• Nie Znaleziono Wyników

View of Andrzej Szostek MIC, Wokół godności, prawdy i miłości

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "View of Andrzej Szostek MIC, Wokół godności, prawdy i miłości"

Copied!
5
0
0

Pełen tekst

(1)

ku hom o sapiens w nosi zarazem roszczenie do uznania jego podstaw ow ych interesów (czy też - m ów iąc innym językiem - praw podm iotow ych).

K oniecznym elem entem m o r a l n e j idei spraw iedliw ości jest uznanie czło­ w ieka za byt, którem u coś należne je st z tej racji, że je st człow iekiem . Innymi sło­ wy: niezbędnym założeniem teorii spraw iedliw ości politycznej jest uznanie istnienia przyrodzonej godności człow ieka. C hodzi o godność, której nie nadaje ani żadna w ładza polityczna, ani w zajem na um ow a zainteresow anych. Sądzę, że uznania tej intuicji nie zastąpi naw et najbardziej w yrafinow ana form a spraw iedliw ości umownej.

Jarosław M erecki SD S

A n d rz e j S z o s t e k M IC , W o k ó ł g o d n o ś c i, p r a w d y i m iło ś c i, L u b lin : R e ­ d a k c ja W y d a w n ic tw K U L 1995, ss. 4 1 2 .

O m ów ienie książki ks. prof. A ndrzeja Szostka M IC, kierow nika Katedry Etyki Szczegółow ej w K atolickim U niw ersytecie L ubelskim , chciałbym rozpocząć od przy­ pom nienia pew nego obrazu zaczerpniętego z innej książki. Przed kilku laty dość duży rozgłos zdobyła praca am erykańskiego filozofa A. M acIntyre’a, zatytułow ana After V irtu e1. N a pierw szych stronach tej książki autor proponuje czytelnikow i przeprow a­ dzenie następującego eksperym entu m yślow ego: wyobraźm y sobie, że nauki przyrod­ nicze u leg ają katastrofie spow odow anej tym, że w wyniku oskarżenia naukowców o przyczynienie się do zniszczenia środow iska naturalnego popularność zdobyw a ruch polityczny na rzecz ignorancji, który doprow adza do zniszczenia laboratoriów i ksią­ żek, a w szkołach i uniw ersytetach do zniesienia nauczania fizyki, chem ii czy biolo­ gii. K iedy po pew nym czasie ruch na rzecz ignorancji traci sw ą popularność i p oli­ tyczne w pływ y, społeczeństw o podejm uje próbę odnow ienia dawnych nauk. Ma jednak tylko skraw ki książek, niektóre instrum enty i fragm enty opisów eksperym en­

tów. M im o w szystko z tych pozostałych i nie do końca zrozum iałych fragm entów ludzie p ró b u ją stw orzyć nowe całości, z którym i w iążą dawne nazwy fizyki, chemii czy biologii. Now e nauki używ ają części daw nej term inologii, ze w zględu jednak na zasadniczo zm ieniony kontekst daw ne term iny otrzym ują zupełnie inne znaczenia (których sposoby użycia z dużym pow odzeniem opisuje now a filozofia analityczna), a ze w zględu na luki w w iedzy dotyczącej kontekstu, w którym daw niej używane były odpow iednie term iny, znacznie w zrasta rów nież stopień w olności w nadaw aniu im alternatyw nych znaczeń (dlatego też popularność zdobyw ają subiektyw istyczne koncepcje nauki).

1 Je j p o ls k a w e rs ja u k a z a ła się n ie d a w n o pt. D z ie d z ic tw o c n o ty , p rz eł. A. C h m ie lew sk i, W a rsz a w a 1996.

(2)

Zdaniem M acln ty re’a w takim w łaśnie stanie, który w odniesieniu do nauki jest tylko m yślow ym eksperym entem , znajduje się nasz język m oralny. P osługujem y się tymi sam ym i co niegdyś term inam i, ale utraciliśm y kontekst, w którym term iny te niegdyś pow staw ały. W iążem y z nim i różne, niejednokrotnie przeciw staw ne do p ie r­ w otnych, znaczenia, co m .in. prow adzi do nierozstrzygalności naszych sporów m o ral­ nych i do wrażenia, że m oralność je st raczej spraw ą indyw idualnych preferencji, a nie obiektyw nego poznania.

Nie zam ierzam , oczyw iście, w tym m iejscu podejm ow ać szerszej dyskusji z teza­ mi M acln ty re’a na tem at stanu św iadom ości m oralnej naszej zachodniej kultury (zresztą ukazało się polskie tłum aczenie w spom nianej książki i zapew ne stanie się ona i u nas przedm iotem dyskusji). W ydaje mi się jednak, że M aclntyre zw raca uwagę na sprawę istotną. R zeczyw iście w św iadom ości przeciętnego p rzedstaw iciela w spółczesnej kultury śródziem nom orskiej przynajm niej niektóre z daw nych pojęć m oralnych nabrały nowych znaczeń, niejednokrotnie zupełnie odm iennych w stosunku do tych, jakie w iązano z nimi w ów czas, gdy pojęcia te pow staw ały. Innym i słowy: posługujem y się językiem m oralnym , który został w ykorzeniony ze sw ego źródłow e­ go kontekstu, zachow uje natom iast w ciąż pew ien „ładunek em ocjonalny” i stąd nadal chętnie je st używ any. W eźmy dla przykładu słow o „sum ienie”. O tóż kiedyś m ów iło się o kim ś, iż je st człow iekiem sum ienia, w ów czas, gdy - nieraz za cenę osobistych poświęceń - przestrzegał on znanych w szystkim norm m oralnych. W kulturze ch rześ­ cijańskiej postępow anie zgodne z sum ieniem oznaczało przede w szystkim w ierność przykazaniom D ekalogu. D zisiaj natom iast na sum ienie, na decyzję p o d jętą w sum ie­ niu, ludzie pow ołują się w łaśnie wtedy, gdy nie p rzestrzegają pow szechnie znanych i przyjm ow anych norm m oralnych. W ten sposób pow ołanie się na sum ienie służyć może jako uspraw iedliw ienie odstępstw a od praw ie każdej norm y (pow iedzenie „tak zdecydow ałem w moim sum ieniu” ucina dyskusję, poniew aż nie dopuszcza ju ż żad­ nych argum entów ). Podobnie rzecz się m a rów nież z innym i pojęciam i, dla przykładu można by się przyjrzeć choćby znaczeniom słow a „praw o” w sporze o aborcję czy też zmianom znaczeniow ym , jakim uległo pojęcie tolerancji (por. znakom ity artykuł R. Legutki na ten tem at, opublikow any przed kilku laty w „Z naku”).

Rezultatem tego w ykorzenienia pojęć z ich źródłow ego kontekstu i posługiw ania się nimi w znaczeniach istotnie odm iennych, naw et sprzecznych z ich znaczeniam i pierw otnym i, może być tylko chaos, w rażenie całkow itej dow olności. C haos ten trafnie opisują dziś filozofow ie postm odernistyczni. O czyw iście postm oderniści sy tu a­ cję tę oceniają pozytyw nie; ich zdaniem w yraża ona - po w iekach, w których czło ­ wiek krępow any był różnym i relatyw nie trw ałym i schem atam i pojęciow ym i - w łaści­ wy sens conditio humana. W olność w posługiw aniu się pojęciam i zaczerpniętym i z tradycyjnego języka m oralnego ma jednak rów nież swoje strony negatyw ne; całk o ­ wita anarchia w używaniu danego języ k a podw aża zarazem m ożliw ość porozum iew a­ nia się w tym języku.

W arto jednocześnie zw rócić uwagę na to, że głoszona niekiedy teza, iż now ożyt- ność (m oderna) je st jednoznacznym pochodem w stronę upraw om ocnienia coraz w iększej subiektyw izacji i - co za tym idzie - pluralizacji poglądów m oralnych (czy wręcz destrukcji wszelkich w spólnych punktów odniesienia w dyskursie m oralnym ) nie jest praw dziw a. D ziedzictw o m oderny i w tym w zględzie jest w ielow ątkow e; jego

(3)

częścią je st przecież także proklam acja niezbyw alnych (absolutnych, niezależnych w sw ym istnieniu od czyichkolw iek preferencji) praw człow ieka, której nie sposób utrzym ać, jeśli zaakceptuje się całkow itą subiektyw ność wartości i dow olność w w y­ borze znaczeń naszego języ k a m oralnego.

Czy zatem nasze spory o m oralność m ogą być racjonalne, czy m ożem y w nich odnaleźć w spólne kryteria ocen i w spólne znaczenia słów? Sądzę, że jed n ą z podsta­ w ow ych zalet książki A. Szostka, która stała się pretekstem do pow yższych refleksji, je st w łaśnie propozycja racjonalnego dyskursu o m oralności (w różnych jej aspek­ tach: od podstaw ow ych zasad do konkretnych norm ), oparta na poszukiw aniu i anali­ zie pierw otnych, dośw iadczalnych kontekstów podstaw ow ych pojęć języ k a m oralnoś­ ci, którym przecież w ciąż się posługujem y (por. szczególnie pierw sze dwa rozdziały książki: „Podstaw y personalizm u” i „Sum ienie a praw da o człow ieku”). W tej m eto­ dzie, odw ołującej się często do konkretnych, życiowych przykładów , A utor widzi szansę na odbudow ę w spólnych znaczeń w naszym współczesnym m yśleniu i m ówie­ niu o m oralności. E tyka A. Szostka nie je st etyką system ow ą w tym sensie, że w yni­ ka ona z innych, ogólniejszych założeń jakiegoś filozoficznego czy teologicznego stanow iska. Z tego rów nież pow odu język, którym posługuje się A. Szostek, nie jest technicznym językiem jak ieg o ś określonego system u filozoficznego, lecz sw ą praw o­ m ocność czerpie z opisu i analizy dośw iadczeń, z których odpow iednie terminy w yrosły jako ich językow e znaki.

T ytuł książki: W okół godności, praw dy i m iłości zaw iera trzy pojęcia, które są w pew nym sensie kluczem do całej upraw ianej przez A. Szostka etyki. Po pierwsze godność, a ściślej godność osoby. Sw oją koncepcję etyki A. Szostek prezentuje w dyskusji z dw om a innym i próbam i ujęcia istoty m oralności: z eudajm onizm em i deontonom izm em . W edle eudajm onistów m oralna dobroć (lub m oralne zło) ludzkie­ go postępow ania je st rezultatem jego relacji do ostatecznego celu ludzkich dążeń, którym je st dla nich różnie pojm ow ane szczęście. Innym i słowy: czyn je st moralnie dobry dlatego, że prow adzi do szczęścia, którego człow iek z konieczności pragnie. Z kolei dla deontonom istów , którzy zw racają uwagę na takie - nie doceniane, ich zdaniem , przez eudajm onistów - cechy dośw iadczenia m oralności, jak kategoryczność i bezinteresow ność, m oralna dobroć działania je st rezultatem jego zgodności z naka­ zem odpow iedniego autorytetu. Takim autorytetem może być na przykład Bóg (coś je st dobre dlatego, poniew aż tak chce Bóg), ale też może nim być sam podm iot działania (por. na przykład to, co w yżej pow iedziałem na tem at spotykanego dzisiaj często pojm ow ania sum ienia: coś je st dobre dlatego, poniew aż ja tak chcę). Autor pokazuje wady i zalety obu tych stanow isk, prow adząc w ten sposób czytelnika w stronę teorii, która - jeg o zdaniem - adekw atnie opisuje i w yjaśnia dośw iadczalnie daną m oralność. T eorię tę określa m ianem personalizm u, czyli etyki opartej na prze­ konaniu, że „kluczow e znaczenie dla zrozum ienia problem atyki dobra i zla m oralnego ma dostrzeżenie i respektow anie godności przysługującej każdej osobie” (s. 7).

Tak pojęta etyka naw iązuje, z jednej strony, do m etodologicznej propozycji w ysu­ niętej sw ego czasu przez T. K otarbińskiego i T. Czeżow skiego, tj. propozycji budo­ w ania etyki jako nauki em pirycznej, czerpiącej sw ą praw om ocność z dośw iadczenia m oralności, a z drugiej - do etyki zarysow anej przez K. W ojtyłę, a rozw ijanej przez T. Stycznia, tj. etyki opartej na fenom enologicznej analizie dośw iadczenia i otwartej

(4)

jednocześnie na jego dalszą, m etafizyczną interpretację. Personalizm A. Szostka tym właśnie różni się, jak sądzę, od personalizm u np. E. Lévinasa, że nie poprzestaje na opisie faktów m oralnych, lecz poszukuje ich dalszego, naw et ostatecznego, w yjaśnie­ nia (jak mi się w ydaje, ostatnio potrzebę w ydobycia i opracow ania takiego wym iaru dośw iadczenia etycznego dostrzega P. R icoeur w książce Soi-m êm e com m e un autre). W tym sensie je st to etyka system ow a, co znaczy tu - otw arta na system ow e (antro­ pologiczne, m etafizyczne) dopełnienie o tyle, o ile potrafi ono w ylegitym ow ać się wobec danych faktów i o ile te fakty w yjaśnia. Stąd płynie zarów no polem ika A. Szostka z tom istyczną interpretacją m oralności (por. „Spór o przedm iot etyki” w recenzow anym tom ie), jak i odw oływ anie się do m etafizycznych kategorii arystotele- sow sko-tom istycznych jako kategorii „transfenom enalnych” , tj. pozw alających na interpretację i dalsze (aż po ostateczne w sensie m etafizycznym ) w yjaśnienie tego, co dośw iadczalnie dane. Z tej w ypływ ającej z sam ego dośw iadczenia potrzeby jego dalszego zrozum ienia płynie rów nież otw artość na jeg o religijny w ym iar (czem u wyraz A. Szostek daje w ostatnim rozdziale sw ojej książki, zatytułow anym „E tyka i E w angelia”). Jak bowiem trafnie w yraził tę intuicję inny filozof: „R efleksja czło ­ wieka nad sobą samym ze swej natury porusza się pom iędzy «tak» i «nie», pom iędzy nadzieją i rozpaczą. Chrystus natom iast je st definityw nym «tak» w ypow iedzianym przez Boga w odniesieniu do człow ieka i dla człow ieka. D latego w ydarzenie C hrys­ tusa ma rów nież znaczenie filozoficzne, udziela energii i siły rów nież racjonalnej sam ośw iadom ości człow ieka” (R. B uttiglione).

Drugie z kluczow ych w etyce A. Szostka pojęć to praw da. Zdaniem A utora etyka jest teorią m oralności na m iarę poznaw czego zapotrzebow ania w ynikającego z d o ­ św iadczenia wtedy tylko, gdy stara się oddać spraw iedliw ość rzeczyw istości, odczy­ tać ją w jej praw dzie - i w tym sensie jest to etyka obiektyw istyczna, realistyczna. Zresztą zdaniem A. Szostka etykę w arto upraw iać w tedy tylko, gdy upraw ia się ją w nastawieniu obiektyw istycznym . Jak swego czasu trafnie zauw ażył filo zo f pocho­ dzący z całkiem innej tradycji filozoficznej, a m ianow icie M. Schlick, pow innością m oralną, która nie dotyczyłaby mnie realnie, m ógłbym się zupełnie nie przejm ow ać. Taki epistem ologiczny realizm nie im plikuje oczyw iście - jak to iście dialektycznie, jakkolw iek raczej w m arksistow skim niż w hegliańskim sensie dialektyki, sugerow ał swego czasu ks. J. T ischner (por. jego Spow iedź rew olucjonisty, K raków 1993, s. 109) - tw ierdzenia, że osoba jest rzeczą w potocznym sensie tego słow a. C hociaż praw dą jest, że wyraz „realizm ” pochodzi od łacińskiego res - przedm iot, rzecz, to jednak realistyczna postaw a w filozofii nie ma nic w spólnego z uznaniem osoby za przedm iot (podobnie rów nież absolutyzm epistem ologiczny nie im plikuje absolutyzm u politycznego, por. tekst „Praw da a zasada pluralizm u w dialogu społecznym i o rgani­ zacji państw a” w om aw ianym tom ie).

C hociaż z drugiej strony praw dą jest, że osoba ludzka posiada rów nież sw oją stronę przedm iotow ą. U derzając człow ieka w tw arz, trudno tw ierdzić, iż w ten w łaś­ nie sposób chce się w yrazić respekt dla jego godności. Pozbaw iając człow ieka cieles­ nego życia, pozbaw ia się go istnienia. Jeśli więc naw et rzeczyw iście je st tak, że w pewnym sensie człow iek w ym yka się oknom w szelkich system ów (że - jak tw ier­ dzili M. H orkheim er i Th. W. A dorno - nie jest m ożliw a pozytyw na definicja czło ­ wieka), to z pew nością m ożna - negatyw nie - pow iedzieć, co zaw sze i z konieczno­

(5)

ści uderza w jego osobow ą godność. Taki je st, jak sądzę, sens bronionego rów nież przez A. Szostka tw ierdzenia, iż istnieją takie negatyw ne (tj. zakazujące pewnych typów działań) norm y m oralne, które obow iązują zaw sze, nie dopuszczając żadnych w yjątków (A. Szostek pokazuje to na przykład w odniesieniu do normy zakazującej bezpośredniego zabójstw a; por. tekst „N ie będziesz zabijał!”)- W tym w łaśnie kon­ tekście konkretyzację uzyskuje trzecie kluczow e słow o etyki A. Szostka: „m iłość”. M iłość jako w yraz postaw y afirm acji osoby z racji jej osobow ej godności je st bo­ wiem autentyczna w tedy tylko, gdy nie pozostaje na poziom ie ogólnych intencji, lecz w yraża się w czynieniu tego, co r e a l n i e dobre dla osoby - adresata czynu. T o, na czym ow o dobro polega, czasam i je st oczyw iste; często jednak o to w łaśnie prow adzim y spory, jak choćby w klasycznym ju ż poniekąd przykładzie sporu o to, czy osobie śm iertelnie chorej należy pow iedzieć praw dę o stanie jej zdrow ia. Z au ­ w ażm y jednak, że jeśli do takiego sporu w ogóle dochodzi, to dlatego, że konieczny w arunek jego zaistnienia - prześw iadczenie o tym , że należy działać dla dobra osoby - traktujem y jak o rzecz bezsporną. Nasze m oralne rozterki dotyczą najczęściej nie tego, c z y osobę afirm ow ać, lecz tego j a k skutecznie to czynić. Z aletą książki A. Szostka je st to w łaśnie, że nie pozostaje ona na poziom ie ogólnych, m etaetycz- nych rozw ażań, lecz od ogólnych przesłanek etyki personalistycznej przechodzi do analizy konkretnych konsekw encji etycznego personalizm u (etyka życia, pracy, pro­ blem pornografii). A utor nie stroni przy tym od problem ów trudnych, w ym agających z pew nością dalszej refleksji, jak na przykład w yrażony w tytule jednego z tekstów d ylem at żołnierza: „C hronić życie jednych zabijając innych?”.

Jeśli praw dą je st, że now ożytność to rzeczyw istość polifoniczna, w ielow ątkow a, książka A. Szostka, broniąca absolutności praw dy i obiektyw ności w artości, nie jest działaniem w ym ierzonym przeciw niej, lecz próbą w ydobycia z niej i rozw ijania tego w ątku, który - jak w raz z jej A utorem sądzę - je st wątkiem wartym kontynuacji, a dziś zagrożonym . K siążka A. S zostka dow odzi, że nie odrzuca się w ten sposób filozoficznych zdobyczy now ożytności, lecz zabezpiecza jej autentyczne osiągnięcia (akcent położony na ludzką subiektyw ność, w olność) przed ich likw idacją ze strony innego w ątku tejże sam ej now ożytności.

Jarosław M erecki SDS

A n d rz ej B r o n k, N a u k a w o b e c r e lig ii ( te o r e ty c z n e p o d s ta w y n a u k o re li- g ii), L ublin: T o w a rzy stw o N aukow e K ato lick ieg o U n iw ersy tetu L ub elskiego ,

1996, ss. 252.

M ircea Eliade zw ykł m aw iać, że najw iększym osiągnięciem obecnego stulecia nie są w ynalazki naukow e czy rew olucyjne przem iany społeczne, ale ponowne odkrycie znaczenia sacrum dla ludzkiego życia. M ożna zauw ażyć, że w spółczesny człow iek,

Cytaty

Powiązane dokumenty

Kalkulacja własna konserwacja węzłów cieplnych strona niska i wysoka konserwacja polega na: 1.. przeglądzie węzłów cieplnych przed sezonem

http://rcin.org.pl.. Na- miętności duchowne nie zamieniły nas zupełnie na austryaków. Zwycięztwo pod Morgarten jest owo- cem ohydnej kradzieży i niegodnego napadu. Ci ludzie

wę koronę. U dołu klęczą dwie postaci fundatorów. Kaczmarzyk datował zabytek na drugą połowę XVI w., natomiast Izabella Galicka i Hanna Sygie- tyńska

Z pom iędzy różnych teoryj zdaje się być najbliższą praw dy podana przez M otturę, inżyniera kopalń we W łoszech, a objaśniająca pow stanie siarki reakcyam i

3) niewykonaniem lub nienależytym wykonaniem przez Odbiorcę Usług obowiązków wynikających z niniejszej Umowy. Dostawca Usług nie odpowiada za skutki wyłączenia wody na

Odbiorca Usług zleca Dostawcy Usług dostawę wody do nieruchomości i odprowadzanie z niej ścieków zgodnie z Kartą Informacyjną (Zał. Nr 1) i zobowiązuje się z

W tym kon- tekście warto poruszyć temat dystrybucji filmów w modelu PVOD, który mocno się zmienił przez ostatnie kilka miesięcy.. Premium Video On Demand (PVOD)

„Budowlani” w Warszawie, 03-571 Warszawa ul. Tadeusza Korzona 111. Zapłata należności nastąpi przelewem na konto Wykonawcy wskazane na wystawionej fakturze, w terminie 14 dni