Mario Francesco Pompedda
Kan. 1095 w systematyce generalnej
KPK i w ewolucji interpretacyjnej
Ius Matrimoniale 4 (10), 29-43
Ius M a trim o n iale 4 (1999)
A bp. F ra n cesco P o m p ed d a
Кап. 1095 w systematyce generalnej KPK i w ewolucji
interpretacyjnej*
W prowadzenie
M ów ienie o kan. 1095 K PK je st zaw sze pow odem do niepokoju: z jednej strony ryzykuje się p odejm o w an ie spraw ju ż oczyw istych w doktrynie i w ju rysprudencji, z drugiej zaś strony istnieje pokusa w yjścia daleko poza granice tem atu, ja k o że w chodzi się tu w „p ra ecordia hom ins”, tzn. w fascynujący św iat duszy i osoby ludzkiej, k tó ry nigdy nie je s t dość zgłębiony.
Dzisiejsze wystąpienie chce tylko zarysow ać panoram ę tej kwestii, biorąc pod uw agę szerokie granice tego tematu.
Część I. Niezdolność psychiczna i sakram ent m ałżeństwa
I. Istotną racją i punktem styczności m iędzy sakram entem m ałżeń stwa a (nie)zdolnością psychiczną now ożeńców je st fakt, że m ałżeństw o może zaistnieć jedynie dzięki zgodzie małżeńskiej.
To m oże by ć w łaściw ie ro zu m ian e je d y n ie w k o n tek ście relacji m ałżeństw a ja k o in stytu cji n a tu ra ln ej i m ałże ń stw a ja k o sa k ra m e n
tu, spraw o w aneg o i istniejąceg o m ięd zy och rzczo n y m i. B ez w c h o
dzenia w p o g łęb ien ie teo logiczne, d o ty czą ce w szczeg ó ln o ści zasad d oktry n aln y ch i w iary, m ożna p o d k re ślić, że je d n o je s t tylko źró d ło zaistnienia tak m ałżeństw a n atu raln eg o , ja k i m ałżeń stw a sak ram en talnego, pom im o specyficznego zu p e łn ie w ym iaru ja k i m a zw iązek sakram entalny.
‘ Streszczenie referatu wygłoszonego (w języ k u w łoskim ) podczas m iędzynarodow ego sym pozjum kanonistów w Sikorzu k. Płocka 20 X 1998 r.
Kan. 1055, § 1, przypom ina syntetycznie, że przymierze małżeńskie między ochrzczonymi zostało podniesione przez Chrystusa do godności sakramentu.
Identyczne je s t jednak źródło i identyczny akt, z którego wypływa egzystacjalnie i indyw idualnie małżeństwo; identyczne są obowiązki i prawa wynikające z tego przymierza: m ożna powiedzieć, że jedynie w konsensie i z konsensu rodzi się i jest zawarte m ałżeństwo tak natu ralne, jak i sakramentalne, a więc węzeł małżeński.
Konsens jed n ak jest w swej istocie aktem ludzkim , tzn. właściwym człowiekowi, nie tyle jako jego sprawcy, ile przede wszystkim przez to iż jem u ten akt winien być przypisany w tym, co człowiekowi jest właści we, m ianowicie ze względu na hannonijną interakcję intelektu i woli, dających w efekcie jedno działanie.
Tak więc m am y do czynienia z sakramentem m ałżeństwa tam, gdzie - między osobami ochrzczonym i - istnieje konsens, czyli akt ludzki.
II. By nie oderwać się od rzeczywistości trzeba mieć na uwadze dwie prawdy antropologiczne. Pierwsza wskazuje na to, iż m ałżeństwo nie jest tylko instytucją przynależącą do porządku i prawa naturalnego, ale jest stanem, do którego człowiek jest pociągnięty przez wrodzony im
puls, stanem do którego człowiek jest ukierunkow any przez sam rozwój psycho-fizyczny. Skoro więc z natury rzeczy człowiek jest ukierunko wany do m ałżeństw a, nie można negować tego prawa naturalnego. Stan podmiotowy niezdolności skorzystania z tego prawa w konkretnym przy padku trzeba traktować jako wyjątek, który wym aga rygorystycznego udowodnienia. Trzeba raczej wyjść z założenia, że każda jednostka ludzka jest ze swej natury zdolna do zawarcia małżeństwa.
D rugą istotną praw d ą antropologiczną je st to, że nie w ystarcza od wołać się do abstrakcyjnej zdolności nupturientów do zaw arcia m ał żeństwa. K onieczny je s t taki rozwój intelektualno-wolitywny, który od powiadałby konsensow i prawdziwie m ałżeńskiemu. W przeciwnym w y padku należałoby przyjąć - m ając na uw adze w ym ogi m inim alne tego aktu - że m ałżeństw o m ogłyby zawrzeć osoby niezdolne do aktu praw dziwie ludzkiego i to w brew samej definicji m ałżeństw a jak o w ybra nego stanu życia; a z drugiej strony - m ając na uw adze rzeczyw istość docelow ą - pojaw iłaby się tendencja do w ym agania nadzw yczajnych uzdolnień intelektualnych i wolitywnych, którym i nie odznacza się ogół ludzi. Tak w ięc ten ludzki akt konsensu m ałżeńskiego dom aga się, by był „proporcjonalny” do rzeczyw istości tw orzonej, tzn. do m ałżeństw a zawieranego.
III. W spom niane aspekty antropologiczne kierują w sposób koniecz ny naszą uw agę na podm iot aktywny m ałżeństw a, którym jest człowiek, a także na przedm iot specyficzny i istotny dokonanego przez niego w y boru, tzn. n a przym ierze, w zględnie kontrakt m ałżeński.
M ówienie o zdolności psychicznej (czy na odwrót, o niezdolności) m a sens tylko w odniesieniu do rzeczyw istości człowieka i zarazem w od niesieniu do instytucji małżeństwa.
To ozn acza konieczność oparcia się o m yśl filozoficzną, p o p rzez k tó rą nie tylko teoretycznie ale i egzy sten cjaln ie uznajem y i p o d k re ślam y obecność istnień racjonalnych, p o siadający ch zdolność ro z u mu i w oli, pozw alających na po dejm ow anie św iadom ych i o d p o w ie dzialnych w yborów , w szczególności obo w iązkó w oso bisty ch g łę b o ko angażujących, zdatnych do tw orzenia dobra drugiego we w zajem nej w spólnocie.
IV. U podstaw tej antropologicznej dogm atyki istnieje postulat esen- cjalnej ale i istotnej wolności, rozum ianej nie tylko jako niepodleganie drugiem u podm iotow i działającem u z zewnątrz, ile raczej jak o zdolność do decyzji autonomicznej i świadomej autodetenninacji.
Problem atyka wolności jest ściśle złączona a naw et logicznie p oprze dzona przez problem atykę natury i efektywnej zdolności operatywnej rozumu ludzkiego. Chodzi m ianowicie o realną zdolność obiektywnego
poznania tego co prawdziwe.
V. O jakie poznanie intelektualne tu chodzi?
Jest oczywiste, że całkowity brak używ ania rozum u - rozum iany jako stan, albo spowodowany przez przyczyny przejściow e, ja k np. upojenie alkoholowe albo odurzenie narkotyczne — uniem ożliw ia podjęcie aktu prawdziwie ludzkiego, co więcej nie pozw ala naw et na m ożliw ość ro ze znania oceniającego i wyrażenia zgody, a tym samym uniem ożliwia zdol ność zobow iązania się w przym ierzu m ałżeńskim .
Ponad tę płaszczyznę w ykracza koncepcja kanonistyczna zdolności psychicznej w dziedzinie małżeńskiej. Zakłada ona bowiem osiągnię cie, a więc i dalej trwający stan, dojrzałości ~ zwanej też rozeznaniem
oceniającym ~ w której do poznania abstrakcyjnego i niejako teoretycz
nego dochodzi możliwość realnej oceny, choćby ogólnej, zaw ieranego przez siebie m ałżeństwa co do jego skutków, nie wykluczając konse kwencji na przyszłe życie.
Ale i to jeszcze nie wystarcza. D oktryna teologiczno-kanonistycz- na, m ająca na w zględzie wyniki pew ne now szej psychologii, rep rezen towanej przez różne szkoły, dom aga się jeszcze zdolności św iadom ego
wyboru po refleksji nad prow adzącym i do tego motywam i. N ie w yklu cza to m ożliw ości, by w człow ieku istniały i oddziaływ ały bodźce p o niżej progu świadom ości, naw et m otywy nieświadom e. Człow iek m oże bowiem panow ać nad sw ą podświadomością. Gdyby tak nie było w kon kretnym przypadku, w ów czas m ielibyśm y do czynienia z podm iotem psychicznie niezdolnym .
V I. D ziałanie ludzkie je st jednak ostatecznie w ynikiem woli. W ola z kolei nie byłaby wyrazem osoby ludzkiej, ani nie pozwalałaby na przy pisanie odpow iedzialności związanej z działaniem podm iotu, gdyby nie odznaczała się w olnością, rozum ianą tu w yłącznie jako wolność p s y
chologiczna.
To oznacza, że człow iek pomimo swych różnorakich uwarunkowań pochodzących z wychowania, kultury, środowiska, z jego własnych ten dencji irracjonalnych czy szczególnej afektywności, a w końcu i ze swej podświadom ości, jest w stanie podjąć decyzję, św iadom ą i rozważną, poprzez akt za który czuje się odpowiedzialny.
A więc m imo różnorakich impulsów wewnętrznych, czasem naw et dość natarczywych, człowiek jako istota racjonalna i specyficznie du chow a jest w stanie odnaleźć się wewnętrznie i podjąć choćby z najw yż szą trudnością decyzje racjonalne i um otywowane, co do których czuje się słusznie autorem.
Tym sam ym nie chce się bynajm niej zapom nieć, że poszczególne jed n o stk i m o g ą zn ajdow ać się w stanie patologicznym w p oró w n a niu z ogółem ludzi z pow odu perturbacji psychicznej, choć nie z a w sze m ożliw ej do zakw alifikow ania jak o „choroba psychiczna” , z p o w odu czego nie są panam i w łasnych decyzji i tym sam ym nie m ają w ładzy w olnej determ inacji. W takim przypadku jaw i się problem - odnoszący się rów nież do zaw arcia m ałżeństw a — zdolności p sych icz nej takich jed n o stek .
V II. Traktując m ałżeństw o również w aspekcie prawnym, w kontek ście tego tem atu jest oczywiste, że tego rodzaju niezdolność m usi być zawsze stwierdzona, określona na polu ściśle prawnym, a więc przy uży ciu kryteriów w łaściw ych dla prawa kanonicznego.
W g ru n cie rzeczy chodzi jed n ak zaw sze o stw ierdzenie o k re ślo nego stanu p s y c h ik i p o d m io tu , a w ięc m echanizm u intelek tu aln o - w o lity w n o -afek ty w n eg o poprzez któ ry d ana osoba dochodzi w swej aktyw n ości w ew n ętrznej do podjęcia decyzji, do zgody m ałżeńskiej. To je s t p u n k t sty czn o śc i praw a (k an o n ic zn eg o ) z naukam i, które m a ją ja k o p rz ed m io t p sy ch ik ę ludzką, a w ięc z p sy c h ia trią a także
z p sy ch o lo g ią (em piry czn ą, do o d ró ż n ie n ia od p sy ch o lo g ii filo z o ficznej).
Tego typu badanie, pozw alające na zrozum ienie podm iotu w jeg o ra cjonalności, stanowi konieczną bazę do j akiejkolwiek argumentacji praw nej co do zdolności psychicznej do zaw arcia małżeństwa.
V III. Ten aspekt specyficzny m oże być właściw ie ujęty jedynie w te dy, gdy konsens, a w ięc i zdolność podm iotu, jest postawiony w relacji do swojego przedm iotu, a więc w odniesieniu do małżeństwa. C hodzi tu nie tyle o aspekt statyczny konsensu (akt zgody małżeńskiej), ile przede wszystkim w sensie dynam icznym , jako m om ent psychologiczny, z k tó rego wypływa realizacja zw iązku m ałżeńskiego, oparta na konkretnym podjęciu obowiązków właściw ych dla tego stanu, którym odpow iadają zresztą określone prawa.
Jeśliby więc psychologicznie jedna ze stron, albo i obie, nie były w sta nie wypełnić tego co stanowi przym ierze małżeńskie, oznaczałoby to niezdolność do założenia tego związku.
Część II. Rozróżnienie trzech tytułów w kan.1095
Ta kw estia nie je st nowa, ale je s t w ciąż jeszcze dyskutow ana. O dp o wiedź na to jak ie rodzaje niezdolności należy w yróżnić w ram ach kan. 1095 pociąga za sobą niem ałe konsekw encje praktyczne n a polu p ro cesowym.
W ymogiem istotnym do zaw arcia m ałżeństw a jest zdolność naturalna i prawna podm iotu. Zdolność naturalna je st określona przez w arunki osobowe podm iotu; zdolność praw na polega na posiadaniu cech w ym a ganych prawem. W rzeczywistości kan. 1095 bierze pod uw agę trzy figu ry niezdolności naturalnej, pochodzącej z defektów psychicznych: sta now ią one trzy m otywy nieważności małżeństwa.
Formalnie chodzi o trzy odrębne tytuły nieważności. N ależy jed nak
zastanowić się czy nie m a m iędzy nimi zależności, lub naw et w spółza leżności, albo czy nie jest bardziej w łaściw e m ówienie o rozróżnieniu również substancjalnym.
Przede wszystkim interesującą rzeczą je st skonfrontowanie trzeciej figury nieważności z pierwszym i dwiema.
Kluczowe jest tu przyjęte w doktrynie i jurysprudencji rozróżnienie konsensu jako aktu podm iotu i konsensu jako przedm iotu tegoż aktu. Podobna była opinia K om isji ds. rewizji KPK, która w odniesieniu do
trzeciej figury niezdolności twierdziła, iż w tym przypadku podm iot po siada być m oże zdolność psychiczną do w yrażenia konsensu, ale nie jest zdolny do wypełnienia przedmiotu konsensu.
Te uwagi zdają się potwierdzać autonomię trzeciego tytułu, mimo jego odniesienia do konsensu, który dom aga się jednak rozróżnienia co do wymiaru subiektywnego i obiektywnego.
D w ie pierw sze niezdolności o d n oszą się do elem entów w ew nętrz nych każdego aktu ludzkiego, tu specyficznie do konsensu m ałżeń skiego: intelektu i woli. Ten defekt m oże polegać na tym , że ko n tra hent nie osiągnął jeszcze w ystarczającego używ ania rozum u, nie ro zum ie m ałż e ń stw a p rzy n ajm n iej w je g o ce ch ac h isto tn y c h , albo w niedojrzałości tychże w ładz racjonalnych. Ta niedojrzałość m oże z kolei dotyczyć aktu poznania, czyli intelektu, o ile z poznaniem abstrakcyjnym nie łączy się proporcjonalna ocena (osąd w artości). Stąd m ów i się o „im m aturitas iudicii” . A le uznaje się też „im m aturi tas v o lu n tatis” tzn. b rak w olności w ew nętrzn ej, u niem ożliw iający w olny wybór.
Ta niedojrzałość jest też określana jako niedojrzałość afektywno, dla tego że dotknięta jest na ogół sfera uczuciow a podmiotu, co mu unie możliwia uw olnienie się od impulsów działających tak w sferze św iado mości ja k i podświadomości.
W dwóch pierw szych figurach niezdolności defekt tkwi w niewystar czalności władz racjonalnych w odniesieniu do przedm iotu aktu zgody. Trzecia figura natom iast wychodzi poza sferę podm iotu i dotyczy bez pośrednio odniesienia do przedmiotu konsensu, który nie jest tu już tyl ko celem poznania i woli, ale jest rozumiany jako rzeczywistość do uak tualnienia.
Dwie pierw sze figury dotyczą m ałżeństw a in fie ri, trzecia natom iast m ałżeństw a in fa cto esse.
Tak więc m oże się zdarzyć, że ktoś posiada używ ania rozumu i woli, oraz rozeznanie oceniające, a jednak nie jest zdolny do podjęcia istot nych obowiązków małżeńskich.
Elem entem łączącym dwie pierw sze figury z trzecią jest przyczyna natury psychicznej, powodująca daną niezdolność. Trzeba przyjąć, że może istnieć taka przyczyna, przynajmniej anom alia w szerokim tego słowa znaczeniu, która w przypadku trzeciej figury nie zakłóca używ a nia rozumu i woli kontrahenta, ale czyni go niezdolnym do podjęcia obo wiązków małżeńskich.
M ożna więc zrozum ieć dlaczego w dawniejszej doktrynie iju ry sp ru - dencji często te dwie ostatnie figury niezdolności (kan. 1095, nn. 2 i 3) są traktowane w ścisłej zależności. Zresztą i w dzisiejszej praktyce sądo wej te dwie figury są nieraz proponow ane razem , tyle że w form ie p od porządkowanej. Często bowiem granice są dość płynne, zw łaszcza m ię dzy drugą figurą a trzecią.
Część III. Istotne prawa i obowiązki małżeńskie
N ota tłumacza: Prelegent rozróżnia w m aterii kan. 1095 „officia” jako bardziej abstrakcyjne (n. 2) i „obligationes” jako bardziej konkretne (n. 3), co w polskim tłum aczeniu KPK oddaw ane jest jednym i tym samym pojęciem „obowiązki” .
Tekst kan. 1095 tak w n. 2 ja k i w n. 3 mówi o istotnych praw ach i obo wiązkach. Powstaje więc pytanie, które są „istotne” .
Pom ijając kryterium w yliczenia tych obowiązków - co groziłoby nie bezpieczeństwem niekom pletności - Prelegent proponuje m etodę deduk cyjnego sform ułow ania kryteriów pom ocniczych. Zaznacza, że K PK określa jedynie istotne przymioty m ałżeństw a (kan. 1056). Z drugiej stro ny кап. 1101, § 2, rozróżnia istotne elem enty i istotne p rzym ioty m ałżeń stwa. A więc istotne prawa i obowiązki m ogą się odnosić tak do elem en tów ja k i przymiotów esencjalnych.
Ewidentna jest więc konieczność określenia, w tym tu zakresie, istoty mał
żeństwa. Sam Prelegent określa swoją odpowiedź tylko jako indykatywaną.
Nie można się było spodziewać, by Ustawodawca określił w K PK istotę m ałżeństw a - należy to do doktryny kanonistycznej, ogólniej do nauk filozoficzno-moralnych lub antropologicznych. Z drugiej strony juryspru- dencja potrzebuje precyzyjnego punktu odniesienia, zw łaszcza wobec nie całkiem zgodnych pozycji doktrynalnych. Stąd kryterium odniesie nia się do treści konsensu, wyrażonej w kanonie.
Tak było dotychczas, gdy w praktyce istota m ałżeństw a była w ypro w adzana z kan. 1081, § 2, K PK 1917 (“ius in corpus”).
Z kan. 1057 w ynika, że przedm iotem m aterialnym konsensu są dw ie osoby, seksualnie zróżnicow ane, które w zajem nie d a ją i p rzy jm u ją
sam e siebie. P rzedm iotem form alnym tej w ym iany je st zaw arcie m a ł żeństw a. Z kolei definicja m ałżeństw a je s t zaw arta w kan. 1055, § 1.
tyw nym i, które defin iu ją m ałżeństw o, są: przym ierze całego życia
m iędzy m ężczy zną i kobietą, ukierunkow ane ze swej natury na dobro m ałżonków , i zarazem skierow ane na zrodzenie — w ychow anie p o tom stw a. P rzym iotam i m ałżeństw a są natom iast jed no ść i n iero ze rw alność zw iązku.
A więc istotnymi prawam i i obowiązkami są te, które w sposób ko nieczny w ynikają z esencjalności elem entów konstytutywnych i z istot nych przym iotów małżeństwa.
N a koniec tej części Prelegent uzasadnia zasadność wzięcia pod uw a gę tak elem entów konstytutyw nych m ałżeństw a jak i istotnych przym io tów małżeństwa.
Część IV. W zględność normy kodeksowej
M ówiąc o względności, Prelegent m a na względzie niezdolność samą
w sobie; a nie w odniesieniu do partnera. Koncentruje się na koncepcji dojrzałości psychicznej.
Kan. 1095, n. 2, zamiast o „dojrzałości” mówi słusznie o rozeznaniu oceniającym. Ostatni termin łatwiej pozw ala na uniknięcie konfuzji po między dojrzałością w ystarczającą do zawarcia małżeństwa a dojrzało ścią w sensie optym alnego rozwoju.
N ota w z g lę d n o ści, w y stęp u jąc a we w szystk ich trzech fig urach kan. 1095, oznacza że wym agana zdolność m a jako punkt odniesienia małżeństwo i to w wym iarze tylko istotnym.
Do ważności m ałżeństw a nie jest konieczne optymalne używ anie ro zumu i woli, pełna zdolność rozeznania oceniającego albo idealne pod jęcie obowiązków małżeńskich.
Taka konstrukcja normy kodeksowej jest wyrazem równowagi prawnej. Dalej Prelegent omawia niektóre aspekty szczególne rozeznania oce niającego. Z w raca uw agę na konieczność odróżnienia koncepcji kano
nicznej dojrzałości od rozum ienia dojrzałości w innych dziedzinach.
W sposób specyficzny koncepcja praw na woli małżeńskiej nie pokryw a się całkow icie z koncepcją psychologiczną tego pojęcia.
Kolejnym aspektem szczególnym je st kwestia korzystania w obrębie prawa kanonicznego z konstrukcji pojęciowych i danych z zakresu psy chologii.
N astępnie zw raca uwagę, że prawo kanoniczne z natury rzeczy winno ograniczać się do wym ogów m inim alnych w działaniu ludzkim, które
ma konsekwencje prawne. Przypom ina kan. 1058 (prawo do zaw arcia małżeństwa) i kan. 18 (interpretacja ścisła).
To przyczynia się do rozum ienia niezdolności jako wyjątku.
Część V. Brak rozeznania oceniającego: kan.1095, n. 2
Druga figura kan. 1095 określa niezdolność do zaw arcia m ałżeństw a przez tych, którzy są dotknięci pow ażnym brakiem rozeznania oceniają cego i to w odniesieniu do istotnych praw i obow iązków m ałżeńskich, w zajem nie przekazywanych i przyjm owanych.
W yraźne odróżnienie n. 2 od n. I w kan. 1095 podkreśla konieczność dojrzałości intelektualnej i determ inacji wolitywnej, proporcjonalnych do powagi i cech zawieranego m ałżeństwa.
Elem enty dojrzałości względnie rozeznania oceniającego: 1) w ystarczające poznanie intelektualne',
2) w ystarczająca ocena krytyczna'. a) zawieranego aktu jako takiego, b) m otywów do zaw arcia go,
c) skutków i znaczenia tego aktu dla danego kontrahenta; 3) wystarczająca wolność w ew nętrzna:
a) w ocenie motywów,
b) w panowaniu nad impulsami i uwarunkowaniami wewnętrznymi. Przedm iot w iedzy m inim alnej, potrzebnej do zaw arcia m ałżeństw a, jest upatryw any w kan. 1096, § 2. N ie chodzi tu o przym ioty zew nętrz ne m ałżeństw a, m im o iż istotne, ja k raczej o te których w kan. 1099 (błąd co do jedności i nierozerw alności). B rak w iedzy koniecznej, jak o tytuł niew ażności m ałżeństw a, dotyczy samej tożsam ości m ałżeństw a.
Taka w iedza konieczna nie oznacza nabycia wiedzy pełnej o m ałżeń stwie (kann. 1055 i 1056), zaw iera jednak te cechy charakterystyczne, które w ogólnoludzkim rozum ieniu odróżniają m ałżeństw o od podob nych instytucji.
Prelegent przechodzi następnie do om ówienia poszczególnych term i nów nośnych kan. 1096, § ł, dotyczącego wiedzy koniecznej: consor
tium, perm anens, skierowanego do zrodzenia potom stw a cooperatione aliqua sexuali.
Oprócz wiedzy koniecznej m usi istnieć też pew na ocena krytyczna, choć z pew nością nie rozum ienie pełne małżeństwa. Nie w ystarcza zdol ność poznawcza, w ystarczająca w sytuacjach dnia codziennego.
Następnie Prelegent wyraża sw oją dezaprobatę wobec tych postaw jurysprudencyjnych, które dom agają się by kontrahent posiadał również zdolność oceny własnej zdolności do podjęcia małżeństwa. Nie w yklu cza jednak z przedm iotu zgody praw a do wspólnoty życia i w ystarczają cej dojrzałości interpersonalnej.
Gdy idzie o ocenę przedmiotu zgody, sformułowanie kanonu zaznacza, że chodzi o istotne prawa i obowiązki wzajemnie przekazywane i przyj mowanie. M a to niemałe znaczenie, bowiem przypominając, iż m ałżeń stwo domaga się wyjścia z kręgu własnego ,ja ”, dotyka również tego co jest przynależne do drugiego i co m oże być wymagane od drugiego.
D oktryna kanonistyczna od daw na usiłow ała sformułować kryteria zdolności intelektualnej, wymaganej do wystarczającej dojrzałości do zawarcia małżeństwa. Oto niektóre konkluzje.
Twierdzi się, że do zawarcia m ałżeństw a wym agane jest rozeznanie w iększe niż to, które jest w ystarczające do ciężkiego wykroczenia prze ciw norm ie moralnej. Racja tkwi w projekcji m ałżeństwa na przyszłość, czego m oże nie być w popełnieniu przestępstwa.
Do zaw arcia m ałżeństw a nie je st konieczne rozeznanie oceniające w ym agane do zawarcia innych kontraktów, sama bowiem natura ukie runkowuje do m ałżeństw a (por. kan. 1096, § 2).
Gdy idzie o wiek minimalny, potrzebny do zawarcia małżeństwa, prze szkoda w ieku dotyczy raczej dojrzałości biologicznej, podczas gdy doj rzałość psychologiczna wchodzi w zakres kan. 1095.
O bok aspektu rozumu, trzeba też podjąć wym agania dotyczące woli. Z natury rzeczy wola wym aga szczególnej uwagi (por. kan. 1057, § 2), a ponadto bez chęci odrzucania nauki tomistycznej o jedności intelektu i woli, now sza jurysprudencja ratalna przyjm uje do wiadom ości, że nie które anom alie psychiczne dotyczą raczej woli niż intelektu (nerwice, osobowości psychopatyczne).
W ola odznacza się w sposób specyficzny zdolnością do autentycz
nej autodeterm inacji i zakłada w olność w yboru (wolność w ew nętrzną
w odróżnieniu od zew nętrznej, której brak w chodzi w grę w tytule „vis et m etus”).
C hodzi o w olność psychologiczną, która przeciw staw ia się nie tyle im pulsom w ew nętrznym , ile raczej w ym aga by im pulsy innych władz ludzkich nie dom inow ały nad wolą. Ta w olność zakłada pew ną obojęt ność w odniesieniu do m ożliw ych w yborów ze strony w oli, ale rów no cześnie w ym aga zdolności woli do określenia się, czyli do podjęcia decyzji.
Konkretniej, wystarczająca wolność w ew nętrzna spraw dza się w oce
nie motywów własnej decyzji oraz w panow aniu nad im pulsam i w zględ
nie nad uwarunkowaniam i wewnętrznym i.
Aspekt wolności psychologicznej, jak o zdolności do panow ania nad impulsami, stał się bardzo użyteczny w kwestii psychonerw ic i osobo wości psychopatycznych: tu znajduje sw oją „aktualność” pojęcie doj
rzałości afektywnej.
Punktem wyjścia jest stwierdzenie, że nie należy rozdzielać aktyw no ści intelektualnej od afektywnej (ze względu na w pływ tej drugiej). Z dru giej strony jurysprudencja rotalna uważa, że defekt dojrzałości afektyw nej m oże spowodować nieważność m ałżeństw a, czyniąc podm iot nie zdolnym do wolnego wyboru w zakresie substancjalnie m ałżeńskim .
Wpływ uczuciowości na pozostałą sferę psychiczną człowieka jest rze czywisty i głęboki, nadając określony ton każdej działalności ludzkiej. W wa runkach nonnalnych wolność pozostaje jednak wolna. Jedynie w sytuacji patologicznej człowiek jest esencjalnie uwarunkowany presją afektywną.
Takie podejście jest ważne w rozum ieniu odm iennych podejść psy chologii filozoficznej (nastawionej bardziej na rozum i wolę) i dzisiej szej psychologii eksperym entalnej, traktującej różnorakie uw arunkow a nia jako element zw yczajny życia ludzkiego.
Trzeba więc odróżnić wolność autodeterminacji od łatwości dokonania
wyboru. Stopień i rodzaj nacisku impulsów wewnętrznych na w olę są decy
dujące dla określenia czy dany akt ludzki jest (prawnie) ważny albo nie. W procesie podjęcia decyzji przez w olę psychologow ie w skazują na cztery serie elem entów albo stanów: motywację, zastanow ienie się, de
cyzję i realizację. D użą rolę przypisują motywacji.
Następnie Prelegent podejm uje pytanie, na ile m otyw acja m a znacze nie prawne w podjęciu decyzji zaw arcia małżeństwa. Sugeruje rozw ią zanie „pośrednie” : możliwość w pływ u m otyw ów (szeroko pojętych, p o czynając od bodźców wewnętrznych), ale przestrzega przed łatwym przej mowaniem pojęć psychologicznych.
Obok motywacji świadomej może istnieć motywacja nieświadoma. Po tej linii Prelegent podejmuje kwestię ewentualnego w pływ u podświado mości na ważność zgody małżeńskiej. Zwraca uwagę na odmienne rozu mienie podświadomości w zakresie prawa kanonicznego w odróżnieniu od koncepcji Freuda. Klasycznie mówiło się o tendencjach albo pasjach i zwyczajach (jako habitus). W podświadomości można dalej wyróżnić nieświadomość (głęboką) i podświadom ość w sensie stanu pośredniego między świadomością a nieświadomością. Następnie Prelegent zaznacza,
że motywy nie m ogą być pojmowane jako coś, co może wywierać wpływ na wolę w sposób autonomiczny, bowiem ich punktem odniesienia jest zawsze osoba ludzka. Ludzkie „ja” nie jest bowiem biernym widzem wal ki między przeciwnymi motywami. Ostatecznie działa człowiek jako oso ba, która przyjmuje jedne motywy i odrzuca inne. Motyw jako taki nie ma zdolności determinowania działania ludzkiego, może je jedynie warunko wać (to dotyczy w sposób szczególny motywów nieświadomych). Gdy idzie o zawarcie małżeństwa dochodzi jeszcze element projekcji w przyszłość, a tu motywy dotyczące przeszłości nie są wystarczające.
Niezdolność do konsensu małżeńskiego w fa zie motywacyjnej mogłaby zaistnieć, gdy zakłócenie pamięci albo fantazje uniem ożliw iają uwzględ nienie m otywów przeciwnych, albo gdy motywy m ają charakter patolo giczny, ja k to m a m iejsce w ideach delirycznych, obsesyjnych lub dyso- cjacyjnych. Natomiast w fa zie oceny zachodziłaby niezdolność przy braku oceny krytycznej, która uniem ożliwiałaby w łaściw ą ocenę motywów, albo - gdyby ze w zględu na zaburzenie afektywności - m otywy co do jakości i intensywności były pozbawione właściwego im tonu.
Następnie Prelegent przypom ina o charakterze względnym braku ro zeznania oceniającego, w odniesieniu do samego defektu i w sensie ze wnętrznym, w odniesieniu do istotnych praw i obowiązków małżeńskich. 0 tym że nie chodzi o całkow ity brak rozeznania świadczy również gra
vitas wym agana przez sam kanon.
Odniesienie do istotnych praw i obowiązków ogranicza zakres tej nie zdolności, co tym bardziej odróżniająod niedojrzałości afektywnej w sensie psychologicznym.
Spraw ą otw artą jest ustalenie czy odniesienie do istotnych praw i obo w iązków nie stanowi rów nocześnie pewnego ubogacenia: wystarczy pom yśleć choćby o m ałżeństw ie jako przymierzu całego życia, ukierun kowanego w pierw szym rzędzie na dobro samych stron.
Część VI. N iezdolność do podjęcia istotnych obow iązków (k an .1095, n. 3)
Tu od razu na wstępie nie m ożna nie wspom nieć o trudności tej kwe stii, która w ostatnich latach dała impuls do różnych studiów, a zw łasz cza do odm iennych jurysprudencji w różnych częściach świata. Prele gent zaznacza, że ma zam iar ograniczyć się jedynie do lektury Kodeksu 1 zasygnalizowania problem ów interpretacyjnych.
Powszechnie przyjm uje się, że w gruncie rzeczy niezdolność, o której w kan. 1095, n. 3, spraw ia iż konsens je st p raw nie nieskuteczny dlatego, że dany w odniesieniu do przedm iotu, którym kontrahent nie dysponuje. Jest oczywiste, że kto je st niezdolny do podjęcia istotnych obowiązków małżeńskich, je st rów nież niezdolny do zaw arcia m ałżeństwa.
Gdyby się chciało przyjąć, że chodzi tu o kodyfikację niezdolności pochodzącej z praw a naturalnego, należałoby przynajm niej zgodzić się z K om isją do rewizji K odeksu iż tego rodzaju niezdolność była ju ż za warta im plicite w poprzednim prawie, a obecnie chodzi tylko o je j j a śniejsze wyrażenie.
Początkowo w schemacie nowego kanonu uzależniano tę niezdolność od anomalii psychoseksualnych, później od anom alii psychicznej, by wreszcie po uzasadnionym opuszczeniu słowa „anom alia” wym agać, by ta niezdolność pochodziła z przyczyn natury psychicznej.
Co oznaczają przyczyny natury psychicznej? N ie m oże tu chodzić o im potencję (istnieje osobny kanon, w którym nie ogranicza się m ożliwych przyczyn). G dy idzie o inne anom alie seksualne, które nie pow odują impotencji, te z pew nością w chodzą w zakres kan. 1095, n. 3, ja k o tym świadczy historia tego kanonu i praktyka sądow a (np. co do hom oseksu alizmu, nim fom anii, czy innych psychopatii seksualnych).
Tekst kan. 1095, n. 3, nie zawiera term inu „anom alia” , ale nie ulega wątpliwości, iż koniecznie zakłada on istnienie jakiejś anomalii.
Faktycznie jurysprudencja rotalna deklarow ała przykładowo istnie nie tej niezdolności w stanach chorobliwych (sfery psychicznej), w szcze gólności w odniesieniu do schizofrenii, histerii, nerwic (czasem), oso bowości psychopatycznych. Kontynuując, Prelegent stawia sobie pyta nie czy właściw ie je st tu używany term in „anom alia”, czy nie chodzi o zbytnie psychologizowanie.
Prelegent zauw aża dalej, że nie m ożem y przew idyw ać rozwoju nauki. Może się zdarzyć, że to co dzisiaj jest przypisyw ane przyczynom psy chicznym, to zostanie kiedyś uznane za zależne od jakichś przyczyn zwyczajnie biologicznych lub horm onalnych. Stąd uważa, że do zadań Ustawodawcy nie należy określanie przyczyn niezdolności, ja k to ma miejsce w kan. 1095, nn. 1-2.
Chodzi o niezdolność do podjęcia istotnych obowiązków, a więc ten stan musi istnieć w chwili zawierania m ałżeństw a. U staw odaw ca użył tego właśnie term inu (a nie „w ypełnienia” obow iązków ) dla podkreśle nia elementu konstytutyw nego m ałżeństwa, n aw etje śli z punktu widze nia praktycznego jedynie po czasie m ożna będzie stwierdzić istnienie tej
niezdolności. By pociągała ona skutki prawne m usi być sprowadzalna do m omentu początkowego małżeństwa.
Nie wystarcza zwykła trudność, musi chodzić o prawdziwą niemożliwość (= non valent). To można ocenić dopiero w konkretnych przypadkach.
W jurysprudencji zastanawiano się nad cechami tej niezdolności. Tekst kanonu wydaje się nie narzucać żadnej cechy determ inującej, tym nie mniej doktryna i jurysprudencja dom agają się cechy ciężkości (gravi tas), uprzedniości i trw ałości (perpetuitas, insanabilitas).
Gdy idzie o notę ciężkości, trudno zrozumieć dlaczego również w yro ki ratalne podkreślają ten wymóg. Mając bowiem na uwadze rozróżnie nie m iędzy trudnością a niezdolnością, widać iż ostatnie pojęcie zawiera w sobie coś absolutnego, wskazuje mianowicie na to, że coś jest poza
możliwością sił ludzkich zobowiązującego się podmiotu. W rzeczywi
stości ktoś jest w stanie albo nie je s t w stanie dokonać określonej rzeczy, nie m a drogi pośredniej.
Nota ciężkości wskazyw ałaby na możliwość istnienia stopniowania, co prowadziłoby zresztą do trudności w odróżnieniu tej formy niezdol ności od trudności.
Przyczyna wprow adzenia kwalifikacji „trudności” do pojęcia niezdol ności podjęcia istotnych obowiązków małżeńskich tkwi być może w kon- fuzji z brakiem rozeznania oceniającego; albo w ynika z w zięcia pod uw agę przyczyny tej niezdolności.
Ponadto niełatwo zrozum ieć dlaczego - pom ijając zwyczajne racje procesowe albo m ożliw ość dowodu - w ym aga się cechy uprzedniości i/ albo trwałości, a nie m ów i się zwyczajnie, że ta niezdolność m a być obec na w chwili zawarcia m ałżeństwa.
Innym delikatnym problemem jest pytanie o niezdolność w odniesieniu do współmałżonka. Jurysprudencja ratalna, za wyjątkiem nielicznych wyro ków, opowiada się za niezdolnością absolutną. Tej pozycji broni też Prele gent, choć kontynuując porusza trudności związane z ustaleniem jakie pra w a i obowiązki są faktycznie esencjalne w relacji do bonum coniugum.
Część VII. Punkt wyjścia
Kan. 1095 jest rów nież punktem wyjścia: w ym aga bowiem dalszego pogłębienia w aspekcie naturalnego praw a do m ałżeństw a (jus connu-
bii), w aspekcie coraz to bardziej pogłębionego zrozum ienia człowieka,
Stawia się pytanie, czy w ostatnich dziesięcioleciach nie zaznacza się
tendencja do zw iększania wymogów co do ważnego zawarcia m ałżeń stwa.
Jakkolwiek nie uległy i m ogą ulec zm ianie istotne linie co do chrze
ścijańskiego rozumienia małżeństwa, tym niemniej równie jest praw dzi
we, że jest w toku pogłębienie tego rozum ienia, a więc i lepsze zrozu mienie istotnych elem entów małżeństwa.
II can .1095 n ella sistem a tica gen erale del C JC e n e lla ev o lu zio n e in te rp re ta tiv a S om n iario
P resentando il p ro b lem a d el can. 1095 del C JC n e lla sistem atica g en erale dello stes- so C JC e n ella ev o lu zio n e in terp retativ a l» a u to re si fe rm a su ile seg u en ti questio n i: l’incapacitâ p sic h ic a e sac ram en to del m atrim o n io ; d istin z io n e dei tre capi del can. 1095; diritti - doveri - obb lig h i esse n zia li del m atrim o n io ; re la tiv itâ n e lla n o rm ativ a del canone; d ifetto d i d isc rez io n e di g iu dizio: can. 1095, 2; l ’og g etto del co n sen so quale term in e di c ap a citâ esecutiva: cioé q u ale lim ite d ella c ap acitä ad assu m e re gli obblighi essen ziali del m atrim onio: c a n .1095,3; p u n to di p artenza.
II can. 1095 e un p u n to di p a rte n za in q uanto n é ce ssita di u lte rio re ap p ro fo n d im en - to: da u n a parte, il d iritto n a tu rale al m atrim o n io : lo j u s connubii; d a ll’altra, u n a se m pre p iù ap p ro fo n d ita c o n o scen za d e ll’uom o: il p ro b le m a di u n a coretta, co m p le ta e sana antro p o lo g ia.