka XI von Hochberg, udało się dokonać pomyślnej restytucji tego gatunku. Czas karm ienia żubrów wyko­

rzystywaliśmy na studium jego sylwetki i obserwacje zachowania się stada.

D z i e ń P r z y r o d y N i e o ż y w i o n e j spędzaliśmy z młotkami w nieczynnym kamieniołomie skał wapiennych na Górze Fiołkowej w Mikołowie-Mokrem oraz na terenie rekultywacji obszaru górniczego KWK P iast w Bieruniu, gdzie skałę płonną usypano w kształcie piramid (tzw. Paciorkowce). W obu tych miejscach odnajdywa­

liśmy skamieliny zwierzęce (w skałach wapiennych) i roślinne (w skałach karboń- skich, z których usypane są piramidy) organizmów, które żyły tutaj przed setkami milionów lat; służą one do określania wieku skał. Kamieniołom i towarzyszące mu wapienniki mają także znaczenie kulturowe jako zabytki techniki. Teren rekul­

tywacji w Bieruniu to jedyny w Polsce przykład z góry zaplanowanego, ta k intere­

sującego i kontrowersyjnego pod względem krajobrazowym ukształtowania wydoby­

wanej z głębi pokładów węgla kamiennego skały płonnej. Omawiane miejsca posłużyły także do rozważań na tem at wielowiekowego oddziaływania górnictwa powierzchniowego i głębinowego na przyrodę i warunki życia mieszkańców.

D z i e ń L i t e r a c k i to spotkania muzealne z twórczością Gustawa Morcinka (Muzeum w Skoczowie) i Zofii Kossak-Szczuckiej (Muzeum w Górkach Wielkich).

Kompetentni przewodnicy przybliżyli nam losy tych twórców oraz ich dorobek ar-

(23)

M i e j s c a p r z y r o d n i c z e w a r s z t a t ó w

tystyczny. W Skoczowie przypomnieliśmy sobie takie opowiadania, jak: Łysek z po­

kładu Idy, Pokład Joanny, Wyrąbany Chodnik, opisujące życie górników. W Górkach Wielkich szczególnie zapamiętaliśmy baśń dla młodzieży o góreckich skrzatach (Kłopoty Kacperka góreckiego skrzata). W tym dniu odwiedzaliśmy także niezwykły dom - muzeum i pracownię - Państwa Ewy i Krzysztofa Czaderów w Jaworzu.

D z i e ń I n d i a n zaznajamiał nas z kulturą duchową i m aterialną Indian Ame­

ryki Północnej (a w szczególności plemienia Lakota) oraz jej związkami z przyrodą.

Mogliśmy podziwiać tipi, stroje i broń, posłuchać muzyki i zatańczyć. I dowiedzieć się 0 harmonijnym współżyciu rdzennych mieszkańców Ameryki Północnej z przyrodą, która była ich schronieniem i ciepłem, pokarmem i lekarstwem, duchową inspiracją 1 religią. I o tym, jak postępuje z przyrodą blada twarz.

D z i e ń P t a k ó w poświęcony był obserwacjom ornitologicznym nad Jeziorem Goczałkowickim. Szczególnie dużo gatunków wodno-błotnych można było zobaczyć w strefie ujścia Wisły do zbiornika zaporowego. Były to czaple siwe, kormorany, per- kozy dwuczube, śmieszki oraz wiele, trudnych do oznaczenia, gatunków mew i ry- bitw. Jezioro Goczałkowickie, mimo że jest zbiornikiem sztucznym, jest jednym z naj­

cenniejszych akwenów obszaru N atura 2000 Dolina Górnej Wisły (utworzonego w roku 2004). Dotychczas stwierdzono na zbiorniku ponad 200 gatunków ptaków.

D z i e ń P ó l i Ł ą k pozwalał nam zapoznać się z bogactwem ekosystemów, których istnienie zależne jest od działalności człowieka. W ekosystemach tych żyje wiele gatunków roślin i zwierząt, które przystosowały się do odwiecznych praktyk rolniczych - koszenia, orania i wypasania; wśród nich jest wiele starych gatunków i odmian sprowadzonych z odległych nieraz krajów. Produkty roślinne i zwierzęce z tych ekosystemów to podstawowy pokarm człowieka. Niemały udział w powstawa­

niu plonów roślinnych m ają niektóre zwierzęta bezkręgowe - owady zapylające.

Była to okazja do zapoznania się z chronionymi w Polsce trzmielami - ich wyglądem, sposobami zbierania pokarmu i gatunkam i najchętniej odwiedzanych roślin.

U trzym anie tradycyjnej gospodarki rolnej pozwala zachować znaczną część różnorodności biologicznej naszego kraju.

(24)

D z i e ń z L e ś n i k i e m to zapoznanie uczestników warsztatów ze spojrzeniem na las, jako ekosystem wykorzystywany gospodarczo przez leśnika w celu zaspoko­

jenia potrzeb społeczeństwa (papier, drewno, owoce i płody leśne, rekreacja i wypo­

czynek). Z pracownikami Nadleśnictw Pszczyna i Kobiór poznawaliśmy drzewostany w rezerwacie Żubrowisko, w Czarnych Dołach i na Grobli Łąckiej (w roku 1996 na Grobli Łąckiej przygotowano przedstawienie performance, poświęcone wyciętym martwym dębom) oraz zasady gospodarki leśnej — wielofunkcyjnej, zrównoważonej i trwałej. Zaznajomiliśmy się z aktualnym stanem tych lasów oraz z problemami ich zagospodarowania (przebudowa monokultur sosnowych, obniżanie się poziomu wód gruntowych, zanieczyszczenia powietrza atmosferycznego i gleb, fragmentacja kom­

pleksów leśnych: drogami, liniami teleenergetycznymi, rurociągami, gazociagami, silna penetracja ludności miejscowej i turystów, zabudowa strefy ekotonowej lasu i gruntów nieleśnych).

W czasie pobytów w Wiśle Wielkiej studiowaliśmy także pod mikroskopem świat przyrody niewidzialny i nie dostrzegany gołym okiem, próbowaliśmy robić samo­

dzielnie papier z m akulatury do zapisywania naszych wrażeń, wieczorami wykony­

waliśmy odbitki fotograficzne lub oglądaliśmy filmy przyrodnicze.

W roku 1998 uczestnicy warsztatów zapoznali się z grupą laureatów konkursu z lat ubiegłych, która zawiązała się spontanicznie i przyjęła nazwę „Wisełko- wiczów”. Obie grupy młodzieży zaprzyjaźniły się, współpracując i wzajemnie się in­

spirując w działaniach artystyczno-przyrodniczych.

* B esk id Ż yw iecki (2001-2002)

W Beskidzie Żywieckim uczestnicy warsztatów wędrowali szlakami prowadzą­

cymi ze schroniska PTTK na przełęczy Przegibek na Wielką Raczę, Bendoszkę Wielką i Wielką Rycerzową. W czasie wędrówek zapoznaliśmy się ze zróżnico­

waniem piętrowym roślinności (reglem dolnym i górnym) oraz z górskimi zbio­

(25)

M i e j s c a p r z y r o d n i c z e w a r s z t a t ó w

gospodarcze. Najlepiej zachowane lasy o charakterze pierwotnym oglądaliśmy w re­

zerwatach: Śrubita (żyzna buczyna, ściśle chroniony) i Dziobaki (jaworzyna zioło- roślowa, chroniony częściowo); tam też było dużo drzew martwych i dziuplastych oraz opanowanych przez różne gatunki grzybów, gołym i uzbrojonym w lupę okiem można było także zaobserwować ogromnie zróżnicowany świat bezkręgowców. Lasy rezerwatowe są wzorcem, z którym lasy gospodarcze powinny być zgodne. Na polanach reglowych obserwowaliśmy: górskie łąki kośne, ubogie murawy bliźnicz- kowe i borówczyska czernicowe. Roślinność tych polan jest zagrożona w związku z zaniechaniem tradycyjnej gospodarki łąkarskiej i pasterskiej, skutkiem czego jest naturalna sukcesja drzew lub celowe zalesianie. Mijanym źródłom i potokom towarzyszyła roślinność źródliskowa oraz bujna i barwna roślinność ziołoroślowa.

Koryta potoków umożliwiały nam zapoznanie się ze skałami, budującymi Beskidy - piaskowcami i łupkami, ułożonymi naprzemianległymi warstwami i zwanymi fliszem karpackim. Zwierząt widzieliśmy niewiele. Najczęściej widywaliśmy i słysze­

liśmy ptaki - kruki, dzięcioły czarne, sójki, zięby. Tropy i ślady wskazywały na obec­

ność jeleni, lisów, kun i wiewiórek.

Beskid Żywiecki objęty jest ochroną w formie parku krajobrazowego, a obecnie został zaproponowany jako obszar N atura 2000 do Europejskiej Sieci Ekologicznej (zarówno jako ostoja ptasia, jak i siedliskowa).

■ Wyżyna C zęstochow ska (2001, 2006)

W roku 2001 zorganizowano jednodniową wycieczkę terenową do Olsztyna i rezerwatu Sokole Góry. W Olsztynie zwiedziliśmy ruiny zamku, a na skałkach otaczających ten malowniczy obiekt oglądaliśmy przytulię krakowską - endemiczną roślinkę, która właśnie tutaj ma swoje jedyne stanowiska. Wzgórza wapienne poras­

tają także bardzo rzadkie murawy kserotermiczne. W rezerwacie Sokole Góry zapoznaliśmy się z systemem jaskiń, w których żyją reliktowe gatunki owadów przystosowanych do specyficznych warunków środowiska przyrodniczego,

a także z pięknymi lasami bukowymi i ostańcami skał wapiennych.

W roku 2006 ponownie odwiedziliśmy malowniczą Jurę, którą pene­

trowaliśmy z Ośrodka Naukowo-Dydaktycznego Zespołu Parków Kraj­

obrazowych Województwa Śląskiego w Smoleniu. Przywitały nas tam do­

rodne okazy biegaczy, przez wielu z nas oglądane z zain­

teresowaniem i zachwytem, u niektórych zaś budziły nawet przerażenie. Zwiedziliśmy raz jeszcze rezerwat Sokole Góry, podziwialiśmy ruiny olsztyńskiego zamku a następnie odbyliśmy wędrówkę po rezerwacie Parko­

we w Złotym Potoku. Zapoznaliśmy się z szatą roślinną (buczynami, grądam i i łęgami), formami skalnymi (Brama Twardowskiego i Diabelskie Mosty) i ich genezą w ujęciu nauk geologicznych oraz miejscowych legend

23

(26)

i podań (Twardowski). Doszliśmy do źródeł Zygmunta i Elżbiety, dających początek Wiercicy. W pierwszym z nich żył do niedaw na wypławek alpejski, a nad brzegami Wiercicy poszukiwaliśmy warzuchy polskiej — kolejnego endemicznego gatunku rośliny, która rośnie tutaj na stanowisku zastępczym (jej naturalne stanowiska nad rzeką Białą pod Olkuszem zanikły w skutek podziemnej eksploatacji górniczej rud cynku i ołowiu). Poznaliśmy rezerw at Smoleń z pięknymi ruinam i zam ku oraz ciekawą roślinnością leśną i naskalną. W czasie wędrówki stwierdziliśmy liczne i okazałe owocniki purchawicy olbrzymiej. Przejście ścieżką dydaktyczną w okoli­

cy ośrodka pozwoliło nam zapoznać się z pięknymi lasam i bukowymi oraz z górski­

mi jaworzynami z języcznikiem zwyczajnym - zimozieloną i bardzo rzadką papro­

cią. Tutaj także poszukiwaliśmy różnych form krasowych, charakterystycznych dla obszarów zbudowanych ze skał wapiennych. Mogliśmy również obserwować drzewostany zniekształcone w wyniku gospodarki leśnej (nasadzenia sosny i świe­

rk a na siedliska grądów i buczyn) oraz - przedzierając się przez gąszcz wysokich i grubych pędów rdestowca ostrokończystego - poznać skutki inwazji obcych gatunków roślin dla rodzimej flory. Ważnym miejscem na trasie ścieżki była ja sk i­

nia w Biśniku z bardzo starym i śladam i osadnictwa człowieka na tym terenie, którego udokumentowane początki sięgają ponad 100 tys. lat. Malownicze krajo­

brazy jurajskie zainspirowały do dyskusji nad pięknem przyrody i udziałem artys­

tów w jego ochronie.

Omawiane tereny położone są w granicach Parku Krajobrazowego Orlich Gniazd, są również wytypowane do objęcia ich ochroną jako Jurajski Park Narodowy oraz obszary N atura 2000 (ostoje siedliskowe: Ostoja Olsztyńsko-Mirowska, Ostoja Złotopotocka i Ostoja Środkowojurajska).

(27)

z rancza na Błatnej zapoznaliśmy się z doliną Wapienicy oraz masywami Szyndzielni i Klimczoka. Zróżnicowanie piętrowe roślinności jest takie same jak w Beskidzie Żywieckim - do wysokości około 1150 m n.p.m. regiel dolny, a powyżej - regiel górny. Spośród nowych zbiorowisk leśnych w reglu dolnym zapoznaliśmy się z nadrzecznymi lasami łęgowymi - olszynką karpacką oraz jaworzyną z miesią­

cznicą trw ałą (na stokach bardzo stromych i kamienistych) i górską świerczyną na torfie (na stokach o niewielkim nachyleniu). Podziwialiśmy także niezwykłej urody świerki istebniańskie, ze Świerkiem Andersona na Bukowcu.

W roku 2003 - Międzynarodowym Roku Wód - szczególną uwagę zwróciliśmy na wody potoków górskich. Odbyliśmy trzy długie wyprawy: pierwszą do źródeł Białej i Czarnej Wisełki, które są chronione w rezerwacie krajobrazowym Barania Góra, drugą do źródeł Olzy i wzdłuż jej koryta aż do granicy Polski, a trzecią do źródeł Czadeczki: wzdłuż jej koryta rozpoczęliśmy marsz do Morza Czarnego, który m u­

sieliśmy jednak przerwać na granicy państwa. Mimo iż byliśmy w strefie źródli- skowej, to już tu widoczny jest negatywny wpływ człowieka - śmieci, ścieki, rozje­

żdżanie koryta, pobór żwiru, budowle hydrotechniczne.

W roku 2004 specjalną uwagę zwracaliśmy na siedliska i gatunki o znaczeniu europejskim, tzn. figurujących w załącznikach do Dyrektywy Ptasiej i Dyrektywy Siedliskowej Unii Europejskiej. Większość siedlisk górskich jest objętych ochroną.

Mogliśmy je obserwować w rezerwatach przyrody Jaworzyna (jaworzyna z mie­

siącznicą trwałą) i Stok Szyndzielni (dolnoreglowe bory mieszane, kwaśną buczynę górską żyzną buczynę karpacką, jaworzynę z miesiącznicą trw ałą i karpacki bór świerkowy regla górnego). Spośród gatunków zwierząt należy podkreślić obserwację śladów pobytu niedźwiedzia brunatnego - gatunku o znaczeniu priorytetowym (w dniu 26 września 2003 roku stwierdzono, na szlaku turystycznym niedaleko od granic rezerwatu Barania Góra, niezbyt świeże ekskrementy - młodzi artyści ich nie dostrzegli, lecz wypaczyło je wprawne oko jednego z przyrodników, tropiciela misia w Karpatach).

25

(28)

Wędrując do rezerwatu Jaworzyna, zboczyliśmy do leśnego kościoła, w którym odprawiali swe nabożeństwa ewangelicy w okresie prześladowania ich wiary. To miejsce kultu religijnego jest otoczone opieką i zawiera pełną informację o tej nie­

zwykłej świątyni.

Beskid Śląski objęty jest ochroną w formie parku krajobrazowego, a obecnie został zaproponowany jako obszar N atura 2000 do Europejskiej Sieci Ekologicznej (jako ostoja siedliskowa).

■ Inne m iejsca

W latach 1999-2000 odbyły się wycieczki poplenerowe na Baranią Górę (wschody i zachody słońca), nad Potok Węgierski (rzeźby natury), na B łatną i w dolinę Wa- piennicy dla grupy Wisełkowiczów oraz jednodniowe wycieczki dla grupy uczniów ze Szkoły Podstawowej N r 18 w Pszczynie na Groblę Łącką, Chrobaczą Łąkę, Kotarz, do Brennej i rezerw atu Rotuz.

(29)

Wybrane prace laureatów

Autoportret z Przyrody

Trzynastoletni Albrecht Dürer był bardzo wnikliwym obserwatorem.

Mając dwadzieścia parę lat namalował najwspanialsze akwarelowe

studium trawy, jakie zachowały się do naszych czasów w historii sztuki. Przypo­

minając te tak proste z pozoru, nienarzucające się dzieła, chciałbym ich obraz dedykować wszystkim, którzy przysyłali swoje prace na konkurs. Zaś jako suple­

ment dołączyć wybrane prace laureatów, ponieważ one również swoją staran­

nością wpisują się w pewien fenomen przekazywania prawdziwych wzruszeń.

(30)

A u t o p o r t r e t z P r z y r o d y

(31)

A u t o p o r t r e t z P r z y r o d y

29

(32)

A u t o p o r t r e t z P r z y r o d y

(33)

A u t o p o r t r e t z P r z y r o d y

31

(34)

A u t o p o r t r e t z P r z y r o d y

(35)

A u t o p o r t r e t z P r z y r o d y

33

(36)

iti U vH Pa x

A u t o p o r t r e t z P r z y r o d y

(37)

A u t o p o r t r e t z P r z y r o d y

35

(38)

A u t o p o r t r e t z P r z y r o d y

(39)

:,-r

A u t o p o r t r e t z P r z y r o d y

37

\%s

(40)

> X f' JU 'r n - Z ° >

A u t o p o r t r e t z P r z y r o d y

(41)

A u t o p o r t r e t z P r z y r o d y

39

(42)

A u t o p o r t r e t z P r z y r o d y

(43)

A u t o p o r t r e t z P r z y r o d y

41

(44)

A u t o p o r t r e t z P r z y r o d y

(45)

A u t o p o r t r e t z P r z y r o d y

43

(46)

A u t o p o r t r e t z P r z y r o d y

(47)

A u t o p o r t r e t z P r z y r o d y

45

(48)

A u t o p o r t r e t z P r z y r o d y

(49)

A u t o p o r t r e t z P r z y r o d y

47

(50)

A u t o p o r t r e t z P r z y r o d y

(51)

A u t o p o r t r e t z P r z y r o d y

49

(52)

A u t o p o r t r e t z P r z y r o d y

(53)

A u t o p o r t r e t z P r z y r o d y

• 2 t , » ■ * :

51

(54)

A u t o p o r t r e t z P r z y r o d y

(55)

A u t o p o r t r e t z P r z y r o d y

53

g||

(56)

A u t o p o r t r e t z P r z y r o d y

(57)

A u t o p o r t r e t z P r z y r o d y

55

(58)

A u t o p o r t r e t z P r z y r o d y

(59)

A u t o p o r t r e t z P r z y r o d y

5 7

(60)

A u t o p o r t r e t z P r z y r o d y

(61)

A u t o p o r t r e t z P r z y r o d y

59

(62)

A u t o p o r t r e t z P r z y r o d y

(63)

A u t o p o r t r e t z P r z y r o d y

61

(64)

A u t o p o r t r e t z P r z y r o d y

W ʧK:

(65)

A u t o p o r t r e t z P r z y r o d y

63

(66)

A u t o p o r t r e t z P r z y r o d y

(67)

A u t o p o r t r e t z P r z y r o d y

65

(68)

A u t o p o r t r e t z P r z y r o d y

(69)

A u t o p o r t r e t z P r z y r o d y

67

(70)

A u t o p o r t r e t z P r z y r o d y

(71)

A u t o p o r t r e t z P r z y r o d y

69

(72)

A u t o p o r t r e t z P r z y r o d y

(73)

A u t o p o r t r e t z P r z y r o d y

71

(74)

A u t o p o r t r e t z P r z y r o d y

(75)

Wybrane prace laureatów

Prace fotograficzne

(76)

P r a c e f o t o g r a f i c z n e

(77)

P r a c e f o t o g r a f i c z n e

75

(78)

P r a c e f o t o g r a f i c z n e

(79)

P r a c e f o t o g r a f i c z n e

7 7

(80)

P r a c e f o t o g r a f i c z n e

(81)

P r a c e f o t o g r a f i c z n e

79

(82)

P r a c e f o t o g r a f i c z n e

(83)

P r a c e f o t o g r a f i c z n e

81

(84)

P r a c e f o t o g r a f i c z n e

(85)

F o t o r e p o r t a ż e

z w a r s zta tó w a r t y s ty c z n o - p r z y r o d n ic z y c h

i w y s t a w p o k o n k u r s o w y c h

(86)

19 9 6

F o t o r e p o r t a ż e

D ą b s z y p u ł k o w y - dzie p r z y r o d y ( p e r f o r m a n c

Jestem dębem szypulkowyn Oto m artwa część moją pnia. Ponad sto lat żyłei na Łąckiej Grobli. Zmarłei przedwcźeśnie, bo czloim zm ienił moje siedlisk On również ściął mn.

i przeznaczył na opa A stojąc, mogłem jeszcze dli go służyć swą martii materią m ym leśnym bn ciom aż do ostatniej m komórki. Odchodzę, bo dz nie ma ju ż miejsi dla wielkich drzei

(87)

F o t o r e p o r t a ż e

W i s ł o w.

85

(88)

F o t o r e p o r t a ż e

(89)

F o t o r e p o r t a ż e

87

(90)

F o t o r e p o r t a ż e

(91)

F o t o r e p o r t a ż e

8 9

(92)

F o t o r e p o r t a ż e

(93)

F o t o r e p o r t a ż e

91

(94)

F o t o r e p o r t a ż e

(95)

F o t o r e p o r t a ż e

93

(96)

W E R N I S A Ż E

P S Z C Z Y N A 1 9 9 6 K A T O W I C E 1 9 9 8 - 2 0 0 3

(97)

F o t o r e p o r t a ż e

95

(98)

F o t o r e p o r t a ż e

(99)

Wybrane prace laureatów

A r k u s z l i t e r a c k i

Zawróć

Jesienny park pełen barw.

Jesienny park ja k wielki bukiet.

Jesienne słońce obmywa go.

Kiedyś jesień skończy się, Kiedyś barwy odejdą w dal.

Wtedy kominek W kom inku ogień To tylko zostanie nam.

Ktoś krzyczy: Wróć!

Boże ...

Nic. Cisza.

Trzaska ogień, leci dym i płyną łzy.

J u s t y n a W i l k o w s k a

Prośba

Martwe drzewo unosi suche dłonie ku niebu,

Osamotnione prosi Pana Jedynego, Głucho krzyczy, kiedy zdzierasz korę

z jego ciała, Łzawi, gdy siekierę wrzynasz coraz

głębiej z uporem, I nawet ptak, który zawsze kołysał go swym śpiewem, Teraz omija,

Nie chce słyszeć pełnego goryczy skowytu, Zostało samo, ja k tysiące innych

na zniszczonej Ziemi, I jest pewne, to nie pierwsze

I na pewno nie ostatnie - które umrze Dlatego prośmy o przebaczenie M atkę Ziemię.

M a r t a K o l a s a

97

(100)

A r k u s z l i t e r a c k i

B ziki przyjaciel

Pewnego zimowego dnia, zaraz po feriach, do naszej klasy trafił mały am anmięty ptaszek. Leżał na śniegu opodal szkoły. Miał dużo szczęścia,

aamairałby biedaczek, gdyby nie znalazł go pan Woźny. Słaby i bezbronny bał się

««krzyczanych dzieci. Leżał skulony w dłoniach naszej Pani. Trafił w doskonałe

Zamieszkał w dużej, przestronnej klatce. Ktoś pobiegł do biblioteki po „Atlas ptaków’', aby sprawdzić kim był nasz nieoczekiwany gość. Musiał być rzadkim ptakiem. Bardzo kolorowy z charakterystycznym grubym dziobem. Pani

powiedziała, że będzie to ważna wskazówka przy rozpoznawaniu. To grubodziób - p ta k z rodziny łuszczaków. Osiąga on długość 17 cm, m a bardzo mocny dziób, zdatny do rozłupywania pestek i różnych nasion. G atunek ten występuje w Polsce bardzo rzadko i jest pod ścisłą ochroną.

'Deraz już wiedzieliśmy, jak należy ugościć grubodzioba. On jednak nie miał siły, ani ochoty na jedzenie. Martwiliśmy się, nie chciał naw et pić. Ciepło naszej Masy, spokój i poczucie bezpieczeństwa przywróciły m u siły. Następnego dnia pojemnik z pokarmem był pusty - to był dobry znak. Nasz dziki, skrzydlaty gość ciągle bal się dziecięcych wrzasków, kręcących się ciekawskich, dlatego pani ustaw iła klatkę na zapleczu pracowni.

Po kilku dniach, kiedy trochę się ociepliło, postanowiliśmy przywrócić m u wol­

ność. Tb była nasza lekcja biologii. Wyszliśmy przed szkołę, niosąc klatkę z ptakiem. Kiedy podniosłyśmy drzwiczki od klatki, ptak wyfrunął, po czym usiadł n a gałęzi drzewa i spojrzał na nas tak, jakby chciał powiedzieć: „Dziękuję wam.5'.

Należało go wypuścić ja k najszybciej, ponieważ był wolny i dziki. Gdybyśmy zaś dłużej trzym ali go w klatce, nie umiałby zdobywać pokarmu, tęskniłby za swoim domem, którym je st przyroda. Może miał przyjaciół, rodzinę? My nie

«m ielibyśmy m u tego zapewnić w klatce. Jesteśm y dumni, że mogliśmy go przy­

wrócić naturze. Mamy wobec ptaków wiele długów wdzięczności.

(101)

A r k u s z l i t e r a c k i

\

Z i m a

Wróbel - powodzianin

- Tak jest, dokładnie tak, ja k myślałem.

Znowu imponują ludziom duże, drapieżne ptaki albo mniejsze, bart kolorowe. Tak jest każdego roku. Opiekują się nimi. Starają się zapewnić im dobre warunki bytowania zimą. Każdy wspomina bociany, które już odleciały do ciepłych krajów. Liczą się wysmukłe żurawie, dostojne orły

i jastrzębie, piękne czaple i wiele jeszcze innych gatunków rzadkich i chronionych. \ Oczywiście nikt o mnie nie pamięta, o mnie - czyli o małym, pospolitym, szarym wróbelku. Są wprawdzie ludzie, którzy wybudują karm nik na swym balkonie lub oknie i dbają o wróblową gromadkę. Ja k a szkoda, że jest ich tak niewielu.

Razem z sikorkami i gilami szukamy zimą czegoś do zjedzenia. Z tym bywa różnie. Kiedy śnieg przykryje grubą, puchową pierzynką wszystko wokół, ściśnie mróz, a ludzie zapomnieli sypnąć do karmników - głodni

i zmarznięci nie wszyscy doczekamy wiosny. Pamiętajcie o tym, że jeżeli zdecy­

dowaliście się dokarmiać ptaki, musicie to robić systematycznie. Ptaki łatwo się przyzwyczajają i same już nie potrafią zdobywać pokarmu.

My wróble budujemy gniazda w najrozmaitszych miejscach - pod dachami, rynnami, w skrzynkach lęgowych lub na drzewach. Teraz muszę szukać nowego schronienia, ponieważ mój dom został doszczętnie zniszczony przez powódź!

Pomyślcie sobie - dlaczego przez powódź? A to dlatego, że mieszkam

w Raciborzu, tuż przy Odrze. Obserwowałem dokładnie podnoszący się szybko poziom wody w rzece. Gdy zaczęło zalewać moje gniazdo, musiałem się

ewakuować. Spędziłem kilka dni na wysokich drzewach w naszym parku. Patrząc na żywioł bardzo się bałem o siebie, swoich przyjaciół i znajomych. Wiele dzikich zwierząt straciło życie - ja k to dobrze, że potrafię latać.

Kiedy opadła woda, wszystko wokół było szare, brudne, przykryte tłustą mazią. Nigdy jeszcze nie widziałem takich zniszczeń. Co się stało

z soczystą zielenią lipcowej trawy? Co może uczynić żywioł? Wolno opuszczał mnie strach. Należało pomyśleć o nowym schronieniu. Mieszkam

w opuszczonym gnieździe oknówki na czwartym piętrze w bloku, ponowne zalanie już mi nie grozi. Mieszkają tutaj bardzo mili ludzie. Kochają ptaki, na swoim balkonie ustawili karm nik, który nigdy nie jest pusty. Sypią ziarenka, okruchy chleba, a dla sikorek wieszają słoninę. Zawsze jest gwarno i wesoło,

a wiele głodnych ptaków odwiedza tę darmową stołówkę.

W i o s n a

- Ach! Mówię Wam - ta zima była mroźna i niemile ją wspominam. Ale muszę się przyznać, że nigdy nie byłem głodny. Teraz, gdy nadeszła już wiosna, mogę sam szukać pożywienia, jednak odwiedzam „moją rodzinkę”, zimowych opiekunów.

9 9

(102)

A r k u s z l i t e r a c k i

- Chciałem Wam jeszcze powiedzieć, choć mi wstyd o tym mówić, że

oprowadziłem się z gniazda jaskółki i zamieszkałem w moim nowym gnieździe ale z daleko od Odry! Pewnego dnia, kiedy było już bardzo ciepło, pomyślałem sobie, że nie mogę być ciągle na utrzym aniu ludzi. Przecież teraz, gdy nadszedł czas wiosny, czas ptasich zalotów i godów, muszę poszukać partnerki. Pora na budowę gniazda i rodzicielskie obowiązki.

- Ale nie myślcie sobie, że zapomnę o moich dobroczyńcach - nie, nie!

Codziennie będę ich odwiedzał.

L a t o n a s t ę p n e g o r o k u

- Minął już rok od lipcowej klęski, a ja wciąż nie mogę o tym zapomnieć.

Pewnie dlatego, że było to dla mnie ogromnym przeżyciem. Przyroda wolno napraw iała skutki niszczącej siły wody. Chyba możecie sobie wyobrazić, ja k b ar­

dzo się bałem. Jestem przecież tak niewielki w porównaniu z takim ogromem wody. Ale zostawmy już ten temat.

Chcę Wam teraz opowiedzieć o zmianie, która zaszła w moim życiu. Niedługo po tym, jak zamieszkałem w gnieździe, na drzewie na sąsiedniej gałęzi usiadła piękna wróbelka. To była miłość od pierwszego wejrzenia. Postanowiłem bliżej ją poznać. Przysiadłem obok niej i ta k rozpoczęła się nasza przyjaźń, a potem wspólne wysiadywanie jaj i wychowywanie potomstwa. Rodzicielstwo nie jest łatwym zadaniem. Aby wykarmić ciągle głodną gromadkę, znosiliśmy codziennie ogromną ilość owadów i nasion. Zawsze któreś z nas czuwało nad ich bez­

pieczeństwem. Byliśmy dumni i szczęśliwi, kiedy nasze wróbelki n a tyle

usamodzielniły się, aby móc żyć na własny rachunek. W jeszcze do niedawna cias­

nym gniazdku zrobiło się dużo miejsca. Chciałbym jeszcze dodać, abyście dbali nie tylko o ptaki, ale także o inne zwierzęta. Stanowimy ważną, nieodłączną część przyrody.

W czasach, gdy człowiek zanieczyszcza powietrze, wodę i glebę, niszczy ostoje dzikich zwierząt, zmienia przyrodę wbrew jej prawom, ona zaskakuje go wieloma klęskami żywiołowymi. Pomagajcie tym, bez których życie byłoby szare i smutne, także małym niepozornym wróblom.

Cytaty

Powiązane dokumenty

W programie ujęte zostały doniesienia z wielu dziedzin medycyny, między inny- mi rodzinnej, alergologii, endokrynologii, gastroenterologii, hepatologii, kardiolo- gii,

Tymczasem obserwowana w ostatnich 15–20 latach postępująca etatyzacja polskiego życia gospodarczego przesuwa tę możliwość o co najmniej jedno pokolenie, to jest na

Częstym sposobem działania szpitali prywatnych, a zarazem elementem ich krytyki jest cream skimming (zjawisko spijania śmietanki – przyp. red.) – szpita- le te skupiają się

Katalońska Agencja Oceny Technologii Me- dycznych i Badań (The Catalan Agency for Health Technology Assessment and Research, CAHTA) zo- stała utworzona w 1994 r. CAHTA jest

Systemy Unit-Dose działają zazwyczaj w szpitalach mających powyżej 400 łóżek, w tej grupie liczba zautomatyzowa- nych systemów indywidualnej dystrybucji leków wzrasta już do

Oczywiście do uzyskania większej ilości masy używamy wielokrotności mąki i soli np.. Zacznijmy od tego, że do głębokiej miski wsypujemy mąkę

Porębski frapował jako badacz współczesności, a więc nie było dla nas tak istotne, że studiował w Krakowie, że był uczniem charyzmatycznego historyka sztuki Vojislava i

Słuchaj mamy albo taty (czubek języka dotyka prawego i lewego kącika warg) Kąp się blisko ratownika (czubek języka wyciąga się do góry)?. I ostrożnie w