Staniszewski, Andrzej
Nowy zestaw wierszy Michała Kajki
Komunikaty Mazursko-Warmińskie nr 4, 499-510
A n d r z e j S ta n isze w ski
NOWY ZESTAW WIERSZY MICHAŁA KAJKI *
J u ż sam przegląd po d ty tu łó w pow ojennych edycji utw o ró w M ichała K a j ki jest w ielce pouczający dla badacza twórczości „dum aca m azurskiego” . T rzy kolejne w ydania: z r. 1954 i d w u k ro tn e z 1958 by ły w y b o ram i utw o ró w poe ty. O statnie w y d a n ie w ierszy K a jk i Z d u chow ej m e j niwy..., przygotow ane przez Jan u sza Jasińskiego i T adeusza Orackiego tak iej ad n o tacji już nie po siada, choć też n iew ątp liw ie jest w yborem i to ró w n ie skrom nym jak po przednie, a n a w e t uboższym.
W stęp krytyczny, z a ty tu ło w an y N iektóre zagadnienia z życia i twórczości
Michała K a jki, liczy w ra z z bibliografią siedem dziesiąt dw ie strony, co odpo
w iada dokładnie jed n ej c zw artej zaw artości om aw ianej publikacji. O tych p ro porcjach m ów ię nieprzypadkow o. W stęp Jasińskiego i Orackiego m a a u to nom iczną w artość. P rzynosi najnow szą w iedzę o życiu i twórczości M ichała K ajki. S tanow i św iadectw o postępu prac nad dorobkiem au to ra W ie lk ie j gło
w y. Po raz p ierw szy w ta k ie j skali omówiono problem y w ersyfikacyjne, geno-
logiczne, m etaforyczne tej twórczości. Je d n a k że czytelnik i badacz, k tó ry sięgnie po te n w stęp, a dopiero później zagłębi się w le k tu rę w ierszy K ajki, może doznać przykrego rozczarow ania. C zytelnik dlatego, że w w yborze u tw o rów nie znajdzie ty ch w ierszy, o k tó ry c h m ow a w e w prow adzeniu, zaś b a dacz, pom ny, że czekaliśm y p ra w ie ćw ierć w ieku n a edycję poezji K ajk i z praw dziw ego zdarzenia, zada pytanie: jak m ożna było popełnić ty le błędów edytorskich i historycznoliterackich? S p ró b u jm y zatem odpowiedzieć n a to pytanie.
G en eraln y m błędem au to ró w było pozbaw ienie każdego z tekstów k ry tycznego kom entarza. W zgląd n a b ra k m iejsca (s. LXVIII) i d a n i e ---„pierw szeństw a tek sto w i po raz o statn i d ru k o w an em u za życia p oety” (s. LXVIII) doprow adziło, niestety, do fałszyw ego obrazu te j twórczości. T ak a koncepcja edycji w ierszy K a jk i doprow adziła do w ie lu nieścisłości. Oto n a j b ardziej re p re z en taty w n e p rzy k ład y potknięć o ch ara k te rze edytorskim .
Pieśń na Gody była — ja k pod a ją Ja siń sk i i O racki — (ss. 19—21) d r u
kow ana za życia p o ety trzykrotnie: w „M azurze" (1907, n r 6), w „Gazecie M a z u rsk iej” (1926, n r 44) i po ra z trzeci w Pieśniach m a z u rskich (W arszawa 1927, ss. 19—20). Za każdym razem u tw ó r ten nosił in n y tytuł. W „Gazecie M azur sk iej” przedstaw iono go jako Poemata, w Pieśniach m azurskich jako Król
świata (czego już Ja siń sk i z O rackim nie podają), w reszcie w „M azurze” jako Pieśń na Gody. W edycji Z duchow ej m e j niwy... p rz ed ru k tego u tw o ru po
chodzi z w arszaw skiej edycji poezji K ajki. Dlaczego jed n ak ty tu ł pochodzi z „M azura” ?
* M i c h a ł K a j k a , Z d u c h o u i e j m e j n i w y . . . , w i e r s z e z e b r a l i i o p r a c o w a l i J a n u s z J a s i ń s k i , T a d e u s z O r a c k i , W y d a w n i c t w o P o j e z i e r z e , O l s z t y n 1982, S e r i a L i t e r a t u r a W a r m i i i M a z u r w D a w n y c h W i e k a c h , s s . 284.
5 0 0 An drzej Staniszewski
W Pieśniach m azurskich o m aw iany u tw ó r sk łada się ze zw rotek cztero- w ersow ych, w „M azurze” p isany jest w ierszem sześcio- i ośm iowersowym . J e s t to różnica zasługująca, co najm n iej, n a w zm iankę. Różnice treściow e ty m bardziej. Nie ulega wątpliw ości, że w w y d a n iu w arszaw skim „oczyszczono” te n u tw ó r ze „zbędnych” regionalizm ów n ad ając m u niesłusznie bardziej lite racką form ę, tak że pod w zględem językow ym . W „M azurze” jedna ze zw rotek m iała ta k ą postać:
„ Je d n ak w cale co innego Z w iastuje nam P a n tego, P atrzcie — oto glanc światłości, Schodzi teraz z wysokości...”
Ja siń sk i i O racki niezbyt fo rtu n n ie w y b ie rając w ersję z w y d an ia z 1927 r. podają:
„ J e d n a k w cale co innego Z w iastuje nam P a n a tego. Widzisz, oto z wysokości Schodzi tera z b lask św iatłości”.
Tym czasem słowo „glanc” należy do języka m azu rsk iej liry k i relig ijn ej. W y starczy sięgnąć do k a n cjo n ału m azurskiego, w k tó ry m sp o ty k am y następ u jące fo rm y użycia tego słowa:
pieśń 554: „R ubinie glancu pięknego, zapuść w głębię serca mego p rom ień tw o jej miłości...” pieśń 641: „Tam radość w ielk a nastąpi,
gdzie dusz w iele tysięcy, chw ały w iecznej glanc obstąpi...” pieśń 688: „Bądź p rz y mnie, Ojcze święty!
a n iechaj tw oj glanc w zięty m ię oświeca w te j ciemności...”
Ponadto Pieśń na Gody, d ru k o w an a w „M azurze” m a zakończenie, k tó re go już później nie drukow ano. K a jk a traw esto w ał w nim zn an y bożenarodze- niow y m o ty w o p atru jąc go ponow nie staropolskim , p rz ejęty m z kan cjo n ału m azurskiego, słow nictw em :
„Pójdźm y społem do stajenki, Do Jezu sa i Panienki, P rz y w itajm y ta m miłego, I M aryę m atk ę Jego, Nie żałujm y naszej drogi, L ub bez ciernie lub bez głogi”.
Z kolei „w arszaw skie” w ydanie Pieśni na Gody poszerzono o dystych, którego w ro k u 1907 brakow ało:
„Przybył onej św iętej nocy, Z stąpił ludziom k u pom ocy” .
T ekstow ych różnic, k tó ry c h w yliczania poniecham , jest jeszcze dziesięć. Czy m am y zatem p raw o klasyfikow ać te u tw o ry pod w spólnym ty tu łem ? Pod w zględem treściow ym być może tak, ale pod w zględem fo rm aln y m nie.
O statn i w a ria n t danego u tw oru, akcep to w an y przez obecnych w ydaw ców do dru k u , nie może być dostatecznym św iadectw em ani dla h isto ry k a lite ra tu ry , an i ty m b ard ziej językoznawcy. W ciągu lat przechodził o n ty le re tu s zy redakcyjnych, że w końcu łatw ie j w jego tekście odnaleźć ślady in w en cji ję
No wy zestaw wierszy M ic h a ła Kajki 50 1
zykow ej „popraw iaczy” niż sam ego M ichała K ajk i. N ajgorsze jest to, że po latach sa n k cjo n u je się wolę re d ak to ra, a nie wolę poety. Oto k w estia „o n ie w iastach ” z w iersza N a cześć lu d u m azurskiego. J. Ja siń sk i i T. O racki podają tak i jej w arian t:
„N iew iasty znów — to sk arb zloty, Ach, do tań ca i roboty!
M nożne [?! — A. S.] — dziatkom sw oim grędą, Albo szyją, albo przędą.
Zaś dziewice to są hoże^ U kształcone jako róże” .
W „Gazecie L u d o w ej” (1896, n r 15) i w „M azurze” (1906, n r 12) w y p o w iedź m azurskiego poety zbliżona jest b ard ziej do potocznego sposobu w y r a żania się, a przez to zyskuje n a autentyczności:
„N iew iasty znów — to s k a rb złoty, A ch toć one do roboty.
M ają chętkę, a to grędą, Albo szyją albo przędą. Zaś dziewice to są hoże, U kształcone jako roże” .
Ju ż chociażby z ty ch przy k ład ó w w idać, że d aw an ie pierw szeństw a te k stow i po raz o statn i d ru k o w an em u za życia p oety nie jest decyzją najszczę śliwszą. K a jk a nie m iał n a jw y raź n ie j w p ły w u n a to, co z jego tek s ta m i robili re d ak to rzy poszczególnych pism. Poza ty m Ja siń sk i i O racki u n ik a ją jakiego kolw iek kom en ta rza do tek stó w w ierszy K ajki, nie zawsze już dziś zrozu m iałych. W „M azurze” , w e w spom nianym w ierszu, zw ro tk a o lojalności M a zurów doczekała się kom entarza. Słowo „d em o k rató w ” objaśniono jako „so cjalistów ” . W spółcześni w yd aw cy zrezygnow ali i z tej adnotacji. C hyba n ie słusznie. B y n ie zostać posądzonym o n ad m iern ą skru p u latn o ść pow iedzm y od razu, że w w yborze zaty tu ło w an y m Z duch o w ej m e j niwy... z n ajd u ją się n ie ty lk o pojedyncze w ersy, ale całe p a rtie w ym agające kom entarza. Choćby np. w tak ich p a rtiac h Z d ań ludu m azurskiego przed plebiscytem , jak:
„ Ju tro zasię będzie grano, będzie pito, tańcow ano, —■ Za tydzień do Łku, to dostanę znów K r y g s s z a d ę ---G dyż w olną podróż dostali, bo za N iem cem sztymow ali, A gdy tego zaniechają, niech się nazad nie w racają! N a Polskę cedlów nie dali, nie będziem je j w elow ali” .
Podobnego k o m en tarza językowego i m erytorycznego w y m ag ają także kolejne frag m e n ty w iersza K a jk i O teraźniejszych modach:
„K upcie m aszynę choć m ałą, Co zastąpi robociądze, Sam a siecze, sam a w iąże” . „Dziatki, g ru n cik nasz za mały, Skąd się dzięgi będą brały? Na te nasze p arę m orgów T yle kosztów i też zorgów — ■— A długów zewsząd przyrasta, W net zaw ładnie nim subhasta",
czy znanej h u m o resk i K a jk i W ielka głowa w tak im chociażby dystychu: „Patrz! ten m a rozum u wiele,
Bo na włosie widzi felę” . 0 — K o m u n i k a t y
5 02 Andr zej Staniszewski
C zasami b ra k ko m en tarza ze stro n y Jasińskiego i Orackiego jest w ręcz niezrozum iały. P rz e d ru k w iersza K a jk i Pobudka do c hw ały Boga (autorzy błędnie podają, że jego p ierw o d ru k z n ajd u je się w „M azurze” , 1907, n r 23, tym czasem tek s t poem atu pochodzi w p raw dzie z „M azura”, ale z n u m eru 50, ro k u 1906; w „M azurze” 1907, n r 23 z n ajd u je się in n y w iersz K a jk i zaty tu ło w a n y O um ęczeniu Pańskiem) w yróżnia się tylko jedną „m odyfikacją” w sto su n k u do oryginału, zresztą słuszną z p u n k tu w idzenia sem antyki. W „M azu rze” czytamy;
„Skłaniaj przed N im sw e kolana, Ześ zdrow iem obnażony,
Ś piew aj m u wdzięczne to n y ” .
J asiń sk i i O racki słowo „obnażony” zam ieniają n a „obdarzony” . P o p ra w k a m a c h ara k te r logiczny, tylko dlaczego zostaw iono te n przy p ad ek bez ad n o tacji? P rz y okazji dro b n a uw aga. Pobudka do chw ały Boga, podobnie jak k il kanaście in n y ch utw o ró w K ajki, jest akrostychem , tzn. wierszem , w k tó ry m pierw sze litery, czytane z góry n a dół, dają imię i nazw isko poety, czasami ty tu ł utw oru, a n aw et nazw ę miejscowości, z k tó rej K a jk a pochodził. Ja siń sk i i O racki rezy g n u ją z dodatkow ych in fo rm acji red ak cy jn y ch typu: „Początko w e lite ry w ykazują, kto te n w iersz ułożył”. Jeżeli k o n sekw entnie red ak to rzy w y d an ia podają „ n u tę ” przy utw orze, gdy tak o w a była uw zględniana, nie n a leżało pom inąć in fo rm acji o akrostychu.
B rak precyzyjnego opisu p rz y k o lejnych w a rian tac h pieśni i poem atów K a jk i doprow adza czasami do chaosu. P od w ierszem Głos zb a w cy czytam y, że p ierw o d ru k zn ajd u je się w „M azurze”, 1911, n r 6. U tw ó r te n zn ajd u jem y w „M azurze” na rok 1911, ale dw adzieścia trz y n u m e ry dalej. Chodzi p r a w dopodobnie o te n sam u tw ó r, gdyż m am y do czynienia z ty m sam ym ty tu łe m
(Głos zbawcy), tą sam ą adnotacją („Z pieśni Salomona, rozdział 2, w. 10— 14”j,
u kładem stroficznym (czterowiersz). G dy jed n ak zestaw im y oba teksty, docho dzim y do w niosku, że m am y do czynienia raczej z parafrazą, niż dw om a tek sta m i zestaw ionym i pod w spólnym ty tu łem . Oto początki obu tekstów : K a jk a (rok 1911):
„O zw ał się do m nie m ój m iły P ełen słodkiej wdzięczności, Orzeźw iw szy m oje siły
T ak rzekł do m n ie w prędkości: W stańże przyjaciółko moja, Pójdźże wdzięczna i miła,
N iech nas łączy wdzięczność tw oja, Byś się im poślubiła.
Bowiem zim a przem inęła, Deszcz p o p rzestał padania, Ziem ia w k w ia ty się pokryła, I n astał czas śpiew ania...” K a jk a (rok 1927, p rz e d ru k z Pieśni m azurskich):
„O zw ał się do m nie m ój m iły Głosem w dzięcznym w ty m czasie I zaw ołał z całej siły,
By pociągnąć m nie k u się. W stańże przyjaciółko moja, Oblubienico miła,
Nowy zestaw wierszy M ic h a ła Kajki 5 03
A pójdź do zbaw ienia zdroja, Abyś z niego sok piła.
A lbow iem już bez w ątpienia Zim a grzechu m inęła, P rzychodzi w iosna zbaw ienia, By cię w onią natchnęła. K w ia tk i się już u kazują N am do upodobania I p rzy je m n ą w o ń sp ra w u ją I n a stał czas śp iew an ia”.
C zytelnikow i, obeznanem u ze sty listy k ą i słow nictw em k a n cjo n ału m a zurskiego, ta d ru g a w ersja Głosu zb a w c y w y d aje się zb y t ugładzona i u p ię k szona, w b re w tra d y c ji liry k i poetów ludow ych z M azur. „Zim a grzechu” , „wiosna zb aw ienia” — K a jk a nigdy nie używ ał tak ich m etafor. P o w staje za tem zasadnicze pytanie: czy dzisiaj jesteśm y w stan ie określić oryginalność poszczególnych u tw o ró w tego poety, d ru k o w an y ch sukcesyw nie od p ra w ie stu lat? W ydaje się, że ta k a szansa istnieje. N ależy przede w szystkim um iejsco wić te u tw o ry w trad y c ji językow ej k a n cjo n ału m azurskiego, a następ n ie w tra d y c ji stylistycznej i frazeologicznej m azurskich gazet i kalendarzy. W szelkie sztuczne operacje n a tek sta ch K ajki, dokonyw ane przez lata, p o w in n y być u jaw n io n e po ta k ie j selekcji.
L iry k a relig ijn a M azurów jest bardzo oszczędna pod w zględem m eta fo ry ki. Odnosi się ta u w aga tak że do poetyckich obrazów p ó r roku, jak ie re je stru je m y po językow ej analizie k a n cjo n ału m azurskiego. „W iosna” i „zim a” opatrzone są jedynie ep itetam i i w y stęp u ją bardzo rzadko (wiosna — sześć razy, zim a — siedem razy). Oto przykłady:
p ieśń 156: „Co p rzed ty m m rozy skaziły, co lodne m osty pokryły, co gnuśna zim a zgubiła, to n am W ielkanoc w róciła” , pieśń 237: „K iedy ciężka zima schodzi,
w dzięczne lato n a s ta je ” , pieśń 595: „Wszystko pięknie zakw itaw a,
k ied y w iosna n a sta w a ” , pieśń 604: „Tak i ziarno w rolę wrzucone,
i ostrą zimą um orzone,
n a w iosnę wesoło w schodzi” itd.
Tłum acz i poeta kancjonałow y nie wychodził poza stereotypow e użycie ty ch słów -kluczy i podobnie czynił M ichał K ajk a. Tym czasem w Pieśniach
m azurskich, w y d an y ch w 1927 r., m am y zarów no „zimę grzechu” (s. 11), ja k
i „zimę życia” (s. 63). Uznać je za ory g in aln e tro p y poetyckie m azurskiego poety będziem y dopiero m ogli w tedy, g d y dokonam y p ełn ej analizy sty li stycznej i frazeologicznej poezji zam ieszczanych w p rasie i k alen d arzach m a zurskich. In n y m i słowy, po zbadaniu podłoża, z którego czerpał ludow y poeta. Dodać należy, że w iersz z aty tu ło w an y Głos zb a w cy zn ajd u je się w „M azurze” na ro k 1910, w num erze 21. Pod w zględem form y i treści jest to u tw ó r d ia m etraln ie odm ienny od analizow anej przez nas pieśni.
J. Ja siń sk i i T. O racki p rz e d ru k ostatniego w a ria n tu danego te k s tu p o j m ow ali zbyt m echanicznie, czasami w ręcz n a ra ż ają c się n a bezmyślność. J a k
5 0 4 An drzej Staniszewski
m ożna było, w jed n y m z n ajb ard ziej zn anych w ierszy K a jk i Z achęta do
o jczystej m o w y , podać do d ru k u tak ą zwrotką:
„Nie zrozumie, więc D latego n a w e t k arać będzie, B ow iem pacierza polskiego Z akazuje wszędzie?”
skoro w całym utw orze m am y re g u la rn y ry m typu: «abab», a w prow adzenie słow a „dlatego” do drugiego w ersu rozbija sześciosylabowiec. O lsztyńscy b a dacze zdublow ali błąd w yd aw cy Pieśni m a z u rskich z 1927 r. G dyby edytorzy sięgnęli po w cześniejsze w ersje Za ch ęty do o jczystej m o w y nie popełniliby jeszcze jed n ej bezmyślności. J a k m ożna było przypisać poecie jednobrzm iący rym , skoro p rzed tem zaliczono go do n a jw y b itn iejsz y ch tw órców ludow ych?
„M azur” (1908, n r 65):
„Ślijcie Bogu polskie dźw ięki Polscy koloniści —
Bóg w ysłucha w asze dzięki P ro śb y wasze ziści” .
Z duchow ej m e j niwy...:
„Ślijcie Bogu w szelkie dźw ięki Polscy koloniści,
Bóg w ysłucha w asze dźw ięki [?! — A. S.] Wasze p ro śb y ziści”.
B łędy w ersyfikacyjno-stylistyczne sp o ty k am y w n astępujących p rz ed ru k a ch w ierszy M ichała K ajki:
— O um ęcz en iu P a ń skim (s. 22):
„Z b aw [pow inno być: Zbawco] drogi Mój grzech srogi”.
— Poem at na Boże Narodzenie w czasie w o jn y (s. 37): „A z piersi ludzkich
Jęk i, w zdychania [powinno być: wzdychanie], K rzyk, płacz m aluczkich,
Ach, usłysz P an ie!” — Głos Z b a w cy (s. 42):
„Gołębico mego życia [w „M azurze” , 1911, n r 29 jest: m o je życie], K tó ra m ieszkasz, ja k to wiesz, [„M azur” : m ieszkasz w niskości]
W rozpadlinach skał m ych sk ry c ie” [„M azur” : W rozpadlinach sk aln y ch sk ry cie],
I w skrytościach p rz y k ry c h też [„M azur” : I też w p rz y k re j skrytości]. Poleganie n a w e rsji Głosu Zbaw cy, zam ieszczonym w zbiorze Z ducho
w e j m e j niwy..., w ty m k o n k re tn y m p rzy p ad k u w zbudza zastrzeżenia
z dw óch powodów. K a jk a był poetą dbającym o ry m y półtorazgłoskow e i rzadko używ ał jednosylabow ych form . Poza ty m zbędne m odyfikacje tek s tu K a jk i doprow adziły do zakłócenia rym u: «życia — skrycie», czego n ie m a w w e rsji d ru k o w a n ej w „M azurze” . P rezen to w a n y w iersz sk łada się z w e r sów ośmio- i siedmiosylabow ych. Ich kolejność nie jest zatem przypadkow a. W zw rotce kończącej Głos Z b a w c y w „M azurze” pierw szy w ers jest istotnie ośmiozgłoskowcem: „Okaż m i oblicze sw oje” , n a stęp n y siedmiozgłoskowcem: „ Ja tw ój głos usłyszeć chcę” . Z upełnie niezrozum iała jest „m odyfikacja” tego tek stu w zbiorze przygotow anym przez Jasińskiego i Orackiego. Z am iana
N o w y zestaw wierszy M i c h a ł a Kajki 5 05
«Okaż» n a «wskaż» jest bezsensow na, bo b u rz y trad y c y jn y u k ład w ersyfi- kacyjny.
— Poem at na Gody (s. 43). Do błędów m echanicznych zaliczyć należy tak ie u staw ien ie rym ów:
„I pędzi w bory, w gaje, Aż z drzew a zaszumiało,
Lecz drzew u popęd dało [powinno być: daje], Ażeby się k łan iało ” .
■— Na Gody (s. 45). T rad y c je fonetyczne i w ersy fik acy jn e p o w in n y by ły ustrzec w ydaw ców przed następ u jący m i błędam i:
„Na ziemi nędzy i troski Zniszczonej w sk u te k w o jn y
Zszedł dziś z niebios Syn Boży [powinno być: boski], W miłości bardzo hojny.
Ł agodne w dzięczne dziecię N ad w szystkie sy n y ludzkie
I w ita w sw ym nam iocie [powinno być: namiecie] W spaniale, choć m aluczkie” .
Zastosow ana pow yżej p a ra rym ów w ich pierw o tn y m b rzm ieniu jest św ie t n ym m ate ria łe m dla językoznawcy. „Z likw idow anie” przegłosu, bardzo często w ykorzystyw anego w rym ach, uznać należy za zbędny p rzejaw tzw. h ip erp o - prawności.
„Gdzie boleści, w zdychania [powinno być: wzdychanie], Ł zy niew inności cieką,
Tam gospodą On stanie, U ciśnionym — opieką” .
Pom oc językoznaw ców w całościowym opisaniu twórczości M ichała K a jk i jest niezbędna. A u to r pieśni Na gody w prow adzał bow iem do sw oich u tw o ró w nie tylko w y rażenia gw arow e, ale rów nież w ym ow ę. Pisał, ta k jak m ówił. D late go nie są błędam i edytorskim i dziesiątki rym ów K a jk i typu: «żłobie — anioło wie» (Pieśń na Gody), «mowie — Tobie» (Prośba do Boga o zachowanie m o w y
ojczystej), «osobie — głowie» (Podobieństwo), «bohaterow ie — ozdobie» (Na T rzech Króli), «ozdobie — mowie» (Słyń, piosenko!), «mowie — żłobie» (Jutrz nia na Mazurach), «mowie — ozdobie» (Miła ojców mowo), «oszukano — tanio» (Jak T o m e k oszukał stolarza) c zy «Jezusie — dusie» (Na A d w e n t 1937).
— Zachęta do szanowania m o w y ojczystej (s. 71). K olejne odw ołanie do tra d y c ji fonetycznej pozwoli na sprostow anie następującego błędu:
„Czemuż dziatki sw e stroicie
W obce pióra? K tóż m i powie? [powinno być: Cóż m i powiecie?]. Zarów no w kancjonale m azurskim , jak i w kalen d arza ch G erssa nie b r a k u je p rzykładów tego ty p u w ym ow y. Poszerzenie w ersu o jedną sylabę pozo staje w zgodzie z w ym ogam i w ersyfikacyjnym i.
— O Mazurach (s. 90). K o lejn y przy k ła d nieuw zględnienia przez w y d a w ców ch arak tery sty czn eg o dla M azurów przegłosu:
„A w śród łąk prz y jeziorze [powinno być: jezierze], Czasem m gła n ib y obłokiem
I zachw yt serce bierze, Gdzie spojrzysz tylko okiem ” .
yśl-50 6 Andrzej Staniszewski
nego przed ru k u , ty m razem z „K alendarza dla M azurów n a ro k 1928”. J a s iń ski i O racki podają m ianow icie tak ą w ersję pieśni:
„Cała przy ro d a m u sprzyja, D ręczyła go w tak ie j spraw ie I n a nogi go podnosi,
J a k b y jedna harm o n ija.
S tw ó rcy sw em u chw ałę głosi. U k ląk ł k o rn ie n a m uraw ie, Bo jakaś duchow a trw oga, Iż chw alił z przy ro d ą B oga”.
W ydaw ca „K alendarza dla M azurów ” popełnił b łąd w kolejności poszczegól nych w ersów . W o m aw ianym w ierszu m am y u k ład rym ów ty p u «abab». W y k o rzy stajm y go zatem do e r ra ty te j pieśni:
„Cała przy ro d a m u sprzyja, I n a nogi go podnosi, J a k b y jedna h arm o n ija Stw órcy sw em u chw ałę głosi.
U kląkł k o rnie n a m uraw ie, Bo jak a ś duchow a trw oga, Dręczyła go w tak ie j spraw ie Iż chw alił z przy ro d ą Boga”.
■— T r z y życzenia (s. 161). Po raz k o lejn y zaw iodła badaczy intuicja. Nie zw rócili uw agi na ry m y i podali do d ru k u ta k i oto czterow iersz-dziw oląg:
„ Ja k życzyła, ta k się stało. J u ż kiełbasa jest przy nosie. Tedy m ąż jak szalony lata Z nią na w szystkie s tro n y ”. J e ste śm y pew ni, że w rękopisie M ichała K a jk i było tak:
„ Ja k życzyła, ta k stało się.
J u ż kiełbasa jest przy nosie [obok jest rym : zdałaby się — misie]. T edy m ąż lata jak szalony
Z n ią n a w szystkie stro n y ” .
— D u m ka (s. 167). J. Ja siń sk i i T. O racki pod ają k o lejn y p rz ed ru k w ie r sza K a jk i z błędem :
„Mocni w w ierze I, bez urazy,
Modlą się jeszcze [powinno być: szczerze] Co dzień pięć ra z y ” .
B ra k ry m u jest pierw szym sygnałem popełnionego b łędu edytorskiego. D ru gim, o w iele w ażniejszym , jest trad y c ja poetycka i językow a ja k ą przynosi k an cjo n ał m azurski, a w dalszej kolejności pra sa i k alen d arze m azurskie. Z przygotow yw anego przez nas do d ru k u słow nika rym ów M ichała K a jk i w ynika, że ry m «wierze — szczerze» w ystępow ał w periodykach m azurskich począwszy od 1881 r. Oto jego szczegółowa egzem plifikacja:
1 — „Czujm yż i m ódlm y się szczerze:
W zm acniaj nas, o Panie, w w ierze...” (Bogdan, O strasznej śmierci
dwojga m a łżo n kó w w Olecku, K alendarz K ró lew sk o -P ru sk i E w an g e
licki n a ro k 1881). 2 — „G dy p ra cu je to już szczerze,
Nowy zestaw wierszy M ic h a ła Kajki 507
Gdy się m odli — w d o brej wierze,
A g d y m ów i — to rzecz nagą!” (Teofil L enartow icz, Ja k to u nas na
Mazurach?, P ru sko-polski k alen d arz n a rok 1885).
3 — „W wierze, szczerze,
W ciąż w kościele,
J a k nas w iele...” (M arcin Gerss, Na W ielkanoc, G azeta Lecka, 1889, n r 17). 4 — „Tobie ja P a n ie m em u u fa m szczerze,
W żyw ej do ciebie p rzy stęp u ję w ierze...” (Anonim, R ozm yślania p o k u t
ne, Ew angelik, 1896, n r 42).
5 — „Na nic pozory, u k ład n e m iny, W fałszu, w złej wierze,
U k ła d n ą m aską nie zatrzesz w in y —
P o p raw się szczerze!” (St. G., L isy w przebraniu, G azeta Ludow a 1899, n r 77). 6 — „S p ra w o Je z u abym szczerze
P ożałow ał czynów mych, I um ocnion w św iętej wierze,
S tał się godnym darów T w ych”. (G. Spiess, Dążą co dzień do m ogiły, G azeta L udow a, 1901, n r 51; p o w tó rn y p rzedruk: P rzy jaciel Rodziny,
1909, n r 28). 7 — „Więc gdy ta k się m odlim szczerze
Pow tarzam y: am en — w w ierze!” (Anonim, Pacierz codzienny, P r z y ja ciel Rodziny, 1907, n r 33). 8 •— „A m y w p ra cy żyjąc szczerze,
W ojców ziemi, w ojców w ierze...” (Anonim, Pieśń p rz y żniw ie, M azur 1908, n r 47). 9 — „Nuż p rosim y D ucha Św iętego szczerze
B y w p raw ej chciał nas utw ierdzić w ierze...” (Anonim, M od litw a do
Ducha Św., M azur 1909, n r 42).
10 — „Ale ja się przy zn am szczerze,
W szystkim chłopcom nic nie w ierzę”. (Anonim, Piosnka d ziew czyn y, M azur 1909, n r 34). 11 •— „B racie M azurze, w ierz ty m i szczerze,
Że «Ogłupiciel» niecnota,
Ta jego praca, w to święcie w ierzę
To jest diabelska ro b o ta”. (Stary G ottlieb spod Szczytna, M azurzy mili!
M azurek, M azur 1910, n r 35).
12 — „Oto szukaj, szukaj szczerze,
Wiem, że znajdziesz, ja w to w ierzę” . (Zagadka, P rzy jaciel Rodziny, 1911, n r 9). 13 — „P rzy Nim, duszo, przy N im trw a j;
P rz y N im tylko, walcząc szczerze, U traco n y znajdziesz raj,
P rz y N im w y trw asz w żyw ej w ierze” . (Anonim, T y ś je d y n y Zbawca
m ój, P rzy jac iel Rodziny, 1912, n r 24).
Po raz c ztern asty sp o ty k am y rym : «wierze — szczerze» w zbiorze Z ducho
w e j m e j niwy..., w w ierszu M ichała K a jk i N a Ś w ią tki, p rzed ru k o w a n y m
5 08 Andrzej Staniszewski
„K ieruj T y Sam n am i szczerze, A bym z Tobą w p ra w ej w ierze K u Zbaw cy postępow ali...”
P rzed tem w yróżniony przez nas ry m w ystępow ał w p rz ed ru k ach o c h a ra k te rze św ieckim i religijnym , zaw ędrow ał do s a ty ry ludow ej i zagadek m az u r skich, znali go m iejscow i poeci. Z nał go w reszcie K a jk a i n iew ątp liw ie użył tak że w Dumce.
— R o zm ow a babki z w n u c zk ą (s. 193). N iedokładny ry m po raz kolejny jest podstaw ą do zarejestro w an ia błędu składniow ego:
„Tam zeb ran i dom ownicy Je d n i przy ogniu suszyli, J e d n i ta rli go w czerlicy.
G dy się już do woli kruszył...” [powinno być: kruszyli],
— W d zię ki lata (s. 275). B łąd edytorski w y n ik a ją cy z b ra k u analizy se m an ty czn ej wiersza:
„A nasza ojczysta n iw a W ydała dojrzałe kłosy, P rzybliżyły się już żniw a
I brzęczą b łęk itn e kłosy” [raczej: kosy].
K a riera poetycka K a jk i trw a ła bez m ała sześćdziesiąt lat. Jego w iersze p ow staw ały w k o n k re tn y c h w a ru n k ac h p a ń stw a pruskiego i stosunków spo łeczno-politycznych pan u jący c h ówcześnie na M azurach by ły historycznym św iadectw em . W zbiorze Z duchow ej m e j niwy... m am y zaledw ie kilkanaście utw o ró w pochodzących z okresu 1884— 1914. N ie m am y w iększości a k ro sty - chów, w ierszy religijnych, zagadek i w ierszo w an y ch listów , o k tó ry ch J . J a siński i T. O racki tylko w spom inają. J a k zatem , n a podstaw ie tego w yboru, p om ijając teoretyczne założenia autorów w stępu, m ożem y orzec w zupełności o ew olucji poetyckiej i św iatopoglądow ej M ichała K ajk i? Jasiń sk i i O racki bardzo szczegółowo in te rp re tu ją np. m etafo ry i e p ite ty K a jk i (ss. L— LII), dużo m ów ią o dialektologizm ach i słow nictw ie poety (LV— LVI). T rudno na p odstaw ie tego rejestru , pozbawionego niezbędnej inform acji, orzec, czy te egzem plifikacje pochodzą z 340 zn anych badaczom w ierszy K ajki, czy odnoszą się tylko do utw orów zamieszczonych w w yborze Z duchow ej m e j niwy...? Nie przypadkow o m ów iłem na początku o autonom icznym ch ara k terze tego w stępu. W iele celnych spostrzeżeń Jasińskiego i Orackiego w e w prow adzeniu nie znalazło praktycznego zastosow ania w praw id ło w y m podaniu tekstów K a jk i do druku.
Fenom en ludow ej twórczości au to ra pieśni N a cześć lu d u m azurskiego objaw ia krystaliczny niem al przy k ład owego, ta k typow ego dla poetów sam o rodnych, m echanizm u k orzystania w procesie tw órczym z bardzo ró ż n o ro d nych źródeł, w ty m m. in. z tzw. lite ra tu ry w ysokoartystycznej. Nie m a ta kiego obrazu poetyckiego w w ierszach K ajki, u k ład u stroficznego czy rym u, k tó ry by nie znalazł pierw ow zoru w kan cjo n ale m azurskim , w Psałterzu Da
w id ó w J a n a K ochanow skiego, czy w rocznikach p ra sy i kalen d arzy m az u r
skich. Z historyczno-literackiego p u n k tu w idzenia absurdem jest wieczne po m ijan ie tzw. lojalnych w ierszy K ajki, u n ik an ie p rzedruków jego liry k i re li gijnej. Ja siń sk i i O racki dokonali pew nego w yłom u w tej złej tradycji, ale p o stu lat pełnego w y d a n ia w ierszy i publicystyki K a jk i (może n a pięćdziesiątą rocznicę śm ierci poety?) jest wciąż aktualny.
Nowy zestaw wierszy M ich a ła Kajki 509
z p ra sy i k ale n d arz y (1842— 1939), jest w ym ow nym dowodem łączności tej trad y c ji z klasyczną lite ra tu rą polską, z w ierszam i polskich ew angelików . Nie m ożna dzielić w ierszy K ajk i n a „do b re” i „złe”, dobierając k ry te ria pozalite- rackie, gdyż podobnego sztucznego zabiegu należałoby dokonać n a całej tr a dycji m azurskiej. Oto p ierw szy p rzy k ła d z brzegu: ry m «nieba — trzeba», usan k cjo n o w an y przez k ancjonał m azurski i Psałterz D aw idów J a n a K ocha nowskiego. W w yborze Z d uchow ej m e j niwy... z n ajd u jem y go w n a stę p u ją cych w ierszach:
— J a k dw a j m łodzieńcy handlem na wódce się zbogacili (s. 120): „Woła o pomoc do nieba,
Bóg m u ześle, ile trzeb a” . — T r z y życzenia (s. 160):
„Lecz nie proszą, o co trzeba, B y im Bóg uchylił n ieb a” . — R ozm ow a babki z w n u c zk ą (s. 194):
„Wiele p ra cy bowiem trzeba, N im dopniem y gdzieś do celu, Bo nie spadnie nam nic z nieba Bez pracy, jak tw ierdzi w ie lu ”.
— N iech i łeb m i k to odrze, ja posiedzę, gdzie dobrze (s. 265, 266): „Ojca w y k u p ić trzeba,
B y się dostał do nieba. Więc pom odlić się trzeba, By się dostał do nieba. Więc pomodlić się trzeba, By nie w yszedł już z n ieb a”.
Ta sam a form uła czarnoleska (tzn. w yprow adzona bezpośrednio z Psałterza Daw idów Kochanow skiego, a następ n ie w prow adzona do k a n cjo n ału m a z u r skiego i poezji sam orodnej) była jeszcze przez K a jk ę w y k o rzy stan a d w u k ro t nie, ale w utw orach, k tó ry ch Ja siń sk i i O racki nie przedrukow ali. Po raz pierw szy w Pieśni na gody (Przyjaciel Rodziny, 1907, n r 2):
„Raczmy w ielbić Cię ja k trzeba Z acny Stwórco — że do nieba...”
Po raz d ru g i w „M azurze” (1911, n r 104), w w ierszu N a N o w y Rok: „T y Boże z nieba!
S tań nam przy boku I daj nam co trzeb a W ty m now ym ro k u ” .
Rym: «nieba — trzeba» był uży w an y n a M azurach niezm iennie przez sto lat i był sankcjonow any nie tylko przez J a n a z Czarnolasu. P rz e n ik n ą ł do poezji ludowej:
„Jesteś dziewczę, piękne tak jak anioł z nieba, lecz ja cię nie wezmę,
tala rk ó w m i trze b a ” . (Oskar K olberg, M azury P ru s
kie, s. 509).
W śród M azurów p o d trzy m y w ał jego popularność Józef B ohdan Zaleski: „Człowiek tu n a ziemi gości:
Żeby! — zawsze czegoś trzeba; Aż gdy w nijdzie do wieczności,
510 An drzej Staniszewski
O jcowskiego dom u-nieba!” (Józef B ohdan Zaleski, Ż e
by [lub kieby], P rzy jaciel L u d u Łęcki, 1842, n r 9),
podobnie jak F ranciszek K arpiński:
„Nie p y ta j się, czy pełnia, czyli k w a d ra nieba,
P ra c u j każdego czasu, gdy co robić trze b a ” . (Przepisy po
w szechniejsze F. K arpińskiego dla gospodarzy w domu, P rzy jaciel L u d u Ł ęc
ki, 1842, n r 7), czy P io tr K ochanow ski:
„O dm ienia czasy, jako kiedy trzeba,
Zwycięża gw iazdy i gniew liw e n ieb a ”. (W yim ek z poe m a tu P io tra K ochanow skiego, G azeta Lecka, 1878, n r 51),
albo Teofil Lenartow icz:
„Ale ich z drzew a u ry w ać nie trzeba, Bo zaraz lecą w górę do nieba. — A jak daleko, m atko, do nieba?
To pew nie z m iesiąc iść ta m b y trzeb a!” (Teofil L e n a rto wicz, Z achw ycenie, G azeta Ludow a, 1909, n r 25, 26). Rym, k tó ry m posługiw ał się M ichał K ajk a, znany b y ł w cześniej m. in. S a m uelow i Donderowi:
„O kularów m u nie trzeba. To d a r osobliw y z nieba.
Niechże P a n najw yższy z nieba
Raczy jem u dać, co trze b a ”. (K orespondencja G a zety Leckiej, 1882, n r 32). M ichał Gerss użył go w przekładzie p oem atu G o ttfried a A u gusta B iirgera
D ziki łow czy — po m a z u r s k u jegier dziki (K alendarz K ró lew sk o -P ru sk i E w a n
gelicki n a rok 1886):
„Z radością szczw ałbym — bo ta k trzeba, N as w szystkich do sam ego nieba!” Z n an y też b y ł K arolow i Deydzie:
„Bo P a n Bóg ich w ziął do nieba,
A n a m znów pociechy trz e b a ” . (K arol Deyda, Moje jaz
dy, G azeta L udow a 1897, n r 46)
i anonim ow em u tw ó rcy w iersza okolicznościowego Panu B a h r k e m u — g w ia zd
k a w w ięzieniu (Gazeta L udow a 1900, n r 98):
„G orzka T w a dola! Ale rozpaczy C zarnej ofiarą paść Ci n ie trzeba; W ieniec cierniow y w k w ia t przeinaczy Ten, co jest P a n e m ziemi i n ieb a ” .
O statnim , k tó r y przed K a jk ą używ ał tego ry m u w p rasie i k alen d arzach m a zurskich, b y ł F erd y n a n d K uraś. P rz e d ru k jego w iersza zn ajd u jem y w „M azu rz e ”, 1906, n r 50. Zaczyna się on od słów:
„Spojrzyj Je z u n a n as z nieba, D aj w szystkiego, co n am trz e b a ” .
K u ltu ra lite rack a M azurów m a w y ją tk o w y c h a ra k te r eklektyczny. J e s t ró w n ie obszerna i tru d n a do jednoznacznego osądu, jak św iatopogląd tej g r u p y społecznej. Tym b ard ziej nie pow inniśm y staw iać sztucznych b a rie r na drodze do jej całościowego opisania.