• Nie Znaleziono Wyników

Język i mitologia w "Kratylosie"

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Język i mitologia w "Kratylosie""

Copied!
17
0
0

Pełen tekst

(1)

Charles H. Kahn

Język i mitologia w "Kratylosie"

Acta Universitatis Lodziensis. Folia Philosophica nr 14, 43-58

(2)

A C T A U N I V E R S I T A T I S L O D Z I E N S I S

F O L IA P H IL O S O P H IC A 14, 2001

Charles H . Kahn

JĘ Z Y K I O N T O L O G IA W K R A T Y L O S IE *

A rty k u ł ten m o ż n a by nazw ać „dem istyfikacją K ratylosa”. N ie p róbuję rozw iązać w szystkich problem ów postaw ionych w tym niezw ykłym dialogu, lecz chciałbym rozw iać otaczającą go atm osferę tajem niczości i odsłonić jego trw ałe podstaw y filozoficzne1.

Kratylos przedstaw ia debatę nad dw om a przeciwnym i tezami, dotyczącymi

słuszności nazw , któ re dla ułatw ienia m ożem y nazw ać tezą o um ow ności i tezą o naturalności, bronionymi odpowiednio przez Herm ogenesa i K ratylosa. Sokrates krytykuje najpierw jed n ą, a potem d ru g ą tezę. Jak i zaś pogląd na tem at popraw ności nazw (lub słów) chce nam przedstaw ić sam P laton, pozostaje je d n ą z wielu zagadek interpretacyjnych. Czy jest to sp ó r czysto aporetyczny, bez ostatecznego rozstrzygnięcia? Czy Sokrates rzeczywiście rozw ija zm odyfikow aną wersję teorii o naturalności, ja k sugeruje R obinson? Czy m im o w szystko P lato n chce nas przekonać, że nadaw anie nazw jest tylko um ow ne, ja k sugeruje w Liście VII, co później A rystoteles przyjm uje bez dow odu? Czy m oże dialog p roponuje zupełnie inny pogląd n a popraw ne nazw y, pewien program doskonałego języka dialektyki, tak ja k sądzi wielu k o m en tato ró w (a ostatnio W eingartner)?

* Jest to tłum aczenie tekstu Language and Ontology in „Cratylus", k tó ry ukazał się w „Phronesis: Exegesis and A rgum ent” , A ssent 1973, s. 152-168. W przekładzie pom inięto apendyksy. T ekst został przetłum aczony w ram ach translatorium 1998/1999, prow adzonego przez A rtu ra Przybysławskiego w którym uczestniczyli: A n n a B oncela, A g ata Janaszczyk, Jo an n a Jarzębiak, A leksandra Żurek, M ichał Ozimiński, Jacek Pietrzak i Tom asz K . Sieczkowski.

1 R eferat ten został przedstaw iony na konferencji „ P la to ’s Philosophy o f L anguage” (Princeton U niversity, 12 X ll 1970) wraz z kom entarzem G regory’ego V laslosa. W dzięczny jestem za to G regory’cmu, a także za przyjacielską krytykę i wsparcie, i z radością dedykuję m u ten arty k u ł. M o ja p ra c a była u k o ńczona, zanim m iałem okazję przeczytać arty k u ł N. K r e l z m a n n a , Plato on the Correctness o f Names, „A m erican Philosophical Q uarterly" 1971, n r 8, s. 126-138. G łów ne p u n k ty zbieżne i rozbieżne z in terp retacją K relzm an n a w skazane są w przypisach.

(3)

44 Charles H . Kahn

U w ażam , że P la to n a nie interesuje tu ta k napraw dę problem popraw ności nazw , w znaczeniu, ja k ie tem u problem ow i n a d a ją dw ie przeciwne tezy, lecz że interesuje go całkiem in n a p a ra pytań: (1) Jak ie podstaw ow e w arunki m usi spełniać relacja nazyw ania lub, ogólniej, językow a funkcja oznaczania, aby słow a służyły przekazyw aniu inform acji, tj. aby m ożliw e były tw ierdzenia praw dziw e i fałszywe? (2) Co daje badanie nazw - a ogólniej, b ad an ie słów - ja k o środków d o poszukiw ania n a tu ry rzeczy? O dpow iadając n a pierwsze pytanie, P lato n w ydobyw a ziarno praw dy z obu k o n kurujących tez, które są raczej fałszywe w swym pierw otnym sform ułow aniu. O dpow iadając na drugie, k o n k lu d u je, że w procesie odkryw ania n a tu ry rzeczy b ad an ie stów nie m a i m ieć nie m oże żadnego zastosow ania. Je d n a k dialog nic kończy się tym negatyw nym w nioskiem . O statni i niewątpliw ie najważniejszy rezultat całej dyskusji jest następujący: jeśli poważnie potraktujem y projekt poznaw ania praw dy o rzeczach n a podstaw ie b ad an ia odpow iednich słów, to z pew nością popełnim y błąd, sk o ro najbardziej p ra w d o p o d o b n y w niosek w ynikający z takiego „lingw istycznego” podejścia jest całkow icie błędny. B adanie nazw sugeruje, że w szystkie rzeczy są w ruchu i płyną, a przecież m uszą faktycznie istnieć stałe i niezm ienne przedm ioty (m ianow icie idee), jeśli w iedza i dyskurs m a ją być w ogóle możliwe.

Z atem głów nym pozytyw nym ustaleniem K ratylosa je s t przyw ołana później w Parmenidesie (135b-c) konkluzja: dyskurs filozoficzny i wiedza rozum ow a w ym agają stałych przedm iotów p o zn an ia , k tó re są tym sam ym zawsze niezm ienne. W dociekaniu praw dy, dotyczącej tych przedm iotów lub czegokolw iek innego, badanie słów jest darem ne. Oczywiście P lato n nie m ów i, że u ż y c i e słów jest darem ne. Przeciwnie, precyzyjnie określa on „słuszność” słów właśnie jak o ich użyteczność w owym przedsięwzięciu „ro zró żn ian ia rzeczy takim i, jakim i są” (388b) oraz przekazyw ania sobie takiej inform acji przez „w yjaśnienie, ja k (lub czym ) k a ż d a rzecz je s t” (422d), poprzez w skazanie n atu ry lub obala. każdej rzeczy (423c; p or. 393d). W całej tej dyskusji chodzi o to, byśmy pow rócili od słów do rzeczy oraz o statecznie do idei. Jak k o lw iek w ielka m o g ła być o so b ista fascynacja Platona faktam i języka, lub spekulacjam i nad ukrytym i znaczeniami, głównym f i l o z o f i c z n y m celem dialogu jak o całości jest ukazanie, ja k bezow ocne jest i być m usi takie badanie. Podrzędnym filozoficznym celem zaś jest w skazanie błędu w pewnych poglądach n a relację oznaczania, k tó ry unie­ m ożliw ia zarów no praw dziw y, ja k i fałszywy dyskurs.

T ak ie są m oje ogólne w nioski. Przed szczegółowym ich uzasadnieniem chcę zająć się k ró tk o dw om a historycznym i kwestiami: (1) miejscem Kratylosa w śród innych dialogów oraz (2) tłem opozycji νόμος - φύσις.

1. Przyjmuję tradycyjny pogląd (który m ożna znaleźć np. u Lutosławskiego i R ossa), trak tu jący Kratylosa ja k o jeden z pierwszych w wielkiej grupie „śred n ich ” dialogów : Uczta, Fedon, Państwo. Istnieją, oczywiście, bardzo

(4)

Język i ontologia w ,,Kraiylosie" 45 ważne tem atyczne pow iązania m iędzy K ratylosem a późniejszym i dialogam i, takim i ja k Teajtet i Sofista (biorąc p od uw agę teorię przepływ u, problem fałszu, o raz p ro tag o rejsk ą form ułę μέτρον), lecz nie są one ta k w ażne w rozw ażaniach c h r o n o l o g i c z n y c h . Przyjm uję, że J. V. Luce ponow nie uzasadnił trafn o ść tradycyjnego d ato w an ia , a jeg o w nioski potw ierd za w ostatnim artykule Brian C alvert2. M oje spojrzenie n a p o rząd ek c h ro n o ­ logiczny jest zasadniczo zbliżone. W tzw. dialogach sokratycznych, dotyczących definiow ania, zw łaszcza w Eulyfronie i M enonie, P lato n w prow adza pojęcie idei (είδος, ιδέα) ja k o obiektyw nego k o relatu lub „ o b ie k tu ” definicji, bez rozw ażania statusu ontologicznego tych przedm iotów . T eo ria zaw arta w śred­ nich dialogach przedstaw ia charakterystyczną P lato ń sk ą ontologię, w której idee opisane są ja k o byty pojedyncze, wieczne, w olne od zm iany, bez cielesnego czy przestrzennego umiejscowienia, dostępne jedynie intelektow i, nie zaś zm ysłom . T ę teorię o n to lo g iczn ą sp o ty k am y po ra z pierwszy w Uczcie w odniesieniu do pojedynczej Idei Piękna. Później Fedon uogólnia tę teorię dla wszystkich idei, Państwo zaś stosuje tę d o k try n ę do całego w achlarza problem ów epistem ologii, teorii politycznej o raz w ychow ania. Przyjm uję, że K ratylos pow stał w tym sam ym czasie, co U czta i Fedon, i p raw dopodobnie pierw otnie był przeznaczony do czytania po Uczcie, a przed Fedonem. W każdym razie należy do tego okresu pisarskiej kariery P lato n a, w któ ry m o b jaśn ia on u o g ó ln io n ą teorię είδος ίδεα o raz w yposaża j ą w zm odyfikow aną ontologię eleacką, o p a rtą n a antytezach bytu i staw ania

się, jedności i wielości, niezm ienności i przepływ u.

W arto dodać, że kw estia chronologiczna nie w pływ a w żaden sposób na m o ją in terp re tację filozoficzną treści K raty losa, lecz rozstrzygnięcie kwestii chronologii będzie oczywiście wpływać n a ujęcie szerszego filozoficznego zaplecza tego dialogu w relacji do innych dzieł P latona.

2. R o zp atru jąc antytezę νόμος - φύσις w pow iązaniu z teo rią nazw , należy pam iętać, że w kontekście filozofii sens νόμος sięga w stecz do P arm enidesa i w zasadzie nie zm ienia się w tradycji posteleackiej aż do D cm o k ry ta3. C hodzi nie tylko o to, że nazw y są „u m o w n e” i utw orzone przez ludzi, ale też o to, że w yrażają fałszyw ą koncepcję rzeczywistości. B ardzo w yraźne jest to u Parm enidesa, dla którego ch arakterystyczną cechą

νόμος nic nie wiedzących śm iertelników jest to, że nie udaje się im oddzielić 2 J. V. L u c e , The date o f the „C ratylus”, „A m erican Jo u rn al o f Philosophy” , 1У64, n r 85, s. 136-154; B. C a l v e r t , Forms and Flux in Plato's ,,C ratylus", „P h ro n esis" 1970, nr 15, s. 26-47.

3 Jak wskazuje R obinson ( The Theory o f Nam es in Plato's ,,Cratylus", [w:] Essays in

Greek Philosophy, s. 115), Platon tylko raz używa νόμώ d la przedstaw ienia tezy H erm ogenesa.

Lecz pojęcie νόμος je st obecne przez cały czas pod po stacią νομοΟΙ.της, k tóry działa jak b y neutralnie w stosunku d o przeciwnych sobie tez. Teza o um ow ności, ja k o tak a je st regularnie określana term inam i: σννϋήκη, dpoi.oyict, ffloę (384d, 434d-435c).

(5)

46 Charles H . Kahn

,J e s t” od „n ie je s t” i zwyczajow o utrzym ują, że byt i niebyt są tym sam ym i nie tym sam ym (fr. 6.8 νε νόμισται\ p or. fOoę w 7.3). Jest to fu n d am en taln a zasad a ich fałszywej δόξα, w yrażająca się w błędnym przypisyw aniu nazw (fr. 8.53 όνομάζεiv; p o r. 8.38, 9.1, 19.13). Z a ró w n o A n a k sa g o ra s, ja k i E m pedokles p o w tarzają tę eleacką krytykę ludzkiego błędu, w pisanego w zw yczajowe nadaw anie nazw , a szczególnie w p rzy p ad k u nazw , oznacza­ jący ch pow staw anie i ginięcie4.

C ałkiem p o d o b n e epistem ologiczne spojrzenie n a νόμος zak ła d a D em o- k ry tejsk a form uła: „C zym ś um ow nym νόμος jest słodkie, czymś um ow nym

νόμος gorzkie, czymś um ow nym νόμος gorące, czymś um ow nym νόμος

zim ne, czymś um ow nym νόμος jest barw a, napraw dę (kerj), zaś istnieją ty lk o atom y i p ró ż n ia ” (fr. 9, 125). W edług D em o k ry ta, νόμος o d p o w iad a ciem nej lu b w yrodnej form ie w iedzy, pow stałej nie z um ow y, lecz ze słabości ludzkiej konstytucji psychicznej i jej zw ykłych sposobów p o z n a n ia (fr. 11). W ynikiem p o zn an ia zgodnego z νόμος je st fałszywy pog ląd n a n a tu rę rzeczy. D em o k ry t pisał też wiele n a tem at języka i p raw d o p o d o b n ie uw ażał, iż nazw y zostały n ad an e um ow nie (fr. 26). N ie jest pew ne, czy używ ał on term inu νόμος w tym kontekście. F a k t, że Ο'εσις je st term inem , k tó ry w ystępuje w późnej d o ksografu u P roklosa, niczego nie przesądza. W iadom o, iż D em o k ry t b ad ał nazw y greckich liter (fr. 19-20) i tw ierdził, że im iona bogów są „m ów iącym i o b razam i” ujaw niającym i ich m oce (fr. 142; p o r. fr. 2, 25, 30)s. G dybyśm y mieli więcej inform acji o pog ląd ach D em o k ry ta, p ra w d o p o d o b n ie rzucałyby one św iatło n a wiele zagadkow ych fragm entów Kratylosa. G dyby, np. D em o k ry t p ro p o n o w ał etym ologie im ion bogów całkiem pow ażnie, łatwiej byłoby zrozum ieć, dlaczego Sokrates ta k długo pozostaje p o d niezbyt pow ażnym „natchnieniem ” E u ty fro n a (396d, 399a, 407d) i dlaczego ta k wiele sugerow anych w yjaśnień m a c h a ra k te r m eteorologiczny lub astronom iczny. T o, co napraw dę wiemy o D em okrycie,

4 A n a k s a g o r a s , fr. 17 p o r. ok ούκ όρΟώς νομίζονσις οί ’Έ λ λη ν ες z όντως αν όρΟως

καλοίεν; E m p e d o k l e s , 9.5: η Οεμις [σύ] καλεονσι, νόμω <5'* επίφημι καί αυτός. W kwestii

dalszego przypisyw ania ονόματα rzeczy do νόμος, gdzie ich idee (ιεαι) są przypisane d o φύσις, zob. [Hipp.] D e Natura Hominis, rozdz. 5; p o r. [Hipp.] De Arte, rozdz. 2, cytow any przez F. H e i n i m a n n a , N om os und Physis, s. 157-159.

5 L. G . W e s t e r i n k w swoim w ydaniu Damascius, Lectures on the Philebus W rongly

Attributed to Olympiodorus (A m sterdam 1959), w którym pojaw ia się fr. 142, wyraził wątpliwości

co d o przypisyw ania tego fragm entu D em okrytow i (s. 15, przyp. d o §24). N ieuzasadniona jest in terpretacja W esterinka άγάλματα φωνήεντα ja k o odw ołania d o teurgii. Z w rot ten je st żywym w yrazem alegorycznego spojrzenia n a boskie im iona, co obrazuje dem okrytejska in terpretacja

Tritogenea (fr. 2) i now y orficki p ap iru s z D erveni. Zob. W. B u r k e r t , L a Genèse des choses et des mots: Le papyrus de Derveni entre Anaxagore et Cratyle, „Les Etudes philosophiques”

1970, s. 443-455 (рог. s. 444 i n. o im ionach M o ira i Zeus; s. 450, przyp. 5 o D em eter). Porów naj również: W. B u r k e r t , Orpheus und die Vorsokratiker, „A ntike und A b en d lan d ” , 1968, n r 14, s. 93-101.

(6)

J ęzy k i ontologia w „Kratylosie" 47

m a następujący związek z „etym ologiam i” K ratylosa: im iona bogów uw ażane są za u k ry te opisy, etym ologia zaś m a nas doprow adzić do praw idłow ego odczytania pierw otnego opisu, k tó ry był intencją nazw odaw cy6.

Podsum ujm y te historyczne rozw ażania, zanim pow rócim y do νόμος oraz p u n k tu wyjścia K ratylosa: dla P arm enidesa i jego zw olenników , ludzkie

όνομα τα są w yrazem pew nego p o g lą d u n a rzeczyw istość czy koncepcji

n a tu ry rzeczy. W tradycji tej uznanie nazwy za dzieło νόμος to , k ró tk o m ów iąc, stwierdzenie, że ten standardow y ludzki pogląd jest fałszywy, tj. że nadaw anie nazw jest wyrazem wspólnego błędu, fałszywej teorii wyznawanej (mniej lub bardziej św iadom ie) praktycznie przez w szystkich G rek ó w bądź w szystkich ludzi. O kreślam to ja k o eleackie ujęcie nazw. D em o k ry t używ ał

νόμος w swej teorii p o zn an ia praw ie w tym sam ym znaczeniu. N ie wiemy,

czy postępow ał ta k sam o w swej teorii języka.

M oim zdaniem , ten w łaśnie eleacki p ogląd n a n a tu rę ludzkiego języ k a P lato n rozw ija i w ykorzystuje w większej części K ratylosa. Czy sam w yznaje ten pog ląd - nie wiem i kw estia t a je st m ało isto tn a (każe go uznać Sokratesow i, np. we fr. 439c). Jego głów nym w nioskiem jest to, że naw et przy najkorzystniejszym założeniu, badanie słów nie wnosi niczego szczególnego do naszej znajom ości n a tu ry rzeczy, a w niosek ten nie zależy zasadniczo od eleackiego p o g ląd u , że nazw y przed staw iają fałszyw ą teo rię (m im o iż historycznie m oże być z niego wywiedziony).

G dy H erm ogenes n a p oczątku dialogu w prow adza teorię um ow ności, nie m o żn a tam nigdzie dostrzec eleackiego ujęcia nazw . P ojaw ia się ty lk o w raz z etym ologiam i, gdy Sokrates, skłoniw szy H erm ogenesa, aby zgodził się co do tego, że istnieje pew na n a tu ra ln a słuszność nazw , p ró b u je odpow iedzieć n a pytanie: Jakie jest kryterium słuszności? E tym ologie p rzedstaw iane są najpierw jak o p ró b a odkrycia popraw nych nazw d la rzeczy; ale we fragm encie 401 a, gdzie ro zw ażan e są im io n a bogów , n astęp u je decydujący zw rot.

0 T a k ie jest też założenie Arystotelęjskiej etym ologii słowa αιθήρ w O niebie (270b) i w M eteorologii (33% ), ja k rów nież etym ologii boskich im ion w papirusie z D erveni. B adania B u rk erta nad tym p apirusem (zob. L a Genèse des choses cytow ane w poprzednim przypisie) sugeruje, że historyczne zaplecze etym ologii w Kratylosie rozciąga się wstecz od D em o k ry ta do A naksagorasa i że istniał bliski związek m iędzy objaśnianiem nazw a fizykalnym objaśnianiem wszechśw iata w jo ó sk iej kosm ologii. M o że to być w ytłum aczeniem fa k tu , że ta k wiele etym ologii P lato n a naw iązuje d o astronom icznych i m eteorologicznych d o k try n . (A naksagoras i anaksagorejczycy są wymieniani w Kratylosie we fr. 4 0 9 a-b i 413c. N atu raln e w ydaje się przypuszczenie, że Eutyfron, k tóry w ystępuje ja k o m uza Sokratesa, je st znany z udzielania alegorycznych w yjaśnień im ion boskich w stylu przypom inającym p a p iru s z D erveni (m ógł być naw et jego autorem ).

W każdym razie, częste używanie przez P la to n a etym ologii ja k o sposobu przedstaw ienia kosm ologii przepływu, sposobu, k tó ry dotychczas w ydaw ał się raczej n ien atu raln y , teraz okazuje się mieć silne podstaw y w tradycji literackiej k o ń ca V w., w obrębie k tórej język i myśl poetów są system atycznie reinterpretow ane ja k o antycypacja „now oczesnych” teorii A n ak sag o rasa i pozostałych jo ńskich kosm ologów .

(7)

48 Charles H. Kahn

W tym m iejscu S okrates m ów i otw arcie, że nie będziem y dociekać n atu ry bogów - bow iem jest to p o n ad nasze siły - lecz spróbujem y tylko odkryć m niem anie (δόξά) ludzi, którzy przypisali bogom ich im iona. O dtąd aż do k o ń ca dialo g u etym ologie trak to w an e są w sposób całkowicie konsekw entny: Sokrates próbuje odczytać teorie filozoficzne ukryte bądź wyrażone w tradycyj­ nych im ionach7. (Pod tym względem procedura ta w ydaje się dem okrytejska.) Lecz o ile S okratesow i udaje się owo odczytanie, o tyle okazuje się, że podstaw ow e założenie zaw arte w nazw ach jest teorią powszechnego przepływu, k tó ra , ja k w idzim y n a końcu, jest oczywiście fałszywa.

Z atrzym ajm y się zatem n a w niosku z dialogu i spójrzm y wstecz. O każe się w tedy, że te o ria um ow ności H erm o g en esa znikła z p o la w idzenia. W spom inany przez niego n a p o czątk u νόμος (384d) zostaje w ykorzystany i zastąpiony przez postać νομοΟέτης, odpow iedzialną za nadaw anie nazw. W k o ń cu , w szystkim , co pozostało z teorii um ow ności, jest ow a postać oficjalnego nazw odaw cy, której filozoficzne m n iem an ia zostają odkryte, w y próbow ane i odrzucone ja k o fałszyw e8, ale być m oże, jest to przesada. S okrates m im o w szystko skorzystał z teorii um ow ności. P okazał, wbrew K ratylosow i, że jakkolw iek zasada podobieństw a pomiędzy nazw ą а пот іпат и m oże być atrakcyjna, m usi tak że istnieć pew ien elem ent um ow y zaw arty w relacji oznaczania, skoro nazw a nigdy nie jest doskonałym podobieństw em rzeczy, a m im o to rozum iem y się w zajem nie (434c^435b; także 43 2 b -d ). P o n a d to w k ró tk im , lecz niezwykle sugestyw nym zdaniu w skazał, że nie m oglibyśm y po siad ać nazw dla w szystkich liczb (n aturalnych) n a podstaw ie sam ego tylko podobieństw a, bez jakiegoś um ow nego system u (435b-c). Czy P lato n każe nam pójść dalej i w yciągnąć w niosek, że um ow ny związek m iędzy słowem i przedm iotem jest podstaw ow ą fo rm ą relacji oznaczania, co zak ła d a A rystoteles, a czego w yraźnie dow iódł D em okryt? Być m oże. Lecz nic w K ratylosie nie w skazuje, że jest to pogląd P latoński. Przeciwnie, od fragm entu 423 (gdzie rozw aża się znaczenie pierw otnych źródłoslow ów ) aż do k o ń c a d ialo g u dom inuje założenie, że sp ra w ą p o d sta w o w ą jest przedstaw ienie poprzez pew ne podobieństw o. N ie sądzę, aby założenie to m iało odzw ierciedlać pogląd Platona. U żyw a go ja k o hipotezy m etodycznej z przyczyn, k tó re m ają być obecnie om aw iane, lecz faktycznie je st to jedyna uw ag a n a tem at pierwotnej relacji oznaczania, k tó rą P lato n rozw ija w sposób system atyczny9.

I Jak uczynił to ju ż we fr. 396a-c interpretując im iona Zcóc, Κ ρόνος, Ουρανός. II W związku z tym konkluzja Plato n a je st całkowicie eleacka, zarów no odnośnie do n a tu ry rzeczywistości, ja k i odnośnie do ονόματα: (1) świadectwo języka je st m ylące i (2) rzeczywistość nie jest w ruchu, lecz w spoczynku.

8 W edług W. B u r k e r t a (L a Geneuse des choses, s. 448) zasady podobieństw a używa się także w papirusie z D erveni. Jeśli tak , to m oże należeć o n a do etym ologicznego rodzaju, k tó ry Platon tu taj wykorzystuje. Jego spostrzeżenia p o za K ratylasem nie sugerują żadnego

(8)

J ęzy k i ontologia w „Kratylosie“ 49

Z atem jeśli chodzi o ten dialog, teorię um ow ności w p ro w ad za się po to , aby p o d trz y m a ć dyskusję o raz po to , aby P la to n , o d rzu cając jej Iierm o g e n eso w sk ą wersję, m ógł poczynić k ilk a p ozytyw nych uw ag, które stanow ią jego własny wkład w filozofię języka. Twierdzenie H erm ogenesa dotyczące tezy um ow ności staje się oczywiście strasznie zaw ikłane, skoro nie czyni on żadnego rozróżnienia m iędzy naiw ną teo rią nazyw ania à la H u m p ty -D u m p ty („N azw a dla x jest dow olnie przeze m nie u sta lo n a ” ) a pow ażniejszym poglądem n a tem at języ k a ja k o instytucji społecznej z korelacjam i słowo - rzecz, um ow nie ustalonym i przez tradycję poszcze­ gólnych języków . Sokrates nie o b ala osobno tych dw óch teorii um ow ności, chociaż jego późniejsze akcentow anie fak tu , że nad rzęd n ą funkcją naszego ję z y k a je st uczenie lu b w yjaśnianie rzeczy (διδά σκειν τ ι ά λλ ή λο νς, fr. 388b) w yraża sprzeciw w obec teorii H um p ty -D u m p ty . Jednakże przede w szystkim S okrates skłania H erm ogenesa do u zn an ia dw óch przesłanek: (1) że jed n e tw ierdzenia są praw dziw e, inne fałszyw e (fr. 385b) i (2) że niektórzy ludzie są dobrzy, inni zaś źli (386b). S koro H erm ogenes jest sokratykiem , d ru g a przesłanka bezpośrednio pociąga za sobą trzecią: (3) że niektórzy ludzie są m ądrzy, inni głupi {ibid.). T e przesłanki służą w yelim inow aniu dw óch d o k try n , k tó re P lato n uw aża za niezgodne z w szelką właściwą filozofią języka. T eza przypisyw ana P rotagorasow i, że cokolw iek wydaje się człowiekowi praw dziw e jest praw dziw e jest niezg o d n a z (3), poniew aż gdyby wszystkie przek o n an ia były praw dziw e, jed en człowiek nic m ógłby być m ądrzejszy od drugiego. T eza przypisana E utydcm ow i, że w szystkie w łasności przynależą wszystkim p o d m io to m m usi być fałszyw a, poniew aż gdyby każdem u właściwe były cn o ta i w ystępek, nie byłoby żadnej różnicy m iędzy ludźm i dobrym i i złymi (2). O bie tezy i ich łączne odrzucenie są n atychm iast zinterpretow ane w kategoriach ontologicznych: sk o ro rzeczy nie są takie, ja k ie w ydają się każdem u człowiekowi i skoro nic w szystkie w łasności przynależą w szystkim p o dm iotom , rzeczy m uszą mieć sw oją w łasną, u stalo n ą i określoną, n atu rę lub byt (ούδί), k tóry nic je st ja k ą ś zaw ik ła n ą m ieszan in ą przeciw ieństw i nie je s t w zględny czy zależny od naszego o nich przek o n an ia (386d-e). Słowem, istnieje jak aś u stalo n a n a tu ra rzeczy, k tó ra czyni jed n e tw ierdzenia praw dziw ym i, inne zaś fałszywymi. N ie jest to specyficznie P lato ń sk a teza, lecz zaraz potem zasugerow ana jest jej P lato ń sk a in terp retacja w kategoriach idei10.

W trak cie początkow ej w ym iany zdań Sokrates, biorąc za p u n k t wyjścia rozróżnienie pom iędzy praw dziw ym i fałszywym λό γο ς, dow odzi praw dy

osobistego zaangażowania w kwestię zasady naturalnego związku między słowem jak o fonetycznym zjawiskiem a przedm iotem , d o którego ono się odnosi (lub które oznacza). Porów naj Charmides 163d, P olityk 261e, Lisi siódm y 343b.

10 389b-390e. P a trz także zdanie εν τι είδος τω ν οντω ν z fr. 386e (w przekładzie £ . B rzostowskiej zdanie to brzm i: „C zy te ż i one, te działania nie są jakim ś obrazem bytów ” ).

(9)

50 Charles H . Kahn

i fałszu części λόγος, tj. όνόματα. D o k try n a praw dziw ych i fałszyw ych nazw sp o tk ała się z niewielkim uznaniem , a P lato n był o skarżony przez R obinsona 0 błędne pojm ow anie podziału. F o rm a tego dow o d u z pew nością nie jest im p o n u jąca, ale m yślę, że m ożem y do strzec, iż P la to n p o ru sz a w ażną kwestię, o ile pam iętam y, że όνόματα nie ograniczają się tu do nazw w łasnych (chociaż p o zo stają one typow ym czy paradygm atycznym p rzy p ad ­ kiem ), ale stosują się do rzeczow ników pospolitych (takich ja k „człow iek” 1 „ k o ń ” w e fr. 385a), faktycznie zaś do w szystkich d en o tu jący ch lub kategorem atycznych w yrazów w form ie m ianow nikow ej. C hociaż w ydaje się. że άνομα nie jest użyte w K raty losie do oznaczenia czasow ników w określonej form ie, to jed n a k faktycznie odnosi się ono d o odpow iadających im form m ianow nika, np. do rzeczow nika odczasow nikow ego στάσις (od ίσταμαι) o raz do im iesłowów δέον i w 11. M ożem y bronić P latońskiego w niosku, jeśli odtw orzym y jego rozum ow anie w sposób następujący. P roste pojedyncze zdanie w postaci „A jest B” jest praw dziw e tylko wtedy, gdy istnieje pewne x, któ re jest A i k tó re jest B, tzn,, tylko wtedy, gdy istnieje jak iś przedm iot, d la którego zarów no A, ja k і В jest praw dziw e12. Z drugiej strony zdanie „ A jest B” jest fałszywe tylko w tedy, gdy istnieje jakiś przedm iot, dla którego „ A ” jest praw dziw e, a „B ” jest fałszywe (m ożem y pom inąć, co z pew nością zrobił P lato n , przypadek w yrażenia bezpodm iotow ego). Stąd w praw dziw ym zdaniu tej postaci o b a όνόματα m uszą być praw dziw e (dla

11 F r. 418, 421a-b; we fr. 414a analizuje się także bezokolicznikow ą form ę Οάλ/χιν. Platona niezbyt interesuje gram atyczna form a omawianego słowa. Zatem we fr. 421 с Herm ogenes pyta o ϊον, pkov oraz δοΰν, ale we fr. 424a Sokrates nawiązuje ponow nie do „tych ονόματα, o któ re pytałeś, βοή, "έναi oraz σχέσις(ΐ)’’\

12 D la uproszczenia biorę przypadek, w którym „A ” jest indyw idualną nazw ą lub opisem: „S okrates je st m ą d ry ” , „Ten człowiek jest w ysoki” . Sens wyrażenia „jest praw dziw y d la ” przejęty jest oczywiście od Q uine’a. Z ob. M ethods o f logic, §12. Jak zauw aża Quine (§17). analogiczne użycie zachodzi d la zdań otw artych. Stąd m ożemy powiedzieć, że albo „m ąd ry ” je st praw dziw e d la S okratesa, albo „x je st m ądry” jest praw dziw e d la S okratesa. O znacza to, że m oja zasada interpretacji praw dziw ych i fałszywych nazw niewiele różni się od zasad)' interp retacji przedstaw ionej przez K . L o r e n z a i 1. M i t t e l s t r a s s a w On Rational

Philosophy o f Language: The Programme in Plato's Cratylus Reconsidered. „ M in d ” 1967, nr 76,

s. 6-9. Zgadzam się, że P laton nic o dróżnia nigdzie nazw własnych od zwykłych rzeczowników ( t a m ż e , s. 5). W ątpię jednak, czy zawsze trak tu je on nazwy własne ja k o opisow e predykaty (s. 6). W ydaje się, że we fr. 429E traktuje nazwę „H erm ogenes” ja k o czysto um o w n ą etykietkę, p odobnie ja k w naszym pojm ow aniu nazwy własnej. Ale praw d ą jest, że dalszy wywód teoretyczny (fr. 430a-431b) porów nuje nazw y d o opisów, a niewłaściwe użycie słow a „ H e r­ m ogenes” do niewłaściwego użycia słowa „człowiek” . Platon praw d o p o d o b n ie uznaje, że funkcja nazw własnych jest raczej ró żn a od funkcji innych όνόματα, ale w teorii nie bierze tego faktu pod uwagę.

Jak zauw ażono (np. J. V. L u c e , Plato on Truth and Falsity in N am es, „Classical Q uarterly” 1969, nr 63, s. 225, w literaturze greckiej je st to norm alne, że nazw ę w łasną uważa się za opis i oczywiście wiele nazw wyraża dosłowne znaczenie. „Prometeusz” znaczy ‘przewidujący’ lub ‘wybiegający myślami w p rz ó d ’ i jeśli T y tan nie zdołałby przewidzieć swego nieszczęścia,

(10)

J ęzy k i ontologia w „Kratylosie' 51 pod m io tu pozajęzykow ego), podczas gdy w zd an iu fałszywym przynajm niej jed n o z ονόματα m usi być fałszywe (w tym sam ym znaczeniu). M o ż n a krytykow ać P la to n a za pom inięcie owego „przynajm niej je d n o ” we w niosku dla fałszywego λόγος, lecz w każdym razie nie popełnia on błędu pow iedzenia, że o b ie nazw y m u s z ą być fałszyw e. J e d n a fałszyw a n azw a w y sta rc z a P latonow i do jego celów.

M ożliw ość błędnego użycia nazw y jest później w dialogu argum entem przeciw ko K ratylosow i. W ykazuje się, że m ożem y popełnić błąd, stosując albo niewłaściwe rzeczow niki pospolite, takie ja k „m ężczyzna” lub „ k o b ie ta ” albo niew łaściw ą nazw ę w łasną, ja k „H erm ogenes syn Sym icriona” w o d ­ niesieniu do K ra ty lo sa (429, 4 3 la ). W o bu p rzypadkach pozajęzykow y po d m io t je st deiktycznie zidentyfikow any poprzez, by ta k rzec, w skazanie13. Jeżeli chodzi o pow yższą kw estię, relacja oznaczania jest ta k a sam a w za­ sto so w an iu nazw y w łasnej, ja k i p re d y k a tu p o rząd k o w eg o . C h o d zi po p ro stu o to , że użycie lub stosow anie ονόματα m oże być niewłaściwe. O ile wiem, P lato n nie p o w raca d o tej kwestii w innych d ialo g ach 1*. W Sofiście zajm uje się tylko p raw d ą i fałszem całych zdań. D laczego w Kratylosie koncentruje się n a błędnym nazywaniu? Odpowiedź tkwi, ja k sądzę, w związku pom iędzy zaprzeczeniem niewłaściwego nazyw ania i zaprzeczeniem fałszywości w ogóle, zw iązku, który jest tu taj u stalany przez K raty lo sa, chcącego zaprzeczenia o bu m ożliw ości (429c-e). Z atem P lato n sugeruje p o przez to odrzucenie, że m ożliw ość fałszyw ego tw ierdzenia w y n ik a z m ożliw ości niewłaściwego nazyw ania (43 lb ). P laton nie jest jeszcze gotow y d o zm ierzenia się z pow ażniejszym problem em fałszywości tw ierdzeń, lecz chce podkreślić istnienie fałszywości jak o takiej, w najprostszym p rzy p ad k u sto so w an ia niewłaściwego όνομα do danego przedm iotu. W now ych k ateg o riach , chce on położyć nacisk na dw uw artościow y ch arak ter elem entarnej sem antycznej relacji „jest praw dziw y d la” lub „oznacza” w raz z jej przeciw ieństw em „jest fałszywy d la ” . D o strzega on słusznie, że dw uw artościow a relacja p o d k reśla oznajm ujące użycie języka w ogóle. M ożem y pow iedzieć, że pojęcie praw d y

wówczas błędnie byłby nazw any: φευδωνι'ιμως σε δαίμονες Προμηθέα καλοΰσιν (Aesch. P .V . 85). Etym ologia jest, właściwie rzecz ujm ując, analizą nazw y w celu p o k a za n ia , że została o n a słusznie n ad an a, szczególnie w tych przypadkach, gdzie znaczenie nie je st przejrzyste. Jasno w yrażone je st to w Kratylosie, a bardziej ogólnie w greckim pojęciu ε τυ μ ο λ ο γεί, lecz to sam o stanow isko ch arak tery zu je etym ologie w wielu innych archaicznych k u ltu rac h . P o ró w n aj etym ologie d la im ion „K ain ” i „Set” w Genesis 4 i 4xxv.

13 Należy zauważyć, że zawołanie: £ ξένε Αθηναίε, iis Σ μικρΙω νος Έ ρμάγενες, skierow ane do K ratylosa, je st częściowo prawdziwe, a częściowo fałszywe. K raty lo s je s t A teńczykiem , a jego ojciec przypuszczalnie m iał n a imię Sim icrion (ponieważ wiemy, że ojcem H erm ogenesa jest H ipponicus: p a trz fr. 384a, 406b). Jedyną rzeczą, k tó ra nie pasuje w tym akcie mowy, jest właśnie sam o imię „H erm ogenes".

14 Żadne z cytow anych przez Luce odw ołań, „Classical Q uarterly” 1969, s. 227-229, nie dotyczy fałszywości ονόματα.

(11)

52 Charles H . Kahn

w K ratylosie jest stosow ane tylko do relacji o rzekania, rozum ianej sem an ­ tycznie, w któ rej p o d m io t jest czymś pozajęzykow ym , zaś orzecznik jest p o jed y n cz ą όνομα w jak iejk o lw iek form ie, jak ieg o k o lw iek d en o tu jąceg o term inu innego niż czasow nik d o k o n an y (jego p u n k t w idzenia m ógłby obejm ow ać czasow niki doko n an e, lecz w ym agałoby to pew nej koncepcji s tru k tu ry zdania, której nie odnajdujem y w Kratylosie).

T a k i jest oto przyczynek P la to n a do teorii języka: nacisk n a m ożliw ość praw dziw ości i fałszyw ości d la podstaw ow ego p rzypadku nazw lub orzecz­ n ik ó w p ro sty ch o raz n a p o w iązan e z n ią tw ierdzenie o n to lo g iczn e, że rzeczy, o k tó ry ch się m ów i, m uszą m ieć stałą lub o kreśloną stru k tu rę w łasną. R ozw ijając tę ontologiczną zależność, P lato n w prow adza swoje pojęcie idei w sposób nieoczekiw any. W idzim y w ystarczająco ja sn o , jakie p o w in n o być jeg o ogólne spojrzenie: n a tu r a rzeczy i fu n k cja naszego dy sk u rsu w ro zró żn ian iu n atu ry lub bytu (ούσίa) rzeczy i w przekazyw aniu sobie tych inform acji, n ak ład a ją pew ne uniw ersalne ograniczenia co do w y b o ru i użycia nazw (o d tą d będę p o p ro s tu używ ał słow a „ n a z w a ” w znaczeniu ονόματα) Lecz sposób, w ja k i te ograniczenia są sform ułow ane, n a pierwszy rz u t o k a w ydaje się nieco zaw ikłany. D o k ład n ie, ta k ja k p raw dziw a idea czółenka przedstaw ia ogólną jego funkcję, rolę w tk an iu , ta k w łaściw a fo rm a , czy n a tu r a (είδος, ιδέα, ουσία) ok reślo n eg o ty p u czółenka dotyczy szczególnej funkcji, k tó rą m usi spełniać, więc (jak m ów i S okrates) praw dziw a idea N azw y przedstaw ia ogólny w arunek, k tó ry m usi spełniać k ażd a nazw a i jej rolę w form ułow aniu zdania, podczas gdy είδος lub n a tu ra k o n k retn ej nazw y (tj. nazw y k onkretnej rzeczy) przedstaw ia szczególną funkcję tej w łaśnie nazw y (389b-390e). W iele n ap isan o n a te m a t niezgodności m iędzy tą d o k try n ą a tym , co m ów i się o ideach gdzie indziej, a szczególne kontrow ersje narosły w okół tego, czy owe idee nazw y i czółenka m a ją być uw ażane za „tran scen d en tn e” , czy też nie. N ie będę zajm ow ał się tu taj tym i kontrow ersjam i i nie sądzę, że m o żn a p o d a ć odpow iedzi n a w iększość z p o staw io n y ch p y tań . W K ratylosie P la to n nie zajm uje się przedstaw ieniem jakiejś ogólnej teorii idei (jak w Fedonie i Państwie), chce tylko w ykorzystać tę koncepcję d o rozw iązania problem u nazw . M ów i on, iż praw dziw a Id ea Nazwy przedstaw ia ogólną relację oznaczania (tj. relację m iędzy słowem a tym , co ono oznacza lub „desygnuje” ) ja k o niezbędną d o form ułow ania i kom u n ik o w an ia praw dy przy pom ocy słów, o raz że idea poszczególnej nazw y (tj. idea nazwy poszczególnej rzeczy) jest tą sam ą relacją oznaczania, określo n ą przez n atu rę nazyw anej rzeczy. W jednym znaczeniu Id e a N azw y je s t oczywiście bardziej o g ó ln a niż id ea jak iejś poszczególnej nazw y; w innym zaś znaczeniu jest o n a tylko jednym spośród wielu przypadków poszczególnej nazw y. Poniew aż słowo όνομα sam o jest poszczególną nazw ą, Id ea N azw y jest w łaśnie tą poszczególną ideą o d ­ p o w iad ają cą owej nazw ie όνομα. W ątpię więc, czy przedstaw ia się nam tu taj

(12)

Języ k i ontologia w ,,K raiylosie" 53 ja k ą ś teorię dotyczącą dw óch p oziom ów lub typów Idei — faktycznie bow iem przedstaw ia się nam (w p rzy p ad k u czółenka) koncepcję, w edług której kilka poszczególnych idei m oże p o d p ad ać pod je d n ą Ideę rodzajow ą. Nie pow inno być to zaskoczeniem , chociaż, być m oże, jest to stw ierdzenie, nie padające nigdzie indziej w średnich dialogach, w których akcentuje się jedyność i w yjątkow ość każdej idei.

P ow róćm y je d n a k d o Idei N azw y, uw zględnionej w nazw ie każdej poszczególnej rzeczy, np. człowieka lub władcy. Z a „niep o k o jące” u znano to, iż S okrates m iałby obstaw ać przy tw ierdzeniu, że tę sam ą poszczególną Ideę N azw y m o żn a w yrazić przy pom ocy różnych sylab, niezależnie od używ anego języka. W ydaje się, m ów i R obinson, że „czyni to z nazw y ducha, k tó ry m oże przybrać jakąkolw iek postać, to zaś w ydaje się oznaczać, że S okrates nie m oże w żaden sposób uchwycić tego d ucha ani też odróżnić jego w cielenia właściwego od niew łaściw ego” 15. Lecz to stw ierdzenie z K ra­

tylosa nie będzie ta k zagadkow e, jeśli słusznie uznam Ideę N azw y za

elem entarną relację oznaczania, zaś ideę każdej nazw y za relację oznaczania dla „rzeczy” (przez elem entarną relację oznaczania rozumiem relację oznaczania dla prostych p redykatów lub όνόματα). N ależy tylko zapytać, czym są owe rzeczy, k tó re określają relację oznaczania d la poszczególnej nazw y, bez w zględu n a litery czy sylaby, za p o m o c ą k tó ry c h ow a n azw a zostaje w yrażona? K ratylos nie m ów i nam tego w prost, lecz sądzę, że daje jasn ą w skazów kę, zaw artą w pow tarzanym stw ierdzeniu, że słuszną nazw ą je st ta, k tó ra ukazuje istotę rzeczy lub to, czym o n a jest (ή ούσία του πράγματος

δηλουμύνη κν τώ όνόματι, 393d; p odobnie 422d, ή όρΟότης [...] οία δηλοΰν οίον έκαστον ύστι τω ν οντων; także 423e ltd .). N aw et gdybyśm y nie byli

p rzek o n an i, że K ratylos należy do grupy średnich dialogów (i naw et gdybyśm y nie czytali E utyfrona ani M enona), z sam ego tek stu w ynikałoby, że w skazać ούσία jakiejś rzeczy, to oznaczyć jej ideę, poniew aż w łaśnie Idee są stałym i, wiecznymi, sam otożsam ym i bytam i, niezbędnym i dla dyskursu i wiedzy. Słuszność nazw polega n a oznaczaniu idei, zaś słuszność p o ­ szczególnej nazw y polega n a określeniu, w yszczególnieniu i oznaczeniu jakiejś poszczególnej idei16. T e dw a rodzaje w yrażeń są tą sam ą nazw ą i oba

15 Essays in Greek Philosophy, s. 116.

16 W sprawie tego istotnego problem u, m oje stanowisko bliskie jest stanow isku K retzm anna, który mówi o m odelu popraw nej nazwy (tj. idei poszczególnej nazwy) ja k o ponadjęzykow ym bycie, który jest w jak iś sposób „logicznie nazw ą własną” odpow iadającej m u idei. („A m erican Philosophical Q uarterly” 1971, s. 131). Lecz sam Platon nic posiada pojęcia nazw y własnej, i m ylące wydaje się użycie tego pojęcia w interpretacji jego doktryny. Pojęcie relacji oznaczania jest m oją pró b ą w yartykułow ania poglądu Plato n a bez zbytecznego anachronizm u. K olejną różnicą m iędzy nam i je st to, że K relzm ann uważa, iż później w dialogu P laton „wydaje się odkładać n a bok m odel popraw nej nazwy n a rzecz siły nazw y rzeczywistej” . N ie widzę żadnego zw rotu ani żadnego zastąpienia w tej rozm ow ie o δύναμις słowa w jego praw dziw ej naturze (394b-c), skoro funkcja językow a oznaczania była p o d kreślana od początku. T o jesi

(13)

54 Chartes H . Kahn

są rów nie popraw ne, o ile oznaczają tę sam ą rzecz, tj. tę sam ą ideę. W edług teorii K ratylosa, nie istnieją, ściśle m ów iąc, żadne nazw y „w łasne” dla poznaw alnego zm ysłow o indyw iduum . W obec tego, o czym Sokrates m ów i n am ja s n o i w yraźnie, „ H e k to r” , „A sty an ak s” , „A rchepolis” i inne słowa n a określenie władcy oznaczają tę sam ą rzecz, pom im o różnicy w ich budow ie fonetycznej, gdyż wszystkie one oznaczają króla; p odobnie ja k inne rodzaje w yrażeń są tą sam ą nazw ą - tj. reprezentują tę sam ą Ideę Nazwy - jeśli w szystkie one oznaczają w odza lub przyw ódcę w ojskow ego (394b-c). Id ea N azw y (i jej „słuszność” ), zależy od funkcji oznaczania i właśnie dlateg o synonim y, ta k ie ja k „ H e k to r” i „ A s ty a n a k s” , m oże S okrates określać ja k o napraw dę tę sam ą nazw ę (394a), ta k ja k b y były oznaczeniam i tego sam ego rodzaju. Oczywiście, nie tego sam ego rodzaju fonetycznego, lecz tego samego rodzaju semantycznego, w ram ach którego relacja oznaczania je st uszczegółow iona przez significatum.

D latego też, rozw ażania P la to n a dotyczące słuszności nazw zaczynają się od przykładów synonim ii (391d i n , a w sposób bardziej stanow czy w 393a i n.). N elson G o o d m an w spom niał ongiś m im ochodem , że je d n ą z pierwszych odpow iedzi n a pytanie „K iedy dwie nazwy lub predykaty m a ją to sam o znaczenie?” jest stwierdzenie, że znaczą one to sam o, „gdy desygnują tę sam ą praw dziw ą istotę lub P lato ń sk ą ideę” . D o d ał też, że nie p o m ag a to w zdefiniow aniu synonim ii, gdyż nie wiemy, ja k poznać, że dw a term iny desygnują tę sam ą ideę17. P lato n nie starał się, oczywiście, zdefiniow ać synonim ii. W ykorzystyw ał nasze n ieform alne, intuicyjne odczucie tego, kiedy dw a w yrażenia „oznaczają tę sam ą rzecz” , aby p okazać, w jaki sposób funkcja oznaczania danego słow a (jego idei) m oże być stała, pom im o dużego zróżnicow ania jej „w cieleń” fonetycznych. Posłużył się synonim ią lub rów now ażnością parafrazy, aby zilustrow ać tę tezę w obrębie jednego języka, skoro mówił (lub przynajmniej pisał) tylko w jednym . Dziś moglibyśmy postaw ić d okładnie ta k ą sam ą tezę posługując się tran slato rsk im i ró w n o ­ w ażnikam i, takim i, ja k „człow iek” i „h o m m e” , „ k ró l” i „ ro i” . D la P latona idea o dpow iadająca nazw ie jest w każdym p rzypadku ta k a sam a. Ściśle

właśnie m om ent w stępnego odrzucenia poglądów H erm ogenesa: nadaw anie nazw musi byc takie, by umożliwić prawdziwy lub fałszywy dyskurs, tzn. musi pozw olić nam rozm aw iać 0 rzeczach (σντα) i opisywać je takim i, jakim i są lub inaczej. Jest to naczelna myśl dialogu, p o d jęta ponow nie w odniesieniu d o „w yjaśniania ονσίa rzeczy” (393d i nn.). T o, że odkryte isto ty (oóaioc, γήνος) są sam e ideam i, nie je st bezpośrednio w dialogu stw ierdzone, ale jest jasn o zasugerow ane w uwadze o dialektyku we fr. 390c-d, a także poprzez używanie term inów typu ούσίοί.

Podobnie ja k inni kom entatorzy K rctzm ann je st przekonany, że Platon uw aża, iż prawdziwa nazw a oznacza ideę poprzez jej kopiow anie. N ic m a żadnej wzmianki o μ ίμ ησις w teorii językowych elem entów pierw otnych aż do fr. 422e i nn. O dnośnie do tego p a trz poniżej, s. 166

1 nn.

(14)

J ęzy k i ontologia w ..K ratylosie" 55 m ów iąc, te dwie p a ry polskich i francuskich słów przedstaw iają ty lk o dwie nazw y. W kateg o riach P latońskich oznacza to , że k ażd a p a ra słów w skazuje lub „desygnuje” pojedynczą ideę i m niej więcej w łaśnie to m am y n a m yśli, kiedy m ów im y (niezobow iązująco), że idee o d p o w ia d a ją „zn a c z e n io m ” term inów ogólnych. M oże pojaw iać się tu wiele problem ów , lecz nic tak zagadkow ego, ja k słow a R o b in so n a o „nazw ie-duchu” . D la p o ró w n an ia przytoczmy wzmiankę W ittgensteina (Traktat 3.341-3.411): „Istotne w symbolu jest to, co w spólne wszystkim sym bolom , m ogącym spełniać ten sam cel. M o żn a więc rzec: w łaściw ą nazw ą (der eigentliche N am e) jest to , co w spólne w szystkim sym bolom oznaczającym jak iś przedm iot” .

Z atem , jeśli się nie m ylę, w zm ianka P la to n a o idei nazw y pojaw iła się po to , abyśm y od nazw ja k o konfiguracji fonetycznych pow rócili d o nazw ja k o znaków d la rzeczy i ostatecznie ja k o znaków d la idei. Jest to , ja k uw ażam , rów nież tem atem długiej dyskusji dotyczącej etym ologii in ter­ pretow anej ja k o do tarcie d o δόξα nazw odaw cy, uznaw anego i rozpow szech­ nionego m niem ania, k tó re niem niej jed n a k m a być o d rzucone ja k o fałszywe, sk o ro oznacza, że w szystkie rzeczy p ły n ą i są w ruchu. N a pierwszy rzu t o k a w ydaje się, że etym ologie te nie p o dtrzym ują przek o n an ia K raty lo sa o ukrytej praw dzie w yrażonej w nazw ach. A le ów pierwszy rz u t o k a jest m ylący. Pom im o iż P lato n podkreśla, że nadaw anie nazw podlega naturalnym ograniczeniom , sk o ro nazw y m uszą być użyte do w skazyw ania i rozróżniania u stalo n ej ουσία rzeczy, to o d rz u c a zdecydow anie pog ląd K ra ty lo sa , że nazw a rozw ażana ja k o poszczególna k o nfiguracja fonetyczna, m oże być uznana za w iarygodne źródło inform acji, dotyczącej jej nom inatum .

Nie m a tu m iejsca na drobiazgow e rozw ażania dotyczące odrzucenia poglądów K raty lo sa. W spom nę tylko o trzech kw estiach:

(1) W jednym znaczeniu popraw ne jest stwierdzenie, że Sokrates, podobnie ja k K ra ty lo s, b ro n i te o rii n a tu ra ln o śc i nazw . Pierw sze sform ułow anie poglądu K ra ty lo sa o ukrytej praw dzie w yrażonej w nazw ach m ogłoby być także, zdaniem P lato n a, „Lecz jest pew na n a tu ra ln a słuszność nazw , taka sam a dla w szystkich, zarów no d la G reków ja k i dla barbarzyńców ” , „dla każdej rzeczy istnieje słuszna n azw a p o ch o d ząca z n a tu ry tej rzeczy” (3 8 3 a-b ). D la P la to n a ta n a tu ra ln a p raw idłow ość je st w łaśnie ogólną językow ą funkcją oznaczania, uszczegółow ioną w relacji o znaczania dla każ.dej idei10.

(2) K raty lo sa przedstaw ia się ja k o tego, k tó ry utrzym uje, że nazw a jest opisem nom inatum i przynależy danem u obiektow i tylko w tedy, gdy opis je st d la niego praw dziw y. T en pogląd u tożsam ia relację oznaczania

’* T a k a je st m oja interpretacja Ir. 390e, w którym mówi się, że Platońska reinlcrpretacja tezy K raty lo sa je st praw dziw a. Skoro nadaw anie nazw zakłada znajom ość idei, zatem nie przypadkow a osoba, lecz dialeklyk m a „wiedzieć ja k przypisać czem ukolwiek nazw ę” (391 b).

(15)

56 Charles H . Kahn

z praw dziw ością każdego zastosow ania, a zatem uniem ożliw ia jego faf- szywość. P lato n nie zaprzecza tem u, że nazw y są opisam i. (Lecz w edług m nie rów nież tego nie potw ierdza). W ykorzystuje to po p ro stu ja k o zało ­ żenie teorii, k tó rą odrzuca. Faktycznie pokazuje, że nazw y interpretow ane ja k o opisy m o g ą być niewłaściwe d la oznaczanych przez nie rzeczy, o ile n azw odaw ca kierow ał się błędną koncepcją n atu ry rzeczy. T eo ria o b raz­ k ow a m a m . in. po k azać, że nazw a o pew nym opisow ym znaczeniu m oże być błędnie zastosow ana, tj. ja k o opis m oże być błędna d la przedm iotu, do k tó reg o a k u ra t się ją stosuje. P rzykłady swe P lato n , w tym kontekście, zaczerpnął z używ ania nazw lub aktów nazyw ania (jednym z tych p rzykła­ dów jest nazw a w łasna, której w tym p rzy p ad k u nie należy rozum ieć jak o opis). P o d d ając krytyce νομο&έτησ, P lato n pokazuje, że ten sam błąd m oże w ystąpić ju ż podczas n ad aw an ia nazw (o ile nazwy interpretuje się jak o opisy).

(3) Rozw ażając znaczenie źródłosłowów, P laton rozwija bardzo interesującą teorię języka, k tó ra w znacznym stopniu przypom ina pogląd W ittgensteina z T raktatu (podobnie ja k teo ria obrazk o w a nazw p rzypom ina w m niejszym sto p n iu teorię W ittgensteina). Bowiem na gruncie tej teorii P lato n sugeruje, że elem enty lub pierw otne składniki języka m ogłyby pozostaw ać w relacji jeden-na-jeden do pierwotnych składników św iata czy elementów rzeczywistości (422a пп., w szczególności 424c-425a). Zgodnie z tym poglądem , desygnowanie (tj. opisyw anie za p o m o cą nazw ) złożonego przedm iotu byłoby popraw nie określone tylko w tedy, gdy elem enty językow e byłyby połączone w nazw ie, p o d o b n ie ja k obiektyw ne elem enty pierw otne połączone są w rzeczy10 P la to n nie rozw aża m ożliw ości, że relacja oznaczania m iędzy pierw otnym i nazw am i (czy elem entam i językow ym i) a pierw otnym i rzeczam i m ogłaby być um ow na. W bud o w an y m m o d elu przyjm uje, że p ie rw o tn a relacja o zn aczania jest o p a rta na pewnym podobieństw ie (424d). P la to n m ógł sądzić, że rzeczywiście było to p raw d o p o d o b n e (choć nam w ydaje się to naiwne)20. M oże też kierowało nim pragnienie zbudow ania możliwie najbardziej

19 Porów naj Teajtet fr. 202b, gdzie znajdziemy nazwy d la rzeczy prostych, a λόγος dla złożonych. We Гг. 424d Kratylosa. (w przeciwieństwie, ja k sądzę, do powyższego fragm entu

Teajtota) P laton m ógł m ieć n a myśli idee, wtedy gdy mówi o podstaw ow ych elem entach, ,,do

k tórych rzeczy się odnoszą ja k o d o swych στοιχρ,ΐα, umożliwiających widzenie tych rzeczy oraz (widzenie) czy podobnie ja k w literach są w nich rodzaje (εϊδη)". Myśl tę po ró w n aj z fr. 4 H b- d Timajosa.

20 Uwagi z fr. 425d i 426b w yraźnie sugerują, że rów nież Platonow i w ydaje się to naiw ne (porów naj też fr. 428a, b i d). Lecz, ja k mówi Platon, „nic innego nie m am y, do czego moglibyśm y się odw ołać, w dochodzeniu praw idłow ości nazw pierw otnych” . K eith Lehrer zwrócił m oją uwagę n a fakt, że oprócz polem icznego m otyw u, o któ ry m w spom inam w tekście, Platon m ógł m ieć słuszne pow ody n a tu ry filozoficznej, aby użyć podobieństw a d la pierw otnych nazw, w celu zagwarantowania możliwości fałszywości. N aturalna zasada, ja k zasada podobieństwa u stalałab y p o p ra w n e p rzyporządkow anie nazw ideom , niezależnie od jakiegokolw iek

(16)

wy-J ę z y k i ontologia w ,,Kraiylosie" 57

natu raln eg o języka m odelow ego w celu w yjaśnienia im plikacji, z k tó ry ch głów ne są następujące: N ie m o ż n a by popraw nie zb udow ać takiego języka, gdyby nie znało się d o k ład n ie zarów no elem entów słów ja k i elem entów rzeczy (422d). Z atem m o ż n a by używ ać takiego języ k a ja k o śro d k a w yrazu, ale nie m o ż n a by go w żaden sposób użyć d o odkry w an ia p raw d y o świecie.

W o d różnieniu od niektórych k o m en tato ró w , nie sądzę, iżby P la to n rzeczywiście skłaniał się k u koncepcji takiego idealnego języka. K o n stru u je on te n m odel, aby pok azać ra z jeszcze, iż b ad an ie słów sam o w sobie nie w nosi niczego d o b ad a n ia rzeczy, jeśli nie m am y pew ności, że nazw odaw ca był doskonałym filozofem dysponującym p ełn ą w iedzą. N ie m a żadnego arg u m en tu przem aw iającego z a tak im założeniem , istnieje zaś arg u m en t przeciw ko niem u (m ianow icie, etym ologie zw iązane z te o rią przepływ u). R ów nocześnie P lato n zajm ow ał się w ypracow aniem ideału system atycznego po znania, tw ierdząc, że w iedza o złożonych, po ch o d n y ch p rzed m io tach lub praw d ach za k ła d a w iedzę o pierw otnych, p rostych przedm iotach, z k tó ry ch te pierw sze są złożone21. P lato n praw d o p o d o b n ie w yw iódł tę koncepcję z geom etrii: jeg o określenie „elem entów ” (στοιχεία) je st oczywiście tytułem pracy E uklidesa. W ydaje się, że pogląd, w edług k tó reg o całe system atyczne poznanie zależy od wiedzy o elem entach, został po ra z pierwszy w ypracow any ja k o epistem ologia w Kratylosie w zw iązku z Platońskim pojęciem idealnego języka, lecz jest to pom ysł, który w ykorzystał o n gdzie indziej np. w Państwie (51 Oc, 511c-d, zw łaszcza zaś 533c), a jeszcze w yraźniej w Teajtecie 202-203.

Podsum ow ując, m ożem y k ró tk o streścić teorię języ k a i ontologii zaw artą w Kratylosie w następujący sposób. Pojęcie idei nazwy m a skierow ać naszą uw agę od nazw ja k o takich k u ich funkcji oznaczania i ostatecznie ku ideom ja k o praw dziw ym n om inata. W ten sposób K ratylos sk łan ia do studiow ania nie lingwistyki, lecz ontologii. O ntologiczne kw estie dialogu skupiają się w okół H eraklitejskiej doktryny przepływu i neoeleackiej koncepcji rzeczywistości ja k o zasadniczo stałej. T em at stałości pojaw ia się n a sam ym p oczątku dyskusji w dw ojakim odrzuceniu Protagorejskiego relatyw izm u i w erystycznym zagm atw aniu przedstaw ionym przez E utydem osa. T en sam tem at w pełniejszy sposób je st p o trak to w an y na k o ń cu dialogu, w o statn im

szczegóJnienia czy definiow ania idei odpow iadającej danej nazwie. Bez takiej zasady tru d n o byłoby odpowiedzieć kom uś, k to twierdzi, że form uła: „Sprawiedliwość jest udziałem silniejszych” nie m oże być fałszywa, skoro nie posiadam y żadnego niezależnego sposobu po zn an ia, d o której idei słowo „spraw iedliw ość” się odnosi. N ie jest w ykluczone, że P lato n p am iętał o tej trudności, skoro wydaje się, że dość podobnego argum entu użył A ntystenes, aby p o k azać, że niemożliwe je st m ówić błędnie lub niem ożliw a jest sprzeczność dw óch stanow isk d w óch osób. nieśli obydw aj m ają n a myśli tę sam ą form ułę, wówczas zgadzają się. Jeśli zaś jed en m a n a myśli p o p ra w n ą form ułę, a drugi złą, m ów ią w tedy o dw óch różnych rzeczach” (cytow ane z G illespiego z a R ossem , w jego kom entarzu d o M e ta fizy ki 1024).

21 Jest to , ja k uw ażam , pozytyw ny rezu ltat tego, co K retzm an n nazyw a „szczególną teo rią popraw ności n azw ” , w ypracow aną w dyskusji dotyczącej etym ologii.

(17)

58 Charles H . Kahn

zestawie etym ologii (437a-c), później zaś poprzez uzasadnione w skazanie na niezm ienne idee ja k o przedm ioty wiedzy (439-440b). S kon fro n to w an y jest tu taj nie H erak lit z Parm enidesem , lecz d o k try n a pow szechnego przepływ u (w raz z tym , co P la to n uznaje za jej n a tu ra ln e p o p arcie, czyli w raz z relatyw izm em P ro tag o rasa i tak ty k ą erystyczną „zgody n a każde zdanie ja k rów nież n a jego przeciwieństwo” ) z neoełeackim poglądem na niezm ienną i stalą n atu rę rzeczy zakotw iczoną w P latońskich ideach. W ten sposób

K ra tylo s d o sk o n ale w pisuje się w sw oje tradycyjne m iejsce, w tę fazę

P latońskiej tw órczości, w której opracow uje on ontologiczne podstaw y pojęć ιδία. i είδος, któ re były wcześniej przedstaw ione w Eutyfronie i M enonie ja k o cel definiow ania i m odel praw idłow ego orzekania. T e o ria przepływ u, w raz z m eteorologicznym i i astronom icznym i konotacjam i, je st w ystarczająco szeroko o b jaśn io n a w etym ologiach. Jeżeli d o k try n a stałych idei jest tu krócej przedstaw iana, to z tego pow odu, iż jej pełniejsze sform ułow anie zarezerw ow ane jest na in n ą okazję, m ianow icie d la Fedona i Państwa. F ilozoficzną funkcją K ratylosa nie jest sform ułow anie tej d o k try n y , lecz p rzygotow anie n a jej przedstaw ienie poprzez usunięcie ze sceny tych teorii języka i rzeczywistości, k tó re m o żn a by uznać za głów nych ryw ali P lato n a.

Charles H . Kahn

LA N G U A G E AND O N T O L O G Y IN C R A T Y L U S

W hat is new in Ch. II. K ah n rcinterprctalion o f P la to ’s Cralylus is the way he considers its m ain problem : the question o f correctness o f nam es. In trad itio n al approach there are two opposite theses: 1) nam es are conventional; 2) nam es are regarded as n a tu ra l. K ah n , however, m aintains th a t Plato is in fact concerned w ith a quite different p air o f questions. T h e firsl one is the sign relation o f the language and its role in the com m unication. T he o th er is the sense and the role o f the study of nam es as a m eans for investigating the n atu re o f things.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Ekologiczne metody ochrony przeciwpowodziowej mają za zadanie nie tylko chronić przed powodzią, ale także umożliwić zachowanie natu- ralnych ekosystemów rzek i dolin

Jeśli tak, to rodzic może najpierw wziąć trzy wdechy i uświadomić sobie, że teraz tak bardzo potrze- buje tego dotrzymywania umów, łatwości, itd., a potem spokojnie

Przy czym przedstawiony tu obraz wartości wyłania się nie tylko dzięki analizie bezpośrednich werbalizacji na temat tych zjawisk (por. na przykład omówienie wartości w:

Jednak życie na Ziemi ma to do siebie, że owiane jest chmurą zapomnienia i z upływem czasu ogrom uwarunkowań i norm społecznych, którymi jesteśmy bombardowani przez lata,

Sposób, w jaki Kartezjusz próbował przezwyciężyć trudności, które w jego mniemaniu charakte- ryzowały ówczesną fi lozofi ę (gdzie współistniały ze sobą optymizm po-

jest promowany na poziomie ogólnopolskim, regionalnym i lokalnym poprzez media tradycyjne (radio, telewizję, prasę) oraz Internet (stronę www.spisrolny.gov.pl,

- Prawo zamówień publicznych (Dz. 1843 ze zm.): Zamawiający wybiera ofertę najkorzystniejszą na podstawie kryteriów oceny ofert określonych w specyfikacji istotnych

AP-G: Mnie się bardzo podobało też to w tej książce, że ona jest taka niewygładzona, że nie ma w tym jakiegoś patosu i takiego podnoszenia tych ludzi, którzy często poświęcają