• Nie Znaleziono Wyników

Uwikłani w niepamięć, czyli budowanie tożsamości na niewiedzy

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Uwikłani w niepamięć, czyli budowanie tożsamości na niewiedzy"

Copied!
20
0
0

Pełen tekst

(1)

A l e k s a n d r a K u r o w s k a - S u s d o r f

UWIKŁANI W NIEPAMIĘĆ, CZYLI BUDOWANIE

TOŻSAMOŚCI NA NIEWIEDZY

Niniejsza praca ma charakter subiektywnej narracji i autoanalizy. Pomysł jej wy-konania stał się motorem pogłębienia wiedzy historycznej o Gdańsku i jego „za-pomnianych” wydarzeniach, inspiracją do rozmów ze starszymi ludźmi i nawią-zania kontaktu z pracownikami archiwum w Stutthofi e.

W swoim założeniu esej ma ukazać wielowarstwowość Gdańska, jego kochane i pogardzane oblicza, opustoszałe przestrzenie i niezapamiętane fakty. Narracja prowadzona na tych stronach jest również wynikiem obserwacji uczestniczącej, interpretacją danych zebranych w czasie obcowania z turystami przybywającymi do Trójmiasta. W pewnym stopniu ukazuje ich postawy, oczekiwania, wiedzę i wi-zje, jaką noszą w sobie. Stawia również pytania, z jakich elementów turyści próbu-ją zbudować tożsamość miejsca, przez które przepływapróbu-ją. Jaką tożsamość my sami budujemy, na jaką wiedzę istnieje zapotrzebowanie i tym samym, jakie pola nie-wiedzy pozostawiamy za sobą i dlaczego?

Uwikłani w niepamięć, czyli budowanie na niewiedzy. Tytuł niniejszego eseju podkreśla fakt, że dziś nie wiemy – bo przecież pamiętać o przeszłości, której nie przeżyliśmy, nie możemy. Dziś nie wiemy – bo być może pokolenia poprzednie nie chciało pamiętać. W niepamięć zostaliśmy dziś uwikłani.

Budujemy na niewiedzy albo podążając za Cohenem – na not-knowing, gdy pamiętać nie możemy, a wiedzieć nie chcemy. Pojęcie „wyparcie” omawiane przez autora zakłada, że dana osoba stwierdzając „I didn’t know” – Nie wiedziałem – jednocześnie przyznaje, że wiedziała lub wie o fakcie, o którym twierdzi, że nie wiedziała; „[…] use the term ‘denial’ to describe a person’s statement ‘I didn’t know’, one has to assume that she knew or know about what it is that she claims

(2)

not to know1. „Wyparcie” czy “zaprzeczenie” może być nieświadomym mechani-zmem obrony”; “Uncomfortable truths are too threatening to ‘know’, so they are unconsciously banished to some inaccessible zone of mind”2. Prawdy zbyt strasz-ne by je ‘wiedzieć’, są zesłastrasz-ne do niedostępnych stref naszego umysłu. Te prawdy przy akcie konstruowania, budowania trzeba zaprosić do rzeczywistości i stawić im czoła. Budowanie tożsamości by mogło być aktem twórczym i refl eksyjnym, wymaga od konstruktora podjęcia ryzyka odczarowywania historii, odarcia jej z mitów. Trzeba utrudnić sobie samemu możność stwierdzenia: „nie wiedziałem, nie pamiętam”.

1. Na szlaku – czyli praktyka badawcza

Celem przeprowadzonego badania było zapoznawanie się z wiedzą/niewiedzą przewodników – na tle egzekucji na Pohulance – z ich doświadczeniem i spostrze-żeniami, jakie udało im się zebrać w toku obcowania z grupami turystycznymi, zwłaszcza z grupami niemieckimi. Jakie elementy wiedzy/niewiedzy są nośne wśród turystów budujących tożsamość miejsca, które odwiedzają jako liminalni uczestnicy3, pasażerowie tymczasowi? Jak turyści znajdują się w gąszczu niechcia-nej wiedzy i niezapamiętanych faktów? Jakie jest ich nastawienie wobec tożsamo-ści Gdańska?

Wstępny wywiad wśród grupy przewodnickiej oscylował wokół pytania, czy słyszeli, uczyli się na kursie lub spotkali się z zagadnieniem egzekucji na Pohulan-ce. Celem wywiadu było ustalenie, czy posiadają wiedzę na ten temat, jeśli nie, to z pewnością nie jest ona przekazywana turystom.

Ponadto do przewodników oprowadzających w języku niemieckim drogą in-ternetową rozesłana została ankieta, która dotyczyła m.in. celu wizyt turystycz-nych w Gdańsku, oczekiwań i nastawienia turystów (o czym chcą/nie chcą słu-chać), najczęściej zadawanych pytania przez turystów niemieckich oraz opinii dotyczących historii, zabytków i innych kwestii – interesujących/kłopotliwych/ intrygujących dla samych przewodników.

1 S. Cohen, States of denial. Knowing about Atrocities and Suff ering, Cambridge 2001, s. 6. 2 Ibidem, s. 23.

3 V. Turner, Gry społeczne, pola i metafory. Symboliczne działanie w społeczeństwie, Kraków 2005,

s. 196. Okres liminalny – uczestnik staje się pasażerem, oderwanym od wcześniej ustalonego porząd-ku w strukturze społecznej, jest zawieszony, tymczasowy.

(3)

Uzupełnieniem badań nad grupą przewodnicką i turystyczną jest interpretacja danych zgromadzonych w czasie obserwacji uczestniczącej4 przeprowadzonej w czasie praktyk przewodnickich, obcowania z doświadczonymi przewodnikami oraz grupami turystycznymi w latach 2007–2010.

Dodatkowo wywiady indywidualne, półstandardowe5, przeprowadzone ze

starszymi osobami, pamiętającymi lata wojny i odbudowy, oraz analizę dokumen-tów – prasy wydawanej od kwietnia do lipca 1946 roku.

2. Czym jesteś? Wielość narracji

Czym jest miasto o wielu nazwach: Gdańsk, Danzig, Gedanum, Gyddanyzc czy kaszubski Gduńsk? Jedną struktura czy wieloma? Ile ma obliczy? Jaką tożsa-mość?

Dla większości ludzi poznających to miasto pierwszym źródłem informacji będzie właśnie przewodnik, rozumiany zarówno jako publikacja opatrzona pięk-nymi ilustracjami, roztropnie dobrapięk-nymi tak, aby promowały i zachęcały, jak rów-nież przewodnik rozumiany jako osoba, z całą swoją wiedzą i niewiedzą.

Zarówno człowiek, jak i opracowania w pierwszych słowach skierowanych do turysty opiszą Gdańsk jako niezwykłe miasto z tysiącletnią historią, które odbu-dowano z wielkim wysiłkiem ze zgliszczy i z popiołów. Historyk niemiecki Peter Oliver Loew przyznaje : „Prawie wszystko, co na początku wiedziałem, to skutek wylewnych wyjaśnień przewodnika po mieście”. Czego mógł się dowiedzieć tury-sta-historyk w toku owych wyjaśnień, podaje dalej: „[…] typowa wiedza przypad-kowego turysty, która ani nie wzbogaca, ani nie wyjaśnia …że Gdańsk mógł się szczycić największym kościołem ceglanym…, największym na świecie piecem kafl owym…”6.

Amerykański autor przewodników podaje, że choć wielu jego rodaków zna Gdańsk jedynie jako miasto portowo-przemysłowe, to wystarczy tylko do niego zawitać, aby wprawiło nas w osłupienie: „Many Americans think there’s nothing to Gdańsk besides old shipyards and industrial sprawl. But anyone who steps on the city’s main historic drag, ulica Długa, will agree that it’s one of Eastern

Euro-4 T. Pilch, Zasady badań pedagogicznych, Wrocław 1977, s. 132 – badający stał się uczestnikiem

badanej zbiorowości i jest przez nią akceptowany.

5 K. Konarzewski, Jak uprawiać badania oświatowe. Metodologia praktyczna, Warszawa 2000,

s. 117.

(4)

pe’s most stunning sights”7. To miasto, które może zauroczyć i zachwycić pięknem, do którego turysta będzie chciał powrócić.

A. Januszajtis – znawca najdawniejszej historii Gdańska – w swoim przewod-niku tak go opisuje: „Gdańsk ma dwa oblicza. Jedno to ogromny zespół pięknych budowli: mury, baszty, bramy, wieże, ozdobne kamieniczki, dumne ratusze i po-tężne kościoły kryjące wewnątrz cenne dzieła sztuki. To żywy, prężny, prawidłowo działający organizm miejski z portem, zakładami produkcyjnymi, uczelniami i ty-siącami ludzi spieszących do pracy po ulicach starych i nowych dzielnic.

Drugie oblicze ukazuje się, kiedy zaczynamy szperać po dawnych księgach i dokumentach. Wyłania się z nich przeszłość – ciekawa, barwna i skomplikowana, w której nie ma nic, czego byśmy się musieli wstydzić lub obawiać…”8.

Czym jest Gdańsk? Czy idyllą Januszajtisa, wizją europejskiej metropolii poli-tyków, przewodnickim kompleksem zabytków i legend, czy – jak podaje Loew – „to miasto, z którego się ucieka”9, wielkie złomowisko mitów10, miasto, które ma życie ekonomiczne, kulturalne i naukowe na poziomie prowincjonalnym11, mar-twy skansen12.

Dzisiaj to pytanie wymaga wieloznacznej odpowiedzi „nie ma tylko jednej nar-racji, nie ma tylko jednej perspektywy, jednej tożsamości, a nawet nie ma jednej prawdziwej interpretacji ciągu zdarzeniowego”13.

Każdy musi to miasto najpierw zdekonstruować, a następnie – zaopatrzony w wiedzę – zbudować po swojemu, krytycznie, rozważnie i refl eksyjnie. Otwórzmy więc dawne księgi i dokumenty, zostawmy za sobą Januszajtisa i Loewa.

Za Franciskiem Goyą, parafrazując tytuł jego autoportretu Gdy rozum śpi budzą się demony – obudzić rozum, to nie bać się ukrytego upiora. „Chcieć wiedzieć”, czy faktycznie nie ma się czego obawiać. Pozwolić sobie na wielość narracji.

7 R. Steves, C. Hewitt, Best of Eastern Europe 2005, California 2005, s. 240.

8 A. Januszajtis, Z. Jujka, Z uśmiechem przez Gdańsk, Muzeum Historyczne Miasta Gdańsk,

2003, s. 5.

9 P.O. Loew, op.cit., s. 10. 10 Ibidem, s. 14.

11 Ibidem, s. 23. 12 Ibidem, s. 27. 13 Ibidem, s. 50.

(5)

3. Mityczne pola niewiedzy

O czym nie wiemy i dlaczego? Co jest konsekwencją niewiedzy? Loew podaje: „Jedno jest jasne: …mity powstają z niewiedzy. Niewiedza może mieć różne po-wody – albo nie chce się lepiej wiedzieć… albo nie można lepiej wiedzieć, bo brakuje literatury fachowej czy – gorzej – źródeł14”.

Sięgając do źródeł – do archiwum obozu koncentracyjnego Stutthof – natrafi a-my na wycinki z gazet. W miejscu zwanym potocznie Stolzenberg, później Wyso-ka Góra, 4 lipca 1946 odbyła się jedna z ostatnich w Polsce publicznych egzekucji. Na placu przy ulicy Pohulanki ustawiono szubienice. Powieszono wtedy 11 osób, w tym 5 kobiet, strażniczek w obozie koncentracyjnym Stutthof. Pętle na szyje zakładali skazanym ubrani w pasiaki byli więźniowie obozu. Jako zapadnie wyko-rzystano podesty ciężarówek, które w odpowiednim momencie ruszyły do przodu. Egzekucje mogło oglądać ok. 200 tysięcy osób, w tym również dzieci. Inne dane pochodzące z gazet „Dziennik Polski” z 5 lipca 1946 roku mówią o około 50 tysią-cach, natomiast „Kurier Polski” z 12 lipca 1946 (nr 186) o kilku tuzinach tysięcy gapiów15. Ludzie otrzymywali specjalne zwolnienia z pracy, potwierdzane piecząt-ką z Milicji Obywatelskiej, oraz transport na miejsce egzekucji.

Zadbano o rozgłos procesu stutthofskiego. Gazety z tego okresu, „Przekrój” i „Dziennik Bałtycki”, na pierwszych stronach od kwietnia do lipca informowały o kolejnych dniach procesu i jego wyniku. W dzień ogłoszenia wyroku na sali sądowej zainstalowano mikrofony radia polskiego16. „Dziennik Bałtycki” rozpisy-wał się na temat procesu, umieszczając na pierwszych stornach artykułu zatytuło-wane17: Przed majestatem sądu Rzeczypospolitej odpowiadają hitlerowscy oprawcy ze Stutthofu18, Stutthof i Norymberga19, Martyrologia duchowieństwa polskiego. Zeznania księży w procesie stutthofskim20, Metody uśmiercania wieźniów. Siódmy dzień procesu stutthofskiego21 i wreszcie podsumowanie procesu: Prokuratorzy do-magają się kary śmierci22, Sprawiedliwości staje się zadość…, 11 wyroków śmierci

14 Ibidem, s. 27.

15 http://www.nanch.co.cc/epjacobs4/biskupiae.htm [dostęp: 28.04.2010]. 16 „Dziennik Bałtycki”, 31 maja 1946, nr 148 (365), s. 3.

17 Zob. załączniki 1, 2.

18 „Dziennik Bałtycki”, 27 kwietnia 1946, nr 114 (331), s. 2. 19 Ibidem, 11 maja 1946 roku, nr 128 (345), s. 2.

20 Ibidem, nr 123 (340), s. 3. 21 Ibidem, nr 125 (342), s. 3.

(6)

w procesie stutthofskim23. Egzekucja była fotografowana i fi lmowana. Nawet „Ti-mes” pisał o niej pod sarkastycznym tytułem Ladies fi rst24 – Panie przodem, nawią-zując do 5 straconych kobiet – SS-frauen. Mimo tak intensywnej propagandy po-wstało wokół Pohulanki opustoszałe pole niepamięci, niewiedzy i mitu.

Dlaczego? To pytanie przewija się w nieustannie w tej narracji.

4. Odczłowieczanie i wyparcie

Źródła opisujące proces stutthofski ukazują ogrom zbrodni w „obozie leśnym”. Mówią o około 80 tysiącach ofi ar bestialsko mordowanych, o kanibalizmie, kre-matoriach, zastrzykach i biciu. Ukazują również sylwetki oskarżonych, kim byli, jak wyglądali, jakich zbrodni się dopuścili. Dziennikarze przedstawiają oskarżo-nych jako odczłowieczooskarżo-nych zbrodniarzy: „Oto siedzi przed nami 15-cie kreatur, które podeptały w sobie całkowicie człowieczeństwo”25. Każda z nich ma w swej fi zjonomii coś nieludzkiego, zwierzęco odpychającego „wręcz szatańskiego”: John Pauls… niski brunet z pretensjonalnym wąsikiem o cynicznej, pewnej siebie twa-rzy… Wacław Kozłowski… twarz szeroka, nalana… ponury i odpychający wzrok, Kazimierz Kowalski, szeroka „buldogowata” twarz… Gerda Steinhof… o wstręt-nej, nalanej końskiej twarzy… Drapieżną jej zwierzęcość i cyniczną butę najlepiej oddają jej oczy…”26. Opis reakcji skazanych na śmierć jeszcze bardziej wzmacnia wizerunek nieludzkich oprawców: „Niektórzy z nich, a przede wszystkim SS-frauen śmieją się (!). Ten szatański śmiech jest najbardziej znamiennym dowo-dem ich zbrodni. Człowiek niewinny, którego chcą skazać na śmierć, nie będzie się śmiać. Ten śmiech wyłącza oskarżonych całkowicie z rzędu ludzi, odbiera im ostatnie cechy człowieczeństwa”27.

Czemu służą tego rodzaju zabiegi literackie? Po takich opisach będzie z pew-nością łatwiej przyglądać się egzekucji, stać się ‘immediate bystanders’ bezpośred-nim biernym widzem, który widzi ofi ary jako te, które zasłużyły na swój los, stop-niowo uznaje czyny oprawców jako normalne, wypiera ich wagę, minimalizuje informacje o cierpieniu ofi ar : „Th ey see victims as deserving their fate. Bystan-ders… are gradually drawn into accepting as normal actions… Th ey deny the

si-23 Ibidem, 2 czerwca 1946, nr 150 (367), s. 2.

24 http://www.nanch.co.cc/epjacobs4/biskupiae.htm [dostęp: 28.04.2010]. 25 „Dziennik Bałtycki”, 27 kwietnia 1946, nr 114 (331), s. 2.

26 Ibidem, 27 kwietnia 1946, nr 114 (331), s. 2–3. 27 Ibidem, 31 maj 1946 roku, nr 148 (365), s. 3.

(7)

gnifi cance of what they see be avoiding or minimizing information about victims’ suff ering”28. ‘Deny’ – wcześniej wspomniane „wyparcie” czy minimalizacja mogą być jedną z przyczyn niepamiętania. Nieuznania szeroko opisywanego czy nawet widzianego wydarzenia za istotne. Minimalizacja jest równie intrygująca. Jeden z zapytanych przeze mnie gdańszczan o egzekucje na Pohulance opowiedział: „Gdyby to miało miejsce w innych latach, bez kontekstu wojny, to na pewno po-zostałoby w ludzkiej pamięci. A tak, w tym nie było żadnej sensacji, każdy starał się żyć po prostu dalej. Ludzi byli w ciągłej powojennej pamięci o masowych rze-ziach Polaków, więc w tych kilku osobach nie było sensacji” (B6). „Deny” pozwa-la po prostu jakoś żyć dalej po ogromie tragedii.

Niepamięć jednak również potrafi łączyć, przeplata wzajemnie losy ofi ar i ka-tów, doprowadzając ich do wspólnego punktu, sytuacji, w której, żeby pójść o krok dalej, trzeba zacząć sobie przypominać.

Oskarżeni, według dostępnych źródeł, mówią jednym głosem. Głosem niepa-mięci i niewiedzy. Zeznania pokrywają się:

„John Pauls

– Czy więźniowie umierali podczas pracy? Nie wiem o tym…

Czy widział „kapów”; którzy by się znęcali nad więźniami? Nie widziałem […]

Czy oskarżony wiedział o komorach gazowych? Nie”29.

„Not-knowing”, na który powołuje się oskarżony, działa i w tym przypadku jak mechanizm obronny. Wygodne narzędzie „niewiedzy” o czynach przełożonych czy podległych; „It may be convenient not to know what your superiors or subor-dinates are doing”30; komfortowo jest nie wiedzieć i nie widzieć. Czy jest to moż-liwe? Cohen twierdzi, że nie. „Denial is always partial; some information is always registered. Th is paradox or doubleness –knowing and not-knowing – is the heart of the concept”31. Wyparcie jest częściowe. Paradoksalnie, zawsze cześć informacji jest przez nas rejestrowana, wiemy i nie wiemy zarazem, to serce idei wyparcia.

Minimalizacja swoich działań, podkreślanie ich „łagodniejszej wersji” jest pró-bą usprawiedliwienia. Przesłuchiwani odpowiadają na pytania zadawane w trzeciej

28 S. Cohen, States of denial…, s. 16.

29 „Dziennik Bałtycki”, 27 kwietnia 1946, nr 114 (331), s. 3. 30 S. Cohen S., States of denial…, s. 6.

(8)

osobie. Dzięki temu zabiegowi podkreślone zostają dystans i potrzeba odcięcia się od oskarżonych;

„Wanda Klaff Czy biła więźniarki? Tak.

Czym biła? Ręką

Po czym biła więźniarki?

Po krzyżu, po twarzy natomiast nie biłam nigdy32. Józef Reiter

– …biłem tylko po tyłku i plecach. Po głowie nie biłem… do nieprzytomności nie biłem…”33.

Narzędziem obrony ma być uporczywe trzymanie się szczegółów, skrupulat-ność, która ma odwrócić uwagę od i tak bestialskiego oblicza sprawy; to tylko próba ulepszania minionej rzeczywistości. Interpretatywne wyparcie zachodzi, gdy nie tyle fakty są zaprzeczone, co nadaje im inne znaczenie niż to, które jest oczy-wiste dla innych: „Th e raw facto are not being denied. Rather, they are given a dif-ferent meaning from what seems apparent to others”34.

Wypieranie i zaprzeczanie – począwszy od zatajania faktów zbrodni, dalej ze-znań oskarżonych w procesie stutthofskim, a skończywszy na naszej „usłużnej pamięci”35 – może mieć ten sam skutek – lęk przekazany pokoleniom następnym. Mitologizacje, niewiedze, niepamięć, wyparcie czy uporczywe podkreślanie nie-istotnych kwestii – to najgorsze budulce tożsamości.

Dlaczego tak istotne zdaje się mówienie o faktach historycznych? Żeby zapobiec powstaniu mitu, legendy, która, jak pisze Loew „gdy raz dojdzie do sakralizacji (mitów), trudno ten stan odwrócić”36.

32 „Dziennik Bałtycki”, nr 115 (332), s. 3. 33 Ibidem, 27 kwietnia 1946, nr 114 (331), s. 3. 34 S. Cohen, States of denial…, s. 7.

35 D. Schacter, Siedem grzechów pamięci, Warszawa 2003, s. 270. Wśród grzechów pamięci

wy-różnia grzechy omijania i przekształcania, wśród nich blokowanie pewnych kwestii. Wszystkie błędy pamięci mają określone funkcje przystosowawcze. Psycholog przestrzega, uporczywe tłumienie niechcianych wspomnień powoduje efekt powracania; przedłuża cierpienie i je pogłębia.

(9)

6. Dlaczego Pohulanka? Chleb i igrzysko jako narzędzia władzy

Czym był Gdańsk w kwietniu 1945 roku? „Ludne i piękne niegdyś miasto leża-ło w gruzach… Ci, którzy w 1945 roku oglądali Gdańsk, głęboko zastanawiali się, czy warto odbudować to miasto…”37.

Zniszczonych kolosów nie da się po prostu odbudować, trzeba pozbierać gruzy i to, co się da, posklejać. Odnowić fasady kosztem ofi cyn, kościoły kosztem spi-chlerzy. Dokonać selekcji „pierwszeństwa” i „ważności”.

Jak zagrać, aby wygrać władzę w tak wyniszczonym mieście? W starożytnym Rzymie władza celem zdobycia popularności praktykowało rozdawnictwo poży-wienia i organizowanie rozrywki. Zacząć od podstawy piramidy potrzeb Maslowa. Na początek sprostać potrzebom podstawowym: „Bez wody, gazu i światła miasto nie było zdolne do życia… w pierwszym okresie podjęto prace nad odbudową i remontem domów mieszkalnych…”38, czyli dać ludziom chleb, podstawę egzy-stencji. Następnie stworzyć iluzję mocy, sprawiedliwości, bezpieczeństwa, czyli zapewnić im udział w igrzyskach. Władza – niczym dawniej w Rzymie – urzeczy-wistniła się w Gdańsku.

Wydarzenia wojenne, brak dzieciństwa, ciągły lęk, a przez to podatność na głośne okrzyki władzy zaburzyły, zniszczyły w ówczesnych gdańszczanach tożsa-mość i poczucie bezpieczeństwa, przewróciły do góry nogami ich pojęcia zemsty i sprawiedliwości, ofi ar i katów, a przez to uczyniły z nich ślepe narzędzia: „Ufność pokładana w egzystencjalnych punktach zaczepienia […] opiera się na nabytej we wczesnych doświadczeniach dziecka pewności co do tego, że na nich można po-legać. Podstawowe zaufanie […] tworzy wyjściowy splot, […] który daje początek nastawieniu wobec własnej tożsamości”39.

Artykuł z 1946 rokuzamieszczony w tygodniku „Przekrój40” informuje: Polska karze zbrodniarzy wojennych41. Podpisy pod fotografi ami wykonanymi w czasie egzekucji przez Dobrzykowskiego donoszą: „Cztery szubienice oczekują hitlerow-skich zbrodniarzy i okrutnych morderców. To nie zemsta, lecz wymiar sprawiedli-wości”42. Od dzisiaj możesz narodzie czuć się bezpieczny, zbrodniarzy i morderców dosięgła ręka sprawiedliwości. W interesie ówczesnych rządzących było

dopilno-37 T. Bolduan, Gdańsk 1945–1965, Warszawa 1967, s. 22-23. 38 Ibidem, s. 31, 36.

39 A. Giddens, Nowoczesność i tożsamość, Warszawa 2007, s. 54. 40 Zob. załącznik 2.

41 „Przekrój” 14–20 lipca 1946, nr 66, s. 2.

(10)

wanie, aby jak największa rzesza ludzi „poczuła się bezpiecznie pod skrzydłami nowej władzy”. Ofi ary mogły stać się katami, i to wszystko w atmosferze obezwład-niającej opiekuńczości, która zapewnia dzień wolny, darmowy transport i wreszcie powojenne katharsis na miarę najlepszych igrzysk.

Dlaczego opiekuńcza władza zrzuciła odpowiedzialność wykonania egzekucji na osoby tak strasznie wyniszczone wojną – byłych więźniów obozu Stutthof? Po co przebieranie w pasiaki? Głośny, jawny proces, publiczna egzekucja, czyste ręce sprawiedliwej władzy… a w tle… wyniszczone, przebrane w pasiaki narzędzia, które nigdy nie zapomną wzroku umierających na szubienicy skazanych. Władza zagrała i wygrała.

7.

Interpretacja danych: lekkostrawna wiedza, brak historii

i odpoczynek

Z kontekstu procesu oraz egzekucji 1946 roku przejdźmy do interpretacji danych zgromadzonych w toku badań. Czego oczekują turyści? Jakiej wiedzy poszukują? Co w świetle badań zyskują „pierwszeństwo utrwalenia”, a co „niepamiętania”?

Analiza informacji zebranych w toku wywiadu wskazuje, że wiedza o egzekucji z 4 lipca 1946 roku nie jest powszechna wśród badanej grupy przewodników. Jed-na przewodniczka z imponującym doświadczeniem wskazała, gdzie ewentualnie można by szukać informacji na ten temat. – Nie wiem, nie słyszałem – te odpowie-dzi dominowały w toku wywiadu.

O tym zagadnieniu nie mówi się turystom, więc tej wiedzy nie utrwala się na kursach i szkoleniach. Dlaczego? Nie o tym chcą słyszeć turyści? Więc o czym?

Z wypowiedzi przewodników wynika, że główne pola zainteresowań niemiec-kich grup turystycznych oscylują wokół czasów obecnych, zarobków, stopy bezro-bocia, warunków życia w Polsce. „Nigdy nie chcą słuchać treści obfi tujących w da-ty, wolą raczej ogólne przybliżenie historii. Chcą natomiast dowiedzieć się czegoś o naszym codziennym życiu, kredytach, ile procent mieszka w domach własno-ściowych, ile w mieszkaniach… kwestia kredytów, rent i emerytur, ich wysokości, kurs euro etc, służba zdrowia, rolnictwo, co się uprawia na Pomorzu, dominujący przemysł” (B3) lub „pytają o średnią krajową, bezrobocie, wodę w Bałtyku, ceny w sklepie” (B4).

Część turystów przybywa do Gdańska z gotową wizją Polski, Polaków i samego miasta. Idealistycznym założeniem przewodnika, często najważniejszym, jest to, aby prezentowane przez turystów uprzedzenia w zetknięciu z tętniącym życiem Gdańskiem zmieniły się, wizja Polaka ulepszyła, wygładziła.

(11)

Jak podaje jeden z przewodników: „Nie chcą za bardzo słuchać o wojnie, jest to dla nich bolesny i drażliwy temat, aczkolwiek zwłaszcza młodsi turyści…, że oni nie brali udziału w działaniach wojennych i nie czują odpowiedzialności” (B1). W tej perspektywie sprawy faktów historycznych: podstępu Schleswig-Holstein, tragedii Poczty Polskiej, Westerplatte czy istnienie getta Czerwona Mysz schodzą na plan dalszy, często pomijany, niepamiętany, mało istotny z perspektywy budo-wania jedności Unii Europejskiej.

„Większość z turystów indywidualnych i grup autokarowych decyduje się od-wiedzić Westerplatte, nikt z kolei nie wybiera opcji Sztutowo (poza wymianami szkolnymi)” (B5).

Jaką wiedzę przewodnicy mają przekazywać turystom, skoro są oni grupą, „któ-ra odbywa większe wycieczki dla przyjemności”43. Zapewnić im przyjemny pobyt czy walczyć o refl eksyjność? „Nowy pomysł władz miasta – odpowiedź na zainte-resowania turystów, skierowanie ich uwagi na to co nas łączy, na aspekty bardziej przyswajalne niż ciężka amunicja historyczna – jest idea stworzenia partnerskiego szlaku miłości Cities of Love44; Gdańsk, Weimar, Verona. Poznajemy ich oblicza w kontekście życia kochanków, Kopernika i Anny Schilling, Lotty i Goethego oraz Romeo i Julii. Przyjemne, lekko strawne informacje turystyczne”.

Czy blokowanie przeszłości, stan wyparcia45 historii zgasi wybuchające co

chwila z okazji rocznic, obchodów, traktatów i wizyt wulkany ksenofobii i wro-gości?

8. Niewygodne pytania

Zazwyczaj pod koniec wycieczki turyści często zadają pytania; „Jak są postrzegani Niemcy dzisiaj” (B4) lub bezpośrednio; „Dlaczego Polacy nie lubią Niemców” (B1) i przy tym pytaniu przewodnik, który hołduje turystyce wypoczynkowej, nie mó-wi nic, co mogłoby zakłócić atmosferę wypoczynku i sielskich wakacji. Przy zało-żeniu, aby klient-turysta zakończył wycieczkę ze wspaniałym samopoczuciem, torbą pełną bursztynów i chęcią powrotu – spraw drażliwych się nie porusza lub udziela się odpowiedzi poprawnej politycznie. Skupia się raczej uwagę turysty na odrestaurowanych zabytkach, chwalebnych czynach Niemców, takich jak

Hans-43 R. Bar, A. Doliński, Turystyka, Warszawa 1969, s. 13. Pierwszą wzmiankę w słownictwie

polskim spotykamy w Słowniku warszawskim z 1919 roku.

44 http://www.citiesofl ove.eu [dostępny: 23.03.2010]. 45 S. Cohen, States of denial…

(12)

Lothar Fauth, któremu zawdzięczamy odzyskanie wywiezionej do Niemiec fi gury Matki Boskiej Bolesnej z kościoła NMP46, czy uwypukla się zbrodnie innych nacji. Jeden z przewodników podaje: „ale widać, że są zadowoleni, że Ruscy tutaj ponisz-czyli więcej niż oni” (B5).

Jeżeli jest to turysta przybywający do Gdańska w celach wypoczynkowych, nie męczy się go prawdą historyczną.

Inny rodzaj turysty to ten, który przybywa do Gdańska w celach poznawczych. Wtedy najczęściej zadawanym pytaniem poza: „Jak są postrzegani Niemcy dzisiaj (B4) jest pytanie: „Ilu Niemców mieszka dzisiaj w Gdańsku” (B1).

I tak „zamyka się” krąg sielankowej, turystycznej tożsamości Gdańska, skon-struowanej specjalnie na potrzeby turysty: „Gdańsk potrafi być szary, stary. Nic dziwnego, że ludzie tu potrzebują mitów. Potrzebują czegoś, w co można opakować całe miasto, jak prezent, tak, że można go darować sobie samemu, żonie, znajo-mym, przyjezdnym, mówiąc dumnie: Ot, patrzcie, jak ładnie. Ja tu mieszkam. Mnie tu jest dobrze”47.

9. Wiecznie wczorajsi – budowanie na niewiedzy

Zadania, jakie stawiają sobie autorzy przewodników po Gdańsku, często pokry-wają się z myślą A. Januszajtisa: „Poznać przeszłość, aby lepiej zrozumieć dzień dzisiejszy, oto nasza dewiza”48. Warto wspomnieć wyróżnioną przez badanych przewodników grupę turystów, którzy podróżują w innych celach niż tylko wypo-czynek. Chcą spotkać się z przeszłością, szukają odpowiedzi na pytania lub roz-wiązania własnych problemów: „Turyści, którzy przyjeżdżają, aby poznać korzenie rodziny, często zastrzegają, że chcą tylko zobaczyć, a nie dostać z powrotem. Ale jeden wyraził chęć odkupienia domu ojca w Sopocie” (B2).

Według badanych stosunkowy mały odsetek turystów wygłasza hasła roszcze-niowe. Ci, którzy to robią, podkreślają, że bez Niemiec Gdańsk nigdy by się nie rozwinął, że to, co mamy i potrafi my, łącznie z umiejętnością posługiwania się językiem niemieckim, jest zasługą Niemców. A. Januszajtis komentuje to następu-jąco: „…ostrożnie z tymi roszczeniami… nie stwarzajcie fałszywych iluzji”. Tę grupę turystów nazywa: „wiecznie wczorajsi”49.

46 Spór o dziedzictwo [w: ]A. Januszajtis, Opowieści Starego Gdańska, Gdańsk 2009, s. 122. 47 P.O. Loew, op.cit., s. 14.

48 A. Januszajtis, Z. Jujka, op.cit.

(13)

Jaką postawę może przyjąć przewodnik wobec „wiecznie wczorajszych. Jeden z respondentów podaje: „Niektórzy wysuwali opinie dotyczące zwrotu majątku i wypłaty odszkodowań, ale był to niewielki procent. Ja zawsze podkreślam, że w podobnej sytuacji znaleźli się Polacy na Kresach Wschodnich, jak moi dziadko-wie, którzy utracili swoje majątki i nigdy nie walczyli o ich zwrot… pokornie za-akceptowali stan rzeczy” … „Wtedy Niemcy zaczynają zupełnie inaczej reagować, są mniej nastawieni bojowo… mówię o budowaniu mostów porozumienia, tole-rancji, wzajemnym szacunku, bo to tylko gwarantuje zachowanie pokoju w Euro-pie i na świecie” (B4).

Pytanie o postawę nie ma jednak jednej prostej odpowiedzi. Czy dociekać, przy-pominać historię, czy ją pomijać, minimalizować na rzecz integracji czy turystycz-nej iluzji? Każdy ma swoją wizję przeszłości i przyszłości. Jak podają przewodnicy, opisując losy swoich dziadków, czy znawcy historii Gdańska jak A. Januszajtis, dla części Niemców rok 2005, obfi tujący w konferencje na temat 60-lecia wypędzenie Niemców, jest dla Polaków 66, rocznicą wypędzenia. „Dokładnie 66 lat temu mu-siałem wraz z rodzicami opuścić włączone do Rzeszy miasto, w którym mieszkali-śmy. Straciliśmy wszystko – …typowy los co szóstej rodziny w Polsce”50.

Niewiedza może mieć różne przyczyny. Selektywność pamięci, niepełne

prze-kazy starszych pokoleń. Pokolenie ludzi, które wojny nie przeżyło, znają z opowia-dań dziadków i krewnych. To oni często kształtują opinie i postawy młodego po-kolenia, wpajają nieufność i utrwalają uprzedzenia. Można by rzec, jakby wojna nigdy się nie skończyła. Na pytanie o Pohulankę skierowane do 80-letnich człon-ków mojej rodziny, często bywających w Gdańsku, zwłaszcza na tzw. Targu Ka-szubskim, reakcją, jaką można było zaobserwować, było zdziwienie, niedowierza-nie, że taka egzekucja miała miejsce. W miejsce refl eksji pojawia się długa narracja eksponująca naród polski jako ofi ary wojny, agresji faszystowskiej, działań Armii Czerwonej i później ofi ary komunistycznego reżimu. Uwypuklone są wydarzenia związane z działalnością wynaradawiającą: Volkslistą, szeroko omówione bestial-skie egzekucje na dezerterach niemieckich w Alei Zwycięstwa, proces Forstera, niezliczona ilość brutalnych gwałtów dokonywanych przez Rosjan.

Zarówno Polacy, jak i Niemcy budują tożsamość na wypieraniu, zaprzeczaniu, niewiedzy i poczuciu bycia ofi arami historii. Nie chcą pamiętać, „wiedzieć” o czar-nych kartach historii własczar-nych narodów.

Skąd również mogą brać się niewiedza i niepamięć? Z pustki, niemych prze-strzeni? W kontekście Gdańska – to opustoszałe przestrzenie, które nic nie mówią, udają, że są ahistoryczne. To pozostawienie Gdańska bez pełni skomplikowanej

(14)

istoty genius loci51 – „Przestrzenie nie-istniejących przestrzeni” – nieistniejące cmentarze, nieistniejące getto, nieistniejąca Wielka Synagoga, nieistniejące dowo-dy zbrodni. Jak twierdzi A. Januszajtis, wymazanie tożsamości miejsca to pierwszy krok do „niepamięci”: „Tablice z napisem »Budynek przeznaczony do rozbiórki« zdobią(?) dziś zbyt wiele obiektów – …autentycznych i ważnych dla tożsamości miejsc, w których stoją… (np.) …Stary młyn… był pięknym i bogatym treściowo elementem tożsamości tej okolicy”52.

10. Na zakończenie badań

Jaki był cel procesu i w jego efekcie egzekucji? „Dziennik Bałtycki” z 1946 roku podaje: „Stutthof to symbol niesłychanych w dziejach ludzkości zbrodni i jedno-cześnie symbol największego heroizmu umęczonego człowieczeństwa. I dlatego proces stutthofski winien przejść do historii53. Proces i egzekucja powinny zostać w pamięci na długo, cytując dalej : …jest to odcinek niedawno minionej rzeczy-wistości, prawdy którą należy poznać i zapamiętać… Stanowczo należy udostępnić proces jak największej ilości słuchaczy”54.

Dlaczego mimo jawności i szerokiej popularyzacji praktycznie przeszedł

w niepamięć, a młode pokolenia nie ma prawie żadnej wiedzy na ten temat?

Czym jest budowanie na niewiedzy? Tworzenie własnej wersji historii, tożsamości danego narodu czy miejsca?

Na zakończenie mojego wywodu przytoczę sytuację, której bohaterem była pewna kanadyjska rodzina turystów. Odwiedziła Gdańsk w celach wypoczynko-wo-poznawczych. Na pytania, czego oczekują od przewodnika, jakie aspekty są dla nich kluczowe w czasie zwiedzania, mężczyzna zastrzegł, że doskonale zna historię Polski i nie chce o niej słuchać, ewentualnie mogę pewne ogólne informacje prze-kazać jego żonie, której historyczna wiedza jest znacznie mniejsza. I tak płynęła nasza podróż po Sopocie, Oliwie i Starym Mieście. Mężczyzna faktycznie sprawiał wrażenie stałego bywalca Gdańska, nie wpatrywał się w zabytki, nie interesowały go ani legendy, ani fakty. Wtrącał, co pewien czas pytanie o tarcze antyrakietowe, bezrobocie, przemysł. Turyście nie umknęła natomiast uwadze duża ilość

kościo-51 P.O. Loew, op.cit., s. 70. Według autora Gdańskie geniusz loci jest mitem.

52 Rozbieramy zabytki, czyli radość burzymurków [w:] A. Januszajtis, Opowieści…, s. 130–

–131.

53 „Dziennik Bałtycki”, 2 czerwca 1946, nr 150 (367), s. 2. 54 Ibidem, nr 115 (332), s. 3.

(15)

łów na trasie zwiedzania. Pod sam koniec, zdobył się na pytanie: „Powiedz, jak to jest, Polska to taki katolicki kraj, tyle kościołów, to dlaczego stworzyliście tak wie-le obozów koncentracyjnych?” (B7) …Przerażające nieporozumienie?

Kim staje się przewodnik, jaką tożsamość buduje, obcując z turystami? Czy jest wizjonerem, mitotwórcą, mediatorem, dyplomatą?

11.

Odbudowywanie, odpominanie i budowanie tożsamości miejsca

– początki animacji

Dlaczego pamięć o tym wydarzeniu, o tym miejscu zniknęła? Czy da się w ogóle odbudować tożsamość, czy trzeba ją na nowo, indywidualnie konstruować? Wie-dza i pamięć czy raczej „odpominanie” to niezbędne narzędzia w tym procesie.

Interpretacja danych zgromadzonych w czasie badań wskazuje na potrzebę animacji, ożywiania obszaru niepamięci czy niewiedzy. Odpowiedzi przewodni-ków i ich często brak wiedzy o Pohulance – nie wiem, nie słyszałem – otwierają wrota konieczności animacji badanego środowiska, ożywienie przestrzeni i tchnię-cie ducha wiedzy.

Pierwszym jej założeniem winno stać się: „Odpominanie miasta – które […] oznacza daleko idącą naturalność w obchodzeniu się z wieloma różnymi warstwa-mi jego historii, musi być bodźcem do wytwarzania zwróconej w przyszłość lokal-nej tożsamości. Bo sama rekonstrukcja – taka jak Dworu Artusa-nic nowego nie wnosi w ludzkie istnienie, nie dodaje żadnej wartości. Takie miasto – jak owad zatopiony w bursztynie – stać się może najwyżej turystyczną iluzją…”55. Owa ilu-zja musi być zastąpiona ożywioną i przepracowaną pamięcią, na której można by budować od poczatku trwalsze struktury. Sama rekonstrukcja może nie przynieść efektu „[…] wielowarstwowej złożoności, owej symbolicznie nasączonej przestrze-ni starego miasta już przestrze-nigdy przestrze-nie da się zrekonstruować. Nie ma więc odbudowy miasta. Nie ma i nie będzie”56.

Nie ma też tożsamości. „Tożsamość… nie jest po prostu czymś danym jako wynik ciągłości… działania, ale czymś, co musi być rutynowo wytwarzane i pod-trzymywane przez refl eksyjnie działającą jednostkę”57. Trzeba ją konstruować na nowo, po swojemu, dopuścić wielość narracji. Zmierzyć się z poglądem, że…

55 P.O. Loew, op.cit., s. 54. 56 Ibidem, s. 103.

(16)

„Gdańsk to sterta nieświeżych symboli, fasad i pustych przestrzeni”58. Tam gdzie jest przestrzeń, choćby najbardziej opustoszała, można budować tożsamość. Trze-ba tylko, jak podaje Giddens, „sięgnąć wstecz”59. Pochylić się nad biografi ą.

P.O. Loew postuluje „nie zamykanie się we własnej pamięci, we własnych kon-strukcjach myślowych, w kultywowaniu starych i wymyślaniu nowych mitów, lecz twórcza i nieustanna refl eksja o mieście jako przestrzeni zarówno pamięci, jak i wyobraźni, o zespole nie tylko symbolicznych miejsc, lecz także śmiałej przemia-ny symboliczne”60.

12. Co dalej? Miasto jako przestrzeń pamięci

Zdiagnozowanie traum społeczności danego miasta czy całego narodu jest pierw-szym krokiem do zmiany. Szansą na przyszłość: „…gdański rok 1945 to do dziś wielka szansa”61. Obojętnie czy historii nie pamiętamy, nie znamy, czy wypieramy – pytanie, które trzeba sobie postawić brzmi, czy chce nam się wiedzieć? Co póź-niej z tą wiedzą zrobić, jak sobie z nią radzić. Przyznanie się do „niekryształowo-czystej przeszłości”, znalezienie czasu i miejsca w literaturze, w przewodnikach, opracowaniach historycznych czy w szkoleniach i konferencjach poświeconych dawnym dziejom Gdańska jest daniem szansy na poznanie, na otwarcie dusznych i ciemnych szaf archiwów zbiorowej pamięci. „Bo przecież nie jest tak, że sama pamięć może uszczęśliwiać… ważniejsza staje się różnorodna »oddolna« kultura historyczna, której podstawą jest coraz bardziej gęsty i coraz lepiej dokumentowa-ny krajobraz pamięci”62. Uświadomienie sobie obaw, o których donoszą respon-denci, że „Gapo wróci – Niemcy wrócą”. Lęk nie bierze się z nieświadomego wy-parcia, a przeciwnie – to wyparcie wywołane jest przez lęk… bo wzbierający lęk zagraża często poczuci własnej tożsamości63”.

Jakkolwiek historyk P.O. Loew wydaje się trudnym i cynicznym przewodni-kiem po swoim „prowincjonalnym” Gdańsku, w tej kwestii trudno się z nim nie zgodzić: „…brakuje naukowych opracowań dużej części lokalnej historii…

potrze-58 P.O. Loew, op.cit., s. 104. 59 A. Giddens, op.cit., s. 48. 60 P.O. Loew, op.cit., s. 54. 61 Ibidem, s. 56.

62 Ibidem, s. 47.

63 A. Giddens, op.cit. Sakralizacja mitów i niewiedza budują lęk, który urasta do ogromnych

rozmiarów „To, jak silny lęk będzie odczuwać jednostka w danej sytuacji […] zależy w dużym stop-niu od jej wiedzy i poczucia mocy względem świata zewnętrznego”, s. 63–64.

(17)

ba nam jeszcze dużo dobrej historiografi cznej roboty… żeby dać popularnym wy-obrażeniom o przeszłości Gdańska nowe podłoże64”. Postulat historyka może być podstawą edukacji historycznej i animacji środowiska lokalnego; przewodników, ludzi młodych, szeroko rozumianych gdańszczan. Organizowanie szkoleń, warsz-tatów czy większa ilość audycji radiowych mogą stać się katalizatorem pamięci i wiedzy: „We must make it diffi cult for people to say that they don’t know65”. Mu-simy utrudnić sobie i innym ludziom stwierdzenie „nie wiem”.

Mówmy o wydarzeniach trudnych dla naszej pamięci takich jak egzekucja z 4 lipca 1946 – nie zamiast, ale przy okazji mówienia o obozach zagłady, zbrod-niach nazistowskich i procesach norymberskich. Domagajmy się przeprosin, za-dośćuczynienia, wyjaśnianie przemilczanych czy zakłamanych przez lata wyda-rzeń, ale umiejmy też prosić o przebaczenie. Za pamięć i prawdę trzeba zapłacić wysoką cenę, żeby móc zbudować równie ważną jedność. Za niepamięć przyjdzie płacić kolejnym pokoleniom nieskończenie więcej. Sakralizacja mitów i niewiedza budują lęk, który urasta do ogromnych rozmiarów: „To, jak silny lęk będzie odczu-wać jednostka w danej sytuacji… zależy w dużym stopniu od jej wiedzy i poczucia mocy względem świata zewnętrznego66”. Stany wypierania67 prawdy z czasem ro-sną na sile, stają się niepokonane i świętsze od obiektywnej prawdy historycznej.

Nie porównując, nie wartościując – po prostu – otwierając pamięć na meandry historii. Budowanie przyszłości na nawet najtrudniejszej pamięci i wiedzy jest zawsze zwycięstwem, otwartością na siebie i na Innego. „Jako jednostki nie jeste-śmy w stanie tworzyć historii, ale jeśli zlekceważymy nasze wewnętrzne doświad-czenie, odtworzymy ją, skazani na wędrówkę po śladach, które wiodą do nikąd, bo odcisnęły je narzucone nam przez innych uczucia i sytuacje z przeszłości…68”.

A Gdańsk ze swoją historią i szeroko dyskutowanymi mitami niemieckości, polskości czy wielokulturowości jest darem trudnym. Nie da się po prostu go zre-setować, odwołać drugą wojnę światową, jak to proponuje Loew: „Historia Gdań-ska czyni to miasto wyjątkowym, lecz ciężarem swojej pamięci obciąża współcze-snych69”.

Trzeba go przyjąć, chcieć go poznawać i budować jego tożsamość z jak najszer-szą wiedzą. Pamiętać i zrozumieć, że podobnie jak jednostka i miasto jest tworem

64 P.O. Loew, op.cit., s. 71. 65 S. Cohen, op.cit., s. 11.

66 A. Giddens, op.cit., s. 62; podaje za Freudem. 67 S. Cohen, op.cit.

68 A. Giddens, op.cit., s. 110. 69 P.O. Loew, op.cit., s. 111.

(18)

wciąż na nowo siebie konstruującym: „Jesteśmy nie tym, czym jesteśmy, ale tym, co z siebie zrobimy70”.

L I T E R A T U R A :

Bar R., Doliński A., Turystyka, Warszawa 1969. Bolduan T., Gdańsk 1945–1965, Warszawa 1967.

Cohen S., States of Denial. Knowing about Atrocities and Suff ering, Cambridge 2001. Giddens A., Nowoczesność i tożsamość, Warszawa 2007.

Januszajtis A., Jujka Z., Z uśmiechem przez Gdańsk, 2003.

Januszajtis A., Spór o dziedzictwo [w:] Opowieści Starego Gdańska, Gdańsk 2009.

Januszajtis A., Rozbieramy zabytki, czyli radość burzymurków [w:] Opowieści Starego Gdań-ska, Gdańsk 2009.

Konarzewski K., Jak uprawiać badania oświatowe. Metodologia praktyczna, Warszawa 2000. Loew P.O., Gdańsk. Między mitami, Olsztyn 2006.

Pilch T., Zasady badań pedagogicznych, Wrocław 1977. Schacter D., Siedem grzechów pamieci, Warszawa 2003.

Steves R., Hewitt C., Best of Eastern Europe 2005, California 2005.

Turner V., Gry społeczne, pola i metafory. Symboliczne działanie w społeczeństwie, Kraków 2005.

PRASA

„Dziennik Bałtycki” 1946 rok: nr 114 (331), nr 115 (332), nr 123 (340), nr 125(342), nr 128(345), nr 148 (365), nr 150 (367). „Przekrój” 14–20 lipca 1946, nr 66.

Źródła internetowe

http://max.mmvi.de/ssfrauen/biskupia.htm [dostęp: 23.03.2010]. http://www.skyscrapercity.com/showthread.php?t=862799 [dostęp: 23.03.2010]. http://pl.wikipedia.org/wiki/Procesy…2ogi_Stutthofu [dostęp: 23.02.2010]. http://www.citiesofl ove.eu [dostęp: 23.03.2010].

http://www.nanch.co.cc/epjacobs4/biskupiae.htm [dostęp: 28.04.2010].

(19)
(20)

Cytaty

Powiązane dokumenty

Rasizm jest to zjawisko społeczne i polityczne polegające na dyskryminacji przedstawicieli jednej rasy przez drugą.. Jest ono charakterystyczne dla obszarów gdzie występują

Zapoznajemy się ze słownictwem dotyczącym problemów zdrowotnych (str. 38 – 49).Jeśli ktoś ma jakąkolwiek stronę nieuzupełnioną, proszę o jej

Łatwo więc obliczyć, że przy stosowaniu opisanej wyżej, pierwszej metody, obserwacje gwiazd standartowych zajmują każdej nocy nie więcej niż 1% godziny; przez

Ponieważ obecnie uważa się, że najbardziej fundamentalną zasadą fizyki, wspólną dla wszystkich teorii fizycznych jest założenie, że czas i przestrzeń są ze

W Bibliografii historii Śląska odnotowuje się publikacje samoistne wydaw- niczo (prace indywidualne i zbiorowe) oraz niesamoistne wydawniczo (artykuły z czasopism i

Można więc ustosunkowywać się do postmodernizmu na dwa sposoby: albo dokonać próby jego oceny jako projektu kultury, lub tak, że się uważa odnośne stanowiska filo

13. Koła samochodu jadącego z prędkością 80 km/h mają średnicę 75 cm. Koła samochodu jadącego z prędkością 80 km/h mają średnicę 75 cm. Samochód ten hamuje jednostajnie,

Być może – znów opieram się tylko na własnych przypuszczeniach – były takie przypadki, że nikogo owe osoby nie spotkały, ale przez miesiące, a później lata spędzone