A C T A U N I V E R S I T A T I S L O D Z I E N S I S
F O L IA G E R M A N IC A 1, 1997
Irena Bartoszew ska
P O D Z N A K IE M LITERACK IEJ P R Z Y J A Ź N I W IT O L D H U L E W IC Z - R AIN ER M A RIA RILKE
W historii literackich k o n ta k tó w au to ró w polskich o ra z niem ieckiego obszaru językow ego m ożna o d n o to w ać szereg tw órczych przyjaźni. D o najb ard ziej p o p u la rn y c h i opisan y ch należy zapew ne zaliczyć W acław a R olicz-L iedera i S tefana G eorge, Józefa W ittlina i Józefa R o th a , S tanisław a Przybyszew skiego i R ich ard a D ehm la czy — w m niejszym stopniu - W ito ld a H ulew icza i R ain era M arii R ilkego. Przyjaźń tych dw óch o statn ich ludzi p ió ra różniła się jed n ak zasadniczo od poprzednich.
W ittlina z R o th e m 1 połączył bowiem przede w szystkim w spólny okres studiów w W iedniu, lata w ojny, ożyw iona, bard zo o sobista k o re sp o n d en cja, w spólne zainteresow ania. P odobnie rzecz się m iała z Przybyszew skim i D eh- m leni . Przyjaźń m iędzy nimi zaw iązała się w Berlinie n a przyjęciu u dr. C a rla Schlcicha, sław nego chirurga berlińskiego. Połączyły ich - do czasu w spólne zainteresow ania o ra z pasje, m. in. m u zy k a C ho p in a. Spędzali w spólnie wieczory n a przyjęciach w zaprzyjaźnionych d o m ach lub kafejkach, w k tórych zbierała się cyganeria berlińska. W acław R olicz-L ieder był nie tylko tłum aczem S tefana G eo rg e3, ale łączyła ich także przyjaźń, p ogłębiana w ielom a spotkaniam i. Przyjaźń H u lew icz-R ilke należy m ierzyć innym i nieco k ateg o riam i, m iała o n a ch a ra k te r czysto twórczy.
Z o b . H . O r ł o w s k i , Joseph R oth und J ó z e f W ittlin oder das ungleiche D ioskurenpaar, [w:] K om paratistik. Theoretische Überlegungen und südosteuropäische W echselseitigkeit, hg. v. F . R in n er, K . Z em isch ek , H eidelberg 1981.
Z o b . m. in.. R . T a b o r s k i , R ysza rd D ehm e! i Stanislaw P rzyb yszew ski, [w:] Europejskie
z w ią z k i literatury polskiej, W arszaw a 1969; S. H e l s z t y ń s k i , P rzyb yszew ski, W arszaw a 1873.
Z o b . m . in.: Z. C i e c h a n o w s k a , S tefa n George i W acław R olicz-Lieder, „R o cz n ik i H u m a n is ty c z n e ’ 1965, n r 3; H . S c h r o e d e r , Eine literarische Freundschaft. S tefa n George
W itold H ulew icz stosu n k o w o wcześnie zajął się p ra cą tran slato rsk ą . M iało to niew ątpliw ie duży związek z zainteresow aniem lite ratu rą niem iecką, a w szczególności tw órczością ekspresjonistów niem ieckich.
Jeszcze podczas działań w ojennych, bio rąc udział ja k o p o d d an y pruski w w alkach n a froncie fran cu sk im , znalazł W itold H ulew icz w jednej z księgarń polow ych książkę A uguste Rodin R. M . R ilkego4, k tó ra to w yw arła n a m łodym czytelniku n iezap o m n ian e w rażenia. P o po w ro cie z fro n tu przystąpił w 1919 r. do jej tłum aczenia. P raw d o p o d o b n ie w ów czas zrodziła się myśl naw iązania listowego k o n tak tu z wielkim p o etą austriackim . M a n u sk ry p t tłum aczenia przesłał autorow i, k tó ry w spom ina o tym w swym liście z 1922 r. d o W itolda H ulew icza5.
W liście tym w yjaśnia Rilke, iż pisząc m onografię o wielkim artyście francuskim b rak o w ało m u pew nego dystansu. Z dalszych rozw ażań należy przypuszczać, iż podziw R. M . R ilkego dla artysty m iał w chwili pisania listu bardziej zabarw ienie em ocjonalne. P ozostało je d n a k p rzekonanie, iż tw orzenie sztuki jest nie tylko tru d n y m zaw odem , ale tak że losem człow ieka. R ilke sk ład a podziękow ania H ulew iczow i, iż zechciał w swojej ojczyźnie znaleźć czytelników jego książki o raz zw olenników tej dewizy.
H ulew icz b ard zo zainteresow ał się przyjaźnią R o d in z R ilkem . Podczas sw ego pierw szego osobistego k o n ta k tu z p o etą w ro k u 1924 kilka razy w racał w rozm ow ie d o tego problem u. W pew nym m om encie zapytał: „C zy to praw d a, że R odin był odpychający ja k o człowiek? - R ilke odpow iedział Był bardzo skryty, nieufny po ciężkich dośw iadczeniach. T w a rd y był, szorstki i nieprzystępny. R zad k o odsłaniał duszę” 6.
Od m o m en tu n ap isan ia pierw szego listu d o poety d a tu je się ożyw iona korespondencja Hulewicza z Rilkem oraz głębokie zainteresow anie tw órczością poety. W kilka lat później ta k napisze we wstępie d o K sięgi obrazów.
Jest kilk u tak ic h p o etó w , k tó ry ch książki nigdy nie p oryw ały i p o ry w a ć nie m o g ą. T ak ich , k tó rz y jed y n ie o tw ierają się n a cichy, d o b rej woli pełen szept serca, co po d ejd zie d o nich w zupełnym o d erw an iu od wszelkiego gw ałtu i pośpiechu. A tem u , p rzed k tó ry m i się o tw o rzą, bez w stępu i p o p ro stu o d słan iają bezbrzeżne d o liny życia i w ierzchołki najw yższych św iad o -m ości.
T o są najw ięksi poeci.
I jed n y m z tak ic h je s t R ain er M a ria R ilk e7.
4 P o r. F. A. D o u b e k , R. M . R ilke uns sein polnischer Übersetzer W . H ulew icz, „ D ie H o r e n " 1930, N r. 5/6, s. 471.
‘5 R . M . R i l k e , A n H ulew icz. 14.12.1922, [w:] t e n ż e , B riefe aus M u zo t 1921-1926, L eipzig 1935, s. 155.
6 W. H u l e w i c z , D w a dni u autora ..Księgi obrazów ". R o zm ow a z R. M . R ilke,
„ W iad o m o ści L iterack ie” 1924, n r 46, s. 3.
7 W. H u l e w i c z , W stęp, [w:] R . M . R i l k e , Księga obrazów. W iersze nowe, W arszaw a 1927, s. 7.
N ależy w tym m iejscu zaznaczyć, że R ilke nie był jeszcze w tym czasie znany szerokiem u gronu polskich czytelników . S kładało się na to wiele czynników , ale przede wszystkim fakt, że pierwszy u tw ó r Pieśń o m iłości
i śm ierci chorążego K rzyszto fa R ilke u k azał się d o p ie ro w ro k u 1916
w przekładzie S. Ł. Lachow icza. W ro k później ten sam u tw ó r u k azał się w tłum aczeniu H. G ru b e ra , a w ro k u 1922 w tłum aczeniu I. W ieniaw skiej. Jed n a k faktycznym p ro p a g ato rem tw órczości R ilkcgo w Polsce stał się d o p ie ro W itold Hulewicz.
Nie poezją, lecz prozą w prow adził H ulew icz czytelnika w św iat tw órczości R ilkcgo. Pierwsze w ydanie polskiej wersji A uguste Rodin ukazało się w W a r-szawie w 1923 r.
W e w spom nianym ju ż wcześniej liście, z 14 g ru d n ia 1922 r., w yraża R ilke szczególne podzięk o w an ie za zajęcie się jeg o n astęp n y m dziełem
M alte. N ależy przypuszczać, że w tym czasie tłu m acz czynił d o p ie ro
„pierw sze p rzy m iark i” d o tego przekładu.
Hulew icz nie tylko tłum aczył utw ory R ilkcgo, lecz publikow ał także k ró tk ie rozpraw ki o poecie, w jednej z nich czytam y m . in.:
D źw ięk teg o im ien ia m a ju ż w E u ro p ie zach o d n iej d a w n o u sta lo n e , d o s to jn ą a u r ą o p ro m ie n io n e brzm ienie. N am P o lak o m m ów i niewiele [...]. P o stać R ilkego nie przylega d o żadnych p o ró w n a ń , k ieru n k ó w , szkół. Stoi sa m o tn a , w y rastająca w ysoko p o n a d oto czen ie, jak k a ż d a wielkość*.
Tłumacz organizow ał rów nież wieczory poezji, podczas któ ry ch takie znakom itości scen polskich, ja k Stefan Ja racz czy Iren a Solska, przybliżały poezję austriackiego poety szerszej publiczności polskiej.
W kw ietniu i m aju 1924 r. S olska z Hulew iczem „o bjeżdża całą P olskę z w ieczorem poezji R ain era M arii R ilkego pt. Poeta miłości, nędzy i śmierci. Szczególny zachw yt w zbudza interpretaq'ą wiersza Ślepa9. W „W iadom ościach L iterack ich ” z 13 kw ietnia 1924 r. czytam y:
Ire n a S olska p o licznych p o d ró ż ac h w ystąpi w w arszaw skiej F ilh arm o n ii w n ajbliższą so b o tę, d n 12 b.m ., o g. 4 pp. n a d o ść niezw ykłym wieczorze. T em atem tego „ m iste riu m ” będzie genialny p o eta europejski R ain er M a ria R ilke, o którym podaliśm y w nr. 9 „W iad o m o ści” o b szern y arty k u ł. O liryku tym m ów ić będzie m łody p o e ta , d o sk o n a ły zn aw ca lite ra tu ry w spółczesnej i z n ak o m ity tłum acz dzieł R ilkego n a język polski, O lw id (W itold H ulew icz). W ieczo ry u rz ą d z a n e p rzez n ieg o w W arszaw ie, W ilnie, Ł o d zi i P o z n a n iu m iały w ielkie p ow odzenie. Przekłady najpiękniejszych u tw o ró w recytow ać będ ą, p ró cz niezró w n an ej Solskiej: A dw entow icz, M uszyński i W arnecki. W dzisiejszych czasach, kiedy ta k rz a d k o p rzy ch o d zi d o głosu w ielka p raw d ziw a poezja, tak i w łaśnie k o n cert n azw ać m o żn a ... sensacją n ie la d a 10.
' W . H u l e w i c z , P o tężn y liryk współczesnych N iem iec R ainer M aria R itke. K ró tk a
cha ra kterystyka twórczości, „ W iad o m o ści L iterack ie” 1924, n r 9.
4 L. K u c h t ó w n a , Irena Solska, W arszaw a 1980, s. 198.
Było to niew ątpliw ie wielkim w ydarzeniem , poniew aż R ilke w tym czasie zo stał zgłoszony do Literackiej N ag ro d y N obla, a w Polsce był jeszcze praw ie nie zn a n y 11.
D ziałalność p o p u la ry z a to rsk a H ulew icza rozw inęła się z chw ilą zam iesz-k a n ia w W ilnie. L a ta sp ędzone na w ileńszczyźnie sprzyjały tego typu d ziałaniom , poniew aż pełnił tu taj szereg funkcji. M ian o w a n o go m . in. kierow nikiem program ow ym rozgłośni regionalnej. D o w spółpracy w radiu angażow ał szereg znakom itych artystów i ludzi pióra, takich jak : Irenę S olską, Z ofię N a łk o w sk ą , J a n a K a sp ro w icza , L e o p o ld a S taffa, J u lia n a T u w im a, M arię D ąbrow ską.
T u w W ilnie znow u dzięki Irenie Solskiej popularyzow ał poezję R ilkcgo i innych poetów niem ieckiego obszaru językow ego. O rganizow ał wieczory poezji, podczas których ta wspaniała ak to rk a recytow ała wiersze w przekładzie H ulew icza. T łum acz ako m p an io w ał jej często na fo rtepianie, grając m uzykę B eethovena.
R ilke nie tylko apro b o w ał, lecz w yrażał w dzięczność pośw ięcając jej długie fragm enty swych listów . W lutym 1924 r. przesłał H ulew iczow i tom Elegii duinezyjskich z następ u jącą dedykacją: „W iernem u i czynnem u tłum aczow i W itoldow i Hulew iczow i (O lw idow i) z w dzięcznością R. M. R ilk e” 12.
W kw ietniu tego ro k u zw rócił się p o eta z p ro śb ą d o tłum acza, aby przesłał m u adres Ireny Solskiej. Pisał wówczas: „M yślę w ysłać jej pierw sze róże, k tó re zakw itną tego ro k u w m oim walizyjskim ogrodzie; m im o że będzie trzeb a poczekać jeszcze dw a m iesiące, nie w ydaje mi się to strasznym w obec czysto ponadczasow ego sto su n k u w dzięczności” 13.
W tym też ro k u doszło d o pierw szego i jedynego sp o tk a n ia H ulew icza z R ilkem w jego szw ajcarskiej posiadłości C h atea u d u M u za t, gdzie tłum acz spędził dw a dni w gościnie u poety. W korespondencji d la „W iadom ości L iterack ich ” w ten sposób przekazał w rażenia z tej wizyty:
Z n ać tak ieg o człow ieka n ajbezpośredniej od wielu lat, b o z n ać go z w szystkich jego dzieł, przez trzy la ta w ym ieniać z nim listy szczere, b o g a te i żywe, tłu m acząc jeg o prozę i poezję, - a p o tem nagle, w pew nej m inucie paźd ziern ik o w eg o p o łu d n ia n a u m ó w io n y m m iejscu s ta n ąć z nim o k o w o k o je s t to w rażenie b a rd zo niezw ykłe, dziw ne i ta je m -n icze14.
Czas spędzony z poetą d ał tłum aczow i wiele wrażeń głębokich i niezapom -nianych. H ulew icz pisał m. in.: „M ój gospodarz m a coś kobiecego w ruchach i w pó łto n ie m iękkiego głosu. Jest cały pochłonięty rozm ow ą, m yśl k ażd a
11 P o r. tam że.
12 R . M . R i l k e , D edykacja do „E legii duin ezyjskich", [w:] t e n ż e , B riefe..., s. 239. 13 R. M. R i l k e , A n W ito ld H ulew icz. 14.04.1924, [w:] t e n ż e , B riefe.., s. 261. 14 W. H u l e w i c z , D w a dni..., s. 3.
nerw ow o odbija się w żywym błękicie oczu i na pionow ej zm arszczce m iędzy oczam i” 15.
R ozm ow a dotyczyła wielu problem ów , m . in. poezji francuskiej i p o l-skiej. R ilke był pod wielkim wrażeniem N ie-boskiej kom edii, znane m u były także w ykłady słow iańskie M ickiewicza. Z wielkim zainteresow aniem słuchał opow ieści H ulew icza o współczesnych i nieżyjących ju ż poetach polskich. Sam dopy ty w ał się o R ey m o n ta i Sienkiewicza. G o rą c o interesow ała poetę sytuacja polityczna w Polsce przed w ojną i po odzyskaniu niepodległości. N a za dane w pewnej chwili przez H ulew icza pytanie, gdzie R ilke spędził w ojnę, p o eta odpow iedział:
N ajpierw w A u strii, gdzie m nie w zięto d o w ojska. 1 przy p ad ek chciał, że m ój p rzeło żo n y p o d o ficer bliźniaczo p o d o b n y był d o k a p rala, k tó ry przez sześć strasznych m oich lat chłopięcych k a to w a ł m n ie n ielu d zk o w szkole k ad etó w . Przecież oficera c h cian o ze m nie zrobić. T o p o d o b ień stw o łudzące zro b iło n a m nie olbrzym ie w rażenie n ib y ja k iś u p ió r S trindbergow ski! W o jn a w y k o p ała we m nie straszliw ą p rzepaść, n ajzupełniej w yrzuciła m n ie z szyn, nie m ogłem nic p isać ani myśleć. 1 o były straszn e lata. L edw o się z nich w ydobyłem i d o p ie ro w Sonetach i Elegiach, n ap isan y c h b a rd zo p rę d k o , skupiłem się, znalazłem g ru n t p o d n o g am i i ja k ą ś n o w ą łączność z życiem ze sobą.
Z e zdrow iem te ra z gorzej, ja k o ś m nie jeszcze ta S zw ajcaria ra tu je... - W ięc d o b rz e tu p a n u , i nie tęskni p an n ig d y za ojczyzną?
- Z a ja k ą ? Ja ojczyzny nie m iałem . Nigdy.
- T a k - zastan aw iam się. B yło kilku p o e tó w niem ieckich, k tó rzy ra z opuściw szy sw ój k ra j, ju ż d o niego nie wracali.
R ilk e p o d n o si zdziw ione oczy. - Przecież j a nie jestem N iem cem ! - N o ta k A u striak iem - p o p ra w iam się.
- A leż panie! K iedy w ro k u 1866 A ustriacy w kraczali d o Pragi m oi rodzice z obrzydzeniem zasłaniali o k n a , ab y ich nie widzieć! W szystko się n a to złożyło, ab y mi nie d a ć ojczyzny. W zrastałem w śród starej, ale o b u m arłej k u ltu ry C zechów , k tó rzy w o k ro p n y sp o só b kaleczyli języ k niem iecki. A co d o N iem ców - n ik t nie jes t bardziej ich d u ch o w i obcy"1.
C y to w an y frag m en t re p o rta ż u -w y w ia d u w zbudził wiele k o n tro w e rsji i stał się bezpośrednim narzędziem do a ta k u n a poetę. Ju ż w listopadzie ukazał się w „P ra g er Presse” w załączniku „D ic h tu n g und W e lt” felieton d otyczący w yw iadu Hulew icza. W felietonie tym ukazały się fragm enty w ypow iedzi R ilkego z zaakcentow aniem o nieprzynależności narodow ej. R ilke bronił się w liście d o re d a k to ra felietonu O tto Piecha, w skazując na pom yłkę d o tyczącą ro k u 1866, gdy to w ojska pruskie, a nie au striack ie w kraczały d o P rag i17.
15 T am że. 16 T am że.
17 J. W. St., w stęp d o niem ieckiej wersji: Z w e i Tage heim A u to r des Buches der Bilder.
A rty k u ł o publikow any w „P ra g er Presse” został w ykorzystany przez „R ze czp o sp o litą” d o bezpośredniego a ta k u na H ulew icza. W num erze 345 „R ze c z y p o sp o lite j” u k a z a ła się n o ta tk a pt.: C zy nie wstyd?, w k tó rej czytam y:
P. W itold Hulewicz, zn an y wielbiciel R . M . R ilkego pom ieścił n ied aw n o w „W iad o m o ściach L ite rac k ic h ” o b szern y w yw iad ze zn ak o m ity m p o etą. O d y frag m en ty tego w yw iadu o głoszone w „ P ra g er Presse” doszły d o w iadom ości R ilkego, zn ak o m ity p o e ta k azał sobie przełożyć ściśle w yw iad p. H ulew icza. E fek t był d ruzgocący. Św ietny a u to r Stundenbuch stw ierdziw szy z p rz e -rażen iem , że cała ro zm o w a zo stała zupełnie fałszywie o d tw o rz o n a, w ysłał n a ty c h m ia st list d o red ak cji „ P ra g er Presse” z n ad er d y sk retn y m , ale i b ard zo d o tk liw y m d la opinii p o lskiego lite ra ta sp ro sto w an iem .
Spodziew am y się, że d la d o b ra sław y polskiego p isarza, p. W. H ulew icz wyśle niezw łocznie d o redakcji „ P ra g er P resse" odp o w ied n ie w yjaśnienie1*.
W odpow iedzi Hulew icz o publikow ał w „W iadom ościach L iterack ich ” a rty k u ł, w którym w yjaśnia:
A rty k u ł m ój, z konieczności zacieśniony d o ram szkicu, a w korekcie, w p o ro zu m ien iu z re d ak c ją jeszcze sk ró co n y , nie m ógł zaw ierać po w tó rzen ia całej ro zm o w y z p o e tą . W iele tem a tó w zary so w ać m ogłem ty lk o p a ru słow am i. Stąd n iejedno w yrażenie R ilkego m o g ło w tak im skrócie w ypaść zbyt ja s k ra w o lub oderw anie. A ju ż w p o w tó rzen iu pism a niem ieckiego z d an ie jeg o o N iem czech - „ N ik t nie jes t bardziej ich d u chow i obcy” - m ogło w yw ołać u czytelnika n iep o ż ąd a n e przez a u to ra zdziw ienie. T o skłoniło R ilk eg o d o n astęp u jąceg o u zu p ełn ien ia pow yższej m yśli („ P rag e r Presse” z d n ia 14 g ru d n ia b .r.). „ M u siałem p o d k reślić o d stę p , jak i dzieli m nie od objaw ów i uzew nętrznień niem ieckiego d u c h a ” (des d eu tsch en W esens); d u ch ten tak się u k ształto w ał w przem ian ach o statn ich dziesięcioleci, nie był mi n igdy bliski ani p rzek o n y w u jący 19.
W arty k u le swym H ulew icz cytuje obszerne fragm enty listu R ilkego, skierow anego d o „P ra g er P resse” , w którym poeta n a zakończenie napisał:
N ie m am oczywiście najm niejszego zam iaru z p o w o d u tej po m y łk i (F eh lerg reifen ) czynić z arz u tó w m em u n a d er o d d a n em u i czynnem u p olskiem u tłum aczow i; d w a te k ró tk ie d n i, k tó re spędził w M u z o t, p rzeład o w an e były w rażeniam i i rozm ow am i: ta k więc ju ż w n ajbliższym jego w sp o m n ien iu , z b ra k u m iejsca niejako, to i ow o m ogło się p rzesu w ać20.
Z dalszej części wyjaśnień H ulew icza w ynika, że p ozostaw ał w ciągłym ścisłym k o n tak cie listow ym z p o etą, a incydent ten był tak że tem atem ich rozw ażań. U w agę należy zw rócić zapew ne n a dw a ważne frag m en ty listów R ilkego d o H ulew icza, z k tórych w ynika stosunek p oety do zaistniałej sytuacji. We fragm encie listu z 13 g ru d n ia 1924 r. czytam y:
11 a n o n ., C zy nie w styd, „ R ze cz p o sp o lita ” 1924, n r 345.
19 W. H u l e w i c z , R ilke i R zeczpospolita, „W iad o m o ści L iterack ie” 1925, n r 2(54), s. 5. 20 T am że.
Sam winę p o noszę o tyle, że w o p o w iad an iach zam ieściłem i tak ie tem aty , d la k tó ry ch p a n , w chodząc d o m nie ja k o człow iek obcy, nie m ó g ł od razu znaleźć o dpow iedniej m iary- a często daw ałem p a n u czystą sól, nie d b a ją c o p o traw ę, k tó rą d o p ie ro trzeb a by jed n y m ziarn k iem tej soli p rzy p raw ić31.
W liście z 26 g ru d n ia 1925 r. R ilke ustosunkow ał się d o a ta k u n a osobę H ulew icza, jak i m iał m iejsce w „R zeczypospolitej” :
* a k t, że m o je k ró tk ie sp ro s to w an ie (pod a d resem „ P ra g e r P re ss e" ) w y w o łało a ta k (A ngriff) n a p a n a, jest sk u tk iem , jak ie g o ani nie oczekiw ałem , ani nie przew idziałem ; zbyt m ało znam zwyczaje i n ad u ży cia p ra sy (die G e b räu c h e und M iß b ra u ch e d e r Presse) a ’by na p o d o b n e rzeczy być przy g o to w an y m . O tó ż je d n a ty lk o o koliczność w ydaje mi się w ażna: aby ta najzupełniej nieznaczna spraw a przez ciągłe d o niej p o w racan ie nic n a b ie ra ła zbytniego znaczenia. A ta k tej polskiej gazety jest bezw zględny i w rogi (d erb und feindlich) i ja k m i się zdaje, sam siebie osądza (rich tet sich selbst). R ozum ie się, że p o d o b n y d o m ego list ani nie n a ru sza , ani nie um niejsza godności i h o n o ru literackiego p a rtn e ra 22.
R ilke nie w pełni pojm ow ał postaw ę ludzi pió ra, k tó rzy z takim zapałem i w iarygodnością w ykorzystali przytoczone przez H ulew icza jeg o własne sform ułow ania. T a k właściwie nigdzie nie czuł się ja k w do m u . D om em d la niego m ogło być każde m iejsce na ziemi, gdzie m ógł w spokoju tw orzyć. N ajw ażniejszą była dla niego poezja, bez której nie m ógł żyć. W pew nym okresie swego życia opuścił żonę i jed y n ą córkę, aby o d d ać się tylko i wyłącznie sztuce. S ztuka stanow iła jego szczęście, w szystkie inne d o b ra doczesne nic były tak ważne.
D o spraw y związanej z wywiadem H ulew icza za życia poety nigdy ju ż me w racano. Pełne tłumaczenie na język niemiecki, pióra K ä th e K oschm ieder u kazało się d o p iero w 1986 r. w zeszytach „R ilke-G esellschaft” 23.
S tosunek p o ety do tłu m a cza nie uległ zm ianie, ja k d o tą d n azy w a H ulew icza swym wiernym przyjacielem .
Po wizycie H ulew icza u poety k o respondencja m iędzy nim i nie zm ieniła swego charakteru, obserwujem y w niej dużą aktyw ność tłum acza. Pragnieniem H ulew icza było o d d an ie właściwego d u ch a tw órczości R ilkego, k tó ra jest niezm iernie tru d n a do tłum aczenia. (M ieli tego dośw iadczyć w przyszłości tak wielcy poeci ja k M ieczysław Ja stru n czy A rtu r S and au er). K ierow ał więc d o p o ety szereg p y ta ń dotyczących pojęć, in te rp re ta c ji, co m iało pom oc tłum aczow i w znalezieniu optym alnych odpow iedników polskich. Listy R ilkego d o H ulew icza ukazały się w raz z innym i z tego okresu we w spólnym tom ie L isty z M u zo t w Lipsku 1935 r. N ależy przypuszczać, iż nie są to wszystkie, jak ie zostały d o tłum acza skierow ane. T e opub lik o w an e
21 Tam że. 22 T am że.
W. H u l e w i c z , K. K o s c h m i e d e r , Z w e i Tage heim A u to r des Buches der Bilder.
stan o w ią niew ątpliw ie bogate źródło inform acji, z któ reg o czerpali nie tylko badacze tw órczości R ilkego, tacy jak : Willem L. G raff, H e rm an n K unisch, H a n s B rendt, ale zapew ne i później tłum acze poety d o k o n u jący przekładów n a różne języki św iata.
H ulew icz zw racał się d o poety z istotnym i pytaniam i w arsztatow ym i, n a k tó re otrzym yw ał bard zo szczegółowe odpow iedzi. W swym ostatn im liście u stosunkow uje się d o Elegii. Pisze, iż sam obaw ia się cokolw iek powiedzieć. Być m oże n a podstaw ie k o n k retnego wiersza, m ógłby coś wyjaśnić. Nie uw aża siebie p oza tym za tego, k tó rem u w olno by było udzielać w yjaśnień d o in terp retacji24. W dalszej części swego listu pisze je d n a k o Elegiach:
U w ażam je za d a lszą ro zb u d o w ę tam ty ch isto tn y ch przesłanek, k tó re zostały p o d a n e ju ż w K siędze obrazów, k tó re w obu częściach W ierszy nowych baw iąc się i p ró b u ją c po słu g u ją o b razem św iata, i k tó re później w M aile k o n flik to w o p o łączo n e w k raczają w życie i p ro w a d zą ta m praw ie d o u d o w o d n ien ia, że to w p ró żn i zaw ieszone życie jest niem ożliw e. W Elegiach z p o w o d u tych sam ych zd arzeń , życie będzie znow u m ożliwe, tak o n o d o św iad czy tu ta j ostateczn eg o po tw ierd zen ia, d o k tó reg o m łody M alte nie m ógł d o p ro w ad zić, ch o ciaż z n ajd o w ał się n a p raw idłow ej, ale ciężkiej d ro d z e „des longues é tu d e s". Potw ierdzenie życia i śm ierci o k azu je się w Elegiach ja k o jed n o ś ć [...]. Śm ierć jes t od n as o d w ró c o n ą, p rzez nas nie o św ieconą stro n ą życia“ .
P o e ta w yjaśniał tłum aczow i znaczenie różnych pojęć przez siebie sto so -w anych. Było to b ard zo pom ocne przy przekładzie. W ielu czytelnikó-w uw ażało R ilkego za poetę chrześcijańskiego. Z a ta k ą in terp re tacją m ogli o p ow iadać się tylko ci spośród czytelników , którzy znali tę poezję bard zo pow ierzchniow o, nie wgłębiając się w tem at. H ulew icz skłaniał się także ku interpretacji chrześcijańskiej, ale przeczuw ał instynktow nie, że m oże być o n a b ard zo m yląca. P ytał więc często poetę, ja k a jest jego koncepcja Boga. W cytow anym wcześniej liście p o eta w yjaśnia swoją koncepcję anioła.
A n io ł z E legii nie m a nic w spólnego z aniołem n ieb a chrześcijańskiego (raczej z aniołem Islam u) [...]. A n ioł z Elegii jest tym tw orem , w któ ry m p rzeo b rażen ia w idzialnego w niew idzialne, k tó re tw orzym y uk azu ją się ju ż spełnione. D la A nioła z Elegii są wszystkie m inione wieże i palace rzeczywiste, poniew aż ju ż d aw n o niew idoczne. Istniejące jeszcze wieże i m osty naszego istnienia są ju ż n iew idoczne, m im o że jeszcze (dla n as) fizycznie trw ające. A n io ł z Elegii je s t tą isto tą , k tó ra
o p o w ia d a się za tym , ab y w niew idzialnym ro z p o zn a ć wyższą ran g ę rzeczyw istości26.
O bjaśnienia te okazały się być nie tylko cennym i dla H ulew icza, ale d la wielu literaturoznaw ców badających tw órczość R ilkego.
R ilke wiedział, że H ulew icz znał do b rze język francuski, w m o m en tach tru d n y ch odsyłał więc tłum acza d o przekładów francuskich sw oich utw orów .
24 R . M . R i l k e , B riefe..., s. 332. 25 T am że.
P raw ie nieznana pozostaje niestety korespondencja H ulew icza do Rilkego, poniew aż większość z listów zaginęła. W jednym z ocalałych listów z listopada 1926 r. dow iadujem y się, z jak im i trudnościam i b o ry k ał się tłum acz, aby m ó c w ydrukow ać przełożoną powieść M alte. W liście tym czytam y:
W zro st cen za p a p ie r i d ru k u d a rem n ia wszelkie większe przedsięw zięcia. W takiej sytuacji książki typu M a ile m ają najm niejsze szanse znaleźć w ydaw cę. T ak więc niejeden w zięły a u to r zb iera często p rzez długie la ta sw oje m an u sk ry p ty w b iu rk u . Jak w yso k o n ależy więc cenić asp iracje firm y E. W ende i S p ó łk a w W arszaw ie, k tó ra w ykazała g o to w o ść w y d a n ia po lsk ieg o
M a ile w ilości 1500 eg zem p larzy i n a d a n ia książce estety czn ej fo rm y . G d y w ięc ra ze m
z w ydaw cą przeprow adziłem n a p ap ierze kalk u lację, o k a za ło się, że p rzed sięb io rca m usi stracić, jeżeli tom m iałby osiągnąć cenę m ożliw ą d o przyjęcia p rzez czytelnika. W ów czas ja z m ojej stro n y zrezygnow ałem z h o n o ra riu m w fo rm ie pieniężnej, żąd ając w zam ian p ew n ą liczbę egzem plarzy, k tó re o d d ałb y m n astęp n ie jak ie jś księgarni w k o m is27.
T ru d n o ści finansow e m nożyły się jed n ak . W ydanie M a lte p o zostaw ało pod wielkim znakiem zap y tan ia, poniew aż wszelkie p raw a w ydaw nicze dzieł R ilkego p osiadał Insel-V erlag. W ydaw nictw o to zażąd ało za zezw olenie na w ydanie p rzekładu 300 m arek, co stanow iło wówczas p o k a ź n ą sum ę 720 zł. H ulew icz zw rócił się d o jednego z kierow ników firm y d r F. A. H iinicha o zw olnienie go z tej opłaty, ale pom ocną o kazała się d o p iero o so b ista interw encja R ilkego. W grudniu 1926 r. d r F. A. Iliin ic h p o in fo rm o w ał tłum acza, iż kierow nictw o Insel-Verlag zrezygnowało całkow icie z honorarium . In fo rm ację tę przesłał Hulew icz z W ilna d o Szwajcarii 28 g ru d n ia 1926 r. W iadom ości tej nie o trzym ał ju ż p oeta, poniew aż zm arł 29 g ru d n ia 1926 r.28 W kilka m iesięcy później powieść M a lte d o ta rła d o rąk czytelnika polskiego i w yw ołała wiele kontrow ersyjnych relacji. D la H ulew icza był to niew ątpliw ie sukces tran slato rsk i, tym większy, iż d o chwili obecnej nie p o w tó rzo n y przez żadnego innego tłum acza.
H ulew icz rozm iłow any był fanatycznie w poezji R ilkego, nazyw ał ją kluczem , którym m o żn a otw orzyć zam ek duszy29. W e w stępie d o K sięgi
obrazów tak uzasadnia chęć tłum aczenia i głębokie zainteresowanie twórczością
R ilkego:
[...] w edług m ego m n iem an ia celem całej tej p ra cy nie je s t nic więcej n ad zadzierzgnięcie jed n ej m ałej nici w ew nętrznej w sp ó ln o ty m iędzy T o b ą n ieznajom y czytelniku, a tym przeżyciem , k tó reg o p rz y p ad k o w o d o zn ałem i k tó ry m się o to podzielić prag n ę; a podzielić p ra g n ę się d la te g o ty lk o , że to przeżycie je s t wielkie i rzad k ie i że m i d o b rz e je s t z n im , a zarazem
27 L ist W. H ulew icza d o R . M . R ilkego z 15.11.1926 r. z W ilna. O ry g in ał D eu tsch es L ite ra tu ra rc h iv M a rb ac h .
a K a rta W. H ulewicza d o Rilkego z 28.12.1926 z W ilna. O ryginał znajduje się w R ilke-A rchiv d e r Schw eizerischen L an d esb ib lio th ek .
29 Pow ieść R ilkego M a ile była p rzetłu m a cz o n a w Polsce d o ty ch c za s ty lk o p rzez W ito ld a H ulew icza.
ciężkie - i że za ciasn o m u jest i że o n o pragnie iść dalej i ro sn ą ć i T o b ie się narzucić. Po p ro stu p o ezja R ilkego, kiedyś przed laty stała się dla m nie tak nagłym i brzem iennym , że aż k oniecznym objaw ieniem - i o d tą d odejść ode m nie nie m ogła, bo m usiałem k o c h ać ją i mieć j ą zaw sze b lisk o “ .
Odejście poety było dla H ulew icza niew ątpliw ie w ielką stra tą . B rak m u było zapew ne p rzedyskutow ania interpretacji dalszych utw orów R ilkego. N ic doszło także d o wizyty poety w Polsce, k tó rą obiecał złożyć. W spom inał o tym często w listach swoich do tłum acza. R ozpoczęte tłum aczenia Elegii
duinezyjskich o ra z Księgi obrazów w ydane zostały d o p iero w kilka lat po
śm ierci poety. Z anim zostały w ydane zbiorow o, fragm enty ukazyw ały się w różnych czasopism ach i dziennikach. P raca p o p u lary z ato rsk a H ulew icza była co raz bardziej ak ty w n a i pośw ięcona nie tylko tw órczości R ilkego, ale także innym tw órcom niem ieckojęzycznym o raz m uzyce k o m p o zy to ró w niem ieckich.
N ajbardziej cenionym przez H ulew icza kom pozytorem niem ieckim był niew ątpliw ie Ludw ik van Beethoven. T o jem u w łaśnie poświęcił swą książkę pt.: Przybłęda Boży. Jest to sw obodnym stylem n ap isan a m o n o g rafia , której celem było przybliżenie Polakom sylwetki kom p o zy to ra. O to jak przedstaw ił m eto d ę pracy nad tą m o n o g rafią E dw ard K ozikow ski:
N ajb ard ziej z as k ak u jąc a była H ulew iczow ska m eto d a p racy , k tó rej byliśm y codziennym i św ia d k a m i. N a w oln y m p o w ie trz u , w o g ro d zie pod o sło n ą d rz ew liściasty ch , oczyw iście z w yjątkiem dni dżdżystych, ro zstaw iał H ulew icz dw a, trzy stoliki; n a nich ro z k ła d ał niezliczoną ilość k siążek, przew ażnie niem ieckich, i zerk ając to d o jednej, to d o drugiej, to w reszcie d o d ziesiątej tw o rzy ł dzieło sw oje o życiu i tw órczości B eethovena pt. P rzybłęda B oży. P o p o łu d n iu u d a w ał się d o W adow ic w raz z L e o k a d ią E ssm an o w sk ą, k tó ra u zn ajo m y ch g ra ła m u n a p ian in ie u tw o ry B eethovena, ab y a u to ra p ra cy o w ielkim k o m p o zy to rze w p ro w ad zić w od p o w ied n i n a s tró j51.
Prosił E ssm anow ską o in terpretację niektórych utw orów k o m p o zy to ra , aby sam em u m ó c słuchać i głęboko k o ntem plując czekać na natchnienie, sam bowiem grał d o sk o n ale n a fortepianie i często w ystępow ał w tej roli publicznie.
M ieszkając w W ilnie odbyw ał częste podróże po prow incji, ,,[...] wygłaszał przed ludnością m ałych m iasteczek p o p u larn e po g ad an k i o m uzyce B eet-h ovena, ilustrując je w yjątkam i jego utw orów , k tó re z Szeligowskim grali n a 4 ręce n a przygodnym pianinie” 32.
D ziałalność ta m iała w tym okresie b ard zo isto tn e znaczenie, poniew aż n a teren ach w schodniej Polski nie zawsze było jeszcze ra d io , a więc akcja
30 W . H u l e w i c z , W stęp, [w:] Księga...
31 E. K o z i k o w s k i , W ięcej praw dy niż p lo tk i, W arszaw a 1964, s. 166.
ta m iała charakter pionierski i nazyw ano ją wśród znajom ych „beethovenizacją kresó w ” 33.
H ulew icz p opularyzow ał nie tylko m uzykę B eethovena, ale rów nież innych k o m p o z y to ró w niem ieckich. C zynił to p o d czas o rg a n iz o w an y c h przez siebie p o ran k ó w m uzycznych, a po objęciu kierow nictw a rozgłośni wileńskiej podczas licznych audycji m uzycznych. Po jednej z takich audycji u k azała się w „ A n te n ie” w 1935 r. nic p o d p isan a n o ta tk a , w której czytam y m . in.:
Z kilku sp o so b ó w uczczenia rocznicy B ach a, jak ie p rzy p ad ły n a m ój tydzień, najlepiej zapisał mi się recital fo rtep ian o w y Bolesław a K o n a z k o m en ta rz a m i W ito ld a H ulew icza. T ak ie przedsłow ia, to d u ży p ro b lem ra d io fo n ii, p o d o b n ie ja k w ogóle k o m en ta rz e d o m uzyki. M u szą być p o p u la rn e , nic za płytkie, a przecież zrozum iałe d la k ażdego, k to o d ró ż n ia klu cz w iolinow y o d klucza od bram y. (...) M yślę, że p. H ulew icz otw orzył d la B ach a wiele uszu i serc swymi objaśn ien iam i rów nie ja k p. K o n sw oją p ro stą i szlachetną in te rp reta cją 34.
Irena Bartoszew ska
IM Z E IC H E N E IN E R L IT E R A R IS C H E N F R E U N D S C H A F T W IT O L D H U L E W IC Z - R A IN E R M A R I A R IL K E
M it dem W erk des österreichischen D ich ters k a m W itold H ulew icz ziem lich frü h in B e rü h ru n g . F aszin iert von dessen D ic h tk u n s t, n a h m er m it R ilke B riefk o n tak te auf. D ie K o rre sp o n d e n z b eleb te sich w esentlich, als H ulew icz an d e n e rste n Ü b e rtra g u n g e n ins Polnische arbeitete.
Im v o rlie g en d e n A rtik e l b e m ü h t sich die A u to r in n ic h t n u r d ie fre u n d s c h a ftlic h e n K o n ta k te d arzu stellen , so n d ern a u f die R olle H ulew iczs als Ü b ersetzer und V erb reiter des R ilk sch en W erkes in Polen hinzu weisen.
33 Por. T. Ł o p a l e w s k i , C zasy dobre i zte, W arszaw a 1966. 34 a n o n ., P rzy o tw artym głośniku, „ A n te n a ” 1935, n r 14.