• Nie Znaleziono Wyników

Wiece i petycja warmińska z 1885 roku

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Wiece i petycja warmińska z 1885 roku"

Copied!
29
0
0

Pełen tekst

(1)

Jasiński, Janusz

Wiece i petycja warmińska z 1885

roku

Komunikaty Mazursko-Warmińskie nr 2, 195-222

(2)

Janusz Jasiński

WIECE I PETYCJA WARMIŃSKA Z 1885 ROKU

I

K tokolw iek pisze o polityce germ anizacyjnej w P ru s a c h W schodnich i Zachodnich w ostatnich dziesięcioleciach X IX w., te n odw ołuje się z r e ­ guły do zarządzenia naczelnego prezesa p ro w in cji p ru sk iej z 1873 r., jako postanow ienia rugującego ostatecznie język polski ze szkolnictw a ludo­ wego. T ym czasem n a w e t powyższe zarządzenie nie całkow icie usuw ało język polski z lek cji szkolnych. Oto jego najw ażniejsze przep isy w tłu ­ m aczeniu Józefa Buzka:

— „2. Języ k iem w y k ład o w y m w e w szystkich przedm iotach n a u k i jest język niemiecki. J e d y n y w y ją te k zachodzi tylko, co do n a u k i religii i śpie­ wu kościelnego na pierw szym stopniu nauki. Ję z y k a polskiego i litew skie­ go można używ ać do pom ocy tylko na p ierw szy m i d ru g im sto p n iu n au k i i tylko o tyle, o ile to je s t n iezbędne d o zrozum ienia przez dzieci p rzed ­ m iotu nauki.

— 3. N auki religii i śpiew u kościelnego udziela się na pierw szym stopniu n a u k i dzieciom nieniem ieckim w języ k u ojczystym , n a d ru g im i trzecim stopniu w języ k u niem ieckim , języka ojczystego zaś w olno tu ta j używ ać tylko o tyle, o ile je s t to potrzebne celem zrozum ienia nauki.

— 4. N auka polskiego, a w zględnie litew skiego pisania i czytania od­ byw a się dla dzieci nieniem ieckich dopiero na trzecim stopniu nauki. Ce­ lem tej n a u k i je s t umożliwić M azurow i w zględnie L itw inow i czytanie i zrozum ienie Biblii i kancjo n a łu drukow anego w jego ojczystym języku. Poza ten cel nie śm ie w ychodzić n auka polskiego, w zględnie litew skiego pisania i czytania. W szkołach, w k tó ry c h p rzew ażają dzieci niem ieckie, może w sk u tek osobnego zarządzenia re je n c ji zupełnie odpaść ta n a u k a ” 1.

1 J . B u z e k , H i s t o r i a p o l i t y k i n a r o d o w o ś c i o w e j r z ą d u p r u s k i e g o w o b e c P o l a k ó w o d t r a k ­ t a t óu> u r i e d e ń s k i c h d o -ustaao l o y j q t k o w y c h z r . 1908, L w ó w 1909, s s . 159—180. T e k s t n i e m i e c k i w : D i e V o l k s s c h u l e , S a m m l u n g v o n V e r o r d n u n g e n u n d B e k a n n t m a c h u n g e n d e r K ö n i g l . R e

(3)

1 96

O statnie zdanie, że można całkowicie usunąć nauczanie języka nienie- mieckiego w tych szkołach, w k tó ry c h przew aża język niemiecki, okazało się bardzo niebiezpieczne, bo ju ż w ciągu n astęp n y ch dw óch la t w ładze królewieckie, w e w n ętrzn y m i okólnikami, zabraniały uczyć polskiego p i­ san ia i nauczania w klasach najw yższych, p rz y n a jm n ie j n a W a r m ii2.

Z akres posługiw ania się językiem polskim i niem ieckim w szkolnictwie ludow ym n a M azurach i południow ej W arm ii nie został dotychczas zba­ dany, w zw iązku z czym wciąż m u sim y odw oływ ać się jedynie do po­ szczególnych przykładów.

W ydaje się, że sy tu acja M azurów w yglądała nieco pom yślniej niż pol­ skich W arm iaków , poniew aż zarządzenie z 1873 r. w y raźn ie pozwalało uczyć M azurów polskiego, by mogli czytać Biblię i kan cjo n a ły w języku ojczystym . Z w racają n a tę rozbieżność stosunków szkolnych n a M azurach i n a W arm ii ówcześni o b serw atorzy obu regionów 3. N iektórzy pastorzy zaczęli się domagać dalszego rozszerzenia n au k i religii w języku ojczy­ sty m 4.

Na południow ej W arm ii natom iast, ja k sądzić m ożna z w ielu p rz y k ła ­ dów, w większości p rzypadków dostosowano się do w e w n ętrzn y ch za­ rząd zeń rejen cji i ty lk o w niek tó ry ch szkołach posługiw ano się przez pe­ w ien czas elem entarzam i u tr a k w is ty c z n y m i5. G dy pew ien nauczyciel w y ­ raził zdziwienie, że nie re s p e k tu je się zarządzeń naczelnego prezesa z 1873 г., odpow iedzieli m u jego koledzy, że je s t to zbyteczne. N auką pol­ skiego w ogóle nie interesow ali się lokalni inspektorzy i z re g u ły władze szkolne nie dostarczały do szkól polskich czytanek 6. Pisze na ten tem at jeden z lokalnych inspektorów : „Biedne dzieci uczą się czytać tylko po niem iecku i w niem ieckim języku m ają otrzym yw ać n a u k ę religii, p od­ czas gdy z dom u są polskie i w dom u m ów ią w yłącznie po polsku. Z tego powodu w duszy dziecka pow staje pew nego ro dzaju ro zterk a i zamęt, a jako sk u te k tego należy w ym ienić pow ierzchow ne w ykształcenie w ogól­ ności i znaczne zaham ow anie rozw oju religijnego. K ażdy duszpasterz z tej okolicy, przygotow ując dzieci do pierw szej k o m u n ii św iętej czyni godne

g i e r u n g , A b t e i l u n g f ü r K i r c h e n - u n d S c h u l w e s e n z u K ö n i g s b e r g i .P r . , K ö n i g s b e r g 1905, s . 60. P o r . r ó w n i e ż w n o w s z e j l i t e r a t u r z e t e k s t z a r z ą d z e n i a W . H u b a t s c h , M a s u r e n u n d P r e u s s i s c h - - L i t h a u e n i n d e r N a t i o n a l i t ä t e n p o l i t i k P r e u s s e n s 1870— 1920, Z e i t s c h r i f t f ü r O s t f o r s c h u n g , 1966, n r 1, s . i l . 2 J . O b ł ą k , S p r a w a p o l s k a l u d n o ś c i k a t o l i c k i e j n a t e r e n i e d i e c e z j i w a r m i ń s k i e j го l a t a c h 1870—1914, N a s z a P r z e s z ł o ś ć , 1963, t . 18, s . 98. 3 E r m l ä n d i s c h e Z e i t u n g , 1885, n r 137, 138. 4 E v a n g e l i s c h e s G e m e i n d e b l a t t , 1885, n r 4, s . 24. 5 Z e l e m e n t a r z a d w u j ę z y c z n e g o ( a l e n i e p o l s k i e j c z y t a n k i ) k o r z y s t a n o m . i n . w T u ł a w ­ k a c h n a p o c z ą t k u l a t s i e d e m d z i e s i ą t y c h , p o d o b n i e w N o w e j K a l e t c e ( J . J a s i ń s k i , S i o i a d o m o ś ć n a r o d o w a n a W a r m l i l w X I X w i e k u . N a r o d z i n y i r o z w ó j . O l s z t y n 1983, s s . 264—265). 6 E r m l ä n d i s c h e Z e i t u n g , 1885, n r 138.

(4)

Wi ec e i petycja warmiń sk a z 1885 roku 1 97

ubolew ania doświadczenie, że dzieci doskonale rozum ieją i m ów ią po pol­ sku, ale nie mogą czytać; po niem iecku w p raw d zie zadow alająco czy ta ją i w ciągu roku szkolnego m a ją też w y k u te n a pam ięć fo rm u ły religijne, ale w nauce udzielanej po niew iecku nie m ogą w łaściw ie postępow ać z w y m aganym zrozum ieniem ” 7.

S karżyli się na b ra k polskiego nauczania w ostatnich klasach, w b rew zarządzeniu z 1873 r., różni korespondenci w arm iń scy w prasie w ielko­ polskiej i p o m o r s k ie j8. Tak w ięc tw ierdzenie w ładz pruskich, że n a W a r­ mii przez dłuższy czas nie podniósł się żaden p ro te st przeciw polityce germ anizacyjnej, nie całkowicie odpow iada p r a w d z ie 9. Jed n ak że b ra k pol­ skiej inteligencji powodował, że przez dłuższy czas nie było k om u zorga­ nizować ty ch p rotestów w form ie oficjalnych sprzeciwów. D uchow ni w y ­ rażali sw e niezadowolenie jedynie w w e w n ętrzn y ch sp ra w o z d a n ia c h 10, nie ośm ielając się k ry ty k o w ać publicznie stosunków językow ych ponad głową sw oich w ładz kościelnych. Nauczyciele zaś, z w y ją tk ie m niew ielu, starali się podporządkow ać obow iązującym zarządzeniom p ru sk im n . Na nauczycieli germ anizatorów sk arży li się korespondenci p ra s y poznańskiej i pom orskiej w latach siedem dziesiątych i osiem dziesiątych 12.

S ytu acja tak a oczywiście budziła niezadow olenie rodziców, spośród których jedynie bardziej św iatli i energiczniejsi chw ytali za pióro i opi­ syw ali ata k n a polskość W arm ii, n a łam ach czasopism dzielnicy pruskiej, na co je d n a k w ładze p ru sk ie nie reagow ały, chociaż sk rzętn ie odnotow y­ w ały owe głosy. Oczywiście k o n tro lu jąc szkoły, sp raw d zały bardzo uw aż­ nie sta n zaaw ansow ania znajom ości języka niem ieckiego w śród dzieci pol­ skich. W izytator z K rólew ca w 1875 r. m a rtw ił się, że w Biskupcu w jed­ nej klasie trzecia część dzieci jest z dom u polska, a nauczyciel Schikowski z tego pow odu m a duże trudności. Dzieci te nie zn ają zupełnie niem iec­ kiego. W innej klasie było podobnie. S tarsze dzieci liczyły do dziesięciu, poza ty m zupełnie się nie orientow ały, czego dotyczy lekcja. P o tra fiły nazwać po niem iecku tylko n iektóre przedm ioty. Ale cóż, k ie d y i nauczy­ ciel nie znał dobrze n iem ieck ieg o 13. N atom iast w izytując szkoły w W

ar-7 J . O b ł ą k , o p . c i t . , s . 100. 8 O r ę d o w n i k , 1875, n r 142; P i e l g r z y m , 1884, n r 41. 9 Ł . B o r o d z i e j , R a p o r t o w y n i k a c h k u l t u r k a m p f u n a M a z u r a c h i W a r m i i , R o z p r a w y z D z i e j ó w O ś w i a t y , 1986, t . 9, s s . 147— 148. 10 J . J a s i ń s k i , B i s k u p T h i e l w o b e c j ę z y k a p o l s k i e g o , K o m u n i k a t y M a z u r s k o - W a r m i ń s k i e ( d a l e j K M W ) , 1975, n r 3, s . 77; J . O b ł ą k , o p . c i t . , s s . 99—100. 11 J . J a s i ń s k i , Ś w i a d o m o ś ć n a r o d o w a n a W a r m i i , s s . 269—270. 12 O r ę d o w n i k , 1874, n r 149: S z k o ł y ,,u n a s s ą j u ż z n i e m c z o n e ” , a , . N a u c z y c i e l e n a s i z g e r - m a n i z o w a n i ” ; D z i e n n i k P o z n a ń s k i , 1882, n r 89: ,,W s z k o ł a c h p o p o l s k u a n i s ł o w a ” ; P i e l g r z y m , 1884, n r 41: „ N i e s t e t y n a s z e d z i e c i t e r a z w s z k o l e p r a w i e w y ł ą c z n i e t y l k o n i e m i e c k ą m o w ę s ł y s z ą ” . 13 A r c h i w u m P a ń s t w o w e w O l s z t y n i e ( d a l e j A P O ) , R e j e n c j a O l s z t y ń s k a , I 234b. W i z y t a c j e s z k ó ł w B i s k u p c u w 1874 i 1875 r . d o k o n a n e p r z e z r a d c ę z K r ó l e w c a , G a w l i c k a . O ć w i c z ę

(5)

-198

kałach i W rzesinie w tym że r. 1875 rad ca rejen cji z zadow oleniem stw ie r­ dził, że dzieci re c y tu ją łatw e w ierszyki niem ieckie „i w ogóle dużo ta m zrobiono dla niemieckości" u . Gorzej było w edług w ładz ośw iatow ych w K abornie: „Dzieci są polskie, niew iele po niem iecku ro zu m ieją”, a n a ­ stępnie: „w m ów ieniu niem ieckiego nie są ćwiczone, nie m ogły m i za­ śpiewać ani jednej piosenki” — pisał in sp ek to r olsztyński A ugust Spohn 15.

II

P o pew n y m czasie w gronie działaczy polskich n a W arm ii zaczęła się coraz bardziej konkretyzow ać m yśl zw ołania wieców, p ro te stu ją c y c h p rz e ­ ciw rugow aniu języka polskiego ze szkolnictw a ludowego. T ru d n o jest dziś odpowiedzieć na pytanie, k to b y ł pierw szym in icjato rem tych pom y­ słów. Józef Chociszewski w 1892 r. stw ierdził, że p ierw szy wiec do O l­ sztyna, zw ołany został przez A ndrzeja Samulowskiego, F ranciszka Szcze­ pańskiego z Lam kow a i re d a k to ra Ignacego D an iele w sk ieg o 16. Nie w y ­ m ienił n atcm iast Ja n a Liszewskiego, chociaż, ja k sądzę, pojaw ienie się Liszewskiego, inteligenta, w grupie działaczy polskich, ośmieliło do za ję ­ cia się organizow aniem wieców. P rz y p a trz m y się n a jp ie rw Sam ulow skie- mu. Otóż on, p rzeb y w ając przez pew ien czas w P oznaniu, z zazdrością porów nyw ał b u jn e życie n arodow e w Wielkopolsce do m arazm u polskości na W arm ii. Ju ż w 1876 r. napisał duży a rty k u ł zachęcający księży w a r­ m ińskich do organizow ania wieców, poniew aż żywe słowo silniej oddzia­ ły w uj e n a słuchaczy niż słowo dru k o w an e n a czytelników, a ponadto „lud stosunkow o m ało czyta pism, szczególnie w naszych stronach, dlatego trzeb a w szelkim i siłam i zw oływ ać lu d na zebrania i tam go oświecać i do w spólnego dobra zachęcać” I7. Tegoż sam ego ro k u n ak ła n ia ł F ranciszka Szczepańskiego do zw ołania publicznego zebrania. O statecznie jednak, oba­ w iając się zb y t silnej k o n tra k c ji ze s tro n y niem ieckiej, a nie widząc w obozie polskim a n i księży, ani inteligencji, z planów ty ch na razie z re ­ zygnow ano 18. Do sp raw y w ieców Sam ulow ski w racał także w drugiej po­

n i a c h j ę z y k o w y c h : „ a b e r a u c h d i e s e h a b e n b e i d e n v o n H a u s e a u s p o l n i s c h r e d e n d e n K i n d e r n u r s e h r g e r i n g e E r f o l g e e r z i e l t ” , 14 A r c h i w u m D i e c e z j i W a r m i ń s k i e j w O l s z t y n i e ( d a l e j A D W O ) , A r c h i w u m P a r a f i a l n e w e W r z e s i n i e , n r 14. P r o t o k ó ł r e j e n c j i k r ó l e w i e c k i e j z w i z y t a c j i s z k ó ł w e W r z e s i n i e i W a r k a l a c h z 16—17 I V 1875 r. 15 A P O , R e j e n c j a O l s z t y ń s k a , I 337. P r o t o k o ł y p o w i z y t a c y j n e A u g u s t a S p o h n a z 4 1 1877 r ., 13 I I 1877 r . i 1 X I I 1877 Г. 16 J . C h o c i s z e w s k i , P o d r ę c z n i k g e o g r a f i i o j c z y s t e j , P o z n a ń 1892, s . 97. 17 O r ę d o w n i k , 1876, n r 36. 18 J . J a s i ń s k i , A n d r z e j S a m u l o w s k i 1840—1928. O n a r o d o w e o b l i c z e W a r m i i , O l s z t y n 1976, SS 103— 104.

(6)

W ie ce i petycja warmiń sk a z 7885 roku 199

łowię la t osiemdziesiątych, co w skazuje, że był ich w ie rn y m rzecznikiem . I chociaż jego osobistego uczestnictw a w wiecach z 1885 r. n ik t nie s tw ie r­ dził, uw ażam , że należał do ich w spółtwórców. O n sa m d aw ał później do zrozum ienia, że był je d n y m z ich organizatorów . Np. w g ru d n iu 1885 r. pisał, że ostatnim „przejaw em n a s z e j [podkreślenie — J.J.] działalno­ ści b y ły w iece” (w O lsztynie i w Barczewie) i podobnie w 1888 r.: „ u rz ą ­ dziliśmy dw a w iece” w sp raw ie s z k o ln e j19.

Na rolę Ja n a Liszewskiego w organizow aniu wieców zw róciły uw agę w ładze p ruskie już w 1885 r. Mianowicie stw ierdziły, że był on inicjato­ rem założenia tzw. A ktionskom itee, do k tórego w ciągnął gospodarzy w a r­ mińskich, m.in. Szczepańskiego20, oraz że to on był au to rem petycji, pusz­ czonej n astęp n ie w obieg, w zw iązku z czym w strzy m an o m u w y p łatę zasiłku, k tó r y dotychczas o trz y m y w a ł jako nauczyciel n a urlopie choro­ bow ym 21. G łów nym in icjato rem w ieców nazy w ał go także w 1886 r. J a n K aro l S e m b r z y c k i22. Liszew ski oczywiście ta k p rzed w ładzam i pruskim i, jak i przed opinią publiczną w y p ierał się tego, tw ierdził, że został nie­ słusznie zadenuncjow any przez jednego z nauczycieli, p ety cja w ogóle nie została ułożona na W arm ii, a on sam uczestniczył w w iecu barczew skim , jak w ielu innych n a u c z y c ie li23. P o k ilk u latach dodał, że n a w iecu w B a r­ czewie nie był „czynny” , czyli że nie zabierał g ło s u 2i. Jed n ak że już po jego śmierci, organizowanie przez niego wieców potw ierdził Ignacy Da­ nielew ski 25. Nie ulega więc wątpliwości, że on także, obok Samulowskiego, był w spółorganizatorem tego przedsięwzięcia, k tórego oficjalnie podjął się F ranciszek Szczepański z Lam kow a.

F ranciszek Szczepański, k tó r y ju ż od la t sześćdziesiątych interesow ał się spraw am i politycznym i W arm ii, bardzo żywo obserw ow ał akcję p ro te s ta ­ cyjną w całej dzielnicy polskiej p a ń stw a pruskiego, szczególnie w W ielko­ polsce. N a początku 1885 r. zebraw szy podpisy, w liczbie 750, pod p e ty c ją górczyńską, przesłał je n a ręce posła do S ejm u Pruskiego ppłk. Ignacego Zakrzewskiego. Ale p ety cja górczyńską odnosiła się do stosunków w W iel­ kopolsce, toteż Z akrzew ski doradził Szczepańskiem u, aby zaczął zbierać podpisy pod p ety cją brodnicką, p ro testu jącą przeciw zarządzeniu naczel­ nego prezesa prow incji P r u s y z 1873 r., a w ięc dotyczącą także W a r m ii26.

19 G o n i e c W i e l k o p o l s k i , 1885, n r 288; G a z e t a O l s z t y ń s k a , 1888, n r 11. 20 Ł . B o r o d z i e j , o p . c i t . , s . 160; A P O , I 2375. G m i n a R a s z ą g z 4 I X 1885. 21 A P O , I 2374. P i s m o J . L i s z e w s k i e g o z 10 X 1885 r . ; J . J a s i ń s k i , W s p r a t u ż e „ G a z e t y O l ­ s z t y ń s k i e j ” , R o c z n i k C z a s o p i ś m i e n n i c t w a P o l s k i e g o , 196«, t . 8, z. 2, s s . 174— 179. 22 A P O , I V 539. J a n K a r o l S e m b r z y c k i z 22 V I I 1886 r . 23 A P O , I 2374. P i s m o J . L i s z e w s k i e g o z 10 X 1885 r . 24 G a z e t a O l s z t y ń s k a , 1888, n r 9. 25 D z i e n n i k P o z n a ń s k i , 1895, n r 110. 26 K u r i e r P o z n a ń s k i , 1885, n r 36.

(7)

2 0 0

Tymczasem Szczepański przypuszczalnie narad ziw szy się z Liszew skim i Samulow skim , w k w ie tn iu 1885 r. publicznie oświadczył, że ojcowie ro ­ dzin d o m agają się, a b y „cała nasza polska W arm ia p ety cję w y sła ła ”, co uda się zrealizować, chodząc z n ią „od wioski do wioski, z dom u w dom ” i zachęcając każdego ojca, „aby się sta ra ł o katolickie w ychow anie swoich dzieci w szkole” 27.

N astępnie pod w p ły w em w spom nianej sugestii Ignacego Z akrzew skie­ go, Liszew ski z gru p ą św iatlejszych chłopów przyjechał, 4 czerw ca 1885 r., n a n a ra d ę do re d a k to ra D anielew skiego2S. Wówczas to ułożono petycję, k tó rą w ydano w P oznaniu w d ru k a rn i im. J. I. K raszew sk ieg o 29. J e d n o ­ cześnie chłopi w arm ińscy zaprosili Danielewskiego, jako w y traw n eg o agi­ ta to ra i świetnego mówcę, na W arm ię do pom ocy w realizacji zaplanow a­ nych wieców 30, ale gospodarzem ich m iał zostać F ranciszek Szczepański, W arm iak, zam ożny gospodarz, niezależny od w ładz p r u s k ic h 31.

Zgodnie z ty m zam iarem , Szczepański n a przełom ie lipca i sierpnia zamieścił w „A llensteiner K re is b la tt” 32 inform ację o tym , że w O lszty­ nie 15, a w Barczewie 16 sierp n ia 1885 r. odbędą się zgrom adzenia k ato - licko-polskie celem naradzenia się n a d petycją, dotyczącą przyw rócenia n a u k i języka polskiego w szkołach ludow ych. Oprócz tego Szczepański w ysłał analogiczne zaw iadom ienia do p ra s y polskiej w W ielkopolsce i na Pom orzu, ponadto poinform ow ał o wiecach w ielu księży i nauczycieli oraz gazety niem ieckie n a W a r m ii33. Jednakże n a w iecach żaden z księży się nie zjawił. G dy Szczepański zapraszał jednego z nich, ów odpowiedział, że dałby talara, a b y panow ała jed n a m ow a niem iecka, gdyż dw ujęzycz- ność p arafii przysparza księżom dużo pracy. In n y znów nam aw iał p ro ­ boszcza z Lamkowa, księdza Franciszka Burlińskiego, a b y ów w ogóle odradził Szczepańskiem u organizow anie w ie c ó w 34. Rozeszły się jedno­ cześnie pogłoski, że n a w iece m a ją zjechać licznie polscy ag itato rzy oraz że p la n u je się uchw alenie rezolucji potępiającej w ydalanie Polaków z za­

27 P i e l g r z y m , 1885, n r 41. 28 J . J a s i ń s k i , A n d r z e j S a m u l o w s k l , s s . 105—106. 29 J . O b ł ą k , W y k a z p o l s k i c h d r u k ó w n a W a r m i i z a l a t a 1800— 1939, K M W , 1957, n r 1, s s . 54— 55. 30 A . M a ń k o w s k i , I g n a c y D a n i e l e w s k i (1829—1907). S z k i c b i o g r a f i c z n o - l i t e r a c k i , T o r u ń 1908, s . 8. O D a n i e l e w s k i m : „ d o s k o n a ł y m ó w c a , n i e o s z o ł a m i a ł f r a z e s a m i n i e z r o z u m i a ł y m i , a l e m a w i a ł s p o k o j n i e i d o s t a t e c z n i e p r z e k o n y w a j ą c o S ł u c h a j ą c g o w i e d z i a ł o s i ę , ż e t o , c o m ó w i , b y ł o o b m y ś l a n e i p r z y g o t o w a n e n a l e ż y c i e . B y ł c h ę t n i e s ł y s z a n y m i s ł u c h a n y m m ó w c ą w i e c o w y m ; o w a r t o ś c i w y m o w y j e g o n i e c h ś w i a d c z y t a o k o l i c z n o ś ć , ż e l u d c a ł e u s t ę p y m ó w j e g o p a m i ę t a ł i p o w t a r z a ł d ł u g i e l a t a ” . 31 G a z e t a O l s z t y ń s k a , 1886, n r 6. 32 R o c z n i k 1885 „ A l l e n s t e i n e r K r e i s b l a t t ” n i e z a c h o w a ł s i ę . 33 W i e l k o p o l a n i n , 1885, n r 183; P r z y j a c i e l , 1885, n r 33; G o n i e c W i e l k o p o l s k i , 1885, n r 182; P i e l g r z y m , 1885, n r 95; E r m l ä n d i s c h e Z e i t u n g , 1885, n r 97. 34 G a z e t a O l s z t y ń s k a , 1893, n r 81.

(8)

W ie ce i petycja warmińska z 1885 roku 201

boru pruskiego 35. Zarów no jedna, jak i dru g a pogłoska okazały się fał­ szywe. P rezes re je n c ji królew ieckiej nakazał czujną obserw ację wieców, jeden z n ich — jak sądził — m iał się odbyć w Biskupcu, ale i ta ostatnia inform acja nie odpow iadała praw dzie 36.

III

Wiec w O lsztynie rozpoczął się w hoteliku Rogalli, w ry n k u , o godzi­ nie 10. Staw iło się zaledwie 20— 25 osób, w ty m kilku n iep rzyjaźnie usto­ sunkow anych nauczycieli. P rzew ażali rzem ieślnicy i rolnicy. Wiec otw o­ rzył Szczepański, n astęp n ie przew odniczenie o b jął Danielewski, k tó ry n ajp ierw przeczytał głośno petycję. Z uw agi n a w agę tego d o k um entu przytaczam go w całości, zwłaszcza że został p rz e d ru k o w an y dotychczas tylko raz, w niew ielkim , dziś zapom nianym , sk ro m n y m w y d aw n ictw ie 37.

„P ety cja ojców rodzin i osób z P ru s W schodnich pociągniętych do podatków szkolnych o zniesieniu rozporządzenia naczelnego prezesa z dnia 24 lipca 1873 tyczącego szkół ludow ych w tejże prow incji, a o spowodo­ w anie zaprow adzenia innego.

Wysoka Izbo Poselska!

Sposób nauczania, jak i zaprow adzono w naszych szkołach ludow ych, takie n am w yrządza krzyw dy, że nas zmusza udać się do W ysokiej Izby, aby nam tu zechciała przynieść ulgę.

Dzieci nasze, k tó re jak w chodzą do szkoły, najczęściej słow a po nie­ m iecku nie rozum ieją, zaczynają zaraz ty lk o po niem iecku uczyć czytać i pisać, po polsku zaś w cale nie, a lubo że sam o rozporządzenie prezydialne stanowi, aby polskie dzieci w najw yższej klasie, to je s t w ostatnich trzech latach po polsku czytać i pisać się uczyły, to n a w e t i to w w iększej części szkół albo w cale się nie dzieje, albo co najw ięcej w jednej ty lk o godzinie na tydzień. Ta n au k a jest oczywiście niew ystarczająca i te m u się też dzie­ je, że k ied y polskie dzieci szkołę opuszczają, to po polsku a n i czytać ani pisać nie um ieją, zatem książki polskiej czy to do nabożeństw a, czy to innej potrzebnej w życiu do rę k i nie wezmą, chyba, że ich rodzice w domu po polsku czytać poduczą, co jed n ak nie zawsze stać się może, a w ypisać to n aw et w łasnego nazw iska nie mogą. Z razu um ieją n ib y po niem iecku czytać i pisać, ale tego w krótce zapom inają, niem ieckiej bowiem książki

35 K u r i e r P o z n a ń s k i , 1885, n r 189; E r m l ä n d i s c h e Z e i t u n g , 1885, n r 97. 36 Л Р О , V I H /8 -3 . P r e z e s r e e j n c j i k r ó l e w i e c k i e j z 17 V I I I 1885.

37 E . S u k e r t o w a - B i e d r a w i n a , T . G r y g i e r , W a l k a o s p o ł e c z n e i n a r o d o w e w y z w o l e n i e l u d ­

(9)

2 02

nie czytają, bo jej nie rozum ieją, i ta k cały ten mozoł szkolny staje się dla nich darem ny. Do tego i rachunków ty lk o się po niem iecku uczą, cze­ go im bardzo tru d n o pojąć, bo liczby składane po polsku o d w ro tn ie się czytają ja k po niem iecku; słowem, poniew aż całej niem ieckiej n au k i tylko n a pam ięć się uczą, a nic tego nie rozum ieją, zatem miesza im się w szy st­ ko w głowie, i zam iast z n au k i odnosić korzyść, w yraźnie ty lk o głupieją. N ajgorzej zaś z n au k ą religii, bo tej w szkole w pierw szych trzech latach uczą po polsku, a skoro dzieci k ilk a słów po niem iecku u m ieją to ich zaraz do Niemców liczą i po niem iecku dalej uczą, tak że one te j naw ażniejszej n au k i zrozum ieć i pojąć nie mogą. P o k azu je się to, k ied y po raz pierw szy m a ją przystępow ać do św. kom unii, jak one ty lk o pow ierzchow nie p ra w bożych się n au czy ły na pamięć, nie rozum iejąc ich znaczenia, tak, że gd y ­ by księża tu z ciężkim mozołem nie dopomagali, to m y rodzice m usieli­ b y śm y się obawiać, że one z tego św. obrządku zam iast korzyść dla swej duszy, ty lk o szkody odnieść mogą. Pomoc je s t jed n a k niedostateczna, bo n ie m ogą dać dzieciom do rę k i katechizm u, którego one p ły n n ie czytać nie um ieją; mogą ich zatem uczyć ty lk o p ra w d bożych n a pamięć, a tego one znów w krótce zapom inają. Jeszcze to w szystko ujdzie, jeżeli ksiądz i nauczyciel u m ieją po polsku, bo w tenczas m ogą dzieciom w szystko w y ­ jaśnić, jeżeli zaś m ało co lub w cale nie, a takich je s t blisko połowa, to w tenczas się dopiero pokazuje, ja k te n sposób n auczania jest dla nas krzyw dzącym , a dla dzieci naszych szkodliwym, bo one bez należytego zrozum ienia przy k azań bożych i kościelnych nie tylko tra c ą bojaźń bożą, i dziczeją, ale w ogóle n a b ie ra ją przez tę m itręg ę z językiem niezrozu­ m iałym w ielkiej niechęci do szkoły i nauki, k tó rą tru d n o n a m przełam ać. Oto są główne skargi nasze na obecny sposób nauczania. M y jesteśm y przecież ta k sam o poddani króla, jak N iemcy, ta k sam o płacim y podatki i przelew am y k re w na rozkaz króla, jak i oni, dlaczegóż zatem nasze dzieci ta k są upośledzone, że ich uczą w języku, którego one nie rozum ieją, a przez co nie tylko nie mogą się ty le nauczyć, co dzieci niem ieckie, ale owszem głupieją. M y w praw dzie chcemy, a b y dzieci nasze się nauczyły po niem iecku czytać i m ów ić o ile się to da, ale ten teraźniejszy sposób nauczania chce, aby one polskiego zupełnie zapomniały, a m y na to zgo­ dzić się n ie możemy. M y m am y przekonanie, że b y śm y ciężko zgrzeszyli przeciw Bogu, gdybyśm y mieli zostać czym in n y m jak tym , czym nas stw orzył tj. P olakam i i katolikam i. A na to w szystko m u sim y jeszcze skła­ dać ciężkie podatki oddając k rw a w o zapracow any grosz n a szkołę, k tó ra n am takie k rz y w d y w yrządza.

Zanosim y przeto nasze pro śb y p rzed Wysoką Izbę, a b y zechciała spo­ wodować zniesienie rozporządzenia N aczelnego P rezy d iu m dla P ru s z dnia

(10)

W ie ce i petycja warmińs ka z 1885 roku 2 0 3

24 lipca ro k u 1873, k tó re je s t pow odem do naszych skarg, a spowodowała inne, k tó re b y nasze prośby uw zględniało. T akim i prośbam i są:

1. A by polskie dzieci uczono religii św iętej we w szystkich oddziałach po polsku.

2. A by też dzieci uczono w e w szystkich oddziałach polskiego czytania i pisania tak, żeby one opuszczając szkołę dobrze to um iały, rachunków zaś ich uczono tak, aby rów no dobrze po polsku i po niem iecku um iały rachować.

3. A by nauczyciele p rzy szkołach z polskiem i dziećmi dobrze um ieli po polsku” .

P e ty c ja została ułożona pod w zględem ta k ty czn y m bardzo zręcznie. Z jednej stro n y m iała przekonać w ładze pruskie, a z drugiej stro n y a d re ­ sowana była do ludności polsko-w arm ińskiej, k tó r a w szak m iała ją pod­ pisywać. P o dstaw ow ym a rg u m e n te m było, że ludność polska płaci podatki i przelew a k re w za p ań stw o pruskie, ta k sam o jak niem iecka, a więc w państw ie k o n s ty tu c y jn y m n ie pow inna być gorzej traktow ana. Tym czasem sto su n k i w szkolnictw ie pow odują, iż dzieci polskie zam iast pobierać ośw iatę „w yraźnie g łu p ieją” , co się kłóciło z celam i pedagogiki, z sensem istnienia szkoły. P rz y czym p ety cja nie sprzeciw iała się n auce języka niem ieckiego w rozsądnych granicach, a więc jego obecności jako przedm iotu nauczania. Ale język niem iecki nie pow inien był w y p ierać ję ­ zyka ojczystego.

P e ty c ja w y w a rła n a zebranych duże w rażenie, p rz y czym nie obyło się bez ostrych spięć. W dyskusji jako pierw szy zabrał głos jed en z n a u ­ czycieli. Mówił z ogrom ną zapalczywością, a jednocześnie rozw lekle, trochę po polsku, trochę po niem iecku. A k tu aln ą sy tu ację w szkolnictw ie w arm ińskim bardzo chw alił i dlatego radził p ety cję oddalić, poniew aż zniweczyłoby się osiągnięcia ostatnich d w u n astu lat. Na n iek tó re jego w yrażenia, ja k „R egirunek fo rderuje, a b y u n te rry c h to w a n ie było n ie­ m ieckie” zeb ran i w ybuchali głośnym śm iechem . „ P rz e rw a ł w reszcie szczęśliwie m a jste r ślusarski z W artem borka — opisuje to zebranie D a­ nielewski — k tó r y pan u nauczycielow i bez ogródki powiedział, a b y dal pokój, bo jeżeli m im o swego sposobu m ów ienia tw ierdzi, że nauczyciele po polsku um ieją, to on m u oświadcza, iż w łaśnie to przem ów ienie m ów - cy-nauczyciela najoczyw istszym je s t dowodem, iż nie um ie po po lsk u ” 3S. Wówczas w łączył się do dyskusji zdenerw ow any Szczepański mówiąc, aby nauczyciel lepiej opuścił salę, jeżeli m a przeszkadzać w zebraniu. N iemieckiem u nauczycielow i przyszedł z pomocą jego kolega robiąc złoś­ liwą uw agę pod adresem Danielewskiego, iż swój język polski zapew ne

(11)

2 0 4

kształcił w W arszawie, n ato m iast ludność w arm iń sk a rozum ie g erm a- nizm y i używ anie ich je s t ,,pedagogiczną koniecznością”. Relacjonował dalej red ak to r z T orunia: „I ta k to sypało się dalej w śró d potoku g er- manizm ów najdzikszych, składniam i to z jednego, to z drugiego języka, a w erw ą tysiąc razy potężniejszą od logiki” 39. Z kolei jed en z rolników , J a n K usza z J a r o t 40, licznym i przy k ład am i udow adniał, ja k w ielu n a u ­ czycieli rzeczywiście nie zna języka polskiego. O brażona g ru p a n au czy ­ cieli opuściła salę i dalszy przebieg zebrania był spokojny. T reścią obrad interesow ał się kom isarz policji, Conor. W dyskusji zgodzono się na nauczanie języka niem ieckiego, ale nie kosztem języka polskiego: „Uczcie dzieci nasze po niem iecku, ale uczcie je przede w szystkim dostatecznie po polsku, bo to dzieci polskie, z m a tk i po polsku mówią, do śm ierci tę m ow ę zachować m ają, jak m y ją zachow aliśm y, bośm y Polacy i P o ­ lakam i um rzeć chcem y” 41.

Na wiec do B arczew a staw iło się ponad 100 osób 42. W edług w ładz pru sk ich tylko 50 osób, w edług późniejszego spraw ozdania około 100 o s ó b 43. W czasie czytania p e ty c ji W arm iacy przytakiw ali: „praw da, p ra w d a ” . I tu ta j zabierali glos nauczyciele, ja k np. Rogali z M okin, k tó r y w zburzył zebranych stw ierdzeniem , iż w inę za słabą znajom ość pacierza u polskich dzieci ponoszą m atki, k tó re z lenistw a nie w y w iązu ją się ze sw ych rodzicielskich obowiązków. Ogólnie p ety cja bardzo się podobała, w licznych głosach skarżono się n a zaniedbania języka p o lsk ieg o 44.

39 i n n y m r a z e m D a n i e l e w s k i w n a s t ę p u j ą c y s p o s ó b o p o w i a d a ł o w y s t ą p i e n i u z g e r m a n i z o - w a n y c h n a u c z y c i e l i : „ N a s t ą p i ł a d y s k u s j a , w k t ó r e j p r z e d e w s z y s t k i m z a b r a l i g ł o s n a u c z y c i e l e , m ó w i ą c n i b y p o p o l s k u , a r z e c z y w i ś c i e j a k p r z y s ł o w i e n i e s i e z k i e p s k a p o w ę g i e r s k u . W m o ­ w a c h t y c h z a c h w a l a l i s y s t e m o b e c n y , d o w o d z ą c , ż e n i e p o d o b n a g o p o r z u c i ć , b o j e s t d o b r y i n i e t y k a l n y . D o s t a l i w s z a k ż e n a l e ż y t ą o d p r a w ę o d p . S z c z e p a ń s k i e g o i ś l u s a r z a z W a r t e m -b o r k a o r a z j e d n e g o z r o l n i k ó w . Z m i e s z c z a n o d e z w a ł s i ę j e d e n i d r u g i o t y m , j a k w i e l k i e j p r a k t y c z n e j w a r t o ś c i j e s t z n a j o m o ś ć o b u j ę z y k ó w n a W a r m i i , j a k N i e m c y , k u p c y i r z e m i e ś l n i c y , s a m i p o w i a d a j ą , ż e z a 1000, z a 2000 t a l a r ó w n i e o d d a l i b y z n a j o m o ś c i j ę z y k a p o l s k i e g o * ’ ( D z i e n n i k P o z n a ń s k i , 1885, n r 189). P o d o b n ą r e l a c j ę z n a j d u j e m y w t o r u ń s k i m „ P r z y j a c i e l u ” , 1885, n r 34: „ P a n o w i e n a u c z y c i e l e t y l k o b y l i i n n e g o z d a n i a . J e d n e m u z n i c h w c a l e w g ł o w i e n i e c h c i a ł o s i ę p o m i e ś c i ć , a b y w s z k o l n e j n a u c e b y ł o c o z ł e g o i m o g ł a b y ć p o p r a w a . W i ę c p r a w i ł c o ś , ż e t r z e b a b y c h y b a z n o w u p s u ć t o , c o s i ę p r z e z 12 l a t n a n i e m c z e ­ n i e d z i e c i z r o b i ł o . . P ó ł s ł o w a p o p o l s k u , p ó ł p o n i e m i e c k u a w y m a w i a ł t a k z o b c a i p o c i e s z n i e z n i e m i e c k a j a k b y p i e s w i ó r y g r y z ł ” . 40 G a z e t a O l s z t y ń s k a , 1890, n r 14. 41 K u r i e r P o z n a ń s k i , 1885, n r 189. 42 T . G r y g i e r , W y b ó r m a t e r i a ł ó w d o k w e s t i i p o l s k i e j w P r u s a c h W s c h o d n i c h w X I X w i e k u , Z a p i s k i T o w a r z y s t w a N a u k o w e g o w T o r u n i u , 1953, t . 19, z. 1—4, s . 280. P r e z e s r e j e n c j i k r ó l e w i e c k i e j z 25 V I I I 1885 r. 43 Ł , B o r o d z i e j , o p . c i t . , s. 161. W ł a d z e p r u s k i e d ą ż y ł y d o p o m n i e j s z a n i a z n a c z e n i a o b u w i e c ó w , s t ą d w i c h r e l a c j a c h z n a j d u j e m y s p o r o n i e ś c i s ł o ś c i , n p . ż e n a w i e c u w O l s z t y n i e n i e b y ł o ż a d n e j d y s k u s j i . 44 W i e l k o p o l a n i n , 1885, n r 191; P i e l g r z y m , 1885, n r 99; G a z e t a T o r u ń s k a , 1885, n r 189; P r z y j a c i e l , 1885, n r 34; p o r . t a k ż e J . C h o c i s z e w s k i , o p . c i t . , s . 97; A P O , R e j e n c j a O l s z t y ń s k a , I 2374. I n s p e k t o r p o w i a t o w y V i g o r a u x z 4 I X 1885.

(12)

W ie c e i petycja warmińska z 1885 roku 2 0 5

W następ n y ch m iesiącach ponad sto egzem plarzy p ety cji roznosili specjalni ku rierzy , to znaczy uśw iadom ieni chłopi, robotnicy i rzem ieśl­ nicy od dom u do dom u i zbierali podpisy ta k w dwóch pow iatach w a r ­ mińskich, jak i szczycieńskim, i m rągow skim . W pow iatach m azurskich narzekano, że g dyby dostarczono więcej fo rm u larzy p ety cji ,,i M azurzy byliby liczniej podpisyw ali” 4S. T erenow e w ładze pruskie rozpoczęły kontrakcję. Zaczęły p rzechw ytyw ać listy z podpisami. Donosiła gazeta poznańska: „Ludzie często nie wiedzieli, kom u m a ją oddać podpisy, tak że wiele list poszło nie do w łaściw ych adresów, zostały ta m zniszczone lub spalone” 46. Podobnie inform ow ał „ P ielg rzy m ” : „A ile to było od­ mowy, naśm iew ań, gróźb, kłam stw , straszyli naw et, że kto podpisze, do kozy się d ostanie” 47. Jeszcze w g ru d n iu 1885 r. donoszono z Poznania, że p ety cja jest n ad al p o d p is y w a n a 48. Z drugiej stro n y la n d r a t olsztyński, K leem ann, inform ow ał sw oje władze, że zbieranie podpisów odbyw a się w sposób nadzw yczaj za k o n sp iro w a n y 49.

Jed en z organizatorów akcji pety cy jn ej, gd y zakończono zbierać p od­ pisy, donosił z dum ą „P ielgrzym ow i” :

„P ety cja ta, ze stu w si i jednego m iasta, pierw sza może z cichej i za­ pom nianej W arm ii, jest dla nas praw dziw ym zdarzeniem . Aż się sami dziwim, skąd nam ty le odwagi. Ju żeśm y się ta k do pru sk ich rządów i do niem czyzny przyzw yczaili, że byśm y z w olna za kilkaset lat z pew nością byli zniem czeni. Lecz kto się Bogu chce spodobać, to m usi go poznać, a polskie dziecko m ow y nie zna, dlatego prosiw a, żeby w szkołach n a ­ szych n aukę po polsku uczono, bo dzieci nasze nam a należą, a szkoły grubo płacić m u siw a” 50.

Ostatecznie F ranciszek Szczepański przekazał petycję d o B iura K o­ misji Szkolnej S ejm u P ruskiego n a początku lutego 1886 r .51 W płynęło 99 jednobrzm iących egzem plarzy, w ty m 94 z pow iatów olsztyńskiego i reszelskiego, a 5 ze szczycieństkiego i mrągowslciego. Ogółem n a W arm ii zebrano 3435 podpisów, n a M azurach (wśród rodzin katolickich) 86.

45 P i e l g r z y m , 1886, n r 54. 46 K u r i e r P o z n a ń s k i , 1886, n r 100. 47 P i e l g r z y m , 1886, n r 54. 48 G o n i e c W i e l k o p o l s k i , 1885, n r 287. 49 A P O , I V 538. R e j e n c j a K r ó l e w i e c k a z 1 1 I X 1885 r . w o p a r c i u o r a p o r t l a n d r a t a K l e e - m a n a : „ D i e S a m m l u n g d e r U n t e r s c h r i f t e n v o l l z i e h t s i c h j e d o c h i n s o g e h e i m e r W e i s e , d a s s ä u s s e r l i c h n i c h t s d a v o n z u B e m e r k e n i s t ” . 50 P i e l g r z y m , 1886, n r 32. 51 D z i e n n i k P o z n a ń s k i , 1886, n r 27.

(13)

2 0 6

IV

D yskusja w K om isji Szkolnej Izby Sejm ow ej odbyła się 24 m arca 1886 r. w obecności wyższego ra d c y tajnego, kom isarza rządowego, dr. Schneidera. P ro b lem refero w ał poseł z Żagania, Schm idt. Zauw ażył on, że p ety cja je s t fałszyw a i przesadna. Niezgodne z p ra w d ą je s t tw ie r­ dzenie, że dzieci nie m ogą nauczyć się niem ieckich liczebników z tego powodu, że się je inaczej zestaw ia niż w języku polskim. J e s t to d ro b ­ no stk a rozd m u ch an a przez petentów . A ju ż całkowicie dow olny w niosek w yciągają oni mówiąc, że dzieci w w y n ik u takiej n a u k i głupieją. P rz e ­ cież n a u k a niem iecka nie polega li tylko na pam ięciow ym p rzy sw ajan iu sobie wiedzy. Z resztą zarządzenie z 1873 r. dozw ala posługiw ać się języ­ kiem polskim w celu w y jaśn ian ia różnych pojęć. „N auka niem ieckiego języka — m ów ił dalej S chm idt — byw a w P ru s a c h wszędzie, w różny sposób, n a zrozum ienie, zgłębienie i poznanie istoty rzeczy, skierow any sposób udzielana. Sposób [ten] znalazł pow szechne uznanie. In n e naro d y podziw iają go i zazdroszczą n a m t a k o w e g o . Nie podobna p rz y ­ puścić, a b y wobec polskich dzieci m iano w ogólności i to system atycznie inaczej postępować, a aby n a tak ie postępow anie m iały szkolne w ładze lokalne i wyższe inspekcyjne zezwolić. Sprzeciw iałoby się to n ie tylko rozporządzeniu, ale także w łasnej korzyści pań stw a i celom nauki, bo przecież przez niem iecką n aukę m a ją się polskie dzieci przejąć niem iec­ kim i pojęciami, m a ją być przygotow ane i ukształcone do zrozum ienia niem ieckich p ra w i obowiązków w zględem p a ń stw a ”. O statecznie — k o n ­ kludow ał poseł S chm idt — należy n a d petycją, jako nieuzasadnioną przejść do porządku d zie n n e g o 52.

Również poseł Schröder z pow iatu kłajpedzkiego odniósł się do p e ty ­ cji negatyw nie. Uznał, że je s t fałszywa, być może zaszło zaledwie kilka przypadków „karygodnej opieszałości” ze stro n y nauczycieli, a może zo­ stali oni zm uszeni do takiego postępow ania przez Polaków ? J e ś li dzieci rzeczyw iście n ie mogą się uczyć, to fa k t ten w y n ik a z antagonistycznego stosunku do niemczyzny, przekazanego im przez rodziców, co zresztą dostrzega się w n iek tó ry ch w yrażeniach, zaw arty ch w petycji, jak np. „ogłupienie, niepotrzebne mozolenie się, niezrozum iały języ k ” , lu b „Nie chcem y być niczym innym , ja k ty lk o tym , czym nas P a n Bóg stworzył, tj. P o lak am i i k ato lik a m i” . W y ty k ał n astęp n ie poseł Schröder k o lejn y „fałsz” , z a w a rty w petycji: „dzisiejsza m etoda n au k i żąda, by dzieci

poi-52 D z i e n n i k P o z n a ń s k i , 1886, n r 94; H . J . K a r p , B i s c h o f A n d r e a s T h i e l (1886— 1908) u n d d i e

S p r a c h e n f r a g e i m s ü d l i c h e n E r m l a n d , Z e i t s c h r i f t f ü r d i e G e s c h i c h t e u n d A l t e r t u m s k u n d e E r m l a n d s , B d . 37, 1974, s . 64.

(14)

Wiece i petycja warmińska z 1885 roku 2 0 7

skiej m ow y zupełnie zapom niały” , a przecież stw ierdzenie to m ija się z praw dą. W ogóle petenci dom agają się n au k i w jęz y k u polskim, a w niem ieckim tyle, „o ile się da to osiągnąć”. C hcieliby wrócić do sytuacji sprzed 1873 r., na co nie można się absolutnie zgodzić. W edług zarządzenia z 1873 r. dzieci polskie p o b ierają n a n ajn iższy m stopniu nauki religii po polsku przez 3 lata; na średnim czyli d w u le tn im sto p n iu język polski je s t tra k to w a n y jako pomocniczy. T ak w ięc język polski jest u ży w an y aż do stopnia najw yższego, „gdzie polskie dzieci przez 3 lata pob ierają n au k ę polskiego czytania i pisania”, dzięki czem u „ n a ­ b ierają zdolności w czytaniu i rozum ieniu także w ojczystym języku Biblii i śpiew nika. To okazuje się dostatecznym celem dla owej prow incji. P ru s y W schodnie i Zachodnie są niem ieckim i prow incjam i, k tó ry c h n ie ­ mieckiego c h a ra k te ru przestrzegać trzeb a i k tó ry c h sto su n k i w ogólności nie w ym agają w iększej znajom ości języka polskiego. Mianowicie w po­ w iatach p ete n tó w chodzi o szczupłą polską mniejszość w osadach otoczo­ nych niem iecką ludnością i przerzedzonych przez takow ą. Co do polskiej nau k i religii n ie dozw ala także rozporządzenie naczelnego prezesa dla prow incji poznańskiej w iele więcej, jak rozporządzenie dla P r u s . 'Co do pojedynczych w ypadków , gdzie może nauczyciele nie p o stępują w edług rozporządzenia, m ogą tylko p eten c i zanieść zażalenie w drodze przepisanej instancji. Co zaś do nauczycieli (petitum 3), to rząd dokła­ da — ja k w iadom o — już w interesie sam ej n au k i staranie, ab y takowi, o ile m ożebne i potrzeba tego w ym aga, w szkołach uczęszczanych przez polskie dzieci, polski język dostatecznie znali” 53.

N astępnie zab rał głos koreferen t, ja k przypuszcza H a n s-Jü rg e n K arp, był n im v. H a u g w itz 54. K o re fe re n t zgadzał się z p e te n ta m i w ty m p u n k ­ cie, w k tó ry m mówili, że p rz y dzisiejszej m etodzie nauczania dzieci pol­ skie nie poznają dobrze ani języka polskiego, ani niemieckiego. Słuszną też uczynili uw agę odnośnie do religii, mówiąc: „Uczucie może się w zu­ pełności tylko przez język ojczysty rozw inąć, dlatego też pow inna być nauka religii w szkole ludow ej n a w szystkich stopniach w języku ojczy­ stym u d zielana”. K ażd y „szczep n a ro d o w y ” trzy m a się w y trw a le m ow y ojczystej, ja k np. w A lzacji i L otaryngii, stąd też zaleciłbym uw zględ­ nienie żądań petentów , gdyby p ety cja ta nadeszła była z zupełnie polskiej dzielnicy. Lecz pow iat olsztyński, w k tó ry m jeszcze najw ięcej je s t pol­ skiego elem en tu je s t przew ażnie, a pow iat reszelski praw ie zupełnie n ie ­ miecki. Ja k m ieszana ta m je s t ludność, daje dostateczne św iadectw o w iel­

53 D z i e n n i k P o z n a ń s k i , 1886, n r 94. 54 H . - J . K a r p , o p . c i t . , s. 64, p r z y p . 32.

(15)

2 0 8

ka liczba przedłożonych petycji, pod k tó ry m i bardzo m ało w idzim y pod­ pisów ”. Z p rak ty czn y ch powodów, dla niew ielkiej liczby dzieci polskiej narodow ości tru d n o byłoby utw orzyć osobne okręgi szkolne. On, ko refe­ rent, zgodziłby się na w szystkie żądania, ale dla ludności całkowicie pol­ skiej, nie mieszanej z niem iecką. W sy tuacji w arm ińskiej nie można je d ­ n ak uw zględnić tego w niosku, bo n a ru s z y się praw o dzieci niem ieckich. Staw ia przeto postulat: „Zważywszy, że W arm ia m a przew ażnie niem iec­ ką ludność, i że ta m w ogólności nie istnieje potrzeba w iększego pielęg­ now ania polskiego języka w szkole ludow ej, przechodzi się nad p ety cją do porządku dziennego” 55.

Z ap y tan y przez referen ta, kom isarz rządow y, dr Schneider, u trz y m y w a ł że zarządzenie z 1873 r. stosowane jest w szędzie w P ru sach W schodnich i Zachodnich. J ę z y k polski n au czany jest także w n iek tó ry ch pow iatach w arm ińskich. R ed ak to r Ignacy Danielewski, „in te le k tu a ln y spraw ca p rzed ­ łożonych p ety c ji” w ym ienia 2 polskie d ek a n a ty w powiecie olsztyńskim i kącik pow iatu reszelskiego. Żali się, że języ k polski k u rczy się, p rzy czym je s t on bardzo skażony. Ale zabiegi D anielewskiego znalazły zniko­ m y oddźwięk. Dlatego nie trzeba zmieniać zarządzenia z 1873 r. dla pol­ skich osad na W arm ii. T y m bardziej, że w każdej polskiej miejscowości mieszka znaczna część osób, rozum iejących po niem iecku. To w ynika z jego w łasnych obserwacji. Odnośnie do nau k i rachunków — m ów ił — ludzie pow inni znać język niem iecki, chociażby po to, by rozum ieć się na targ u . Z resztą nauczyciele, w edług Danielewskiego, byli n iep rzychylni tej petycji. W ładze szkolne s ta ra ją się o nauczycieli znających język pol­ ski, a w e w szystkich szkołach jednoklasow ych uczą nauczyciele m ówiący dw om a językam i. Poza ty m nie dąży się do w yelim inow ania języka p o l­ skiego, a tylko do nauczania języka niemieckiego, co w b rew tw ierdzeniom petycji, udało się osiągnąć. On sam to widzi, podobnie sy tu a c ja w ygląda na P ru sk iej L itw ie i na M azurach. O bjechał on kiedyś 4 pow iaty m a ­ zurskie w tow arzystw ie kom isarza królew ieckiego konsystorza. Okazało się, że dzieci św ietnie znały niem iecki, chociaż w d om u nie m ów iły po niem iecku. Dzieci, k tó re doszły do najlepszej biegłości w języku niem iec­ kim, w y k azy w ały się n ajlepszym i postępam i i w języku polskim. Dzięki te m u m ogą uczestniczyć k u sw ojem u duchow em u zbudow aniu w n a b o ­ żeństw ach poza granicam i sw ojej bliższej ojczyzny. Niesłuszne są skargi na nauczanie religii. „Jeżeli k to doszedł ta k dalece, że obcy język tak pew nie i g runtow nie rozumie, ja k język, którego jako dziecko używał, w te d y może i w ty m obcym języku odebrać religijne pojęcia w sposób

(16)

W ie ce i petycja warmińska z 1885 roku 2 09

serce i uczucie poruszający. I pod ty m w zględem — kończył sw oją ob­ szerną w ypow iedź d r Schneider — porobiłem bogate dośw iadczenia” 56.

W dalszej dyskusji dw óch członków K om isji w yraziło pogląd, że obec­ na m etoda n auczania je s t skuteczna jedynie w miejscowościach etnicznie

mieszanych, n ato m iast w czysto polskich okolicach egzam inu nie zdaje. Wówczas kom isarz rząd o w y ponow nie pow ołał się n a sw oje osobiste do­ świadczenia i zaprzeczył przedm ówcom . W tedy jeden z n ich przekonany, przyłączył się do k ry ty k i petycji: „Ton p ety c ji zrobił n a m nie n iesy m p a­ tyczne w rażenie, zaw iera ona w iele przesady i w ychodzi z fałszyw ego założenia”. W arm iacy n a w e t w pow iecie olsztyńskim — m ów ił —- nie czuli się n ig d y Polakam i, w czym podobni są do G órnoślązaków, k tó rzy koniecznie chcą być P ru s a k a m i i czują się obrażeni, g dy k to nazw ie ich Polakam i. Zganić też należy w y rażen ie petycji: „Polacy i k atolicy” s7. In n y członek K om isji Szkolnej, W arm iak, Celestyn G u staw K re b s mówił, że n a w e t w pojedynczych i stosunkow o niew ielkich re jo n a c h polskich język niem iecki je s t ro zu m ian y i w ty m języ k u także się mówi. Poza ty m cała W arm ia jest niem iecka. Nie tylko nauczyciele, ale cała ludność, a szczególnie duchow ni odnieśli się zdecydow anie n eg aty w n ie do w spo­ m nianych wieców 58.

I tylko jeden członek K om isji Szkolnej, nazw iska którego n ie s te ty nie znamy, całkowicie sta n ą ł po stro n ie petentów , postulując, a b y w sem in a­ riach nauczycielskich skutecznie nauczano polskiego języka. O statecznie K om isja Szkolna postanow iła przekazać spraw ę w arm iń sk ą pod obrady Sejm u, w nioskując o odrzucenie p e ty c j i59.

V

D ebata n a d spraw ozdaniem K om isji Szkolnej odbyła się 13 m aja 1886 r.

O tw orzył dyskusję poseł „ C e n tru m ”, P e te r Spahn, re p re z e n tu ją c y olcręg olsztyńsko-reszelski, i opowiedział się za p ety cją w arm ińską, cho­ ciaż m iał n iejakie w ątpliwości, co do zastosow ania postulatów p etentów w szkołach u trakw istycznych. Otóż w szkołach dw ujęzycznych — u w a­ żał — należy uczyć religii w języku polskim w zakresie w iększym niż dotychczas, ale nie całkowicie ze w zględu n a obecność dzieci niem ieckich.

56 D z i e n n i k P o z n a ń s k i , 1886, n r 96. 57 I b i d e m ; H . - J . K a r p , o p . c i t . , s . 64. 58 H . - J . K a r p . , o p . c i t . , s . 65.

59 D z i e n n i k P o z n a ń s k i , 1886, n r 98; H . - J . K a r p , o p . c i t . , s . 65.

(17)

2 10

Oczywiście nauczyciele w in n i znać języki, bo n a razie, w b rew tw ierd ze­ niom rządu, s ta n ta k i nie w szędzie m a miejsce. Ludność w tych stro n ach osiedliła się w X IV —X VI w. i zawsze, daw niej za czasów biskupów, a później w okresie rządów pru sk ich pam iętano, a b y dzieci nauczane były w języku ojczystym . Zmieniło się to na początku la t siedem dziesiątych, gdyż now e zarządzenia p rzerw ały ciągłość nauczania religii, ograniczając jej udzielanie w języku ojczystym do stopnia najniższego, a posługiw anie się językiem ojczystym w stopniu śred n im zm ierza do niem czenia n a u ­ czania religii. N a sto p n iu n ajw yższym także udziela się n au k i po n ie­ miecku. Istn ieje ogólne życzenie, uspraw iedliw ione z p u n k tu pedagogicz­ nego, a b y dzieci od sam ego początku uczyły się czytać po polsku, co im u łatw ia posługiw anie się polskim katechizm em i Biblią, potrzeb n y m i nie tylko do przygotow ania się do sak ram en tó w św iętych, ale w ogóle do n au k i religii. W edług obecnych postanow ień przygotow yw anie się do sa­ k ram en tó w św ięty ch n a stę p u je w tych latach, g dy dzieci polskie dopiero zaczynają się uczyć polskiego czytania, tzn. n a sto p n iu najw yższym . A je­ śli dzieci n ie p rzejd ą do tego stopnia, to w ogóle nie uczy się ich czytania polskiego, m im o że przygotow yw ane są do sak ram en tó w św iętych. J e s t to w ielki tr u d dla duchow nych, a m ęka dla dzieci, zwłaszcza gdy niem iec­ kiego dostatecznie nie opanow ały. N iepraw dziw e je s t tw ierdzenie, że wszę­ dzie ludność polska zmieszana je s t z niem iecką. Istn ieją w powiecie olsztyńskim miejscowości składające się w yłącznie lub praw ie w yłącznie z ludności p o ls k ie j60. Żałować jed n ak trzeba, że ani kom isarz rządowy, ani petenci nie podali tu k o n k retn y ch danych. „Mości P anow ie — mówił S p ah n — w szkołach w iejskich ty ch miejscowości, w k tó ry ch dzieci nie słyszą ani słowa niem ieckiego poza szkołą, do k tó ry c h przychodzą tylko ze znajom ością polskiego języka, oczyw iste, że gdy idą do szkoły, nie m ają absolutnie zrozum ienia dla niemieckości; w pojedynczych szkołach tylko, dzięki szczególnie pom yślnym okolicznościom, osiągnięto to, że dzieci te w w y starczający sposób nauczono posługiw ać się językiem niem ieckim ” . D awniej łatw iej było w yuczyć języka niem ieckiego n iż obecnie. Rodzice opowiadali m u — k o n tynuow ał S p a h n — że nie m ogą się ze sw oim i dzieć­

60 T u S p a h n w y m i e n i ł w i e l e w i o s e k , w k t ó r y c h l u d n o ś ć p o l s k a s t a n o w i ł a 62—90®/e m i e s z ­ k a ń c ó w . W B a r c z e w k u n a 148 u c z n i ó w , p o l s k i c h j e s t 140, z k t ó r y c h t y l k o 23 n a u c z y ł o s i ę m ó w i ć p o n i e m i e c k u ; w N e r w i k u c h o d z ą d o s z k o ł y w y ł ą c z n i e p o l s k i e d z i e c i w l i c z b i e 66, z k t ó r y c h j e d y n i e 28 m ó w i p o n i e m i e c k u ; w N o w y m M a r c i n k o w i e j e s t 80 p o l s k i c h i 5 n i e ­ m i e c k i c h d z i e c i , t y l k o 20 d z i e c i p o l s k i c h m ó w i p o n i e m i e c k u ; K a b o r n o l i c z y 117 d z i e c i p o l ­ s k i c h , p o n i e m i e c k u n a u c z y ł o s i ę r o z m a w i a ć 60; w K l e b a r k u W i e l k i m i M a ł y m z n a j d u j e s i ę r a z e m 160 d z i e c i , w ś r ó d n i c h z a l e d w i e 12 n i e m i e c k i c h . P o d o b n i e s y t u a c j a w y g l ą d a w B a r t ą ­ g u , B a r t ą ż k u , P a t r y k a c h , P u r d z i e , S t a r y m M a r c i n k o w i e , P r e j ł o w i e , J a r o t a c h , R u s i , D o r o t o - w i e , T o m a s z k o w i e , O r z e c h o w i e , S z ą b r u k u , U n i e s z e w i e , B u t r y n a c h , R a m s o w i e , D a j t k a c h , R z e c - k u , S t a n c l e w i e , G i e t r z w a ł d z i e , W o r y t a c h , N a g l a d a c h , C e g ł o w i e i t d .

(18)

W ie c e i petycja warmińska z 1885 roku 211

mi, służącym i w w ojsku porozum ieć listownie, bo ani nie zn ają dobrze języka niemieckiego, a n i n ie p o trafią po polsku pisać. N ajgorzej jed n ak w ygląda sy tu acja w nauce religii. Uczy się dzieci po niem iecku, lecz n au k a ta przynosi m ałe re z u lta ty z pow odu słabej znajom ości języka niem ieckie­ go. A jakie k łopoty m a ją dzieci ze spowiedzą? O bserw uje się p ro te sty dzieci przeciw uczęszczaniu na n au k ę do pierw szej kom unii św. w języku niemieckim. Zgłaszając się do tej n a u k i chcą ją o trzym yw ać w języku polskim i w te d y rozpoczynają się owe trudności, dla księży z u d zielaniem nauki, dla dzieci z jej pobieraniem . Dzieci m uszą w cześniej um ieć czytać po polsku, ab y korzystać z B iblii i katechizm u.

W sum ie S p ah n żądał d la szkół ze znaczną liczbą dzieci polskich n a u ­ czania religii w języ k u polskim przez cały okres szkolny, lu b tam , gdzie zachodzi potrzeba n a stopniu pierw szym i średnim , dalej polskiego n a u ­ czania już n a stopniu najniższym , wreszcie zatru d n ian ia w ty c h szkołach nauczycieli ze znajom ością dw óch ję z y k ó w 61.

S pahnow i odpowiedział kom isarz rządow y d r Schneider, pró b u jąc p od­ ważyć sens jego w yw odów dotyczących polskości południow ej W arm ii przez w ym ienianie miejscowości całkowicie niem ieckich lu b przew ażnie niemieckich. P o n ad to zw racał uw agę na to, że p e ty c ja je s t w y razem a g i­ tacji zew nętrznej, w reszcie, że nie m a logicznego uzasadnienia p o dtrzy­ m yw anie n a W arm ii całkowicie zepsutego języka polskiego, stąd będzie lepiej, o ile zostanie on zastąpiony językiem niem ieckim 62.

Po doktorze Schneiderze w ygłosił w ielkie przem ów ienie doświadczony, w y tra w n y polityk wielkopolski, poseł K azim ierz K antak. N a początku pod­ jął polem ikę z przedm ówcą, zarzucając m u, że zbyt w iele nacisku położył na rzekom ą agitację z zew nątrz. A przecież, jeśli p ety cja m iała dojść do skutku, m usiał się ktoś nią zająć. Jed n ak że rzecz ta n ie dotyczy m e ritu m zagadnienia. „P an kom isarz rządow y opow iada dalej — czy ta m y w steno­ gram ie z przem ów ienia K a n ta k a — ---, że ta m n a W arm ii m ów ią ta k źle po polsku, iż ów rzekom y ag itato r bardzo skarżył się n a to, że ci ludzie mogą mówić ta k zepsutą polszczyzną. B yłoby to ty m gorzej, Mości P a n o ­ wie, iż w łaściwie rządow i można b y zrobić zarzut, iż ta k daleko rzeczy doprowadził, te tam eczna ludność polska nie um ie n aw et mówić po rząd ­ nie po polsku. Przeczę przecież i tem u, ab y ta k źle było, jak p a n kom i­ sarz rządow y rzeczy przedstaw ia. M ieliśm y przecież przykłady, że G órno­ ślązakom nie chciano przyznać, iż m ów ią po polsku, lecz zupełnie o d rę b ­

61 D i e p o l n i s c h e F r a c r e i m E r m l a n d u m d i e J a h r h u n d e r t w e n d e , U n s e r e E r m l ä n d i s c h e H e i ­ m a t , 1976, n r 1, s . I V ; H . - J . K a r p , o p . c i t . , s s . 65—66; R . T r a b a , « E r m l ä n d i s c h e Z e i t u n g » w o ­

b e c s p r a w p o l s k i c h w z a b o r z e p r u s k i m to l a t a c h 1885— 1886, K M W , 1984, n r 4, s . 345.

(19)

2 1 2

n y m n arzeczem ”, podobnie m ów iono o K aszubach. „ P a n kom isarz rz ą ­ dow y pow iada tedy, że rząd zam ierza postarać się o to, a n a co się zgodzić m am y, a b y dzieci n au czy ły się dobrze czytać, pisać i rachow ać po n ie ­ miecku. Bo któż m ów i o tym , a b y dzieci nie m usiały się uczyć czytać, pisać i rachow ać po niem iecku? N ik t w świecie nie m ów i o tym , ani poseł Spahn, a n i my, ani żaden z petentów . P o dsuw ają n am przeto coś takiego, o co w cale nie chodzi. P a n kom isarz rządow y przeciw staw ił dalej liczbom p od an y m przez posła Spahna, a ta k bardzo przekonyw ającym , inne licz­ by. Poseł S p ah n przytoczył szkoły, k tó re po części są zupełnie polskie, albo w k tó ry c h zachodzi stosunek taki, że na 80 polskich dzieci je s t 5 nie­ mieckich, na 68 polskich je s t 12 niem ieckich. W ym ienił całą liczbę różnych miejscowości. I cóż robi p a n kom isarz rządow y? P ow iada on, że może p rzeciw ne przytoczyć liczby, a m ianowicie szkoły, w k tó ry c h nie m a w cale polskich dzieci, albo bardzo mało, albo w reszcie je s t ich m ało w stosunku do bardzo w ielu niem ieckich dzieci. To jest p raw d ą i to uznaje każdy, że ludność je s t ta m mieszana, że są szkoły, w k tó ry ch przew ażnie lub p raw ie w yłącznie są niem ieckie dzieci. D la ty c h niem ieckich szkół n ie żądają petenci zmian. N iechaj sobie istn ieją te szkoły, ja k istniały. T ylko dla ty ch szkół, k tó re p raw ie w yłącznie lu b przew ażnie zw iedzane są przez polskie dzieci, żądają petenci odpow iedniego do potrzeb y uw zględnienia języka ojczystego. P a n kom isarz rządow y powiada, że są to dzieci rodzin po polsku mówiących, ale rozum iejących po większej części po niem iecku. Być to może po części, ale p a n kom isarz rządow y przyznać przecież musi, że są to polskie rodziny. Niemieckie rodziny nie mów ią po polsku, a więc te po polsku mów iące ro dziny są po p ro s tu P o lak am i i jako tacy m ają p raw o żądać, a b y dzieci ich uczyły się także ojczystego języka.

P om iędzy w yw odam i pana kam isarza rządow ego nie znalazłem nic więcej, co bym mógł jeszcze poruszyć. Co najw y żej to jedno jeszcze tylko, że ja k powiada, posiada spis szkół i stosunków — przytoczył także coś z tego — k tó r y to spis popiera zupełnie jego w yw ody. Toż, m iły Boże, byłoby bardzo dobrze, gdyby ten m ateriał przedłożył Komisji, gdzieby go było m ożna zbadać. Nie pojm uję, dlaczego przytacza się liczby, skoro w K om isji była sposobność do przedłożenia dostatecznego m ateriału. Tak się przecież zawsze p ra k ty k u je , albo przecież nie p rzed k ład a się żadnego m ateriału, bo się go n ie ma, albo je s t m ateriał, którego przecież n ie p rzed ­ kłada się dość wcześnie, aby go m ożna zbadać dokładnie i dopiero tu do Izby przychodzi się z n im niespodzianie”.

N astępnie Kamtak odniósł się do n ajw ażniejszych spraw , przedstaw io­ nych w petycji. Otóż w m y śl rozporządzenia z 1873 r. dzieci polskie w oddziałach w yższych m a ją się uczyć pisać i czytać po polsku, czego

(20)

Wi ec e i petycja warmińska z 1885 roku 2 1 3

jednak w większości szkół nie p ra k ty k u je się w ogóle, lu b co n ajw y żej uczy się zaledwie jed n ą godzinę na tydzień. T w ierdzenia tego w K om isji nie zakwestionowano, n ie uczynił tego także kom isarz rządow y. A więc, ponieważ w najniższych i średnich klasach szkół ludow ych języ k polski nie jest przedm iotem nauczania, a zgodnie z zarządzeniem naczelnego p re ­ zesa z 1873 r., m a to następow ać w oddziałach wyższych, ale jak dośw iad­ czenie w skazuje, dzieje się to p rz y dalszym uszczupleniu godzin n a ten cel przeznaczonych, to w gruncie rzeczy je s t rzeczą obojętną, czy n au k a ta w ogóle się odbywa, czy nie, bo dzieci w żadnym w y p ad k u nie mogą się nauczyć polskiego czytania i pisania.

Jeśli chodzi o n a u k ę religii, to — zgodnie z ty m sam ym zarządze­ niem — m a być w y k ład an a po polsku tylko w najniższym oddziale. Skoro p rzeto dzieci poduczą się nieco niem ieckiego języka, przechodzą do od­ działu średniego i n au k a w języku ojczystym u sta je bez w zględu na to, czy na ty le opanow ały język obcy, aby m ogły w y k ład w n im prow adzony zrozumieć. Języ k ten je s t obcy, „bo obcym pozostaje sercu, bo obcym niezaprzeczenie pozostaje p rzy n ajm n iej uczuciu, z jak im chw alą P a n a Boga, z jak im Bogu za d a ry udzielone dziękują. Ale o to rząd n ie p y ta ”. Mówi pan kom isarz rządow y, że p ety cja c h a ra k te ry z u je się przesadą. 'Cóż z tego, kiedy istota prośby je s t praw dziw a i do niej Izba Poselska m usi się ustosunkować. K om isja Szkolna tw ierdzi, że „nauka, w języku n ie ­ mieckim w P ru s a c h udzielana byw a w szędzie w sposób rów ny, zm ierza­ jący do zrozum ienia i zgłębienia zasad, jako i isto ty przedm iotu. R ezu ltat pom yślny pow szechne znalazł uznanie, a u in n y ch narodów podziw i za­ wiść wywołał. A żeby z dziećmi polskim i w ogóle albo n a w e t sy stem aty cz­ nie inaczej postępow ać miano, a na postępow anie to lokalne i wyższe w ła­ dze dozorujące szkoły zezwolić m iały, jest rzeczą niem ożliwą, ponieważ z rozporządzeniem , jako też własną, państw ow ą korzyścią i celem nauki byłoby to w sprzeczności". Czyli, powiedziano tam , że „w ierzyć te m u nie można i że dowodów na to potrzeb a”. Czy należy przeto tu ta j, w B erlinie egzaminować dzieci? To w łaśnie rodzice, zgodnie ze swoim sum ieniem , opisują, co się w y p raw ia z dziećmi. J a k ic h więcej dowodów potrzeba? A tu, oświadczeniom rodziców przeciw staw iane je s t zdanie, że n aukę ję ­ zyka niem ieckiego wszędzie w ykłada się równo. Otóż to. Co je s t dobre dla dzieci w Saksonii i w W estfalii, nie odpow iada potrzebom dzieci pol­ skich. Poseł, ks. d r S tablew ski n iejednokrotnie udow adniał, „że owa m e­ toda i książki podręczne, k tó re gdzie indziej dla dzieci niem ieckich za­ pew ne stosowane być mogą, dla polskiej d ziatw y nie rozum iejącej po niem iecku i m ającej nauczyć się dopiero tego języ k a” całkowicie się nie nadają. A zatem system ośw iatowy, jed nakow y dla całych P ru s, dla dziel­

(21)

2 1 4

nic polskich „za niesłuszny uw ażać należ y ” . Dzieciom uczęszczającym do szkół e le m en tarn y ch nie pow inno się w ykładać języka niem ieckiego w ten sam sposób w prow incjach polskich, co w prow incjach niem ieckich.

N astępnie K a n ta k zajął się ty m zdaniem re fe ra tu K om isji Szkolnej, k tó re mówiło, że taka nauka, ja k ją p rzedstaw ia petycja, b y łab y „w p ro st niem ożliw a” , poniew aż znajdow ałaby się „w sprzeczności z celem n a u k i”. Otóż, m ów ił dalej K a n ta k — „przeciw n am je s t w iele rzeczy możliw ych, k tó re dla prostego rozsądku ludzkiego i dla pojęcia h u m an izm u niem ożli­ w ym i się zdają. Spojrzyjcie P anow ie ty lk o n a owe projekta, k tó re w roku bieżącym przeciw n am u k n u t o . M y przecież skarży m y się bezu stan ­ nie n a to, Panow ie, zapominacie, iż szkoła w pływ ać m a na w ychowanie, a rząd szkołę, używ ając jej w celach germ anizacyjnych, poniżył. Chodzi bowiem o to, ażeby dzieci polskie i n a w yższym stopniu religii do zrozu­ m ienia ducha języka niem ieckiego przyw ykły. O św iadczając to publicznie przyznaje się ty m sam ym , że się p rzy nauce religii m a jeszcze osobne zam iary, a śnie kształcenia serca i rozum u, i uży w a się jej do celów, by jak najszybciej germ anizow ać i do zapom nienia języka polskiego zm usić” .

W dalszym ciągu K a n ta k mówił, że spraw ozdanie K om isji dopuszcza możliwość karygodnego postępow ania n iek tó ry ch nauczycieli, lecz s ta ra się rzecz pom niejszyć i zlekceważyć, zam iast w p ro st przyznać się, że „sy­ stem tak i jest b łęd n y m ” . N ależy w yrazić zdziwienie, że zarzuca się p e ­ tentom , iż ja k napisali, p ra g n ą pozostać tym , czym ich P a n Bóg stworzył, a m ianow icie P olakam i i katolikam i. W yrażenie to m a być dow odem nie- p rzy jaźn i dla niem czyzny. „Cóż w ięc innego ci ludzie m ają pow iedzieć?” — zap y tu je K a n ta k — i odpowiada: „Są przecież Polakam i i p raw dziw ym i katolikam i. Czyż m a ją może oświadczyć: p ra g n ie m y zostać N iem cam i i p ro testan tam i? Byłoby to przecież nierozsądne żądanie. Są to ludzie zw y­ czajni i mów ią to, co jest p r a w d ą Nie możecie przecież b rać ludziom ty m za złe, że p rag n ą pozostać tym , czym s ą ” .

N astępnie K a n ta k zaatakow ał opinię kom isarza rządow ego, w y rażającą nadzieję, że niebaw em i dzieciom polskim na W arm ii będzie m ożna „ ta ­ jem nice religii w pajać w serca i um ysł skutecznie” . Otóż poseł polski k a ­ tegorycznie stw ierdził, że „gd y b y n a w e t i dzieci po niem iecku rozm awiały, to n ig d y przecież religia w niem ieckim udzielana języku w yw rzeć nie może uszlachetniającego w p ły w u na um ysł i serca, jak i by religia w ojczy­ sty m udzielana języku mogła i dlatego w łaśnie religia w ojczystym po­ w inna być udzielaną ję z y k u ”. K om isja Szkolna p ragnie przejść do porząd­ k u dziennego n a d petycją, poniew aż podpisyw ali ją rodzice ze stro n nie całkowicie pruskich, czyli w m n iem an iu K om isji nie m a ta m koniecznej potrzeby „szczegółowego pielęgnow ania języka polskiego w szkołach

Cytaty

Powiązane dokumenty

Płynność posiadanych przez fundusz obligacji jest bardzo wysoka, gdyż istnieje możliwość ich zbycia w bardzo krótkim czasie bez znaczącego wpływu na ceny

Tragedja miłosna Demczuka wstrząsnęła do głębi całą wioskę, która na temat jego samobójstwa snuje

110 Co zdaje się podziałało, a dowodem tego byłoby poselstwo do wielkiego mistrza, przez które książę żalił sie, że nowy wybór (chodziło tu zresztą już o Bolesława) jest

Zygmunt II August (1548 – 1572), syn Zygmunta I Starego i Bony Sforzy, wielki książę litewski od 1529 r., ostatni król na tronie polskim z dynastii Jagiellonów;

Owszem, tak na przykład, kiedy potkniesz się na prostej drodze, nóżka zahaczy o niewidocz- ny kamyk, znienacka zadziała siła grawitacji, tudzież ziemia niebezpiecznie szybko

Płynność posiadanych przez fundusz obligacji jest bardzo wysoka, gdyż istnieje możliwość ich zbycia w bardzo krótkim czasie bez znaczącego wpływu na ceny

Przecież wszędzie i (jo) każda mama Każdy tata i (jo) chce tak samo Żeby dziś na całym świecie Mogły żyć szczęśliwe dzieci Mogłam małą być Japonką Co ubiera się w

** uzupełnić jedynie w przypadku wniosków po procedurze odwoławczej, w przypadku braku możliwości podpisania umowy o dofinansowanie, w przypadku kiedy projekt skierowany jest