• Nie Znaleziono Wyników

Obraz świata w oczach fizyka i historyka.

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Obraz świata w oczach fizyka i historyka."

Copied!
22
0
0

Pełen tekst

(1)

KS. STANISŁAW MAZIERSKI

o b r a z

Ś

w i a t a w o c z a c h f i z y k a i h i s t o r y k a

*

Dla jasności w yw odów scharakteryzujem y pokrótce nauki przyrodnicze i historyczne oraz w yjaśnim y niektóre term iny, ja­

kimi posługiwać się będziemy.

Każda nauka jest tak zbudowana, że wychodzi z jakichś pierw ­ szych przesłanek. Są to po prostu sądy lub zdania pierw otne zwane niekiedy zdaniami w yjściow ym i. Te sądy mogą być zdobyte na drodze doświadczenia; są to tzw. sądy spostrzeżeniowe, empi­

ryczne lub obserwacyjne, a nauki opierające sw e twierdzenia na tych sądach nazywają' się naukami aposteriorycznym i lub em pi­

rycznym i (niekiedy realnymi).

A le doświadczenie nie jest jedyną i wystarczającą drogą uzna­

wania sądów lub zdań za pierw sze przesłanki. Sądy spostrzeże­

niowe nie mogą się stać pierw szym i (lub ostatecznymi) przesłan­

kami dla takich, nauk jak np. matematyka, logika. M atematyk lub logik nie w łączy do sWego system u naukowego twierdzenia tylko dlatego, że można je wyprowadzić z sądów spostrzeżeniowych.

Przyzna on obyw atelstw o takiem u twierdzeniu, które da się w y ­ prowadzić w drodze dedukcyjnego .postępowania z określonej, niew ielkiej ilości zdań pierwotnych tzw. aksjomatów.

Nauki, które za przesłanki sw oich tw ierdzeń przyjmują bez dowodu nieliczne, w yraźnie określone zdania, nazywają się nau­

kami apriorycznym i lub form alnymi.

Nauki empiryczne rozpadają się na dwie w ielkie grupy :i na nauki przyrodnicze i hum anistyczne. Wśród pierwszej grupy dziś św ięci trium fy fizyka i chemia. W obręb nauk hum anistycznych wchodzą np. psychologia, socjologia, historia. Może to być historia polityczna, historia literatury, nauki, sztuki, historia instytucji itd.

* P relekcj a publiczna w ygłoszona w KUL d n ia 27 II I 1954.

(2)

100 KS. STANISŁAW MAZIERSKI

-Nauki hum anistyczne (od słowa łac. humanus — ludzki) intere­

sują się człowiekiem , jego działalnością i twórczością. O czło­

wieku traktują rówhież takie nauki jak np. anatomia i fizjologia, a jednak nie zaliczam y ich do hum anistycznych dlatego, że biorą pod uw agę jed yn ie morfologiczną, biochemiczną, słowem cielesną stronę człowieka. N atom iast nauki hum anistyczne badają życie psychiczne i duchow e człowieka oraz w ytw ory tego życia.

W ytwory życia psychicznego i duchowego mogą być przed­

miotem teorii kultury duchowej, badającej utw ory literackie, teorii sztuki, badającej dzieła sztuki. W ytwory czynności psychicznych i duchowych są bądź psychofizyczne, bądź psychiczne, bądź du­

chowe. Dzieło sztuki takie jak rzeźba, obraz malarski, jest w y ­ tworem psychofizycznym . Fizycznym o tyle, o ile jest przekształ­

conym przedmiotem m aterialnym , a psychicznym i w łaściw ie du­

chowym zarazem o tyle, o ile wyraża się w nim psychiczno-du- chowa twórcza praca artysty. Nauki hum anistyczne nie interesują się dziełem od strony czysto fizycznej, lecz psychofizycznej i du­

chowej, o ile przedmiot pozostaje w stosunku do aktywności czło­

wieka. Twierdzenie naukowe, treści ludzkich m yśli, pragnień i tęsknot utrwalone na jakimś materiale: utwór poetycki, kompo­

zycja muzyczna, oto przykłady w ytw orów duchowych człowieka.

A zatem przedmioteręi nauk hum anistycznych są czynności i w ytw ory psychofizyczne i duchowe. W szystkie te czynności i ich w ytw ory psychofizyczne i duchowe czyli hum anistyczne w swym powiązaniu i rozwoju mogą być przedmiotem nauk historycznych, badających zjawiska historyczne w sposób im w łaściw y: wiążąc je przyczynowo i genetycznie; wm ontowując je w epokę i spajając klamrą czasu i przestrzeni.

Dla w ygody czynności i w ytw ory psychofizyczne i duchowe nazwijm y rzeczywistością historyczną lub humanistyczną.

Nauki p rzyrodnicze. zajmują się zjawiskami należącym i do przyrody nieożywionej i przyrody ożywionej. Na czele nauk przy­

rodniczych badających przyrodę martwą stoi fizyka. Zjawiska

przyrodnicze będące przedmiotem fizyki nazwijm y rzeczywistością

fizyczną.

(3)

OBRAZ ŚWIATA 101

W toku rozważań, ilekroć w spom nę o fizyce, będę m iał na uwadze fizyk ę jaka rozwinęła się ód czasów G alileusza i Newtona, a w ięc fizyk ę klasyczną i współczesną fizykę eksperym entalną, a fizyki teoretycznej dotknę lekko przy końcu artykułu.

Zarówno nauki historyczni1* jak i fizykalne uważają, że k ryte­

rium pozw alającym włączać sądy w poczet tw ierdzeń naukowych jest św iadectw o doświadczenia. Dla fizyka ostateczną instancją jest obserwacja i eksperym ent, a dla historyka krytyczne odczy­

tyw anie źródeł, obserwacja pomników i zabytków historycznych.

Jednym z podstaw ow ych zadań nauki jest konstrukcja obrazu rzeczywistości badanej. M ówiąc o obrazie św iata w oczach fizyka mam na m yśli konstrukcję rzeczyw istości fizycznej, m ówiąc zaś 0 obrazie św iata w oczach historyka mam na uwadźe konstrukcję rzeczywistości historycznej i hum anistycznej. N ie poruszam na razie kw estii, czy podział nauk em pirycznych na hum anistyczne 1 przyrodnicze jest słuszny czy nie. Spór na ten tem at toczy się od wieków . N ie podobna go rozstrzygnąć bez- poczynienia założeń filozoficznych, światopoglądowych, a ściśle m ówiąc ontologicznych.

Zaznaczam jedynie, że charakter nauki szczegółowej zależy od tego, jak się jej przedm ioty badań przedstawiają, nie zaś od tego, jak te przedm ioty tłum aczy filozofia. Jak długo dla sam ych nauk realnych pozostaje głęboki przedział m iędzy zjawiskam i fizycz­

nym i z jednej, a zjawiskam i psychicznym i i duchow ym i z drugiej strony, tak długo m am y podstawę do odrębnego ich traktowania.

Spostrzeżenie to uspraw iedliw ia fakt, że o rzeczyw istości fizycz­

nej traktujem y jako o czym ś zasadniczo różnym od rzeczywistości historycznej, a co zatem idzie — o dwóch odrębnych obrazach czyli konstrukcjach św iata fizycznego i hum anistycznego. W szel­

kie próby sprowadzenia tych dwóch rzeczyw istości do monizmu, do jednej jakiejś zasady bądź m aterialnej bądź duchowej, dotąd nie pow iodły się.

W tej pracy nie chodzi o przedstawienie obrazu rzeczyw istości fizycznej jaki m iał np. A rystoteles, Ptolem eusz, św. Tomasz, N ew ­ ton, M endelejew , Einstein lub przedstawienie dziejów społeczeń­

stw a nakreślonych przez Tacyta, Herodota, Gallusa lub jednego ze

(4)

102 KS. STANISŁAW MAZIERSKI

współczesnych historyków. Zadania te należą do kom petencji hi­

storyków i nie mam zamiaru wkraczać na cudze podwórko.

Zadanie, jakie sobie postawiłem , polega na zestaw ieniu dwóch obrazów rzeczywistości, fizycznej i historycznej, ze stanowiska metodologicznego i na daniu odpowiedzi na rlwa pytania:

1. Czy istnieją w spólne w łaściw ości przysługujące tym obra­

zom niezależnie od czasU, w jakim pow stały i niezależnie od twórcy, który je skonstruował?

2. Jakie zazwyczaj zjawiska składają się na te dwa obrazy, innym i słow y, jaką regułę wyboru stosuje fizyk i historyk?

Ażeby odpowiedzieć na pierwsze pytanie, wprowadzę do roz­

ważań pojęcie „adekwatności" w takim znaczeniu, jakie nadał temu term in ow i,F . Gonseth w pracy p t.: L id e e de necessite en m athem atiąues (,,Revue neoscholastiąue de Philośophie“, 39 (1936) 169—183. Adekwatność znaczy tyle, co 'odpowiednióść, dostosowa­

nie, niedokładnie* — stosunek. Chodzi tu o stosunek naszych przed­

stawień do rzeczyw istości przedstawianej.

Dla zrozumienia treści tego pojęcia przytoczę prosty, banalny przykład. W eźmy pod uw agę linię narysowaną kredą na tablicy.

Spróbujemy narysować drugą linię cieńszą od pierwszej i jeszcze jedną cieńszą od poprzedniej. Choćbyśm y rozporządzali bardzo precyzyjnym i przyrządami kreślarskimi, nigdy nam się nie uda przedstawić tego, co nazyw am y linią geometryczną.

Inny przykład. Spójrzmy w pogodny dzień na linię horyzontu.

Wydaje się nam, że kontur horyzontu to gładki łuk. Uzbrójmy wzrok w szkła przybliżające i spoglądajm y nadal na horyzont. Być może zauw ażym y wierzchołki drzew i krzewów, dachy domów.

Przy użyciu coraz precyzyjniejszych szkieł m ielibyśm y możność oglądać lin ię horyzontu coraz dokładniej. Ale nigdy nie mogli­

byśm y powiedzieć, że mam y do czynienia z ostatecznym obrazem konturu horyzontu, z ostateczną strukturą. Dlaczego tak się dzieje?

Widocznie nie ma całkowitej „adekwatności" pomiędzy naszymi wyobrażeniam i, a w następstw ie pojęciami i rzeczywistością ba­

daną, słow em pom iędzy naszym przedstawieniem i rzeczywi­

(5)

OBRAZ ŚWIATA 103

stością przedstawianą. Istnieje „adekwatność" ale niezupełna, ogól­

nikowa, schematyczna.

Nasze opisy przedmiotów (jednostkowych lub zbiorowych) real­

nych również są schematyczne. Zwróćmy uw agę na plan Wielkiego miasta, który można uważać za schem at opisowy. Spytajm y, jakie, są w łaściw ości tego opisu i na czym polega jego użyteczność? W y­

konawcom planu miasta w cale n ie chodzi o to, by plan b y ł zupeł­

nym opisem. Plan uw zględnia pew ną liczbę w ażniejszych, god ­ nych w idzenia obiektów: ulice, place, kom pleksy domów, parki, kościoły. A zatem ten opis jest niezupełny, schem atyczny, po­

w iedzm y nieadekwatny.

Zróbmy jeszcze jeden krok'naprzód w analizie planu i zap y­

tajm y, czy m oglibyśm y bez pouczenia nas rozpoznać w planie to, co w rzeczyw istości jest np. zajezdnię tram wajów.’ Z pew nością nie, ponieważ w planie 'uwidocznione są znaki mniej lub w ięcej umowne, które należy zinterpretować.

A kiedy plan będzie kom pletny? Odpowiedź zależeć będzie od tego, czego żądam y od planu. Jeżeli zam ierzam odszukać w nim w szystkie muzea, a ich nie uwidoczniono, powiem , że plan jest niekom pletny. N ic jednak nie stoi na przeszkodzie, bym m ógł go uzupełnić przez w prow adzenie doń dodatkowej liczby znaków.

Plan w zasadzie jest niekom pletny, ale zaw sze podatny do tego, by stać się kom pletnym .

Opis tyrięc jest m niej lub w ięcej kom pletny, sym boliczny, niew ykończony. Takie są cechy każdego schematu.

W yłania się kw estia, czy obrazy rzeczyw istości fizycznej i h i­

storycznej są w iernym , zupełnym , adekw atnym przedstawieniem , czy przeciw nie m am y tu do .czynienia z ujęciem schematycznym,' nieadekwatnym .

O B R A Z R Z E C Z Y W I S T O Ś C I ' F I Z Y C Z N E J

Pobieżny rzut oka na dzieje nauk fizykalnych utwierdza nas

w przekonaniu, że obraz św iata m aterialnego zm ienił się i zm ienia

w zależności głów nie od rozwoju narzędzi i metod badawczych

oraz od aparatu m atem atycznego. Nauki przyrodnicze przed N ew ­

(6)

104 KS. STANISŁAW MAZIERSKI

tonem kreśliły ubogi obraz świata, choć m iały już poza sobą ato- m istyczną teorię Leucypa i Demokryta oraz słynny „przewrót ko- pernikański“. Dopiero geniusz Galileusza i N ew tona wprowadził do fizyki użyteczne do przeprowadzenia obliczeń pojęcia, takie jak masa, energia, siła, pęd i inne. Dzięki tym pojęciom, którym oczy­

wista odpowiadają w ielkości fizyczne, udało się pchnąć naprzód wiedzę fizykalną, w yjaśniać i przewidywać'zjawiska. Newtonowski obraz przedstawiał świat, m aterialny jako m echanizm rządzony prawami mechaniki. W yjaśnić jakieś zjawisko znaczyło po prostu sprowadzić je do relacji m iędzy podstawowym i wielkościami, ma­

sy, energii, siły, długości, czasu. I wierzono przy tym , że nie może być innego trafniejszego i dokładniejszego obrazu świata. Mecha- nistyczny obraz świata materialnego znalazł sw e ukoronowanie w dziełach Lapiace’a, a do jego utrw alenia przyczynili się pozy­

tyw iści różnych odcieni, którzy ograniczyli zadania nauk przyrod­

niczych do opisu zjawisk fizycznych z pom inięciem jakichkolwiek prób w niknięcia w w ew nętrzną strukturę ciał.

A gdy pod koniec X IX w ieku ostro zarysowały się sprzeczności między zasadami m echaniki klasycznej i konsekwencjam i elektro- -dynam iki i optyki,, zrodziła się potrzeba dokonania rewizji do­

tychczasowej m echaniki i kinetyki, co zawdzięczam y głów nie Al­

bertowi Einsteinowi, twórcy teorii względności. Dalszy rozwój fizyki poszedł w kierunku badań mikroobiektów, tj. elementar­

nych cząstek materii, który doprowadził do powstania fizyki kwantowej przy jednoczesnym rozbudowaniu aparatu matema­

tycznego.

Z tego pobieżnego, dla naszych potrzeb wystarczającego, przed­

staw ienia rozwoju fizyki wnosim y, że obraz świata materialnego wciąż się wzbogaca o now e zjawiska i now e sposoby interpreto­

wania zależności m iędzy tym i zjawiskami.

N igdy nie m ożem y powiedzieć, z odpowiedzialnością za to .c o m ówimy, że udało się nam w reszcie skonstruować obraz rzeczy­

w istości zupełny, kom pletny, adekwatny, w iernie odzwierciedla­

jący przebieg zjawisk. Przeciwnie, stwierdzić musimy, że obraź

ten jest niekom pletny, nieadekwatny, nie obejmujący zjawisk

składających się na obraz świata materialnego.

(7)

OBRAZ ŚWIATA 1 0 5

O B R A Z R Z E C Z Y W IS T O Ś C I H I S T O R Y C Z N E J

Każda rzecz "istniejąca konkretnie, realnie W czasie i prze­

strzeni ma sw oje dzieje, a zatem i historię. K ształtow anie się sko­

rupy ziem skiej, roślinności, fauny, powstaw anie i zanikanie jezior, lasów i gór ma sw oją historię. Tak pojętej historii naturalnej jak ją od w ieków nazywano (Pliniusz Starszy, H istoria naturalis) nie bierzemy pod uwagę. Jest to historia w najszerszym znaczeniu obejmująca nie tylko dzieje społeczeństw a ale i dzieje przyrody martwej i żyw ej.

Mówiąc o obrazie św iata historycznego, m amy na m yśli — jak wspomniano na początku — rzeczyw istość historyczną, jako zespól czynnością i w ytw orów ludzkich. Otóż te w ytw ory i czynności w term inologii filozofii kultury noszą nazw ę czynności i w ytw o­

rów kulturow ych dla odróżnienia od zjawisk zachodzących w przy­

rodzie niezależnie od poznania i działania człowieka. Aksjologia czyli nauka o wartościach wprowadziła rozróżnienie pomiędzy czynnościami i w ytw oram i kulturow ym i i kulturalnym i. Czynności i w ytw ory kulturalne są takim i czynnościam i i w ytw oram i kultu­

rowymi, które posiadają wartość dodatnią. N iszczenie zabytków i dzieł sztuki w czasie w ojny jest czynem kulturowym , bo pochodzi od człowieka, ale n ie^ ^ st czynem kulturalnym , bo sprzeciw ia się- ogólnie znanym war^Rciom dodatnim, tj. takim, które obowią­

zują wśród narodów cyw ilizow anych. D ziełem kultury b ęd zie np. budowa szkół, szpitali, podnoszenie poziom u produkcji.

Historia, obejmująca szeroki waehlarz czynności i w ytw orów kulturowych oraz kulturalnych, nie m oże się obejść bez pewnej teorii wartości, ustroju społecznego i bez założeń filozoficznych.

Z tego powodu autorzy posługują się metodą filozoficzną tzn. bio­

rącą za przedm iot badań całą rzeczyw istość życia społecznego.

Tak uprawiania nauka historyczna uw zględniłaby m ożliw ie w szyst­

kie aspekty rzeczyw istości w ytw orzonej i przetworzonej przez:

człowieka. B yłaby to historia w w ęższym znaczeniu.

W reszcie historię w najw ęższym znaczeniu pojm uje się jako naukę krytyczną, tzn. taką, która zajmuje się krytyką źródeł, re­

konstrukcją faktów i procesów społecznych w oparciu o te źródła.

(8)

1 0 6 KS. STANISŁAW MAZIERSKI

W toku dalszych w yw odów będę miał na m yśli historię w dru­

g im a w ięc w ęższym znaczeniu.

N ie trudno zauważyć, że w obrazie historycznym znajdują się luki, niedom ówienia bez w zględu na to, w jakim czasie i miejscu

■obraz pow stał i niezależnie od osoby historyka. Tu wypada zwrócić uwagę na niesłychaną złożoność problem atyki związanej ze zjawi­

skam i kulturowym i. Twórcą tych zjaw isk jest czk w iek , żyjący w określonym czasie i przestrzeni, w pew nych warunkach geo­

graficznych, klim atycznych, w zasięgu określonej kultury i cyw i­

lizacji, w danych warunkach ekonom icznych i społecznych. Dzieło lub zjawisko historyczne nosi na sobie znamiona najrozmaitszych w p ły w ó w i oddziaływań. Obtaz historyczny w skutek złożoności, zawiłości, skom plikowanej rzeczyw istości historycznej, nie może b yć kompletny, zupełny, adekwatny z bogatą rzeczywistością hi­

storyczną. Inna sprawa, że może być uzupełniany w miarę nara­

stania źródeł historycznych i powstaw ania now ych metod badaw­

czych oraz krytycznego stanowiska filozoficznego. N ie znaczy to jednak, że poznanie historii nie m a sw ych granic. Granicami tymi -są w łaśnie źródła, chyba że ich m iejsce zajmą nie sprawdzone hipotezy. A le i w tedy, gdy m am y do czynienia ze źródłami, nie możemy z całą pewnością stwierdzić, że rekonstrukcja jest wier­

n y m odbiciem rzeczyw istości historycznej, Bęniew aż źródła tworzą ludzie, a ludzie są ułomni.

Zarówno w ięc obraz rzeczyw istości fizycznej jak i historycznej je st nieadekwatny, niezupełny, schematyczny.

Odpowiedzmy teraz na drugie pytanie: jakie zazwyczaj zjawi­

sk a wchodzą do obrazu świata. Tak fizyk jak i historyk stoi wobec morza faktów: fizyk wobec m nóstwa zjawisk fizycznych, historyk

— wobec m nóstwa zjawisk historycznych. Które zjawiska umieścić w obrazie, a które pominąć? A jeżeli jedne zjawiska uwzględnim y, a drugie odrzucimy, to co nas do tego upoważnią. Czy istnieje jakaś reguła wyboru, pozwalająca z morza zjawisk w ydzielić tylko pewną ilość. Oto problem zasadniczy, z którym w iąże się bogata problematyka, a w ięc szereg zagadnień pokrewnych, związanych z problemem centralnym.

N ajpierw w eźm y pod uwagę stanowisko fizyka. Na pierwszy

Tzut oka w ydaje się, że badania fizykalne nie mogą kierować Się

(9)

OBRAZ ŚWIATA 107

regułą wyboru. Zadaniem ich jest ustalenie stałych relacji m iędzy zjawiskam i fizycznym i, przyjm ującym i form ę praw fizycznych.

Zjawisko bow iem nie jest jakimś odosobnionym, odwzorowanym przedmiotem - m aterialnym , lecz układem w ielkości 'fizycznych w zajem nie ze sobą powiązanych. To, co potocznie nazyw am y zja­

wiskiem, jest w łaściw ie „skrótem” zespołów w ielkości fizycznych.

Gdy się m ówi, że zjawisko P w yw ołało zjawisko S, to znaczy tyle co jeden układ elem entów fizycznych spowodował drugi. Wyrazem tego stanu r ze c zy jest sforjnułowanie fizycznej 2:asady przyczyno- wości: jeżeli znany jest stan układu w określonej chw ili, tym sa­

mym określone są w szystkie stany tego układu w przeszłości i przyszłości. Nawiasem dodam, że w ysiłkom fizyka, zmierzającym do sform ułowania praw fizycznych, przyśw ieca m yśl, że bieg zja­

w isk przyrody jest prawidłowy, zdeterm inowany, słowem , że w przyrodzie panuje determ inizm . Odczytanie natężenia prądu w obwodzie przy pom ocy amperomierza jest bardzo proste. W y­

starczy stw ierdzić koincydencję czyli' zgodność wskazówki z odpo­

w iednią kreską na skali tarczy. A le pow inniśm y zdać sobie sprawę z tego, że na ten rezultat koincydencji składa się kilka praw, np. elektrom agnetycznych i m echanicznych. Stwierdzam y, że zja­

wisko jest skrótem pew nego procesu fizycznego lub stosunkiem m iędzy jednym stanem układu w czasie np. t, i drugim stanem układu w czasie t2. Fizyka ustala stosunki m iędzy zjawiskami, m iędzy układami fizycznym i^iale to nie jest jej głów nym zada­

niem, lecz- raczej fązą, która prowadzi do odkrywania praw fi­

zycznych, w yjaśniania zjaw isk przy pom ocy teorii i przew idy­

w ania now ych zjawisk.

Prawo fizyczne jest ogólną formułą, w której w yrażam y stałe i konieczne relacje m iędzy zjawiskam i najczęściej w języku a lg e ­ braicznym. N ie będziem y dłużej zastanawiać się nad stosunkiem zjaw isk do prawa. Dla naszych potrzeb starczy stwierdzić, że do ogólnych praw dochodzi się dzięki m etodzie indukcyjnej, polega­

jącej na przejściu od szczegółow ych zjawisk do uogólnień, śćiślej m ów iąc od zdań szczegółow ych, em pirycznych, do zdań ogólnych.

Zagadnienie, czy m etoda indukcyjna jest uprawnioną m etodą nau­

kow ego badania i czy prowadzi do niezaw odnych w yników , znaj­

duje się poza naw iasem naszych rozważań i dlatego je pomijamy.

(10)

108 KS. STANISŁAW MAZIERSKI

Natomiast z naciskiem podkreślić należy, że w naukach fizyk al­

nych poszczególne zjawiska odgrywają drugorzędną rolę w sto ­ sunku do praw. Zjawiska o ty le są ważne, o ile są reprezentantem prawa, o ile podpadają pod prawo fizyczne jako ogólną formułę.

Arystotelesow sko-tom istyczne twierdzenie, jakoby to, co szcze­

gólne, jednostkowe, nie w chodziło do nauki zyskuje sw ą ilustrację w naukach fizykalnych, które posługują się metodą_ uogólniającą.

Doniosłej w agi dla naszych rozważań jest fakt, że fizyka ujm uje zjawiska z punktu w idzenia ilościowego, liczbowego, m ówi się nieraz z punktu w idzenia kw antytatyw nego. Dla fizyka pożnać zjawisko znaczy tyle, co określić wzajem ną ich relację przy pomocy danych liczbowych. Innym i słow y, scharakteryzować zja­

wisko w e w łaściw y fizyce sposób znaczy zastosować doń układ CGS (cm, gr, sek.). Dla fizyka pozytyw isty to istnieje, co jest w za ­ sięgu m etody em pirycznej, co się da dostrzec zm ysłam i i wyrazić w liczbach, czyli — zjawisko mierzalne. A zatem reguła wyboru spośród najrozmaitszych zjawisk em pirycznych każe mu wybrać jedynie zjawiska dające się zmierzyć. Barwa jest jakością. Fizyk 0 tyle się nią interesuje, o ile daje się w yrazić liczbowo; zinterpre­

tuje ją jako działanie fali o określonej długości na unerwioną 1 silnie unaczynioną siatkówkę naszego oka.

Rzecznikiem pozytyw izm u naukowego w zakresie badań fizy­

kalnych na naszym terenie jest Arkadiusz Piekara, który w związ­

ku z zasadą nieoznaczoności Heisenberga tak pisze: „Elektron jako cząstka o ściśle Określonym położeniu i o ściśle określonej pręd­

kości nie jest poznawalny; dla fizyka nie istnieje. Istnieje tylko w postaci, w jakiej pozwala się dostrzec: jako m niejszy lub w ięk­

szy obszar, w którym można dostrzec jego działanie. Obszar ten — w dzisiejszym stanie w iedzy — fizyka w ypełnia falam i de Bro- glie’a... Również i tory elektronu, jakie przyjm owała teoria Bohra nie istnieją. Tor jest bow iem następstw em ściśle określonych po­

łożeń, a ściśle określone położenie przy określonym pędzie elek­

tronu jest fikcją" (E lektryczność i budow a m aterii, Kraków 1948, 615). Takie stanowisko jest stanowiskiem pozytyw izm u fizyk al­

nego, w którym w yłącza się przypuszczenie, że m oże elektron jako

punkt m aterialny rzeczyw iście istnieje, że ma określone położenie

(11)

OBRAZ ŚWIATA 109

i pęd oraz porusza się po określonych orbitach, ale m y nie możem y tego stanu stwierdzić.

W olno zapytać czy takie stanowisko jest słuszne?

Istnieją przecież drugorzędne jakości zm ysłow e jak np. dźwięk, barwa, które bez reszty nie dadzą się sprowadzić do jakości pierwszorzędnych, jakim i są: wielkość, kształt i ruch. M etodolo­

giczne racje fizyki żadną miarą nie mogą zniw eczyć szerokiej skali doznań i poznań ludzkich, ilościow e ujęcie zjawisk jest jedno­

stronne. Jeżeli fizyka zmierza do konstrukcji obrazu św iata m ate­

rialnego wyrażając go w języku m atem atycznym , to bynajm niej nie oznacza, że usiłuje go adekw atnie odwzorować. W praktyce fizyk zastępuje zjawiska sym bolam i czyli znakami um ownym i, które mają oznaczać rzeczyw istość obiektywną. Form uły m atem a­

tyczne w yrażają relacje ilościow e m iędzy zjawiskami, ale nie mogą rościć sobie pretensji do w yczerpującego przedstawienia rzeczyw i­

stości fizycznej.

Wydaje się, że reguła w yboru — m niejsza o to czy ją fizyk sobie w yraźnie lub niew yraźnie uświadam ia — ściśle i konsek­

w entnie zastosowana m usi doprowadzić do stanowiska pozytyw i­

stycznego. N ie m ożem y sensow nie pytać, czy reguła wyboru jest' prawdziwa lub fałszyw a, bo reguła stoi poza alternatyw ą prawdy lub fałszu. A le można spytać, czy konsekw encje jej zastosowania są słuszne. Gdy ktoś powie, że jego ujęcie jest pew nym aspektem badanej rzeczyw istości fizycznej i przy tym nie przeczy istnieniu zjawisk niem ierzalnych, pow iem y, że jego stanow isko jest słuszne, w przeciwnym w ypadku będzie niesłuszne tj. wówczas, gdy po­

wie, iż nie istnieją zjawiska, które nie dadzą się wyrazić ilo ­ ściowo.

, R E G U Ł A W Y B O R U W B A D A N I A C H H IS T O R Y C Z N Y C H

Przed jeszcze w iększym ogromem zjawisk yale historycznych stoi historyk. Ogarnięcie w szystkich zjawisk kulturowych i kultu­

ralnych w ydaje się niem ożliw e. Zachodzi potrzeba zastosowania

reguły wyboru: które zjawiska uw zględnić a które pominąć, które

są w ażne a które nieważne? N ie chodzi tu bynajm niej o jakieś

(12)

110 KS. STANISŁAW MAZIERSKI

fałszowanie historii, o przeinaczanie zdarzeń historycznych, o nagi­

nanie m inionej przeszłości do z góry pow ziętych założeń. Z nacis­

kiem powtarzam, że reguła w yboru nie może być ani prawdziwa ani fałszywa, ponieważ jest zasadą m etodologiczną a nie m eryto­

ryczną. N ie kw estionuje się tu również obiektyw nego poznania dziejów społeczeństwa.

Każdy historyk mniej lub w ięcej świadom ie taką regułą się posługuje. Poczynając od XVIII w ieku dostrzegam y próby w yn ie­

sienia historii do rangi nauki. Takie stanowisko w ym agało już zastosowania reguły wyboru. Wyraźne jednak w ysiłki zmierzające do odpowiedzi na pytanie, które zjawiska historyczne należy uwzględnić, a które pominąć w obrazie historycznym — innymi .Słowy, jakie kryteria ważności należy zastosować przy wyborze zdarzeń historycznych — daje się zaobserwować dopiero w drugiej połowie X IX wieku. Zadanie to nie było i nie jest łatw e ze względu na złożoność zjawisk historyczny cli i niem ożliw ość ich w yjaśnienia bez zajęcia m niej lub w ięcej wyraźnego stanowiska filozoficznego.

B y stwierdzić niesłychanie skomplikowaną problem atykę zwią­

zaną ze zjawiskam i kulturow ym i i kulturalnym i w ystarczy zwrócić uwagę na twórcę tych zjawisk-człowieka, uwarunkowanego w swej działalności tysiącem najrozmaitszych czynników, o których była mowa wyżej. N ie wchodzę w drobiazgową analizę tych uwarun­

kowań, bo dla naszych tu potrzeb nie jest to konieczne.

Tę bogatą twórczość ludzką rozgałęzioną w niezliczonych kie­

runkach redukuje się bądź do jednej, bądź do dw u zasad. Orien­

tacja chrześcijańska przyjm uje dualizm m aterii i ducha, orientacja zaś niechrześcijańska uznaje m onizm bądź m aterialistyczny bądź spirytualistyczny.

W edług Mikołaja Hartmanna 1 koncepcja dualistyczna materii i ducha jest rów nież uproszczeniem zagadnienia. W oparciu o w y­

niki badań w zakresie czynności i w ytw orów kulturowych do­

chodzi do w niosku, że byt ma budowę warstwową, posiada swą architektonikę. W yróżnił w niej cztery warstwy. Pierwszą stanowi przyroda martwa, drugą — życie biologiczne, trzecią — życie psy­

1 Das Problem des geistigen Seins, B erlin u nd Leipzig 1933, S. 15-16.

(13)

OBRAZ ŚWIATA l i r .

chiczne i w reszcie czwartą — życie duchowe. Te cztery w arstw y są tak ze sobą związane, że jedna w arstw a jest podstawą dla drugiej. Procesy fizykochem iczne są w arstw ą podstawową dla życia biologicznego, życie biologiczne zaś jes-t podstawą życia, psychicznego, na którym w reszcie rozwija się życie duchowe.

A teraz spójrzm y na architektonikę bytu od góry. Z łatwością, zauważym y, że życie duchowe człow ieka zależy od psychicznego, ale nie da się do psychicznego sprowadzić (i zwierzęta posiadają, życie psychiczne, ale nie zdołały się w znieść na w yżyn y życia duchowego, nie stw orzyły żadnej kultury). A nalogiczny stosunek zachodzi m iędzy życiem psychicznym i biologicznym i wreszcie- między biologicznym a przyrodą martwą.

Jeżeli ktoś twierdzi, że w szystkie zjawiska kulturow e dadzą się sprowadzić do dwóch czynników m aterii i ducha, ten upraszcza zagadnienie, a jeszcze w ięcej wów czas, gdy usiłuje całość rzeczy­

wistości historycznej w ytłum aczyć przy pomocy jednej zasady.

W ielowarstwowość bytu potw ierdza sama historia, wskazując na rolę jaką odegrały czynniki biologiczne, psychiczne i duchow e w dziejach społeczeństw. Inna sprawa, że nie posiadam y dotąd metod dokładnego określania różnych uwarunkowań zjawiska hi­

storycznego.

Na tle tych szkicow ych uw ag o podstaw ie i złożoności zjaw isk hum anistycznych zarysow uje się-problem , które zjawiska histo­

ryczne zasługują na um ieszczenie w obrazie rzeczyw istości h isto­

rycznej. W spomniałem, że pod koniec X IX w ieku w ysuw ano po­

stulat ,,unaukow ienia“ historii. Co on wów czas oznaczał? Wia­

domo, że w X IX w. rozwój nauk przyrodniczych św ięcił sw e triumfy. F izycy posługując się precyzyjnym aparatem m atem a­

tycznym w badaniach nie tylko dochodzili do form ułow ania no­

w ych praw (optycznych i elektrom agnetycznych), ale i do prze­

w idyw ania i odkrywania now ych zjawisk. Sądzono, że postęp w dziedzinie nauk historycznych, zostanie osiągnięty dzięki za­

stosow aniu m etod przyrodniczych. Historia stanie się nauką w te­

dy, gdy zdoła w ykryć ogólne prawa rozwoju społeczeństw (Comte, Buckie). Żądano takiego w yboru i wiązania zdarzeń hum anistycz­

nych, by stało się zadość metodom przyrodniczym: Buckie pisał,,

że m am y do zawdzięczenia filozofii społecznej i m echanistycz-

(14)

112 KS. STANISŁAW MAZIERSKI

nem u kierunkowi nauk przyrodniczych, iż skłoniły nas do obrony historii, by stała się wreszcie dyscypliną przyrodniczą.

Odmiennego zdania był W. D ilthey {Eińleitung in die G eistes- w issenschaften, Leipzig 1922, s. 3-21), twórca nowej koncepcji rze­

czyw istości historycznej jako nauki o rzeczywistości dziejowo- śpołecznej. Jego zdaniem historia jest nauką pdrębną.w stosunku

■do nauk przyrodniczych. Podział ten powstaje w ścisłym związku z dualizmem ontologicznym rzeczyw istości hum anistycznej i przy­

rodniczej, którego D ilthey był zwolennikiem^ istnieją dwa ro­

dzaje nauk, ponieważ istnieją dwa rodzaje odm iennych przed­

miotów. Poznanie hum anistyczne korzysta z innego rodzaju do­

św iadczenia, które polega na zaangażowaniu sił duchowych w przedmiocie zainteresowania. W ten sposób przedm iot staje się zrozuiftiały i poznany. Dzieje społeczeństwa są zrozumiałe ’ dla ducha dlatego, że są z tego samego tw orzyw a co duch, który je poznaje. Przyroda zaś jest nieprzenikliwa ’ dla ducha; poznajemy ją jak gdyby z zewnątrz.

W ilhelm W indelband 8 natomiast odrębność nauk historycznych w yprow adza nie z odrębności przedmiotów przez nie badanych, lecz z odmiennego stosunku tych nauk do zjawisk jednostkowych.

D la nauk przyrodniczych fakt jednostkowy jest tylko przykładem ogólnego prawa. Fakt jednostkowy jest w ażny w naukach przyrod­

niczych o tyle, o ile w tym fakcie prawo się przejawia. Nauki przy­

rodnicze szukają praw ogólnych (G esetzesw issenschaften — nauki 0 prawach zw ane niekiedy nomotetycznyini). Nauki zaś histo­

ryczne zmierzają do tego, by jakieś zdarzenie m inione odtworzyć 1 zrozumieć w jego faktyczności, indyw idualności i w powiązaniu -z innym i zdarzeniami. Zdarzenie to jest jednak jednorazowe, n ie­

powtarzalne, m oże dotyczyć jednostki lub społeczeństwa: rozwoju in stytu cji społecznych, języka, literatury, sztuki itd. Nauki histo­

ryczne nie zmierzają do odkrywania praw lecz do przedstawienia jednostkow ych faktów, są w ięc naukami o zdarzeniach jednost­

k ow ych (E reignisw issenschajten nauki idiograficzne). Kierunek

"ten nazwano później idiografizmem. Przyrodoznawstwo dąży do

- Die Geschichte der neueren Philosophie, Tiibingen u nd Leipzig', 1900,

s . 527—549.

(15)

OBRAZ ŚWIATA 113

praw najczęściej w sform ułowaniu m atem atycznym , a historia do przedstawienia jednostkow ych zdarzeń. A le czy historyk ma opi­

syw ać w szystkie zdarzenia, które zaszły w czasie? W indelband odpowiada, że nie. Takie w ysiłk i b yłyb y nieużyteczne. Historia zmierza do wskrzeszenia m inionych zdarzeń jedynie takich, które są dla niej ważne. A co jest kryterium tej ważności. Fakt jednost­

kowy jest w ażn y dopiero w tedy, gdy staje się „doniosłym składni­

kiem żyw ego, oglądu całości". Jak w idać Windelband posługuje się pojęciam i niezbyt ostrymi.

Siadam i W indelbanda poszedł H enryk R ick ert5, który w ypro­

wadza odrębność historii częściowo z odrębności rnetoay i częścio­

wo z odrębności przedm iotów badanych. Ze w zględu na m etodę nauki historyczne są indywidualizujące, a nauki przyrodnicze uogólniające, ze w zględu zaś na przedmiot nauki przyrodnicze są naukami o przyrodzie a nauki historyczne o kulturze. Wobec rzeczywistości historycznej badacz m usi zająć określoną postawę.

Zadaniem historyka jest poznanie tej rzeczyw istości, na którą składają się najróżnorodniejsze elem enty ze sobą powiązane. Czy poznanie jest kppiowaniem rzeczywistości? N iektórzy sądzą, że tak, ale takie zadanie historyka byłoby niedorzeczne z jednei ą bezcelow e z drugiej strony. Niedorzeczne dlatego, że ogrom zjawisk w chodzących w skład rzeczyw istości badanej nie da się ogarnąć, a bezcelow e dlatego, że odtworzenie adekwatne rzeczy­

w istości nie jest nam potrzebne, jest bez wartości, nie daje nam tego, czego oczekujem y od poznania. Poznanie z konieczności m usi ograniczyć się do uproszczenia, do dokonania w yboru spośród morza zjaw isk. W jaki sposób dokonywa się to uproszczenie?

Przez konstrukcję pojęć, które zawierają to tylko, co jest dla nas istotne i w ażne w rzeczywistości. N ależy podkreślić, że dla Ri- ckerta pojęcie to nie tylko jakieś ntónaoczne przedstawienie przedmiotów, ale w szelki rezultat pracy intelektualnej. Pojęciem w ięc jest człow iek w ogólności, ale jest nim również prawo fi­

zyczne lub biografia jakiegoś znakomitego uczonego. Z aparatem

3 Die Grenzen der naturwissenschaftlichen Bcgriffsbildung, Tiibingen

1921, s. 143-197, oraz tegoż au to ra: K ulturw issenschaft und N aturw issen-

schaft, Tiibingen 1921, s. 20-30 i s. 58-68.

(16)

114 KS. STANISŁAW MAZIERSKI

skonstruowanych pojęć historyk przystępuje do swego warsztatu p r a cy 4. Zdaniem Rickerta historyk z ogromu różnorodnych przed­

miotów jakó całości w ybiera te, które pozostają w związku z war­

tością. A gdy chodzi o poszczególne przedmioty wybrane, to uwzględnia w nich ró w n ież ' niektóre właściwości, m ianowicie takie, które posiadają znaczenie dla dziejów. Rickert bynajmniej nie twierdzi, że historyk bada luźne niepowiązane, odizolowane zjawiska. Przeciwnie, w iąże on jednostkowe przedmioty i zja­

wiska z innym i, które w spólnie tworzą now ą całość. I znowu tę nową całość można traktować jako zjawisko jednostkowe, jako nowy przedmiot. Z nieprzeliczonej ilości jednostkowych przed­

m iotów historyk uw zględnia tylko te, w których ucieleśnione są.

wartości kulturalne, lub te, które pozostają w związku z innym i wartościami. Innym i słow y przedmioty mające znaczenie arty­

styczne, literackie, społeczne, polityczne itd.

W Rickerstowskiej teorii wartości doniosłą rolę grają dwa pojęcia: odniesienie do wartości (W ertbeziehung) i wartościowanie [Das W erteh lub die W ertung). Odniesienie do wartości nie po­

ciąga za sobą dodatniej czy ujemnej oceny przedmiotu lub zda­

rzenia; polega ono na zakwalifikowaniu przedmiotu jako donio­

słego, ważnego, istotnego ze w zględu na wartości powszechnie uznane. Jeżeliby historyk tych przedmiotów nie uwzględnił, nie m ógłby ich zrozumieć i; powiązać z innym i w chronologicznym szeregowaniu zdarzeń. Odniesienie do wartości jest postawą teo­

retyczną wobec rzeczywistości historycznej. Z tego stanowiska nie w ydajem y sądów o przedmiotach lub zdarzeniach ani dodatnich ani ujemnych. Co innego wartościowanie. Polega ono na ocenie dodatniej lub ujem nej, a zatem musi być bądź pochwałą bądź naganą, bądź oceną pozytyw ną bądź negatyw ną (W erten muss im m er Lob oder Tadel sein). Wartościowanie w ięc jest postawą praktyczną wobec zdarzeń historycznych.

4 Żywo przypom ina się uw aga m etodologiczna Czesław a B i a ł o b r z e -

s k i e g o, k tó ry w a rty k u le pt. S yn tetyczn y rozw ój pojęć fizyk i PF, 1937

ta k pisze: Umysł, aby zrozum ieć rzeczyw istość odbudowuje ją kierując się

sw y m i prawam i.

(17)

OBRAZ ŚWIATA 115

Tak w ięc historyk konstruując obraz historyczny kieruje się metodologiczną zasadą wyboru. Z > m nóstwa przedmiotów • zdarzeń i faktów w ybiera te, które pozostają w związku z wartością.

Idiografizm W indelbanda i Rićkerta znalazł zw olenhików wśród polskich m etodologów historii, socjologów i filozofów kul­

tury choćby w ym ienić nazwiska F. Znanieckiego, M. Handels- mana, J. K. Kochanowskiego, K. Górskiego, B. Nawroczyńskiego.

W spółcześni m etodolodzy zdają sobie sprawę z tego, że ade­

kwatne, w ierne, zupełne odtworzenie dziejów społeczeństw a jest zadaniem- niew ykonalnym i bezcelowym . Do ideału takiego — jeśli w ogóle jest to ideał S m ożem y się najw yżej zbliżać. Z koniecz­

ności m usim y posługiw ać się zasadą wyboru. N ie w szyscy na to się godzą, choć praktycznie regułą w yboru się posługują. Współ­

czesna m etodologia jest nawrotem do postulatów Comte’a .i Bu­

ckie^. Zarówno w ym ien ien i m etodolodzy X lX w ieku jak i w spół­

cześni zmierzają do w ykrycia praw, rządzących dziejam i społe­

czeństwa. Wydaje się, że różnica m iędzy nim i jest taka: podczas gdy pierw si m ieli na celu w yn iesien ie w ten sposób historii do rangi nauki naśladując uogólniającą m etodę nauk przyrodniczych, to w spółcześni m ają na celu zrozum ienie teraźniejszości na pod­

stawie przeszłości oraz budowanie przyszłości. Historia — ich zda­

niem — ma być n ie tylko nauką teoretyczną ale i praktyczną.

Wyrazem orientacji m etodologicznej w dziedzinie nauk histo­

rycznych była pierw sza konferencja m etodologiczna historyków polskich w Otwocku (28.XII. 1951—12.1.1952). Obecnie uwaga hi­

storyków ma się koncentrować na przezwyciężaniu idiografizm u i na odkrywaniu praw rozwoju społeczeństw a oraz „specyficz­

nych form przejawiania się tych praw w poszczególnych epokach".

Do tego celu ma prowadzić „analiza konkretnych form procesu dziejowego" (Józef Gutt). W ykrywanie obiektyw nych praw roz­

woju społeczeństw a jest jednym z podstaw ow ych zadań historyka.

Przyśw iecać m u pow inien optymizm, że te prawa istnieją. I w spół­

czesny historyk stoi w obec morza zjaw isk historycznych. Które z nich pom inąć a które z nich uwzględnić? Ktoś powie, że to za­

leży od tem atu. N ie o to tu chodzi. Jeżeli przyjm uje się, że głów ­

nym celem historii jest w ykryw anie _praw, które m a z , kolei

praktyczne zadania do spełnienia, to zjawiska historyczne przed­

(18)

116 KS. STANISŁAW MAZIERSKI

stawiające, potwierdzające i ilustrujące te prawa będą w ażne dla historii i zasługujące na uwzględnienie. Kazimierz Tym ieniecki w e w stępie swej książki pt. Ziemie polskie w starożytn ości, Po­

znań 1951, w yraża tę m yśl w innych słowach: „Zmieniamy po prostu sam kw estionariusz różnorodnych zapytań, z którymi zwracamy się ku przeszłości i na które szukam y odpowiedzi1'.

N asuw a się pytanie jak sform ułować obiektyw ne prawo roz­

w oju społeczeństwa, by znalazło potwierdzenie w rzeczywistości historycznej. W związku z tym zagadnieniem powstaje znowu bo­

gata problematyka, która przekracza ramy tego artykułu. Ogra­

niczę się tedy do w ym ienienia niektórych tylko pytań:

1. Co to jest zjawisko historyczne?

2. Na czym polega stosunek jednostkowego do ogólnego?

3. Czy istnieje i na czym polega prawidłowość zjaw isk i pro- cespw historycznych?

Odpowiedzi na te pytania natrafiają: na ogromne trudności.

Nie ma tu zgodnych odpowiedzi i dziwić się tem u nie należy.

Historyk i metodolog nauk historycznych stoją przed bardzo skom­

plikow anym zagadnieniem. N ie da się go rozwiązać b ez\ poczy­

nienia założeń filozoficznych. Zresztą i fizykom , którzy w w yni­

ku obserwacji naukowej przy pom ocy eksperym entu zmierzają do sform ułowania praw ogólnych i przewidywania now ych zja­

wisk tow arzyszy przekonanie,-że bieg przygody (mam na uwadze makrokosmos) jest zdeterminowany, co się wyraża w fizycznej zasadzie przyczynowości. Fizyk jest o ty le w 'szczęśliwszym poło­

żeniu, że ma do czynienia w ogromnej ilości w ypadków ze zja­

wiskam i niew ątpliw ie ■ powtarzalnymi. Eksperymenty mające na celu sprawdzenie prawa fizycznego np. Archimedesa lub Boyle- -M ariotte’a można powtarzać nieograniczoną ilość r a z y bez w zglę­

du na długość i szerokość geograficzną i przekonać się, iż rzeczy mają się tak a tak. Z takim stanem rzeczy w szyscy się zgadzają.

Przyrody krytykować nie można. Historyk natomiast, który by chciał odkryć prawa rozwoju społeczeństwa, musiałby najpierw ustalić kryteria powtarzalności zjawisk historycznych i pokazać, że takie a takie zjawiska rzeczywiście podpadają pod kryterium, prawidłowości i powtarzalności. Nadto należy raz jeszcze zazna­

czyć, że historyk ma do czynienia z niezmiernie skomplikowanymi

(19)

OBRA Z ŚW IA TA

117

zjawiskam i, które aktualnie nie istnieją, a które dopiero trzeba wskrzesić, zrekonstruować w oparciu o źródła historyczne. Rzeczy­

w istość historyczna jest niezw ykle skom plikowanym zbiorem zja­

w isk uwarunkowanych działalnością człow ieka rozumianego indy­

w idualnie i zbiorowo jako społeczeństwo, czynnikam i fizycznym i, biologicznym i, psychicznym i i duchow ym i oraz ekonom iczno-spo­

łecznym i — działalnością człowieka, który nie podlega determ i- nizmowji w znaczeniu przyrodniczym. Przy tym jako twórca źródeł człow iek nie zawsze jest prawdom ówny. Wobec tego otwiera się pole do dyskusji i krytyki. Twórczość ludzka podlega krytyce.

W tej dziedzinie jest nieraz ty le różnych zdań co głów.

Jednak dokładność w yników naukowego badania zależy nie tyle od przedm iotu co od precyzyjnych m etod badawczych. Rów­

nie naukowo można badać gwiazdy, glony, kw iaty, zjawiska f i ­ zyczne, jak i obyczaje, instytucje społeczne, ustroje, życie kultu­

ralne, bylebyśm y tylko posiadali wypracow ane ścisłe m etody naukowego badania.

Zarówno fizyka jak i historia konstruuje obraz rzeczyw istości każda z nich w e w łasnym zakresie. Doskonałym w yrazem takiej konstrukcji w fizyce jest teoria ogarniająca całą rzeczywistość fizyczną, będąca logicznie uporządkowanym zbiorem zasad, praw, definicji i hipotez, z których dedukuje się zdania jednostkowe i kontroluje się je przy pom ocy doświadczenia. Do takich teorii należy teoria w zględności Einsteina, która jest matem atycznym obrazem św iata materialnego. Historia jest dopiero w drodze do jakiejś konstrukcji całościowej — do teorii, w której św ietle jest dopiero zrozumiała .rzeczyw istość badana. Zrozumienie pojm uję nie jak D ilthey lecz z punktu w idzenia logicznego; pow staje ono w w yniku wiązania zjawisk i ustalenia w zajem nych zależności.

M niejsza o to, czy to będzie zależność przyczynowa w znaczeniu w ęższym jak to ma m iejsce w m echanice klasycznej, cjzy w zna­

czeniu szerszym jak to jest w m echanice kwantowej (gdzie m ówi się o prawdopodobieństwie — ale z m atem atyczną dokładnością

~ przebiegu zjawisk), m niejsza o to, czy to będzie zależność gene­

tyczna lub przyczynowa, o jakiej m ów i się w historii, czy zależ­

ność aksjologiczna, o jakiej traktuje Rickert i cała jego szkoła,

czy w reszcie zależność zjaw isk historycznych od praw rozwoju

(20)

118 KS.- STANISŁAW MAZIERSKI

społeczeństwa, które są przedmiotem dociekań w spółczesnych h i­

storyków i historiozofów.

N a ’ drodze do zrozum ienia bytu człow iek się nie zatrzymuje

odkrywając-nowe zależności-;'nowe związki. Wierzy on w nieogra-

niczoność poznania i postępu. Dlaczego się tak dzieje? Wydaje

się, ż& dlatego, iż kocham y pew ne wartości, które'zaspokajają

nasze um ysłowe potrzeby. Pociągają nas wartości związane, które

tkw ią w nauce i wartości nie2wiązane, absolutne i

(21)

172

SU Ł JM A R IE S

ćiectrons d a n s les noyaux. atom iąues nous au,torise„a .attribner. a 1’in te rie u r atom iąue u n e unitę p a r exćellenęe: 1’u n ite substantielle.

Clest d an s ce sens — la q u ’on p e u t dire que la p h y siąu e ato m iąu e

„fonde“ 1’hylem orphism e.

S T . M A Z I E R S K I

DAS WELTBILD IN DEN AUGEN DES PHYSIK ERS UND DES H ISTORIK ERS

( M E T O D O L O G IS C H E S S T U D IU M )

D er V erfasser vergleicht zwei V orstellungen d er W irklichkeit: die p h y - sikalische u nd geschichtliche. Vom m etodologischen S tan d p u n k te v ersu ch t e r au f zw ei F rag en zu antw orten:

1. B esitzen diese W irklichkeitsbilder gem einsam e Eigentum lichkeiten, die von d er Zeit, in der sie en tstan d en u nd vom Schopfer, d er sie schuf, un ab h an g ig sind?

2. W elche E rscheinungen bilden diese zwei -W eltbilder? , (anders g e- sagt, w elche A usw ahlregel v erw en d et d e r H istoriker un d Physiker).

Ad. 1. Das geschichtliche w ie dąs physikalische W eltbild sind n ic h t v o ll- stan d ig un d liickenhaft.

Ad. 2. D er H isto rik er u n d P h y sik er stehen v o r ein er grossen F iille von E rscheinungen. A us dieser F ulle d er E rscheinungen w ah len sie n u r solche, die fu r sie einen bestim m ten W ert h aben u n d sie b e h a n - deln solche, die in den m etodologischen und p hysikalischen B e- reich gehoren.

D en P h y sik er beschSftigen E rscheinungen — m essbare Grossen, den H i­

sto rik e r dagegen b eschaftigen au s d er Fiille d e r einzelnen E rscheinungen n u r solche, die einen K u ltu rw e rt besitzen (G egenstande, die eine k iin stle - rische, literarisch e, soziologische, politische usw . B edeutung haben).

W Ł O D Z I M I E R Z S E D L A K

LA NOTION R ELA TIVISTE DE TEM PS SELON EIN STEIN

A u cours des cin q u an te annees de son existence la p h y siąu e re la tiv ise

a v a it des chances de succes m ais elle e n trev o y ait aus.si des p ersp ectiv es

m oins fayorables. M algre le fńit qu e l’experience a confirm e la th eo rie de;

(22)

Ś tJM M A R IE S

173

l a re la tiv ite (la desagregation d u noyau atom iąue, le m ouvem ent p erihelie

■de M ercure e t de la J ę rrę ,. l’ex p erim en t d ’Yves), d ’ap res discussions s’ele- v e n t de tem p s en tem ps. e u x E tats-U n is e t en’ G ran d e-B retag n e aussi bien qui en U nion Sovietique. Ces discussions p ro u v e n t que contrę les principes

■de la p h y siq u e relativ iste se soulęyent to u jo u rs encore des p o stu latś que dicte 1’in stin c t du realism e physique. II ąemble que nous n,e sommęs. pas ici en presence de i’incóm prehension des fondem ents m em es dę la theorie re la tiy is te .. P ę u t e tr e avons. noiiś ici a ffą ire a u n phenpm ene de, n a tu rę in tu itiy e ę t logique.

i L ’em ploi paradoxaJ. q u ’a v a it fa it du tem ps la p h ysique re la tiv iste a en- g en d re le. .|am ęux p a rad o x e de ju m eau x . Lęg g ran d eu rs de tem ps que la

physique re la tiv iste n e d istin g u e pas, so n t les suivantes:

.. •■•■'a) le tem ps absolu de la geom etrie du- m ouvem ent;

‘ b) le te m p s eóntenu im plicite d an s la vitesśe e t su jef a Id dilatation;

c) le tem ps corrim uńicatif cońtehu d ans la g ra n d e u r (c) c’e st a dire

•cians l a viteśse:;

d) ie tem ps de l’existęnce de la p a rtic u le en m ouvem ent (le paradoxe

■de jum eaux).

. E in stein a appuye son relativ ism e du tem ps su r certain es constantes

<valenrs absolues):

• 1. L ’in te rv a lle co n cern an t le tem ps e t 1’espace est u n e g ra n d e u r a b - sólue, quoique .le tem ps. e t l’espace eux-m em es sont relatifs; ■

2. L a g ra n d e u r (c) est absolue;

3. A bsolu est le p o in t de v u e de l’o b serv ateu r;

4. A bsolue est la lisib ilite dgs effets relativ istes u n iq u en ten t „a d ro it“

c e s t a d ire Hans le sens de + v.

Le physique re la tiv iste est un e m ećanique qui consiste a córisiderer le^

choses „lateralem ent". L a g ra n d e u r (c) ćoordonne l a vitesśe> de; la partictO.6

« t la geom etrie d u 1 m ouvem ent. D e1 cette coordination re s u lte n t des p a ra -

<loxes:

a) L a re la tiv ite du m ouvem ent ć’est la constation de son inconstance a l’eg ard de la tra n sfo rm a tio n de L orentz, fa ite d u p o in t de vu e absolu de l ’o b serv ateu r, s u r le fond de 1'elem ent absolu de tem ps e t de 1’espace;

b) deux grandeurs-, a savoir la geometrie- du m ouvem ent sous la form ó -de re le m e n t absolu de tem ps e t de -1’eśpace, et: la vitesse de la lum iere, q u i est au ssi absolue, in flu e n t s u r ,la re la tiy ite du tem ps/ chez la p a rtic u le m obile. .

L a, reflex io n s u r le p arad o x e du tem ps re la tiy iste (le ,paradoxe de

ju m eau x ) o n t am ene 1’a u te u r dans la p a rtie fin ale du son tra y a il, a fo r-

m u ler dix conclusions qui sero n t p e u t-e tre suscęptibleś, de souleyer u n e

discuSsióń s u r des problem es ■ ayatnt uń e tr e s ’..grandę influence su r le

p ro g res de. la physique; ’ ' :

Cytaty

Powiązane dokumenty

A więc chcemy mówić, że zdecydowanie „jest gorąco” gdy temperatura jest większa niż 100stopni, zdecydowanie nie jest gorąco gdy temperatura jest mniejsza niż

W rezultacie, jeśli przed T nie było ani jednego „zdarzenia”, to sztucznie przyjmujemy że momentem ostatniego zdarzenia było

Załóżmy, że T jest operatorem liniowym między przestrzeniami Banacha Xi Y.. Niech X będzie

[r]

Podczas takiego określania monotoniczności funkcji jeśli ludzik w pewnym przedziale wspina się ku górze to mówimy, że funkcja jest rosnąca.. przypadku, gdy schodzi na dół

U nowszych autorów, „(pod)przestrzeń izotropowa” to taka, której pewien wektor jest izotropowy – co nie odpowiada znaczeniu słowa „izotropowy” (jednorodny we

informuję, że Pracodawca powziął zamiar wypowiedzenia umowy o pracę zawartej na czas nieokreślony pracownikowi Alojzemu Pale, zatrudnionemu na stanowisku operatora obrabiarki

W uzasadnieniu postanowienia sąd podał, że co prawda materiał dowodowy wskazuje na duże prawdopodobieństwo, że podejrzany dopuścił się popełnienia zarzucanego