• Nie Znaleziono Wyników

Obraz siedemnastowiecznej Polski i jej mieszkańców w oczach cudzoziemców

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Obraz siedemnastowiecznej Polski i jej mieszkańców w oczach cudzoziemców"

Copied!
13
0
0

Pełen tekst

(1)

Obraz siedemnastowiecznej Polski i

jej mieszkańców w oczach

cudzoziemców

Napis. Pismo poświęcone literaturze okolicznościowej i użytkowej 11, 9-20

(2)

'K /fW S Seria X I 2 0 0 5

Weronika Girys-Czagowiec

Obraz siedemnastowiecznej Polski i jej mieszkańców

w oczach cudzoziemców

Przybywali zawsze. N ie brakło ich nigdy. (...) Byli między nim i błędni rycerze, przemyślni kupcy, dostojni legaci papiescy, w ojow nicy i lekarze, którzy w służ­ bę polskich dworów zamierzali wstąpić, agenci, którzy zdradzieckie cele swe ukrywali i zwykli ruchliwi turyści. (...) Przypatrywali się, słuchali, pisali1.

Cudzoziem cy przybywający do Polski w X V I I wieku raczej nie kierowali się modą, ów „północny kraj" nie znajdował się bowiem wówczas na szlaku modnych państw. Przybysze z zagranicy zazwyczaj udawali się do Polski w celu zrealizowania konkretnych misji, w po­ szukiwaniu zarobku. Z rzadka tylko cudzoziem cy odwiedzali nasz kraj z prostej ciekawości.

Ich spostrzeżenia koncentrow ały się przede w szystkim w okół kontrastów kulturow ych i ustrojow ych; uwagę podróżnych zwraca wszak głów nie to, co różni odw iedzany kraj od ich ojczyzny. N ależy podkreślić, ze X V I I wiek to czas, w którym owe różnice m iędzy Rzeczpospolitą a Francją, Anglią czy N iderlandam i zarysow yw ały się szczególnie w yraź­ nie. Ja k zauważa Janu sz Tazbir, w yn ikało to z dysproporcji narastających m iędzy Polską a innym i krajam i, z nierów nom ierności w rozw oju społecznym wyżej w ym ienionych pań­ stw 2. Pi 'zełom X V I i X V II wieku przyniósł w wielu krajach europejskich w zrost sił m iesz­ czaństw a i ugruntow anie absolutnej władzy królew skiej. Z m ieniały się prawa i obyczaje. Ja k pisze M aria Bogucka:

1 M . S m o la rsk i, D a w n a P olska w opisach cu d zoziem ców , W arszaw a 1958, s. 5.

(3)

doskonalił się system rządzenia, kruszały przestarzałe feudalne przyw ileje. A bsolutni władcy rozporządzali sprawnie działającym aparatem u rzęd n i­ czym . Świat kroczył nieustannie naprzód, odrzucając to w szystko, co było pozostałością m inionych epok i ham ow ało je g o rozw ój. (...) W śród p o tężn ie­ ją cy ch , sprężyście zarządzanych państw Rzeczpospolita była tw orem coraz

bardziej archaicznym 3.

O g ó ł szlachty polskiej je d n a k ż e nie widział potrzeby zm ian ustrojow ych w R zeczp o ­ spolitej. Przeciw nie, wyrażał przekonanie, że swoistego m odelu ustrojow ego należy bronić przed zm ianam i. W rogów Polski w idziano w ięc nie tylko poza je j granicam i, lecz także w e­ w nątrz państw a; byli to przeciw nicy złotej w olności szlacheckiej, o której w iele pisali przy­ bysze z innych krajów. C u dzoziem ców interesow ały rów nież inne aspekty życia w Polsce, w arto zatem przyjrzeć się obrazow i siedem nastow iecznej R zeczpospolitej, który w yłania się z ich relacji4.

Podróżując po naszym kraju, raczej nie chw alili w arunków , w ja k ich odbyw ały się owe wyprawy. N ierzadko zdarzało się bow iem , że musieli znosić niedogodności związane ze złym i noclegam i i takim sam ym pożyw ieniem . D u że znaczenie miała też pora roku, w k tó ­ rej udawano się w podróż po Polsce. Srogie zim y i błoto podczas roztopów czyniły jazd ę dodatkow o uciążliw ą, zważyw szy fatalny stan polskich dróg i m ostów. H en ry k M ich ał H y- srle, czeski m agnat, w ojskow y w służbie I Iabsburgów, w 1604 roku przekraczał polską gra­ nicę „wśród zam ieci i m rozów trzaskających’'1, podkreślając w sw ojej relacji „wielkie zim ­ n o ”6 panujące w Polsce. U lry k von W erdum , który podróżow ał po naszym kraju w łatach 1 6 7 0 -1 6 7 2 , i ja k pisze X aw ery Liske, „adm iracji ( ...) dla Polski i je j ludności nie w yniósł ze swego dw uletniego pobytu w tym kraju’'7, uskarżał się na niezw ykle twardy styczniow y m róz i „bezdenne śniegi”*. Podkreślał zły stan m ostów i błotnistych dróg; pisał, iż w żad­ nym m ieście nie ma dobrego bruku , choć kam ienie leżą gęsto na polach”4. W p łynęło to za­ pewne na je g o opinię o Polakach, którycli uznał za „naród nie dość pracow ity i staranny”10, niedbały i niechlujny.

N iezbyt pochlebne dla naszego kraju okazują się także rady, których udzielał podróżują­ cym po Polsce Gaspar de Tende, przebyw ający na dworze króla Jan a K azim ierza aż do je g o abdykacji. Ja k zauważa Ja n A ntoni W ilder, spostrzeżenia poczynione przez niego w drugiej

M . B o g u c k a , D a w n a P olska. N arodzin y, rozkw it, u p a d ek. W arszaw a 1998, s. 2 7 8

4 N in ie js z y tek st d o ty czy w du żej m ierze sp o strzeże ń o b c o k ra jo w c ó w na te m at szlachty, ja k o że ta grupa od g ry w ała w ów czas p rzem ożn ą rolę w p ań stw ie p o lsk im .

3 C u d z o z iem cy o Polsce. R elacje i o p in ie, opr. J . G in te l. t. I: [ I 'ick X - X I 'II, K rak ó w 1971. s. 2 0 9 . l’ Ibid em .

K . L iske, C u d z o z iem cy w Polsce, L w ów 1876, s. 76. h Ib id em , passim .

Ib id em , s. 76. 1(1 Ibid em .

(4)

O b r a z s ie d e m n a st o w ie c z n e j Polski i j e j m i e s z k a ń c ó w w oczac h c u d z o z ie m c ó w 11

połow ie X V I I wieku nie odbiegają od uwag w cześniejszych o blisko sto lat. Sposób p o­ dróżowania po naszym kraju nie zm ienił się zatem przez ten czas". O to niektóre z uwag Gaspara de Tende, świadczące o tym , co raziło francuskiego szlachcica:

B rak przede w szystkim w Polsce gospód lub zajazdów, w których m ożna by w ygodnie um ieścić się i otrzym ać łóżko. Znajdują się tam zw ykle drew nia­ ne budynki zwane „karczm am i", w których trzeba niejed nokrotnie ulokow ać się obok koni, krów i św iń, w długiej stajni skleconej ze źle spojonych desek i krytej słom ą. W głębi tej stajni je s t zw ykle izba z piecem , ale nie m ożna tam m ieszkać w lecie z powodu m uch, pcheł, pluskiew oraz fetorów. N aw et przy dużych upałach okna pozostają tam zam kn ięte12.

Radził 011 podróżnym , aby zabierali ze sobą łóżko z m ateracem , pierzynę, prześciera­ dło, poduszki i siennik. Przed wyprawą należało rów nież przygotow ać zapasy piwa, wina i w ódki, clileba i pieczonego mięsa oraz świec. N ie w olno było zapom nieć o zabraniu owsa dla koni i tłuszczu do sm arowania kół. N atom iast wybierając się w podróż zim ą, należało zaopatrzyć się w futro i w ódkę, ja k o że ostre m rozy były trudne do zniesienia.

N asilanie się krytycznych opinii o w arunkach podróżow ania po Polsce wiązało się z faktem , iż w Europie Z achod niej od X V I wieku władze państw ow e dbały o budo­ wę i utrzym yw anie dróg. W zrost centralizacji władzy wiązał się bow iem z koniecznością stw orzenia dogodnych w arunków do stałego kontaktow ania się ze w szystkim i częściam i kraju. U d ogod nienia kom unikacyjne były niezm iernie w7ażne także dla przewożących tow ary kupców, toteż i miasta zajm ow ały się budową i konserw acją dróg. Rów nocześnie wraz z podnoszeniem się poziom u życia codziennego wzrastały w ym agania, zatem kon­ kurujący ze sobą w łaściciele zajazdów dbali o wygodę podróżnych13. Tym czasem panujące w siedem nastow iecznej Polsce w arunki podróży nie zm ieniały się zasadniczo od stuleci, dlatego przybysze z zagranicy zm uszeni byli do korzystania ze złych dróg i zatrzym yw ania się w prym ityw nych zajazdach. W takiej sytuacji

musiała powstać duża rozpiętość m iędzy w arunkam i podróżow ania w Pol­ sce i w iększości krajów zachodnioeuropejskich. O różnicy tej w iedziano za granicą (...) dokładniej niż sobie u nas zdawano z tego sprawę. W rezultacie, niew ygody związane z podróżow aniem po Polsce stały się w pewnych kołach niem al przysłow iow e (. ..) u.

11 f. A. W ild er. O k ie m cu dzoziem ca. W arszaw a 1959, s. 39. 12 C u d z oz iem cy o P olsce. .., op. cit., s. 329.

13 Z o b . f. A. W ilder, op. cit., s. 4 4 - 4 6 . 14 Ib id em , s. 47.

(5)

O ile cudzoziem cy, zatrzym ując się w zajazdach, byli narażeni na przykrości doznawane „jeśli nie od ludzi, to z powodu (...) strasznie złych noclegów ”1-1, o tyle w szlacheckich sie­ dzibach byli oni witani bardzo chętnie, i zazwyczaj sławili polską gościnność. Szlachta dys­ ponowała w olnym czasem niekiedy nawet w nadm iarze i była spragniona inform acji, ja k o że dw ory były od siebie znacznie oddalone“', toteż zw ykle ciepło witała w swych progach A nglika, Francuza czy W łoch a. Ja k zauważa M aria O ssow ska,

g d ziejest co je ść , gdzie je s t zw ierzyna i gdzie ludzie nie mają co robić, gościn ­ ność je s t cnotą, którą z góry m ożna przew idzieć17.

Je d n y m z zagranicznych podróżnych, którzy chw alili ową polską cnotę, był G uillau m e de Beauplan, francuski inżynier i kartograf. Spędził 011 w Polsce siedem naście lat i uważał je j m ieszkańców za ludzi „gościnnych nad w szystkie w yrazy”1*, ja k o że przyjm ow ali oni z atencją nie tylko swych przyjaciół, lecz także obcych przybyszy z zagranicy. Podobne spo­ strzeżenia poczynił Gaspar de Tende, który pisał:

Polska szlachta je s t z natury bardzo uprzejm a. Kiedy cudzoziem cy przejeż­ dżają przez je j kraj, zapraszają ich, by w ypili i w ypoczęli u nich, a goszczą ich, ja k m ogą najlepiej. Z n ałem takich, którzy gościli u siebie zupełnie niezna­

nych im Francuzów , W ło ch ó w czy N iem có w ( . . . ) |().

Jed n ak że przepych i rozrzutność, które cudzoziem cy obserw ow ali podczas pobytu w szlacheckich i m agnackich dworach, budziły ich zdum ienie. W edług Beauplana polskie biesiady przewyższały w ystaw nością uczty, które w idział w innych krajach, zadziwiał go rów nież przebieg ow ych biesiad. O kazałość i przepych, w których lubowała się polska szlachta, zauważał także B ernard O ’C o n n or, który w 1694 roku przebywał w naszym kraju ja k o lekarz k ró la ja n a III Sobieskiego.

W relacjach zagranicznych podróżnych znalazły się obszerne opisy uczt trw ających wiele godzin, kom entarze dotyczące potraw, a także uwagi na tem at obow iązujących cere­ m oniałów i zachowania biesiadników. O kazu je się, że przy całej w ystaw ności szlacheckich biesiad podawane tam potraw y często spotykały się z krytyką cudzoziem ców , ja k o że były ob ficie przyprawiane pieprzem , im birem , szafranem , goździkam i i cy n am o n em 20. Z relacji Jean a de Labourera, który w 1646 roku przybył do Polski wraz z orszakiem M arii Ludw iki,

b C u d z oz iem cy o P o ls ce.... op. cit., s. 213. 1,1 Z o b . ]. T azb ir, op. cit., s. 2 4 . r C y t. za: J . T azb ir, op. cit.

|s Z b ió r rękop isów historycznych o d a w n ej P olszczę z rękopisn iów tu d zież d z ieł w innych ję z y k a c h w P o lsz cz ę w yda­ n y ch .... w yd. J . U . N ie m c e w ic z , t. 3, W arszaw a 1822. s. 41)0.

1 ’ C u d z o z iem cy o P o lsce.... op. cit.. s. 3 2 2 .

(6)

O b r a z s ie d e m n a st o w ie c z n e j Polski i jej m i e s z k a ń c ó w w oczach c u d z o z ie m c ó w 13

w ynika, że choć starannie przygotow ane potrawy „nęciły oczy i podniebienie’', to je d n a k Francuzi tracili apetyt w krótce po ich skosztow aniu21. Słone i korzenne potrawy nie odpo­ wiadały rów nież U łrykow i de W erduni. Podkreślał on wprawdzie, że wszystko, co je s t nie­ zbędne do życia, znajduje się w Polsce w obfitości i za niew ysoką cenę, ale nie był dobrego zdania o polskiej kuchni. O to , co o niej pisał:

W całej Polsce nie znajdziesz prawie chleba dobrze w ypieczonego, a gotow a­ ne m ięso żrą (...) także prawie surowe, pieczone zaś zwykle spalone. (...) Jak we w szystkim zaś, tak i w gotowaniu są Polacy bardzo niechlujni. (...) Soli i wszelkiego rodzaju korzeni żaden naród nie używa tak obficie, ja k Polacy22. D la cudzoziem ców , którym nie służyło polskie jed zen ie, szczególnie kłopotliw y oka­ zywał się cerem oniał w znoszenia toastów, związany z przepijaniem do każdego biesiadnika po kolei. Ó w obyczaj, o którym w spom inali Je a n de Laboureur, G uillaum e de Beauplan czy Franciszek Paulin Dalerac (sekretarz M arii K azim iery), nie budził aprobaty gości z zagrani­ cy, ponieważ sprzyjał szybkiem u upijaniu się ucztujących. Ja k pisał Beauplan, pewną miarę w piciu zachow yw ali tylko ci, którym pow ierzono opiekę nad srebrną zastawą. Szczególnie w iele do życzenia pozostaw iały je g o zdaniem obyczaje służby, która dopuszczała się zacho­ wań w prost grubiańskich,

wycierając brudne i zatłuszczone talerze w tapety, choćby nie w iem ja k były piękne i kosztow ne, lub też w odrzucone w yloty kontuszów ich panów, bez żadnych względów dla ich pięknych ubiorów 23.

M n iej krytycznie o polskiej kuchni i obyczajach Polaków wyrażał się Gaspar de T en ­ de, który chw alił potrawy przyrządzone z cielęciny i w ołow iny, zupy rybne i jarzyn y oraz stw ierdzał, że „Polacy, a zwłaszcza ludzie w ykw in tni, jed zą w sposób bardzo przyzwoity, nie dotykają nigdy potraw rękam i”24. I 011 je d n a k zauważył, że drzwi sali, w której odby­ wała się biesiada, zam ykano na klucz do m om entu, w którym zebrano ze stołu całe srebro, „w innym w ypadku służba niejedną sztukę by zabrała''2 ’.

Zdum iew ające swą okazałością uczty nierzadko budziły krytykę cudzoziem ców . D o ­ strzegali oni ogólną skłonność polskiej szlachty do przepychu i w ystaw ności, przejawiającą się także w upodobaniu do bogatych, barw nych strojów , inspirowanych modą orientalną. R elacje podróżników z innych państw zawierają liczne opisy ubiorów o zadziw iającym prze­

21 C u d z o z iem cy o P olsce. ... op. cit.. s. 2 4 2 . 22 Ib id em , s. 2 9 8 .

2i Ibid em , s. 2 7 2 . 24 Ib id em , s. 329. 23 Ib id em , s. 3 2 8 .

(7)

pychu. W edług Labourera szlachta, witająca w jeżdżającą do Gdańska królow ą M arię K azi­ m ierę, prezentow ała się w prost olśniew ająco. D w u stu szlachciców , pochodzących z najzna­ kom itszych polskich rodzin, m iało na sobie szaty za złotogłow iu perskiego lub aksam itu, podbite „futram i bezcennej w artości, były tam bow iem grzbiety sobolow e i panterze, które tym droższe są od soboli, im w ięcej skóra ich posiada cętków ”26. Pod dolm anam i, k ró t­ kim i płaszczam i zarzucanym i zazwyczaj na lewe ram ię, nosili żupany, „prawie w szystkie z m ateriału złotolitego lub brokatu, złota, srebra lub jed w abiu z kw iatam i, w yhaftow anym i igłą rękam i dam tego kraju”27. Stroju dopełniały nakrycia głow y z kun ich futer, ozdobione kitam i z piór przypiętych brylantam i. Aby opisać konie, okryte drogocenn ym i tkaninam i i przystrojone zlotem oraz klejnotam i, Laboureur przyw ołuje słowa W ergiliusza z siódm ej księgi E neidy, m alujące dary króla L acju m Latynusa dla Eneasza (Aen. V II, 2 7 5 -2 7 9 ) :

Przy żłobach stało trzysta koni okazałych, Każe rzędem prowadzić: ubiór ich bogaty, W iszą pyszne kobierce i drogie szkarłaty, Z łote łańcuchy nisko piersi opasują, Z ło tem okryte, złoto pod zębam i żują2*.

C u d zoziem ców zdum iew ały także przepych i orientalna egzotyka strojów polskich dy­ plomatów, podróżujących do krajów europejskich. Przez w ieki przetrw ała legenda wjazdu polskiego poselstwa do R zym u . C elem podjętej w 1633 roku m isji Jerzeg o O sso liń sk ie­ go było okazanie w ierności papieżowi U rbano w i V III w im ieniu króla W ładysława IV. W schodni przepych trzystuosobow ego orszaku olśnił m ieszkańców R zym u , podziw iają­ cych stroje ze srebrnej tureckiej lamy, konie gubiące złote podkowy, wielbłądy. Im ponujący, choć skrom niejszy, był także w jazd polskiego poselstwa do Paryża w 1645 roku; na czele tej m isji stał K rzyszto f O paliński. R elację z ow ego zdarzenia zawdzięczam y Franciszce de M oteville, która pisała, iż Polacy zaprezentowali

ten dawny przepych, który od M ed ów przeszedł do Persów. Lubo dawni Sar­ maci nie słynęli nigdy ze zbytków, potom kow ie ich atoli, sąsiedzi Turków , przepych i okazałość serajów naśladować zdają się. W idać w nich jeszcze n ie­ ja k ie ślady dawnej ich azjatczyzny29.

Podobnie Jean de Laboureur przyrów nał w ystaw ność polskiej szlachty do bogactw i zbytku dawnych Persów.

2,1 Ib id e m , s. 2 4 4 . Ibid em .

T l. F. K . D m o c h o w sk i; cy t. za: C u d z o z ie m cy o P o lsce..., op. c it., s. 2 5 8 . yi C y t. za: M . M o ż d ż y n s k a -N a w o tk a . O m odach i strojach, W ro cła w 2 0 0 2 , s.8 8 .

(8)

O rientalizm polskiego ubioru był zatem tą cechą, która szczególnie zwracała uwagę cu ­ dzoziem ców. W zachodniej Europie ugruntow ało się przekonanie, że Polska to egzotyczny kraj, którego m ieszkańcy lubują się we w schodnim przepychu. Stąd też podczas maskarad urządzanych na europejskich dworach, gdzie chętnie w ystępow ano w przebraniu Arabów, Persów, C hińczyków , Turków, Indian czy M urzynów , m ożna było spotkać również stroje sarm ackie. W ten sposób zaliczano Polskę w poczet ludów barbarzyńskich, w obec których odczuw ano w yższość.

N ależy bow iem podkreślić, że polska w ystaw ność budziła zachw yt przede w szyst­ kim wśród „pospólstwa, lubiącego barw ne i egzotyczne w idow iska”311, natom iast dla ludzi ośw ieconych była raczej przejawem m arnotraw ienia pieniędzy. W krajach Europy Z achod ­ niej pieniądz odgryw ał bow iem inną rolę niż w naszym kraju. Ja k pisze Janusz Tazbir,

w Anglii czy N iderlandach był lokow any w rozliczne przedsiębiorstw a typu w czesnokapitalistycznego, których brakowało u nas. Tam zaczyna się — czę­ ściow o pod w pływ em reform acji — głoszenie nakazu oszczędności. I lasła ograniczania potrzeb, unikania wystawmych uczt, skrzętnego grom adzenia kapitałów są wcielane w? życie przede w szystkim przez powstające pod w pły­ wem ideologii purytańskiej m ieszczaństw o holenderskie lub angielskie, na którym w zoruje się nowa szlachta. W Rzeczypospolitej natom iast patrycjat swą rozrzutnością stara się często dorów nać szlachcie, nawet ariańscy przed­ stawiciele tej w arstw y nie stronią w X V II w ieku od zbytkow nych przyjęć31. Tru dn o się zatem dziw ić, że cudzoziem cy ze zgorszeniem obserw ow ali niektóre zacho­ wania polskiej szlachty, takie ja k pow szechne podczas biesiad tłuczenie o głowę kosztow ­

nych kielichów.

C harakter narodow y ow ycli rozm iłow anych w zbytkach m ieszkańców „północnego kraju” przedstawia bardzo złożone zjawisko. Z jed n e j strony określani są oni przez przyby­ szów z innych państw ja k o ludzie dobrzy, szczodrzy, gościnni i pełni pogody ducha. G u il­ laum e de Beauplan postrzegał Polaków rów nież ja k o ludzi pozbawionych uszczypliwości i m ściw ości, nierzadko zdolnych do w ielkich czynów. D oceniał też ich m ęstw o, odwagę i rycerskość, podobnie ja k pan Payen, o którym w iadom o niew iele ponad to, iż był w yż­ szym urzędnikiem królew skim , a swą książkę zadedykował m inistrow i spraw zagranicz­ nych króla Ludwika X IV . N ie są też bliżej znane okoliczności je g o pobytu w Polsce około roku 1660. Ó w podróżnik n ak reśliłjed n ak że i inny w izerunek m ieszkańców naszego kraju — ludzi zuchw ałych, popędliw ych i niekiedy brutalnych. Zdecydow anie negatyw ną opinię o Polakach zawarł w swej relacji U lry k von W erdum , w edług którego Polaków cechcrwały lekkom yślność i niestałość. N ie cenił wysoko m ieszkańców R zeczypospolitej, uznając ich

O b r a z sie d e m n a st o w ie c z n e j Polski i jej m i e s z k a ń c ó w w o c zach c u d z o z i e m c ó w 15

’" J . T azbir, op. cit., s. 170. 31 Ib id em , s. 1 7 0 -1 7 1 .

(9)

za ludzi niedbałych i leniw ych, którym „na zręczności rozum u także (...) nie zbywa”32. G aspar de Tende zaś był zdania, że gdyby Polacy um ieli przestrzegać dyscypliny, byliby narodem nie do pokonania.

Pan Payen zauważył, że m ieszkańcy Polski bywają zabobonni, czego przykłady od naj­ dujem y w dziełach innych podróżników . Karol O gier, będąc uczestnikiem uczty wyda­ nej przez w ojew odę ruskiego, miał m ożliw ość skosztow ania niezw ykle sm acznej potrawy z m ięsa łosia, zwanego w Polsce magna bestia. W ojew oda obdarzył posła francuskiego K lau­ diusza de M esm es racicą ow ego zw ierzęcia, a stanow iła ona cenny podarunek ze względu na swe w łaściw ości lecznicze33. K. O gier zanotow ał w sw ym d zienniku, iż racica odcięta zaraz po upolowaniu zw ierzyny ma dobroczynną m oc;

najw iększy ona skutek sprawia, gdy bestia zabita je s t in coitn albo przynajm niej w czasie rykow iska, to je s t od św. B artłom ieja, ja k to powiadają m yśliw i'14.

U lry k von W erdum zaś opisał tajem niczą chorobę Polaków, która w edług je g o w ie­ dzy „rozpow szechniła się w ostatnich trzydziestu, czterdziestu latach”35. Przypadłość owa, zwana k o łtu n em 36, w yw oływ ała początkow o w ielkie bóle głowy, a następnie w łosy zlepia­ ły się i zrastały „jakoby kapelusz pilśniow y”37. Przesąd zabraniał obcinania kołtu na z obaw y przed utratą słuchu lub w zroku38, a pow szechność tej choroby sprawiła, iż w Polsce m ożna było spotkać „więcej ślepych niż w ja k im k o lw ie k innym kraju”39.

Z dan iem U lry k a von W erdum , z zabobonnością graniczyła nabożność Polaków, którzy podczas m odlitw y upadali na ziem ię, uderzali głową o ławki i nuir, bili się w tw arz, głośno w zdychali, ję cz e li i praktykowali „inne w tym rodzaju dziw actwa, z których się papiści z in ­ nych narodów naśm iew ają”40. Rów nież inne form y pobożności Polaków, takie ja k niezw y­ kle skrupulatne przestrzeganie postów, zdum iew ały przybysza z zagranicy. Zaobserw ow ał

32 C u d z oz iem cy o P o ls c e.. op. cit., s. 2 9 6 .

33 Fu lw iu sz R u g g ieri, k tó ry w rok u 1565 byl n u n cju sz e m p ap iesk im w P o lsce, w cz eśn iej p o zn ał ta je m n ic ę n ie z w y k łe g o lekarstw a. W ed łu g je g o relacji p rześw iad czen ie o m o c y ow ego leku w y n ik a ło z o b serw a cji c h o reg o łosia, k tó ry leczy sw e p rzy p ad łości, drapiąc u ch o nogą.

34 Z b ió r rękop isów historycznych o d a w n ej P o ls z c z ę ..., op. c it., s. 2 3 0 . 33 C u d z oz iem cy o P o lsce.. op. c it., s. 2 9 2 .

3,1 U w ażan y niegd y ś za polską ch o ro b ę n arod ow ą, n osi łaciń sk ą n azw ę plica polonica. 37 C u d z o z iem cy o P o lsce.... op. cit.

3r< E t n o g r a f M a ria n U d ziela w p r a c y M edycyna i p rzesą d y leczn icze ludu p olskiego, w y d an ej w 1891 ro k u , pisze, iż w ed le w ie rz eń lu d ow ych w k o łtu n ie m iesz k a ły ch orob y , które atak o w ały człow iek a po o b c ię c iu w ło ­ sów. N a ten rad ykaln y czy n d ecy d o w an o się zatem w o k re ślo n y ch o k o lic z n o śc ia c h : na czczo , w p ogod n y d zieii. lecz n ig d y w piątek. Z a najlep sze m iejsca do p rzep row ad zen ia tego zabiegu u w ażan o K alw arię Z e ­ b rzy d ow sk ą i K o śc ió ł M a ria ck i w K ra k o w ie , n a to m ia st d n ie m , w k tó ry m m o ż n a było b ez p iecz n ie o b c ią ć k o łtu n , była W ielk a So b o ta.

yi C u d z oz iem cy o P o lsce.... op. cit. 40 Ibid em .

(10)

O b r a z si e d e m n a st o w ie c z n e j Polski i j e j m i e s z k a ń c ó w w o czach c u d z o z ie m c ó w 17

on, że m ieszkańcy Polski w piątki nie jadali nie tylko mięsa, lecz także masła, sera, mleka i ja j, a potrawy z ryb i warzyw przygotow yw ali na oleju. Pościli także w inne dni „według przepisów rzym skiego k o ścio ła'41, jednak prawie w szyscy wyznaczali sobie dodatkowy dzień w tygodniu, kiedy pow strzym yw ali się od spożyw ania wyżej w ym ienionych potraw. U lry k von W erdum odnotow ał rów nież fakt, iż „w Polsce w w ilie świąt Panny M arii mięsa nie jad ają, czego przecież u innych narodów nie obserw ują’42.

R zeczyw iście, w dawnej Polsce bardzo rygorystycznie przestrzegano nakazu poszczenia w określone dni. N ie jad ano mięsa i ograniczano inne pożyw ienie w środy, piątki i sob o­ ty, w czasie Adw entu, w W igilię B ożego N arodzenia, w Środę Popielcową i W ielki Piątek. Postam i poprzedzano także dni znanych patronów 43. A nna Zadrożyńska pisze, iż miało to na celu oczyszczenie z grzechów , wykroczenie na drogę św iętości, pozwalało też god­ nie uczestniczyć w św ięcie44. Ten sposób okazyw ania pobożności przybierał je d n a k często skrajne formy, o czym świadczą spostrzeżenia cudzoziem ców , iż Polacy „raczej dadzą się zabić, niż złamią post’4:\ Łukasz G ołębiow ski w dziele L u d polski, jego zw yczaje i zabobony podsum ow ał te obyczaje:

przed każdym w ielkim św iętem ( ...) czterdzieści dni poszczono (...). N adto suchedni, krzyżowe dni, w ilie obchod zono i przyjęte dobrow olnie do Serca Jezusow ego, N ajśw iętszej Panny B olesnej, św. A ntoniego, św. Jana N e p o ­

m ucena i innych świętych pięć, siedem albo dziew ięć dni postu, po je d n y m w każdym tygodniu poprzedzającym . Suszono poniedziałki, środy, piątki, soboty, tak że czasem trzy dni tylko, u skrupulatniejszych za postam i zaled­ wie dzień jed en zostawał do m ięsnych pokarm ów (...). N ie dochow ać postu najw iększym poczytyw ano grzechem ( ...) 46.

Je a n de Laboureur za zdum ieniem przyglądał się także biczow nikom , którzy podczas W ielkiego Tygodnia „całym i dniam i i nocam i snują się po kościołach’47 przy świetle p o­ chodni. Francuski historyk pisał:

O k ry ci są kapturam i z otw oram i na oczy i habitam i z białego lub czarnego płótna, a na nich w ym alow ane piszczele ludzkie lub trupie głowy z napi­ sem memento moi i. (...) Padali potem plackiem na ziem ię, całując swe krzyże.

41 Ibidem . 42 Ibidem .

43 Z o b . A. Z a d ro ż y ń sk a . Ś w iętow an iu p o lsk ie. W arszaw a 2 0 0 2 , s. 8 8 - 8 9 . 44 Ibid em , s.88.

45 C u d z oz iem cy o P o lsce.... op. cit., s. 25 5 . C y t. za: A. Z a d ro ż y ń sk a , op. cit., s. 89. 47 C u d z oz iem cy o P o lsce.... op. cit.

(11)

a podnosząc się następnie, obnażali plecy i pedantycznie je chłostali w ciągu całego Miserere. M ożna było w idzieć wielu takich, których rany dochodziły do głębokości palca. Rygory stosowane po w siach przew yższały to, co działo się w m iastach4*.

Przyznał 011 również, iż przerażały go przesądy Polaków, którzy trw ali w przekonaniu, że biczow anie i zaniechanie jed zen ia masła w czasie postu przyspieszy zbawienie ich dusz. Był też zdania, że pewne obyczaje praktykowane w Polsce podczas M szy Św iętej, takie ja k bicie się w twarz w czasie Podniesienia, dow odziły przedkładania pozorów nad szczerą wiarę.

Z relacji cudzoziemców wynika zatem, że dostrzegali oni głęboką religijność mieszkańców Polski, jed nak niektóre je j przejawy budziły zdumienie przybyszów z Europy Zachodniej i w ich oczach świadczyły o przesądności Polaków oraz ich zamiłowaniu do teatralnych gestów.

Przybysze z zagranicy postrzegali Polaków ja k o ludzi, którzy nade w szystko cenią w ol­ ność, poza którą nie uznają „innego pana'49. Karol O g ier z trud em dawał w iarę sw obo­ dzie, z ja k ą szlachta polska wyrażała swe m yśli. D ru gi sekretarz francuskiego ambasadora Klaudiusza de M esm es ze zdum ieniem odnotow ał, że Polacy bez najm niejszego skrępo­ wania rozprawiali „o cesarzach i królach, a nawet o sw oim własnym królu”30. U zn ał 011, iz w olność szlachecka w Polsce je s t prawdziwie nieograniczona. G u illaum e de Beauplan sw oje spostrzeżenia na tem at sw obód, któ rym i cieszyła się szlachta polska, podsum ow ał celną uwagą: „by w ięc stali się praw dziw ym i suw erenam i, brak im je szcze tylko prawa bicia m o n et”’' 1. G aspar de Tende zanotow ał zaś, że każdy szlachcic je s t wprawdzie zobow iązany do posłuszeństw a królow i, ale w yłącznie w ram ach zagw arantow anej ustaw ami w olności, przyw ilejów i obietnic składanych przez władcę podczas elekcji.

U lry k von W erdum zauważał, że władza króla w Rzeczypospolitej je s t w znacznym stop­ niu ograniczona, zatem musi 011 dążyć do w zm ocnienia swej pozycji nie tyle przez stanow­ cze rozkazy, ile przez wykazanie się „politycznym rozu m em ”32. Przyw ołał 011 słowa Stefana Batorego, który zwykł maw iać, iż w Polsce król znaczy tyle, ile w art je s t je g o rozum .

W edług relacji cudzoziem ców „potom kow ie Rom ulusa”, nazyw ani tak ze względu 11a pow szed nią znajom ość łaciny, wyznawali rów ność w ew nątrzstanow ą. Bystry obserw ator m ógł je d n a k dostrzec, ta k ja k U lry k von W erdum , że owa rów ność miała charakter ilu zo­ ryczny, ponieważ polska szlachta była silnie zhierarchizow ana. D ostrzegano też, iż szlachci­ ce, uniżeni w obec potężniejszych i pełni kurtuazji w obec rów nych sobie, z arogancją trak­ tują ludzi m niej znacznych od siebie.

4* Ibid em . r ' Ibid em , s. 275. 311 Ib id em , s. 2 2 9 . M Ib id em , s. 2 6 5 . 32 Ib id em , s. 29 4 .

(12)

O b r a z sie d e m n a st o w ie c z n e j Polski i jej m i e s z k a ń c ó w w oczach c u d z o z ie m c ó w 19

U w agę przybyszy z zagranicy zw racało rów nież nadm ierne przyw iązanie Polaków do tytu łów i zw rotów grzecznościow ych, zdumiewał ich także swoisty kodeks postępowania, obow iązujący na przykład podczas pow itania. W drugie połow ie X V I w ieku owe tytuły, które szlachta stosowała m iedzy sobą, były jeszcze zazwyczaj uproszczone33. Jed nakże w X V II i X V I I I w ieku form a „pan” ju ż nie wystarczała, dlatego zw racano się do siebie per „waść, waszeć, w aszm ość, w aszm ość pan, m iłościw y pan, w ielm ożny pan, ja śn ie w ielm oż­ ny, ja śn ie ośw iecony’0 4 . Sposób tytułow ania się przez szlachtę odzw ierciedlał jej w ew nętrz­ ne zróżnicow anie:

M agnat zwracał się do podw ładnego sobie szlachcica per „mości panie Kow al­ ski”, ten zaś pisał do m agnata p er „jaśnie w ielm ożny panie a panie m nie w ielce m iło ściw y ”, dodając tytu ły rodowe lub nazw y piastowanego przez adresata urzędu, określenia w rodzaju „dobrodzieju m ó j”, „ośw iecony” czy „łaskaw y”. W oficjalnej tytulaturze urzędow ych akt spotykam y rozróżnienie „nobilis”

(szlachetny) w odniesieniu do zam ożniejszych i „generosus” (urodzony) w od ­ niesieniu do uboższych

Spostrzeżenia cudzoziem ców na ten tem at mają zw ykle charakter ironiczny. H enryk M ich ał I Iysrle, podsum ow ując swój krótki pobyt w Polsce, zapisał, iż nigdzie tak „chłopom «Waszmościów» i «M ościpanów » nie nagadali”, ja k tu taj16. Fakt ten stał się dla czeskiego m agnata i je g o towarzyszy powodem do częstych kpin z takich zwyczajów. U lry k von W er­ dum rów nież zauważył skłonność Polaków do w zajem nego schlebiania sobie i prawienia kom plem entów , a swej relacji zanotował z ironią:

nie ma ulicznego żebraka w Polsce, który by był tak nędzny, żeby go dzieci je g o nie zwały panem ojcem , a żonę je g o panią m atką17.

Podróżując po Polsce, obcokrajow cy dostrzegali bardzo w yraźnie, iż dum na polska szlachta „m ieniła się być narodem ”18, do którego nie włączała m ieszczan i chłopów. Polska struktura społeczna była w odczuciu zagranicznych przybyszy zjaw iskiem zgoła egzotycz­ nym , toteż zwykle oceniali ją krytycznie. Szczególnie raził ich stosunek szlachty do ch ło

-^ Z o b . f. M a cisz ew sk i, S zlachta po lsk a i jej państw o. W arszaw a 1986, s. 219.

34 P or.: „ N a m n o ż y ło się rozm aity ch p o d sto lich , stoln ik ó w , łow czych , k rajczy ch . pow iatow ych i ziem sk ich bez liku . każdy z n ich ch ciał, by go ty tu ło w a n o «jaśnie w ie lm o żn y m », jego syna k ra jcz y cem , p od czaszy - c em i tak dalej, przy czy m ty tu łó w o jc o w s k ich u żyw ał syn az do śm ierci, je śli n ie o trz y m a ł w łasn eg o ty tu łu " (ibidem ).

Ibid em , s. 221.

^ C u d z o z iem cy o P o lsce.... op. c i t ., s. 213. ^ Ib id em , s. 297.

(13)

pów, którzy zgodnie ze słow am i G aleazzo M arescottiego znajdowali się „w cięż k im ja rz m ie niew oli”39. N un cju sz papieski, przebyw ający w Polsce w latach 1669-1671, z oburzeniem i w spółczuciem relacjonow ał ich sytuację. Gaspar de Tende stw ierdził zaś, że szlachta trak­ towała chłopów ja k niew olników , m ieszczan zaś uważała za rzem ieślników . Szlachcice pol­ scy byli panam i życia i śm ierci chłopów , co uważał za przyw ilej sprzeczny z przesłaniem Ew angelii. W edług Bernarda 0 ’C o m iora, który w dużej m ierze pow oływ ał się na relację ow ego francuskiego szlachcica, naród polski dzielił się na dwa rodzaje ludzi: na szlachtę i chłopów , będących dc facto niew olnikam i, podobnie ja k M u rzyni w angielskich Indiach Z ach od n ich 60.

Ju ż w połow ie X V I wieku struktura społeczna Polski zwracała uwagę cudzoziem ców , zdum ionych je j odm iennością od tego, co znali z w łasnego dośw iadczenia. W raz z upły­ w em czasu owa odm ienność stale się nasilała, toteż stosunki społeczne panujące w R zeczy­ pospolitej postrzegane były ja k o „pozostałość czasów barbarzyńskich”61.

Z relacji cudzoziem ców w yłania się zatem obraz „północnego kraju”, obdarzonego przez naturę w szystkim , co je s t potrzebne do życia. Je g o m ieszkańcy je d n a k często nie w ykorzy­ stywali w łaściw ie owych bogactw , dlatego bywali oceniani ja k o ludzie niedbali i nieskorzy do pracy. Tych, którzy odgryw ali w R zeczypospolitej najw iększą rolę, cechow ały odwaga i w aleczność, choć potrafili być przy tym zuchwali i d um ni, ponieważ nade w szystko cenili w olność. Z je d n e j strony byli gościnni i hojni, z drugiej zaś m ieli skłonność do rozrzutności i m arnotraw ienia pieniędzy. G łęb oko religijni, ale i zabobonni, budzili zdum ienie zagra­ nicznych podróżników niektórym i sposobam i okazyw ania pobożności. Przyw iązani do panujących w ich kraju stosunków społecznych, nie dbali o to, iż w oczach cudzoziem ców są one anachroniczne.

Ja cy zatem byli naprawdę Polacy w X V I I w ieku?

N a podstaw ie spostrzeżeń cu dzoziem ców niełatw o byłoby odpow iedzieć na to pytanie, w iele bow iem zależało od tego, w ja k im celu i o ja k ie j porze roku przybyw ali, kogo najczę­ ściej spotykali na swojej drodze, ja k ie przejaw iali sympatie polityczne. N ierzadko pojedyn­ cze dośw iadczenia kształtow ały ich całościow e spojrzenie na polską kulturę. Je j obraz, choć zapewne zdeform owany, je s t je d n a k niekiedy prawdziwie frapujący.

^ C y t. za: f. A. W ild er, op. cit., s. 80. '■L1 Z o b . J . A. W ild er, op. cit., s. 90.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Gdy ktoś powie, że jego ujęcie jest pew nym aspektem badanej rzeczyw istości fizycznej i przy tym nie przeczy istnieniu zjawisk niem ierzalnych, pow iem y, że

W maju odmawiamy albo śpiewamy modlitwę, która się nazywa Litania Loretańska do Najświętszej Maryi Panny.. Ludzie przychodzą na nabożeństwa majowe do kościoła, a czasem do

W marcu zaś rozprawiano się z tuczonymi wołami, z mięsa których przyrzą dzano mię dzy in nymi wę dzone ozory i ubijane w becz kach, mocno solone mię so (tzw. pekelfle-

Pytanie o cechy pracowników uniwersytetów, choć wydaje się, że wychodzi poza zakres podstawowych charakterystyk opisujących uniwersytet jako taki, jest istotnym uzupełnieniem

Na koniec – na samej górze drzewka decyzyjnego – należy wpisać wartości lub cele między którymi wybieramy podejmując decyzję (dokonując plagiatu lub nie).. Dla chętnych:

Ponieważ te aspekty omówiono szczegółowo już podczas analizy pytań, warto tylko przypomnieć, że z perspektywy komunikacji tematy, o których wie się więcej, to te, o

Jednak również tytuł Podróż po Polsce jest jak najbardziej uzasadniony, bo nawet jeśli pisarza głównie w każdym z miast, które odwiedzał, interesowali Żydzi, koncentrował

W  niezwykle  ostry  i  pozbawiony  umiaru  sposób  wypowiadał  się  Luter  o  Żydach:  „Tak  naprawdę  Żydzi,  jako  lud  nam  obcy,  nie  powinni  niczego