T E R A P IA S P O T K A N IA U niw ersytet M ik ołaja Kopernika Toruń 2004
Maciej Jabłoński
Wymyślone - prawie realne
P
ew nego dnia pochyliłem się nad niepełnospraw nym i... (tu p ow inno być coś w rodzaju) obdarow ałem go całą sw oją wiedzą zdobytą na studiach. A tu n ie spodzianka, poniew aż pochyliłem się nad niepełnospraw nym i... nic, coś strzeliło mi w plecach i ch o lern ie bolało. Pom yślałem : „O ho przyszła i na ciebie pora”.
Kiedy tak byłem zgięty z nadzieją na w yprostow anie się bez bólu przypom inały m i się słow a Jan u sza Korczaka: „D o poziom u dziecka nie w o ln o się zniżać tylko należy się w spinać”. W takiej pozycji (m uszę pom yśleć nad pozycją człow ieka p o chylonego w kontekście pedagogiki specjalnej) człow iek zaczyna naprawdę rozum ieć sens tych słów.
B ó l stawał się coraz bardziej nieznośny. N iepełnospraw ny, nad którymi się po chyliłem , patrzył na m nie z coraz w iększym u śm iech em . Ja , patrząc na N ieg o , nie chcąc zdradzić, że w łaśnie stałem się jed n y m z nich pom yślałem , czy ten grymas z bólu i cierpienia na m o jej twarzy uważa O n za u śm iech? C zy aż tak śm iesznie wyglądam ze sw oim cierpieniem , że wygląda ja k u śm iech, nawet cierpieć nie um iem porządnie. Pow iedzieć M u , że nasza bliskość twarzy je s t spow odow ana czym ś, czego bliżej nie m ogę określić. M ogę tylko pow iedzieć, że je s t spow odow ana cierpieniem , a dokładniej m o cn y m strzyknięciem w plecach.
D ziw ne, ale przyszło m i na myśl, że ludzie zbliżają się do siebie, poniew aż cierpią w podobny sposób. I są przynajm niej dwa rodzaje zbliżenia. Pierw sze to takie, które
daje życie, drugie zaś daje śm ierć.
Ja k b y to pow iedział filozof: stało się o je d n o p ochylenie nad czło w iek iem za dużo.
H ej Ty! podopieczny - pom yślałem : „O czym tak m yślisz, leżąc w ygodnie na m ateracu (na który sam zresztą ciebie p ołożyłem ). Jeszcze, żeby było śm ieszniej, w ziąłem ciebie z wózka inwalidzkiego na ręce. Wydawało m i się wtedy, że je ste m taki silny i dobry. Trzym am ciebie niepełnospraw nego na rękach, które m ożna by określić słow am i: ręce, które leczą. Kładę C iebie pow oli, aby było Tobie w ygodnie, a m oże inaczej, żeby w szyscy w idzieli ja k dbam o C iebie. Kładę C ieb ie na m ateracu. Pod
Maciej Jabłoński - Wymyślone - prawie realne
kolana w kładam wałki rehabilitacyjne, aby Tw oje ścięgna m ogły w naturalny sposób się rozciągać. Je steś człow iekiem z dziecięcym porażeniem m ózgow ym .
Kiedy tak patrzyłem na C iebie zastanawiałem się w sw ojej mądrości, ja k i program zastosować do pracy z Tobą, jak ą technikę?
Ju ż m am pom ysł, zaraz zaczniem y rehabilitację... zaraz, co Ty tak krzyw o le żysz. Popraw ię ciebie. N o i pochyliłem się nad niepełnospraw nym i... coś strzeliło m i w plecach. Ja k to m ów i filo z o f dramatu: spotkanie z innym twarzą w twarz jest dram atem . Ja pow iem : i nie tylko dram atem , ale i ironią. Ironią, bo nie wiemy, która postać m a rację, a która się m yli? K to je s t podopiecznym , a kto terapeutą?