Czasy Nowożytne, tom XIII/2002
Periodyk poświęcony dziejom polskim i powszechnym od XV do XX w.Jerzy Serczyk
(Toruń)
Czy zwrot w historiografii „pruskiej” ?
Essay na marginesie książki: Peter Mast, Ostpreussen
und W estpreussen und die D eutschen aus L itauen,
M ünchen 2001 Langen Müller in der F. A. Herbig Verlagsbuchhandlung GmbH, ss. 224.
Po w ydaniu w 1992 r. obszernego opracow ania H artm uta Boock- m anna, obejm ującego całość dziejów Prus W schodnich i Z achodnich1 w ydaw ało się, że zapotrzebow anie czytelników niem ieckich na dzieło o takim zakresie tem atycznym i o takim stopniu szczegółow ości infor m acyjnej zostało zaspokojone na okres życia przynajm niej jednego po kolenia. M ożna się było co najwyżej spodziewać, że autor zadba o bib liograficzną aktualizację i niezbędne uzupełnienia ew entualnych nas tępnych wydań. Stało się jed nak inaczej. H artm ut Boockm ann przed wcześnie umarł w pełni sił twórczych i nie mógł zatroszczyć się o w zno w ienie swojej książki.
W czasach, kiedy postęp w badaniach naukow ych odbyw a się w tem pie przyspieszonym , sytuacja taka, ja k opisana wyżej, w ym aga szybkiego w ypełnienia pow stałej luki. Nie tylko natura, lecz i scientia horret vacuum . Gdy odchodzi od w arsztatu m istrz-badacz, choćby naj wybitniejszy, opuszczone przez niego miejsce nie pozostaje długo pus te. H istoria obszaru określanego w przyjętej obecnie w Polsce term ino logii jak o Pom orze N adw iślańskie oraz W arm ia i M azury, a w term i nologii niem ieckiej nazyw anego, zgodnie z w olą Fryderyka II W iel
1 H. Boockmann, Ostpreussen und Westpreussen [w ramach cyklu pn.:] Deutsche Geschichte im Osten Europas, Berlin 1992, ss.479.
kiego, Prusami W schodnim i i Zachodnim i, musi być - jak w szystkie syntezy - nieustannie aktualizowana. Jest to potrzebne nie tylko dla tego, że prow adzone bez przerw y badania m onograficzne pow inny być co pew ien czas w prow adzane do opracowań syntetycznych, lecz i dla tego, że takich „bilansów w iedzy naukow ej” oczekuje (zw łaszcza w odniesieniu do nauki historycznej) uw arunkowana politycznie opi nia publiczna.
D latego sam fakt ukazania się książki, która w yw ołała napisanie niniejszego tekstu, należałoby powitać z uznaniem, jako w yjście na przeciw rzeczyw istem u „zapotrzebow aniu społecznem u” . W ydana ona została przez instytucję poważną: fundacja pn. „W schodnioniem iecka Rada K ultury” (O stdeutscher Kulturrat) w Bonn znana je st od szeregu lat jak o placów ka naukow o-w ydaw nicza, poświęcająca się problem a tyce ziem w schodnich byłej R zeszy Niem ieckiej oraz dziejom mniej szości niem ieckich w krajach Europy W schodniej.
Nie trzeba przypom inać, że na przestrzeni niecałego stulecia, ja kie upłynęło od przedednia pierwszej w ojny światowej sposób upra w iania tej problem atyki w nauce i publicystyce uległ istotnym zmia nom - zarów no w N iem czech, ja k i w krajach graniczących z nim i od strony w schodniej. Zm iany te były ściśle związane z przeobrażeniam i politycznym i, przede w szystkim przesunięciam i granic, zam ykającym i kilkusetletni okres przynależności znacznej części tych ziem do nie m ieckich organizm ów państwowych. W okresie przed 1920 r. (w któ rym zrealizow ano „w terenie” postanow ienia traktatów pokojow ych kończących pierw szą w ojnę światową) swoistym dogm atem niem iec kiej historiografii i publicystyki była niekw estionow ana wyższość kultury niemieckiej nad kulturami rodzim ymi krajów i ludów w schod nioeuropejskich. W ynikało stąd - jak o część składowa w spom nianego dogm atu - prześw iadczenie o misji kulturotwórczej, jak o o dziejow ym obow iązku N iem ców, będących „nosicielam i kultury” (K ulturträger) w obec ludów, kultury tej pozbaw ionych, bądź też posiadających kultu rę niższą, czyli gorszej jakości. W uproszczonym pojm ow aniu tego schem atu historiozoficznego dobrodziejstw em było dla ludów sto jących kulturalnie niżej podporządkow anie ich niem ieckiej suw eren
ności państw ow ej. D źw igała ona je bowiem na wyższy poziom.
U jęty tak skrótowo, schem at ten może się dzisiaj w ydaw ać prym i tyw ny (pow rócim y do niego niżej), ale w pierw szych dekadach XX w. posługiw ała się nim, jako oczyw istym , niem iecka nauka akadem icka, a za n ią publicystyka - zarów no ta pow ażniejsza, jak i popularna.
W yw oływ ało to z kolei nastroje „daw ania odporu” tego rodzaju opiniom , uw ażanym za krzyw dzące i dyfamujące przez elity inte lektualne narodów w schodnioeuropejskich, zw łaszcza tych, k t ó r e - j a k Czesi i Polacy - były zm uszone do życia wew nątrz struktur państ wowych, w których język niem iecki był językiem urzędow ym , a kultu ra niem iecka (czy to, co pod tym pojęciem wówczas rozum iano, a co obejm ow ało rów nież przysw ojony i przetw orzony w N iem czech doro bek cyw ilizacji zachodnioeuropejskiej) była obow iązującym modelem edukacyjnym . Takim „daw aniem odporu” zajm ow ała się historiografia polska w zaborze pruskim; postacią szczególnie reprezentatywną, a z uwagi na biografię naw et symboliczną, był tu W ojciech K ętrzyń ski2. Założeniem w yjściow ym i m otywem przew odnim naukowego, publicystycznego, a także literackiego piśm iennictw a polskiego z tego kręgu była dawność i pierw otność kultury rodzim ej, co daw ało jej po zycję rów norzędności, a naw et wyższości w porów naniu z obcą i na rzuconą z zew nątrz kulturą niemiecką.
Stosunek autorów niemieckich do piśmiennictwa polskiego w okre sie przed pierw szą w ojną św iatow ą polegał głównie na traktow aniu jej per non est. Skoro nauka niem iecka badała te zagadnienia dłużej i na w yższym poziom ie w arsztatowym , niż byli to w stanie robić Polacy, nie było pow odu do pośw ięcania uwagi temu, co mieli oni do pow ie dzenia - Polonica non leguntur3.
O ile takie stanowisko można byłoby uznać za uzasadnione w pew nym stopniu w okresie poprzedzającym pow stanie A kadem ii U m iejęt ności w K rakow ie i polonizację uniw ersytetów w K rakow ie i Lwowie, kiedy historiografia polska w kraju upraw iana była głów nie przez am a torów nie mających w tej dziedzinie w ykształcenia akadem ickiego, a w N iem czech ukazyw ały się ju ż pierw sze tomy „M onum enta
Germa-2 Por. J. Sembritzki, Adalbert von Kentrzynski, [w:] Mitteilungen der M azovia Germa-2Germa-2/Germa-23, Königsberg 1919, s. 299-301.
3 Słynne się stało wystąpienie wielkiego historyka zajmującego się dziejami staro żytnego Rzymu, Theodora Mommsena z 1897 r., w którym nazwał Słowian „aposto łami barbarzyństwa, którzy niemiecką pracę pół tysiąca lat pragną pogrzebać w prze paściach swojej dzikości”. Cyt. za: J. Serczyk, 25 wieków historii, Toruń 1994, s. 319. Tendencje ówczesnej nauki niemieckiej, nie tylko historycznej, dosadnie scharakteryzował w tym czasie Bolesław Prus: „Żyjemy... w epoce, kiedy nauka za czyna tracić charakter prawd powszechnych, a stawać się zbiorem fałszów i narzę dziem drapieżnej polityki. Honor tworzenia takiej nauki spada na Niemców... Dziś tylko patrzeć, jak na pniu sławnej niegdyś niemieckiej nauki wyrośnie ‘nowa che m ia’ do trucia niemiłych ludów...”. Cyt. za: Cz. Miłosz, Historia literatury polskiej
do roku 1939, Kraków 1993, s. 349.
niae H istórica”, to utrzym ywanie się w N iem czech lekcew ażenia pols kich publikacji naukow ych z zakresu historii w czasach poprzedza jących bezpośrednio pierw szą w ojnę św iatow ą było ju ż tylko dow o dem ignorancji lub - co gorsza - złej woli. Wolno stawiać takie tw ier dzenie w obliczu faktu działania w tym czasie w N iem czech history ków z przygotow aniem uniwersyteckim, czy nawet w ykładających na uniw ersytetach i będących znakom itym i znawcam i dziejów Polski oraz poszczególnych jej epok i ziem. W ystarczy przypom nieć nazwis ka takie, jak Richard Roepell, Jacob Caro, Ezechiel Zivier, Clemens Brandenburger, M anfred Laubert, Karl Lohmeyer, Colm ar G rünhagen czy A dolf W arschauer - żeby w ym ienić tylko najbardziej znanych i m ających najpow ażniejszy dorobek piśmienniczy, znany i cytowany rów nież w pracach historyków polskich. Ci ostatni byli jednak przez historyków niem ieckich pow oływ ani w przypisach rzadko; najczęściej po prostu ich nie wymieniano.
Ten stan rzeczy uległ zm ianie na korzyść po Traktacie W ersals kim i restytuow aniu państw a polskiego. Były co najmniej dwa pow ody tej zm iany. Po pierw sze, nie można było ignorować w yników badań prow adzonych na pięciu uniw ersytetach kraju w yraźnie w idocznego na politycznej m apie Europy, wyników respektow anych np. w Paryżu, bądź w Rzymie. Po drugie (i ten pow ód był zapewne ważniejszy) nie m iecka nauka historyczna zaangażow ała się, pozostając tu w zgodzie z odczuciam i w łasnego społeczeństw a, bardzo mocno w krytykę tych postanow ień paryskiej konferencji pokojowej, które okroiły na rzecz Polski dotychczasow e niem ieckie terytorium państwowe. O ddzielenie Prus W schodnich od reszty Rzeszy tzw. „korytarzem” („Polnischer Kor ridor” był najczęściej w Niem czech używanym określeniem w oje w ództw a pom orskiego) było w historiografii i publicystyce przedsta w iane jak o rozw iązanie szczególnie uciążliwe i pozbaw ione sensu4.
To zaangażow anie w w alkę z następstwam i Traktatu W ersalskie go pociągnęło jednak za sobą naturalną niejako konieczność uw z 4 Akcentowano to również w piśmiennictwie niemieckim ju ż po wrześniu 1939 r. Dobrym tego przykładem zawierającym w skrócie wyliczenie wszystkich związa nych z „korytarzem” niemieckich pretensji jest hasło z popularnej encyklopedii z 1941 roku: „Korridor, Weichselkorridor, Polnischer Korridor, der durch das Ver sailler Diktat 1919 dem polnischen Staat zugesprochene Hauptteil des deutschen W estpreußen, der Polen einen freien Zugang zur Ostsee gewähren sollte. Dadurch wurde Ostpreußen vom übrigen Deutschen Reich abgeschnitten. Die Polen legten im Korridor den Hafen Gdingen [...] an; das eingesessene Deutschtum wurde mit allen Mitteln unterdrückt und verdrängt”. Der Volks-Brockhaus, Deutsches Sach - und
Sprachwörterbuch, 9. Aufl., Leipzig 1941, s. 371.
ględniania dorobku historiografii polskiej - choćby tylko w celu pole m izow ania z argum entacją strony polskiej, która jeszcze w trakcie konferencji pokojowej w Paryżu zaczęła gromadzić i udostępniać m a teriały naukow e w spierające stanow isko delegatów: Rom ana Dmows kiego i Ignacego Paderewskiego.
Zainicjow ana wtedy polem ika między historykam i niem ieckim i i polskim i trw ała aż do mom entu rozpętania drugiej w ojny śwatowej, w którym pretekstem dla Trzeciej Rzeszy była właśnie spraw a „kory tarza”. Polem ika ta nabrała od początku po obydwu stronach cha rakteru instytucjonalnego. W N iem czech zorganizow any został cały szereg instytucji naukow ych, koncentrujących się głów nie lub w yłącz nie na w ykazyw aniu niesłuszności stanow iska polskiego w sprawie przynależności Pomorza, Śląska i Poznańskiego. Działalność tych instytucji została w Polsce szczegółowo i w szechstronnie opisana zw łaszcza po 1945 r. (w ystarczy w skazać tu na publikacje Instytutu B ałtyckiego, czy Instytutu Zachodniego), nie ma więc pow odu zajm o w ania się n ią w niniejszych rozważaniach. Istotne je st to, że uczestni czący w polem ice „korytarzow ej” autorzy niem ieccy studiow ali uważ nie publikacje polskie i bądź polem izow ali z nimi wprost, tzn. odw o łując się do nich otwarcie, bądź też tak dobierali w łasną argum entację, by stanow iła ona odpowiedź na w ypowiedzi autorów polskich. H isto rycy niemieccy poświęcający się tym zagadnieniom, skupieni byli prze de w szystkim w trzech środowiskach: Królewcu, W rocław iu i G dańs ku (K rólew iec i W rocław były miastam i uniw ersyteckim i, a istniejąca w W olnym M ieście politechnika m iała własny instytut historyczny)5. N iektórzy z nich, ci mianowicie, którzy po 1920 r. nabyli obyw a telstw o polskie, grom adzili się wokół istniejącego w Poznaniu N ie m ieckiego Tow arzystw a Historycznego w Polsce (D eutsche H isto rische G esellschaft in Polen) będącego prostą kontynuacją założonego w 1885 r. Tow arzystw a H istorycznego dla Poznańskiego (H istorische G esellschaft für Posen). Stow arzyszenie to, działając w granicach Rze czypospolitej Polskiej, rozszerzyło statutow y zasięg swojej działalnoś ci na cały jej obszar. W yrazem tego było m.in. założenie w 1923 r. w Poznaniu czasopism a „Deutsche W issenschaftliche Zeitschrift für Polen” . Ukazyw ało się ono regularnie do 1939 r. Pod okupacją nie m iecką, traktow aną przez redakcję jako „w yzw olenie spod obcego pa now ania polskiego” pism o w ydaw ano nadal pod zm ienionym tytułem.
5 E. Keyser, Die Technische Hochschule Danzig, [w:] Deutsche Universitäten und
Hochschulen im Osten, 1964, s. 113-126.
W okresie 1920-1939 N iem ieckie Tow arzystw o H istoryczne w Polsce przejęło także de facto w zakresie historii Pomorza N adw iślańskiego funkcje toruńskiego niem ieckiego stow arzyszenia C oppem icus-V erein fur W issenschaft und Kunst, istniejącego w prawdzie form alnie nadal w Toruniu, ale wydającego swoje czasopism o „M itteilungen” poza grani cami Polski, w Elblągu, dokąd przeniósł się po 1920 r. jeg o redaktor A rthur Sem rau6.
M im o pewnej ostrożności sform ułow ań i bardziej obiektyw nego ujm ow ania tem atów zahaczających o bieżącą politykę, zasadniczy kie runek w ypow iedzi publikowanych przez historyków niem ieckich, stale m ieszkających w Polsce, nie różnił się od tego, jaki prezentow ali his torycy będący obyw atelam i Rzeszy lub W olnego M iasta Gdańska. Teksty zaw ierające opinie bardziej otwarcie w yrażające niem iecki punkt w idzenia i mogące być kw estionow ane przez polską cenzurę, publikow ali oni zresztą w w ydaw nictw ach działających w N iem czech. N atom iast teksty ogłaszane w Polsce odznaczały się tym, że zaw ierały odniesienia do prac autorów polskich piszących na pokrew ne tematy. W pracach drukow anych w N iem czech odniesień tych było mniej, lub nie było ich w cale7.
K ierunek w historiografii niem ieckiej, który można by nazw ać „antykorytarzow ym ” istniał zatem i funkcjonow ał przez cały okres m iędzyw ojenny. Rok 1933, w którym władzę w Niem czech uchwycili narodow i socjaliści Hitlera, nie stanow ił w rozw oju tego kierunku w yraźnej cezury. C ezurą taką nie stał się nawet upadek państw a pols kiego i poddanie zw ierzchnictw u niem ieckiem u większości jeg o tery torium i ludności. Zaostrzył się w prawdzie ton w ypowiedzi, zw łaszcza w publikacjach popularnych i publicystycznych, nieraz przekraczając granice cyw ilizow anego słow nictwa, sens i zawartość argum entów po zostały jedn ak na ogół takie same8.
6 M. Niedzielska, Dzieje toruńskiego towarzystwa Coppernicus-Verein fü r
Wissenschaft und Kunst, Rocznik Toruński, t. 16: 1983; M. Niedzielska,
„Mitteilungen des Coppernicus-Vereins fü r Wissenschaft und Kunst zu Thorn” 1878-1939. Dzieje wydawnicze i problematyka. Zapiski Historyczne, t. 50: 1985,
z. 4; por. też M. Niedzielska, Niemieckie towarzystwa naukowe w Prusach
Zachodnich w latach 1815-1920, Toruń 1993, ss. 210.
7 J. Serczyk, Działalność historiograficzna mniejszości niemieckiej w II Rzeczy
pospolitej, Przegląd Humanistyczny nr 3/4, R. XXIX, W arszawa 1985, s. 149 - 159.
8 Za reprezentatywną dla niemieckich enuncjacji naukowych na interesujący nas te mat można uznać przedmowę Theodora Schiedera do jego wydanej jako nr 8 serii Einzelschriften der Historischen Kommission für o st- und westpreußische Landesforschung pracy pt. Deutscher Geist und ständische Freiheit im
■
Po ogłoszeniu przez N iem cy „wojny totalnej” z początkiem 1943 r. publikacje naukow e w zasadzie przestały się ukazywać. Po klęsce i ka pitulacji, ci spośród historyków niem ieckich, którzy zajm ow ali się „niem ieckim W schodem ” skupili się w zachodnich strefach okupacyj nych, z których w 1949 r. pow stała RFN. W strefie sowieckiej, póź niejszej NRD, upraw ianie tej problem atyki było zabronione.
Nie m a powodu, aby w niniejszych rozw ażaniach zajm ow ać się, nawet pobieżnie, zachodnioniemiecką „Ostforschung” z lat 1946-1970. Była ona tem atem aż nadto licznych opracowań w piśm iennictw ie polskim , pow stałym w tym sam ym okresie. W praw dzie duża część tych opracow ań, może naw et ich w iększość, je st obciążona grzecham i publicystycznym i, w łaściw ym i dla tamtej epoki, w sum ie jednak ogłaszane na ten tem at dane faktograficzne były zgodne z prawdą.
M ożna zatem w sumie powiedzieć, że niemiecka działalność nauko wa zajm ująca się w dwóch pierw szych dziesięcioleciach po drugiej w ojnie światow ej dziejam i byłego już teraz „niem ieckiego W schodu” zachow ała generalną orientację „O stforschung” przedw ojennej, a je d y nie zm ieniła, tj. złagodziła stylistykę wypowiedzi. N ie było w tym nic dziw nego, poniew aż w latach czterdziestych i pięćdziesiątych robiły to w znacznej m ierze te same osoby, które zajm ow ały się tą problem a tyką w latach dw udziestych i trzydziestych. H istoryczne uzasadnianie protestu przeciw dotyczącym w schodnich N iem iec postanow ieniom Traktatu W ersalskiego zostało teraz zastąpione przez podobne uzasad nianie protestu przeciw Układowi Poczdamskiemu, wobec którego kw es tionow ano naw et jego charakter prawomocnej um ow y m iędzynarodo w ej9. Robiła to dw upokoleniow a grupa historyków. Najwięcej piszący i najbardziej znani wśród nich to Herm ann Aubin, W alther Hubatsch, Erich Keyser, M anfred Laubert, H erbert Ludat, Erich M aschke, Heinz N eum ayer, Theodor Schieder oraz bibliografow ie Ernst W erm ke
sellande, Königsberg 1940, ss. 186. Czytamy w niej m.in.: „Sie war gedacht als
Antwort auf den wiederholt von polnischer Seite unternommenen Versuch, die Ver gangenheit des W eichsellandes, sein politisches und geistiges Erbe für Polen in An spruch zu nehmen [...]. Nicht Abwehr und rechtfertigende Erwiderung konnte das Ziel sein, sondern einfach die W iederbelebung einer deutschen Vergangenheit” (s. 3). Ton wypowiedzi publicystycznych był z reguły bardziej brutalny, zawierając inwektywy pod adresem autorów polskich.
9 Por. pr. zbiór. Die Ostgebiete des Deutschen Reiches, im Aufträge des Johann Gottfried Herder-Forschungsrates hrsg. v. Gotthold Rhode, 3. Aufl., W ürzburg 1956, s. 157: „Es gibt kein „Potsdamer Abkommen” im eigentlichen Sinne, sondern nur ein „Protokoll” und ein Kommunique (Report), die im wesentlichen übereinstim men”.
L
i H einz Rister. Nadawali oni ton niem ieckim badaniom w sch o d nio - i pom orzoznaw czym w okresie m iędzywojennym , w czasie w ojny i w pierw szych latach pow ojennych. Swoistym apogeum ich działal ności w tym ostatnim okresie było utw orzenie w M arburgu w Hesji Instytutu im. J. G. H erdera i rozpoczęcie tam w 1952 r. w ydaw ania czasopism a „Zeitschrift für O stforschung”.
Tym czasem jednak coraz bardziej zaczęła zaznaczać sw oją obec ność w niem ieckim życiu akadem ickim kolejna generacja historyków. Byli to ludzie urodzeni w latach dw udziestych XX w., którzy dojrze wali intelektualnie w latach początkow ych triumfów, a następnie roz padania się w gruzy Trzeciej Rzeszy i ujawniania rzeczyw istych roz m iarów zbrodni popełnionych pod znakiem swastyki. Podjęli oni (choć nie w szyscy; pochopne uogólnienia pokoleniow e byłyby tu nie na m iejscu) w ysiłek stw orzenia nowego systemu wartości, jakim i pow in no kierow ać się społeczeństw o niem ieckie nie tylko w budow aniu no wej teraźniejszości, lecz także w pojm ow aniu własnej przeszłości. Istotną rolę w kształtow aniu postaw tego pokolenia historyków (za cho dn io -) niem ieckich odegrały takie w ydarzenia, ja k bunty studenc kie z 1968 r. (z ich szyderczym hasłem skierowanym przeciw tradycyj nej profesurze: „In den Talaren der M uff von Tausend Jahren”), i pod róż w roku 1970 kanclerza W illy’ego Brandta do W arszaw y połączona ze złożeniem hołdu ofiarom H olocaustu i uznaniem granicy na Odrze i Nysie.
Z klim atu tych wydarzeń w yrosły coraz częstsze i coraz śm ielsze próby naw iązyw ania kontaktów , a w ślad za nimi rów nież i w spół pracy m iędzy historykam i z RFN i PRL. Nie ułatw iała ich ów czesna sytuacja m iędzynarodow a, ani restrykcyjny stosunek w ładz PRL do w szelkich „inicjatyw oddolnych” w ychodzących poza granice państw a i „obozu socjalistycznego” . M imo to niektóre takie inicjatyw y udaw ało się przeprow adzić, a naw et nadać im kształt instytucjonalny. Tak stało się z tak zw aną w skrócie polsko-niem iecką kom isją podręcznikow ą. M imo nie dających się uniknąć w ów czesnych warunkach serw itutów ideologicznych i politycznych kom isja ta odegrała w latach siedem dziesiątych XX w. pożyteczną rolę. Polegało to przede w szystkim na stopniowym przyzwyczajeniu władz komunistycznych do tego, że m oż liwe je st w ogóle jakiekolw iek w spółdziałanie m iędzy historykam i polskim i i (zachodnio-) niemieckimi. Dzięki temu stopniow o takie
w spółdziałanie ju ż na płaszczyźnie ściśle naukowej (badaw czej) prze staw ało być przez te w ładze uw ażane za zagrożenie dla p ań stw a10.
Rozw ijająca się w spółpraca ow ocow ała przedsięw zięciam i, które przetrw ały naw et zaprow adzenie w Polsce w 1981 r. stanu w ojennego, ja k zorganizow ane z inicjatywy (zm arłego w 1999 r.) Z enona H uberta N ow aka odbyw ane co dwa lata w Toruniu m iędzynarodow e konfe rencje pośw ięcone dziejom średniow iecznych zakonów rycerskich „O rdines M ilitares” . Przykładem wręcz m odelow ym w spółpracy pols ko-niem ieckiej je st też faktyczne przeniesienie z M arburga do Torunia głów nego w arsztatu bibliografii historii Pomorza i Prus (W schodnich), chociaż w toku jego dokonyw ania nie zastanaw iano się zbyt w iele nad jego formami instytucjonalnymi, licząc na ich „docieranie się w biegu” .
* * *
Przypom nienie pow yższych w ybranych faktów było niezbędne dla uświadomienia sobie tego, że w ciągu lat siedemdziesiątych, osiem dziesiątych i dziew ięćdziesiątych XX w. nastąpiła zm iana obow iązu jącego poprzednio sw oistego paradygm atu historiografii niemieckiej
zajm ującej się Europą w schodnią i środkowow schodnią. W ytworzył on obow iązujący od X IX do drugiej połow y XX w. stereotyp dziejów tego makroregionu.
W najw iększym skrócie stereotyp ten przedstaw iał się następu jąco: od średniow iecza Europa środkowow schodnia była obszarem , na
którym pod w pływ em , a także przy bezpośrednim udziale N iem ców, toczył się proces podnoszenia poziom u cyw ilizacyjnego tego obszaru do poziom u stojącej wyżej Europy zachodniej. Proces ten obejm ow ał przekształcanie prym ityw nych przedpaństwow ych struktur plem ien nych ludów słow iańskich, bałtyjskich i ugrofińskich we w zorow ane na niem ieckich organizacje państwowe. Tow arzyszyła tem u chrystiani zacja, z n ią zaś przybyw ały na te ziem ie i ulegały akulturacji w ytw ory cyw ilizacji zachodniej (kultury duchowej i m aterialnej). W pływy nie m ieckie były przenoszone na w schód za pom ocą różnych struktur poli tycznych. N ależało tu cesarstw o, państw a prow incjonalne (jak mar chie: północna [brandenburska], łużycka, m iśnieńska), oraz państw a
111 Organizowanie, a następnie rozszerzanie takiej współpracy opisałem szczegóło wiej na przykładzie toruńskiego czasopisma historycznego zob. J. Serczyk, D zie
więćdziesiąt lat „Zapisek”, Zapiski Historyczne, t. 63: 1998, z. 2, zwłaszcza s. 27-32
i 36-39.
niem ieckie zorganizow ane specjalnie w tym celu (jak państwo Zakonu K rzyżackiego w Prusach). W ielką rolę odegrała też planow a koloni zacja prow adzona przez m ieszczan i chłopów. W yższość kulturalna tych niem ieckich przybyszów nad ludnością m iejscow ą była tak duża, że prow adziła do stopniowej germ anizacji kolonizow anych obszarów. Germ anizacja była więc w tej koncepcji procesem organicznym i spon tanicznym , stanowiąc dobrodziejstw o dla asym ilowanej ludności. W Prusach W schodnich i Zachodnich doprow adziło to do przeobraże nia się tej krainy geograficznie w część składow ą N iziny Północnonie- m ieckiej, a etnicznie w część obszaru zam ieszkałego przez Niem ców.
Proces ten, który w Prusach W schodnich i Zachodnich został za początkow any w XIII w., byw ał w stuleciach następnych zakłócany przez ludy niegerm ańskie: Polaków, Litwinów, Rusinów (Rosjan) (np. w bitw ie pod Tannenbergiem /G runw aldem , podczas wojen: trzynasto letniej i siedm ioletniej, oraz dwóch w ojen światowych). K lęska N ie miec w 1945 r. proces cyw ilizow ania zahamowała. Ten sam zespół w ydarzeń był w historiografii polskiej, i to od początków jej „nauko- w ienia” w XIX w., przedstawiany w sposób diam etralnie od m ien n y ".
11 J. U. Niemcewicz, Śpiewy historyczne, t. I, Paryż (około 1864; I wyd. w roku 1816), s.41: „Jeśli Krzyżacy chytrą niewdzięcznością nagrodzili dobrodziejstwa Książąt Polskich; słuszna jest wyznać, że ich staraniom, pracowitości i przemysłowi winniśmy zaprowadzenie do dzikiego kraju, a stamtąd i do nas rolnictwa, rzemiosł, budowania porządnych miast, warowanych twierdz, świątyń i gmachów; po części nawet trybu wojennego, oręża i zbroi... W następnych wiekach pobożni ci kapłani i mistrze ich dumą, okrucieństwy, uciemiężeniem, tak nienawistnymi stali się ludowi, iż ten rządy ich zrzuciwszy, poddał się Królom Polskim...”. Podobną charakterystykę znaleźć można u Lelewela: J. Lelewel, Dzieje Polski... potocznym sposobem
opowiedział..., Poznań 1859 (I wyd. w roku 1829): „[Konrad Mazowiecki] żeby się
od napaści zasłonić, wezwał niemiecki zakon mnichów Krzyżaków na białym habicie krzyż czarny mających, a pogan wojować obowiązanych, i nadał im ziemię Chełmińską; z obowiązkiem, aby dla niego Prusaków podbili. Świętopełk książę pomorski, ostrzegał aby tych mnichów Niemców w środku Lechi nie osadzać, bo to będzie niebezpieczno. Jakoż wkrótce pokazało się że Krzyżacy lepiej o sobie, niż o M azowszu myślą. W prędkim czasie podbili Prusy i poczęli zdobywać Jadźwin- gów i Litwę”. Na tym tle por. opinię historyka polskiego wypow iedzianą 120 lat później: K. Górski, Państwo krzyżackie w Prusach, Gdańsk 1946, s. 13: „Tu rządził Zakon, władca okrutny i bezwzględny, który wcielał właśnie ow ą ideologię panowania przemocą... w Prusach został spadek po Zakonie w postaci warstwy urzędniczej... nie zostało [to] bez wpływu na powstanie pruskiej biurokracji, u której poczucie obowiązku stało się podstawą potęgi państwa. Państwo to pochłonęło zrazu najcenniejszą część Rzeczypospolitej, potem całe Niemcy, by zginąć w katastrofie największego zwodziciela, jakiego znała Europa”.
Jak w idać w yraźnie z przytoczonych w przypisie 11 przykładów (a liczbę przykładów podobnych można by zw ielokrotnić), obraz sto sunków polsko-niem ieckich (-krzyżackich, -p ruskich) w opracow a niach historyków polskich nie różnił się, jeśli chodzi o podstaw ow e dane faktograficzne, od opracowań niemieckich. Różnica znajdow ała się na płaszczyźnie interpretacyjnej, a ściśle biorąc, ideologicznej, obejmującej także sw oistą aksjologię historyczną. M ówiąc najkrócej i najprościej, ocena konkretnych w ydarzeń i „w ycinków ” procesu his torycznego m iała po obu stronach przeciw stawne znaki wartościujące. Podbój plem iennego terytorium Prusów dokonany przez Zakon Krzy żacki w XIII w., to w edług historyków niem ieckich realizacja szczyt nej misji cyw ilizacyjnej, niesienie wyższej kultury na bezkształtny ob szar zam ieszkany przez niezorganizow anych w państwo barbarzyń ców. Z kolei w oczach historyków polskich było to w iarołom ne, bo niezgodne z intencjami księcia mazowieckiego, zaw łaszczenie ziem, które mu się w jakiś sposób należały, i nielegalne urządzenie na tych ziem iach państw a agresyw nego wobec w szystkich sąsiadów i ekspan dującego na ich terytoria.
To zasadnicze przeciwieństwo ideologiczno-interpretacyjne funkc jonow ało po obydwu stronach do końca lat czterdziestych XX w. Po tem funkcjonow anie to po stronie polskiej (mamy tu na myśli history ków publikujących w kraju) uległo krótkotrwałej, ale bardzo charakte rystycznej przerwie. Była ona skutkiem poddaw ania historyków coraz silniejszej presji ideologicznej przez władze partyjno-państw ow e. W zorow ano się tu, nie kryjąc tego zresztą, na m odelu sowieckim , gdzie historiografia m iała za zadanie w spieranie każdorazowej „linii politycznej”, tak w spraw ach wewnętrznych, ja k i zagranicznych.
Po próbie sił, jak a była sowiecka blokada Berlina Zachodniego 1948/1949, kiedy Stalin przekonał się, że nie zdoła w yprzeć aliantów zachodnich z pozycji zajm ow anych przez nich w okupow anych N iem czech, zdecydow ał się na utw orzenie w strefie sowieckiej związanego z M oskw ą odrębnego państwa: Niem ieckiej Republiki D em okratycz nej. Państw o to jako część składow a obszaru obejm ującego podpo rządkow ane ZSSR kraje „dem okracji ludowej” nawiązać musiało stosunki dyplom atyczne i w szelkie inne z owymi krajami. Podobny przym us - przyjaznego ułożenia relacji z „pierwszym niem ieckim państw em robotników i chłopów ” został nałożony na w ładze w W ar szaw ie, w Pradze i pozostałych stolicach „K D L -ów ”. O znaczało to w ram ach system u totalitarnego panującego w Europie wschodniej w okresie stalinow skim także dostosow anie do now ego układu poli
tycznego całego „frontu ideologicznego”, w tym na jednym z pierw szych m iejsc nauki i publicystyki historycznej. W Polsce należało więc dokonać zw rotu radykalnego w postaci odejścia od stereotypu Niem iec jako odw iecznego wroga i zw róceniu się ku tradycjom walki klasowej i postępu społecznego w dziejach tego kraju. Szczytowym , niejako docelow ym punktem tych tradycji miała być N iem iecka Republika Dem okratyczna. O czekiw any zwrot, jeśli nawet nie nastąpił w takim zakresie, jak by sobie tego życzyły władze, to w każdym razie został z całą pow aga zapow iedziany12. Powstała zatem w krajowej nauce historycznej nowa, przez środowisko akadem ickie nie oczekiw ana sytuacja, przypom inająca opisane przez G eorge’a O rw ella w powieści „1984” nagłe zwroty polityczne, gdy wczorajszy wróg staje się dzi siejszym sojusznikiem . Należało (tak oczekiw ały w ładze) w ycofać się z dotychczasow ego, generalnie antyniem ieckiego nastaw ienia, dom i nującego w historiografii powojennej. Odtąd „niedobry N iem iec” mógł pozostać „niedobrym ” tylko w tedy, gdy można było w ykazać, że był jednocześnie w rogiem klasowym , tj. feudalnym lub kapitalistycznym w yzyskiw aczem , uciskającym niższe warstwy społeczne i podbite ludy.
N ow a form uła interpretacji stosunków polsko-niem ieckich w y magała od historyków starszej i średniej generacji tak głęboko sięga jącej przebudow y w arsztatu naukow ego przy jednoczesnej rezygnacji z tradycyjnych reguł postępow ania badaw czego, że na ogół wycofali się oni w publikow anych po 1950 r. pracach z zajm ow ania się proble m atyką niem iecką w ogólniejszej perspektywie. Tylko najm łodsi, któ rzy doktoryzow ali się ju ż po 1945 r., i mieli przed sobą perspektyw ę wielu jeszcze lat pracy w warunkach m arksistowskiego nadzoru ideologicznego i wielostopniowej cenzury, starali się pom ieścić w ra m ach narzuconego modelu historiograficznego, zachowując jednak tyle, ile się dało, zasad obow iązujących przyzw oitego historyka.
Dzięki tem u udało się w Polsce znacznie ograniczyć straty mo ralne nauki historycznej w porów naniu z tym, co rów nocześnie działo się w tej dziedzinie w takich krajach „demokracji ludowej”, jak C zecho słow acja i Rum unia, a przede w szystkim NRD. Co więcej, przez roz
12 Zapowiedź ta przyszła nie ze strony partyjnej publicystyki, lecz została sform uło wana przez badacza poważnego, jakim była prof. Ewa Maleczyńska z Wrocławia (przed 1945 r. we Lwowie). Por. E. Maleczyńska, Problem polsko-niem iecki
w dotychczasowej historiografii polskiej, [w:] Konferencja naukowa na temat badań nad stosunkami polsko-niem ieckim i w przeszłości, Sobótka, R. 5, W rocław 1960,
s. 4-24. A utorka domagała się marksistowskiego spojrzenia na te stosunki. 206
szerzenie zakresu tem atycznego badań stosunków polsko-niem ieckich na sferę gospodarczo-społeczną nie w sposób ideologiczno-deklara- tywny, lecz przez rzeczyw iste sięganie do źródeł, pow iodło się ujaw nienie mało dotąd znanych ich aspektów (handel w iślany i bałtycki, rola H anzy, kultura um ysłow a miast), co dawało realne korzyści poz nawcze.
W tym samym czasie dokonyw ały się przeobrażenia w
niemiec-i niemiec-i
kiej nauce historycznej . Rolę pozytyw ną w tych przeobrażeniach odegrały, poza tzw. kom isją podręcznikową, przede w szystkim inic jatyw y indyw idualne poszczególnych historyków. Tow arzyszyły im
czasem zm iany w poglądach u historyków „średniej generacji” . N aj bardziej znam iennego przykładu takiej osobistej ew olucji dostarczył w swoich publikacjach i poczynaniach G otthold Rhode (1916-1990) urodzony w W ielkopolsce, przedwojenny student uniw ersytetu w Kró lewcu i wojenny doktor (u H .Aubina) uniw ersytetu wrocław skiego. W swoich pierw szych publikacjach po 1945 r. trzym ał się on opisanej wyżej tradycji historiografii niemieckiej okresu m iędzywojennego. Zaczął jedn ak od połowy lat pięćdziesiątych szukać kontaktów , naj pierw korespondencyjnych, potem także osobistych, z m łodszym i w ówczas historykam i polskimi (M arianem W ojciechow skim z Pozna nia, Tadeuszem Grudzińskim i Jerzym Serczykiem z Torunia). Po ogło szeniu przezeń w 1965 r. pierw szego w ydania „H istorii Polski” 14, opracow ania rzeczowego i obiektyw nego „w obie strony”, mieliśmy ju ż do czynienia z „now ym profesorem Rhode”, uczestnikiem Pow
szechnych Zjazdów H istoryków Polskich i autorem tekstów, św iad czących o głębokiej ewolucji postawy, jak a się w nim dokonała.
Spośród coraz liczniejszego grona historyków niem ieckich, jacy porzucili form ułę „misji kulturotwórczej na W schodzie” , albo w ogóle form uły tej nie przyjęli, w ym ienić można tytułem przykładu M artina B roszata, Fritza Fischera, Klausa Zem acka, Udo Arnolda, Siegfrieda 13 Pisząc o niemieckiej nauce historycznej w latach 1945-1990 mamy na myśli wyłącznie zachodnią część Niemiec (od roku 1949 RFN). Historiografia w strefie sowieckiej, od 1949 r. NRD, w ogóle nie zajmowała się zagadnieniami będącymi przedmiotem niniejszych rozważań. W yjątek stanowiły publikacje propagandowe skierowane przeciw „zachodnioniemieckim pseudonaukowym, imperialistycznym i rewanżystowskim badaniom nad W schodem”. Por. F. H. Gentzen, Deutschland und
Polen. Ein Überblick über deutsch-polnische Beziehungen, Leipzig (NRD) 1956,
ss.124 i recenzja Kazimierza Piwarskiego [w:] Przegląd Zachodni, R. 12, Poznań 1956, s. 123-127.
14 G. Rhode, Kleine Geschichte Polens, Darmstadt 1965, ss. 543. W następnych wydaniach przymiotnik „kleine” znikł z tytułu książki.
Baskego, żeby ograniczyć się do najbardziej zw iązanych ze środo w iskiem toruńskim . Ich opublikowany dorobek, podobnie jak pokaźny ju ż dorobek ich uczniów, tworzy obecnie sporą bibliotekę syntez, m ono
grafii i w artościow ych przyczynków reprezentujących obiektyw ne i rzeczow e spojrzenie na historię zarówno całości stosunków p o lsk o - -n iem ieckich, jak i bodaj najważniejszego ich wycinka: dziejów Prus i Pom orza N adw iślańskiego. Tow arzyszy temu rozszerzająca się pod w zględem tem atycznym oraz instytucjonalnym konkretna w spółpraca. O bejm uje ona w spólne inicjatywy badawcze, konferencje i sympozja, organizow anie wystaw oraz zbiorowe i wspólne publikacje.
W tym klim acie utrwalającego się jako zjawisko norm alne i pow szednie obustronnego w spółdziałania, coraz wyraźniej stanowiącego oczyw istą dla w szystkich zainteresow anych część składow ą życia nau kowego krajów po obu stronach Odry, jako dysonans odebrać można książkę Petera M asta, która w ywołała potrzebę spisania niniejszych uwag.
Jest ona częścią 12-tom owej serii poświęconej „terenom , z któ rych w ypędzano i w ypędzonym N iem com ” (V ertreibungsgebiete und vertriebene Deutsche). Tytuły poszczególnych tom ów tej serii św iad czą o tym, że w ydaw ca i autorzy zdecydowali się na pow rót do m ię dzyw ojennej tradycji historiografii niem ieckiej, ja k ą opisaliśm y pow y żej. Oto one:
„N iem cy sudeccy” „Niem cy rosyjscy”
„N iem cy w Kraju Poznańskim i środkowej Polsce” „N iem cy m iędzy Karpatami i K rainą” (tj. Słowenią) „Szwabi naddunajscy”
„N iem ieccy B ałtow ie” „Śląsk i Ślązacy”
„Siedm iogród i Szwabi siedm iogrodzcy” „Pom orzanie i W schodni B randenburczycy”
„N iem cy wschodni - bilans dokum entam y 1945-1995”
„N iem cy ze wschodniej Polski i Rumunii oraz N iem cy na U krainie Zakarpackiej” .
Podobnym i pojęciam i i w yrosłą z nich term inologią posłużył się rów nież autor omawianej tu książki, nadając jej kolejnym częściom tytuły następujące: I) Zakon N iem iecki (z rozdziałam i: 1/ Początki Zakonu N iem ieckiego nad Bałtykiem i w alka o Prusy [1226-1309],
2/ Okres rozkw itu Zakonu i jego m ocarstwow a pozycja w regionie bał tyckim ... [1309-1382], 3/ W alka o przetrw anie, Zw iązek Pruski i klęs ka Zakonu... [1386-1466]); II) Godność książęca i kapelusz elektorski (z rozdziałam i: 4/ Zanik państw a zakonnego, książę A lbrecht i K sięst wo Pruskie... [1466-1586], 5/ Stulecie elektoratu brandenburskiego i w ielka polityka... [1586-1688]; III) K orona królew ska (rozdział 6/ „R etablissem ent” Prus W schodnich, ponow ne zjednoczenie z Prusa mi Zachodnim i i Duch Niem iecki... [1688-1815]; IV) Od Prus do C esarstw a (rozdział 7/ Ziem ie pruskie jako prow incja pruska i w nowej Rzeszy... [1815-1918]; V) Republika i państwo w odzow skie (rozdział 8/ N ędza pow ojenna i narodow y socjalizm , w ojna i upadek... [1918— -1 9 4 5 ]; Epilog: między dniem w czorajszym i jutrzejszym (z rozdzia łami: 1/ Prusy W schodnie i Zachodnie w rękach polskich i sowieckich, 2/ Prusacy wschodni i zachodni bez ojczyzny, 3/ Niemcy z Litwy.
Samo pow yższe zestaw ienie podane w dosłow nym przekładzie, w olne od kom entarzy, inform uje naszym zdaniem w ystarczająco o za w artości książki, jej strukturze, a przede w szystkim o sposobie ujęcia przedstaw ionego w niej tematu. Na tym tle m ogłoby się ju ż wydawać zbędne przytaczanie fragm entów jej tekstu; ograniczym y się też do przykładów budzących najpow ażniejsze zastrzeżenia, a zarazem doty czących pow szechnie znanych faktów historycznych.
Z kilkustronicow ego tekstu o Traktacie W ersalskim:
„7 m aja 1919 poznano w arunki pokoju, które przew idyw ały na północnym w schodzie oprócz odstąpienia Prowincji Poznańskiej także większej części Prus Zachodnich na rzecz Polski. W całych N iem czech W schodnich oburzenie z tego powodu oraz zdecydowanie nie podda w ania się tego rodzaju dyktatowi pokojow em u były jednom yślne [...]. Dnia 28 czerw ca 1919 przedstaw iciele rządu Rzeszy N iem ieckiej zło żyli swe podpisy pod traktatem pokojowym. Zgodnie z nim nałożono na R zeszę N iem iecką odstąpienie nowopowstałej Polsce największej części Prow incji Prusy Zachodnie oraz w schodniopruskiego m iasta D ziałdow o z południow ą częścią pow iatu N idzica (O bszar D ział dow ski). D ziałdow o z jego przew ażnie niem iecką ludnością przypadło Polsce dlatego, ponieważ w przeciw nym razie linia kolejow a War- szaw a-M ław a-T o ru ń dotykałaby terytorium niem ieckiego” (s. 135— -1 3 6 ; ostatnie zdanie cytatu zaw iera inform ację nieścisłą - w 1919 r. najkrótsze połączenie kolejow e W arszaw y z Toruniem w iodło przez S kierniew ice-Ł ow icz-K utno-W łocław ek, i aż do A leksandrow a prze biegało przez terytorium Królestwa Polskiego. Kolej z W arszawy przez
M ław ę prow adziła natom iast do G dańska przez Iław ę-M albork, po zostaw ione po Traktacie W ersalskim we w ładaniu Niemiec).
Z inform acji podanych przez M asta o okupacji niemieckiej na P o m orzu w czasie drugiej wojny światowej też w ystarczy przytoczyć zaledw ie kilka zdań:
„[...] N iem cy w Polsce [...] byli w większości lojalnym i oby w atelam i państw a polskiego, którego nie wyszukali sobie jako zw ierz chności [...] także nie oni byli tymi, którzy prow adzili narodow osoc- jalistyczną w alkę przeciw polskości po upadku państw a polskiego [...] także utw orzenie ze zdolnych do noszenia broni V olksdeutschow „Sam oobrony” (Selbstschutz), która m iała troszczyć się o bezpieczeńs two, dopóki nie było zdolnego do działania aparatu policyjnego, nie zm ieniło tego, że cierpienia zadała im (tj. członkom Selbstschutzu - -u w . J. S.) historia i polityka; byli oni w prawdzie także zam ieszani w czyny bezpraw ne (freilich auch in Unrechtstaten verstrickt w urden)” (s. 152-153).
D la książki Petera Masta, obok w yraźnie w ystępującego w niej i konsekw entnie - ja k widać - w całym jej tekście realizow anego naw rotu do m aniery pisania o stosunkach polsko-niem ieckich w aspekcie Prus i Pom orza, zapożyczonej z okresu m iędzyw ojennego, charakte rystyczny je st też jeszcze jeden obyczaj pisarski wywodzący się z tam tych czasów . W spom nieliśm y ju ż o nim na początku niniejszych roz ważań. Chodzi m ianow icie o całkow ite zignorow anie w bibliografii zw iązanych z tem atem książki opracow ań autorów polskich, naw et jeżeli zostały opublikowane po niem iecku lub w tzw. językach kongre
sowych, i to na terenie Niemiec. A utor zna w prawdzie nowsze obiek tyw ne opracow ania historyków niem ieckich, lecz nie idzie ich śladem.
M ożna tylko w yrazić nadzieję, że opracow anie Petera M asta i se ria w ydaw nicza, w której się ono ukazało, nie staną się zapow iedzią kolejnego zw rotu w historiografii niemieckiej. Byłby to bow iem zw rot w niedobrym kierunku.