• Nie Znaleziono Wyników

Przed w yzw aniem , ja k ie stanow i tłum aczenie te k s tu lite ra c k ie ­ go, stan ął Mickiewicz bardzo wcześnie - jeszcze jako uczeń nowogródz­

kiej szkoły. W późniejszym okresie, podczas studiów uniw ersyteckich, z upodobaniem oddaw ał się działalności przekładowej nie dlatego, że wynikało to z pro g ram u nauczania, ale z powodu przekonania o po­

żytku w ynikającym z takiej pracy. Tłum acz m usi być świadomy faktu, że każdy te k st w swym „rodzimym” języku w pisany je st w skom pliko­

w a n ą sieć zależności leksykalnych, frazeologicznych, kulturow ych, dzięki czemu wywoływać może liczne skojarzenia. P rzekład jest w yr­

waniem te k stu z jego n atu raln eg o środowiska i um ieszczeniem w in ­ nym, którym rz ą d z ą inne zasady słowotwórcze, reguły gram atyczne, osadzone w innej k u ltu rze i odwołujące się do innej tradycji literac­

kiej. W tej sytuacji odtw orzenie bogactw a znaczeń przywoływanych przez oryginał w języku przekładu jest niemożliwe. Sam a jednak pró­

ba osiągnięcia tego celu dostarcza wiedzy językowej, jakiej nie można zdobyć w tra k c ie le k tu ry czy dzięki w łasnej aktyw ności pisarskiej.

Poruszanie się pom iędzy tek stam i i językam i uczy dyscypliny, precy­

zji w yrażania, daje odwagę ek sp ery m en to w an ia i zm uszania słowa do ujaw nienia ja k najw iększej liczby możliwych znaczeń. Autor B a l­

lad i romansów trak to w ał działalność przekładow ą jako sw oistą pró­

bę g eneralną. N iejednokrotnie tem aty, k tóre sam zam ierzał podjąć, ćwiczył najpierw , tłum acząc ad ek w atn e dzieła obcych autorów 1. J a ­ kiego rodzaju wiedzę zdobywał w ten sposób młody poeta? Odpowie­

1 Z. S z m y d t o w a : M ic k ie w ic z ja k o tłu m a c z z lite r a tu r zachod n io -eu ro p ejskich . W arszaw a 1955, s. 121.

dzi n a to pytanie chciałabym udzielić na podstaw ie krótkiej analizy kilku tekstów, których tłum aczeniem zajmował się Mickiewicz w okre­

sie w ileńsko-kow ieńskim i w okresie rosyjskim .

Jednym z najciekaw szych nieoryginalnych tekstów poety je st bez w ątpienia Św iatło i ciepło, wiersz będący polską w ersją Licht und Wärm F riedrich a Schillera. N a początku zapytać należy o to, czy M ickie­

wicz rzeczywiście dokonać chciał przekładu czy też p arafrazy w spom ­ nianego utworu. W prawdzie opatrzył go adnotacją: „z Szylera”, co mo­

głoby sugerować jedynie „naśladow anie z Schillera”. Takiego dopre­

cyzowania jed n ak brak, a p ra k ty k a wydawnicza dopuszcza w tym m iej­

scu inne u zu p ełn ien ie: „tłu m aczen ie z S ch illera”. Sam M ickiewicz w liście do Józefa Jeżowskiego, którem u wysłał polski te k st Św ia tła i ciepła, konsekw entnie nazyw a sw ą pracę tłum aczeniem , pisze:

Dziś rano, leżąc w łóżku, tłum aczyłem Szylera w ierszyk i tu dołą­

czam. [...] N apisz do m nie, czyś zrozum iał myśl p ięk n ą a u to ra w tym tłum aczeniu. Ju ż bym i ta k wiele wygrał; bo też Szylera tłum aczenie jest niezm iernie tru d n e .2

Jednoznaczne rozstrzygnięcie, czy m am y tu do czynienia z tłu m a ­ czeniem te k stu Schillera, czy też jego p a ra fra z ą m a najw iększe zn a­

czenie przy próbie oceny wyników pracy M ickiewicza. W artościow a­

nie nie jest jed n ak tym , na czym chciałabym się skupić. Zam ierzam jedynie poddać oba te k sty lekturze, k tóra będzie odsyłać je do siebie wzajem nie, a tak ie postępow anie je st upraw nione niezależnie od tego, czy pracę M ickiewicza nazw iem y p a ra fra z ą czy przekładem 3.

Ju ż tłum aczenie ty tu łu może budzić wątpliwości. Mickiewicz po­

służył się spójnikiem „i” - choć niem ieckie „und” mógł przetłum aczyć tak że jako polskie „a”, k tó re w tym w ypadku bliższe byłoby chyba tekstow i oryginalnem u. Wybór spójnika o funkcji łącznej zam iast p rze­

ciw staw nej je s t tek sto w y m śladem p rzek o n an ia M ickiew icza o ści­

słym zw iązku między w spom nianym i pojęciami. J e s t to sw oista re la ­ cja współzależności, podkreślona dodatkowo przez w prow adzony do pierwszej strofy symbol ognia (nieobecny w oryginale)4. B ohater Mic­

2 A. M ic k ie w i c z: D zieła. T. 14: Listy. Część pierw sza: 1815-1829. Oprać. M . D e r - n a ł o w i c z , E. J a w o r s k a , M. Z i e l i ń s k a . W arszaw a 1998 [Wydanie Rocznicowe], s. 129-130.

:l Różnica polegałaby tu zapew ne n a tym, że w p rzypadku p arafrazy postępow anie tak ie je st nieodzowne, w p rzypadku przekładu zaś dopuszczalne.

4 Na łączenie sem an ty k i ognia i św iatła jako typow ą cechę poezji M ickiewicza zw raca uwagę K. G ó r s k i : S e m a n ty k a ognia. W: I d e m : M ick iew ic z. A r ty z m i ję zy k . W arszaw a 1977, s. 436-463.

kiew icza już w pierwszej zwrotce u k azan y je st jako „ogniem niebie­

skim karm iony”, pozostaje więc pod wpływem zarówno św iatła, jak i ciepła. J e s t to zgodne z obrazow aniem M ickiewicza z tego okresu (w tej funkcji w ystępują symbole ognia i słońca; w arto też wspomnieć o w ierszu Toasty, gdzie pojawia się myśl o nieodłącznym zw iązku św ia­

tła i ciepła). Nie je st to je d n ak przekonanie, które mógł Mickiewicz wyczytać z w iersza Schillera, u niego bowiem te dwa pojęcia s ą wy­

ra ź n ie od siebie oddzielone. W pierw szej strofie jego b o h a ter pozo­

staje jedynie pod w pływ em w ew nętrznego ciepła („Und w eiht, von eldem Eifer w arm ”5), któ re rozum ieć możemy jako gorliwość, rad o ­ sne oczekiwanie, wreszcie miłość (choć ta o statn ia in te rp re ta cja jest już odczytaniem niejako ex post - w kontekście całego wiersza). Św ia­

tło pojaw ia się bezpośrednio dopiero w strofie trzeciej6.

B ohatera w iersza poznajem y w momencie inicjacji, narodzin, czy­

li wejścia w świat. W utw orze Schillera je st on jed n ak ciągle b o hate­

rem oczekującym, k tó ry jedynie „wierzy”, że św iat odpowie na jego ciepło i entuzjazm tym sam ym . Ta w iara może zostać zweryfikowana.

Inaczej bo h ater M ickiewicza - on już sformułował swój sąd o świecie:

„A co m u tylko w nętrzne m a rz ą duchy, / To się i z ew n ą trz w y d a je”7 (podkr. - M.B.). Spieszy więc k u tem u św iatu, a dwa o statn ie wersy pierwszej strofy — dzięki anaforycznem u „Pędzi” nieobecnem u w ory­

ginale - dodają tem u d ziałan iu dynam iki.

Schiller pokazuje b o h a te ra w świecie, konfrontację jego oczeki­

w ań z rzeczyw istością dopiero w strofie drugiej. Mickiewicz od pierw ­ szego w ersu przepow iadał rozczarow anie św iatem - tak , jak b y już się ono wydarzyło. U S chillera człowiek w stępuje po pro stu w św iat („Der beßre M ensch t r i t t in die W elt”), co brzm i n eu traln ie. W te k ­ ście Mickiewicza młodzieniec w stępuje „między świeckie zgraje”. Poja­

wiający się tu taj rzeczownik „zgraja” m a negatyw ne zabarwienie, w od­

niesien iu do św iata ludzi może brzm ieć pogardliw ie. W tej sytuacji nie dziwi fakt, że Mickiewicz określa swojego b o hatera epitetem „dziel­

ny” — podkreślając trudność jego m isji8.

5 F. S c h i l l e r : L ic h t u n d W ärm e. In: I d e m : G esa m m elte Werke. Bd. 1: G edichte.

H rsg. und eingeleitet von A. A b u s c h. B erlin 1955. W szystkie cytaty z w iersza pocho­

d z ą z tego w ydania.

6 W strofie drugiej je st n a to m ia st ewokowane przez sytuację rozpoznania (spo­

strzegania), w której znajduje się bohater.

7 A. M i c k i e w i c z: D zieła. T. 1: Wiersze. Oprać. Cz. Z g o r z e l s k i . W arszawa 1993, s. 462. W szystkie cytaty z poezji M ickiewicza pochodzą z tego w ydania. N um ery stron podaję w naw iasach.

8 Dzielny definiow any je s t bowiem w pierwszej kolejności jako odważny, b o h a te r­

ski, mężny, odznaczający się d u ż ą odpornością w zwalczaniu przeciwności.

P rz e k ła d drugiej strofy b u d zi z a s trz e ż e n ia filologa głów nie ze w zględu n a dodane przez M ickiew icza słówko: „ n ieste ty ”9. P rzed e w szystkim należy ustalić, do czego się ono odnosi. Sądzę, że nie doty­

czy ono młodzieńca an i jego postawy, a jedynie św iata, który okazał się ta k niedoskonały. W ykrzyknienie to je st kontynuacją zm ian p rze­

prow adzonych w strofie pierwszej, podkreśla neg aty w n ą ocenę św ia­

ta, który z re sz tą wydaje się znacznie gorszy niż w utw orze Schillera.

Tam był jedynie m ały i ciasny („so klein, so eng!”), Mickiewicz zaś pisze: „W szystko - nic lub drobność licha”. P raw d a o świecie, k tó ra w ostatniej strofie utożsam iona zostanie ze św iatłem , zabiła w ew nętrz­

ne ciepło, żarliwość, entuzjazm młodego człowieka. Z am iast wyzwo­

len ia przyniosła konieczność zam knięcia się n a c a łą zew nętrzność, k tó ra nie dorów nała oczekiwaniom. M łodzieniec te n pozornie przy j­

muje zasady rządzące św iatem (akceptuje ciasnotę, zamknięcie), ale w ykorzystuje je niejako przeciwko tem u św iatu, ocalając w sobie to, czego n a zew nątrz nie dałoby się zachować. P arad o k saln ie b o h a ter w iersza S chillera bliski je st kreacjom bohaterów b allad - jego m ę­

stwo i siła polegają n a tym, że nie poddaje się, nie otw iera się n a to, co zew nętrzne, w ten sposób ocalając siebie10. J e s t jednakże p ra w d ą że w ybierając ta k ą postawę, b o h ater upodabnia się do egoisty, który

„siebie tylko m a na straży ”. J e s t to cena, k tó rą m usi on zapłacić za po d jętą przez siebie decyzję.

Inaczej charakteryzuje młodzieńca Mickiewicz. Dla niego ten obraz św iata objawiony przez św iatło-praw dę okazał się przyczyną klęski.

Przedw czesne u to żsam ien ie św iatła i ciepła daje znać o sobie. We­

w nętrzny entuzjazm nie m iał nic wspólnego z p ra w d ą nie potrzebo­

w ał jej, aby się zrodzić, p ra w d a zaś nie m a nic wspólnego z e n tu ­ zjazm em i miłością. D ośw iadczenie to pokonało jed n ak m łodzieńca, który okazał się nie ta k dzielny, ja k to w pierwszym w ersie zapow ia­

dał Mickiewicz. Miłość, k tó rą czuł w sercu, nie tylko nie daje się snuć

s S. S k w a r c z y ń s k a : R o la „Zbójców ” w M ick iew ic za tw órczej recepcji S ch ille ra . W: E a d e m: M ic k iew ic zo w sk ie p o w in o w a c tw a z w yboru. W arszaw a 1957, s. 364.

10 Takich bohaterów pokazuje też w swych balladach Schiller - b o h ater zwycięski to ten, który nie ugina się pod naciskiem stosunków zew nętrznych i pozostaje w ierny sobie. Tak je st w przypadku D am ona w balladzie Poręka. Nie dostosowuje się on do reguł zew nętrznych naw et w chwili zagrożenia śm iercią i odnosi zwycięstwo - zm ienia się zagrażający mu ty ran . Podobnie b o h a te r R ę k a w ic z k i - jego ukłon w stronę dam y jest tylko pozornym ustępstw em n a rzecz dworskiej konwencji. Swoim odejściem ry ­ cerz daje je d n ak w yraz w łasnej odrębności i niezależności, zam knięcia na św iat, k tó re ­ go nie akceptuje. Analogicznie bohater, który otw iera się n a niedoskonałości tego św ia­

ta, nie m a dość siły, aby postępować w zgodzie z w łasnym sercem, ponosi klęskę (przy­

kładem takiego b o h atera je st choćby m łodzieniec z ballady N u rek).

w tym lichym świecie — nie daje się ocalić n aw et w sercu. Dlatego w o statn im wersie drugiej strofy pisze Mickiewicz, że „bije ono tylko samo sobie”. Znam ienne, że nie w spom ina tu już o miłości (w przeci­

wieństwie do Schillera). Słowo „miłość” musiałoby przywołać skojarze­

nia z ogniem, a więc św iatłem i ciepłem zespojonymi w jedno. Zam iast tego m am y bijące sam em u sobie serce, co jednoznacznie kojarzy się z ograniczeniem jego zad an ia do podtrzym ania funkcji życiowych.

Strofa trzecia stanow i swoiste podsum owanie. U Schillera, który od początku swego w iersza konsekw entnie oddzielał światło od ciepła, znajdziem y w niej w yraźne sform ułow anie tej zasady. Mickiewicz for­

m ułuje j ą również - w ślad za oryginałem , ale u niego je st ona zaprze­

czeniem hipotezy postaw ionej w pierwszej strofie w iersza. W estchnie­

nie Schillera („Sie geben, ach! nicht im m er Glut, / D er W ahrheit helle S trah len ”) je st w yrazem zadum y n ad praw am i rządzącym i światem . M ickiewicz w zm acnia je — poprzez pow tórzenie („Prawdo! o P ra w ­ do!”) - aż n a b iera ono c h a ra k te ru niem alże w y rz u tu 11. Dalej poeta pisze: „twój błysk złotofarby, / Choć zawsze świeci, lecz nie zawsze pali!” (s. 462). Św iatło zostaje więc uznane za a try b u t praw dy (suge­

ruje to z re sz tą naw et logika języka, mówimy: „oświecić” w znaczeniu:

1 wyjaśnić, uświadomić), ale zam iast prostego przym iotnika „jasne”, jak to je st u Schillera, zyskuje określenie „[blask] złotofarby”. Sądzę, że ep itet ten m a n a celu podkreślenie faktu, że ów blask, jasność p raw ­ dy dotyczą jedynie koloru, nie m a ją nic wspólnego z innym i w raże­

niam i. P rzy m io tn ik te n m a więc zapobiec e w en tu a ln e m u łączeniu owego błysku św iatła z ogniem i ciepłem (a przecież pojęcia te w wy­

obraźni Mickiewicza istn iały zależnie od siebie)12.

W zakończeniu w iersza pojawia się wątpliwość dotycząca tego, jak poradzić sobie z bezlitosną Praw dą. Trudność polega n a tym, aby nie płacić sercem za wiedzę, ciepłem za światło. Schiller, pam iętając h i­

storię młodzieńca, radzi, aby połączyć entuzjazm i s iln ą uczuciowość

11 Myślę, że nie bez znaczenia je st tu fakt, iż Mickiewicz pisze rzeczownik „praw ­ da” w ielką lite rą (choć ortografia polska tego nie wymaga). M ożna to chyba uznać za wyraz personifikacji zjaw iska abstrakcyjnego - tym bardziej więc zwrot do Prawdy można interpretow ać jako w yrzut wobec jej surowości.

12 Myślę, że można się pokusić o jeszcze je d n ą in terp re tację przytoczonego przy­

m iotnika - in terp retację „słowotwórczą”, a raczej w ykorzystującą skojarzenia sem an ­ tyczne. „Złoto-farbą”: jeśli złoto pozostaje po prostu określeniem koloru, o tyle farba przywołuje skojarzenia z farbow aniem , m alow aniem , a więc zm ienianiem koloru, być może pewnego rodzaju oszustw em , polegającym na ukryciu (tutaj kolor złoty, a więc kolor słoneczny i w tym sensie ciepły, ukryw ałby - farbow ał - to, co zimne). W S ło w n i­

k u Lindego w yrazy farba i b arw a (bliskie sem antycznie) oznaczają zarówno kolor, jak i „pozór, płaszczyk, powierzchowność”, a więc kojarzą się z udaw aniem , oszukiw aniem (por. S.B. L i n d e : S ło w n ik ję z y k a p olskiego. T. 1. W arszaw a 1954, s. 60. 643).

z rozważnym, chłodnym spojrzeniem na świat. Połączyć, a więc zn a­

leźć równowagę, właściwe miejsce dla każdego z nich (żar w ew nątrz, chłód na zewnątrz). Mickiewicz udziela tej samej rady, ale w k o ntek­

ście historii jego młodzieńca je st ona dosyć enigm atyczna i tru d n o się dziwić, że Jeżowski pyta au to ra tłum aczenia, kim właściwie jest w spom­

niany przez niego w zakończeniu „zapaleniec”13. To rzeczywiście dość zaskakujące określenie, skoro z owego zapaleńca (który chciał cały św iat kochać) i m arzyciela (który sądził, że ten św iat je st ta k w spa­

niały, jak to sobie wymyślił) niewiele, zdaniem Mickiewicza, zostało.

W tej sytuacji końcowe w ykrzyknienie: „A najszczęśliwszy, kto jedno­

czy społem / Duch zapaleńca ze światowca czołem!” (s. 462) brzm i jak życzenie, w którego realizację na dodatek sam poeta nie wierzy (sko­

ro pokazał, ja k próby godzenia sprzeczności kończą się sam otnością i sm utnym skazaniem n a siebie tylko).

Zdaniem Stefanii Skwarczyńskiej, różnice między niem iecką a pol­

s k ą w ersją w iersza Św iatło i ciepło w ynikają z oceny postępow ania m łodzieńca - Schiller pochw ala egoizm, któ ry M ickiewicz potępia.

Nie sądzę jednak, aby można było zgodzić się na ta k ą interpretację.

Różnica pojawia się tu ta j bowiem nie n a poziomie w artościow ania, ale n a poziomie ro zu m ien ia14. Schiller pokazuje b o h atera, który od­

nosi mimo wszystko zwycięstwo n ad św iatem , pokonując go niejako jego w ła sn ą bronią. P raw d a przyniosła rozczarow anie, ale nie k lę ­ skę, b o h ater realizuje przynajm niej częściowo swe zam ierzenia, po­

zostaje wierny sobie, choć obojętny dla św iata 15. Mickiewicz rozum ie jed n ak tę sytuację jako klęskę bohatera. P raw da o świecie przytłacza go, zabija miłość w jego sercu, skazując na p o n u rą egzystencję. D la­

czego Mickiewicz w ten sposób odczytał w iersz Schillera? Myślę, że powodem mógł być sposób rozum ienia przez niego sym bolu św iatła.

13 O wątpliw ościach Jeżow skiego por. S. S k w a r c z y ń s k a : R o la „Zbójców ”..., s. 343. Dodać jednak należy, że Jeżow skiego dziwić powinno jedynie pojaw ienie się takiej propozycji w tym miejscu tek stu , nie zaś samo słowo, które pochodzi od czasow­

nika „zapalać” określającego w poezjach Mickiewicza postaw ę głębokiej uczuciowości, zaangażow ania, oddania się spraw ie (K. G ó r s k i : S e m a n ty k a ognia..., s. 458).

14 Samo zresztą pojęcie egoizmu nie wydaje się tu ta j zasadne. Ani Schiller, ani Mickiewicz nie form ułują tak jednoznacznej i upraszczającej w gruncie rzeczy oceny swego bohatera. Zrozum ienie tego fenom enu ułatw ić powinien k o n te k st filozoficzny — przecież u J .J . Rousseau pojaw ia się rozróżnienie na a m o u r pro p re i a m o u r de soi, oba s ą rodzajem sam olubstw a (szczególnie w tłum aczeniu różnica pom iędzy nim i zanika), a przecież dla Rousseau tylko ten pierw szy je st napraw dę zły.

15 Ten sposób m yślenia znajdziem y też w innym tekście S chillera. W P oczątku nowego stu lec ia poeta pisze: „M usisz uciec od nacisku zdarzeń / W cichą serca twojego św iątynię: / Wolność je st jedynie w k raju m arzeń, / Piękno w pieśni zakw ita jedynie”

(F. S c h i 11 e r: Wybór p is m . Tłum . M. J a s t r u n . W arszaw a 1975, s. 87).

Je śli przejrzym y w iersze M ickiewicza pow stałe w czasie bezpośred­

nio poprzedzającym tłum aczenie w iersza Schillera i w okresie n a stę ­ pującym po w ykonaniu tej pracy16, okaże się, że światło zawsze w a r­

tościowane je st u Mickiewicza pozytyw nie17. Światło towarzyszy ujaw ­ n ia n iu zbrodni (ballada L ilije) i pojaw ieniu się N ajśw iętszej M arii się św iatła”19. Światło daje człowiekowi możliwość sam orozpoznania, a tak że odkrycia otaczającego go św iata - je st więc nośnikiem pozna­

17 W każdym razie pozytywnie w artościow ane je st światło dnia - słońce. Inaczej jest ze światłem księżyca. Ilekroć się pojawia, staje się zapowiedzią katastrofy. Być może jego złowróżbna moc w ynika z tego, że je st to w istocie św iatło odbite. Księżyc nie je st więc źródłem św iatła, które ma w ielką siłę, a jedynie jego odbiciem. Odbicie zaś zakładać m usi możliwość zniekształcenia, pew ien pozór, a więc nie może być symbolem prawdy.

18 M ożna się tu ta j także dopatrzyć połączenia m otywu św iatła i ciepła — św iatło

21 Dodać by może należało, że Schiller też pozostaje tu wierny swojemu obrazow a­

niu. J e s t przecież wśród jego ballad ta, k tó ra pokazuje praw dę i jej o d słaniającą moc w negatyw nym świetle. H istoria m łodzieńca z utw oru P rzed posą g iem w S a is bardzo przypom ina to, co przydarzyło się bohaterow i w iersza Ś w ia tło i ciepło. Wbrew zakazo­

wi, nieprzygotowany zrywa zasłonę, aby zobaczyć Prawdę. W efekcie: „Nazajutrz o świcie / Leżącego w św iątyni znaleźli kapłani. / U stóp Izydy leżał blady i nieczuły. [...] Na zaw sze opuściła go radość życia i pogoda” (por. F. S c h i l l e r : P rzed p o są g ie m w S a is.

Przeł. Z . B i e ń k o w s k i . W: B a lla d y . W ybrał i w stępem opatrzył L. L e w i n. W arszawa 1962, s. 28).

sie ze sobą ożywcze ciepło), dla Schillera św iatło praw dy może być św iatłem zimnym. Odkrycie tego fak tu zburzyło „porządek” w iersza Mickiewicza, rozbiło konsekw encję poetyckich obrazów. W m om en­

cie, w którym zakw estionow ana została najbardziej pierw otna zasa­

da, jest już jasne, że b o h ater m usi ponieść klęskę i żadnych połowicz­

nych zwycięstw Mickiewicz nie będzie się tu ta j dopatryw ał. Dla Schil­

lera przeciw nie - z a sa d ą je st to, że św iatło-praw da może przynosić rozczarowanie, nieczułość, sm utek, dlatego bohater, który się od św ia­

ta odsuwa, w pew ien sposób od niego uniezależnia, już tym sam ym odnosi - choćby częściowe tylko — zwycięstwo.

Znaczące przekształcenie tek stu oryginalnego, dokonane w proce­

sie przekładu, Skw arczyńska22 tłum aczy faktem , iż Mickiewicz nie mógł się zgodzić na p o k a za n ą przez Schillera postaw ę. Powyższa an aliza obu tekstów pozwala postawić in n ą hipotezę, zgodnie z k tó rą to właśnie symbol św iatła okazał się zwodniczy. Mickiewicz uległ logice w łasne­

go języka poetyckiego, um ieszczając „pożyczone” od Schillera pojęcia w kontekście znaczeń przysługujących tym pojęciom w jego własnej twórczości. Skw arczyńska nazyw a przekład Ś w ia tła i ciepła jednym z najm niej udanych. Trzeba się z n ią zgodzić, gdyż trafność przekładu mierzyć w ypada w iernością względem oryginału23. K iepski to zatem przekład, lepsza p a ra fra z a i bardzo ciekawy w iersz. P raca n ad nim pozwoliła Mickiewiczowi z pew nością uchwycić proces pow staw ania znaczeń w języku. Proces, który „dzieje się” dopiero podczas lek tu ry osadzającej słowa w konkretnych kontekstach. Te sam e wyrazy: „świa­

tło” - „ciepło”, poza znaczeniam i słownikowymi w języku niem ieckim i polskim m ają też swoje dodatkowe sensy w języku poetyckim Schil­

lera i Mickiewicza.

Kolejnych przykładów na to, jak wiele mógł się nauczyć młody po­

eta, tłum acząc utw ory obcojęzyczne, dostarcza analiza Mickiewiczow­

skich przekładów tek stó w B yrona. Spróbujm y przyjrzeć się dwóm pracom tego typu. W przypadku w iersza Sen - mimo opatrzen ia go podobnie enigm atyczną form ułą („Z Lorda B yrona”) ja k w iersz Ś w ia ­ tło i ciepło - intencja przetłum aczenia, a nie sparafrazow ania w ier­

sza je st w yraźna. I dopiero uw ażna („podwójna”, pomiędzy orygina­

sza je st w yraźna. I dopiero uw ażna („podwójna”, pomiędzy orygina­