• Nie Znaleziono Wyników

Francja a rządy "pułkowników" (wrzesień 1936 - wrzesień 1939)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Francja a rządy "pułkowników" (wrzesień 1936 - wrzesień 1939)"

Copied!
12
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

PL ISSN 0419-8824

Yves Beauvois

P a ry ż

Francja a rządy „pułkowników”

(wrzesień 1936-w rzesień 1939)

Ja k o rządy „pułkow ników ” w Polsce tra k tu ję gabinety tw orzone przez tych, którzy p ow o­ łując się n a n a m arszałka Piłsudskiego i przedstaw iając się ja k o jego duchow i i polityczni spadkobiercy spraw ow ali w ładzę w okresie od 1935 do 1939 r. Przy ich charakterystyce często zw raca się uw agę n a to, że nie przetrw ały one atak u niem ieckiego 1 IX i agresji radzieckiej, k tó ra m iała m iejsce w tym sam ym m iesiącu. P rezydent Ignacy M ościcki i p rem ier Felicjan Sław oj-Składkow ski, internow ani p o d p resją III Rzeszy w R um unii w raz ze swymi kolegam i, ustąpili m iejsca W ładysław ow i Raczkiew iczow i i W ładysław ow i Sikorskiem u. W okół tego ostatniego od 30 IX 1939 r. pow staw ał w e F rancji rząd „jedności n aro d o w ej”.

W tym tradycyjnym schem acie p rzebiegu w ydarzeń, zachow anym w p am ięci zbiorow ej, F rancja m iała odgrywać w obec P olaków rolę d ru g o rz ęd n ą — „szlachetnego g o sp o d arza”, w iernego sw ojem u statusow i sojusznika i rep u tacji przytułka dla azylantów. N ajnow sza histo­ riografia ustosunkow uje się do tej tezy krytycznie: Paryż w rzeczywistości prow adził zdecydo­ w aną politykę, m ającą n a celu o balenie „pułkow ników ” i ich zastąp ien ie przez przeciw ników politycznych, którzy m ieli opinię przychylniej nastaw ionych do F rancji1.

Niniejszy artykuł, w ykorzystując now e źró d ła archiw alne, m a na celu bliższe p rzed staw ie­ n ie działań, ja k ie rozw inęła F rancja przeciw ko epigonom P iłsudskiego we w rześniu 1939 r. A by zrozum ieć zasięg ow ego sw oistego spisku należy się cofnąć trzy la ta w cześniej, do pierw szej n ieudanej ingerencji w w ew nętrzne sprawy polskie, tj. do p róby odsunięcia p ułkow ­ nik a Jó z efa B ecka, m in istra spraw zagranicznych, po d czas rozm ów po lsk o -fran cu sk ich w R am bouillet. W tym sensie w rzesień 1936 r. stanow ił zapow iedź w rześnia 1939 r.

W m om encie śm ierci Piłsudskiego w m aju 1935 r. stosunki p o lsk o -fra n cu sk ie były n ap ię­ te. U sunięcie robotników polskich z Francji, p rzen iesien ie am basady Polski w Paryżu z pow o­ d u wystawy św iatow ej, tzw. afery: „elektrow ni w arszaw skiej” i „żyrardow ska”, złe stosunki polsko-czechosłow ackie, a zwłaszcza p o d p isan ie p o lsk o -n iem ieck ieg o p a k tu o nieagresji,

1 Y. Beauvois, Les relations franco-polonaises pendant la „drôle de guerre”, Paris 1989, s. 173., polskie tłumaczenie tejże książki: Stosunki polsko-francuskie w czasie dziwnej wojny, Kraków 1991 Zob. rec. H. Batowski, Les relations franco-polonaise pendant la „drôle de guerre”, w: „Guerres mondiales et conflits contemporains”, janvier 1992, nr 165, s. 33-41.

(3)

a p o te m rad zieck o -fran cu sk ieg o — wszystko to składało się na lichy obraz sojuszu m iędzy P aryżem a W arszawą, w zm ocnionego konw encją z lutego 1921 r. i u k ła d em arbitrażow ym z paźd ziern ik a 1925 r.

Śm ierć M arszałka była p o strzeg an a przez Francuzów ja k o okazja do zapoczątkow ania now ego e ta p u we w zajem nych stosunkach. Ju le sa L aro ch a, am b asa d o ra w W arszawie, zastąpił w 1935 r. L éon N o ël2. R ola tego o statniego była tym bardziej znacząca, iż p ełn iąc swą funkcję aż do czerw ca 1940 r. m iał dość czasu n a realizację działań zm ierzających do w zm ocnienia aktywności polityki francuskiej w obec Polski. Jeśli do tego dołączyć pozostaw anie na sta n o ­ w isku se k re tarza gen eraln eg o Q uai d ’O rsay Alexisa L égéra, któ reg o proczechosłow ackie sym patie i n iechęć do Polski były znane, to m ożna przyjąć, iż niestabilność rządów francuskich (w okresie od m aja 1935 r. do czerw ca 1940 r. — 15 gabinetów i 8 m inistrów spraw zagranicz­ nych) m iała niew ielki wpływ na osoby w yznaczające sposób p ostępow ania dyplom acji fran cu ­ skiej w zględem Polski.

U w aga ta odnosi się rów nież do całego Q uai d ’O rsay w drugiej połow ie lat trzydziestych. N ie znaczy to je d n ak , że obciążając odpow iedzialnością za wadliwy ch a ra k te r aliansu fran cu ­ sk o -p o lsk ieg o jedynie B ecka, oskarżanego o postrzeg an ie go jedynie w aspekcie m ilitarnym , w yciągnięto z tego jak ieś trw ałe, logiczne w nioski i lekcje o ch a rak te rz e politycznym . Jego „flirt” — używając francuskiej term inologii z ep o k i — z faszystowskim i N iem cam i był ocen ia­ ny przez Paryż ja k o całkow icie niezgodny z d uchem sojuszu zaw artego z W arszawą. Taka wizja rzeczyw istości nie była n ieuzasadniona, ale b rała p o d uw agę jedynie rac h u n ek stra t i zysków wynikających z p o ło ż en ia geopolitycznego Polski, dla której d o b re stosunki z N iem cam i stanowiły gw arancję bezpieczeństw a przeciw ko zagrożeniu sow ieckiem u. W opinii Polaków niebezpieczeństw o niem ieckie zostało w sposób w ystarczający zażegnane w rezultacie zaw ar­ cia sojuszu fran cu sk o -p o lsk ieg o 3.

P roblem postaw iony w sposób ta k uproszczony i ta k kary k atu raln ie spersonalizow any m ógł zostać rozw iązany tylko w je d e n sposób: przez odsunięcie pułkow nika Becka. D o tej w łaśnie koncepcji skłaniał się nowy am b asad o r Francji, L éo n N oël. W tym celu sta ra ł się raczej pozyskać zau fan ie osób znajdujących się u w ładzy niż p o p ie ra ć — ja k to czynił jego pop rzed n ik — k o n k retn e osobistości z kręgów polskiej opozycji. Z re sz tą z pow o d u dzielących je różnic owe osobistości uw ażał za bezsilne. Jednocześnie, m ając św iadom ość, że radykalizm takiego rozw iązania m oże pociągnąć za sobą opory w ło n ie sam ej adm inistracji francuskiej, co praw da przek o n an ej o jego p o trzeb ie, ale bojaźliwej, sta ra ł się w kolejnych depeszach i telegram ach pozbaw ić p ro jek to w an e odsunięcie B ecka cech dram atyzm u.

Przy każdej możliwej okazji w sposób b ard z o przesadny po d k reślał jego rzek o m ą niepo- p u la rn o ść i niepew ną pozycję polityczną; p ow tarzał plo tk i dotyczące jego rychłego odejścia i wyliczał nazw iska osób, k tó re były gotow e zająć jego stanow isko (gen. K azim ierz Sosnkowski, A ugust Z aleski, E d w ard Raczyński, Jó z ef L ipski)4. C hodziło o w yrobienie n a Q uai d ’O rsay p rze k o n an ia , że w spierając w odpow iednim m om encie wysiłki w celu odsunięcia pułkow nika, przyspiesza się jedynie naturalny bieg w ydarzeń, poniew aż B eck je st „człowiekiem przejścio­ w ym ”, politycznie zużytym, izolow anym zarów no w łonie rządu, ja k i w kraju. Powyższa

2 J. Laroche, La Pologne de Piłsudski, souvenirs d ’une ambassade, 1926-1935, Paris 1953, s. 238. 3 Zob. P Wandycz, The Twilight o f French-Eastern Alliances, 1926-1936, Princeton, New Jersey 1988, s. 537, 471 i nast.

4 Ministere des Affaires Etrangeres (dalej: MAE), Papiers d’agents, Papiers Noël, dossier złożone w lutym 1976 r.

(4)

in te rp re ta c ja była stronnicza; m inister cieszył się niekw estionow anym p o p arc iem p rezydenta M ościckiego i był bardziej m ocnym niż słabym elem e n te m w rządzie. C o do jego rzekom o złe­ go im age w oczach opinii publicznej to ocena ta k a rów nież była przesad zo n a; w spraw ach takich, jak: kwestia mniejszości narodowych, polskie ambicje kolonialne czy rozum ienie stosun­ ków polsko-czechosłow ackich m iędzy B eckiem a opinią publiczną nie było rozdźwięku.

Ta diabolizacja p ostaci polskiego m inistra rozpoczęta ju ż w lecie 1935 r. n ie m iałaby sensu, gdyby am b asad o r nie był w stan ie przedstaw ić w Paryżu w iarygodnej alternatywy. N oël p o sta ­ wił na p o ro zu m ien ie z gen. E d w ard em R ydzem -S m igłym 5. Ten o statn i odziedziczył p o śm ierci m arszałka Piłsudskiego wysoki u rzą d gen eraln eg o in sp e k to ra sił zbrojnych, lecz nie posiadając takiego ja k on p restiżu osobistego, nie m ógł dorów nyw ać m u pozycją w kołach rządowych. Rydz i N oël m ogli sobie naw zajem pom óc. G en e ra ł m ógł zażądać i otrzym ać zgodę na odejście B ecka, N oël m ógł m u zagw arantow ać, że F rancja sfinansuje w pow ażnej części polskie zbrojenia, co stanow iło podstaw ow ą tro sk ę R ydza-Sm igłego. Ci dwaj ludzie spotkali się 6 V 1936 r. A m b asad o r podzielił się z R ydzem -S m igłym wszystkimi zarzutam i, ja k ie żywił w obec polityki zagranicznej Becka. G en e ra ł ograniczył się do aluzji odnoszącej się do lojal­ ności m inistra spraw zagranicznych, ale sta ra ją c się bro n ić go w tych kw estiach, k tó re m u przedłożył N oël, stw ierdził, że „F rancja n ie pow inna w żadnym razie n iepokoić się. M oże m ieć do m nie zaufanie; zajm uję się polityką zagraniczną i b ę d ę się nią zajm ow ał coraz b ard z iej”6. A m b asad o r nieco pospiesznie doszedł do w niosku, że dni B ecka w p ałac u B rü h la są policzone. N azajutrz przyniósł R ydzow i-S m igłem u zap ro szen ie gen. G am elin a do złożenia wizyty we F rancji w celu ustalen ia za k resu i w arunków pom ocy, k tó rą Paryż był gotowy udzielić arm ii polskiej. F rancja m iała jakoby uzależnić swą po m o c o d odejścia Becka, a Rydz-Sm igły — o czym był N oël szczerze przek o n an y — m iał się przychylać do tego pom ysłu.

Rozm ow y w R am b o u illet (30 V III-6 IX 1936) nie doprow adziły je d n a k do odsunięcia polskiego m inistra spraw zagranicznych. Ten wymyślony przez N oëla spisek nie u d ał się z pow o d u dw óch nieprzew idzianych w ydarzeń: wizyty gen. M au rice G am elin a w Polsce (12-17 V III 1936)7 i ponow nego napięcia w okół „afery żyrardow skiej”8. W ydarzenia te miały m iejsce w tygodniach poprzedzających R am b o u illet i zakłóciły przygotow anie rozm ów , je d ­ nak ich nie udarem niły. W obec tego należałoby postaw ić pytanie: dlaczego p u ła p k a zastaw io­ n a na B ecka nie zadziałała? Posiadam y dwie sprzeczne w ypowiedzi N o ëla i G am elin a n a ten tem at. A m b asad o r został odsunięty od rozm ów w R am bouillet, ale obecny przy nich był jego polski kolega Juliusz Lukasiewicz. W edług w ersji przytoczonej w pam iętn ik ach N o ëla

francu-5 Ibidem. Już 18 VI 193francu-5r. L. Noël już napisał: Sprawy personalne wydają się w tym kraju zajmować miejsce ważniejsze niż sprawy polityczne; działa się w milczeniu, intryguje się w sekrecie, ale jeszcze bardziej obserwuje się nawzajem... Generał Rydz-Smigły wydaje się chcieć odgrywać rolę polityczną. Jest w bardzo złych stosunkach z Beckiem, przejawia całkiem nowe i znaczące zainteresowanie dla spraw polityki zagranicznej”.

6 MAE, Papiers d’agents, Papiers Noël, dossier złożone w kwietniu 1975 r., telegram Noela nr 366 z 6 V 1936r.

7 Wizyta generała Gamelina została przygotowana bez współpracy z ambasadą Francji w Warszawie. Noël, obawiając się, że ona uniemożliwi wizytę Rydza-Smigłego w Paryżu, był najpierw jej przeciwny, a potem się z nią pogodził.

8 Na miesiąc przed wizytą Rydza-Smigłego w Paryżu Marcel Boussac w celu przyspieszenia uregulowania spornej sprawy, którą miał z władzami polskimi, próbował dzięki swym stosunkom w kołach politycznych spowodować nieodnowienie kredytu francuskiego dla Polski, z którego korzystał Narodowy Bank Polski. Noël przeszkodził temu manewrowi.

(5)

ski m inister spraw zagranicznych Y von D elbos m iał rzekom o — niezgodnie z tym, do czego się zobow iązał na początku czerw ca — odm ów ić skrytykow ania B ecka w obec R ydza-Śm igłe- go, naw et wtedy gdy ten ostatni czynił na ten te m at aluzje9. N oël tłumaczył tę nagłą woltę przynależnością obydwu ministrów do masonerii. Alexis Léger, który nie cenił Becka, m iał jakoby powstrzymać się od jakiejkolwiek uwagi wymierzonej przeciwko niem u z pow odu obawy, że odsunięcie B ecka spow oduje w zrost znaczenia N oëla, któ reg o uw ażał za swego rywala. Z kolei L éo n Blum , b ęd ą c Ż ydem , nie czuł się odpow iednią osobą do p o djęcia takich działań.

In n ą w ersję, przeciw ną w stosunku do przedstaw ionej powyżej, p rez e n tu je gen. G am elin, który w swych w spom nieniach uważa, że D elbos i on sam prosili R ydza-Śm igłego o opinię na te m a t Becka. Rydz m iał się w ypow iedzieć w obec nich poch leb n ie o polskim m in istrze10. Czy należy to traktow ać ja k o n iedotrzym anie słowa przez kierow ników francuskiej dyplom acji, czy też in te rp re to w ać ja k o b łą d w analizie am b asa d o ra dotyczącej zam iarów polskiego g en e ral­ n ego in sp e k to ra sił zbrojnych? Spraw a p o zo staje otw arta, ale z naszego p u n k tu w idzenia n ajistotniesze jest, że F rancja, lub dokładniej niektórzy wysocy ran g ą urzędnicy państw a francuskiego, nie wykluczyła w żadnym razie ingerencji w w ew nętrzne sprawy Polski. W edług nich p o p raw a stosunków p o lsk o -fran cu sk ich i o d ro d zen ie sojuszu nie m ogło polegać na intensyfikacji dialogu, lecz m usiało być konsekw encją zm iany osoby, z k tó rą się rozm aw ia. W tym sam ym d uchu F rancja m iała p o d jąć działania w e w rześniu 1939 r.

Zadziw iające je st je d n a k to, że N oël m im o osobistego niepow odzenia, ja k ie odniósł w R am bouillet, po zo stał n ad a l n a sw oim m iejscu n aw et w tedy, gdy B eck dow iedział się o roli, ja k ą chciał on odegrać. Pozostaw ienie go n a placów ce w W arszawie pozbaw iło F rancję ja k iej­ kolw iek możliw ości konstruktyw nego dialogu, a raczej p rzeniosło cały ciężar naw iązania rozm ów na am b asa d o ra Polski w Paryżu. Świadczą o tym ożywione stosunki n a linii G eorges B o n n e t — Juliusz Lukasiew icz od kw ietnia 1938 r. P om im o izolacji, w jakiej się znalazł zarów no w stosunkach ze swymi zw ierzchnikam i, ja k i z w ładzam i polskim i, N oël nigdy cał­ kow icie nie odrzucił pom ysłu uw olnienia się od Becka. C zekał cierpliw ie na stosow ną okazję. Czy jego obsesja antybeckow ska nie doprow adziła go, począwszy od jesien i 1936 r., do rozw ażania kwestii odsunięcia nie tylko m inistra spraw zagranicznych, ale o balenia całego rządu? Bez w ątpienia ta k nie było; ta k radykalne rozw iązanie p o d su n ą ł m u d o p ie ro rozwój w ydarzeń w e w rześniu 1939 r. Należy je d n a k podkreślić, iż o d tego m o m e n tu śledził on z sym patią p o d ję te p rzez swego rum uńskiego kolegę V isoanu w k ońcu 1936 i p o czątk u 1937 r. próby m ające n a celu spow odow anie u p a d k u p u łk o w n ik a -m in istra11. K iedy n a początku 1938 r. uwierzył, że B eck m a am bicje p rezydenckie, czynił, co m ógł, zresztą b ez rezu ltatu , aby przeszkodzić m u w u d an iu się do Rzym u. Polski m inister m iał ta m zabiegać o anulow anie p rzez p ap ież a pierw szego m ałżeństw a swej żony, co było w arunkiem w stępnym do w prow a­ dzenia się do B elw ed eru 12.

A ż do rozpoczęcia wojny nie podejm ow ano kolejnych prób wpływania na kształt polskiego rządu w kierunku bardziej korzystnym dla interesów francuskich. Żałowali tego ci sami ludzie (wśród nich am basador N oël), którzy n azaju trz p o M onachium zalecali w ycofanie się z E uropy W schodniej i z autom atyzm u działania sojuszu z P olską13. P o dporządkow anie się polityki

9 L. Noël, La Pologne entre deux mondes, Paris 1984, s. 131 i nast. 10 M. Gamelin, Servir, Paris 1946, t. II, s. 232-233.

11 MAE, Papiers d’agents, op. cit, dossier złożone w kwietniu 1975 r., telegram nr 353. 12 Ibidem, telegram nr 540 i 541.

(6)

francuskiej brytyjskim dążęniom do zawarcia „wielkiego sojuszu” obejm ującego Francję, Wielką Brytanię i Z S R R udarem niało te wysiłki i spowodowało, iż w krótce zostały one poniechane.

Zaledw ie trzy lata p o Ram bouillet, w związku z napaścią H itlera na Polskę nadarzyła się sposobność uw olnienia od rządu „pułkowników”. Francja, m im o politycznego ryzyka związanego z tą operacją, uważała, iż jej obowiązkiem jest podjęcie takiej próby. N ie bez znaczenia był fakt, że już wcześniej obraz płk. Becka w e Francji jeszcze się pogorszył. Zaważyły na tym: jego postaw a w okresie kryzysu cieszyńskiego oraz n iep rz eje d n an e stanow isko podczas francusko-angiel- sk o -rad zieck ich negocjacji z sierpnia 1939 r., co we F rancji zostało b ard z o źle przyjete.

17 IX 1939 r. rzą d polski przekroczył granicę rum uńską. N azajutrz w ładze rum uńskie dokonały jego internow ania. O ficjalnie p o w odem tego posunięcia było n ierespektow anie neutralności tego kraju i odm owa zobowiązania się do jej przestrzegania. Z pew nością p rzekro­ czenie granicy przez polski rząd in corpore, w długiej kawalkadzie służbowych sam ochodów, jak i kom unikat prezydenta M ościckiego nadany z Rum unii mogły usprawiedliwić taką in terp retac­ j ę 14. W rzeczyw istości B ukareszt u stąpił p o d p resją III Rzeszy. B eck później oskarżył F rancję o nak ło n ien ie go do szukania sch ro n ien ia w R um unii, poniew aż stanow iło to w edług niego „jedyny śro d ek do zrealizow ania ustalonych p lanów ” zm ierzających do o balenia rz ą d u 15.

A m b asad o r N oël i jego kolega w B ukareszcie A d rien T hierry szybko zrozum ieli korzyść, ja k ą F rancja m ogła w ynieść z tego internow ania. Pom ysł był te n sam , co we w rześniu 1936 r., ale te ra z m iał większy zasięg; chodziło o uw olnienie się nie tylko od B ecka, ale także od p rez y d en ta M ościckiego i całego rzą d u S ław oja-S kładkow skiego. A by to osiągnąć, należało z jed n ej strony ta k postępow ać, aby rząd polski po zo stał w swej strzeżonej siedzibie, a z drugiej — co było bardziej skom plikow ane — doprow adzić do tego, by zastosow anie 13. i 24. artykułu konstytucji II R P było korzystne dla interesów Francji, tj. żeby M ościcki wyznaczył takiego następ cę, który byłby do zaakceptow ania przez Paryż.

N oël i bez w ątp ien ia — w m niejszym sto p n iu — T hierry byli in sp ira to ram i i głównymi re p re z e n ta n ta m i opcji, k tó ra zam ierzała doprow adzić do u p a d k u rzą d u polskiego i za stą p ie­ n ia go przez ekipę nastaw ioną przychylniej do Francji. Po ich stro n ie znalazła się pow ażna część (tru d n a do d o kładnego określenia) urzędników Q u ai d ’O rsay, którzy nie wybaczyli Beckow i jego zachow ania podczas kryzysu cieszyńskiego i polska opozycja rep rez en to w an a p rzez gen. Sikorskiego. N ie było je d n a k jednom yślności co do zastosow ania rozw iązania siłowego. N a czele zw olenników legalizm u i zachow ania ciągłości stał nowy m inister spraw zagranicznych i p re m ie r É d o u a rd D ala d ie r, Foreign O ffice i oczywiście w iększość polskich dyplom atów , którzy zaw dzięczali Beckow i swe posady. W k ró tce rozpoczęła się w alka m iędzy zw olennikam i obydw u rozw iązań.

19 IX am basador Thierry — przeciwnie niż jego brytyjski kolega16 — nie zaprotestował natychm iast przeciwko ew entualności rozważanej przez rum uńskiego m inistra spraw zagranicz­

w końcu 1938 r. za nieangażowaniem się Francji w Europie Wschodniej. Zob. R. Girault, La politique

exterieure française de Vêpres — Munich, w: Deutschland und Frankreich 1936-1939, München 1981, s. 719. 14 Service Historique de l’Armée de Terre, dossier 7 N 3006.

!5 J. Beck, Dernier Rapport, Neûchatel 1951, s. 363,354. Léon Noël zaprzeczył temu oskarżeniuw: Dernier

Rapport du colonel Beck, „Revue d ’Histoire de la Deuxieme guerre mondiale”, octobre 1952, s. 44-48.

16 19 IX ambasdor angielski w Bukareszcie zaprotestował przeciwko trudnościom czynionym rządowi polskiemu w związku z jego wyjazdem i nazajutrz otrzymał instrukcję, aby „posługując się własnymi środkami, czynił to, co jest konieczne”, żeby przynajmniej prezydent Mościcki mógł opuścić królestwo Rumunii, co umożliwiało rozważenie sprawy ucieczki bez odwoływania się do króla Karola. Zob. MAE, Papiers 1940, Papiers Rochat, vol. 15, telegram A. Thierry nr 1000 i telegram nr 3256 C. Corbina.

(7)

nych G rigore G afencu, aby zgodnie z życzeniem N iem ców nie w yrażać zgody na wyjazd prezydenta i polskich ministrów do sojuszniczego kraju. Pewien czas zajęło m u konsultowanie się w tej kwestii z Paryżem i oczekiwanie na instrukcje. Sami R um uni byli zdziwieni jego zachow a­ niem 17. N oël, usiłując pozbawić wiarygodności internowany rząd, zadepeszow ał do Paryża, że nie m ogąc skontaktow ać się z Beckiem, uznaje swą misję za skończoną i chciałby wraz ze swym p erso n e le m pow rócić do P aryża18. D ala d ie r odm ów ił zgody n a to żąd an ie; jego zd a n ie m w tym m om encie opuszczenie internow anego rzą d u było przedw czesne. W zw iązku z tym 19 IX polecił obu am b asad o ro m pro w ad zen ie polityki, k tó ra była sprzeczna z ich sugestiam i.

„Proszę, aby zechciał P an ostrzec rzą d rum uński — pisał D ala d ie r — że przychylenie się do żąd ań niem ieckich w kw estii intern o w an ia polskiego rzą d u pociągnęłoby za sobą niewy- w iązanie się z obow iązków, k tó re w ynikają zarów no z więzi sojuszniczych, łączącej go z Polską przyjaźni, ja k i naw et z praw a do azylu. G dyby rząd rum uński uw ażał, iż m a praw o żąd ać od członków rzą d u polskiego, aby pow strzym ali się podczas całego p o bytu n a jego te ry to riu m od jakiejkolw iek działalności politycznej i wykonyw ania swej władzy, to nie m ógłby w ym agać od nich, przy u d zielaniu im pozw olenia na opuszczenie R um unii, w yraźnego zrzeczenia się funkcji i zobow iązania do w yjazdu do n e u tra ln eg o k ra ju ”19.

Tekst tego te leg ram u nie służył ukryciu praw dziwych intencji D ala d ie ra , gdyż był zbieżny n ie tylko ze zdecydow aną linią p ostępow ania, ja k ą przyjął p rez e n tu ją c swą stanow czą postaw ę rzą d angielski, ale m ógł pozw olić jego nadaw cy n a uzyskanie szybkich rezultatów : czyż am b asa d o r F rancji w Rzym ie, A n d ré F ran ço is-P o n ce t, nie donosił m u niedaw no n a podstaw ie przecieków z p ałac u Chigi, że „rząd ru m uński b ędzie próbow ał doprow adzić do opuszczenia jego te ry to riu m p rzez członków polskiego rz ą d u ” ?20.

A by w zm ocnić d eterm in ację D ala d ie ra , 20 IX N oël i T hierry przedstaw ili m u swoją praw dziw ą m otywację, pod k reślając korzyści, ja k ie Paryż m ógłby odnieść z o balenia polskiego rządu. U znali oni przy tym, że pozycja p raw na rzą d u rum uńskiego je st słaba — w związku z czym m ogli sobie pozw olić n a rezygnację z p o śp iech u — ale jed n o cześn ie dodali, że F rancja nie m a in te resu w w yw ieraniu nacisku na R um unię w celu doprow adzenia do uw olnienia polskiego gabinetu: „przeszkody, ja k ie w ładze w B ukareszcie wynajdywały w m om encie wy­ ja z d u swych [polskich] gości m ogły przynieść korzyści polegające na dan iu P olakom czasu na do k o n an ie zm ian w rządzie i uniknięciu przez F rancję konieczności przyjęcia na swej ziem i osobistości, których działalność była ta k często sprzeczna z jej polityką21”. Trudno o bardziej ja sn e postaw ienie sprawy: celem tych działań było odsunięcie zw olenników B ecka i za stą p ie­ nie ich przez opozycję, k tó ra była uw ażana za przychylniej nastaw ioną w obec Francji. Aby uczynić p rz e d s ta w io n e p rz e z sie b ie ro z w ią z a n ie b a rd z ie j p rzek o n y w a jąc y m , L. N o ël i A. T hierry, przez akcentow anie podziałów politycznych m iędzy P olakam i w R um unii, dążyli do w yw ołania w rażenia rozkładu, jak i rzekom o dok o n ał się w elitach władzy państw a p olskie­ go. Cytowali m iędzy innym i wypow iedzi polskiego chargé d ’affaires, który potw ierdził, że nie należy więcej wywierać nacisków „w spraw ie m e to d postępow ania, ja k ie zastosow ano w obec polskiego rz ą d u ”22.

11 A. Cretzianu, Rumunia a wrzesień 1939, „Kultura”, Paryż 1954, nr 3, s. 106-115.

'8 Ibidem, telegram Noela nr 1004. 19 Ibidem, telegram Daladiera nr 793.

20 MAE, Europe 1919-1940, Pologne, vol. nr 381, telegram nr 3833.

21 MAE, Papiers d’agents, Papiers Rochat, vol. nr 15, telegram A. Thierry nr 1031.

(8)

N aciski, ja k ie w yw ierano na D ala d ie ra , nie pochodziły tylko od dyplom atów francuskich przebyw ających w B ukareszcie. W Paryżu, ja k m ożna sądzić (chociaż nie p otw ierdza tego ż a d en do k u m en t), se k re tarz generalny Q u ai d ’O rsay, Alexis L éger, oddziaływ ał w tym samym kierunku. N ie cenił on „pułkow ników ” . Jest nato m iast pew ne, że Ju les B asdevant, d oradca z D e p a rta m e n tu P raw nego M inisterstw a Spraw Z agranicznych o degrał decydującą rolę w dziele zangażow ania F rancji w akcję przeciw ko P olakom internow anym w R um unii.

21 IX 1939 r. sporządził n o tę, k tó ra stw ierdzała, że niem ieckie żą d an ia dotyczące in te r­ now ania polskiego rzą d u w R um unii m iały uzasadnienie p raw ne!23. N ależy w tym m iejscu p rzy p o m n ieć, iż F ra n c ja by ła z N iem ca m i w sta n ie wojny. B a sd e v a n t oczyw iście w iedział, iż p rz y p a d e k ta k i n ie był w y raźn ie p rzew id zian y p rz e z k o n w en c ję h ask ą z 1907 r. dotyczącą p ra w i obow iązków k rajów n e u tra ln y c h ; aby je d n a k p o d e p rz e ć swe u z a sa d n ie n ie , odw oły­ w ał się w sp o só b b a rd z o niejasn y do „z asad p ra w a ” . Je g o z d a n ie m w w ypad k u , gdyby polscy m in istro w ie m ogli opu ścić R u m u n ię i n a d a l p ro w a d zić swą d ziała ln o ść rząd o w ą, w ta k im n e u tra ln y m p ań stw ie otrzym aliby p o m o c , co byłoby n ie d o p o g o d z e n ia z jego n e u tra ln o śc ią . In te rn o w a n ie — w je g o p rz e k o n a n iu — było u sp raw ie d liw io n e , gdyż rząd , b ę d ą c „ o ś ro d k ie m d z iała ln o śc i w ojskow ej” , m usi podzielić los żołnierzy i oficerów. W niosek doradcy praw nego Q uai d ’O rsay był nieodw ołalny: „N ie m ożna znaleźć solidnej argum entacji dla podw ażenia obow iązku do k o n an ia internow ania, który spoczywał na R u m u n ii”.

W te n sposób Francja, przystępując 3 IX do wojny, w celu przyjścia z po m o cą Polsce, zgadzała się jed n o cześn ie na uw ięzienie jej p rez y d en ta i rządu. A by n ad a ć sens swojej b ie rn o ­ ści, n ależało te ra z upew nić się, że nowy rząd, który w eźm ie n a swe b ark i los Polaków , będzie oddany F rancji i zerwie z o cenianą ja k o dw uznaczna polityką pułkow nika Becka. Jed n ak że zw olennicy tego ostatniego nie chcieli się poddać: p o d w zględem konstytucyjnym „rząd pułkow ników m ógł jeszcze przeżyć sam siebie”. W k ońcu do p rez y d en ta M ościckiego należało desygnow anie swego następcy. Jeg o w ybór p ad ł nie n a człow ieka, który byłby do przyjęcia dla obydw u stron, ale n a g e n e rała B olesław a W ieniaw ę-D ługoszow skiego, am b asad o ra Polski w Rzym ie, „najlepszego przyjaciela B ecka”24. To w łaśnie 25 IX , o godz. w pół do pierwszej w nocy, am b asad o r Lukasiew icz, w ierny uczeń B ecka, który m ianow ał go am b asad o rem w Paryżu w przed d zień R am b o u illet (w celu uniknięcia jakichkolw iek konszachtów między R ydzem -Ś m igłym a C hłapow skim ) — zakom unikow ał oficjalnie tę now inę C h a m p e tier de R ibes, p o d sekretarzow i sta n u w M inisterstw ie Spraw Z agranicznych. P arad o k saln ie nie wy­ w ołała ona żadnego sprzeciw u bądź to ze w zględu n a b ra k orientacji francuskiego u rzędnika w spraw ach polskich, b ąd ź — co w ydaje się m niej p raw d o p o d o b n e — dlatego, że chciał po p isać się swym legalizm em w obec rzą d u polskiego.

K ilka godzin później, 26 IX 1939 r., o godz. w pół do pierw szej p o po łu d n iu , D alad ier sprzeciw ił się tej nom inacji m im o zgody uprzed n io w yrażonej przez p o d se k re tarza stanu. Z aż ąd a ł od swego podw ładnego, aby uprzedził Lukasiew icza, że F rancja nie uzna osoby wyznaczonej na n astęp cę M ościckiego i że w konsekw encji n ie uzna ani nie przyjm ie żadnego rzą d u przez niego u tw orzonego25. Ten afro n t w obec C h a m p e tiera de R ibes, a w jeszcze większym sto p n iu w obec M ościckiego i B ecka, został uczyniony bez żadnego uzgodnienia z W ielką B rytanią, i to w okresie, kiedy Polacy walczyli z w ojskam i niem ieckim i. Ten zwrot,

23 Ibidem, Note pour le cabinet du ministre, 2 1 IX 1939.

24 To określenie należało do Tadeusza Schaetzela, gorącego zwolennika Becka, autora wstępu do pamiętników Becka. Zob. J. Beck, op. cit., s. XVIII.

(9)

dow odnie świadczący o niedo trzy m an iu przez F rancję danego słowa, obciążał am b asad o ra N oëla. W yznał to w swej ostatniej książce: „W 1939 p rezy d en t M ościcki pow ziął dziwaczny pom ysł desygnow ania W ienjaw y [sic!] na swego następcę. N a m oją interw encję m usiał o d stą­ pić od tej nom inacji”26. N a kogo N oël wywierał wówczas naciski?

Z ap ew n e rozpow szechniał w iadom ości o o drzuceniu tej nom inacji p rzez francuskie koła w ojskow e i k o n su la rn e w R um unii oraz oddziaływ ał p rzez Z aleskiego i Sikorskiego n a polską społeczność w Paryżu, k tó ra — pow iększając się z dnia na dzień — staw ała się coraz bardziej w roga sanacji27. A m b asad o r Lukasiew icz w iedział, iż tylko utrzym anie tajem nicy i szybkość jego d em arch e m ogą zagw arantow ać sukces jego posunięciom . Je d n ak ż e od 2 6 IX cały polski Paryż p ow tarzał tę now inę. A n a to l M ühlstein, który p ełn ił do 1936 r. funkcję pierw szego radcy polskiej ambasady, spotkał się zC h am p etie r de R ibes i powiedział m u wprost: „Pomysł uczynienia z W ieniawy p rez y d en ta państw a je st skandaliczny. N ie moglibyśmy go zaakceptow ać”28.

Je st w ielce p raw d o p o d o b n e, iż N oël w płynął p rze d e wszystkim na francuskie czynniki kierow nicze. Czy w idział się z z D alad ierem ? Czy pozyskał dla swych poglądów L égera? Czy przypom niał on poglądy sztabu generalnego, który — ja k w iedział — nie cenił W ieniaw y?29 N ie m ożna wykluczyć żadnej hipotezy. Być m oże najbardziej p raw d o p o d o b n a je st pierw sza z nich. N a jej korzyść przem aw iają p o dobieństw a p o rtre tu W ieniawy odm alow anego przez D ala d ie ra w 1939 r. i tego, który został nakreślony przez N o ëla w trakcie wywiadu p rz e p ro ­ w adzonego w 1982 r. „D aw ny oficer m arszałka Piłsudskiego — pisał D ala d ie r — którego zabaw iał opow iadaniam i o swych w yskokach z okresu studiów w paryskiej A kadem ii M edycz­ nej, a p o te m w Szkole Sztuk Pięknych w B erlinie, p o d p o zo ra m i rozległej kultury zd radzał zarów no tyleż um ysłowego dziwactwa, co n iepom iarkow ania w obyczajach. Ten p ełen dezyn- w oltury kaw alerzysta je st w Polsce kim ś legendarnym , a to dzięki swej popędliw ości i niewy­ p arz o n e m u językow i [...] Zaw sze był n am w rogi. Jeg o uczucia w obec nas ujawniły się już p odczas wojny 1920 r. i nie uszły uw adze gen. W eyganda. Należy do tych osób w koterii piłsudczyków , n a których najczęściej m usieliśm y się uskarżać”30.

„Przyczyniłem się do odrzucenia kandydatury W ieniawy — tw ierdził N oël — poniew aż zw racałem uw agę na to, że był ta k oryginalny, iż m ożna było się p o nim wszystkiego spodzie­ wać. Był artystą, czymś w ro d zaju clowna. B ardzo p o p u larn y w W arszawie, gdzie dowodził defiladam i, podczas wszystkich m anifestacji pokazyw ał się w tłum ie, defilując, był oklaskiwany p rzez sm arkaczy i chuliganów . Z dolny do każdej fantazji, był zup ełn ie nie przygotow any do zajm ow ania się polityką” 31.

To odw ołanie się do m ieszaniny m niej lub bardziej pow ażnych argum entów o ch arak terze społecznym , politycznym , czy też odnoszących się do cech psychofizycznych, m oże wskazywać, iż drugi z cytowanych autorów był źró d łe m opinii w yrażonych p rzez pierw szego. Co by o tym n ie sądzić, dezaw uując C h a m p e tiera de R ibes, D ala d ie r ugiął się bardziej lub m niej ochoczo p rz e d N oëlem , a zwłaszcza p rze d g rupam i nacisku, k tó re opow iadały się za polityką siły w obec rzą d u polskiego. W Paryżu pierw szy n u m e r „ M o n ito ra Polskiego” , który upraw om ocniał

26 L. Noël, op. cit, s. 156.

27 Zob. Y. Beauvois, op. cit., s. 62 i nast., 115 i nast.

28 A. Mühlstein, Journal (1er IX 1939-17 XI 1940), s. 156, s. 47. Zapoznano się z nim dzięki zgodzie wyrażonej przez Panią Ankę Mühlstein.

29 Generał Wieniawa przyczynił się w 1921 r. do wyjazdu z Polski gen. Niessela, szefa Francuskiej Misji Wojskowej.

30 MAE, Europe 1 9 1 9-1 9 4 0, Pologne, vol. nr 381, telegram Daladiera do Corbina z 29 IX.

(10)

nom inację W ieniawy, został skonfiskow any32. W B ukareszcie Thierry, k ierując się instrukcją D ala d ie ra , uprzedził tego sam ego dnia, tj. 2 6 IX , swego polskiego kolegę R ogera R aczyńskie­ go, że w ybór g e n e rała W ieniawy je st nie do przyjęcia dla Francji. Szczęśliwym tra fe m prezy­ d e n t M ościcki nie ogłosił publicznie swej dymisji, co spraw iło, że Polska uniknęła sytuacji, w której znalazłaby się bez p rezydenta, w całkowitej p różni politycznej i praw nej. M ościcki, zakłopotany, zażądał o d Lukasiew icza d o starczenia m u listy nazw isk kandydatów , którzy mogliby być do zaakcetow ania przez Francuzów . R ozpoczęły się tru d n e rozm ow y między zw o le n n ik a m i B ecka, rep re z e n to w a n y m i p rz e z a m b asa d o ró w L ukasiew icza, W ieniaw ę i E. Raczyńskiego, a ich przeciw nikam i, którzy podzielili się na zw olenników Z aleskiego, Stanisław a Strońskiego i Sikorskiego. A m b asad o r N oël ja k o główny, a naw et jedyny p o śre d ­ nik m iędzy M inisterstw em Spraw Zagranicznych a różnym i polskim i k o te riam i odgrywał w ażną rolę w d o prow adzeniu do końca tych negocjacji, o czym świadczy „Jo u rn a l” A n ato la M ühlsteina. 29 IX 1939 r. zanotow ał on: „Tego ran k a now e p ery p e tie w zw iązku z k andyda­ tem , k tó reg o n ależało p rzedstaw ić M ościckiem u. Sikorski zadzw onił do m nie i pow iedział, że polscy am basadorow ie wysunęli now ą propozycję: Raczkiew icz z pow odu naglącej sytuacji zap ro p o n o w ał, aby p o p rze ć tę propozycję i spow odow ać odpadnięcie innych kandydatur. D o d ał, że N oel, zgadzając się, chciałby być pew ien naszego przyzw olenia (...). Po telefonie N o ëla m iałem 15 m inut. Pow iedziałem m u, że zgadzam się n a tę propozycję w im ieniu Z aleskiego i swoim. N ie upłynęła godzina, ja k zadzw onił Stroński: jeszcze raz zm iana. Podczas nocy Frankow ski ze b rał się na odw agę i oświadczył zebranym am b asad o ro m , że zabaw a trw ała dość długo i że należy dorzucić do nazw iska R aczkiew icza — P aderew skiego, H lo n d a i Z a le ­ skiego (...). Trzeba, żeby propozycja nie ograniczyła się do jedynego nazw iska Raczkiewicza. P obiegłem w ięc n a Q u ai d ’O rsay i zacząłem szukać N oëla (...). U zgodniłem sprawy z N oëlem i z F a tto n e m ”33.

W brew tem u, co n apisał M ühlstein jego życzenie, aby lista została p oszerzona o kilka osobistości, nie zo stało w zięte p o d uwagę. O statecznie D ala d ie r za proponow ał M ościckiem u jedynie Raczkiew icza, co nie przeszkodziło m u pow ołać się n a am b asa d o ra Lukasiew icza i „polskie osobistości z Paryża” . Czy N oël w prow adził um yślnie M ü h lstein a w błąd? Być m oże uw ażał, że Raczkiewicz, chociaż je st k an d y d atem proponow anym p rzez zw olenników Becka, to ze w zględu na swój stan zdrow ia34 będzie bardziej p o d atn y na wpływy i w rzeczywistości w ładza będzie należała do prem iera. Czy D ala d ie r nie zdaw ał sobie sprawy ze scenariusza „przygotow anego” przez M ühlsteina i N oëla? M usiał odczuw ać pew ien psychiczny dyskom ­ fo rt z p ow o d u b iernej postawy, k tó rą kazano m u przyjąć już w okresie in ternow nia polskiego rzą d u w R um unii. Veto w obec W ieniawy, do któ reg o w yrażenia skłoniono go, m usiało m u się wydać przem ocą. H istorykow i tru d n o je st rozstrzygnąć, czy słowa użyte przez D ala d ie ra przy okazji za znajom nienia T h ierry ’ego z tą decyzją należy in te rp re to w ać w kategoriach zim nej rutyny, zm ierzającej do ukrycia rzeczywistych intencji, czy też ja k o wyraz gorzkiej ironii pełnej ubolew ania: „Proszę, aby zechciał P an natychm iast p rzekazać prezydentow i M ościckiem u — pisał D ala d ie r — że rząd francuski uw aża za b ard z o p o żą d an e , a naw et za leżące w in teresie Polski, ażeby przychylna odpow iedź n a p ytanie postaw ione przez p a n a Lukasiew icza [wysu­ nięcie kandydatury Raczkiew icza — Y. B.]. zo stała u dzielona najszybciej, ja k to je st tylko

32 S. Mackiewicz, Zielone oczy, Warszawa 1958, s. 22. 33 A. Mühlstein, op. cit., s. 47-48.

34 W Raczkiewicz miał słabe zdrowie. Od listopada 1939 r. chorował na wysiękowe ropne zapalenie opłucnej, co całkowicie go unieruchomiało, zob. „Les Amis de la Pologne”, XI 1939 nr 11.

(11)

możliwe. Proszę dodać, iż co do nas, to te n w ybór został zaproponow any w sposób swobodny, dok o n ał się po za nam i i nie wywoła żadnych zastrzeżeń z naszej strony”35.

N azajutrz Raczkiew icz został p rez y d en te m Polski. Jeg o pierw szym p osunięciem było rozw iązanie rzą d u S ław oja-S kładkow skiego i w yznaczenie na p re m ie ra g en e rała Sikorskiego. P ertrak tacje, k tó re zakończyły się uform ow aniem rzą d u Sikorskiego i których zasadniczym re z u lta te m była u goda z Z aleskim , odbywały się przew ażnie w pryw atnym m ieszkaniu N oëla i były pro w ad zo n e p o d jego kierow nictw em . B eck w k ońcu został odsunięty od władzy, a wraz z nim zniknął reżim „pułkow ników ” , n a który F rancja zrzucała całą odpow iedzialność za nie d o k o n an ie renegocjacji sojuszu francusko-polskiego.

Iro n ia losu spraw iła, iż te n p rzew ró t dokonał się d okładnie w trzy la ta p o nieu d an ej p ró b ie odsunięcia B ecka o d władzy, w trak cie rozm ów w R am bouillet. Z now ą ekipą rządow ą F rancja m ogła naw iązać bliższe stosunki niż z jej poprzedniczką. Była to p ro tek c jo n aln a przyjaźń w rodzaju takiej, ja k ą opiekun żywi dla swego podopiecznego. W te n sposób am b asad o r N oël w okresie kilku m iesięcy „dziwnej w ojny” pow rócił do tych pom ysłów, ja k ie realizow ał w la­ tach 1932-1935, gdy rep rez en to w ał F rancję w C zechosłow acji M asaryka i B enesza, p ełniąc ta m rolę doradcy lub raczej m e n to ra. Pierw szą ofiarą tych nowych porządków p ad ł am basador Lukasiew icz zm uszony do dymisji 7 X I 1939 r.; francuską bezkom prom isow ość w tym w zglę­ dzie uzasadniały w ahania rzą d u polskiego, który, nie ceniąc jego „beckow skiej” przeszłości, w iedział je d n ak , że odsunięcie tego człow ieka odnow i i ta k ju ż liczne nieporozum ienia w o b rębie polskiego św iatka politycznego36. Ten nowy system polityczny Polski, aczkolwiek z ro d z o n y w w y n ik u z a g ra n ic z n e j in te rw e n c ji, p a r a d o k s a ln ie sta n ie się o d m o m e n tu uchodźstw a londyńskiego n a długi okres sym bolem polskiej niepodległości przeciw staw ianym fałszywej praw om ocności spadkobierców PKW N.

tłum. Maria Pasztor

Le renversement par la France du „regime des colonels” polonais

(septembre 1936-septembre 1939)

L e séjour à V arsavie de L éo n N oël en ta n t q u ’ am b assad eu r de F ran ce se d éro u la de 1935 à 1939. L a P ologne te n ait in d iscutablem ent u n e place im p o rta n te dans le dispositif mili- ta ro -d ip lo m a tiq u e français. D an s les faits, la situation é ta it plus n u an c ée e t com plexe: V arsovie é ta it un p o ste difficile. P en d an t son séjour en P ologne N oël é ta it en désaccord p ro fo n d avec la d iplom atie co n d u ite p a r Jo se p h Beck. Il avait l’im pression légitim e que la d iplom atie p o lo n aise était dirigée co n tre la F ran ce qu ’elle se co n ten ait d ’in te rp ré te r les accords de 1921 e t de 1925 à la lettre.

L e colonel Beck avait ég alem en t u n e très m auvaise co te en F rance, aussi b ien dans la p resse q u ’au Q uai d ’O rsay. V oulant p ro fite r d u contexte n o uveau p a r la m ort du m aréchal Pilsudski, il se fixait d ’o b te n ir la re tra ite d u colonel Beck. L e pro jet de N oël ne fut p as mis

35 Fondation Nationales de Sciences Politiques, Archives Nationales, Fonds Daladier, 496 AP 17. Telegram Daladiera do A. Thierry z 29 IX 1939, nr 890-891.

36 Stanowisko ambasadora Polski we Francji pozostawało z tego powodu nie obsadzone w całym okresie II wojny światowej, chociaż aż do czerwca 1940 r. krążyły plotki o nominacji A Mühlsteina, A. Tarnow­ skiego lub M. Seydy.

(12)

à exécution. E n dép it de ses efforts, le so m m et de R am bouillet, du 30 a o û t au 6 septem bre, fu t u n très grave échec p o u r N oël. L a F rance, p a r l’accord du 5 se p tem b re s’en gageait à fournir à la P ologne u n e avance d ’environ deux m iliards de francs, p o u r m o d e rn iser son arm ée, sans exiger d ’elle aucune co n tre p a rtie , ni aucune g ara n ite q u a n t à l’utilisation des fonds, e t surto u t, sans avoir o b te n u le d é p a rt de Beck. L a no n éviction de B eck fu t to u t le co n tra ire d’un non év én em en t p o u r N oël. A p a rtir de se p tem b re 1936, on p e u t co n sid érer q u ’il é ta it engagé dans u n e im passe, aussi bien dans ses ra p p o rts avec le Q u ai d ’O rsay q ue dans ceux q u ’il e n tre te n a it avec l’exécutif polonais. E n se p tem b re 1939, p ro fita n t de la situation critique d u g ouverne­ m e n t polo n ais il a rep ris ses efforts p o u r p ro v o q u er sa chute. Son action, c e tte fois, se solda p a r u n „succès”.

Cytaty

Powiązane dokumenty

W końcu, na podstawie wiedzy przedstawionej we wcześniejszych pracach teoretycznych i palety wyobrażeń o przestrzeni, a także zbadanych już empirycznie form

[r]

W naszym majątku zboża szybko znikały z pól, rosły sterty, zapełniały się stodoły, rozpoczęto już podorywki.. W sobotę drugiego września miało się u nas odbyć

Wrześniowe posiedzenie rady odbyło się, zgodnie z zapo- wiedzią, w nowej siedzibie Delegatury WIL w Kaliszu.. Byłam tam drugi raz po otwarciu i muszę przyznać, że podo- ba mi

procesu, w którym ludzie motywowani przez różnorodne interesy starają się przekonać innych o swoich racjach, w taki sposób aby podjęto publiczne działania zmierzające

Ostatnio dodałem plik „Zastosowania równań różniczkowych zwyczajnych w kinetyce chemicznej”, w którym jest dużo przykładów oraz pięd zadao.. Czeka nas jeszcze

Najczystszym sposobem produkcji wodoru jest wykorzystanie energii słonecznej do rozszczepienia wody na tlen i wodór.. Tego typu proces fotoelektro- chemiczny przedstawiony jest

Wielu powtarzających tezę Awicebrona wpadało jednak wraz z nim w pułapkę tworzenia różnych niecielesnych odmian materii - i właśnie na to reagował Akwinata,