• Nie Znaleziono Wyników

View of Benisławskiej rozmowa z Bogiem

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "View of Benisławskiej rozmowa z Bogiem"

Copied!
6
0
0

Pełen tekst

(1)

R O C Z N I K I H U M A N I S T Y C Z N E T o r a X X I V , z e s z y t I — 1976

C Z E S Ł A W Z G O R Z E L S K I

B E N IS Ł A W S K IE J R O Z M O W A Z B O G IE M

Benisławska rzad k o pojaw ia się dziś n a k a rtac h o pracow ań poezji o siem n asto ­ wiecznej. Z ab rak ło dla niej m iejsca w an to lo g ii K o tta 1, nie zasłużyła n a k ró tk ą bodaj w zm iankę w podręczniku uniw ersyteckim K lim ow icza2, naw et nazw iska jej nie w y­ m ieniono ani razu w tej blisko 500 stro n liczącej książce. W szystko, co w iem y dziś o jej tw órczości, zaw dzięczam y w rażliw ości czytelniczej i lojalności badaw czej W acław a B orow ego.3

Czy — istotnie — zasłużyła B enisław ska n a tę banicję z k a rt historii literatu ry stanisław ow skiej? S próbujm y spraw dzić to choćby na przykładzie jednego jej w ier­ sza.

W Y S Ł A W IA D O B R O D Z IE JS T W O C H R Y S T U S O W E N A S IE B IE I N A C A Ł Y Ś W IA T W Y L A N E

Przedw ieczny Synu O jca p rzed w ieczn eg o , Jezu łaskaw y, m iłosierny P a n ie ; N ig d y n ie trafię m iło sierd zia T w ego G o d n ie w ysław ić p rze ża d n e sta ra n ie .

T yś n ieb o rzucił gw iazdm i h a fto w a n e , R ą k T w o ich dzieło! w ziąłeś lu d zk ie c ia ło : A b y m ja , ziem ię rzuciw szy w zam ian ę, W ieczną się w niebie p rz y o d z ia ła ch w ałą.

T yś ra n y srogie i krzyż p o n ió sł sro g i, Bym j a d o śm ierci o d w ęża ra ż o n a , W iecznego życia nie zgubiw szy d rogi, Była bezsytnym szczęściem o b d a rz o n a .

S praw , p roszę, ab y m , o Jezu m ój miły, 0 tym m yśliła, ja k b y m zaw sze C iebie 1 Boga O jca czciła z całej siły, D zięki sk ła d ając i te ra z , i w n ieb ie.4

1 Poezja polskiego Oświecenia. Antologia. O p ra ć . Ja n K o tt. W arsz aw a 1954. 2 M . K l i m o w i c z . O świecenie. W arsz aw a 1972.

3 O p o ezji p o lsk ie j w w ieku X V I II . K ra k ó w 1948 s. 200-220.

A C yt. z a n to lo g ii: O d K ochanow skiego do S ta ffa . A ntologia liry k i p olskiej. U ło ży ł W acław B orow y. Lw ów 1930 s. 74.

(2)

2 1 4 C Z E S L A W Z G O R Z E L S K I

Ż arliw ość w ew nętrznej postaw y p o d m io tu , w ysoka, gorąca tem p eratu ra wypo* wiedzi, m odlitew na pow aga i uroczysty to n w iersza — w szystko to spraw ia, że na tle poezji osiem nastow iecznej odczuw am y go ja k o głos zabłąkany ze św iata, w k tó ry m rodziła się poezja o wiek wcześniejsza, w okresie b aro k u , a nie w czasach p an o w an ią racjonalizm u. A głos ten słyszymy nie tylko w tym jednym wierszu, ale we w szystkich 3 księgach Pieśni sobie śpiewanych. M ija w łaśnie 200 lat od czasu, gdy w r. 1776 w ydane zostały w W ilnie „w D ru k a m i J. K . M ci A kadem ickiey” .

Co w tym b a ro k o w o w ystylizow anym w ierszu Benisławskiej uderza nas od razu przy pierw szym czytaniu? W ysokie, em ocjonalne napięcie, w znoszące się w oparciu o k o n trasto w e przeciw staw ienie 2 zogniskow ań tem atycznych: Boga i człow ieka, nieba i ziem i, życia i śm ierci... O b a k ra ń co w o odm ienne, biegunow o odległe, o stro o d siebie odcięte kręgi rzeczyw istości, zbliżone w wypowiedzi m ocą poetyckiego zestaw ienia, o d n ajd u ją się w ujęciu a u to rk i we w spólnym ognisku w artości najw yż­ szych, zm ierzają ku pełnem u zjednoczeniu, k u wiecznem u zespoleniu, którego gwa­ ran cją z jednej stro n y staje się m iłosierdzie bez granic, z drugiej zaś — cześć i uwiel­ bienie.

P a ra d o k s najodleglejszych, biegunow ych o ddaleń i rów nocześnie najpełniejsze­ go, bezpośredniego zbliżenia u jęto w system k o n trastó w i paralelicznych linii ró w n o ­ ległych, nigdy się nie przecinających, ale zawsze jed n o k ieru n k o w o o b o k siebie w nie­ skończoność biegnących. O bie środkow e strofy u tw o ru system ten, k ażda w g rani­ cach swej czterow ierszow ej au to n o m ii, w pełni realizują. Ich bieg przybiera na razie w strofie pierw szej p o sta ć bezpośredniego zw rotu, k tó ry łagodzi nieco ostre zarysy przeciw staw ienia. A le i o n a tak że dzieli swą w ypow iedź n a dw uw ierszow e człony ro złam an e m iędzy o b a biegunow e o śro d k i tem atyczne n a apostrofę i wyznanie, na bezgraniczność A dresata i ograniczenie p o d m io tu , n a potęgę bożego „T y ” i niem oc ludzkiego „ ja ” . A w szystko u jęte w jednoczesnym zrów now ażeniu o b u członów przepołow ionej tym zestaw ieniem strofy w edług w zoru: 2 w iersze+ 2 wiersze.

P o d o b n ie p o d zielo n a zostaje zw ro tk a d ru g a:

T y ś n i e b o rzucił...

A bym j a , z i e m i ę rzuciw szy...

...w ziąłeś l u d z k i e c i a ł o , A b y m ja ...

W ieczną się w n i e b i e p rzy o d ziała chw ałą.

T akże i tu o ba człony u trzy m an e zostały w rów now adze według w zoru ja k w strofie pierw szej: 2 + 2 . Inaczej nieco — w następnej:

T y ś ra n y srogie i krzyż p o n ió sł srogi, Bym ja ...

Była bezsytnym szczęściem o b d a rz o n a .

Przeciw staw ienie w zm ocnione tu zo stało d o d atk o w o w ew nętrznym skontrastow a- niem 2 środkow ych w ersetów tejże stro fy :

(3)

B E N I S L A W S K I E J R O Z M O W A Z B O G I E M 215

Bym j a d o ś m i e r c i o d w ęża ra ż o n a , W i e c z n e g o ż y c i a n ie zgubiw szy d ro g i...

Tym razem według odm iennego nieco rozdw ojenia strofy n a przeciw staw ione sobie człony: 1 + 3 . A zatem — odpow iedniość w w ew nętrznej k o n stru k cji s tro f zd y n a­ m izow anych przeciw staw ieniem sem antycznym , an a fo ra o b u zw rotek środkow ych (Tyś... A bym ; Tyś... Bym), k o n trasty ja k o w yraz biegunow ych o d d aleń i ró w n o ­ ległość paralelizm ów ja k o odbicie niezm iennego n a wieki, jed n o k ieru n k o w eg o p o ­ w iązania — o to m isterny system środków w yrażających ow o p a rad o k saln e zbliżenie sfer najdalej odległych.

I dorzućm y jeszcze przeciw staw ne, chiazm ow e u p o rząd k o w an ie słów o d su w a­ jące m otyw y pokrew ne n a k rań ce zdań lu b o d w rotnie, zbliżające je w bezp o śred n im

sąsiedztwie członów składniow ych:

P rzedw ieczny S y n u O jca przedw iecznego, Je zu łaskaw y, m iło siern y P an ie...

T y ś n ie b o rzucił...

...w ziąłeś lu d zk ie c iało ,.,

P odobnie, chiazm ow o rozw ija się także cała w ypow iedź strofy trzeciej. O d d alan ie i zbliżanie, zbliżanie i o d dalanie — w k o n tra sta c h i w rów noległości, w chiazm ach i w paralelizm ach — o to w yraz w poezji ow ego niepojętego sto su n k u biegunow ych przeciwieństw w m istycznym zjednoczeniu.

Ale jednocześnie w grę poetycką w iersza w prow adzone zo stają inne czynniki jego w ym ow ności: zw arta, konsekw entnie rozw ijana linia w ątku lirycznego, gę­

stość sem antyczna w ypow iedzi po d d an ej w yraźnie oznaczonym i logicznie u m o ty ­ w ow anym k ro k o m stroficznego pow iązania w yznań i m odlitw y, a także n adrzędność poetyki ładu i um iaru — chciałoby się rzec — niem al klasycystycznego. W szystko razem prow adzi w ypow iedź Benisławskiej k u regionom kunsztow nej gry poetyc­ kiej, ku efektow nej, jaw nie k onstruow anej, św iadom ie zagęszczonej i nie zawsze „przezroczystej” wypowiedzi. Ale k o n stru k c ja jej i treściw a, w pełni celow a, łatw o rozeznaw alna d ro g a w ątku lirycznego stw arzają w yrazistą sugestię n aturalnej bez­ pośredniości m odlitw y. U roczystej, uniezw yklonej, pełnej pow agi — takiej, ja k a przystoi słow om zw racanym ku Bogu.

Zważm y jed n ak , iż w zbierający w skutek tej m etody p ato s retoryczny ham ow any jest w wierszu rygoram i um iaru i ta k tu . O d kunsztow nie ukształtow anej apostrofy z jednoczesnym zarysow aniem tem atycznego o śro d k a u tw o ru — p o p rzez k ró tk ie, lakonicznością napięte rozw inięcie go w dw u zw rotkach centraln y ch — prow adzi Benisławska swą w ypow iedź ku strofie czw artej, końcow ej, zam ykającej w szystko bezpośrednim zw rotem m odlitew nym . P ro śb ą — o co? N ie o d o b ro osobiste, nie o szczęście własne czy innych. O d a r należnej i — dopow iedzm y — należycie w ym ow ­ nej, poetycko właściwej czci „B o g a O jca” , oddaw anej zawsze, „i teraz, i w niebie” . O ja k n ajdoskonalszą realizację tego w łaśnie, czym m iał być głos, co „w ysław ia d o ­

(4)

216 C Z E S Ł A W Z G O R Z E L S K t

brodziejstw o C hrystusow e n a siebie i n a cały św iat w ylane” . A więc strofa, k tó ra m a być zaró w n o p ro śb ą zam ykającą całą w ypow iedź, ja k i jej um otyw ow aniem , a także spojrzeniem w stecz — ja k b y w niespokojnym spraw dzaniu, czy i o ile godnie „w y­ sław iała” o n a to dobrodziejstw o.

W biegu u tw o ru stro fa ta służy ja k o w pełni uspraw iedliw iona, n aturalnie wy­ pływ ająca, z p o czątkiem wiersza w yraźnie zw iązana p ointa. Z w ro tk a — podobnie ja k pierw sza — w je d n y m , apostroficznie rozbudow anym zdaniu zam knięta, d o tegoż sam ego naczelnego tem a tu pow racająca. A jed n ak zupełnie już inna, jak b y nawet k rańcow o o d m ien n a, całem u poprzed n iem u tokow i u tw o ru przeciw staw iona.

A ni ślad u w niej kunsztow ności barokow ej. A ni śladu rozdw ojenia k o n tra sto ­ wego czy biegunow ego o d d alen ia p o d m io tu od sfery, ku której skierow ana jest p ro śb a. A ni śladu kunsztow nych układów słów w paraleliczne lub chiazm ow e k o n ­ strukcje. W ręcz o dw rotnie: je d n o lite m im o swej w ieloczłonowości zdanie, sto p n io ­ wo i sw obodnie rozw ijane, ja k b y bez og ląd an ia się na ta k t odm ierzany krokiem jed enastozgłoskow ca, zostaje m nogością niem etrycznych przedziałów zdaniow ych o stro zam ącone. Staje się to tym silniej odczuw alne, iż przychodzi bezpośrednio po stro fk ach u k ształtow anych w system ie pełnej zgodności składniow o-w ersyftka- cyjnej, gdy czytelnik przyw ykł ju ż do biegu ich niezm iennego rytm u. Tu, w zw rotce ostatniej w ypow iedź rozw ija się wolniej, n addanym i pauzam i składniow ym i kilka­ k ro tn ie przyham ow yw ana, a w raz z rozluźnieniem zw iązków m etrycznych przy­ bierać poczyna c h a ra k te r sw obodniejszego, bardziej niezależnego to k u słów, nie ta k posłusznie p o d d an eg o w ym aganiom wiersza. Jedenastozgłoskow e linijki ze śred n ió w k ą 5 + 6 , poprzedzielane n addanym i pauzam i składniow ym i, przybierają to k mniej rygorystyczny, bardziej p oszarpany i w odczuciu czytelniczym jak b y sprozaizow any. Z am iast rytm icznej regularności odcinków pięcio- i sześcio-zgło- skow ych przychodzi zdanie, k tó re w składniow o-m etrycznym układzie m ożna by u jąć we w zór sylabicznego ro zczłonkow ania strofy w następujący sposób: (1 + 2 + 2 ) + 6 + 5 + ( 6 + 5 + 6 ) + 5 + ( 3 + 3).

W raz z tym — p o zo rn y m zresztą — zbliżeniem do prozy ogarnia pointę atm o ­ sfera n atu raln ej spontaniczności. Podtrzym uje ją d o b ó r słów najprostszych, w bez­ pośredniości swej ja k b y potocznych, do żarliw ości prośby m odlitew nej znakom icie przylegających: „ o Jezu m ój m iły” , „czciła z całej siły” , o tym tylko „m yśliła” , „dzię­ ki składając i teraz, i w n iebie” . N ajzw yklej, najnaturalniej, może naw et naiwnie stro fa stara się pow iedzieć to , co w m odlitw ie je st najważniejsze. O dpadły wszelkie od d alen ia przeciw staw ień, ustąpiły zbliżenia układów równoległych, zatarło się k o n stru k cy jn e rozdw ojenie członów , znikła nadm iernie zagęszczona „nieprzezro- czystość” składni, a p o z o stała tylko intonacyjna jed n o lito ść prośby, naturalność w prostocie jej w ypow iadania, jed n o k ieru n k o w o ść pragnień w żarliwości ku zjed­ noczeniu w zniesionych. S trofa całą swą energią poetycką niweluje oddalenie biegu­ now ych o śro d k ó w w iersza, starając się ja k najzwyklej, po ludzku wzlecieć w m odli­ tew nym uniesieniu k u w ysokim sferom A dresata.

Z różnicow anie stylow e, ja k ie odczuw am y m iędzy kunsztow nością w o p raco ­ w aniu poetyckim poprzedzających s tro f u tw o ru a p ro sto tą i bezpośredniością jego zakończenia, tym bardziej zaskakującego, iż stanow i ono jego pointę, zazwyczaj

(5)

B f - M S I . W . S K H 1 R O Z M O W A Z B O G I K M 217

artystycznie najwyraziściej zaostrzoną, znajduje pełne um otyw ow anie w stru k tu ­ ralnych i tem atycznych odm iennościach obu etapów w rozw oju w ątku lirycznego. D op ó k i w ypow iedź była uroczystym w ielbieniem Boga, d opóki w okół jego O soby zogniskow ane było w szystko, o czym strofy te m ówiły, d o p ó ty „w ysłow ienie” znaj­ dow ać m usiało dla siebie w yraz w sferze rów nie ja k jego przed m io t wysokiej, u ro ­ czystej, k o n trastam i w p arad o k sy ujętej, jedynie odpow iedniej tam , gdzie w ypadało ująć jego tajem niczą N iepojętość. Ale z chw ilą, gdy do głosu przychodzi p o k o rn a p ro śb a człowieka, gdy przed w ielkością Przedw iecznego staje ludzkie pragnienie sprostania swemu zw ykłem u, codziennem u pow ołaniu, tam głos staje się ja k n aj­ bardziej natu raln y , słowo przylegać poczyna d o p rzedm iotu bezpośrednio, w prost, całą płaszczyzną swych pierw szych i w pełni jasn y ch znaczeń, a składnia przybiera bieg w iodący ja k najkrócej i ja k najprościej do tego, co jest isto tn y m celem w ypo­ wiedzi.

K o n trast, tak w yraziście dynam izujący stroficzne układy w 3 stro fach pierwszej części utw oru, rządzi więc także ja k o głów na zasada gry poetyckiej w kom pozycji całości. Jest rów nież w pełni w ym ow nym środkiem w yrazu w u jm ow aniu głębszych pokładów znaczeniow ych w iersza, w lirycznym rozw iązyw aniu zagadnień religij­ nej w iary we wzajem ne związki Boga i człowieka.

A tm osfera literacka w iersza Benisławskiej jest — oczywiście — inna, niż ta, w ja k ą w chodzim y w'raz z tekstam i Pieśni nabożnych K arpińskiego, choć i jem u także p a ra ­ doksy barokow ych przeciw staw ień posłużyły do o d d an ia tajem niczej niepojętości „N aro d zen ia Pańskiego” . A łe całość zarów no tej kolędy, jak i innych pieśni cyklu skierow ana je st w in n ą stro n ę; inne też funkcje społeczne p rag n ą one spełniać.-W iersz Benisławskiej daleki jest od tego, co w Pieśni porannej czy wieczornej K arpińskiego określić byśm y mogli ja k o am bicje p rzy b ran ia w rym ow ane zdania całej naturalnej sfery przeżyć, myśli i pragnień ja k najszerszych kręgów społecznych. U K arpińskiego w dalszych zw ro tk ach kolędy zanika przecie kunsztow ność p o cząt­ kow ych przeciw staw ień, a w ym ow ność jej śpiewu u g ru n to w an a zostaje n a zw ro­ tach w codzienności swej n atu raln y ch , w dostępnych w szystkim pragnieniach m o d ­ litwy pow szechnie zrozum iałych, szerokim rzeszom w sp ó ln y c h :

...P o d n ieś rękę, Boże dziecie, B łogosław ojczyznę m ilą,

W d o b ry c h ra d a c h , w d o b ry m bycie, W spieraj jej silę, sw ą silą,

D o m nasz i m a ję tn o ść całą, I tw oje w ioski z m ia sta m i...5

W iersz Benisławskiej n a to m iast je st głosem pojedynczego człow ieka, w ypo­ w iada jego osobistą postaw ę w obec Boga. I chociaż w swych najdalszych persp ek ­ tyw ach znaczeniow ych, w samej koncepcji u tw o ru m a być rów nież głosem k a ż d e g o człowieka pow tarzającego słowa osobow ości w ypow iadającej się w w ierszu, to jed n ak jego sytuację liryczną u k szta łto w an o w kategoriach jed nostkow ego dialogu

(6)

218 C Z E S Ł A W Z G O R Z E L S K l

z Bogiem. Sianow i o n w yraz bezpośredniego, osobow ego k o n ta k tu p o d m io tu z A dre­ satem .

D latego też w ypow iedź w tej m istycznej, żarliwej „rozm ow ie” rozw ija się w ta ­ kich w łaśnie b a ro k o w o k o n trasto w y ch zestaw ieniach. Jakże bow iem inaczej prze­ m aw iać m ogła B enisław ska w im ieniu w łasnym i każdego człow ieka w w arunkach swego czasu d o kogoś, k o g o nazyw a „przedw iecznym Synem O jca przedw ieczne­ g o ” ? T ylko ta k , ja k nauczyła ją w ielka tradycja siedem nastow iecznej poezji reli­ gijnej; tylko tak im językiem , ja k i w jej prześw iadczeniu — a także w odczuciu wielu jej w spółczesnych o d b io rcó w — godny był w ysokiego W spółrozm ów cy i niew yrażal­

nych tajem nic jego Istoty.

*

W zakończeniu pow tórzm y p oczątkow e pytanie: czyżby — istotnie — au to rk a takiego w iersza ja k o m aw ian a w tym szkicu m odlitw a nie zasługiw ała n a d o b rą pam ięć histo ry k ó w lite ratu ry ?

Cytaty

Powiązane dokumenty

Do tego potrzebna jest publiczność, jej reakcja i proszę nie dopatrywać się w tym ewentualnego lekceważenia tzw.. Stara to prawda, że czym lepsza publiczność, tym

Obliczaonawarto´s´cw ֒ez lastartowegoprzezpropagacj֒ewarto´sciko´ncowych (warto´sciwygranejdlanaszegogracza)wg´or ֒edrzewagry:

3.Określenie tłumienia naturalnego instalacji 3.1 Tłumienie w prostych odcinkach kanałów gdzie: l-długość kanału, m, α-współczynnik pochłaniania dźwięku materiału

Schemat rozwiązywania modeli typu Inforum. Źródło:

serw acji w odniesieniu do K siężyca daje jego terminator (linia, gdzie przylegają do siebie oświetlona przez Słońce i nie ośw ietlona część tarczy). Istnienie

Gdy zwierzę dotknie strzępek grzyba, otrze się o nie, ze strzępek wydziela się szybko krzepnący śluz, do którego przykleja się zw

szcza się we w nętrze rośliny, a następnie, do środka się dostawszy, powoli rośnie dalej 1 z zarażonego się posuwa miejsca, bakte- ry je, gdy zabrnąć zrazu do

Dwóch poetów – szejk Farid i Kabir – głoszących nirguniczną, apofatycz- ną odmianę bhakti, popularnego mistycyzmu tego okresu, poprzez utwory cytowane w przekładzie