• Nie Znaleziono Wyników

Wykład trzeci Człowiek

W dokumencie Jaspers K - Wiara Filozoficzna (Stron 33-60)

pomocą którego osiąga dobre wyniki. Rozum jest więzią, która łączy wszystkie rodzaje Ogarniającego. Nie dopuszcza do absolutnego oddzielenia jakiegokolwiek bytu, utraty związku z innymi. zagubienia w rozproszeniu. Nic nie może się zgubić. Gdzie czynny jest rozum, wszystko, co jest, szuka związku. Rozwija się uniwersalne współżycie, wrażliwe zainteresowanie. Rozum budzi uśpione źródła, wyzwala to, co ukryte, umożliwia uczciwą walkę. Dąży do Jednego będącego wszystkim i usuwa złudzenia, które ustalają owo Jedno przedwcześnie, nie w całości, stronniczo.

Rozum domaga się porozumienia bez granic, jest sam całkowicie wolą porozumienia. Ponieważ w doczesności nie możemy obiektywnie posiadać prawdy jako jedynej prawdy wiecznej, i ponieważ wszelkie Istnienie możliwe jest tylko wraz z innym Istnieniem, a Egzystencja osiąga siebie tylko wpz z innymi Egzystencjami, zatem prawda przejawia się w czasie w postaci porozumienia.

Oto wielkie pokusy: przez wiarę w Boga uciec od ludzi, usprawiedliwić rzekomym poznaniem prawdy absolutnej swą samotność, zapewnić sobie przez to, że wierzy się w posiadanie samego bytu, takie zadowolenie, które w rzeczywistości jest brakiem miłości. Uzupełnia to twierdzenie, że każdy człowiek jest zamkniętą monadą, że nikt nie może z siebie wyjść, że porozumienie jest ideą złudną.

Na drugim biegunie stoi wiara filozoficzna, którą można też nazwać wiarą w porozumienie. Tutaj obowiązują bowiem oba twierdzenia: że tym, co nas łączy, jest prawda; oraz że źródło prawdy tkwi w porozumieniu. Na świecie człowiek odnajduje drugiego człowieka jako jedyną rze-czywistość, z którą może ufnie i ze zrozumieniem się związać. Na każdym szczeblu powiązań między ludźmi wspólnicy losu znajdują miłując się drogę do prawdy, którą gubią ludzie [pogrążeni] w izolacji, uporze i sa-mowoli, zamknięci w swym osamotnieniu.

Przełożył Jan Garewicz

Wykład trzeci

Człowiek

W ciągu godziny możemy tylko bardzo powierzchownie dotknąć tego olbrzymiego tematu. Wiedza o człowieku jest dla nas, ludzi, z pewnością niezwykle ważna. Powiada się nawet, że tylko wiedza o człowieku jest dla nas jedyną rzeczy wiście możliwą wiedzą, bo sami jesteśmy ludźmi, i że tylko ona jest istotna, bo człowiek jest miarą wszystkich rzeczy. O wszy-stkim innym można mówić tylko w odniesieniu do człowieka, a miano-wicie o tym, co napotyka w świecie, co ma do dyspozycji, co zyskuje nad nim przewagę. To, co widzi, słyszy, czego dotyka, zjawia się w chara-kterystyczny dla niego sposób - jako realna obecność. Wszelkie inne treści jego myśli są stworzonymi przezeń wyobrażeniami. Zajmując się człowiekiem, mamy do czynienia z tym wszystkim, co nam dostępne, co nas dotyczy, co jest.

Brzmi to w pierwszej chwili przekonująco, ale mimo to jest cał-kowicie błędne. To prawda, że wszystko, co jest, zjawia się w sposób dla nas uchwytny. Dlatego człowiek żąda, by wszystko, co jest, stało się dlań obecne; by dało się doświadczyć i włączyć w jego tu i teraz. Żądanie to spełnia się w zadziwiającym, podstawowym przejawie lu-dzkiego bytu: człowieka w jego znikomości, będącego nicością w za-ułku nieskończonego wszechświata, w jego ograniczeniu porusza jednak to, co wykracza ponad wszystko, co istnieje w świecie i co byt świata poprzedza. Człowiek uznaje za istniejące tylko to, co jest dla niego obecne. Kant, napisawszy swe słynne słowa o „niebie gwiaździstym nade mną i prawie moralnym we mnie", kontynuował: „Nie potrzebuję ich szukać ani jedynie domyślać się poza polem mego widzenia [...], widzę je przed sobą i wiążę je bezpośrednio ze

świa-* W tym wykładzie, na życzenie tłumacza, odstępujemy od konwencji pisania terminów Jaspersowskich, takich jak „Egzystencja", „Transcen-dencja", dużą literą (przypis wydawcy).

domością mego istnienia. To pierwsze zaczyna się od miejsca, jakie zaj-muję w zewnętrznym świecie zmysłów [...]. To drugie zaczyna się od mej niewidzialnej jaźni, od mej osobowości, i przedstawia mnie w świecie [...], z którym [...] poznaję siebie jako pozostającego w związku nie tak, jak tam, jedynie przypadkowym, lecz powszechnym i koniecznym"*.

Ponieważ jednak to, co jest, musi stać siędla człowieka obecne, wszelki byt utożsamia on z jego obecnością dla niego, choć byt ten nie został przecież przez człowieka stworzony - ani realności zmysłowe, ani treść jego wyobrażeń, myśli i symboli. To, co autentycznie jest, istnieje także i bez człowieka, choć zjawia się dla nas w formach i sposobach mających swe źródło w ludzkim bycie. Można by nawet powiedzieć, że znamy lepiej td wszystko, czym sami nie jesteśmy - to, czym jest człowiek, jest dla niego może mniej jasne niż wszystko, co go spotyka. Staje się dla siebie największą tajemnicą, gdy wyczuwa, że jego skończone możliwości zdają się sięgać w nieskończoność.

W wielkich obrazach antycypowano to, czym jest człowiek, jakby on sam już to wiedział. Po pierwsze, umieszczano gowhierarchii istot. Człowiek jako istota zmysłowa stoi najwyżej wśród zwierząt, jako istota duchowa-najniżej wśród aniołów, nie jest jednak ani zwierzę-ciem, ani aniołem, ale pokrewny jest im obu częścią swojej istoty, wobec każdego z nich uprzywilejowany przez to, czego im brakuje, a co on czerpie z własnegO'źródła, jako twór samego Boga.

O człowieku myśli się także jako o mikrokosmosie, w którym zawarte jest wszystko, co mieści w sobie świat- makrokosmos. Odpowiednikiem człowieka nie jest żadna inna pojedyncza istota, a tylko świat jako całość. Myśl tę zawierały konkretne unaocznienia i analogie przyrównujące jego organy do zjawisk w świecie. W sposób wysublimowany myśl tę wyraża powiedzenie Arystotelesa: dusza jest w pewnym sensie wszystkim.

Po drugi e, bytu człowieka upatrywano nie w kształcie jego postaci, a w jego sytuacji. Podstawowa sytuacja, w jakiej znajduje się człowiek, jest zarazem podstawowym rysem jego istoty.

* Immanuel Kant, Krytyka praktycznego rozumu, przeł. J. Galecki, Warszawa 1984, s. 256.

Będą opowiada o zgromadzeniu Anglosasów w 627 roku, na którym rozważano sprawę przyjęcia wiary chrześcijańskiej. Jeden z wodzów przyrównał życie człowieka na ziemi do schronienia się wróbla w chacie w czasie zimy. „Na palenisku płonie ogień i ogrzewa izbę, na dworze szaleje burza. Nagle przez jedne drzwi wlatuje wróbel, przelatuje szybko izbę i wylatuje drugimi drzwiami. Przeciął tę niewielką, miłą mu prze-strzeń i zniknął - z zimy powrócił do zimy. Także życie człowieka jest jak mgnienie oka. Nie wiemy, co było przed nim i co po nim nastąpi". Ten Germanin sam wyczuwa, że jest zależny od czegoś obcego, że znalazł się w świecie przypadkiem, zarazem jednak czuje się w tym życiu dobrze i bezpiecznie. Trapi się tylko tym, że życie jest krótkie, i tym, co po nim nastąpi.

Augustyn, podobnie jak ów Germanin, dostrzegał zagadkowość pytania, skąd się wzięliśmy na tym świecie, ale jego ocena była zupełnie inna. „Cokolwiek nas bowiem na ten świat sprowadziło - czy to Bóg, czy natura, czy przeznaczenie, czy wola nasza, czy niektóre z tych czynników łącznie, czy też wszystkie razem (zagadnienie to wielce trudne do roz-strzygnięcia [...]) - ciśnięto nas na burzliwe morze życia jak gdyby bez ładu i celu"*.

Po t r z e c i e , byt człowieka ujmowany jest w perspektywie jego z a g u b i e n i a i w i e l k o ś c i zarazem, w jego znikomości i mo-żliwości, w zagadce, że to właśnie z jego kruchości wyrastają jego szansę i zadania. Ten obraz człowieka, w różnych odmianach, towa-rzyszy dziejom Zachodu.

Grek wiedział, że żadnego człowieka przed śmiercią nie można na-zwać szczęśliwym. Jest zdany na niepewny los; ludzie przemijają jak liście na drzewie. Apycha, zapominająca o ludzkiej mierze, prowadzi do tym głębszego upadku. Ale Grek wiedział zarazem: wiele jest potęg, ale najpotężniejszy jest człowiek.

W Starym Testamencie odnajdujemy podobną biegunowość. Wyraża on nicość człowieka:

* Św. Augustyn, O życiu szczęśliwym, przeł. A. Świderkówna, w: Dialogi

Wykład

„Dni człowieka jak trawa, niby kwiat polny zakwita.

A kiedy wiatr przejdzie po nim, nie masz go, i nie poznaje go już miejsce jego".

Aż drugiej strony jego wielkość:

„Uczyniłeś go niewiele mniejszym od niebieskich mocy, chwałą i blaskiem ukoronowałeś go. Postawiłeś go władcą nad dziełami rąk Twoich, wszystko poddałeś pod stopy jego"*.

""«

Stary Testament wynosi człowieka jako podobnego Bogu ponad ten wspólny wielu ludom obraz znikomości i wielkości: Bóg stworzył czło-wieka na wzór i podobieństwo swoje. Człowiek upadł i teraz skrywa w sobie zarazem podobieństwo do Boga i grzech.

Chrześcijanie idą tą drogą. Byli tak wyraźnie świadomi granic człowie-czeństwa, że widzieli je nawet w Bogu-człowieku. Jezus doświadczył w najokrutniejszej męce tego, co na krzyżu wyraził słowami Psalmu: „Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił?" Człowiek nie ma oparcia w sa-mym sobie.

Ta szczerość pozwala chrześcijanom przedstawiać w legendach naj-większych świetychjako ludzi, którzy zawodząi są winni. Piotr w obliczu gróźb siepaczy i natarczywego pytania służącej zapiera się Jezusa po trzykroć. Rembrandt namalował tego człowieka (obraz ze zbiorów leningra-dzkiego Ermitażu przed wojną można było przez jakiś czas oglądać w Holandii): oblicze Piotra w momencie zaparcia się, odsłaniające w niezapomniany sposób jeden z podstawowych ryso w ludzkiego bytu; grożący siepacze, triumfalny uśmiech służącej, łagodne spojrzenie Chrystusa w tle.

Św. Paweł i Augustyn pojęli, iż niemożliwe jest, by dobry człowiek był prawdziwie dobry. Dlaczego nie? Jeśli czyni dobro, wie, że czyni dobro, a z wiedzy tej bierze się samozadowolenie i pycha. Bez autorefleksji nie

* Psalm 103 i 8, przeł. C/. Miłosz, w: Księga Psalmów, Paris 1979, s. 235,64.

jest możliwa ludzka dobroć, lecz za sprawą autorefleksji dobroć przestaje być niewinna i czysta.

Pico delia Mirandola, w latach triumfu jeszcze chrześcijańskiego rene-sansu, ujmował człowieka zgodnie z ideą, którą przeznaczyła mu bo-skość, gdy w ostatnim dniu stworzenia po wołała go na świat. Bóg uczynił człowieka swoim jednoczącym w sobie wszystko lustrzanym odbiciem i powiedział do niego: nie daję ci żadnej określonej siedziby, żadnego szczególnego dziedzictwa. Wszystkie inne stworzenia poddałem swoi-stym prawom. Jedynie ty nie jesteś niczym ograniczony, możesz wybrać i zdecydować się na bycie tym, czym wedle swój ej woli postanowisz być. Ty sam powinieneś wedle twej woli i dla twej chwały stać się swym własnym mistrzem i twórcą, i formować siebie samego z tworzywa, które ci odpowiada. To od twojej wolnej decyzji zależy, czy spadniesz na najniższy szczebel świata zwierząt. Ale możesz się także wznieść ku najwyższym sferom boskości. Zwierzęta od urodzenia posiadają wszystko, co kiedykolwiek będą posiadały. Tylko w człowieku zasiał Ojciec ziarna wszelkich czynów i związki wszystkich sposobów życia.

Pascal w udrękach chrześcijańskiej świadomości grzechu dostrzegał wielkość i zarazem nędzę człowieka. Człowiek jest wszystkim i niczym. Stoi bez oparcia pośród nieskończoności. Zbudowany z nie dających się pojednać przeciwieństw, żyje w nie znającym ukojeni a niepokoju, niejest ani środkiem, w którym godzą się przeciwieństwa, ani jakimś nierucho-mym ogniwem pośrednim. „Cóż za monstrum jest tedy człowiek? Cóż za osobliwość, co za potwór, co za chaos, co za zbieg sprzeczności, co za dziw! Sędzia wszechrzeczy - bezrozumny robak ziemny; [...] chluba i zakała wszechświata. [...] człowiek nieskończenie przerasta człowieka [...]. Ale oto my nieszczęśliwi [...] mamy pojęcie szczęścia [...], przeczu-wamy obraz prawdy, a posiadamy jeno kłamstwo; niezdolni do zupełnej niewiedzy i do pewnego poznania [...]"*.

Dość już historycznych przykładów ujęć człowieczego bytu. Spró-bujmy zyskać zasadniczą jasność co do wiedzy o człowieku. Ku czło-wiekowi prowadzą dwie drogi, ujmujące go jako przedmiot badań lub jako wolność.

40

Wykład

Człowiek jest przedmiotem badań anatomii, fizjologii, psychologii i socjologii. Antropologia, badająca rasy i konstytucje fizyczną, studiuje całokształt jego cielesności. Zyskano już znaczną wiedze, której cechę z a s a d n i c z ą stanowi to, że każde poznanie jest cząstkowe - także poznanie względnych całości; wyniki poznania są rozproszone - nie składają się w jeden skończony obraz. Dlatego poznanie to staje się fałszywe zawsze, gdy prowadzi do totalnych sądów o bycie człowieka, do rzekomo pewnej całościowej wiedzy.

Z filozoficzflSgo punktu widzenia istotne są pytania podstawowe. Py-tanieoto,coróżniczłowieka od z w i e r z ę c i a (azatem p r o b lem s t a w a n i a się człowiekiem), jest prawdopodobnie najbardziej podniecające. Istnieje tu możliwość badania materiałów empirycznych, podczas gdy rozważanie tego, co odróżnia człowieka od anioła, może dokonywać się tylko wramach projektów twórczej wyobraźni, które - choć pouczające - przymierzają istotę człowieka do wymyślonych możliwości.

Punkt wyjścia badań stanowią dwa sprzeczne ze sobą doświadczenia podstawowe. Ujmujemy samych siebie jako jedno z wielu ogniw w łań-cuchu istot żywych. Pytanie, co różni człowieka od zwierzęcia, okazuje się źle postawione. Mogę w sposób określony i dający możliwość odpowiedzi pytać o to, co odróżnia na przykład człowieka od małpy, a małpę od innych ssaków, ale nie mogę pytać o to, co odróżnia człowieka od zwierzęcia.

Drugim doświadczeniem jest jednak dostrzeżenie nie dającej się z ni-czym porównać ekspresji ludzkiego ciała. Stanowi ona część istoty czło-wieka, jest czymś tak wyjątkowo osobliwym, szlachetnym i pięknym, że wszystkie inne istoty żywe zdają się niepełne, jakby utkwiły w ślepym zaułku. Gdy pytamy o te nie dające się z niczym porównać podstawowe rysy, jakie ukazuje ciało człowieka, to przeciwstawiamy go wszystkim innym żywym istotom.

Dzięki podążaniu obiema drogami pewne fakty stały się jasne, ale rze-czywiście rozstrzygające fakty odkryto tylko na drodze pierwszej. Do-niosłe konsekwencje miałyby jednak tylko odpowiedzi zdobyte na drugiej drodze; ograniczałyby one sens odpowiedzi uzyskanych na drodze

42

pierwszej. Oznaczałoby to bowiem, że w cielesności człowieka odkryto coś całkowicie swoistego. Dotąd nie udało się to, mimo wielu prób odpo-wiedzi: od twierdzenia, że tylko człowiek potrafi się śmiać, aż do tezy o fizjologicznie i morfologicznie otwartej strukturze jego cielesności, za-wierającej w sobie - w odróżnieniu od wszystkich innych istot żywych, które jakby ugrzęzły w martwym punkcie - wszystkie możliwości tego, co żyje. Pytanie o stan rzeczy odróżnić należy od pytania o pochodzenie. Na to ostatnie odpowiada się, gdy na przykład pojmuje sięczłowiekajako wynik zahamowania rozwoju embrionalnego lub jako podobny udomowionym zwierzętom wytwór domestykacj i będącej następstwem kultury; obie odpowiedzi są absurdalne. Przełomowe badania Portmanna nad zjawiskami właściwymi pierwszemu okresowi życia i latami dojrzewania człowieka ujawniły po raz pierwszy fakty, które dzięki zastosowaniu biologicznych procedur badawczych dowodzą, że także cielesność człowieka nie może urzeczywistnić się bez elementów dziejowej tradycji, że jego biologiczne cechy stają się zrozumiałe tylko w odniesieniu do tego, co zyskał dzięki tradycji, a nie dziedziczeniu.

Jesteśmy jednak bardzo odlegli od rzeczy wiście przekonującej, biolo-gicznie niepodważalnej wiedzy o swoistości życia ludzkiego ciała, choć sądzimy, że dostrzegamy ją bez pomocy nauki.

Z pytaniem, co odróżnia człowieka od zwierzęcia, związane jest ściśle p y t a n i e o p o c h o d z e n i e c z ł o w i e k a , o stawanie się człowiekiem. Z badaniami w tej sferze rzecz się będzie miała przypu-szczalnie tak jak z pytaniem o pochodzenie życia w ogóle. Postęp po-znania powiększa tylko niewiedzę w sprawach podstawowych, wskazując zarazem na granice, którym sens możemy nadać tylko czerpiąc z innego źródła niż poznanie.

Przed trzydziestu laty pewien geolog zachęcał mnie do wygłoszenia wykładu o powstaniu życia. Odpowiedziałem: Wielkość biologii przejawia się w tym, że - w przeciwieństwie do wcześniejszych niejasnych wyobrażeń o formach przejściowych - dochodzi do coraz bardziej zde-cydowanego przekonania, iż powstania życia nie sposób pojąć. Na to geolog: Ale przecież życie musiało powstać albo na Ziemi, a więc z nie-organicznego podłoża, albo jego zarodki musiały przybyć na Ziemię z kosmosu. Ja: Obie możliwości zdają się całkowicie wykluczać, ale obie

Wykład

są w oczywisty sposób fałszywe. Geolog: Azatem poszukuje pan ratunku w cudach. Ja: Nie, chciałbym tylko odkryć to, czego z istoty wiedzy wiedzieć niepodobna. Geolog: Tego nie rozumiem. Chce pan czegoś negatywnego. Przecież świat daje się pojąć, inaczej cała nasza nauka nie miałaby sensu. Ja: A może właśnie tylko dzięki temu ma sens, że pojmując dociera do tego, co prawdziwie niepojmowalne. Ale może sensowne jest wyrażanie tego, co niepojmowalne, w intelektualnej grze na granicy poznania, za pomocą hipotetycznych niemożliwości. Taką grą zdaje się wyobrażenie zarodków życia w kosmosie rozprzestrzeniających się wszędzie i daj ących początek życiu, skoro w tej postaci istniało ono od zawsze. Ale jest to trywialna i nic nie mówiąca gra intelektu. Więcej wyraża, jak sądzę, gra zaproponowana przez Preyera: świat jako jedno monstrualne życie, którego trupem i odpadem jest to, co nieożywione. Nie powstanie życia, ale powstanie nieożywionego domagałoby się wyjaśnienia.

Analogicznym problemem jest uczłowieczenie. Dokonano tu rzeczy znaczących, ale są to tylko hipotezy i pojedyncze fakty. W sumie zagadka stała się głębsza, obraz setek tysiącleci nieco jaśniejszy, ale podłoże uczłowieczenia jeszcze bardziej niepojęte. Najlepszą grą intelektualną polegającą na wymyślaniu niemożliwości wydaje mi się gra Dacąućgo: człowiek istniał od zawsze, żył w wielorakich formach świata zwierzęcego, zupełnie inaczej niż morfologicznie pozornie co do gatunku pokrewne, a jednak co do istoty różne formy zwierzęce, jako ryba, gad itp. Człowiek stanowi - można by kontynuować to rozumowanie - odwieczną, właściwą formę życia, całe pozostałe życie jest tylko jego zwyrodniałą formą, także w końcu okazuje się, że to nie człowiekrozwinął sięzmałpy, ale raczej małpa z człowieka. Być może w dalszej perspektywie czeka nas nowy proces takiego wyradzania się- powstanie nowego gatunku zwierząt wskutek kostnienia techniki, będącej formą jego istnienia: ukształtuje się nowy ludzki byt, z punktu widzenia którego ta masa wyglądać będzie jak jakiś inny gatunek, jak cośtylko ożywionego, ale już nie ludzkiego. Myśli te są absurdalne, ale gra nimi rozjaśnia naszą niewiedzę.

Najkrócej podsumowałatenproblem anegdota zamieszczona wpiśmie „Simplicissimus" wiatach pierwszej wojny światowej. Rozmawiaj ą dwaj chłopi z Górnej Bawarii: „Głupia sprawa, Darwin ma chybarację,

pocho-(jzimy od małpy." „Tak - opowiada drugi - głupia sprawa, ale chciałbym zobaczyć małpę, która po raz pierwszy zauważyła, że nie jest już małpą".

Człowieka nie można wywieść z czegoś innego, pozostaje w bezpo-średnim związku z podstawą wszystkich rzeczy. Uprzytomnienie sobie tego oznacza wolność człowieka, która w każdym innym totalnym uza-leżnieniu jego bytu gubi się, a zostaje całkowicie odzyskana w tej właśnie jedynej totalnej zależności. Wszelkie zależności od świata i biologiczne procesy rozwojowe dotyczą jakby materii człowieka, a nie jego samego. Nie można przewidzieć, j ak daleko dotrą badania w poznawaniu rozwoju tej człowieczej materii. I nie ma chyba dziedziny, która byłaby dla nas bardziej zajmująca i pobudzająca.

Każda wiedza o człowieku, gdy absolutyzuje samą siebie i uznaje za wiedzę o całości człowieka, sprawia, że jego wolność znika. To samo dotyczy teorii człowieka, w ograniczonych ramach sensownych, które stworzyła psychoanaliza, marksizm, nauka o rasach. Przesłaniają one człowieka jako takiego, gdy chcą badać coś więcej niż tylko aspekty jego zjawiska.

Nauka ukazuje nam wprawdzie godne uwagi i zaskakujące sprawy w człowieku, ale im staje się jaśniejsza, tym bardziej świadomajesttego, że nigdy nie uczyni człowieka jako całości przedmiotem swych badań. Człowiek jest zawsze czymś więcej niż tym, co o sobie wie. Odnosi się to

W dokumencie Jaspers K - Wiara Filozoficzna (Stron 33-60)

Powiązane dokumenty